Hybrydy z Rossmanna - czy warto kupić zestaw Escala?

ANIA MALUJE

Hybrydy z Rossmanna - czy warto kupić zestaw Escala?

BLACK BOMBER JACKET

GUMIJAGODA

BLACK BOMBER JACKET

JOTEM

Wizyta w fabryce G-klasy w Graz i jazdy testowe

Wspólnie z Mercedes-Benz Polska odwiedziłem fabrykę G-klasy usytuowaną w miejscowości Graz w Austrii. Było dużo zwiedzania, jazdy w terenie i nie tylko! Na swoich stronach internetowych napisałem, że jestem fanem japońskiej motoryzacji, która towarzyszy mi od dawna. Mercedes postanowił pokazać mi, za co ludzie od wielu lat kochają ich samochody. Początek naszej wycieczki zaczął się 19 października w Warszawie. Z samego rana, a właściwie jeszcze przed wschodem słońca, wsiedliśmy w Mercedesa c450 AMG i ruszyliśmy w blisko 900 kilometrową trasę. Moim towarzyszem podróży był Michał Wardak, który w Mercedesie-Benz Polska zajmuje się public relations. Warto wspomnieć, że nasze auto było maksymalnie wyposażone i niemal przez całą trasę odkrywałem kolejne ciekawe rozwiązania i pomysły zastosowane przez Mercedesa. Świetny samochód.    Do Austrii pojechaliśmy C450 AMG Do Austrii przyjechaliśmy w środę po południu. Zatrzymaliśmy się w hotelu Europa, do którego nieco później dojechała również grupa z Krakowa. W trakcie trasy rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy. Przede wszystkim to, jak grzecznie jeżdżą kierowcy za granicą. Nie ma tutaj wymuszeń, przepychanek, szeryfów lewego pasa czy aut nadmiernie przekraczających prędkość. Nie ma także wszechobecnych znaków, które w Polsce sprawiają wrażenie rozmieszczonych bez sensu i na kilogramy. Pozytywne wrażenie zrobił na mnie hotel. W sumie musiał kosztując blisko 170 euro za noc. Wybór w trakcie śniadań był większy niż karta w większości polskich restauracji. Sam pokój bardzo dobrze wyposażony, czysty i zadbany. Uwierzcie mi, byłem w hotelach o znacznie większej liczbie gwiazdek, a pokoje wyglądały jak po wojnie lub PRL. Tutaj wszystko było eleganckie i na swoim miejscu. Była nawet moja ulubiona herbata w pokoju.  Po wejściu do pokoju, na łóżku czekało na mnie zaproszenie na G-Class Experience z pełnym harmonogramem wydarzenia. Miało odbyć się dopiero następnego dnia z samego rana, więc ruszyliśmy na zwiedzanie Graz. Dołączył do nas Paweł Durka, który jako product manager w Mercedes-Benz Polska, wie wszystko o tych autach. Zaproszenie na G-Class experience Nigdy nie byłem w Austrii, nie znam też specjałów kuchni austriackiej dlatego w pełni zaufałem moim kompanom. Kolacja była świetną okazją, aby lepiej się poznać. Zamówiliśmy sznycle z jagnięciny oraz degustowaliśmy lokalne trunki. Zwróciłem uwagę na ilość osób w lokalach. Nawet w środku tygodnia są wypełnione po brzegi i bez rezerwacji ciężko jest gdziekolwiek zamówić stolik. Jedzenie jest dość tłuste, ale bardzo smaczne. Przypadło mi do gustu. Nie kupuję natomiast wszechobecnego dodawania ziemniaków do wszystkiego, nawet do sałatek. Taksówkami jeżdżą głównie Mercedesy ale także… Toyoty Prius.  Wyjazd do fabryki Magna Steyr w Graz O poranku następnego dnia, przed głównym wejściem do hotelu czekało na nas pięć Mercedesów klasy G w wersjach AMG. Dwudziestocalowe felgi robią wrażenie, podobnie jak znaczek AMG, pod którym na błotniku kryje się magiczny napis V8 biturbo. Te silniki nie tylko świetnie napędzają auto, ale również brzmią. Miałem wybrać sobie dowolne auto, które zawiezie mnie do fabryki Magna Steyr w Graz. Przed hotelem czekały na nas G-klasy w wersjach AMG Do fabryki dojechaliśmy w niespełna pół godziny. To potężny ośrodek, do którego przylega również specjalny tor do jazdy testowej. Nie brakuje na nim różnych wzniesień, płyt poślizgowych czy nieco trudniejszego terenu. Fabryka produkuje G-klasę również dla wojska m.in. szwajcarskiego dlatego wewnątrz montowni nie mogliśmy robić zdjęć. Po prezentacji modelu, jego historii oraz ciekawostek z nim związanych zwiedziliśmy fabrykę. Jest tak duża, że jeżdżąc po niej meleksami trwało to w sumie prawie 30 minut. Zobaczyliśmy jak powstaje G-klasa, a w szczególności jak składane czy szyte są poszczególne elementy i jak stopniowo tworzy to całość. Wszystko w środku składane jest ręcznie. Robi to niesamowite wrażenie ale wymaga również mnóstwa pracy. Fabryka zatrudnia około 2000 pracowników, którzy pracują w systemie dwuzmianowym, pięć dni w tygodniu. W ciągu dnia z linii montażowej zjeżdża nawet 100 Mercedesów G-Klasy. W ciągu roku daje to 25 tys. aut, z których blisko 5000 przeznaczonych jest dla wojska. Wciąż najpopularniejszym modelem jest G63 i G65 w wersjach AMG. Te wersje stanowią blisko ponad połowę wszystkich sprzedawanych cywilnych modeli tej klasy. Gdzie trafiają? Oczywiście jest to głównie Arabia Saudyjska.  G350 na torze zręcznościowym Po zwiedzaniu fabryki nadszedł czas na poznanie systemów G-klasy w praktyce. Przed fabryką znajdują się specjalne konstrukcje, które symulują najcięższe warunki terenowe. Nie brakuje również dziesiątek modeli G-klasy w różnych wersjach. Są tutaj zarówno G350 z silnikiem diesla, rzucające się w oczy wersje 4x4x2 czy auto z silnikiem V12 doładowany dwiema turbinami. Konkretne auta możecie zobaczyć w galerii, do której odsyłam na końcu artykułu.  Schöckl czyli tor dla terenówek Kolejnym punktem wycieczki był wyjazd na górę Schöckl, znajdujące się kilkadziesiąt kilometrów od fabryki w Graz. Ciekawostką jest to, że na ten tor wjazd mają wyłącznie auta sygnowane logiem Mercedesa i G-klasy. Moim instruktorem i kierowcą był Karl Studeny, który w Mercedes-Benz pracuje od końca lat 90. Jest inżynierem, który udoskonala pojazdy i kierowcą prototypów oraz mocniejszych aut. To on, jako jedyny mógł prowadzić wersję z napędem na… sześć kół. To te słynne, potężne auto, które znacie pewnie z programu TopGear. Z Karlem spędziłem pół dnia i mieliśmy okazję rozmawiać o wielu rzeczach, w tym o jego karierze, początkach pracy, tym czym zajmuje się w Mercedesie oraz co robi w wolnych chwilach. Ten bardzo sympatyczny facet w pracy jeździ autem V12 biturbo, a na co dzień starym oplem. Bardzo lubi chodzić na grzyby, łowić ryby i grać w piłkę nożną. Zaprosił mnie na wspólną grę, ale ostrzegł, że jest dobrym stoperem i nie będzie mi łatwo. Karl Studeny w drodze na górę Schöckl Nie bez powodu wplatam do tej historii Karla. Karl pomógł mi w lepszy sposób poznać G350, którą miałem zmierzyć się z górą Schöckl. W sposób iście profesorski pokazał mi w praktyce działanie wszystkich przełączników, blokad, reduktora itp. Szkolenie przydało się. Pokonałem tor w stałym tempie, pewnie przesuwając się do przodu zarówno po kamieniach, wzniesieniach jak i śniegu, którego tego dnia nie brakowało. Instruktorzy zachwalali padający od kilku dni deszcz tłumacząc, że im gorsze warunki tym lepiej zobaczymy jak świetnie radzą sobie napędy w G-Klasie. Gdy wysiadłem na chwilę zrobić parę zdjęć, po pierwszym kroku prawie poleciałem w pierwsze z brzegu krzaki. Było bardzo ślisko, ale na aucie wydało się to nie robić żadnego wrażenia. Później pojechaliśmy na obiad, na którym mieliśmy kolejną okazję poznać się bliżej z całą ekipą. Muszę przyznać, że góra Schöckl jest pięknie położona. Widok z 1500 metrów, gdzie znajdował się tor jest świetny. Szybko jednak okazało się, że w programie mamy jeszcze jedną… ekstremalną rzecz – jak najszybszy zjazd z toru. Zobaczycie to na filmie.  Na szczycie góry Schöckl Początkowo Karl i inni kierowcy jechali wyjątkowo spokojnie opowiadając dowcipy i ochoczo żartując. Próbowali uśpić naszą czujność w trakcie pokonywania asfaltowej drogi prowadzącej od restauracji do toru. Nagle auto zjechało z asfaltu na trasę, na którą nie poszedłbym nawet piechotą. Duży kąt nachylenia, ogromne głazy, błoto i drzewa ocierające się o auto, to tylko część elementów potęgujących wrażenie. Auto tak rzucało w każdą stronę, że nie martwiłem się już o obiad, a o wszystkie narządy wewnętrzne. Moje nerki zachowywały się jak kulka w maszynie do pinballa. Chciałem jednak mieć jak najlepsze nagranie. Zaparłem się nogami i łokciami co chwilę pytając Karla czy ma ubezpieczenie na życie i czy kiedyś ktoś zginął w trakcie G-class Experience. Z uśmiechem odpowiedział, że ma i nigdy nikomu się nic nie stało oraz, że za chwilę droga nie będzie tak kręta i jeszcze bardziej przyspieszymy. Karl bardzo przejął się i chciał, bym nagrał jak najlepszy materiał dlatego popędzał innych kierowców i wybierał najbardziej ekstremalne elementy trasy. Zaśmiałem się, że moja Grand Vitara ze stałym napędem na 4 koła przed wjazdem na tor włączyłaby tryb autodestrukcji i rozpadłaby się na pierwszym kamieniu. G-klasa zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Auto wytrzymało wszystko, nic się z nim nie stało, nic nie uszkodziliśmy, ba, nawet nic nie zaskrzypiało czy stukało w drodze powrotnej. Karl tłumaczył, że te auta jeździły już po tym torze kilkaset razy! Wymieniane są dopiero wtedy, gdy trzeba przetestować nowy model i że jeszcze nigdy nikt nie uszkodzili żadnego z nich. Opony też nie są wzmacniane i całe auta są w wersjach jakie można normalnie kupić. Powrót na tor w Graz Powrót do fabryki G-klasy nie był ostatnim punktem naszego wyjazdu. Przy samej fabryce znajduje się osłonięty z zewnątrz tor testowy. To tutaj kierowcy różnych wersji tego modelu sprawdzają go w możliwie najbardziej ekstremalny sposób. Za bramą czekała na nas niespodzianka – Mercedes-Benz G63 z napędem 6×6 oraz jedna V8, V8 biturbo i oczywiście V12 biturbo. Auta po prostu latały po torze wydając z pod maski ryk silników w układzie V. Wersji z napędem na sześć kół nie da się już kupić. Mercedes-Benz G63 z napędem 6×6 Fabryka stworzyła niewiele ponad sto sztuk i wszystkie zostały od razu zamówione. Ciekawostką jest specjalne odznaczenie dla uczestników wyjazdu. Osoby, które najlepiej poradziły sobie w terenie w górach otrzymały pamiątkowy medal. Do hotelu również wróciliśmy G-klasą w pakiecie AMG.  Podsumowanie wyjazdu z Mercedes-Benz Polska Przyznam Wam, że długo zastanawiałem się czy pojechać tak daleko w trasę. Postanowiłem sprawdzić, co kryje się za stwierdzeniem, że po wspólnym wyjeździe odmieni się moja opinia o Mercedes-Benz. Po tych kilku dniach mogę śmiało stwierdzić, że było warto. Było warto, bo moja opinia faktycznie się zmieniła. Byłem i nadal jestem pod wielkim wrażeniem polskiej i zagranicznej ekipy Mercedesa. Wszyscy są bardzo pozytywnie zakręceni i widać, że mają olbrzymią pasję i wiedzę. W fabryce podchodzili do mnie pracownicy pytając o sprzęt, który mam na szyi, podpowiadali, co ciekawego będzie się działo i jak fajnie mogę to pokazać. Gdy na torze testowym zaczął padać deszcz, nawet nie wiem kiedy podbiegł do mnie szef ekipy z parasolem. Widział, że odłożyłem swój bo przeszkadzał mi w robieniu zdjęć i nagrywaniu filmów. Gdy pomyliłem auto, którym przyjechałem, jego kierowca – Karl szukał mnie po innych samochodach i nie ruszył do póki nie znalazł mnie i nie pomógł zabrać sprzętu. Wszyscy byli przez cały wyjazd bardzo serdeczni i rozmowni. To wszystko detale, ale ja jestem detalistą bo to one tworzą ogólne wrażenie. W tym przypadku jest bardzo pozytywne. Czułem się jak VIP, a to bardzo miłe uczucie. Gdybym miał wolny milion złotych to pewnie kupiłbym sobie taką G-klasę w podziękowaniu za ich pracę.  Zobacz film z wyjazdu Zobacz galerię zdjęć z wyjazdu Post Wizyta w fabryce G-klasy w Graz i jazdy testowe pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

Skąd się biorą problemy z motywacją do pracy?

Lifemenagerka

Skąd się biorą problemy z motywacją do pracy?

La Mer gwarantem wiecznie pięknej skóry

Rebel Fashion Style

La Mer gwarantem wiecznie pięknej skóry

7 rzeczy, które mnie irytują!

Segritta

7 rzeczy, które mnie irytują!

Przeważnie staram się być kulką pozytywnej energii, miłości do każdego i cierpliwej akceptacji. Negatywne myśli zachowuję dla siebie, gryzę się w język, zanim kogoś skrytykuję. Ale czasem… czasem od rana wszystko mnie irytuje. I nie, że irytują mnie rzeczy, które przeważnie lubię. Nie. Irytuje mnie to, co mnie zawsze w sumie irytowało, ale co dusiłam w sobie. Albo takie rzeczy, za którymi nie przepadałam, choć powiedzieć, że ich nie lubiłam, to za dużo. Mechanizm zna każdy człowiek, który “przechodził” jakiś związek i zbyt długo zbierał się z odejściem od kogoś, kogo już przestał wielbić wielką miłością. Wtedy nagle zaczynają nas irytować małe rzeczy w tej drugiej osobie. To, że głośno je. Że źle akcentuje słowo “panika”. Że znowu założyła dziurawe skarpetki. Że te durne włoski na prawej brwi zawijają się w dół, na powiekę. Nosz kurwa! Jak one mogą! I dziś mam właśnie taki dzień. Dzień, w którym zawieram pokój z moim wewnętrznym crittersem i razem, w zgodzie hejtujemy rzeczywistość. Możecie się dołączyć. Zapraszam. Wylejmy trochę żółci, będzie lżej. GRECHUTA Słucham sobie mojego ulubionego radia RFM Classic, które niestety ma tę wadę, że dysponuje tylko trzema płytami i puszcza z nich muzykę na przemian. Na jednej z płyt jest Marek Grechuta. Człowiek, który opanował sztukę wkurwiania mnie do perfekcji. Weź to serce, wyjdź na drogę i nie pytaj się “dlaczego”. Nosz kurwa. Dlaczego ona ma nie pytać, “dlaczego?”. Dajesz jej to szczerozłote serce, konika cukrowego, każesz wyjść na ulicę tym swoim mdlejącym głosem, w którym – przysięgam – nadużywasz trzykropka, to każdy normalny człowiek spyta “dlaczego” i ma do tego, kurwa, prawo! I jeszcze jej ten cukrowy konik wyskakuje nagle na złotą drogę tuż pod koła diamentowego TiRa utkanego z tęsknoty. Litości. I niech mi któryś się odważy powiedzieć, że to metafory. Niech spróbuje. Takie metafory to studenci polonistyki na specjalizacji nauczycielskiej w harendzie po pijaku rzucają barmanowi o szóstej nad ranem w ramach napiwku. A potem ich ochrona wyprowadza. A już ta piosenka “Nie dokazuj” to w ogóle apogeum mickiewiczowstwa. Że kobieta powinna się rzucać do stóp facetowi tylko dlatego, że on ją kocha i jej śpiewa? A jak jej się nie podoba to, co on śpiewa? A jak nie jest zainteresowana? To co? Ma się zmusić i “nie dokazywać”? Bo inaczej on jej hejt sprzeda, że wcale nie jest z niej taki cud? No to jak nie jest, to po chuj on tak ją kocha i tak jej z tej sceny serenady śpiewa? Skoro ona tak nie od razu stopi serca jego lód, to dlaczego on jej wyznania miłosne publicznie wykonuje? Nic dziwnego, że ona go nie chce. To jest conajmniej tak głupie i niedojrzałe jak hejt Krakowa na Warszawę i tekst “nie przenoście nam stolicy do Krakowa”. Dude, nikt nie chce tam przenosić stolicy. Ogarnijcie się, krakusy.  Wy wszyscy chyba macie ten problem. Jak Wam bandyta komórkę skroi na ulicy, to potem idziecie i mówicie “i tak nie chciałem komórki. Ani mi się ważcie teraz ją oddawać!”?

Filmy na jesienne wieczory

Lady of the House

Filmy na jesienne wieczory

Przemierzyć 8000 km na jeden festiwal

KAMERALNA

Przemierzyć 8000 km na jeden festiwal

MUST HAVE FASHION

Pudrowe szpilki, jeansowe boyfriendy i łososiowy sweter

Pudrowy kolor to zdecydowanie jeden z moich ulubionych. Zawsze chciałam mieć pudrowe szpilki i wreszcie dołączyłam je do mojej kolekcji. Najlepiej moim zdaniem wyglądają do jeansów, a już szczególnie boyfriendów. Łososiowy miękki sweter i złote dodatki stworzyły ciepły, pastelowy look. Pudrowe szpilki Idealny model pudrowych szpilek znalazłam w sklepie KupButy.com. Ich odcień idealnie komponuje się z jeansem [...]

XL to nie wyrok – challenge

ŁUKASZ PODLIŃSKI

XL to nie wyrok – challenge

Saeco PicoBaristo - czyli zapach i smak pysznej kawy w naszym domu

Fashionable

Saeco PicoBaristo - czyli zapach i smak pysznej kawy w naszym domu

Głęboki oddech

Makóweczki

Głęboki oddech

Rozpoczynamy drugi sezon jesienno – zimowy w naszym nowym domu. Rok temu byliśmy tuż po wprowadzce, bez oczekiwań i w połowie ‚na wariata’. Z niewykończoną łazienką, garderobą i tylko z  częściowo umeblowanymi salonami. Miało to bezwzględnie swój urok. Choć do braku płotu i kostki brukowej/ogrodu nie tęsknię. Okna (co niestety widać na zdjęciach) nadal są częściej brudne niż czyste jako, że nieodmiennie w najbliższej naszej okolicy budują się 2 domu i z 10 szeregówek. Jeździ ciężki sprzęt, kurzy, chlapie więc na drugi dzień po myciu mam ten sam efekt. Ale pocieszam się, że do następnej wiosny skończą i zostaną tylko dwie wolne działki, czyli potencjalne budowy. Będzie więc ciszej i czyściej. Nasz dom jest od jakiegoś czasu (>klik<) w tej przyjemnej fazie – meblowanie i kolekcjonowanie dodatków. Dopiero teraz odnajduję tu swoje miejsce, każdego dnia wkładając w różne detale swoje serce… Z salonu na dole zrobiłam dosłownie palmiarnie.. ja, która do tej pory zabijałam kaktusy mam z dziesięć kwiatów! To już chyba jawnie starość. Skupuję obrazy i grafiki, choć ubrać je w ramy to już jakoś nie mogę. Ale wszystko w swoim czasie. W domu pojawia się więcej mebli, komód, foteli. Oficjalnie mamy już garderobę, wiec obrałam nowy projekt – zapełnienie jej. O tak! Z większych rzeczy – kupiliśmy kawałek ziemi za naszą działką. Pamiętacie pewnie ze zdjęć na blogu i ig, że płot mieliśmy dookoła ładny, a z tyłu takie tanie panele. No więc wiedzieliśmy, że chcemy dokupić ziemię z tyłu i obecnie jesteśmy w procesie przestawiania płotu i ponownej demolki na trawniku (sic!). Czekamy także na… rekuperator. W tym sezonie mamy go nabyć obowiązkowo, bo jak rzekł pan od wykończeniówki – spleśniejemy ;). Dom mamy tak pasywny, ocieplony i szczelny, bez systemu wentylacji (wszystko przygotowane pod rekuperację), że bez niej mamy lekką kiszonkę. Także lada dzień w naszym domu pojawi się rekuperator. Oprócz oczyszczania i wentylowania powietrza powinien także wyrównywać poziom temperatur w domu. Ma on jedną wielką, strategiczną wadę -kosmicznie wysusza powietrze. Dołączcie do tego sezon grzewczy i katastrofa murowana. Zaczęliśmy się więc już przygotowywać na tą chwilę i w naszym domu pojawił się nawilżacz powietrza Philips HU4803. Piszę Wam ten wpis, a on burczy mi z tyłu i nie ukrywam, że jest to miłość od pierwszego wdechu. Okazało się, że powietrze w naszym domu JUŻ jest za suche, mimo całej tej lepkiej pluchy za oknem. Poczułam to od razu na swojej skórze – zawsze w okresie jesienno – zimowym mam problem z jej nawilżeniem. Zatkany nos, infekcje, bóle głowy i zatok – to wszystko dostajemy ‚gratis’ mając suche powietrze w mieszkaniu. Nawilżacz powietrza HU4803 marki Philips oferuje trzystopniowy zaawansowany system parowania z unikalną technologią NanoCloud, która zapewnia 99 % mniej bakterii w porównaniu ze standardową technologią ultradźwiękową. Etap 1: filtr absorpcyjny nawilżacza wyłapuje duże cząsteczki, takie jak włosy, sierść i kurz, unoszące się w suchym powietrzu. Etap 2: zaawansowany system parowania z technologią NanoCloud nawilża powietrze, dodając do niego cząsteczki wody (bez bakterii czy osadu). Etap 3: zdrowe, przyjemne i nawilżone powietrze jest wydmuchiwane z nawilżacza ze stałą prędkością bez równoczesnego tworzenia mgły wodnej. Widać to na zdjęciach poniżej gdzie ‚wiaterek’ rozwiewa Lence włosy ale pary wodnej nie widać. Ustawienia nawilżacza  umożliwiają dokładną kontrolę wilgotności – możesz wybrać opcję 40-, 50- lub 60-procentowej wilgotności powietrza, która zapewni Ci maksymalny komfort. Ja lubię mocne nasycenie wilgocią – lepiej mi się wtedy oddycha i pracuje. Dodatkowo dostępny jest tryb automatycznego ustawiania wilgotności i to właśnie z niego korzystam najczęściej. Po włączeniu trybu automatycznego czujnik cyfrowy będzie stale monitorować wilgotność powietrza (u nas po włączeniu są to okolice 30% nawilżenia powietrza) oraz odpowiednio włączać i wyłączać nawilżacz, dzięki czemu powietrze będzie miało zawsze właściwy poziom wilgotności (40-50% – tu różnica jest odczuwalna z każdym wdechem). Nie ma co ukrywać, że dla matki – estety ważny jest także design urządzenia. Skubane jest naprawdę ładne i pasuje to każdego pomieszczenia, stanowiąc wręcz element dekoracyjny. Jest banalnie prosty, intuicyjny w obsłudze, posiada także prostą instrukcję obsługi. Urządzenie ma zasięg 25m2 więc my, z naszym sporawym metrażem nosimy je po piętrach. Ja używam go w dzień pracując z salonu na piętrze. Wieczorem, przed snem i po wietrzeniu, nawilżamy pokoiki dzieci. Zaś w nocy, pazernie ustawiamy nawilżacz u siebie. Jest on ultracichy i włącza się tylko wtedy, gdy spada nawilżenie. Robię więc głęboki wdech. Pełną piersią. I cieszę się każdą chwilą spędzaną w naszym domu… Bluzka Lenki- Kukukid Spódniczka- Poolkalook Kapciuszki- Zara Więcej informacji nt. nawilżacza —-> philips.pl Zerknijcie jeszcze na filmik producenta. Strasznie mi sie spodobało to matriksowe ujęcie nawilżacza :)

Moje inspiracje... Halloween

It's so easy

Moje inspiracje... Halloween

ANIA MALUJE

"Kłamiesz, to na pewno nie jest samodzielna praca!"

Jest pięknie

Wybierz dobrze, żeby nie narzekać

Dziś nie będzie o wyborze szamponu, podkładu ani butów - chociaż wybór kosmetyku czy obuwia nie jest błahy i nie zawsze bywa łatwy. Dziś będzie o wyborze partnera życiowego. Czasem na Facebooku u tej czy innej znajomej trafiam na dyskusję na temat "mój stary to...". I niestety, zwykle nie są to superlatywy. W chwili słabości, dziewczyny przyznają się mniej lub bardziej publicznie, że ich narzeczeni czy mężowie nie sprzątają, nie gotują, nie robią zakupów. Dlaczego? Zwykle wyjścia są dwa: albo udowodnili swoim narzeczonym / żonom, że kupienie filetu z kurczaka i paczki sałaty przekracza ich możliwości (bo wrócili ze sklepu z pustymi rękami, bo "nie było"), albo od razu powiedzieli, że nie zamierzają chodzić po zakupy, bo to babskie, bo u nich w domu mama chodziła, bo nikt tak dobrze nie kupi tego filetu, jak Ty, dzióbeczku. I dzióbeczek lata z siatami, aż ma łapy jak szympansica. Pomijam zakupy przez internet, to w Polsce margines (zobacz wyniki badań - wynika z nich, że prawie każdy coś tam kiedyś spożywczego kupił, ale to tyle). A potem dzióbeczkowi się ulewa, strzela epickiego focha, na Facebooku rozwija się o tym, że "stary to...", po czym zaczynają się tzw. ciche dni. Zwykle w takiej sytuacji facet rzuca się, kupuje wiąchę kwiatów, ewentualnie coś z biżuterii, w wersji podbramkowej zabiera dziewczynę do restauracji z winem i całym tym badziewiem, a potem jest dobrze, aż ona znów dostanie apopleksji na widok skarpet utkniętych w rogu sypialni. Marginalne? Nie powiedziałabym. W większości polskich rodzin nadal tylko kobiety obarczane są prasowaniem (82%), praniem (81%), przygotowywaniem posiłków (67%), zmywaniem naczyń (58%), rutynowym sprzątaniem (58%) i gruntownymi porządkami (54%). To są dane CBOS. Jasne, można kupić zmywarkę, można zatrudnić sprzątaczkę, można zaabonować dietę pudełkową albo stołować się tylko poza domem, ale to jest maskowanie problemu, a nie rozwiązywanie go. Pewnie każda z czytających to dziewczyn umie włączyć odkurzacz, przetrzeć z kurzu półki, umyć kuchnię i tak dalej. Długo się tego uczyłaś? Pewnie nie tak długo, jak długo trzeba byłoby się np. uczyć obcego języka. Moja rada: niech Twój narzeczony / mąż zacznie się uczyć, dziś. Dlaczego? Dlatego, że nie ma żadnego powodu, żeby nie umiał tego robić. A co, jeśli złamiesz rękę, nogę, zajdziesz w ciążę zagrożoną, wyjedziesz na tydzień na sympozjum naukowe? Garnki mają pleśnieć, podłoga ma się lepić? Jeśli dopiero zaczynasz związek, polecam dać się zaprosić na kolację ze śniadaniem. Jeśli w ogóle będzie jakaś kolacja własnej roboty, to już punkt dla niego. Jeśli w kuchni nie zostanie pobojowisko - drugi. Upewnij się, że to nie był jednorazowy wysiłek w celach podrywczych - najlepiej spytaj, co lubi gotować, jakiego sera użył do tego sosu. Jeśli znieruchomieje jak jeleń przyłapany w światłach samochodu, daruj sobie kolegę od razu. Jeśli masz już męża, który ma dwie lewe ręce do sprzątania, mycia, uruchamiania pralki - zastanów się: związek z drugą osobą to nie jest matkowanie. Dziecku można wybaczyć, że czegoś nie umie - ale zwykle się je tego uczy (inna sprawa, że ktoś tych nieudaczników i leni wychował, prawda?). Jeśli uważasz, że Misio nie umie przecież zmywać to wystarczająca wymówka i że możesz zmywać gary, aż Ci lakier zejdzie z paznokci, to źle podchodzisz do związku. Pomyśl o tym: w sprzyjających warunkach, z Misiem doczekasz złotych godów. Masz ochotę zmywać po nim przez 50 lat? A masz ochotę myć po nim łazienkę przez 50 lat? A może masz ochotę tropić jego brudne skarpetki po domu przez najbliższe pół wieku? Zrób coś z tym, bo od narzekania nie robi się lepiej. The post Wybierz dobrze, żeby nie narzekać appeared first on Jest Pięknie.

Szafeczka blog

Jak tworzyć udany związek?

Jak tworzyć udany związek? Na ten temat powstało już chyba milion artykułów i książek. Żyjemy w czasach, gdy poradniki powstają na każdy temat, więc nie ma się dziwić, że również na te najważniejsze. Jasne, to temat rzeka. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi i schematu, którym trzeba podążać. Założę się, że dla wielu to temat „banalny”, działają intuicyjnie,… The post Jak tworzyć udany związek? appeared first on szafeczka.com.

Wyzwanie 10×10 – DZIEŃ 7

KAMERALNA

Wyzwanie 10×10 – DZIEŃ 7

Rodzaje szczotek do włosów

BlondHairCare

Rodzaje szczotek do włosów

WYGODNA STYLIZACJA NA ZWIEDZANIE MADRYTU

charlizemystery

WYGODNA STYLIZACJA NA ZWIEDZANIE MADRYTU

Manicure hybrydowy – jak go zrobić krok po kroku

twojediy

Manicure hybrydowy – jak go zrobić krok po kroku

Folk Dress

STYLLOVE

Folk Dress

Sałatka z kurczakiem i awokado

Jest pięknie

Sałatka z kurczakiem i awokado

Ziołowy zakątek

Trasy rowerowe, wioślarskie i konne w Szczawnicy

Szczawnica to pięknie położona miejscowość w Pieninach, która co roku w sezonie przyciąga rzesze gości. Do dyspozycji wczasowiczów pozostaje rozbudowana baza noclegowa oraz szeroka infrastruktura rekreacyjna i sportowa. Przyjezdnych kuszą nie tylko przytulne pokoje i noclegi w Szczawnicy ale i lecznicze wody mineralne, zabiegi spa i  szereg opcji aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu. Sporą popularnością cieszą się szlaki turystyczne, prowadzące po malowniczym paśmie Pienin. Pomimo, że wycieczki kojarzą się głównie ze spacerami, w okolicy znajduje się także sporo tras dla rowerzystów. Szerokie i wygodne ścieżki pozwalają kolarzom w ciągu dnia zobaczyć dużo więcej miejsc, niż mogliby zaliczyć piechurzy. Wiele szlaków ma swój początek właśnie w Szczawnicy, w której można także wypożyczyć rower. Biorąc pod uwagę całą siatkę tras rowerowych o różnej długości i odmiennym stopniu trudności, można bez problemu zaplanować sobie doskonałą wyprawę, dopasowaną do możliwości wszystkich jej uczestników. Szczególnie często kolarze wybierają przepiękny szlak prowadzący do leżącego na Słowacji Czerwonego Klasztoru. Miłośników wioślarstwa zainteresować może spływ kajakowy w Dolinie Dunajca, który trwa kilka godzin. W okolicy można nie tylko wypożyczyć kajaki - zwykle popularne kanadyjki - oraz sprzęt zabezpieczający, ale także wziąć udział w zorganizowanej wyprawie pod okiem trenera, który poprowadzi właściwą drogą, wskaże najciekawsze miejsca i pomoże w razie problemu. Dla zainteresowanych istnieje także możliwość raftingu, czyli spływu pontonem, na którym mieści się grupa osób. Spływ Dunajcem stanowi sporą atrakcję zarówno dla początkujących jak i dla bardziej zaawansowanych uczestników. Wielbiciele jazdy konnej mogą objechać okolicę na wierzchowcu wypożyczonym z pobliskiej stadniny. Osoby bardziej zaawansowane wybierają się na wycieczki konne, prowadzone przez przewodnika ze stadniny, który w zależności od umiejętności i zainteresowań grupy jeźdźców, planuje dla nich odpowiednie trasy do wypraw. Dla osób, które wracają tu wieczorem na noclegi, Szczawnica stanowi znakomitą bazę wypadową do wycieczek pieszych, rowerowych i konnych po górach. Turyści mogą nie tylko zwiedzać malownicze pasmo Pienin, ale także korzystać z licznych obiektów sportowych i zabiegów spa w kurorcie, a po aktywnym dniu zregenerować się popijając jedną z leczniczych szczaw.

26.10.2016 - OOTD / RÓŻOWY SZAL I PUDROWE SUPERSTARY

mishmashwardrobe

26.10.2016 - OOTD / RÓŻOWY SZAL I PUDROWE SUPERSTARY

BAKUSIOWO

Moje dziecko oszalało na punkcie Gangu Świeżaków!

  Gang Świeżaków to zestaw 8 uroczych pluszaków, które można otrzymać za punkty (wydawane przy kasie w postaci naklejek) w Biedronce. Każda z maskotek przedstawia inny owoc lub warzywo oraz ma różne super-moce np. Jabłko Antek ma błonnikową moc. Kojarzysz tę akcję Biedronki? Na pewno. Kto jej nie kojarzy :) Idea super – zakupy robisz…

Nasza jesień

Ema Mija

Nasza jesień

Moja stylizacja - pudrowa marynarka i szare rurki w Manchesterze

Fashionable

Moja stylizacja - pudrowa marynarka i szare rurki w Manchesterze

Zimowa marynarka dla modnego mężczyzny – hit sezonu

ŁUKASZ PODLIŃSKI

Zimowa marynarka dla modnego mężczyzny – hit sezonu

Czyli o sposobie na to, by wyglądać jak współczesny dżentelmen podczas chłodnej jesieni i zimy. Zimowa marynarka – must have Moim ostatnim odkryciem jest kolekcja marki Lancerto, której wcześniej jeszcze nie było na tym blogu. Przeglądając propozycje na ten sezon od razu wpadłem na zimowa marynarkę – której podświadomie szukałem. Obecnie w mojej garderobie znajduje się jedna gruba wełniana marynarka, ale jej atut czyli to jak dużo ciepła dawała zaczął być także jej minusem. Chodziła mi więc marynarka która byłaby pomiędzy zwykłą bawełną a ciepłą wełną i taką też w końcu znalazłem. Wykonana została w połowie z jedwabiu, w 40% z wełny i tylko domieszką poliestru. Bardzo ważne jest także to, że podszewka wykonana jest z w całości z wiskozy – czyli włókna naturalnego, a nie sztucznego (np. poliestru) więc zapewnia większy komfort, bo nie będziemy się w niej pocić. Taka marynarka jest moim zdaniem idealnym rozwiązaniem wtedy, gdy chcemy wyglądać elegancko jesienią czy zimą i włożyć na siebie marynarkę, ale nie chcemy „ugotować się” w momencie gdy wchodzimy do pomieszczenia (np. wchodząc z dworu na uczelnię – na większych salach często bywa chłodnawo :) Stylizację chciałem utrzymać w sezonowym klimacie, stąd też wełniany krawat oraz wyjątkowa poszetka, która jest w tej propozycji ciekawym „smaczkiem”. Jako bazę dla tego zestawu wybrałem klasyczną białą koszulę oraz ciemnogranatowe eleganckie spodnie. Warte uwagi jest także obuwie, czyli moja pierwsza para monków :) Kwestia zegarka, to mój – ale także nasz sukces i powód do dumy. Jest on jedną z nagród za otrzymany tytuł Najlepszego Męskiego Bloga roku 2016 wg. Men’s Health. Bez Was nie byłoby mnie, dlatego chciałbym Wam podziękować za każdą wizytę na moim blogu i każde wyświetlenie na YouTube. Rzeczy, które prezentuję pochodzą z: zimowa marynarka: Lancerto Sprawdź cenę koszula: sHEirt poszetka: Lancerto Sprawdź cenę krawat: Lancerto Sprawdź cenę spodnie: zara zegarek: Aztorin buty: Vistula Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Lukasz Podlinski (@podlinski_net) 24 Paź, 2016 o 2:09 PDT Artykuł Zimowa marynarka dla modnego mężczyzny – hit sezonu pochodzi z serwisu Łukasz Podliński | Moda męska | Męskie fryzury | Lifestyle.

JOTEM

Miniserial Mars na National Geographic Channel

Czy Czerwona Planeta zacznie być dla nas drugim domem już za niespełna dwie dekady? Jak przebiegnie załogowa misja kolonizująca Marsa? Kto znajdzie się wśród pierwszych mieszkańców? Jak kolonizację Marsa widzą najwięksi wizjonerzy ze świata nauki i biznesu? Sześcioodcinkowa seria fabularno-dokumentalna „MARS” opowiada dramatyczną historię sukcesów i porażek związanych ze współczesną eksploracją kosmosu, kreśląc obraz pierwszej próby kolonizacji tej odległej planety. W produkcję zaangażowali się światowej klasy eksperci, jak James Lovell, były astronauta NASA i dowódca misji Apollo 13, czy Elon Musk, założyciel SpaceX i Tesla Motors.  Spośród wszystkich planet Układu Słonecznego żadna nie przyciągnęła zbiorowej uwagi bardziej niż Mars. Dążenie do wysłania ludzi na Marsa angażuje w kosmicznym wyścigu najtęższe umysły współczesnej nauki, przenika też kulturę masową – choćby za sprawą takich przebojów kinowych jak „Marsjanin” czy tweetów wysyłanych z kosmosu przez astronautę Scotta Kelly’ego.  Seria „MARS” łączy elementy serialu fabularnego z sekwencjami dokumentalnymi, ilustrując dzieje ludzkiego dążenia do kolonizacji Marsa. Historia produkcji, której akcja osadzona jest zarówno w przyszłości, jak i teraźniejszości, opowiadana jest z perspektywy odbywającej się w 2033 r. fikcyjnej misji załogowej na Czerwoną Planetę. Mars/ National Geographic Channel Fabularne elementy scenariusza i efekty specjalne malują realistyczny obraz świata przyszłości. Historie współczesnych starań, by dotrzeć do Marsa, opowiadane są za pomocą wstawek dokumentalnych oraz wywiadów z naukowcami i innowatorami, którzy kierują badaniami oraz rozwojem technologii kosmicznej.   Za produkcję serialu odpowiadają laureaci nagród Akademii i Złotych Globów, Ron Howard oraz Brian Grazer – twórcy takich filmów jak „Apollo 13” czy „Piękny umysł”. Reżyserem serii „MARS” jest pochodzący z Meksyku Everardo Gout, osobiście wybrany przez duet producentów. „MARS” przedstawia przyszłość podróży kosmicznych finansowanych za pomocą partnerstwa prywatno-publicznego dwóch fikcyjnych organizacji: Mars Mission Corporation (MMC), konsorcjum firm kosmicznych powstałego w 2022 r., które odpowiada za budowę i zarządzanie technologiczną stroną programu marsjańskiego, oraz International Mars Science Foundation (IMSF), fundacji stworzonej przez koalicję państw w celu organizacji misji na Marsa.    W dziewiczej podróży statku kosmicznego Daedalus w 2033 r. uczestniczy starannie wybrana międzynarodowa ekipa sześciu astronautów. Są w niej: amerykański dowódca misji Ben Sawyer (Ben Cotton), amerykańska pilotka koreańskiego pochodzenia Hana Seung (Jihae), hiszpański hydrolog i geochemik Javier Delgado (Alberto Ammann), francuska fizyk i biochemik Amelie Durand (Clementine Poidatz), nigeryjski inżynier i robotyk Robert Foucault (Sammi Rotibi) oraz rosyjska egzobiolog i geolog Marta Kamen (Anamaria Marinca). Tymczasem na Ziemi, w zespole kontroli lotu MMC, pracują: siostra bliźniaczka Hany Seung, oficer prowadząca komunikację z załogą (CAPCOM) Joon Seung (również grana przez Jihae) oraz francuski prezes MMC Ed Grann (Olivier Martinez). Po pomyślnym wylądowaniu Daedalusa na Marsie i przygotowaniu wstępnej bazy operacyjnej, brytyjska fizyk jądrowa Leslie Richardson (Cosima Shaw) wraz z mężem, światowej sławy botanikiem eksperymentalnym dr. Paulem Richardsonem (John Light), kieruje misją kolonizacyjną.    „MARS” to również bezprecedensowa kolekcja wywiadów z największymi umysłami pracującymi obecnie nad przezwyciężeniem przeszkód, które mogłyby zniweczyć dziewiczą podróż na Czerwoną Planetę. Wywiadów udzielili:   • Charles Bolden – administrator NASA, były astronauta NASA; • Peter Diamandis – założyciel i prezes X-Prize, współzałożyciel i jeden z prezesów Planetary Resources; • Neil DeGrasse Tyson – dyrektor Hayden Planetarium w Rose Center for Earth&Space; • David Dinges – profesor psychiatrii na Uniwersytecie w Pensylwanii; • Casey Dreier – dyrektor ds. polityki kosmicznej w Planetary Society; • Ann Druyan – producentka wykonawcza i autorka scenariusza serii „Kosmos”; • Charles Elachi – emerytowany dyrektor Laboratorium Napędu Odrzutowego (JPL), profesor honorowy Caltech; • Jim Green – dyrektor pionu nauk planetarnych NASA; • John Grunsfeld – wiceadministrator NASA w Science Mission Directorate, były astronauta NASA; • Jennifer Heldmann – planetolog NASA; • Jedidah Isler – astrofizyk, wybrana Badaczką Przyszłości przez National Geographic; • Thomas Kalil – wicedyrektor ds. polityki naukowej i technologii w Białym Domu, starszy doradca ds. nauki, technologii i innowacji w National Economic Council; • Roger Launius – wicedyrektor ds. zbiorów i zagadnień kuratorskich w Narodowym Muzeum Lotnictwa i Podboju Kosmosu Smithsonian Institution; • John Logsdon – profesor honorowy politologii i spraw międzynarodowych w George Washington University; • James Lovell – były astronauta NASA, dowódca misji Apollo 13; • Elon Musk – prezes i dyrektor ds. technologii w SpaceX, prezes Tesla Motors i SolarCity; • Stephen Petranek – autor książki „How We’ll Live on Mars”; • Mary Roach – autorka książki „Packing for Mars”; • Jennifer Trosper – dyrektor misji Mars 2020, JPL; • Andy Weir – autor powieści „Marsjanin”; • Robert Zubrin – prezes Mars Society, prezes Pioneer Astronautics.     Aby jeszcze lepiej wprowadzić widzów w historię Czerwonej Planety, National Geographic Channel przygotował sześcioodcinkowy serial internetowy „BEFORE MARS”, będący wstępem do historii, którą poznamy w serii „MARS”. Będzie go można obejrzeć przed premierą na stronie www.natgeotv.com/pl. Mars to również temat przewodni listopadowego wydania magazynu National Geographic.    „MARS” – światowa premiera największej produkcji National Geographic Channel odbędzie się w niedzielę, 13 listopada, o godz. 21:30.  Opisy odcinków Mars na National Geographic Channel Odcinek 1. „MARS: Nowy świat”. Premiera w niedzielę, 13 listopada, o godz. 21:30. Rok 2033: Pierwsza załogowa wyprawa na Marsa wchodzi do atmosfery Czerwonej Planety. Podróżujący statkiem Daedalus astronauci przeżywają chwile grozy, kiedy awarii ulega układ niezbędny do bezpiecznego lądowania. Dowódca misji ryzykuje życiem, by we współpracy z centrum kontroli lotów na Ziemi, naprawić usterkę. Czasy współczesne: Sceny dokumentalne przedstawiają testy prowadzone przez koncern SpaceX, który pracuje nad pierwszą na świecie rakietą wielokrotnego użytku. Wykorzystane w niej technologie umożliwią człowiekowi lądowanie na Marsie.     Odcinek 2. „MARS: Lądowanie zakończone”. Premiera w niedzielę, 20 listopada, o godz. 21:30. Rok 2033: Załoga statku kosmicznego Daedalus przemierza nieprzyjazną ludziom Czerwoną Planetę, aby dotrzeć do prowizorycznej bazy. Wyścig z czasem rozpoczyna się na dobre, kiedy dowódca statku przyznaje, że został ranny podczas lądowania. Czasy współczesne: Astronauta NASA, Scott Kelly, rozpoczyna historyczną, trwającą rok misję na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz opowiada o fizycznych i emocjonalnych problemach doświadczanych przez astronautów podczas eksploracji kosmosu.   Odcinek 3. „MARS: Spadek ciśnienia”. Premiera w niedzielę, 27 listopada, o godz. 21:30. Rok 2033: Misja statku kosmicznego Daedalus jest zagrożona. Załoga ma problemy ze znalezieniem odpowiedniego miejsca na założenie osady – takiego, które zapewniłoby jej członkom długotrwałą ochronę przed promieniowaniem. Jeśli to się nie uda, misja może zostać przedwcześnie zakończona. Czasy współczesne: Europejska Agencja Kosmiczna i rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos nawiązują współpracę, aby wspólnie wystrzelić w przestrzeń kosmiczną rakietę orbitalną wyposażoną w zaawansowane systemy obrazowania, które umożliwiłyby zbadanie powierzchni Marsa i znalezienie odpowiedniego miejsca na założenie kolonii z myślą o przyszłych misjach na Czerwoną Planetę.     Odcinek 4. „MARS: Siła”. Premiera w niedzielę, 4 grudnia, o godz. 21:30. Rok 2037: Od dnia, w którym załoga statku Daedalus wylądowała na Marsie i założyła pierwszą kolonię, minęły cztery lata. Na Czerwonej Planecie pojawia się nowa ekipa, która ma pomóc pionierom w rozbudowie osady i poszukiwaniach obcych form życia. Szalejąca na Marsie burza piaskowa zaczyna zagrażać dalszemu istnieniu kolonii. Czasy współczesne: Wzorem przyszłego osadnictwa na Marsie jest tętniąca życiem stacja antarktyczna McMurdo. Współcześni naukowcy nieustannie analizują dane, aby znaleźć metody na to, jak na Czerwonej Planecie odkryć ślady życia.   Odcinek 5. „MARS: Najmroczniejsze dni”. Premiera w niedzielę, 11 grudnia, o godz. 21:30. Rok 2037: Burza piaskowa trwa wiele miesięcy i poważnie uszkadza infrastrukturę kolonii Olympus Town. Ma też fatalny wpływ na samopoczucie jej mieszkańców. Uwięziona w bazie załoga coraz trudniej znosi presję psychiczną związaną z życiem na Marsie. Czasy współczesne: Naukowcy badają wpływ skrajnej izolacji na kondycję astronautów odbywających wielomiesięczne misje, aby przygotować się do przyszłej załogowej ekspedycji na Marsa.     Odcinek 6. „MARS: Na rozstaju dróg”. Premiera w niedzielę, 18 grudnia, o godz. 21:30. Rok 2037: Tragedia, która dotyka kolonię, sprawia, że osoby zaangażowane w misję na Czerwonej Planecie i na Ziemi zaczynają kwestionować jej sens. Mieszkańcy bazy Olympus Town zbierają w sobie siły, aby kontynuować eksplorację Marsa, a centrum kontroli na Ziemi zastanawia się, czy misji nie należy zakończyć. Czasy współczesne: Komercyjna agencja kosmiczna SpaceX rozpoczyna prace nad kolejnym projektem. Jego celem jest opracowanie technologii produkcji rakiet i statków kosmicznych, które umożliwią ludziom dotarcie na powierzchnię Czerwonej Planety. Post Miniserial Mars na National Geographic Channel pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

JOTEM

Zawód lekarz na Nat Geo People

Jak wygląda codzienna praca lekarzy pierwszego kontaktu? Czy ludziom łatwo przychodzi dzielenie się z medykami swoimi problemami zdrowotnymi? Seria dokumentalna „Zawód lekarz” odsłoni przed widzami kulisy pracy załogi z jednej z londyńskich klinik, która każdego dnia jest świadkiem ludzkich dramatów. Co można zobaczyć, przeglądając nagrania z kamery monitoringu umieszczonej w gabinecie lekarskim? Medycy z jednej z londyńskich klinik mają pełne ręce roboty – do placówki przynależy ponad 18 tysięcy pacjentów. Poruszająca seria pokazuje ludzi w najbardziej intymnych dla nich chwilach – podczas gdy dzielą się z lekarzami swoimi bolączkami czy godzą się z myślą o ciężkich chorobach. Produkcja odsłania kulisy lekarskiego fachu, któremu każdego dnia z jednej strony towarzyszą stres i presja, a z drugiej bliski kontakt z pacjentami i sprawami, z którymi muszą sobie radzić – od bólu gardła po myśli samobójcze. Doktorzy nie tylko leczą swoich pacjentów, lecz także zapewniają im psychiczne wsparcie, kiedy jest ono potrzebne.   Zawód lekarz Nat Geo People W nadchodzących odcinkach zobaczymy między innymi kobietę, która obawia się komplikacji po oddaniu siostrze nerki, starszego pana odczuwającego ostry ból związany z infekcją dróg moczowych, muzyka zmagającego się z chorobą zwyrodnieniową stawów, a także mężczyznę cierpiącego na depresję dwubiegunową, objawiającą się skrajnymi zmianami nastrojów. „Zawód lekarz”, premierowe odcinki w środy, od 26 października, o godz. 22:00 na kanale Nat Geo People. Post Zawód lekarz na Nat Geo People pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.