Jest pięknie

Konkurs adwentowy – ROZWIĄZANIE

O rany. Nie było łatwo. Moje podchwytliwe pytania wcale nie były takie podchwytliwe (chociaż samochód i torebka sprawiły niektórym problemy), a pytanie otwarte było dla Was prawdziwym polem do popisu. Prozą lub wierszem. Bardzo dziękuję wszystkim za udział - to miłe, że w przedświątecznym pośpiechu udało się Wam znaleźć kilka minut, żeby napisać do mnie wiadomość. Bez dalszych wstępów, oto lista nagrodzonych. Z uwagi na to, że nie każda z Was podała nazwisko, ułożona jest alfabetycznie według liter imion. Agnieszka Polak-Pręcikowska Aleksandra Filipowska Aleksandra Wysocka-Magda Ania Mrzygłód Anna Mieńko Anna Pantoł Anna Szychowiak Dominika (aravisa) Ewa Puchała gabi92 Irena Golonka Joanna Mendyka Judyta (judytazur) Karina Bejczuk Magdalena (szczurek7704) Magdalena Jaschik Marika (lebleuett) Marta Jabłońska Marta Wróbel Monika Romanowska Natalia Chuchla Natalia Kamińska-Pietrzak Weronika (weronikamichalec_9) Wiktoria Czernecka Do każdej z Was wysłałam też wiadomość mailową. Wszystkiego dobrego w 2017!The post Konkurs adwentowy – ROZWIĄZANIE appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Mój test: fizjologiczna pianka oczyszczająca La Roche-Posay

Od bardzo dawna do mycia twarzy używam kosmetyków w piance. Tę formułę lubię najbardziej, jakoś wtedy mam uczucie czystości – żele, mimo że pienią się równie mocno, często zostawiają uczucie warstwy na skórze, a mleczka nigdy mi nie odpowiadały. Pianka ma też dla mnie tę zaletę, że zmywa bardzo dokładnie makijaż, bo lepiej pokrywa skórę. Na tegoroczny sezon grzewczy postanowiłam trochę zmienić mój codzienny rytuał pielęgnacyjny. Zamiast pianki z wyciągiem z drzewa herbacianego, wybrałam fizjologiczną piankę oczyszczającą La Roche-Posay. Zależało mi na tym, żeby preparat, którego używam dwa razy dziennie, był trochę bardziej delikatny, bo zwykle w zimie przesusza mi się nieco skóra. Fizjologiczna pianka oczyszczająca La Roche-Posay jest bardzo wydajna. Przyzwyczaiłam się, że do umycia twarzy i szyi potrzebne są dwie pompki produktu, tutaj jedna w zupełności wystarcza – chociaż w takim razie idealnym rozwiązaniem byłyby mniejsze opakowania. Wszystko wskazuje bowiem na to, że pianki będę używać co najmniej 2, może nawet 2,5 miesiąca – a zwykle kończę opakowanie w ciągu miesiąca najdalej. Pewnie gdybym częściej się malowała, pianka zużywałaby się szybciej – na dokładne zmycie makijażu (krem BB + puder) z twarzy i szyi potrzeba co najmniej 3-4 porcji, najlepiej rozłożonych na dwa razy. Po nałożeniu i wmasowaniu w skórę, pianka znika – wiąże się z makijażem, z zanieczyszczeniami na skórze. Zmywa się bez trudu. Twarz po umyciu nie jest ściągnięta ani podrażniona, więc można od razu nałożyć ulubiony krem. Nie lubię mocno perfumowanych kosmetyków, ale lekki, świeży zapach jest dla mnie przyjemny. Jednak jeśli nie tolerujesz pachnących kosmetyków, weź to pod uwagę. Na szczęście czuć go tylko po psiknięciu pianką na dłoń, potem znika. Zdumiałam się bardzo, kiedy któregoś dnia wczytałam się w skład pianki La Roche Posay i okazało się, że w składzie ma SLS! Jednak nie należy dawać się ponieść takim hasłom, bo SLS odpowiada za to, że pianka się pieni – i za to, że skutecznie usuwa zabrudzenia ze skóry. Być może, gdybym nałożyła preparat z SLS na skórę na cały dzień, pewnie mogłoby się pojawić jakieś zaczerwienienie, wysypka czy coś takiego. Ale nikt nie chodzi z pianką do mycia twarzy przez cały dzień na skórze, a te kilkadziesiąt sekund, kiedy przy jej pomocy zmywa się brud całego dnia czy makijaż, to naprawdę za mało. Chyba, że masz bardzo wrażliwą skórę – ale wtedy pewnie i tak nie czytasz tego tekstu, bo masz swoje własne, specjalistyczne kosmetyki. Dla kogo jest to produkt? Uważam, że sprawdzi się i w pielęgnacji skóry dojrzałej, i młodej. Fizjologiczna pianka oczyszczająca La Roche-Posay jest delikatna, nie powoduje podrażnień, nie wysusza skóry – a to docenią osoby w każdym wieku. Pozornie wysoką cenę nietrudno uzasadnić rewelacyjną wydajnością produktu. Pianka do twarzy to też dobry kosmetyk w podróży, z uwagi na bezpieczne opakowanie – nic się nie otworzy, nie wyleje. Jeśli chcecie dowiedzieć się, co piszą o niej inne użytkowniczki, zapraszam: tutaj Fizjologiczna pianka oczyszczająca La Roche-Posay kosztuje 55 zł / 150 ml. Do kupienia w aptekach.The post Mój test: fizjologiczna pianka oczyszczająca La Roche-Posay appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Mój test: antyperspirant w kulce 48H przeciw śladom na ubraniach Vichy

Od dawna używam męskiego antyperspirantu – z jednego powodu: nie mogę znieść zapachów tych produktów, które kierowane są do kobiet. Duszne, pudrowe, kwiatowe aromaty nie służą mi. Co więcej, formuła zwykle nie jest tak skuteczna. I w zasadzie nie zmieniałabym niczego, gdybym nie przyjrzała się ostatnio zawartości mojej szafy – a szczególnie t-shirtom. Niestety, te noszone najczęściej były pod pachami pokryte białawym nalotem, resztkami antyperspirantu, a tkanina stała się sztywna i nieprzyjemna. To dało mi do myślenia – może jednak znajdę coś lepszego? Antyperspirant w kulce 48H przeciw śladom na ubraniach Vichy od razu w nazwie obiecuje, że moje ubrania będą bezpieczne. Producent obiecuje też działanie do 48H – tego akurat nie potrzebuję; w zupełności wystarczy mi przyzwoita ochrona przez kilka, najdalej kilkanaście godzin. Podejrzewam, że w dłuższej podróży, np. lotniczej, ten produkt może się przydać. Ja jednak wolałabym odświeżyć się raz czy drugi, gdybym miała podróżować dwa dni. To, co dla mnie najważniejsze – antyperspirant Vichy naprawdę nie brudzi ubrań. Po aplikacji warto jednak odczekać kilka sekund – tak, żeby wysechł na skórze. Na szczęście trwa to naprawdę kilka sekund – pamiętam co najmniej jeden preparat, który podobno też miał nie brudzić, ale zostawiał na skórze lepką, nieprzyjemną warstwę. Tutaj o niczym takim nie ma mowy. Sporadyczne ślady, które pojawiły się na t-shircie, kiedy bardzo się spieszyłam, łatwo usunąć, więc spodziewam się, że teraz moje ulubione ubrania zostaną ze mną dłużej. Co ważne, dotyczy to też białych t-shirtów. Jeśli Ty też miałaś problem z zażółceniem w miejscu, gdzie dezodorant czy antyperspirant stykał się ze skórą, sprawdź antyperspirant Vichy. Jak pisałam wyżej, nie potrzebuję antyperspirantu o dwudniowym działaniu, bo nie wiem, w jakich okolicznościach wybrałabym niemycie się przez dwa dni, ale 12 godzin Vichy wytrzymuje bez trudu. Nie sprawdzałam go w warunkach ekstremalnych, bo nie biegam ani nie chadzam na siłownię – ale znowu, po takim wysiłku i tak każdy marzy tylko o odświeżającym prysznicu, więc długość działania antyperspirantu nie miałaby znaczenia. Odpowiada mi bardzo delikatny, świeży zapach Vichy, kojarzący mi się z zapachem suszącego się w ogrodzie prania. Dla purystek zapachowych informacja: zapach znika po chwili i nie czuć go na skórze, więc nie będzie wpływać na zapach perfum. Podoba mi się też duża kulka do aplikacji – dzięki temu wystarczy jedno czy dwa pociągnięcia po skórze, żeby ją pokryć antyperspirantem. Jest jeszcze jedna rzecz, o której warto wspomnieć. Chyba każda dziewczyna, która używa maszynki do usuwania niechcianego owłosienia, zna to nieprzyjemne uczucie pieczenia, kiedy na podrażnioną goleniem skórę nakłada dezodorant czy antyperspirant. Tutaj w zasadzie niczego takiego nie ma – bo antyperspirant Vichy nie zawiera alkoholu. To podwójnie dobrze, bo nie będzie powodować takich podrażnień, nie wysuszy też skóry. A skóra pod pachami jest często jednym z najdelikatniejszych miejsc na naszym ciele, właśnie z uwagi na regularne traktowanie maszynką, depilatorem czy woskiem. Antyperspirant w kulce 48H przeciw śladom na ubraniach Vichy kosztuje 35 zł, do kupienia w aptekach. Więcej o produkcie na stronie producenta: tutajThe post Mój test: antyperspirant w kulce 48H przeciw śladom na ubraniach Vichy appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Jak kupić prezent na Święta, kiedy kompletnie nie masz pomysłu

Kupowanie prezentu na Święta to większe wyzwanie. Jeśli nie jesteś nestorem rodu, który może każdemu wręczyć kopertę z jakąś kwotą, oczywiście. Ale to, co przystoi dziadkowi czy ciotce na emeryturze, nie pasuje osobom młodym. Nie wyobrażam sobie, że dałabym mojej ciotce kopertę z pieniędzmi. Ale cudów nie ma, nie zawsze ma się genialny pomysł na prezent. Zaraz, a czy on musi być genialny? Nie. Wystarczy, żeby był. Powiedzenie "liczy się pamięć" ma tu sporo sensu. Jasne, warto pamiętać, że ciotka ma cukrzycę, więc kupienie jej bomboniery nie będzie trafione, ale to tyle. Co, jeśli prezent się nie przyda, nie spodoba? Nic, pójdzie dalej. Od lat podajemy dalej nietrafione prezenty - ba, czasem moja matka po świętach proponuje mi coś, co dostała od kogoś z rodziny, a co nie jest jej potrzebne. Przyznaję, miałam z tym trochę zgryzotę, bo zastanawiałam się, czy to wypada, czy darczyńcy nie będzie przykro - ale nie, nie będzie, przecież nikt nie będzie sprawdzać, czy nadal mam w domu komplet ręczników w kolorze, którego nie znoszę. Ten sam komplet zachwycił moją koleżankę. Bardzo dobrą metodą, w dobie mediów społecznościowych, jest przejrzenie czyjegoś profilu na Facebooku czy Pinterest - a nuż podzielił się swoim marzeniem? Jeśli pisze blog, może ma gdzieś wpiętą swoją listę życzeń? Może też być tak, że nie ma bloga, nie ma profilu na Facebooku, nie ma listy, za to jest - jak dziś - równo tydzień do Wigilii. A coś trzeba dać. Moje rady? Jeśli prezent musi być czymś fizycznym, kup książkę. Jak się spodoba, to obdarowany ją przeczyta, a jak nie, to odda komuś, wyniesie do biblioteki, w najgorszym przypadku podeprze regał. Jeśli wolisz dać obdarowanemu wolną rękę, kup bon zakupowy. Może być do sklepu z ubraniami, może być do drogerii / perfumerii, może być na zakupy wirtualne (gry, muzyka, etc.). Włóż bon w ozdobną kopertę, dołóż kartkę z życzeniami, załatwione. Obdarowany powinien być najszczęśliwszy, bo kupi sobie to, co chce, w dodatku po świętach, kiedy nie ma tylu ludzi i zaczynają się wyprzedaże. Tyle wygrać! Jeśli masz już w domu prezenty z poprzednich lat - obrusy, ręczniki, filiżanki, świeczniki, ozdobne serwetki i tym podobne prezenty - przypomnij sobie, co od kogo było i daj to komuś innemu. Szanse na to, że ktoś będzie pamiętać, że rok temu czy dwa lata temu coś podobnego pojawiło się pod choinką jako prezent dla kogoś innego, są znikome, nikt tego nie zapamiętuje. Jeśli masz zapasy przetworów domowych - dżemy, kompoty, ogórki kiszone, nalewki - daj każdemu po słoiku / butelce. Dodaj ładną wstążkę, napisz na ozdobnym bileciku, co to jest, podaj skład i gotowe. Wesołych Świąt!The post Jak kupić prezent na Święta, kiedy kompletnie nie masz pomysłu appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Bombkarnia – Boże Narodzenie w stylu folk

Gdybym mogła, zaczęłabym stroić dom na Boże Narodzenie już w listopadzie. Kolorowe girlandy, wianki na drzwi, ozdobne bombki - nie tylko takie na choinkę, ale też do postawienia na stole - uwielbiam to wszystko. Warszawski sklep Bombkarnia to jedno z tych miejsc, gdzie prawdopodobnie byłabym w stanie zostawić wszystkie pieniądze. W działającej od 10 lat pracowni powstają bombki inne niż wszystkie - inspirowane polską ludową modą, ceramiką, rzemiosłem. Wszystkie wykonywane ręcznie na każdym z etapów produkcji. Świętująca w tym roku jubileusz dziesięciolecia Bombkarnia w najnowszej kolekcji powraca do swoich największych bestsellerów: bombek dekorowanych łowickimi i kurpiowskimi wycinankami, kaszubskim haftem, góralską parzenicą. Kolorowe, mieniące się brokatami dekoracje zostały wyeksponowane na białym i czarnym tle, dzięki czemu z powodzeniem wpiszą się w charakter dowolnego wnętrza i każdej choinki. Nie mogło zabraknąć bombkowych figurek w ciekawych formach, jak np. imbryki i dzbanuszki malowane tak, że przywodzącą na myśl polską ceramikę Bolesławiec. Ponadto kolekcję uzupełniają bombkowe fatałaszki - sukienki, torebki i buciki - wprost idealne na prezent dla mamy lub koleżanki. Bombki z Bombkarni mogą wydać się relatywnie drogie - ale nie zapominajmy, że są ręcznie robione, delikatne, wyjątkowe. Poza tym, kolekcję bombek można zbierać latami. Ja już zaczęłam, a Ty? ul. Emilii Plater 47 00-118 Warszawa +48 22 620 16 66 sklep@bombkarnia.pl [gallery link="file" ids="12575,12576,12577,12578,12579,12580,12581,12582,12583,12584,12585,12586,12587,12588,12589"]The post Bombkarnia – Boże Narodzenie w stylu folk appeared first on Jest Pięknie.

Pierś z kurczaka z warzywami i sosem

Jest pięknie

Pierś z kurczaka z warzywami i sosem

Jest pięknie

Otwarcie pierwszego w Polsce Instax Store

Kiedy kilkanaście miesięcy temu Disa wpadła do nas z Instaksem i zrobiła nam zdjęcia, ubawiłam się - po pierwsze, jak zwykle wyszłam jak pijany zając, a po drugie - serio, analogowe zdjęcia w czasach, kiedy dobrym smartfonem można zrobić przepiękną fotkę? Ale tak, Instax to urządzenie, które cieszy się ogromną popularnością - może właśnie dlatego, że tu nie ma miejsca na poprawki, na sto ujęć (chyba, że masz dużo cierpliwości) - wszystko jest naturalne, bez upiększeń. I nareszcie pojawił się w Warszawie Instax Store. W sklepie można obejrzeć, przetestować i kupić wszystkie produkty serii, od aparatu instax mini 8, przez modele mini 70, mini 90, drukarkę instax share SP-2 po akcesoria. Co miesiąc organizowany będzie konkurs na najciekawsze zdjęcie, które odwiedzający sklep sami zrobią sobie aparatem instax. Nagrodami są modele mini 8. Miejsce, poza tym, że jest showroomem dla serii instax połączonym z kawiarnią instax cafe, funkcjonuje jako laboratorium fotograficzne. W trzeciej części znajduje się studio fotograficzne. INSTAX STORE Lwowska 2a/5, Warszawa +22 468 1997 [gallery link="file" columns="2" ids="12563,12564,12565,12566"]The post Otwarcie pierwszego w Polsce Instax Store appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Brzydkie swetry świąteczne – pomysł na Święta 2016

Brzydkie swetry świąteczne to pomysł, który kupuję na pniu. Święta Bożego Narodzenia bardzo lubię, ale zauważam ich kiczowatość - kolędy odgrywane przez pluszowe, ruszające się zwierzęta, śpiewający barytonem łoś, dzwoneczki przy wszystkim, kolor czerwony i zielony wpleciony w opakowaniach proszku do prania i tak dalej. Dlatego brzydkie swetry świąteczne tylko dodają kolorytu. Jasne, nosi się je 1-2 razy w roku (raz na Wigilię firmową, raz na domową), ale nie szkodzi. W tym roku firma Medicine wpadła na doskonały pomysł: nie tylko wprowadziła do oferty naprawdę brzydkie swetry świąteczne (ale w tym przypadku "brzydki" to komplement) dla pań i panów, ale też dla psów. Całość dochodu ze sprzedaży swetrów dla piesków zostanie przekazana na schronisko dla bezdomnych zwierząt „PSI RAJ” w Pasłęku. Swetry dla psów kosztują 59,90 zł, kobiece - 99,90 zł, męskie - 119,90 zł. [gallery link="file" ids="12405,12406,12409,12407,12408,12410,12411,12412"]The post Brzydkie swetry świąteczne – pomysł na Święta 2016 appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Jak dostawać to, czego się chce (przez większość czasu)

Byłam u mamy. Mama opowiedziała mi anegdotkę o swoim znajomym, który ma taki temperament, że po ostatniej wymianie zdań w prywatnej przychodni przestał być ich klientem (i dostał to dla pewności na piśmie). To mi dało do myślenia – bo ja też nie słynę z cierpliwości, a mimo to nie miałam takich przygód. Czy to przez metodę uprzejmego brontozaura? Tak, to musi być to. Już wyjaśniam. Metoda uprzejmego brontozaura (the kindly brontosaurus method) została opisana w artykule w magazynie Slate. Ja trafiłam na ten tekst sporo później, ale metodę uprzejmego brontozaura stosuję od lat, ze sporym powodzeniem. Na czym ona polega? W skrócie: nie jęczę, nie przewracam oczami, nie robię uwag nt. jakości obsługi do siebie, koleżanki ani przypadkowego człowieka w kolejce. Zamiast tego wyjaśniam, czego potrzebuję i pytam, jak mogę to osiągnąć. Przykład sprzed paru tygodni – miałam nadbagaż. Jasne, powinnam była sprawdzić zasady, zanim udałam się w podróż, ale gdybym to zrobiła, to nie byłoby tego jakże pouczającego tekstu (byłby, tylko z innymi przykładami). Zamiast jednak jękolić, udawać, że nie rozumiem, spytałam, czy możemy potraktować bagaż mój i mojego towarzysza podróży zbiorczo i podzielić jego łączną masę przez 2. W ten sposób zaoszczędziłam 100 euro. Inna sytuacja – padł mi internet. Nie zaczynam od wrzasku na ludzi na infolinii, oni nie przegryźli światłowodu. Proszę o diagnostykę i podanie prawdopodobnego czasu naprawy. W międzyczasie uruchamiam internet mobilny i pracuję dalej. Niestety, jest koniec okresu rozliczeniowego, więc przesył danych się kończy. Dzwonię na infolinię komórkową, wyjaśniam co się stało, pytam, ile będzie kosztować następne parę GB przesyłu. Jestem grzeczna, wyjaśniam normalnie moje potrzeby i człowiek z infolinii robi mi PREZENT – daje przesył za darmo. Jak to działa? Po pierwsze, nie wprowadzam złego nastroju. Jestem miła, uprzejma, zawsze zaczynam od normalnego powitania (w rozmowie telefonicznej z infolinią zawsze się też przedstawiam), wyjaśniam krótko sytuację i proszę o pomoc w jej rozwiązaniu. Druga osoba nie czuje się przeze mnie obrażona czy co gorsza upokorzona (a tak byłoby, gdybym zaczęła od uwagi o tym, że niektórzy muszą pracować, a ktoś im złośliwie zabrał internet), przeciwnie – moim podejściem pokazuję, że cenię ją i jej pracę i że rozwiązanie mojego problemu jest dla niej drobiazgiem. To, plus jestem uprzejmie natrętna, nie rozłączam się ani nie oddalam od stanowiska obsługującej mnie osoby, patrzę na nią wyczekująco. Zwykle daje mi to, czego potrzebuję, żebym tylko się odczepiła. Jasne, to nie jest metoda, która działa na wszystkich – ale zazwyczaj, jeśli zamiast na coś narzekać, po prostu wyjaśnisz, co by Cię zadowoliło, dostaniesz to. Spróbuj, jak to jest być uprzejmym brontozaurem! Zdjęcie – pole do minigolfa w Niagara Falls, gdzie chciałam przytulić wszystkie dinozauryThe post Jak dostawać to, czego się chce (przez większość czasu) appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

3-minutowe intensywne odżywki Aussie

Jest jesień, za oknem co najmniej zimno i wietrznie, czasem też deszczowo. Trzeba zrobić coś dla siebie. Australijska marka Ausiie proponuje 3-minutowe odżywki do włosów. Do wyboru są cztery warianty: 3 MINUTE MIRACLE RECONSTRUCTOR – Odżywka 3-Minute Miracle o recepturze zawierającej wyciąg z australijskiej mięty sprawi, że twoje włosy staną się gładkie i pełne blasku. 3 MINUTE MIRACLE COLOUR MATE – 3 Minute Miracle Colour Mate została wzbogacona wyciągiem z australijskiej dzikiej brzoskwini po to, by dodać farbowanym włosom blasku. 3 MINUTE MIRACLE SHINE – 3 Minute Miracle Shine dzięki nabłyszczającemu proszkowi perłowemu i australijskiemu żeń-szeniowi zapewni efekt lśniących włosów. 3 MINUTE MIRACLE MOISURE – 3 Minute Miracle Moisture z olejem z australijskich orzechów macadamia zapewni włosom porządny zastrzyk nawilżenia i sprawi, że powrócą do życia. Maksymalna rekomendowana cena detaliczna każdej z odżywek: 23,99 zł Produkty Aussie są dostępne w drogeriach Rossmann i Hebe, w sklepach sieci Carrefour oraz Tesco.The post 3-minutowe intensywne odżywki Aussie appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Pomysł na Święta 2016: świece i zapachy do domu

Do świąt jeszcze sporo czasu, ale moim zdaniem prezenty lepiej zacząć kupować wcześniej. Świece i zapachy do domu to niezły pomysł na prezent, jeśli masz na liście kogoś, kogo nie znasz bardzo dobrze. O ile cioci czy mamie można bez problemu wręczyć cieply szalik czy kosmetyki, to w przypadku np. księgowej czy mamy koleżanki Twojego dziecka byłoby to moim zdaniem pewnym nadużyciem. Elegancki, niezbyt osobisty prezent zawsze zostanie dobrze odebrany - a jeśli okazałoby się, że obdarowana osoba nie przepada za czymś takim, bez kłopotu poda to dalej. W sklepie archidzielo.pl dział "dodatki" to prawie 200 przedmiotów. Są świece sygnowane przez takie marki, jak Christian Lacroix, Karl Lagerfeld, Ralph Lauren - eleganckie, pięknie zapakowane, gwarantujące długość palenia nawet przez 65 godzin. Nie są tanie - jedna taka świeca to wydatek ponad 200 zł, ale w tym samym sklepie można też kupić spray do pomieszczeń czy perfumy do domu za kilkadziesiąt złotych. Taki drobiazg to też ciekawy pomysł na prezent dla kogoś, kto właśnie się przeprowadza. [gallery ids="12292,12293,12294,12295,12296,12297,12298,12299,12300"]The post Pomysł na Święta 2016: świece i zapachy do domu appeared first on Jest Pięknie.

Sałata Cobb

Jest pięknie

Sałata Cobb

Pikantna zupa dyniowa

Jest pięknie

Pikantna zupa dyniowa

Jest pięknie

Wybierz dobrze, żeby nie narzekać

Dziś nie będzie o wyborze szamponu, podkładu ani butów - chociaż wybór kosmetyku czy obuwia nie jest błahy i nie zawsze bywa łatwy. Dziś będzie o wyborze partnera życiowego. Czasem na Facebooku u tej czy innej znajomej trafiam na dyskusję na temat "mój stary to...". I niestety, zwykle nie są to superlatywy. W chwili słabości, dziewczyny przyznają się mniej lub bardziej publicznie, że ich narzeczeni czy mężowie nie sprzątają, nie gotują, nie robią zakupów. Dlaczego? Zwykle wyjścia są dwa: albo udowodnili swoim narzeczonym / żonom, że kupienie filetu z kurczaka i paczki sałaty przekracza ich możliwości (bo wrócili ze sklepu z pustymi rękami, bo "nie było"), albo od razu powiedzieli, że nie zamierzają chodzić po zakupy, bo to babskie, bo u nich w domu mama chodziła, bo nikt tak dobrze nie kupi tego filetu, jak Ty, dzióbeczku. I dzióbeczek lata z siatami, aż ma łapy jak szympansica. Pomijam zakupy przez internet, to w Polsce margines (zobacz wyniki badań - wynika z nich, że prawie każdy coś tam kiedyś spożywczego kupił, ale to tyle). A potem dzióbeczkowi się ulewa, strzela epickiego focha, na Facebooku rozwija się o tym, że "stary to...", po czym zaczynają się tzw. ciche dni. Zwykle w takiej sytuacji facet rzuca się, kupuje wiąchę kwiatów, ewentualnie coś z biżuterii, w wersji podbramkowej zabiera dziewczynę do restauracji z winem i całym tym badziewiem, a potem jest dobrze, aż ona znów dostanie apopleksji na widok skarpet utkniętych w rogu sypialni. Marginalne? Nie powiedziałabym. W większości polskich rodzin nadal tylko kobiety obarczane są prasowaniem (82%), praniem (81%), przygotowywaniem posiłków (67%), zmywaniem naczyń (58%), rutynowym sprzątaniem (58%) i gruntownymi porządkami (54%). To są dane CBOS. Jasne, można kupić zmywarkę, można zatrudnić sprzątaczkę, można zaabonować dietę pudełkową albo stołować się tylko poza domem, ale to jest maskowanie problemu, a nie rozwiązywanie go. Pewnie każda z czytających to dziewczyn umie włączyć odkurzacz, przetrzeć z kurzu półki, umyć kuchnię i tak dalej. Długo się tego uczyłaś? Pewnie nie tak długo, jak długo trzeba byłoby się np. uczyć obcego języka. Moja rada: niech Twój narzeczony / mąż zacznie się uczyć, dziś. Dlaczego? Dlatego, że nie ma żadnego powodu, żeby nie umiał tego robić. A co, jeśli złamiesz rękę, nogę, zajdziesz w ciążę zagrożoną, wyjedziesz na tydzień na sympozjum naukowe? Garnki mają pleśnieć, podłoga ma się lepić? Jeśli dopiero zaczynasz związek, polecam dać się zaprosić na kolację ze śniadaniem. Jeśli w ogóle będzie jakaś kolacja własnej roboty, to już punkt dla niego. Jeśli w kuchni nie zostanie pobojowisko - drugi. Upewnij się, że to nie był jednorazowy wysiłek w celach podrywczych - najlepiej spytaj, co lubi gotować, jakiego sera użył do tego sosu. Jeśli znieruchomieje jak jeleń przyłapany w światłach samochodu, daruj sobie kolegę od razu. Jeśli masz już męża, który ma dwie lewe ręce do sprzątania, mycia, uruchamiania pralki - zastanów się: związek z drugą osobą to nie jest matkowanie. Dziecku można wybaczyć, że czegoś nie umie - ale zwykle się je tego uczy (inna sprawa, że ktoś tych nieudaczników i leni wychował, prawda?). Jeśli uważasz, że Misio nie umie przecież zmywać to wystarczająca wymówka i że możesz zmywać gary, aż Ci lakier zejdzie z paznokci, to źle podchodzisz do związku. Pomyśl o tym: w sprzyjających warunkach, z Misiem doczekasz złotych godów. Masz ochotę zmywać po nim przez 50 lat? A masz ochotę myć po nim łazienkę przez 50 lat? A może masz ochotę tropić jego brudne skarpetki po domu przez najbliższe pół wieku? Zrób coś z tym, bo od narzekania nie robi się lepiej. The post Wybierz dobrze, żeby nie narzekać appeared first on Jest Pięknie.

Sałatka z kurczakiem i awokado

Jest pięknie

Sałatka z kurczakiem i awokado

Czy sklep enbutique.com sprzedaje podróbki?

Jest pięknie

Czy sklep enbutique.com sprzedaje podróbki?

Od kilku tygodni dostaję masę pytań o ten sklep, a także wiele wskazówek, na co zwrócić uwagę. Postanowiłam przyjrzeć się kolejnemu sklepowi, którego oferta wygląda mało wiarygodnie. Pierwsze, co mnie gryzie, to literówka w nazwie - butik to boutique, a nie butique. I oczywiście nie jest to wyznacznik zawartości, ale czy kupowalibyście w sklepie, który nazywa się np. "Najlebsze Óbranka"? Bo to jest mniej więcej ten poziom błędu. Ale idźmy dalej. Na stronie są podane dane sklepu, z adresem i nrem KRS. To zwykle plus, ale tutaj pewne wątpliwości budzi zarząd, bo jest to to samo nazwisko, które pojawiło się w kontekście opisywanego już przeze mnie sklepu mojezakupy.net: To niestety budzi obawy, że enbutique to całkiem to samo, co mojezakupy.net - mimo że firmy różne, to jednakowy jest np. nr infolinii, jednakowy jest regulamin (z literówkami w tych samych miejscach i tym samym, bardzo długim terminem dostawy - 8 tygodni!) Przyjrzałam się też ofercie. I nie zgadniecie, co znalazłam - torebki Louis Vuitton, których NIKT poza louisvuitton.com nie może sprzedawać (tzn. nowych, ale sklep w żaden sposób nie daje do zrozumienia, że oferuje produkty używane, a opisów brak). I patrzcie, co znalazłam w mojezakupy.net: Te same zdjęcia, te same modele, te same ceny. Podsumowując: sklep enbutique.com sprawia wrażenie kopii mojezakupy.net. Nie mam dowodów na to, że towar tam oferowany jest podrabiany ani że jest to próba oszustwa w inny sposób, ale ja bym tam nie robiła zakupów.  The post Czy sklep enbutique.com sprzedaje podróbki? appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Linia na bazie wyciągu z granatu KLORANE

Pamiętam, jak miałam na głowie kolor czarny z czerwonym (pół grzywki czerwone) - to był przełom wieku, wtedy nie wyglądało to tak źle, jak brzmi teraz. Kolor czerwony wypłukiwał się w takim tempie, że w zasadzie co tydzień szłam do salonu na "dofarbowanie". Teraz wybieram raczej takie kolory, które są zbliżone do mojego naturalnego koloru, ale lubię efekt świeżego koloru. Nowa linia na bazie wyciągu z granatu Klorane zawiera ekstrakt ożywiający i chroniący kolor włosów farbowanych. Specjalna budowa chemiczna taniny zwanej ‘punicalina’, umożliwia wiązanie pigmentów koloru z włóknami keratynowymi włosa, a polifenole – naturalne antyoksydanty obecne w owocach granatu – utrwalają kolor i chronią go przed matowieniem. W linii znajdziemy dwa warianty szamponu - do włosów koloryzowanych i do włosów szczególnie zniszczonych, odżywkę do spłukiwania i odżywkę bez spłukiwania. Ten ostatni produkt wygląda szczególnie ciekawie, bo po nałożeniu daje efekt suchego wykończenia. To sprawia, że chronić kolor, pielęgnować i rozświetlać włosy można kilkakrotnie w ciągu dnia. Cena - około 40 zł za jeden produkt z linii, ale w sklepie eMag znalazłam szampon Klorane z wyciągiem z granatu za 24 zł!  The post Linia na bazie wyciągu z granatu KLORANE appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Ile kosztuje torebka Celine?

Torebki Celine są równie charakterystyczne, co modele Chanel czy Louis Vuitton, a dzięki oszczędnemu oznaczeniu marki, nawet bardziej pożądane przez wiele dziewczyn. Niestety, popularność oznacza też pojawienie się podróbek. I chociaż nie mam złudzeń, że są setki dziewczyn, które z premedytacją kupują podróbki, to jestem pewna, że są też takie, które wolałyby kupić oryginał. Ile trzeba wydać? Biorę pod uwagę kilka najbardziej popularnych modeli. Myślę, że ich ceny będą dobrym wyznacznikiem tego, czego można się po marce spodziewać. Oczywiście, torebki występują w różnych wariantach - z płótna, skóry, filcu, skóry egzotycznej, a to wszystko wpływa na cenę. Staram się podać najniższą cenę, jaką te torebki osiągają. Torebka Celine Trapeze ma charakterystyczny kształt, rozchylający się ku górze. Z opinii w sieci wynika, że jest umiarkowanie wygodna, zwłaszcza kiedy chcesz ją otworzyć jedną ręką, ale to rzecz osobista. Najpopularniejsze są dwa warianty: Small (28 x 23 x 13 cm) i Medium (30,5 x 23 x 15 cm). Mniejsza wersja kosztuje 1900 euro, a średnia - 2100 euro. [gallery link="file" columns="2" ids="12232,12233,12234,12235"] Kolejny niezwykle popularny model to Celine Luggage Tote. Dostępne są cztery rozmiary: Nano (20 x 20 x 10 cm), Micro (25,4 x 25,4 x 15 cm), Mini (30,5 x 30,5 x 18 cm) oraz Medium (38 x 38 x 18 cm). Torebka Celine Luggage Tote Nano kosztuje 1700 euro, Micro - 1800 euro, Mini - 2250 euro, a Medium - 2400 euro. [gallery link="file" ids="12236,12237,12238,12239,12240"] Modelem podobnym do poprzedniego, ale bardziej zwracającym uwagę jest torebka Celine Phantom. To ten model ma charakterystyczny pleciony "ogonek" poprzecznej kieszeni. Wymiary torebki to 30,5 x 28 x 23 cm, a jej cena to 2400 euro (w wersji ze skóry). [gallery link="file" columns="2" ids="12241,12242"]  The post Ile kosztuje torebka Celine? appeared first on Jest Pięknie.

Zapiekanka meksykańska

Jest pięknie

Zapiekanka meksykańska

Jest pięknie

Paleta Urban Decay Naked Ultimate Basics

Dolary przeciw orzechom, że to będzie tegoroczny bestseller mikołajkowy i świąteczny. Palety Urban Decay Naked są niezmiernie popularne, bo można z ich pomocą stworzyć wiele wariantów makijażu - od bardzo neutralnego codziennego po najbardziej skomplikowane smoky eye. Paleta Urban Decay Naked Ultimate Basics to 12 nowych, neutralnych cieni o matowym wykończeniu. Co ważne w przypadku tego typu palet, to nie jest zbieranina cieni, które można kupić osobno czy w innych zestawach - są one specyficzne dla tego jednego produktu. Cena: 249 zł w sklepie firmowym Urban Decay, 239 zł w perfumeriach Sephora [gallery link="file" columns="2" ids="12227,12228"]The post Paleta Urban Decay Naked Ultimate Basics appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Torebka dnia: O Bag O basket

Od dzieciństwa wpajano mi, że noszenie tego samego, co reszta ludzi, nie powinno być moim celem nadrzędnym. Tym powinien być doktorat - ale mówiąc o rzeczach bardziej przyziemnych, powinnam wybierać takie, które nie są powielane przez wszystkich. Z doktoratem nie wyszło, ale jeśli chodzi o wybieranie mniej oczywistych dodatków, to robię co mogę. Dlatego koncepcja torebek O Bag, których elementy można wybierać, tak bardzo do mnie przemawia. Torebka O Basket to kolejny model tej jakże popularnej marki. W kolekcji na jesień i zimę 2016 pojawiły się nasycone, głębokie odcienie brązu i czerwieni, wsady ze sztucznego futra czy takie imitujące włóczkę, uchwyty z łańcuszków... Dobrze to wygląda. Nie byłam pewna, jak plastikowe torebki będą wyglądać inną porą roku niż latem, ale naprawdę nie ma tu na co narzekać. Dodatkowe plusy? Torebce nie zaszkodzi wiatr, deszcz ani śnieg, łatwo ją oczyścić, łatwo też zmienić jeden czy drugi element i cieszyć się nowym modelem. Sama torebka (bez wsadu ani uchwytu) kosztuje 169 zł, zestaw można kupić już za 377 zł. http://www.obagstore.pl/ [gallery link="file" ids="12222,12223,12224"]The post Torebka dnia: O Bag O basket appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Shipudei Berek, Warszawa

Śniadania poza domem to w Warszawie rozrywka raczej weekendowa - wtedy mamy więcej czasu, możemy celebrować posiłek, spotkać znajomych przy stole. Ja co prawda w Shipudei Berek byłam w tygodniu, ale było naprawdę świetnie. To, co jest moim zdaniem ważne w przygodzie z restauracją, to skłonność obsługi do przychylenia się do potrzeb klienta. Jasne, jest karta, wiadomo mniej więcej, co wybrać. Ale kiedy pyta się o coś dodatkowego i widać, że jest to problem, jest to dla mnie zniechęcające. I odwrotnie. Shipudei Berek obchodzi właśnie pierwsze urodziny. Ta położona w centrum Warszawy (na Jasnej, w pobliżu miejsca, gdzie większość z nas polowała swego czasu na szkolne podręczniki) restauracja specjalizuje się w nowoczesnej kuchni izraelskiej. Jest hummus, są grillowane mięsa, ryby i owoce morza, ale jeśli ktoś woli burgery czy steki, to też znajdzie je w karcie. Dobry początek tygodnia to podstawa. Dziś zaczęłam od śniadania w @berekwarszawa. Jest wspaniale! . . . . #shipudeiberek #sniadanie #foodpics #foodstagram #foodporn #flatlay @onthetable_project #shakshuka #foodblogger #followme #vegetarian #vege Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania (@amgidynska) 22 Sie, 2016 o 2:05 PDT Oferta śniadań w Shipudei Berek jest wyjątkowo ciekawa. Ja polecam szakszukę - największy głodomór wyjdzie najedzony. Porcja widoczna na zdjęciu spokojnie nakarmiłaby dwie osoby. M. wybrał omlet, ale spytał kelnera, czy nie mógłby dostać do niego jakiegoś mięsa. Okazało się, że kucharz przygotował mu na gorąco jagnięce kiełbaski merguez, co było doskonałym dodatkiem (i od tej pory pojawiły się w karcie - piszę ten tekst w kilka tygodni po wizycie w restauracji). Skoro mowa o dodatkach - elementem zestawu z omletem jest też świeża pita, hummus, sałatka warzywna, twarożek i dżem. To znów porcja, która nakarmi dwie osoby o nieco mniejszych apetytach. W zestawach śniadaniowych jest do wyboru kawa lub herbata, ale świeżo wyciskany sos jest już podawany osobno. Jednak jeśli szukasz okazji cenowej, to za 10-15 zł spokojnie zjesz tam śniadanie. Shipudei Berek Jasna 24, Warszawa tel: 22 826 25 10 http://berekwarszawa.pl/ [gallery link="file" ids="12213,12212,12211"]The post Shipudei Berek, Warszawa appeared first on Jest Pięknie.

Pikantny kurczak z ryżem i warzywami

Jest pięknie

Pikantny kurczak z ryżem i warzywami

Jest pięknie

Konkurs: wygraj krem-żel Dermika

Dziś do wygrania w Jest Pięknie jest 6 kremów Dermika Algotherapy. Chcesz wygrać jeden z nich? Weź udział w konkursie! Żeby wziąć udział w konkursie, wyślij na adres konkurs@jestpieknie.pl mail, w którym dokończysz zdanie “nawilżam skórę, bo...” w 140 znakach. Nagrodzimy 3 najciekawsze zgłoszenia. Konkurs trwa od 17.10.2016 do 24.10.2016. Ogłoszenie wyników 25.10.2016. Pełen regulamin tutaj: Regulamin konkursu Dermika 1. Organizatorem konkursu jest Ansoft Pracownia Prasowa, Akacjowa 12, 05-120 Legionowo. 2. Konkurs trwa od 17.10.2016 do 24.10.2016. do 23.59. Odpowiedzi nadesłane po tym terminie nie będą brane pod uwagę. 3. Nagrody (krem-żel Dermika Algotherapy) zostaną przyznane osobom, które wyślą najciekawszą odpowiedź na pytanie konkursowe. 4. Zwycięzcy zostaną powiadomieni o wygranej we wpisie na jestpieknie.pl i na facebookowym profilu Jest Pięknie. Po tym czasie będą mieć 7 dni na przesłanie danych do wysyłki nagrody. 4a. W przypadku, jeśli w ciągu 28 dni od ogłoszenia wyników zwycięzca nie zgłosi się mailowo po nagrodę, nagroda nie zostaje rozdysponowana w konkursie. 5. Nagroda zostanie wysłana Pocztą Polską.The post Konkurs: wygraj krem-żel Dermika appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Wycieczka do Kanady – co warto wiedzieć?

Nie wiem, czy Kanada jest częstym celem wyjazdów turystycznych, ale uważam, że warto ją zwiedzić. Jak można było poczytać w niedawnej serii wpisów w blogu, jest to kraj bardzo zachęcający – ładne widoki, niezłe jedzenie, mało ludzi (poza dużymi miastami). Jak zorganizować wycieczkę do Kanady? Po pierwsze, bilety lotnicze. Z Warszawy mamy dwa połączenia bezpośrednie do Toronto – LOT i Air Canada Rouge. To drugie to linia budżetowa, więc nie ma wbudowanych w fotelach ekranów / tabletów, ale można to obejść, pobierając aplikację Air Canada (nie sprawdziłam dokładnie, jak działa, bo czytałam książkę, ale aplikacja jest darmowa, a personel pokładowy chętnie wszystko wyjaśni). Podczas lotu są oczywiście podawane posiłki i przekąski, można też wybrać coś z menu płatnego. Trzeba liczyć się z kwotą ok. 2000 zł za osobę (w obie strony – u nas wyglądało to inaczej, bo wracaliśmy z Vancouver, lataliśmy też po Kanadzie). Bardzo polecam TaniBilet.eu – dzięki Marcinowi i jego wiedzy zaoszczędziliśmy jakieś 15% cen biletów. Po drugie, wiza. Polacy udający się do Kanady nie muszą ubiegać się o wizę, trzeba natomiast wypełnić i opłacić ETA - tutaj. Kosztuje to 7 dolarów kanadyjskich (ok. 20 zł), wypełnienie formularza trwa kilka minut – zawczasu przygotuj kartę płatniczą i paszport. Po trzecie, limity bagażu. Prawdę mówiąc, byliśmy pewni, że to 30 kg na osobę – ale okazało się, że 23 kg w przypadku podróży w klasie ekonomicznej. Zanim spakujesz walizkę, upewnij się, ile możesz zabrać. Po czwarte, różnica czasu. Między Warszawą a Toronto jest 6 godzin różnicy (wstecz), więc pewnie dopadnie Cię jetlag. Nie ma na to sposobu – trzeba pierwsze 3-4 dni po prostu jakoś znieść. Z powrotem jest podobnie, dlatego polecam wybranie takiego terminu powrotu, żeby mieć weekend na dojście do formy. Po piąte, prawo jazdy. Zapobiegliwie wyrobiliśmy sobie międzynarodowe dokumenty – ale przez 3 tygodnie nikt nas nie zatrzymał. Teoretycznie można używać polskiego prawa jazdy przez kilka tygodni, ale wolałam uniknąć sytuacji, w której policjant nie zrozumie polskich określeń na dokumencie. Po szóste, drogi. Wszystko jest oznaczone naprawdę przejrzyście, drogi są proste – w większych miastach jest co prawda trochę trudniej, ale zawsze można wybrać samochód z nawigacją. Albo użyć nawigacji w telefonie. Po siódme, roaming. W Orange jest to jakieś 5 zł za minutę rozmowy, więc lepiej ograniczyć się do mailowania z rodziną i bliskimi, korzystając z hotelowego wifi. Jeśli potrzebujesz internetu w trasie, może być trudno. My zamówiliśmy kartę pre-paid z Public Mobile, ale trzeba mieć adres na miejscu i kanadyjską kartę płatniczą, żeby potem uruchomić usługi. Jeśli masz na miejscu rodzinę, polecam to rozwiązanie, bo Public Mobile działa w całej Kanadzie. Z wyjątkiem miejsc, gdzie nie ma zasięgu – czyli np. w parkach narodowych. Po ósme, hotele. Wszystkie rezerwacje robiliśmy przez booking.com i uważam to za najprostszą metodę, bo mam porównanie ofert z całego miasta. Dokonując wyboru, nie bierz pod uwagę śniadań na miejscu – są jednoznacznie złe, czasem po prostu niejadalne. Jasne, można raz czy drugi zjeść tost z galaretką owocową i popić go okropną kawą, ale nie przez dwa tygodnie. Co do kawy – jako mleko podawane jest zwykle half & half, czyli mleko ze śmietaną i masą innych, niepotrzebnych składników. Normalne mleko 2% stoi zwykle obok płatków śniadaniowych. Po dziewiąte, jedzenie. Wbrew obiegowej opinii, jedzenie „amerykańskie” czyli burgery, frytki, skrzydełka nie są jedzeniem śmieciowym. Z konieczności żywiliśmy się w ten niewyrafinowany sposób w trakcie naszej podróży przez Góry Skaliste (bardziej wytworne dania były dopiero u celu – polecam mój opis kolacji w najlepszej restauracji w Vancouver) i nie mieliśmy żadnych problemów gastrycznych. Co więcej, każde danie główne (czyli burgera czy stek) można zamówić z zupą, sałatą lub frytkami. To więc tylko kwestia wyboru, czy je się tłuste frytki, czy świeżą sałatę z pomidorami. OK, może poutine, czyli frytki z sosem pieczeniowym i serem nie są szczególnie zdrowym posiłkiem, ale też nie ma powodu jeść tego typowo kanadyjskiego dania codziennie. Przeciętny posiłek można zjeść za 10-15 dolarów od osoby. W większych miastach jest taniej. W Vancouver jest Granville Island z wielkim targiem spożywczym, gdzie można kupić w zasadzie wszystko, np. świeże bajgle z szynką, serem i jajkiem. Po dziesiąte, kultura. Kanadyjczycy są bardzo mili i chętnie pomogą, wystarczy spytać o drogę, sposób obsługi czegoś etc. Co ważne, warto opanować krótką wymianę zdań o samopoczuciu – w zasadzie każdy zada Ci pytanie będące wariantem „jak się masz”, więc nie należy być gburem i od razu przechodzić do zamówienia. Podsumowując: Kanada może jest daleko, ale jest to piękne miejsce, warte odwiedzin. [gallery link="file" ids="12197,12196,12195"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Wycieczka do Kanady – co warto wiedzieć? appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Kanada: kolacja w najlepszej restauracji w Vancouver

Nasza wycieczka do Kanady dobiega końca. Postanowiliśmy uczcić naszą pierwszą wspólną wyprawę na ten kontynent. Nasz kolega (cześć Hubi!) polecił mi Blue Water Cafe - powiedział, że nie ma lepszego miejsca na ryby i owoce morza. Jak się okazuje, Tripadvisor jest tego samego zdania - Blue Water Cafe jest pierwsza na liście restauracji w Vancouver, regularnie zdobywa też nagrody za swoją ofertę dań z ryb i owoców morza. Najbardziej obawiałam się, że nie mam odpowiedniego stroju - w zasadzie cały czas chodzę tu w dżinsach i bluzie z kapturem, Marek podobnie. Mam jedną poprawną bluzkę, ale dalej musiałabym założyć do niej sportowe obuwie. Ale to jest Vancouver, a nie Warszawa i gdybym nawet przyszła w moim onesie i włóczkowych kapciach, nikt pewnie nie spojrzałby na mnie drugi raz. Jasne, kiedy czekaliśmy przy barze na stolik, było kilka dziewczyn w strojach bardziej koktajlowych, z torebkami zwracającymi uwagę, ale jakoś przeżyłam ten wieczór z plecakiem, a nie torebką i w obuwiu sportowym, a nie w balerinkach. Przejdźmy jednak do konkretów - czyli do kolacji. Nie zdecydowaliśmy się na ryby na gorąco - zamiast tego zamówiłam dla nas zestaw dań rybnych, sashimi i sushi. Do tego butelka białego wina (lokalnego pinot gris), na deser sernik i ciasto czekoladowe, espresso i herbata. Niby tego jedzenia nie było dużo, ale jakość ryb i ich świeżość były nieporównywalne z niczym innym. Jasne, mamy w Polsce restauracje rybne, mamy świeże owoce morza, ale to nie ten poziom. Z jednej strony trochę mi szkoda, bo to znaczy, że moje ulubione sushi w Warszawie zawsze będzie już dla mnie nie tak bardzo dobre, ale z drugiej, będę miała wyjątkowe wspomnienia - i dobry adres do ponownego odwiedzenia. [gallery link="file" ids="12170,12171,12172,12173,12177,12174,12175,12176"] Blue Water Cafe + Raw Bar 1095 Hamilton Street http://www.bluewatercafe.net/The post Kanada: kolacja w najlepszej restauracji w Vancouver appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Kanada: Vancouver, Granville Island Market

Co lubisz jeść? Mięso, sery, świeże owoce? Może bajgle, a może coś z kuchni hinduskiej? Granville Island Market ma to wszystko. Plus parę rzeczy, o których nawet Ci się nie śniło. Uwielbiam dobre jedzenie. W restauracji, w barze, do przygotowania samodzielnie - jeśli składniki są dobre, to połowa sukcesu. Oczywiście, w Warszawie nie mam dużego problemu z kupieniem tego, co lubię, chociaż zgromadzenie wszystkich składników wymaga często objechania połowy miasta. W Kanadzie nawet w proporcjonalnie mniejszych miastach (Jak London w Ontario) jest farm market, gdzie można kupić wszystko - sezonowane steki, świeże warzywa, cudownie cuchnące sery, oliwę w kilkudziesięciu wariantach i tak dalej. Oczywiście, w Warszawie mamy Halę Mirowską, ale mimo wszystko, zauważam pewną różnicę (mimo że czasem zakupy pod Halą robię, i to z przyjemnością). Dziś byliśmy na Granville Island Market. Poza pokaźnym działem spożywczym, jest tu kilka kawiarni i restauracji, piekarnia, sklepy z rzeczami dla dzieci, sklepy z dodatkami do domu, galerie, no i marina. W zasadzie mogłabym się stąd nie ruszać do wylotu, albo nawet przesunęłabym wylot o kilka dni. Same owoce i warzywa są przepiękne i kuszące, a jeśli dodać do tego świetną kawę i herbatę, kilkanaście restauracji z ciepłymi, sycącymi obiadami i przepiękne widoki, to naprawdę nie mogę narzekać. [gallery link="file" ids="12156,12157,12158,12159,12160,12161,12162,12163,12164,12165,12166,12167"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: Vancouver, Granville Island Market appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Kanada: winnice i Święto Dziękczynienia

Dziś mieliśmy trzy punkty na liście: śniadanie w dinerze, wino i kolację z okazji Święta Dziękczynienia. Jak to, w Kanadzie? Tak, Ale idźmy po kolei. Staram się nigdy nie narzekać, w Kanadzie zresztą trudno byłoby narzekać na cokolwiek. Wolę wyciągać naukę z tego, co widzę. Nauka jest taka, że nie należy sugerować się przy wyborze hotelu śniadaniem w cenie lub jego brakiem, bo jest ono zwykle kompletnie niejadalne, w najlepszym przypadku niesmaczne. Po wycieczce przez Góry Skaliste mam dość tostów z dżemem, placków z syropem klonowym (tym bardziej że zwykle były przesuszone), a płatków z mlekiem nie tykam od czasów dzieciństwa. Dlatego marzyliśmy o dinerze, w którym zjedlibyśmy śniadanie na słono - jajka, może bekon, do tego tyle kawy, ile damy radę wypić. Zwykle i tak jest na tyle lekka, że dwa kubki to niewiele. Z Vancouver wyruszyliśmy w kierunku Langley (tam mieszczą się winnice) i w Cloverdale trafiliśmy na miejsce, o które nam chodziło. Za 30 dolarów z ogonkiem zjedliśmy takie śniadanie, że wystarczyło do kolacji. Nareszcie były jajka nie z proszku, boczek, kiełbasa i monstrualna sterta zapiekanych ziemniaków. Nie przejadłam całości, ale jestem usatysfakcjonowana. Marek też - kowbojskie śniadanie ledwo mieściło mu się na talerzu. Posileni ruszyliśmy do winnicy - wybraliśmy Chamberton. Piliśmy tu kilka lokalnych wariantów pinot gris i zachwyciło nas to, że mają ziołowy, cierpki posmak. Tamte były z okolic Kelowny, więc nie mieliśmy szans ich kupić tutaj, ale czemu nie spróbować czegoś z okolic Vancouver? Spróbowałam go dziś do kolacji - co ciekawe, chociaż to białe wino, ma różowawy kolor dzięki specyficznej obróbce owoców. Nie ma dokładnie tego samego ziołowego posmaku, co inne pinot gris z Kanady, ale jest ciekawie cierpkie. Skoro mowa o kolacji - byliśmy u rodziny mojej rodziny na kolacji z okazji Święta Dziękczynienia. Tak, w Kanadzie też obchodzą to święto, ale to nie to samo święto, co w USA. Nie dotyczy ono tak bardzo osadników i Indian (bardziej poprawną politycznie nazwą jest "pierwsze narody"), raczej wzięło się z chęci wyrażenia wdzięczności wobec Boga za to, co się osiągnęło. Indyk z sosem żurawinowym i ciasto dyniowe pojawiły się dopiero później, bo jakoś trzeba było ograć PRowo. Kolacja u mojego prawie-wuja (nie podejmuję się wyjaśniać, kto z kim jest skoligacony i w jakim stopniu) była wspaniała - świetne jedzenie, świetna atmosfera przy stole, masa ciekawych tematów. Jasne, nasza wycieczka była jednym z nich, ale okazało się, że mamy wszyscy o wiele więcej wspólnego, niż na początku sądziłam. Na koniec kilka widoczków z Kitsilano - dzielnicy Vancouver. Jutro będzie więcej. [gallery link="file" ids="12146,12147,12148,12149,12150"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: winnice i Święto Dziękczynienia appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Kanada: Whistler – Vancouver

Dziś zdjęć mało, bo nie było kiedy fotografować. Wczoraj w Whistler niewiele zwiedziliśmy, bo zaczynało padać. Dziś rano okazało się, że leje jak z cebra. Trudno, obyło się bez spaceru. Ruszyliśmy do Vancouver. Ponieważ spędzimy tu kilka dni, to wybierałam hotel nieco bardziej uważnie. Skutek jest taki, że śpimy przy samym lotnisku, zrobiłam też upgrade pokoju tak, żeby mieć widok na marinę. Dziś co prawda jest raczej szaro i żadne filtry tego nie zmienią, ale jutro ma być lepiej - trzymajcie kciuki. Nareszcie mogę też zamówić coś, co nie jest burgerem, poutine ani sałatą cesarską. Dziś Cobb salad i butelka lokalnego wina. Jutro ruszamy na objazd okolicznych winnic, a wieczorem... no, ale to jutro. Czy masz już obejrzane wszystkie odcinki naszych wideo z podróży? [gallery link="file" columns="2" ids="12140,12141,12142,12143"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: Whistler – Vancouver appeared first on Jest Pięknie.

Jest pięknie

Książka na weekend: Katarzyna Bonda, Lampiony

Mogłabym powiedzieć, że czytałam Bondę, zanim to było modne. Bo tak było - Kasię poznałam dzięki Markowi, a on dzięki jakiemuś szkoleniu TV, na którym się znalazł. Bonda pisała już wtedy - zrobiła serię wywiadów z polskimi morderczyniami, współpracowała z jednym z polskich profilerów, Bogdanem Lachem, napisała też kryminał, który dział się na Podlasiu, w miejscach, które doskonale znam, bo wiele razy tam bywałam. Wtedy nikt o niej nie słyszał, wydawnictwo jej nie promowało - ale kilka lat później sytuacja zmieniła się diametralnie. Teraz Katarzyna Bonda to, z braku lepszego porównania, polska Camilla Läckberg. Jej wcześniejsze książki zostały wydane ponownie (kilkanaście dni temu w samolocie do Toronto dziewczyna w rzędzie przede mną czytała "Polskie morderczynie"!), a Bonda napisała serię kryminałów z profilerem Hubertem Meyerem oraz drugą, z profilerką Saszą Załuską. Mam nadzieję, że Kaśka mi wybaczy, kiedy napiszę, że Sasza nie przypadła mi do gustu tak, jak Meyer. I to nie jest kwestia preferowania przeze mnie męskiego bohatera w kryminałach - po prostu Załuska mnie męczyła przez pierwsze dwie książki z cyklu. Rozedrgana, zbyt nerwowa, ciągle zmagająca się ze swoimi demonami, nie była dla mnie dobrym materiałem na bohaterkę kryminału. Poza tym, w pierwszych dwóch książkach za dużo było dla mnie metafizyki, rzeczy nie do końca wyjaśnionych, odbiegających moim zdaniem od kanonu kryminału. Dlatego traktowałam je raczej jako wycinki świata, szczegółowe zapiski, portrety postaci, z dodatkowym wątkiem kryminalnym. "Lampiony" Katarzyny Bondy to jednak pełnokrwisty kryminał. Jest tu kilka wątków, dobrze splecionych, dobrze wrośniętych w historię i mitologię Łodzi, są ciekawie zarysowane postaci (tak, jedna z nich nosi moje nazwisko - to chyba po znajomości), jest wartka narracja i rozwiązanie, które naprawdę zaskakuje. Jest też obowiązkowy chyba w dzisiejszych czasach cliffhanger. Co prawda nadal marzę o tym, że Bonda napisze jeszcze książkę z Meyerem, ale Załuska też już może być. "Lampiony" można kupić na stronie wydawnictwa Muza SA za niecałe 30 zł. Zdjęcie na górze - nieoceniona A. Dziękuję!The post Książka na weekend: Katarzyna Bonda, Lampiony appeared first on Jest Pięknie.