Segritta
Co zaskakuje obcokrajowców w Polsce
Trafiłam niedawno na bloga podróżniczego Westfalia Digital Nomads, którego autorzy przemierzyli niedawno Polskę i opisali swoje wrażenia w tekstach i filmach. Zawsze fascynowało mnie zdanie obcokrajowców o Polsce, bo czasem zauważają oni rzeczy, które nam, Polakom, zupełnie umykają. I faktycznie, tym razem też dowiaduję się od pary blogerów o mitach dotyczących mojej Ojczyzny, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Artykuł jest po angielsku, jego oryginał znajduje się tu. Wyjęłam z niego najciekawsze informacje i dodałam kilka od siebie, zapamiętanych z rozmów z Amerykanami, Anglikami i Francuzami, którzy opowiadali mi o swoich pierwszych wrażeniach z pobytu w Polsce. 1. Z jakiegoś powodu uważa się, że Polacy są niscy. Średni wzrost mężczyzny to tu 179 cm. A najwyższy polski koszykarz ma aż 223 cm wzrostu. Nigdy nie słyszałam o stereotypie niskiego Polaka. Mały wzrost to u nas domena południowców – nie bez kozery, bo na różnych koncertach i w ulicznym tłumie w Andaluzji czy na Sycylii moje 172 cm. wzrostu gwarantowało mi widok nad głowami większości tamtejszych mężczyzn. ;) Szwedzi zaś mogliby się tylko po wzroście na południu odnajdywać. 2. Polacy wydają się zimni, zdystansowani, smutni lub zdenerwowani. „Nie uśmiechają się”. To samo można powiedzieć o Czechach, Słowakach, Bułgarach lub, jak się domyślam, o Rosjanach. To nie dlatego, że nie mają w sobie ciepła lub nie są przyjacielscy. To dlatego, że: - Komunistyczna przeszłość nauczyła ich potrzeby ukrywania emocji w sytuacjach publicznych. - W tych kulturach uśmiech bywa mylony ze śmianiem się z kogoś. Uśmiechanie się do nieznajomego mogłoby więc być odebrane jako nabijanie się z niego. - „Nie śmiej się, jeśli nie masz tego na myśli”. Uśmiech może być też sygnałem flirtu lub miłosnego zainteresowania drugą osobą. - Pamiętaj, że wiele słowiańskich kultur uznaje zachodnie powitania i uśmiechy za przejaw fałszywości. „Po co pytać „how are you?”, skoro tak naprawdę wcale nie interesuje Cię odpowiedź?. I to ostatnie się pokrywa z moimi francuskimi obserwacjami – a konkretnie z moim wewnętrznym sprzeciwem wobec rzucanego bezmyślnie „Ca va?” (czyli „jak się masz?”) bez faktycznego zainteresowania samopoczuciem rozmówcy. Napisałam o tym całą notkę na moim paryskim blogu w 2006 roku. Tu link do wykopaliska :) 3. Bigos, jedno z najsłynniejszych polskich dań, wcale nie wypuszcza śmiertelnych gazów po trzech dniach gotowania. Tak naprawdę, powinno się go jeść dopiero po dwóch dniach gotowania. Zgodnie z tradycją, bigos wytrzymuje tydzień lub nawet dłużej, jeśli odpowiednio się go doprawia. Wow. Serio ktoś myślał, że bigos jest śmiertelny po trzech dniach? Choć z drugiej strony… dla mnie ten stary, zgniły śledź szwedzki, który serwuje się na święta jako największy przysmak, jest potrawą śmiertelnie śmierdzącą. ;) 4. Byłam zaskoczona, gdy odkryłam, że w polskiej telewizji nie ma czegoś takiego jak „kanał papieski”. Jest za to katolicka stacja „Trwam”. No tak. Dla wielu obcokrajowców – zwłaszcza tych mających styczność z religią katolicką – polski papież wciąż jest jakimś symbolem, pierwszym skojarzeniem z Polską. No i uchodzimy za baaaaardzo katolicki kraj. Czasem, obserwując polskich polityków i ich decyzje, mam wrażenie, że tak naprawdę jest. Ale potem zdaję sobie sprawę, że większość polskich ateistów i agnostyków była chrzczona, a to sprawia, że wlicza się ich w szeregi katolików. Tak więc myślę, że w istocie oddalamy się od kościoła i gdyby zrobić miarodajne badanie (czyli nie liczymy chrztu, a faktyczną deklarację wiary), to nie byłoby z nami tak katolicko ;) Przy okazji pozwolę sobie wtrącić słówko o dziwnym tworze nazywanym „niepraktykującym katolikiem”. Otóż coś takiego nie istnieje. Katolik to chrześcijanin, który żyje zgodnie z nauką kościoła katolickiego (a więc nie tylko był ochrzczony, ale też chodzi do kościoła, modli się i spowiada). Jeśli po prostu wierzysz w boga chrześcijańskiego, to jesteś chrześcijaninem, a nie katolikiem. Nie żeby było w tym coś złego. Po prostu warto wiedzieć coś o wyznaniu, które się wybiera. 5. Marzanna to słowiańska bogini śmierci, koszmarów i zimy. W wiosenną równonoc celebruje się śmierć zimy, wrzucając słomianą, dekorowaną kukłę do wody, by przegonić mrozy i przyspieszyć nadejście wiosny. (Jestem ciekawa, kto potem sprząta te słomiane kukły) Wiedziałam, że topienie Marzanny to nasz zwyczaj i na zachodzie go raczej nie znają, ale rozbawiło mnie to ostatnie wtrącenie autorki. Tak, tylko „człowiek zachodu” będzie się martwił tym, czy słomiane kukły w rzekach ktoś potem zbiera i utylizuje… ;)) 6. Przesądy: damska torebka położona na podłodze sprawia, że uciekają właścicielce pieniądze. O! Wreszcie ktoś zdziwiony tak samo jak ja, gdy po raz pierwszy usłyszałam ten przesąd. Powiedziała mi o nim kilka lat temu gosposia sąsiadki. W mojej rodzinie i środowisku nigdy nie funkcjonował i sama w ogóle nie dbam o to, żeby torebka nie leżała na ziemi. To może tłumaczyć, czemu nie mam kasy na kanapę ;) 7. Przesądy: Założenie czerwonych majtek na studniówkę i tych samych, niepranych majtek na maturę przyniesie szczęście. Myślałam, że to jakies amerykańskie zapożyczenie przesądowe, a tu taka niespodzianka. Chyba jednak nasze! :) 8. Przesądy: Na ślub powinno się wybierać miesiąc z literą „r” oraz panna młoda nie powinna się oglądać w lustrze, gdy jest już gotowa. To pierwsze znam, a o drugim pierwszy raz słyszę. 9. Przesądy: Im więcej zjesz w Święta Bożego Narodzenia, tym szczęśliwszy będziesz miał kolejny rok. Też pierwszy raz o tym słyszę. Znam za to polski zwyczaj wpychania gościom żarcia do gardeł, niezależnie od tego, czy są najedzeni czy nie. Bo to w Polsce ujma, wypuścić gościa głodnego z chaty, więc lepiej nie ryzykować. ;) 10. Znani Polacy: Ludwik Zamenhof – twórca Esperanto, Fryderyk Szopen, Maria Skłodowska – Curie, Kopernik. We Francji ludzie wymieniali też Wałęsę i ciągle kłócili się o narodowość Szopena i Marii Skłodowskiej – Curie. Większość Francuzów myśli, że to ich rodacy ;) 11. Katowice są nazywane polskim San Francisco, bo są bardzo „gay – friendly”. Czego to ja się nie dowiaduję z zagranicznych blogów! Superfajnie, ale czy to potwierdzona informacja? 12. Blogerzy są też zaskoczeni polskim lektorem przy zagranicznych filmach. I to rzeczywiście jest rozwiązanie kuriozalne! Pamiętam doskonale, jak oglądałam w dzieciństwie jakąś brazylijską telenowelę z dubbingiem włoskim i nałożonym na to polskim lektorem. To była chyba „Maria”. Koszmarek językowy :) Zdecydowanie wolę dziś napisy, a dubbing toleruję tylko w kreskówkach. Może dlatego tak śmieszyło mnie francuskie upodobanie do dubbingu, który kojarzy mi się z produkcjami dla tych, którzy nie umieją jeszcze czytać, czyli dla dzieci. Już lektor jest lepszy, bo choć trochę ten oryginalny głos i emocje przebijają w tle. Tu link dla ciekawskich – mapka z zaznaczonymi preferencjami językowymi w europie, czyli gdzie dominuje dubbing, gdzie napisy a gdzie lektor. Tak przy okazji, zachęcam Was do subskrybowania tego fanpage’a o kartografii, bo jego autor wybiera naprawdę ciekawe, fajne mapy. 13. Polska miała kilku swoich seryjnych morderców. Część z nich dzieliła przydomek „wampir” (np. „wampir z Zagłębia”), jeden nazywał się „eleganckim mordercą”* i byli jeszcze „łowcy skór”: 4 pracowników pogotowia, którzy zabijali starych, niedołężnych pacjentów, by sprzedać potem informację o zwłokach domom pogrzebowym. Serio. Tak, ja tez doskonale pamiętam tę aferę. I do dziś mam wyrytą w pamięci nazwę leku, którego używali do uśmiercania staruszków. Nazywał się pawulon. 14. Uchylne okna. Też trudno mi w to było uwierzyć, ale znajomy Amerykanin zachwalał to rozwiązanie jako zupełnie nowatorskie i nieznane mu wcześniej. Bo u niego są tylko okna, które można odsunąć w dół, otwierając dzięki temu fragment na górze. Ale żeby przechylać całe okno w skos, tylko przy innym ułożeniu klamki – to już dla niego była nowość. I faktycznie nie spotkałam się z tym za granicą. 15. Wgłębienie na stopy w podstawie wanny. Ponoć to polski patent, albo przynajmniej wschodni, bo w Anglii go nie znają. A to takie wygodne przy myciu samej głowy lub praniu koca w wannie. :) Póki co tyle znalazłam ciekawostek. Jeśli macie swoje do dorzucenia, zachęcam do wpisywania ich w komentarzach. * To Władysław Mazurkiewicz. Poza przydomkiem „elegancki morderca” nazywano go też „upiorem krakowskim” i zamordował 30 osób. Skazany na karę śmierci w 1956 roku wypowiedział swe ostatnie słowa: „Dowidzenia, panowie, niedługo wszyscy się tam spotkamy”.