Dziękuję, nie piję

Lifemenagerka

Dziękuję, nie piję

10 rzeczy, które warto zrobić na studiach (by nie być potem frustratem )

ANIA MALUJE

10 rzeczy, które warto zrobić na studiach (by nie być potem frustratem )

Halloween czy Wszystkich Świętych - co lepsze?

ANIA MALUJE

Halloween czy Wszystkich Świętych - co lepsze?

Królicze kapcie, Warszawa i jajecznica

ANIA MALUJE

Królicze kapcie, Warszawa i jajecznica

Wspominałam kiedyś, że lubię tworzyć cykl "tygodnik"? Uświadamia mi jak wiele w moim życiu się dzieje, bo to świetny pretekst do przejrzenie kalendarza kilka stron wstecz, rzucenie okiem na zdjęcia zapisane na karcie aparatu, wyciągnięcie wniosków. Fajna sprawa!W tym tygodniu jadłam ciągle jabłka. Ze wszystkich sił staram się szukać pozytywnych stron jesieni. Jabłka są chyba jednym z jej atutów.No właśnie, atuty jesieni - serdecznie dziękuję za ciepłe przyjęcie tekstu :10 pomysłów na to, co warto zrobić jesienią Inne, które ukazały się na blogu to:Mam problem: rodzice konserwy To list czytelniczki i Wasze rady oraz punkt widzenia. To pierwszy tego typu eksperyment na blogu i... nie wiem co myśleć. Okazuje się, że na jedną sprawę można patrzeć w przeróżny sposób. Dla mnie osobiście - bardzo pouczające doświadczenie - mam skłonność do wiary w ludzi i interpretowania zdarzeń na korzyść ich uczestników, wierzę zawsze w dobre intencje, że ktoś nie jest złym człowiekiem, tylko źle postąpił i tak dalej. :DJak szybko zapuścić włosy? Jak ograniczyć ich wypadanie? tekst Moniki, który zmotywował mnie do rozpoczęcia tej walki na nowo. Kiedyś chciałam zapuścić włosy i systematyczne aktualizacje na blogu bardzo mi w tym pomogły. Nie wiedziałam jednak, że wkrótce  przejdę prawdziwą rewolucję i krwawą walkę o swoje zdrowie, która musiała się wiązać z chwilowym ogromnym spadkiem. Dlatego ponieważ i tak było mi to obojętne, zaryzykowałam z czarnymi włosami, a potem z samodzielnie rozjaśnionym blondem...który spalił mi włosy całkowicie :D Teraz mam krótsze włosy, kolor w 95% swój, bo kilka pasm tworzących dwa lata temu grzywkę, wciąż pamięta rozjaśnianie. Myślę, że nadchodzi dobry moment, by zacząć o te włosy jakoś mocniej dbać ;-)Jak zrobić frytki z batatów? Patent na chrupiącePrzykład na to, że warto słuchać czytelników - liczba serduszek na bloglovin była dla mnie sporym zaskoczeniem, przy stosunkowo małej liczbie komentarzy. Ten tekst powstał z powodu pytania jednej z czytelniczek. Przyznam, że sama kiedyś byłam sfrustrowana papkowatą konsystencją pieczonych frytek z batatów - dotkliwie poczułam, że rzeczywiście wiele blogów to...ściema. Ale żeby nawet kulinarne? Bardzo przykra sprawa! Nie zrozumcie mnie źle - lubię smak gumiastych frytek z batatów, ale gdy ktoś mi obiecuje, że będą chrupiące, a takie nie wychodzą - czuję się oszukana. Mam nadzieję, ze sposób zdradzony mi przez koleżankę i u was się sprawdzi ;-).Urocze króliczki (podlinkowane w tekście), zapraszają do przeczytania posta :Ania, jak Ty to robisz, że jesteś taka zmotywowana i pełna energii do działania?Tekst jest dla mnie dość ważny osobiście, bo nie chcę, żeby ten blog wprawiał kogoś w gorsze samopoczucie. Okej, czasem trzeba kimś potrząsnąć i powiedzieć coś dosadnie (bo wyuczona bezradność ssie, a postawa sierotki nie prowadzi do niczego dobrego), ale generalnie chodzi mi tylko o to, żeby było fajniej. Chciałabym skupiać się na rzeczach i treściach, które są dla innych przydatne.A co w tym tygodniu robiłam?Szczerze, to sama nie wierzę, że tak dużo.Obserwowałam zajęcia na drugim roku magisterki. Chciałam spojrzeć na to wszystko pod innym kątem, bo z perspektywy studenta zwraca się uwagę na inne aspekty (czy wykładowca "puści" szybciej, czy połapie się, że nie doczytałam lektury itp.), a ja chciałam spojrzeć jak to ogarnąć, gdy jest się w roli prowadzącego. Cieszę się, że miałam taką możliwość, bo wyłapałam w swoim roboczym planie kilka punktów do dopracowania. Muszę przyznać, że na nowych studiach spotykam na razie samych życzliwych ludzi ♥Nie cierpię pozować do zdjęć (ironiczne w kontekście prowadzenia bloga, co? :D ) dlatego niemal wszystkie powstają jako zdjęcia seryjne, wyżej jakaś idiotyczna mina przy odpinaniu płaszcza, by pokazać bluzkę :))Zamiast jechać na bardzo interesującą konferencję, jeździłam po urzędach. Średnio interesująca sprawa ze szczęśliwym finałem, ale to ogromna strata czasu. Wiem, że administracja jest trudnym kierunkiem studiów i że wiele osób przez to straci pracę ale... szczerze jestem za maksymalnym ograniczeniem biurokracji. Na pocieszenie zjadłam przepyszną jajecznicę. Ponieważ zawsze wygląd maksymalnie nieeapetycznie, zrobiłam sobie drzewko ze szczypiorku i pomidorów :D Miałam też okazję odbyć własne zajęcia. Studia doktoranckie są całkowicie inne od magisterskich, sama idea pięciu godzin wykładów na dziewięciu osób sporo na ten temat mówi. Na razie jestem zadowolona i pełna dobrych myśli. Czuję, że to będzie jednak spore wyzwanie ;-)Zdarzyło mi się też całkowicie zmarnować popołudnie z głową nad muszlą klozetową, a potem leżąc w pozycji embrionalnej targana drgawkami. Nie cierpię tego, ale cóż - takie życie. Mimo to postanowiłam się uprzeć i pojechać na konferencję MeetBeauty do Warszawy. To konferencja dla blogerów, głownie blogerek urodowych. Ponieważ nie jestem bezpośrednim targetem wydarzenia, nie rejestrowałam się na nie w pierwszym rzucie. Dopiero gdy pojawiły się dwa dodatkowe bilety do rozlosowania, kliknęłam :). I udało się.A potem wszystko się na mnie uwzięło :D Najpierw fatalne samopoczucie, potem totalny bad hair day, bad face day, pociąg o 5:30 rano... chciałam się pomalować w toalecie - złamała mi się kredka, złamała szminka, a wsuwki okazały się nie być wsuwkami, tylko harnaklami... :D BywaOmal nie wpadłam do złego tramwaju, przypadkiem spotkałam inną uczestniczkę, która popełniła podobną pomyłkę i dotarłyśmy na miejsce razem.Uff!Gdybym miała podsumować konferencję jednym zdaniem, brzmiałoby ono tak:Nigdy nie widziałam w jednym miejscu tak wiele osób z dobrze zrobionymi brwiami :DNigdy nie wiążcie włosów w pociągu w brzydki prowizoryczny kok, gdy nie macie wsuwek i grzebienia. :D Potem nie ma ratunku!Cieszę się, że miałam okazję spotkać w jednym miejscu sporo znajomych, w końcu poznać inne dziewczyny, zamienić kilka słów z osobami, które na mój blog zaglądają. Nie ze wszystkimi się udało, czasami zakończyło się na wymianie uśmiechów, ale to było fajne doświadczenie ;-)Mogłam też kolejny raz zbadać skórę głowy pod specjalną kamerą i zobaczyć, ze wcale nie jest źle ;-)A dzisiaj siedzę i pracuję, doszlifowuję plan zajęć, które jutro prowadzę, ogarniam papierki... :)Inne:Czasami uda mi się przyzwoicie pomalować :D#jesień

10 najlepszych horrorów, których baliśmy się w dzieciństwie

Fashionable

10 najlepszych horrorów, których baliśmy się w dzieciństwie

Kiedy Ania usłyszała, że chcę stworzyć taki post, złapała się za głowę i stwierdziła, że na naszym blogu nie ma chyba miejsca na horrory. Przyznam szczerze, że obecnie też praktycznie nie oglądam tego gatunku filmów, ale mam wspomnienia z młodych lat;) Kultowe najlepsze horrory czasem wspominamy ze znajomymi, jako filmy, które budziły strach, ale też ciekawość:) Teraz z niektórych się nawet śmiejemy. Jestem ciekawy, czy oglądaliście pozycje z mojej listy i jak je wspominacie:) A może macie "swoje" najlepsze horrory z dzieciństwa?? Ania twierdzi, że z horrorów oglądała tylko Lśnienie i Klątwę, z czego ten pierwszy ceni za obsadę i całą realizację, a ten drugi uznała za nudny. Jest jednak pewna, że nie lubi tego gatunku filmów. Wielu znanych aktorów i reżyserów, których cenimy za zupełnie inne role, zaczynało kariery właśnie od "strasznych filmów". Przed Wami moja subiektywna lista najlepszych horrorów, które wspominam z młodości: 1 Lśnienie (1980) Jedno z najbardziej znanych dzieł Stanleya Kubricka z genialną rolą Jacka Nicholsona. Może zaskoczyć niejednego wielbiciela horrorów. Luźna adaptacja powieści Stevena Kinga o tym samym tytule. Horror na poziomie. 2 Piątek trzynastego (1980) Jeśli baliście się wyjeżdżać na obóz nad jezioro, to mogła być sprawka właśnie tego horroru;) Kultowy film z lat osiemdziesiątych, doczekał się wielu kontynuacji i wznowień, a Jason stał się jednym z najstraszniejszych bohaterów filmowych. 3 Noc żywych trupów (1968) Pierwsza z wielu części dzieła wizjonerskiego reżysera Georga A. Romero. Ten film zapoczątkował modę na zombie w produkcjach kinowych. 4 Laleczka Chucky (1988) Jeden z najbardziej przerażających mnie horrorów z młodości. Chyba każdy młody człowiek po obejrzeniu tego filmu bał się swoich zabawek. 5 Obcy - 8. pasażer "Nostromo" (1979) Pierwszy kultowy horror typu science -  fiction, który jest początkiem jednej z najbardziej kasowych serii w historii kina - Obcego. Jedynie tą część (wyreżyserowaną przed Ridley Scotta) można uznać za horror, pozostałe są przede wszystkim filmami akcji. Dzięki głównej roli w tym filmie, karierę w Hollywood zrobiła Sigourney Weaver. 6 Koszmar z ulicy wiązów (1984) Jeden z najbardziej znanych filmów "ojca horrorów" - Wesa Cravena. Film po którym wiele lat temu najbardziej balem się zasnąć;) Kto zna, ten mnie rozumie;) Pierwsza poważna rola Johnego Deppa. 7 Halloween (1978) Pierwsza część kolejnej kultowej serii filmów grozy. Jamie Lee Curtis w roli głównej, która w młodości była najchętniej obsadzaną w horrorach aktorką. Michael Myers to jeden z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów horrorów. 8 Bal maturalny (1980) W tym filmie również główną rolę zagrała Jamie Lee Curtis. Lepiej nie oglądać tuż przed studniówką;) 9 Dzieci kukurydzy (1984) Czy może istnieć miasteczko, gdzie rządzą dzieci? Taki świat tylko w adaptacji, opowiadania napisanego przez mistrza horrorów Stephena Kinga. Tym filmem karierę rozpoczęła Linda Hamilton, znana wszystkim z serii Terminator. 10 Dziecko Rosemary (1968) Jedno z najbardziej znanych dzieł Romana Polańskiego. Tego filmu nie mogą pominąć szczególnie fani apokaliptycznych historii. Przez wiele lat był uznawany za jedno z największych dzieł tego gatunku. Jeśli macie ochotę na więcej i np. chcecie zaplanować sobie "straszny weekend", to mam dla Was jeszcze kilka horrorów, które powstały niedawno i od razu zyskały rzesze fanów: Krzyk ( 1996) Chyba jeden z moich ulubionych. Ta seria to kolejne dzieło mistrza Wesa Cravena. Blair Witch Project ( 1999) Ten projekt na pewno zaskoczył świat filmowy i bardzo szybko zyskał wielką popularność. The Ring ( 2002) Niedawno, gdy mama Ani oglądała ten film zadzwonił telefon z nieznanego numeru;) Kto nie wie o co chodzi, koniecznie musi obejrzeć. Piła ( 2004) Jeden z najbardziej zadziwiających horrorów ostatnich lat, który również zaskoczył i mnie. Do tej pory powstało 7 części tej serii. The Grudge - Klątwa ( 2004) To kolejny japoński horror, który doczekał się swojej holywoodzkiej wersji. Z tego filmu najbardziej utkwił mi w głowie... charakterystyczny dźwięk. Ona: Straszne rzeczy na tym naszym blogu Jeszcze kojarzą mi się z Haloween, którego nie toleruję... On: Ja też nie toleruję, ale jesień kojarzy mi się z horrorami:) The post 10 najlepszych horrorów, których baliśmy się w dzieciństwie appeared first on Fashionable | Blog Lifestylowy | Blog modowy | Blog roku.

Ania, jak Ty to robisz, że jesteś taka zmotywowana i pełna energii do działania?

ANIA MALUJE

Ania, jak Ty to robisz, że jesteś taka zmotywowana i pełna energii do działania?

10 pomysłów na to, co warto zrobić jesienią

ANIA MALUJE

10 pomysłów na to, co warto zrobić jesienią

Moją ulubioną "porą roku" jest okres od końca kwietnia do września. Potem jest chłodno i jakoś tak nie po mojemu. Mimo to, jesień ma też przeróżne zalety i pozytywne strony. Co robić, gdy za oknem jest coraz częściej szaro, szybko robi się ciemno i zimno? Oto moja subiektywna lista aktywności na tegoroczną jesień ;-) Co warto zrobić jesienią?1. Rozpocząć nawyk porannych ćwiczeńRankiem kołdra jest ciepła i przytulna, a cały świat poza nią wydaje się chłodny i nieprzyjemny. Przynajmniej ja tak mam. Dlatego staram się zaraz po wyjściu z łóżka zrobić przynajmniej kilka przysiadów, skłonów i pajacyków. Myślę, że poszukam sobie jakiegoś sensownego i nie za długiego treningu, by dobrze się rozruszać :)  Możesz też zerknąć na mój tekst o porannych rytuałach (klik)2. Wybrać się na grzyby Nie ma to jak #spacer :) #las #grzyby #walk #forest #mushroomZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania (@aniamaluje) 3 Paź, 2015 o 7:31 PDTUwielbiam las, a jesień to jedyny moment na zbieranie grzybów. To też dobra okazja aby się wyciszyć, zrelaksować i potrenować uważność - nawet, gdy nie przepadasz za grzybami. Opcjonalnie można wybrać się po jarzębinę, ale bardzo serdecznie polecam las jesienią :)3. Przetestować nowe przepisyMyślę, że jesień to idealna pora na wypróbowanie niezliczonych przepisów z jabłkami czy dynią ;-) Ja oczywiście gorąco zachęcam do włączenia imbiru do jesiennego menu (mój tekst o imbirze [klik] ) a także do przetestowania zup i dobroci kaszy jaglanej ;-).4. Pozbierać kasztanyZbieranie kasztanów czy jesiennych liści może wydawać się dziecinne czy tam infantylne, ale czasami nie zauważamy tych "oczywistych" elementów codzienności, bo nieustannie gdzieś pędzimy. Kasztany są super, całkiem niedawno pisałam o zabawach dla dzieci z kasztanami w roli głównej (klik)Daję słowo, przez ścieżkę rowerową tylko przeszłam w kierunku drzew, byłam na niej kilka sekund ;-))5. Przetestować naturalne sposoby na poprawę odpornościJesień to taka śmieszna pora, gdzie po pierwsze wszyscy wokół smarkają i kaszlą, rozsiewając paskudne zarazki, a po drugie - sami prosimy się o przeziębienie. Rano jest bardzo zimno, więc na tapecie czapka, gruby płaszcz i szal - wychodzimy z pracy/uczelni/szkoły i nagle świeci słońce i jest na zimówkę za gorąco. Tu zmarzniemy, tam się zgrzejemy i problem gotowy. Warto pomyśleć o piciu czystka, herbatce z imbirem, włączeniu do akcji cynamonu, rozgrzewających przypraw, czosnku, kaszy jaglanej, może o kąpielach z olejkami eterycznymi? :)6. Zapisać się na wolontariatAlbo po prostu zacząć robić coś dobrego dla innych, ale tak non-profit. Bo jesień i brak światła kumplują się ze stanami depresyjnymi i ogólnym poczuciem bezsensu. Wolontariat to świetny sposób na to, by poczuć się potrzebnym i mieć powód do wstania z łóżka. Polecam :)7. Skupić się na wiciu przytulnego gniazdkaDrobne naprawy, urocze dekoracje, przemeblowania - bo czemu nie? Gdy jest chłodniej, więcej czasu spędza się we własnych czterech ścianach. Warto zadbać o ich przytulność :) Oczywiście znowu płaczę nad remontem biedronki, bo urocze kubki w sweterkach i zaparzacze z tej oferty (klik) nie trafią niestety w moje łapki :( Za to przytulny kocyk, pled czy świeczki zapachowe wciąż są w moim zasięgu :D8. Nauczyć się czegoś nowegoOglądanie seriali nie jest złe, ale mam wrażenie, że wiele osób nie zna umiaru i spędza tak całe jesienne wieczory... Jakby nie patrzeć, to siedzenie lub leżenie :)) Można spróbować trochę aktywniej, np. nauczyć się jakiegoś układu z zumby, popracować nad znajomością  języka obcego, spróbować swoich sił na jakimś kursie, choćby online - a jest ich cała masa :)9. Czytać więcej książek!Jeśli czytasz ten tekst, to równie dobrze masz czas na przeczytanie kilku stron książki. Internet ma wiele zalet, ale bywa bardzo wciągający - warto wprowadzić wieczory lub poranki z książką, albo zabierać czytnik do torebki i czytać chociaż w autobusie :). Ja bez książki często po prostu bym w nim zasypiała! :D10. Zrobić coś twórczego Np. pokusić się o wydzierganie ciepłego szala albo czapki, zrobienie uroczych latarenek ze starych słoików i tak dalej. W ramach walki z jesiennym poczuciem bezsensu, namawiam do założenia słoika sukcesów (klik).Jesień wcale nie musi być taka zła :D  Moim największe jesienne problemy to :- zmuszenie się do wyjścia z łóżka - jeśli nie zrobię tego odpowiednie szybko i energicznie, to zaczynam prowadzić ze sobą dialogi wewnętrzne i negocjować czy czasem nie da się wyjścia opóźnić. Mam tak ułożony plan tygodnia, że obowiązkowo muszę wstać rano w poniedziałki (prowadzę zajęcia), wtorki (aktywność naukowa, seminarium) i piątki, gdzie sama się uczę na własnych zajęciach. Oprócz tego zajęcia z dziećmi prowadzę jak kończą lekcje, czyli najwcześniej o szesnastej. Bardzo łatwo jest o brzydko rozciągniętą dobę i brak produktywności - lenienie się do późna bardzo kusi :). Niestety kończy się to zarywaniem nocki by zrealizować zlecenia, a to powoduje problem ze wstawaniem następnego dnia :D- olbrzymia pokusa jedzenia słodyczy - a te niestety powodują apetyt na więcej i więcej...  Dlatego staram się jeść bardzo dojrzałe banany czy eksperymentować z wypiekami. Muffinki robią się chwilkę, a lepszy domowy wypiek niż ociekający syropami batonik ;-)W jesieni lubię złote liście i to jak pięknie odbijają słońce. Powyżej widzicie zdjęcia ze spaceru - większość tych ubrań już kiedyś pokazywałam - jestem właśnie na etapie jesiennej selekcji przed wyprzedażą zawartości szafy ;)  Powyższe elementy na 100% zostają, choć nie jestem pewna co do torebki :)Cieplutki i przytulny płaszcz : (klik) - uwielbiam go!Białe spodnie z wysokim stanem - nie pamiętam ich pochodzenia, ale bardzo je lubię :) Podobnie jak wisiorek, który nosiłam przez całe liceum. Niestety zerwałam go tyle razy, że potem zawiesiłam go na rzemieniu. Ten też co chwilę zrywałam i za każdym razem stawał się coraz krótszy :D Muszę kupić jakiś nowy, bo wolę dłuższe dyndadełka :)).Podstawowa dłuższa bluzka - dłuższa, bo lubię mieć ciepło w nerki, a niekoniecznie dobrze czuję się w tunikach ;-) (klik)Torebka (klik) też jest fajna, w środku posiada drugą mniejszą, która ma dłuższy pasek. To fajna sprawa, ale muszę zmniejszyć kolekcję torebek :DBeżowe kozaki za kolano (klik) też wygodneJak się domyślacie - jesienna wyprzedaż MUSI w końcu dojść do skutku i mam wielką nadzieję, że zrobię to w końcu po weekendzie bo chętnie odchudzę szafę i biblioteczkę.Jakie macie obowiązkowe punkty na jesiennej liście to do? Obejrzenie wszystkich filmów z top100 filmwebu? Przeczytanie ulubionej książkowej sagi, a może kilka wieczorów z planszówkami? :DUściski!Hej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Nic dziś nie zrobiłam!

Szafeczka blog

Nic dziś nie zrobiłam!

Kameralne inspiracje – ogromna dawka motywacji z sieci

KAMERALNA

Kameralne inspiracje – ogromna dawka motywacji z sieci

Mam problem: rodzice konserwy

ANIA MALUJE

Mam problem: rodzice konserwy

Krwiożercze pośladki, znikające worki pod oczami i bony do wygrania [tygodnik]

ANIA MALUJE

Krwiożercze pośladki, znikające worki pod oczami i bony do wygrania [tygodnik]

Jeśli chcecie zobaczyć krwiożercze pośladki, wygrać bony na zakupy, zobaczyć co można zrobić by obie półkule zacieśniły współpracę - zostańcie ze mną chwilkę dłużej :)Mam za sobą kolejny tydzień. Czasami cieszę się, że stworzyłam taki luźny cykl jak tygodnik, bo widzę ile działo się w moim życiu i że staram się, aby każdy kolejny dzień nie był kalką poprzedniego. Bardzo nie chciałabym umrzeć za życia i stać się zwyczajnym robotem ;-) W zeszłym tygodniu podczas spotkania rodzinnego usłyszałam, że pewna młoda osóbka powinna uczyć się w tym momencie przypadków, zamiast podjadać paluszki i ciasteczka ;-) Chociaż zajmuję się raczej dziećmi młodszymi (do trzeciej klasy), podjęłam próbę pomocy. Bardzo mnie to irytuje, że tyle dzieciaczków wykłada się na tych przypadkach. To chyba jakaś plaga, bardzo rzadko słyszę o tym, że nauczyciel to fajnie jakoś wyłożył. Nie wiem z czego wynika - dziewczyna której spróbowałam szybko pomóc jest inteligentna, bystra, bardzo chętna do nauki, ale po prostu nie załapała. To bardzo częste i frustrujące - wystarczy tydzień nieobecności w szkole i za dzieckiem ciągną się niepowodzenia.Bardzo się ucieszyłam, jak w te pół godziny udało nam się nadrobić dwa tygodnie kiepskiej nauki i mała dostała czwórkę. Tylko dlaczego tego nie zrobił nauczyciel?! Zawsze myślę wtedy o dzieciach z rodzin w których rodzice nie mają czasu na douczanie w domu bo dużo pracują, albo o dzieciach których rodzice po prostu nie rozumieją zadań domowych. Możecie się śmiać, ale powyżej czwartej klasy podstawówki wielu dorosłych nie umie pomagać już swoim pociechom, bo zwyczajnie nie pamięta i nie rozumie materiału. Piszę serio. Dziecko które nie załapie czegoś na początku roku szkolnego, potem nie załapuje kolejnych partii materiału (bazujących na poprzednim) i zaczyna się pasmo niepowodzeń. Z weselszych rzeczy :Mam za sobą pierwsze samodzielnie prowadzone zajęcia na studiach :) Byłam też na inauguracji, odebrałam indeks i legitymację - zaczyna się.Od wczoraj oficjalnie według prawa - #doktorantka ... ciekawe co przyniesie ta nowa przygoda

Segritta

Nie kochasz, bo cię irytuje – czy irytuje cię, bo nie kochasz?

Wyznanie nr 1: Powoli dociera do mnie, że Michał jest beznadziejnym partnerem. Na początku miałam chyba klapki na oczach, ale teraz widzę wyraźnie wszystkie jego wady i nie wiem, dlaczego w ogóle weszłam w ten związek. Ciągle się obżera, co potrafi być dość irytujące, gdy przecież wyraźnie widać, że rośnie mu brzuch. Kiedyś grał w piłkę, starał się wyglądać dobrze, a teraz nic. Irytują mnie te jego głupie teksty, że “znowu wygrywa z anoreksją”, za każdym razem, gdy zamawia tłustego burgera. Ha ha. To mogło być śmieszne za pierwszym razem, ale nie po raz setny! W ogóle ciągle te same teksty wali i nie mogę już tego słuchać. Ale to w sumie betka. Najgorsze jest to, że w ogóle nie pomaga mi w sprzątaniu. Co z tego, że gotuje, gdy potem cała kuchnia jest upierdolona po sufit po tym jego gotowaniu. Skarpetek też jakoś kurna nie może się nauczyć, że do prania się brudne odkłada a nie na krzesło. Odnoszę wrażenie, że krzesło to powinna być jego szafa. W sumie by wystarczyła, skoro też jakoś nie przeszkadza mu chodzenie w dziurawej albo poplamionej koszulce trzeci rok. W nocy chrapie, rano mnie budzi, bo oczywiście kurwa musi zrobić hałas, jak wstaje, nie dając mi pospać. Patrzę tak czasem na niego, na te zaspane oczy, na te zakola, na ten stary t-shirt i myślę sobie, co ja robię z tym człowiekiem. Wyznanie nr 2: Powoli dociera do mnie, że Michał jest miłością mojego życia. Na początku to było zwykłe zakochanie, jak za każdym innym razem, ale teraz czuję, że mogłabym z tym człowiekiem się zestarzeć. Uwielbiam te jego ciągłe żarty i próby rozbawienia mnie. I nic, że słyszę po raz setny, że “wygrywa z anoreksją”, bo zjadł burgera. Muszę go tylko namówić, żeby wrócić na piłkę z chłopakami, bo jak dalej będzie się tymi burgerami opychał, to może mieć problemy z sercem, jak jego ojciec. W każdym razie uwielbiam jego poczucie humoru i widzę, że to dzięki niemu chyba ludzie wokół tak go lubią. Co tam, że ja słyszę te historie ciągle od nowa, skoro widzę, jaką frajdę sprawia mu ich opowiadanie. Ale to w sumie betka. Najfajniejsze jest to, że potrafi dzielić się obowiązkami w domu. On gotuje, ja sprzątam. I bardzo dobrze, bo gdyby on się brał za sprzątanie, to nie byłoby na czym jeść… Bałaganiarz z niego straszny! Skarpetki rozrzuca po domu i chodzę potem za nim i zbieram. Chyba wstawię mu krzesło do szafy, bo to na nim głównie lądują wszystkie jego ciuchy ;) Uwielbiam to, jaki jest roztargniony. Myślami ciągle gdzieś indziej, tworzy, wymyśla, tak tym pochłonięty, że gdybym go nie zatrzymywała przed wyjściem, to zakładałby przez tydzień do pracy ten sam T-shirt. Nocą, tuląc mnie, chrapie słodko a rano uwielbiam obserwować, jak półprzytomny wkłada lewy kapeć na prawą nogę i wszystko mu leci z rąk, bo jeszcze kawy nie wypił. Patrzę tak czasem na niego, na te zaspane oczy, na zakola, na ten stary t-shirt i myślę sobie, że jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.  :)

7 życiowych lekcji, które wyniesiesz z kryzysu, dołka, choroby

KRÓLICZEK DOŚWIADCZALNY

7 życiowych lekcji, które wyniesiesz z kryzysu, dołka, choroby

Jeden poważny błąd, który czyni cię bardziej złym i agresywnym - czy też go popełniasz?

ANIA MALUJE

Jeden poważny błąd, który czyni cię bardziej złym i agresywnym - czy też go popełniasz?

Rzęsy 1:1 - czy warto? Odpowiedzi na wszystkie pytania + bon na 350 zł do wygrania!

ANIA MALUJE

Rzęsy 1:1 - czy warto? Odpowiedzi na wszystkie pytania + bon na 350 zł do wygrania!

Przegląd tygodnia #2/10

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #2/10

Pssst! - tylko nie mówcie nikomu!

Passion 4 Fashion

Pssst! - tylko nie mówcie nikomu!

Lady of the House

O czasie, więzach rodzinnych i wyjątkowym projekcie Nivea…

Chciałabym opowiedzieć Wam o projekcie, do którego zostałam zaproszona przez markę NIVEA. Nivea po ponad stu latach postanowiła powrócić do swojej pierwotnej nazwy „NIVEA KREM”, tym samym inspirując trójkę blogerów do podróży sentymentalnej…Wszak każdy z nas wiąże jakieś wspomnienia z kremem,który od pokoleń jest obecny w każdym domu. Jednocześnie muszę Wam przyznać, że projekt „#ŁączyNasNIVEAKrem” okazał się wyjątkowym przeżyciem, który wyzwolił we mnie wiele refleksji i wzruszeń…. Są w życiu takie wydarzenia i miejsca, które wypracowały sobie wyjątkową pozycję w naszym sercu. Mamy z nimi piękne wspomnienia, są częścią nas…. Niejednokrotnie wiążemy je z poszczególnymi osobami i usilnie pragniemy zapamiętać te obrazy dokładnie takimi, jakie były… kiedyś. Kiedy marka NIVEA zaprosiła mnie do podróży sentymentalnej, wiedziałam, że przyjdzie mi się zmierzyć z pewnym ważnym etapem w moim życiu. Postanowiłam wybrać się wraz z Dziećmi do miejscowości, w której spędziłam niejedne wakacje i święta. Do miejsca, które od zawsze będzie mi się kojarzyło z beztroską, ciepłem i radością…to dom moich Dziadków, w którym nie byłam od blisko 10 lat… Właśnie w tamtym okresie skreśliłam tę miejscowość, uznając, że wraz z Dziadkiem odeszła cała jej magia. Okazji aby tam wrócić było kilka, pewnie kilkanaście – każdą z nich odrzucałam pod byle pretekstem wypierając zdarzenia, które dawno stały się rzeczywistością. Najwyrazniej, dopiero teraz nadszedł odpowiedni moment tej podróży… W domu moich Rodziców wisi taki wielki obraz przedstawiający drzewo genealogiczne kilku pokoleń, widnieje też na nim napis: ”Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: I zwyczaje. I święta rodzinne. I dom pełen wspomnień.„ Kiedy poznaliśmy się z Piotrem i niedługo potem zaręczyli, któregoś dnia wziął w dłonie mapę i kręcąc palcem wskazującym powiedział, że mógłby wybrać nasze miejsce zamieszkania choćby w tej chwili, „na chybił, trafił”! Pamiętam, że bardzo mnie wówczas zaskoczył, gdyż dla mnie Dom to Rodzina, to nasze żarty przy obiedzie niedzielnym, miejsce, w którym zawsze czeka Cię dobre słowo i prawdziwe, czyste uczucie. Po latach, kiedy sami stworzyliśmy Dom, Piotr przyznał mi rację….Ja również z czasem jeszcze bardziej doceniam tradycję, więzi rodzinne oraz jak poczucie przynależności jest istotne w życiu każdego Człowieka. W dniu ślubu dziękowałam moim Rodzicom za bezwarunkową miłość oraz CZAS, który mi poświęcili. Od zawsze miałam poczucie, że są blisko i to było dla mnie ważne. W pędzie dnia codziennego, CZAS wydaje się najcenniejszym darem jaki możemy ofiarować drugiemu Człowiekowi. Czasu potrzebujemy jako Dzieci, zabiegając o uwagę dorosłych, potrzebują go nasi Rodzice, którzy „nie chcąc się narzucać” zachodzą w głowę co u nas. CZASU potrzebują także nasi Dziadkowie, którzy nigdzie się już w życiu nie spieszą, czekają tylko na nas…. Relacją z podróży, którą odbyłam z Dziećmi postanowiłam podzielić się z moją Babcią, która od wielu lat mieszka z moimi Rodzicami. Chłopcy pełni entuzjazmu opowiadali o swojej pierwszej wycieczce pociągiem, pasażerach w przedziale oraz o przepięknym domu, w którym nikt już nie mieszka. Mówili także o trzepaku, który wciąż znajduje się przed samym oknem domu babci, a na którym fikołki robiła ich mama. Dla Chłopców była to znakomita przygoda, zachwyceni widokami Mazur chyba nie do końca rozumieli sens naszej podróży.  Dla mnie ten dzień znaczył znacznie więcej. Po całym wydarzeniu, kiedy emocje jeszcze silnie przeze mnie przemawiały, gościłam u siebie kamerzystów, którzy prosili o zdanie relacji z naszej wyprawy. O tym, jakie to było dla mnie trudne, możecie wyczytać z mimiki twarzy…     Wy także możecie wybrać się w swoją sentymentalną podróż. Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania są bilety oraz plecaki pełne kosmetyków NIVEA. Zarejestruj się w Klubie Moja NIVEA i weź udział w konkursie ŁĄCZY NAS NIVEA KREM. Odpowiedz na pytanie: „Jak Ty pielęgnujesz swoje rodzinne relacje?” i wyślij zgłoszenie. Razem z NIVEA wybierzemy osiem najlepszych odpowiedzi, a ich autorzy otrzymają nagrody!          

Co dziwnego może spotkać brzydulę, zakręcona seniorka i inne tygodnikowe linki

ANIA MALUJE

Co dziwnego może spotkać brzydulę, zakręcona seniorka i inne tygodnikowe linki

"Tygodnik" miał ostatnio długą przerwę. Po prostu o nim zapomniałam, a gdy się dopominaliście, było już trochę za późno ;) No to będzie krótkie podsumowanie ostatnich dwóch tygodni. Pomijając niesamowicie skomplikowaną sytuację osobistą, i tak działo się bardzo dużo.Po pierwsze - chociaż mój rok akademicki jeszcze się nie zaczął, już mam sporo obowiązków. W poniedziałek prowadzę swoje pierwsze zajęcia ze studentami (tydzień temu byłam na spotkaniu organizacyjnym). Z jednej strony to miłe wyróżnienie, że dostałam swoją grupę już na pierwszym roku studiów doktoranckich. Z drugiej - to trudne wyzwanie, bo prowadzony przeze mnie przedmiot to pedeutologia :) Na szczęście mam wymarzoną opiekę naukową oraz bardzo sympatyczne koleżanki :)Powoli na własne oczy przekonuję się czym jest punktoza, grantoza i inne choroby toczące edukację wyższą :)Na blogu ukazały się teksty:Sposób na to by mieć więcej przyjaciół Z kim poszłam do łóżka i czy wywalczyłam sobie tak lepszą pracę?Kasza jaglana - jak i po co jeść?Przekąski na urodziny - co zamiast tortu?10 pomysłów na zabawy edukacyjne z kasztanamiMonika napisała :Modny bob - fryzura z grzywką 2015/2016Jak dłużej utrzymać intensywny rudy kolor włosów?Był też tekst dotyczący mojego wyzwania z dbaniem o cerę. Szczególnie polecam komentarze, padło tak wiele ciekawych porad i historii, że zbierałam szczękę z podłogi. Pod koniec tekstu dopisałam początki maili osób, do których odezwę się wieczorem z prośbą o adres, na który wyślę małe nagrody.Cera lepsza w 3 tygodnie? Wyniki mojego wyzwaniaA mnie jak na ironię ugryzła jakaś muszka czy komar, co niestety rozdrapałam w nocy - mam teraz okrągły strup na środku policzka, brawo ja!Jadłam najpyszniejsze lody w Bydgoszczy - gorąco polecam Wam "Przystań na lody" ;-)Co za paskudny dzień! Od rana bieganie po urzędach, za takimi bzdurami jak np. wypełnienie wniosku o wydanie aktu urodzenia. No tak, od czasu kiedy poprzednio tako pobierałam, zapewne coś się zmieniło i się jednak nie urodziłam

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Tytuł do ustalenia

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

Przegląd tygodnia #1/10

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #1/10

Z kim poszłam do łóżka i czy wywalczyłam sobie tak lepszą pracę?

ANIA MALUJE

Z kim poszłam do łóżka i czy wywalczyłam sobie tak lepszą pracę?

BAKUSIOWO

Dlaczego nie zostałam dziennikarką? Info stulecia na końcu

Nazywam się Malwina, mam 28 lat...

Sposób na to by mieć więcej przyjaciół - nie mów innym jak żyć - pokaż jak żyjesz

ANIA MALUJE

Sposób na to by mieć więcej przyjaciół - nie mów innym jak żyć - pokaż jak żyjesz

Segritta

Co zrobić, gdy usłyszysz, że dziecko zrobiło sobie z Ciebie smoczek?

Na tegorocznej konferencji Blog Forum Gdańsk karmiłam piersią Conana. Gdy był głodny, po prostu siadałam na leżaczku niedaleko stanowiska CoffeeDesk, odpinałam miseczkę stanika, przystawiałam Conana do piersi i tetrową pieluszkę rzucałam sobie na dekolt, żeby rozmawiający ze mną mężczyźni umieli się skupić na tym, co mówię. Tak, rozmawiałam normalnie z ludźmi, karmiąc. I wtedy przyszła Radomska. – Słuchaj, ja ci to powiem, bo jesteśmy poniekąd koleżankami z jednej branży i mogę sobie pozwolić na szczerość, ale czy ty wiesz, że on sobie zrobił z ciebie smoczek? No naprawdę dałaś się zmanipulować chyba. Nie spodziewałam się tego po tobie. Inteligentna, wydawałoby się, kobieta, a tak dałaś tym laktowariatkom zrobić sobie wodę z mózgu, jak kretynka jakaś. Przecież to, co robisz, to obrzydliwe jest. Publicznie. Jakby toalety nie było. Przecież możesz nakarmić w toalecie, prawda? To czemu tak publicznie to robisz? Czy my wszyscy musimy wiedzieć, ze on jest akurat teraz głodny? Czy my musimy widzieć ten Twój biust od razu? Czy nie możesz przynajmniej szmatki mu jakiejś na głowę położyć? A tak w ogóle to ja nie rozumiem, dlaczego ty to w ogóle sobie robisz? Przecież widzę, że biegasz z tym cyckiem do niego co godzinę. Rozpieścisz go. To nie lepiej już dać mu tę mieszankę, zobaczysz, zje, zaśnie, trzy godziny będzie spokojny. Ale widzę, że nie. Że on już sobie z ciebie smoczek zrobił. Radomska oczywiście żartowała. Zacytowała mi po prostu zbiorczo to, czego sama się nasłuchała, karmiąc swojego Lenona. Sęk w tym, że mnie brzuch rozbolał od śmiania się, bo dokładnie te same teksty sama często słyszę i czytam wokół mnie. I chyba najbardziej ze wszystkich rozbraja mnie to „smoczek sobie z ciebie zrobił”, bo po raz pierwszy usłyszałam to już w szpitalu od położnej. Tak. Otóż pozwólcie, że Wam coś wytłumaczę. Nie da się zrobić z siebie lub z własnej piersi smoczka, bo to smoczek jest zastępnikiem piersi a nie odwrotnie. Zrobić sobie z piersi smoczek to by było jak… zrobić sobie z oryginalnego Loubutina podróbkę Loubutina. Albo jak nazywanie seksu „podróbką masturbacji”. Albo jak sprzedawanie papierosów jako metodę na rzucenie gumy do żucia nicorette. Dziecko ma odruch ssania i to ssanie jest jednym z podstawowych zajęć dziecka, bo zaspokaja mu dwie potrzeby: pokarmu oraz poczucia bezpieczeństwa. To fakt, że dzieci czasem płaczą, bo chcą się przyssać do cycka, choć niekoniecznie są głodne. Conan czasem budzi się w nocy i płacze, dopóki nie dostanie piersi – ale gdy ją tylko dostanie, wystarczy mu kilkukrotne cmoknięcie, by znowu zasnąć (kilkukrotne cmoknięcie nie daje jeszcze mleka). Ponieważ niektóre kobiety nie mają możliwości tak często dawać dziecku piersi lub po prostu chcą mieć więcej spokoju, dają dziecku smoczek, jako ZASTĘPSTWO cycka. Dziecko ze smoczkiem w ustach czuje się bezpiecznie i spokojnie, więc jeśli nie jest głodne – nie płacze. Ale to wcale nie oznacza, że dzieci nieużywające smoczka będą chciały wisieć na piersi cały dzień. Nie. One po prostu trochę wcześniej niż dzieci smoczkowe zaczynają proces odzwyczajania się od odruchu ssania jako metody na uspokojenie się. Każde dziecko prędzej czy później się tego oduczy. Różnica polega na tym, że gdy dziecko smoczkowe zaczyna płakać, to rodzic w pierwszej kolejności daje mu smoczek, żeby sprawdzić, czy dziecko po prostu nie chce się uspokoić ssaniem – a jeśli tak w istocie jest, smoczek zostaje w buzi dziecka długo, aż dziecko samo go nie wypluje. Dlatego  Dzieci piersiowe zaś nigdy nie dostają piersi na długo, bo trudno tę pierś przy dziecku zostawić a samemu wyjść z pokoju ;) Poza tym pierś possana dłużej niż chwilę zaczyna produkować pokarm, co wcale dziecku nie odpowiada, jeśli nie jest głodne. Stąd też dość częste – ale krótkie! – sesje przy piersi dzieci niesmoczkowych. Tak, to bywa upierdliwe, ale ma też ogromną zaletę: moje dziecko nie będzie nigdy musiało „żegnać się ze smoczkiem”. Nie będzie miało problemów ze zgryzem. No i nie trzeba tych smoczków ciągle wyparzać. Coś za coś po prostu :) Ale zapamiętajcie jedno: nie da się zrobić sobie z piersi smoczka. Można wspomagać się smoczkiem. Można próbować zastąpić smoczkiem pierś. Można wreszcie nie używać smoczka wcale (jak my). Ale jeśli ktoś ci powie, że zrobiłaś z siebie smoczek, to każ mu się puknąć w czoło i powiedz, że w takim razie sam jest słabą namiastką dmuchanej lalki w łóżku a jego skórzana kurtka jest tylko marną podróbką skaju. :*

Nadzieja...

Passion 4 Fashion

Nadzieja...

Miewacie grosze dni? szczególnie w okresie jesiennym zdarzają mi się dość często... niby zwykła chandra a potrafi sprawić we mnie poczucie bezsilności, smutku, nostalgii i wewnętrznej rozsypki.Staram się poprawiać swój nastrój drobnymi rzeczami, pijam ulubioną herbatę, spotykam się z ludźmi i sporo czytam... czytam wtedy najwięcej. Otaczam się pozytywnymi hasłami, wpajam do głowy że życie należy kochać i przyjmować w spokoju wszystko co nam daje. Choć nie zawsze są to same pozytywne rzeczy i sytuacje to z biegiem czasu możemy stwierdzić że umiejętność radzenia sobie z nimi daje nam najwięcej rezultatów, które automatycznie przekładają się na wiele płaszczyzn naszej osobowości. Umacniają nas od środka, dodają sił, poczucia wartości a stan przygnębienia i apatii staję się terminem szalenie odległym. Zwycięstwo bowiem nad strachem,apatią i poczuciem beznadziejności daje nam skrzydła! Tekst poniżej warto przeczytać i wracać do niego w trudniejszych momentach ;-) Dużo pogody ducha kochani!Nie zaliczasz się do grona pewnych, że świat leży u ich stóp? To nic. Ale osobnikiem, który powtarza: „nie uda się, na pewno się nie uda” – też nie będziesz.Na pewno się uda! Nie możesz liczyć na to, że spełnią się twoje oczekiwania, jeśli z góry założysz, że nic z tego nie będzie… Nadzieję w sobie można budować. Kiedy o nią zadbasz – zacznie się potęgować. Oto dziesięć sposobów na wzmocnienie nadziei.1. Lista życzeń do wróżki.Przenieś się na chwilę w świat baśni i dzieciństwa. Złota rybka, dobra wróżka, duch z lampy Aladyna są do twojej dyspozycji. Sformułuj aż 30 próśb. Jedyny warunek: życzenie musi być wypowiedziane w sposób pozytywny („Chcę mieć wolny zawód” zamiast „Nie chcę już pracować w biurze”). Spisz swoje zamówienia na kartce.2. Własna mapa po świecie nadziei.To może być kontynuacja poprzedniego ćwiczenia. Wykonaj mapę. Powycinaj z gazet, namaluj na dużym arkuszu papieru rzeczy czy zjawiska, które chciałbyś zdobyć. Jeśli pragnąłbyś pojechać na karnawał w Rio, przyczep zdjęcia roztańczonych tłumów na drzwi lodówki. Jeśli chcesz, by twój zespół rockowy nagrał płytę, zawieś na ścianie wizualizację okładki. Przyglądaj się im często – ćwicz nadzieję.3. Ludzie dookoła.Zaproś najlepszego przyjaciela. Jeśli potrafi wesprzeć i jest otwarty, to pokaż mu swoją mapę. Postaraj się opowiedzieć o niej możliwie jak najdokładniej. Poproś, by wskazał, co podoba mu się w każdym z tych pomysłów i dlaczego wierzy, że je zrealizujesz. Szukaj wsparcia. Otaczaj się ludźmi, którzy w ciebie wierzą. I którzy są pełni nadziei.4. Zdanie przytrzymujące.To, co myślimy o sobie, przekłada się bezpośrednio na to, jak działamy i co nam się w życiu udaje. Napisz na kartce zdanie, które ma cię przy tym „przytrzymać”. Może brzmieć na przykład: „lubię siebie” albo „to mi się na pewno uda”. Ułóż takie zdanie, byś czuł, że jest twoje. Noś je w portfelu albo powieś nad łóżkiem. Znajdź czas w ciągu dnia, by powtórzyć sobie to zdanie kilka razy. Potrzebujesz do tego momentu, kiedy jesteś sam. Przy powtarzaniu zdania możesz stosować metodę wizualizacji.5. Ile ja potrafię!Zrób listę swoich mocnych stron. Podziel kartkę na dwa obszary. W jednym zapisz cechy (np. wyrozumiały, spontaniczny etc.), w drugim umiejętności (np. umiem grać w brydża, mam patent żeglarski). Postaraj się na początek znaleźć 20 cech i 20 umiejętności. Wróć do zapisków po paru dniach i dopisz kolejne 20.6. Autoportret pozytywny.Spotkaj się z trzema bliskimi osobami i poproś, by opowiedziały, co w tobie cenią. Słuchaj uważnie, nie przerywaj, cokolwiek będziesz o tym myślał. Być może z częścią opinii się nie zgodzisz. Mimo to zanotuj sobie wszystko. Zapis i świadomość, co dobrego widzą w tobie inni, pomogą ci w budowaniu pozytywnego obrazu siebie, a to zawsze zwiększa nadzieję…7. Nadzieja, ale na co?Czy wiesz, czego chcesz w życiu, na co masz nadzieję? Co jest dla ciebie najważniejsze? A zatem dokończ te zdania:Najbardziej lubię…W ludziach najbardziej cenię…Najbardziej lubię w sobie…Gdyby zostały mi jeszcze dwa tygodnie życia, to…Gdybym miał nieograniczone możliwości finansowe, to…Gdyby znikły wszystkie przeszkody na drodze do moich celów, to czułbym się…8. Jeśli wątpisz?Przyjrzyj się swoim przekonaniom. Nie wierzysz w to, że w życiu spotka cię coś wspaniałego, że jeszcze dziś rozwiążesz problem? Zestaw fakty – co powoduje to zwątpienie? Zastanów się, czy twoje przekonanie opiera się na solidnych przesłankach. Czy do tej pory nie spotkało cię nic niesamowitego?9. Rachunek radości.Doceniaj fajne chwile w życiu. Usiądź wieczorem i zastanów się, za co powinieneś być wdzięczny. Wypisz przynajmniej dziesięć. Następnie pomyśl o trzech dobrych rzeczach, które spotkały cię dzisiejszego dnia. Poświęć im chwilę. Przywołaj ich obraz w pamięci i rozkoszuj się nim. Zapamiętaj go i wracaj do niego za każdym razem, gdy tracisz nadzieję, że coś dobrego może cię spotkać.10. Testament szczęśliwego.Wyobraź sobie, że umarłeś jako szczęśliwy człowiek. Ktoś postanawia nakręcić o tobie film. W tym celu przeprowadza wywiady ze wszystkimi bliskimi ci osobami. Zastanów się, z kim by rozmawiał, wyobraź sobie, co te osoby powiedzą i za co będą cię cenić najbardziej.Julia Nowicka

BAKUSIOWO

Życie bez ograniczeń. To lubię

A Ty? :)

Przegląd tygodnia #3/09 + LBA

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #3/09 + LBA

Czy warto odkładać marzenia na później? + nowa fryzura

ANIA MALUJE

Czy warto odkładać marzenia na później? + nowa fryzura

Jeśli chcecie wiedzieć co sądzę o odkładaniu marzeń na później, co i dlaczego zrobiłam z włosami (oraz jak szybko zmieniłam zdanie o swojej fryzurze....) i co jest moim gryzącymi mnie, odkładanym na wieczne "kiedyś" marzeniem, to zostańcie jeszcze chwilę :DTen tekst będzie dziwny, bo napisałam tytuł w czwartek z myślą o tym, że tekst napiszę w piątek. W piątek działo się zbyt wiele i uspokoiłam siebie słowami "w sobotę to już na pewno". Jest niedziela rano, także sorry ;-). Czy ktoś w ogóle przetrwał mój bełkot? Wczoraj przed trzecią wybrałyśmy się nad morze i chyba nie wiem co robię rano przed komputerem :DMoje włosy są cienkie i kapryśne jak jakaś diva. Ale taka wiecie, bez talentu ani zalet, które pozwalałaby przymknąć oko na jej idiotyczne kaprysy. Od głupiego pomysłu brąz-czerń-blond(!)-naturalne, moje włosy praktycznie nigdy mnie nie satysfakcjonowały. Najgorsze było to, że na spalone nic nie pomoże i te dwa lata trzeba odbębnić by zniszczenia odrosły. Cięcie na krótko odpada - gdy moje włosy ocierają się o ramiona czy kołnierz, to prędzej wykruszą się niż przekroczą tę magiczną linię. Nawet gdyby były najzdrowsze i najbardziej odżywione jak się da ;-). A najgorsze już było to, że dwa lata temu miałam grzywkę. Odrastanie włosów przy twarzy trwa w nieskończoność...A i tak zazwyczaj chodziłam w takiej oto fryzurze :Ponczo (narzutka?) klikAle warstwy przy twarzy zdążyły osiągnąć jakąś sensowną długość i podcięłam ponad 10 cm włosów. Docelowo marząc o łatwiej i bezproblemowej fryzurze z tego zdjęcia (numer jeden). Pierwsze chwile po cięciu? Radość, ekscytacja, macanie się po końcówkach i poganianie w myślach byłej grzywki, by szybciej rosła. W końcu to pasma z przodu nadają potem cały kształt fryzurom typu long bob. W zasadzie zapisując sobie szkic tego tekstu, byłam przekonana że to będzie pełen ekscytacji i radości tekst na temat "jak podcięcie włosów poprawiło mi humor". Eeee niestety nie.Spodnie : nie mam pojęcia, koszula (klik), sandałki (klik). Jeśli wytrzymaliście ten mój poranny bełkot, może przejdę do meritum - podcięcie włosów było u mnie odkładane na wieczne kiedyś. Zawsze coś stało na przeszkodzie. Ostatnio chodziło o to, że gdy podetnę połowę piór, moje włosy wciąż będą miały spalone końce (czerń-blond...) i nie będą miały ładnej, zdrowej linii. Czekały na swój moment a teraz już wiem, że go nie doczekają. Ale o tym za chwilę.We wszystkich dziedzinach związanych z poczuciem estetyki i tak zwanym "dobrym gustem", totalnie leżę. Gdy inni oceną z plastyki podciągali sobie średnią, ja w gimnazjum miałam tróję. Mieć tróję z plastyki, to był prawdziwy wyczyn ;-).Niestety z postępami u mnie słabo, a do tego mam jeszcze mocno ciężki gust :D Ubzdurałam sobie jednak, że chcę nauczyć się czegoś specjalnego. Z pozoru - hobby idealne. Siadam wieczorem zrelaksowana na fotelu, coś tam sobie przesuwam, coś przytrzymuję i jeszcze mam jakiś użyteczny efekt. Nigdy więcej nie jestem zależna od ograniczonego wyboru w sklepach, przede mną bieży baranek, nade mną fruwa motylek i takie tam. Idylla.Zapewne wiecie o co chodzi. Średnio co 2-3 miesiące wraca ta oferta (klik) i moje niezrealizowane marzenie przypomina mi się jak niedobry obiad wracający do gardła za późno, by zażyć tabletkę na zgagę albo coś na odtrucie. Niesmak pozostaje.Dlaczego nie uspokoję więc tego głupiego wyrzutu, nie pójdę do sklepu i nie zacznę realizować swoje wymarzonego hobby? Przecież nie wolno odkładać marzeń na później, życie jest jedno i jeszcze mogłabym trzasnąć jakąś banalną sentencję Coelho, ale niestety żadnej nie znam.Otóż nie. Wszystko ma swój czas i ma swoje miejsce, a moje potencjalne hobby nie doczekało jeszcze swojej chwili.Umówmy się - to nie jest wielka inwestycja. Mogłabym sprzęt (klik) po prostu kupić, tym bardziej, że wszyscy chwalą i polecają. Doskonale jednak wiem, że chwilowo wygrywają u mnie inne rzeczy, bo mam trochę odmienne priorytety. Kupiony dzisiaj, stałby smutnie w kącie przypominając mi o moim potencjalnym hobby każdego dnia. To coś jak całoroczny abonament na siłownię, z którego się nie korzysta, a kasa wciąż jest w konta ściągana. Albo jak spłacanie rat za telefon, który został nam skradziony. Nie mając czasu na pełne zaangażowanie się w potencjalnie wciągające hobby, nie zamierzam kompletnie zaczynać ze sobą tego tematu.Bo to wcale nie jest tak, że jak kupię sobie buty do biegania, to na pewno będę biegać, a jak kupię lustrzankę, to nagle cudownie znajdzie mi się czas na robienie zdjęć. Między "chcę" a "pragnę" jest mniej więcej taka sama różnica jak między "chcę" a "potrzebuję", tylko w drugą stronę. Kto ma problem ze wrzucaniem to żółtej torby w ikei pięknych lecz całkowicie zbędnych dodatków, ten wie co mam na myśli.Cóż, czasem warto zdecydować się na półśrodek.Tym razem półśrodek oszczędził mi rozczarowania gdy podrośnie grzywka. Już następnego dnia moje włosy pokazały swoją prawdziwą naturę  - strączkują się i wyginają tam, gdzie kołnierz. Gdy grzywka miała krytyczną długość (do żuchwy), też się wywijały. I chociaż long bob bardzo mi się podoba, to już teraz wiem, że nie jest dla mnie.Chciałam was tylko trochę uprzedzić, że życzeniowe myślenie na zasadzie "jak tylko znajdę faceta, to wszystko mi się ułoży", "jak założę firmę to będę super wolnym finansowo człowiekiem" "jak już kupię sokowirówkę to codziennie będę pić soki i będę taka fit, że wow", często może doprowadzić do masy rozczarowań.I ja wybrałam sobie idealną metodę półśrodka - próbuję namiastki tego, czego "pragnę". Zanim zdecydujemy się na psa, możemy zaoferować znajomym, że zaopiekujemy się nim podczas ich wyjazdu. Zanim kupimy lokówkę, możemy pożyczyć ją od koleżanki i sprawdzić, czy sam zakup magicznie wyczaruje nam kilkanaście dodatkowych minut na pokręcenie włosów o poranku, czy jednak skończy się na codziennym "jutro". Ja nie zadałam sobie trudu, by wybrać się do babci, do której mam dosłownie rzut beretem i poprosić o pokazanie jak to się robi na starym sprzęcie.Wychodzi więc na to, że wcale nie "pragnę", a jedynie "chcę"...W ramach rozwojownika, wyzywam cię! Zapewne masz jedno potencjalne "marzenie", którego z różnych powodów teraz nie możesz zrealizować. Spróbuj wykombinować sposób na posmakowanie go w wersji demo już teraz. Gdybym pożyczyła od koleżanki lustrzankę przed zakupem swojej (a trochę na nią zbierałam), wiedziałabym, że jej posiadanie magicznie nie sprawi, że zacznę więcej i lepiej fotografować. Rodzice mojej koleżanki całe życie marzyli o mieszkaniu w domu jednorodzinnym. Własny ogródek, brak sąsiada za ścianą, dużo miejsca dla biegającego po podwórku psa.Gdy w końcu zebrali fundusze na budowę, wytrzymali w nim rok. Bo dom to skarbonka bez dna i jak coś się zepsuje, to nie dzwonisz do administratora budynku, który wszystkim się zajmie. Odśnieżanie przydomowego chodnika przelało czarę goryczy. Blokersi z krwi i kości z wielką radością sprzedali dom, kupili mieszkanie i ogródek działkowy. Tylko trochę szkoda, że inwestowali w swoje marzenie ponad dwadzieścia lat. W końcu jak będą mieć dom, to wszystko magicznie się ułoży.Ciekawe, czy rozczarowania udałoby się uniknąć, gdyby najpierw zdecydowali się powynajmować jakiś dom przez rok i zasmakować wszystkich plusów i minusów...To jak, wysilisz się i spróbujesz znaleźć sposób by zjeść ciastko i mieć ciastko? ;-)Psssst, od dwóch dni śpię po 3 godziny, więc jeśli gdzieś bredzę, to proszę, przymknijcie oko ;-)).Hej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Projekt Ja - planer do pobrania :)

ANIA MALUJE

Projekt Ja - planer do pobrania :)