Makóweczki
5 zasad bycia najfajniejszym rodzicem!
1. Stabilność emocjonalna, miłość i wsparcie
Żeby rodzic mógł dawać dziecku miłość, uwagę, szacunek musi mieć z czego dawać. Warto więc zadbać o siebie, swoje emocje, przepracowując pewne sprawy, które utrudniają codzienność. Szczególnie ważne jest to w przypadku osób, które same miały ciężkie dzieciństwo i nie mają z czego brać jeśli chodzi o wzorce.
Pęd codzienności, stres i brak czasu to domena naszych czasów. Mamy wybór – albo będziemy przynosić ten pakiet do domu i ‚dzielić się’ z bliskimi albo odnajdziemy sposób na wyładowywanie frustracji gdzie indziej.
Rodzice kochający ale stabilni emocjonalnie są bezpieczną ostoją w każdym problemie. Nie poświęcają się, co ma wydźwięk obwiniająco – obarczający, a z dbałością o swoje emocje idą w ręka w rękę za potrzebami dziecka. Win- win deal.
Podwaliną tego co powyższe jest baza bezwzględnej z miłości.
2. Dobra zabawa
Za czasów naszych dziadków wychowywanie dziecka sprowadzało się często do zapewniania posiłku i dachu nad głową. I okresowo ewentualnie także rózgi na tyłku. Wiele memów pieje, że ‚tak było ciężko, a jak wyrośliśmy’. Ok, ale jesteście kim jesteście pomimo braku wsparcia lub przemocy, a nie dzięki niej.
Obecnie rodzice wiedzą jak ważne jest spędzanie czasu z dzieckiem. Najlepiej takie nieułożone w strukturę, a spontaniczne, sprawiające radość każdej ze stron. Uczymy dziecko, że radość i śmiech są normalną codziennością i strefą bezpieczeństwa ładującą akumulatory do dalszego działania.
3. Brak bezwzględnej konsekwencji
Na przekór poradnikom i palcem grożącym ‚ciociom dobra rada’, to co najlepiej wspominam z własnego dzieciństwa to brak konsekwencji mojego taty. Czasami gdy złobuzowałam coś na tyle mocno, żeby padło słowo kara, tacie skraplała się wręcz miłość do mnie i po jakimś czasie od niej odstępował. Pamiętam to do dziś jak patrzył na mnie i bardzo chciał być stanowczy, ale moje wielkie oczy kota, sprawiały, że na jego ustach pojawiał się mimowolny uśmiech. I pozamiatane. Nie miałam do niego z tego powodu mniej szacunku, wręcz przeciwnie, nie chciałam następnym razem go złościć czy smucić… choć łobuzowałam dalej, bo byłam po prostu dzieckiem.
Pamiętam o tym za każdym razem, gdy mówię, że ‚ostatni raz’ i ‚na zawsze’ albo ‚nigdy’! Kiedy dym mi uszami leci ze złości, bo powtarzałam coś już 100 x, a oni to samo. Lub kiedy zapewniałam, że w tym miesiącu to już wege i jaglanka oraz brukiew… a ich marzenie sprowadza się do Kinder Jaja.
Wiem, że te wspomnienia będą lepsze niż konsekwencja.
O dziwo okazało się, że moja odwieczna teoria ma sensowne potwierdzenie psychologiczne:
„Wiara w dobro i mądrość dziecka wymaga od nas tego, abyśmy – kiedy już damy znać dziecku, co nam się podoba a co nie – robili krok do tyłu i umożliwiali mu dokonanie wyboru. Zaufanie do dziecka to wiara w to, że nie tylko my pragniemy dla niego jak najlepiej. Także dziecko chce tak jak potrafi współdziałać z nami, pomagać nam i spełniać nasze prośby. Dajmy mu szansę na to. I dajmy mu szansę podjęcia dobrej decyzji.
(…)
Nie bójmy się więc dostosowywać zasad obowiązujących w naszych relacjach do zmieniającej się co dzień sytuacji. Jednego dnia można sobie pozwolić na więcej, dać sobie prawo do luzu, a innego dnia po prostu nie ma takiej możliwości. Wbrew pozorom dzieci zamiast wykorzystywać naszą niekonsekwencję przeciwko nam, będą doceniać to, że staramy się dbać o ich potrzeby i jakość wzajemnych relacji.” (A. Stein dla dziecisawazne.pl)
4. Odrobina szaleństwa (wsiąść i wyjechać w siną dal)
W codziennym, zorganizowanym życiu, więjącym nudą, a przynajmniej rutyną, szczypta szaleństwa może sprawić, że życie odzyska rumieńce. Szczególnie w takim jesienno – zimowym marazmie. Gdyby tak nie iść do szkoły/przedszkola i móc się bawić cały dzień, iść z mamą na lody, kiedy śnieg na dworze lub niespodziewanie wyjechać na kilka dni. Zrobić coś inaczej, pod prąd, dbając w danej chwili głównie o własną przyjemność.
Inwestowanie w takie chwile zaprocentuje dzieciom za kilkanaście lat, kiedy chroniąc własną psychikę, będą mieli świadomość, że jest taka opcja, taki wyłącznik codzienności. ładowanie baterii, które jest ok, a nawet konieczne i ważne. I bezpieczne!
5. Szacunek dla wyborów, pomysłów i ‚dorosłości’ dziecka
Wybory i pomysły na dorosłość 4-5, nawet 8-latka mogą daleko różnić się od naszego poglądu na daną sytuację.
Robienie kroku wstecz, pozwalając na samodzielność i dowolność pokazuje, że ufamy wyborom dziecka. Że to co robią jest wystarczająco dobre w ich wersji. Czy to zabawa, czy ubierania, czy sposób jedzenia widelcem.
Ostatnio miałam możliwość obserwować dzieciaki w akcji dając im kamerkę Action Cam od vtech. Mogli nagrywać co tylko chcieli. Zasugerowałam kilka opcji, że Maks może nagrać Lenkę podczas występu artystycznego z gimnastyki, na którą chodzi już pół roku i coś tam umie. Zaś Lenka mogła nagrać jak Maks buduje Lego. Dzieci zbyły mnie kiwnięciem głowy. Cały weekend, calutki nagrywały swoje głupotki – to co chciały. Od szaleńczych skoków, przez tańce, wygibasy i nagrywanie własnego TV show. Cudnie było spojrzeć na świat ich oczami, oglądając te nagrania choć były niedorzecznie dalekie od ideału. Zobaczcie nasz filmik:
Od kilkunastu dni mamy przyjemność testować vtech Kidizoom Smart watch oraz Kamerkę Kidizoom Action Cam. Więcej o nich napisze Wam Pan Tata:
Okiem Pana Taty
Na początku nic nie zapowiadało takiego szaleństwa. Jako geek i osoba, która zwraca szczególną uwagę na detale technologiczne nie traktowałem kamerki i smartwatcha od vtech na poważnie. Ot kolejne zabawki, które udają prawdziwy sprzęt. Tym bardziej było miło zaskoczony po kilku pierwszych minutach, po rozpakowaniu pudełek. Jak na zabawki dla młodszych dzieci, sprzęt jest bardzo dobrze wykonany. Wysokiej jakości plastik, plus gumy, które zabezpieczają różne wejścia i sprawiają, że zabawki są przyjemne w dotyku. Ich obsługa jest bardzo prosta i intuicyjna, a system działa bardzo płynnie bez zacięć! :)
Oto specyfikacja sprzętu:
Kidizoom Action Cam
pozwala na nagrywanie filmików i robienie zdjęć w rozdzielczości do 640x480px, które później można odtwarzać bezpośrednio na urządzeniu
pamieć wewnętrzna urządzenia o 128 MB, ale możemy ją łatwo rozbudować poprzez dodanie karty MicroSD
bateria litowo-jonowa wbudowana na stałe (kabel USB znajduje się w zestawie)
w zestawie znajduje się wodoodporna obudowa, która pozwala na zabawę podczas deszczu i pod wodą a także uchwyty mocujące do deskorolki i roweru
posiada 3 wbudowane gry
Szczegółowa specyfikacja tutaj
Kidizoom Smart Watch
zegar cyfrowy i analogowy – ponad 50 tarcz do wyboru
aparat i kamera cyfrowa oraz edytor zdjęć
dyktafon z opcją zmiany głosu – 5 różnych efektów
dotykowy ekran
stoper i minutnik z wesołymi animacjami
3 super gry: Detektyw, Zakręcone Puzzle, Tańczący Palec
budzik z 10 różnymi dzwonkami i możliwością nagrania własnego głosu
wbudowana bateria litowo-polimerowa, którą można ładować
128 Mb wbudowanej pamięci, pozwalającej na przechowanie około 900 zdjęć lub 15 minut nagrań video
Szczegółowa specyfikacja tutaj
W mniej więcej tym samym czasie kupiliśmy nowiutkiego Xbox One S i co się okazało? Że dzieciaki wolą grać na smartwachu i kamerce… serio?! Swoją drogą to ciekawy case, że dla pokolenia naszych dzieci jakość gry (grafika, dźwięk, duży ekran) ma mniejsze znaczenie, a liczy się głównie – rozrywka i dobra zabawa!
Kontynuując historię, zabawki pochłonęły nasze dzieci bez reszty. Mimo, że robienie zdjęć i nagrywanie filmików nie powinno być dla nich czymś wyjątkowym, bo są przecież dzieciakami blogerów obcującymi z profesjonalnym sprzętem foto, kamerami. Co więcej, od wielu lat smartfony i tablety oferują takie funkcje, a mimo to jakoś nigdy ich to nie interesowało. Dopiero jak dostali swój własny sprzęt, zaczęli nagrywać i fotografować w hurtowych ilościach. Zupełnie jak dzieci z jakiejś oddalonej od cywilizacji wioski, które nagle dostały w swoje ręce pierwszą technologię ;).
Btw. przypomniał mi się pewien okres z mojego dzieciństwa, ok. 25 lat temu, kiedy rodzice postanowili kupić kamerę! A na tamte czasy to było coś wyjątkowego. Kamera oczywiście na duże kasety szybko stała się głównym urządzeniem w domu. I pamiętam, że dokładnie tak jak teraz moje dzieciaki ganiałem nią po domu i nagrywałem co popadnie, by potem zapraszać rodzinę przed telewizor i puszczać im na ekranie to co robili 10 minut temu. Tak czy inaczej frajda była przeogromna. Cieszę się, że w moje dzieci nie są spaczone i przejedzone technologią na tyle, i potrafią się cieszyć z pozoru małych rzeczy.
Za 2 dni Teneryfa, możecie się spodziewać jakiegoś „podwodnego” filmiku by Maks…albo Krokodyl ;)