Najdziwniejsze powody, dla których się zakochujemy

KRÓLICZEK DOŚWIADCZALNY

Najdziwniejsze powody, dla których się zakochujemy

Mamy dzień pod patronatem świętego od chorób psychicznych, nie ma więc lepszej okazji, by przyjrzeć się tym wszystkim dziwacznym motywom, które sprawiają, że nasze serca zaczynają bić szybciej, żyły wypełnia organiczny odpowiednik amfetaminy a umysł przysłonięty jest różową mgiełką. Oto ranking najciekawszych teorii na temat tego, co sprawia, że zakochujemy się w tych, a nie innych osobach. Teorii, które stawiają nas w roli bezwolnych, nieświadomych trybików w wielkiej machinie zwanej prokreacją. Bo ta ZAWSZE znajdzie sposób. Choćby najbardziej pokrętny i nieracjonalny.CZYTAJ DALEJ »

Zadbaj o siebie - rozwojownik

ANIA MALUJE

Zadbaj o siebie - rozwojownik

Happy Valentine,s Day

Nieperfekcyjna Pani Domu

Happy Valentine,s Day

Fragrance of beauty

O poczuciu własnej wartości i nadchodzących zmianach

Dążenie do realizacji własnych planów jest trudne, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nie da się ukryć - nie każdy z naszego otoczenia jest pozytywnie nastawiony do nas i tego, co robimy. Tak bywa. Nie jest to jednak żaden powód do tego, aby przestać walczyć o marzenia. Poczucie własnej wartości w działaniu nad lepszym jutrem, jest niezwykle ważne. Człowiek, który rezygnuje ze swojego szczęścia na rzecz wygody innych, musi wieść naprawdę smutne życie. Ważne jest, żeby odczuwać wdzięczność za rady, które otrzymujemy, ale mieć świadomość swoich zalet i cech, które czynią nas wyjątkowymi.Mam wrażenie, że coraz częściej wychodzi się z założenia, że człowiek pewny siebie, intencjonalnie wykonujący swoje cele, równa się człowiek butny, arogancki, i tak dalej, i tak dalej. Właśnie tu leży problem. Ci, którzy umieją oceniać pochopnie, tworzą plotki (często niechcący). Plotki tworzą niezdrowe podejście, złą atmosferę i coś, co psuje nas od środka (znowu, często niechcący). Luty rozpoczęłam wyjątkowo, bo podjęłam jedną z najważniejszych i najlepszych decyzji w ostatnim czasie. Dzięki zmianom, które dzięki niej zaszły, jestem spokojniejsza i w końcu mam czas na to, co naprawdę sprawia mi przyjemność. Po fakcie, gdy o moim postanowieniu wiedziały już odpowiednie osoby, dowiedziałam się, że końca mojego ego nie widać. Jak jest naprawdę? Bardzo cenię sobie swoją prywatność, swoje życie pozazawodowe i poza przyjacielskie. Zresztą, nie lubię też wiedzieć za dużo o życiu osobistym innych ludzi, zwłaszcza nieszczególnie mi bliskich. Chyba właśnie dlatego są tacy, co myślą, że zadzieram nosa. :) A wcale tak nie jest, serio. I cieszę się, że są ludzie, którzy o tym wiedzą.Lubię luty. To ten miesiąc, który zawsze mija u mnie ekspresowo. Niby jest krótszy od pozostałych tylko o parę dni, ale ja sama czuję, jakby ucięli go co najmniej o połowę. Chciałabym, aby tegoroczny luty obfitował w jeszcze więcej dobrych decyzji. Planuję kilka przedsięwzięć, które już od kilku miesięcy spędzają mi sen z powiek. Decyzja, o której wspominałam wyżej, to początek nadchodzących w moim życiu zmian (mam taką nadzieję).Jeżeli jesteśmy na etapie planowania swojego życia, to raczej nie w smak nam jest, gdy to, co robimy zniechęca nas do wszystkiego. Właśnie dlatego życzę nam, żebyśmy zawsze mieli w sobie tyle siły, abyśmy umieli rezygnować ze złego. Aby żyć komfortowo, trzeba mieć dużo wiary w siebie i odrobinę szczęścia. Albo na odwrót. Jesteśmy kowalami własnego losu. Musimy być za niego bardzo odpowiedzialni, żeby nie narobić sobie kłopotów i nie zepsuć danej nam szansy. Poczucie własnej wartości jest ważne. Cenię ludzi, którzy ją znają. Fałszywa skromność nie jest ani fajna, ani pożądana. Tak myślę.Są chwile, w których mam mnóstwo wątpliwości. Przeklinam w duchu to, że: robię za mało, staram się za mało, itd.. Zarzucam sobie brak odpowiednio wysokiej wiedzy na konkretny temat. Po prostu - narzekam. Nie lubię pokazywać swoich bardzo słabych stron, choć absolutnie się ich nie wstydzę. Staram się chować w kieszeń to, co niezbyt dobre, bo wolę zarażać ludzi uśmiechem, którego przysięgam - przeważnie mi nie brakuje. :)A jak to jest u Was? Potraficie mówić o sobie pozytywnie? Doceniacie siebie? :) Jak często krytykujecie to, co robicie? 

Effie's Dress

Baby blue

Hey guys!The pictures speak for themselves - everything is sad and gloomy, so am I :P As soon as sun comes back, you'll see abundance of sunny, joyful photos, I promise! :)<3 Cześć Kochani!Dziś zdjęcia mówia wszystko - jest szaro, buro i nieciekawie, a ja czuję się podobnie :P Obiecuję, że jak tylko wróci słońce, to zbombarduję Was pozytywnymi zdjęciami :)<3

Studia: oczekiwania vs. rzeczywistość

Marta pisze

Studia: oczekiwania vs. rzeczywistość

Z pupilem na śniegu

DAAJAA

Z pupilem na śniegu

Kobieta kobiecie wydrą

Segritta

Kobieta kobiecie wydrą

Lifemenagerka

Poniedziałki freelancera – walka o work-life balance

Work-life balance, czyli mówiąc po naszemu równowaga pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym, to niesamowicie ważna sprawa. Dla mnie najważniejsza i zawsze bardzo o nią dbałam. Nie da się żyć samą pracą - jest to niezdrowe i do niczego dobrego nie prowadzi.  Kiedy pracowałam na etacie, to było stosunkowo proste – wszystko miało swój czas, były godziny pracy i wolne godziny popołudniowe i weekendy. Rzadko pozwalałam sobie na odstępstwa od tego, a jak musiałam czasami wieczorem popracować, był to dla mnie spory ból. Po przejściu na freelance moja równowaga została zachwiana na korzyść czasu wolnego. Na początku miałam go zbyt wiele i zupełnie nie potrafiłam się zorganizować. Później posypały się zlecenia i zaczęłam pracować za dużo, tłumacząc sobie, że równowaga w przyrodzie musi być – po luźniejszej pierwszej połowie roku przyszedł czas na odpracowanie jej. W końcu jednak przypomniałam sobie jakie są moje życiowe priorytety (zdrowie i dobre samopoczucie, nie pieniądze) i nauczyłam się odmawiać. Jesienią ubiegłego roku wydawało mi się nawet, że wypracowałam sobie idealny złoty środek i że teraz będzie już sielanka. Tiaa…  Prawie każdy kto pracuje na swoim mówi, że tak naprawdę jest w pracy 24h na dobę. Nigdy nie podobało mi się to stwierdzenie, więc postawiłam sobie za cel udowodnienie sobie i innym, że może być inaczej i że nawet prowadząc własną działalność można uwolnić od niej swoje myśli na jakąś część dnia. Niestety, poniosłam na tej płaszczyźnie klęskę. Przez ostatnie tygodnie myślałam o pracy niemal non stop – przed zaśnięciem, zaraz po przebudzeniu, na zakupach, w poczekalni u lekarza, stojąc w korku… itd. Będąc u rodziców opowiadam o pracy, ze znajomymi rozmawiam o pracy, nawet oglądając film rozmyślam jak rozwiązać jakiś problem albo przypominam sobie co mam zrobić. Kiedy praca jest pasją, bardzo łatwo się w niej zatracić. Ale skoro uświadomiłam sobie, że wpadłam w tę pułapkę, to jestem na dobrej drodze do ocalenia opracowałam sobie plan naprawczy i wprowadzam go w życie od około tygodnia. Idzie mi całkiem nieźle! Największy problem póki co mam z punktem drugim.  1. Koniec z siadaniem do pracy zaraz po przebudzeniu Bywały takie dni, że wiedząc jak wiele mam do zrobienia, włączałam komputer jeszcze leżąc pod kołdrą albo siadałam do niego zaraz po wyjściu z łóżka. Praca oczywiście całkowicie mnie pochłaniała i dopiero koło południa uświadamiałam sobie, że wypadałoby zjeść śniadanie. Dość tego. Postanowiłam zaczynać dzień od lekkiego treningu – 10 minut z Mel B plus stretching. A wszystko to koniecznie w towarzystwie dobrej muzyki. Czy muszę dodawać, że pełna koncentracja na dźwiękach muzyki i na wysiłku swojego ciała jest obowiązkowa? 2. Minimum jeden posiłek przy stole Niestety ostatnio to norma, że jadam posiłki przy komputerze. Niby robię to z oszczędności czasu, ale i tak wtedy nie pracuję na 100%, więc to bez sensu. Mój plan to robienie sobie pełnoprawnej przerwy na śniadanie, obiad lub kolację podczas której nie sprawdzam na tablecie maila. Idealnie byłoby jeść śniadania przed włączeniem komputera, ale nie stawiam sobie poprzeczki aż tak wysoko ;). 3. Nie sprawdzanie maila poza domem Kolejny idiotyczny nawyk – częste sprawdzanie maila kiedy wyjdę gdzieś coś załatwić. Zazwyczaj i tak nie mogę wtedy odpisać czy zrobić tego o co ktoś mnie prosi, a oczywiście mam już tym nabitą głowę. Postanowiłam nie sprawdzać poczty podczas niezbyt długich wyjść, chyba że czekam na coś bardzo ważnego co np. mogę załatwić telefonicznie nawet będąc poza domem.  4. Mniej rozmów o pracy ze znajomymi Ciężko będzie, bo wszyscy w dużej mierze żyjemy pracą. W ciągu ostatniego roku kilka osób w moim otoczeniu założyło swoją firmę, więc naprawdę mamy co omawiać. Ale gdyby tak przystopować z tym tematem? Marta, myślisz, że to możliwe? 5. Więcej aktywności fizycznej Taniec, squash, bieganie… Właściwie każda aktywność sprzyja przełączeniu mózg z trybu „praca” na tryb „relaks”. Chyba czas się przeprosić z bieganiem. 6. Evening chill  Zapożyczenie celowe, to tytuł mojej ulubionej wieczornej playlisty na Spotify. Czasami chodzę spać niemalże prosto z pracy, przez co podczas zasypiania myślę jeszcze o różnych obowiązkach. Zarządzam minimum godzinną przerwę pomiędzy pracą a położeniem się do łóżka.  6 stosunkowo prostych punktów… Ale jednak muszę się pilnować aby się ich trzymać. Wyjazdy i urlopy też są fajnym rozwiązaniem, ale pomagają na krótko. O równowagę trzeba dbać codziennie, a nie „z doskoku”. Ciekawa jestem czy ktoś z Was też przyłapał się na takim zatraceniu w pracy i jak sobie z tym poradził. Dajcie znać w komentarzach   The post Poniedziałki freelancera – walka o work-life balance appeared first on Life Manager-ka.

Tygrysica z przymrużeniem oka

Nieperfekcyjna Pani Domu

Tygrysica z przymrużeniem oka

Dlaczego warto być pozytywnym człowiekiem? Wyzwanie 30-dniowe: bądź pozytywny!

Marta pisze

Dlaczego warto być pozytywnym człowiekiem? Wyzwanie 30-dniowe: bądź pozytywny!

Żyjąc pośród jęczących, marudzących i niemiłych ludzi łatwo od nich załapać nawyki. Ale wiecie co? Warto być pozytywnym - dzięki temu można uwierzyć w siebie, mieć nieustanną motywację i podchodzić do życia w lepszy sposób. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z wyzwaniem, które jest dla mnie niesamowicie bliskie: będziemy pozytywni przez następne 30 dni!Wiem, że bycie pozytywnym to teraz pusty frazes, którego używa sporo ludzi. "Bądź pozytywnym" - słyszycie i... nie idzie za tym nic więcej. Lubię pozytywnych ludzi i chciałabym, żeby było nas więcej - po prostu wtedy życie jest o wiele przyjemniejsze i milsze. :)Dlatego wymyśliłam sobie, że zaangażuję Was i zorganizuję wyzwanie, które pomoże osobom niepewnym, smutnym, może sceptycznym załapać trochę optymizmu i uśmiech na twarzy. Bycie pozytywnym to nie tylko głupie hasełko - to rzecz, które może Wam pomóc zmotywować się każdego dnia, ale też pozwoli uwierzyć w siebie i poczuć się pewniej. Poza tym, warto docenić to, co się ma - i my to będziemy robić już od jutra. :)Do wyzwania można dołączyć na facebooku, o tu - KLIK. Codziennie rano wrzucę jakieś zadanie, które w jakiś sposób będzie próbowało Was zachęcić do zmiany sposobu patrzenia na życie :) Nawet, jeśli jesteście pozytywni, warto w nim wziąć udział - dla uśmiechu, kolejnej motywacji i po to, by jeszcze raz podziękować sobie samemu (!) za to, co udało nam się zrobić :)Możecie zasubskrybować mój kanał tu: KLIKJeśli macie blogi albo strony, poprosiłam Patryka o zrobienie drugiego oficjalnego baneru, specjalnie dla Was. Można go gdzieś wrzucić, można podlinkować do wyzwania albo i nie - w każdym razie, jeśli ktoś będzie go potrzebował, to proszę bardzo, oto on:Tutaj możecie go ściągnąć: KLIKPS Bardzo Wam dziękuję za miłe głosy i wsparcie pod ostatnim wpisem. Wasz doping i pomoc jest niesamowita - martapisze na tą godzinę jest na 7. miejscu! Udało nam się dostać do pierwszej 10! Nie mam aspiracji wygranej, chciałabym tylko utrzymać się w pierwszej dziesiątce. :)Jeżeli nie widzieliście jeszcze wczorajszego nocnego filmu na facebooku, zobaczcie go tutaj, bo dziękuję Wam tam z całego serca: KLIK (nie trzeba mieć konta na fejsie, żeby obejrzeć).tlo { background-image: url('http://i59.tinypic.com/2q8axjr.jpg') }

Mała dziewczynka z dużymi marzeniami

Marta pisze

Mała dziewczynka z dużymi marzeniami

Zmagania z sesją, kreatywne bazgroły, koszmar miłośnika książek i inne ciekawe linki

ANIA MALUJE

Zmagania z sesją, kreatywne bazgroły, koszmar miłośnika książek i inne ciekawe linki

Czego nauczył mnie Rocky Balboa

Marta pisze

Czego nauczył mnie Rocky Balboa

KRÓLICZEK DOŚWIADCZALNY

"Liczą się tylko znajomości"

Napisz list do siebie - Rozwojownik

ANIA MALUJE

Napisz list do siebie - Rozwojownik

Mam nadzieję, że poprzednie wyzwanie okazało się ciekawym doświadczeniem. Dzisiaj w ramach Rozwojownika proponuję prostą, ale bardzo skuteczną technikę. Jeśli praktykujesz wdzięczność i sumiennie spisujesz 3 rzeczy z każdego dnia, to zadanie powinno sprawić Ci wyjątkową przyjemność.Ta technika jest popularna przy różnych terapiach i służy między innymi do przepracowania własnych emocji. Jest bardzo popularna w nurcie Gestalt, ale nie trzeba mieć "problemów", żeby móc z niej czerpać :)Postaraj się w ciągu tego tygodnia na spokojnie przemyśleć treść i napisz list do samego siebie, ale  z przyszłości. Napisz co chciałbyś zrobić, osiągnąć. Pogratuluj sobie sukcesów, przekaż jakąś ważną myśl od siebie dzisiaj.Nie spinaj się, tylko pozwól strumieniowi świadomości płynąć.Ta pozorna drobnostka przynosi naprawdę bardzo ciekawe efekty! W zależności od preferencji, możesz : - napisać list w zeszycie- skorzystać z arkusza (po lewej, powiększ i zapisz)lub na chomikuj w pliku .pdf (link)- skorzystać ze strony "future me" i wysłać sobie list na maila - włożyć zamkniętą kopertę do zeszytu / teczkiUwaga : wybierz czas, który wydaje Ci się najbardziej odpowiedni - rok, pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat. Zrób tak, jak czujesz.Zapisz datę sporządzenia listu, a na kopercie datę otwarcia.Opcjonalnie :- Możesz ozdobić list oraz kopertę, jak na obrazku tytułowym (źródło)- Napisać kilka listów.Natomiast jeśli masz problem z przeszłością, napisz najpierw list do "starego" siebie. Jedyne o co Cię proszę to o to, abyś w tym liście wybaczył sobie swoje błędy, które teraz Ci przeszkadzają i blokują Cię w dalszym rozwoju.List wydaje się banalnym narzędziem, ale czasami im prościej, tym lepiej. Kierunkuje nasze myśli na rzeczywiste pragnienia i emocje, pozwala na wyjątkową szczerość wobec samego siebie.Zachęcam do skorzystania z tej propozycji, naprawdę warto!P.S - na zaległe komentarze odpowiem w weekend Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :)

Impreza podczas sesji? Jasne!

ANIA MALUJE

Impreza podczas sesji? Jasne!

Jak to jest być tchórzem?

Marta pisze

Jak to jest być tchórzem?

Segritta

Co byś zrobił, będąc świadkiem gwałtu?

Jestem przeciwniczką przemocy. Brzydzę się nią. Uważam, że przemoc zaczyna się tam, gdzie kończy się umysł i argumenty – a agresja jest dowodem strasznej słabości. Jest takim triumfem prymitywnego instynktu nad rozumem. Widzę ten prymitywizm w hordach wandali demolujących latarnie, ławki i śmietniki, bo ich drużyna piłkarska przegrała mecz. Widzę go w tych podrostkach w przedsionku środowisk przestępczych, którzy za wszelką cenę próbują budzić w innych lęk, by się samemu podbudować. Widzę go w każdym przejawie przemocy silniejszego (lub liczniejszego) wobec słabszego i zawsze w takich przypadkach przyglądam się agresorom tak, jakbym przyglądała się jakiemuś zacofanemu umysłowo gatunkowi humanoidoalnemu, który tylko wygląda jak człowiek, ale z pewnością człowiekiem nie jest. Sama nie mam potrzeby bicia kogokolwiek. Nie umiem nawet spoliczkować faceta, który zachowa się niekulturalnie. Ostatni raz biłam się w podstawówce, a i wtedy te zabawy miały raczej charakter sparingu niż bicia się, bo mniej więcej w wieku 7 lat nauczyłam się kontrolować swoje kończyny do tego stopnia, że nie robią nikomu krzywdy. Fajnie, nie? Polecam. Ale gdy widzę człowieka znęcającego się nad psem, dorosłego bijącego dziecko lub faceta gwałcącego kobietę, to mi się nóż w kieszeni otwiera i już tylko hipotetycznie mogę się zastanawiać, co bym zrobiła, gdybym była naocznym świadkiem takiej sceny. Rzuciłabym się z agresją na takiego oprawcę czy stchórzyłabym? Nie wiem i mam nadzieję, że nie będę miała okazji się przekonać, bo co jak co, ale do najsilniejszych nie należę i mogłabym z takiego starcia nie ujść z życiem. Dla znęcających się nad zwierzętami mam oddzielne miejsce w moim prywatnym piekle, bo zwierzę jest dla mnie istotą dużo bardziej bezbronną niż człowiek – poprzez swoje ograniczenia intelektualne i fakt, że jednak opanowaliśmy Ziemię do tego stopnia, że żadne zwierzęta nam niestraszne, poza nami samymi oraz tymi najmniejszymi czyli bakteriami i różnymi pasożytami. No ale tych ostatnich (łącznie z komarami) jakoś mi nie żal. Ludzi znęcających się nad psami zaś mogłabym chyba bez chwili wahania i ze spokojnym wyrazem twarzy torturować a przynajmniej sterylizować, żeby swoich chorych genów dalej w świat nie puszczali. Co do bicia dzieci i znęcania się nad nimi  to najlepiej moją opinię wyraża Paweł Droździak w tym artykule. Autor podaje tam zresztą świetny przykład literacki z Tomka Sawyera. Tomek jest niegrzeczny na lekcji. Nauczyciel mówi - teraz dostaniesz rózgą – wiem – odpowiada Tomek – a wiesz dlaczego? – bo pan jest silniejszy A dziś trafiłam na artykuł o francuskim metrze, w którym omal co nie doszło do gwałtu młodego mężczyzny na kobiecie. Przy świadkach, z których żaden nie kiwnął palcem, nawet żeby zadzwonić na policję. Tu jest ten artykuł (klik). Zadałam więc na fejsie pytanie: co Ty byś zrobił w takiej sytuacji? Dostałam masę odpowiedzi, nawiązała się dyskusja. Jedni zarzekali się, że by dali oprawcy w mordę i każdy (facet), kto tego nie robi, to pipa. Inni mówili, że nie mieliby odwagi interweniować. Jeszcze inni przytaczali historie ze swoich doświadczeń, w których to zdarzało im się ratować kobietę w opałach z opresji, za co potem od tej samej kobiety im się dostawało po głowie. Ja wciąż zastanawiam się, co bym sama zrobiła. Na pewno zadzwoniłabym na policję. Może by mnie tak strach obleciał, że najpierw zmieniłabym wagon (w obawie przed reakcją gwałciciela na widok mnie dzwoniącej), ale zadzwoniłabym na pewno. Nie wiem, czy bym miała odwagę fizycznie zacząć bronić tej kobiety, choć chciałabym myśleć, że tak. Ale gdybać to sobie mogę teraz, tu, przed komputerem, we własnym mieszkaniu. Jedno jest pewne – jeśli dalej tak będziemy społecznie ignorować akty przemocy, to niedługo sami się będziemy bać z domu wychodzić. Tylko co z tym robić? Karać biernych świadków? Przecież każdy ma prawo się bać…

Grochem o garnek

Dlaczego jestem gruba? I co robię by to zmienić

Znamy się już dwa lata, nie wiem czy to wystarczy, żeby nazwać naszą przyjaźń głęboką i wartą zaufania. Jednak po długim namyśle postanowiłam podzielić się z Wami moją osobistą historią. Ciężko mi o tym pisać, jednak blog stał się dla mnie bardzo ważnym miejscem i wkładam w niego co raz więcej siebie. Więc jak tu nie wkładać prawdziwej siebie? Nawet tej części, której do końca nie akceptuję? Często dostaje komentarze nawiązujące do mojej wagi, szczególnie miało to miejsce po umieszczeniu mojego posta na wykopie. Stali czytelnicy bloga raczej nie chcą urazić moich uczuć, jednak nowe osoby, które przyszły na bloga tylko jednorazowo, nie miały problemu z byciem brutalnie szczerym. Mogłam przeczytać na swój temat wiele komentarzy, głównie skupiających się na mojej wadze. Jak to możliwe, że jestem wegetarianką i zdrowo się odżywiam skoro ewidentnie mam nadwagę? Ogromne zaskoczenie. Trzymanie zdrowej diety nie zawsze będzie oznaczało piękną sylwetkę. Serio. Świat nie jest tak piękny jakbyśmy chcieli i w ciemnych zakamarkach wszystkich wspaniałości, jakie możemy spotkać na swojej drodze kryją się bardzo nie wspaniałe i podstępne cienie - choroby.  Moja choroba była bardzo poważna, przeleżałam w szpitalu kilka miesięcy, a poprzez złą diagnozę i nieprawidłowo dobrane leki nabawiłam się jeszcze gorszej, przewlekłej. Chroby przez którą w ciągu zaledwie 2 miesięcy moja waga poszła w górę o ponad 30 kilogramów. Jaka ona jest? Do końca nie wiem, ciągle się poznajemy, odkrywamy swoje karty. Zmęczenie, brak energii i radości do życia – diagnoza niedoczynność tarczycy. Badanie, fatalne wyniki, leki, lekka poprawa. Ciągłe przybieranie na wadze pomimo leczenia tarczycy? Diagnoza insulinooporność. Badanie, fatalne wyniki, leki, lekka poprawa. I tak dalej. Co będzie następne? Co jeszcze się dowiem o swoim zniszczonym ciele? Tego nie wiem. Wiem jednak, a raczej wierzę w to, że choroby można leczyć dietą. Zapytacie, jaką dietą? I tutaj odpowiedź ponownie brzmi: jeszcze nie wiem. Jednak planuję się dowiedzieć. Możesz na mnie liczyć. Wraz z tym wpisem na blogu zaczyna się nowa era. Era szczerości i skupienia na celu, do którego ja i mam nadzieję przynajmniej część z Was dążymy. Celem jest bycie zdrowym. Nie uwierzę nikomu kto mi powie, że trzymanie zdrowej diety jest łatwe. Wyśmieje każdego kto mi powie, że nie lubi pizzy czy frytek ;) Jednak ja się będę trzymać, dlatego, że mam Was. I Wy możecie też liczyć na mnie (nawet jeśli robię bardzo głupie miny – to tylko dlatego, że się trochę boję).   Od przyszłego tygodnia systematycznie będą pojawiać się na blogu zmiany. Mogę Wam od razu zapowiedzieć coś z czego ogromnie się cieszę – już niedługo każdy przepis będzie zaopatrzony w tabelkę z wartościami odżywczymi dotyczącymi przepisu. A to tylko początek zmian na lepsze…   Buzi! :*  

Praca praca i jeszcze raz praca!

Honorata HONEY Skarbek

Praca praca i jeszcze raz praca!

Kiedy sam siebie nie szanujesz

Marta pisze

Kiedy sam siebie nie szanujesz

Lifemenagerka

Poniedziałek freelancera – zakładanie działalności gospodarczej

W dzisiejszym wpisie nie patrzę na jego długość praktyczne wskazówki muszą mieć swoją objętość. Opisuję swoje doświadczenia z myślą o osobach, które ten proces mają dopiero przed sobą i które może kiedyś wrócą do tego wpisu. Opowiem o swojej sytuacji, ale oczywiście wszystko może wyglądać nieco inaczej u osób, które np. nie zostają płatnikami Vat albo które mają profil zaufany/podpis elektroniczny i dzięki temu nie muszą jeździć po niektórych urzędach. Dlaczego założyłam firmę? Przede wszystkim dlatego, że miałam już serdecznie dość comiesięcznej biurokracji z umowami o dzieło i zleceniami. Choć na stałe obsługuję tylko 3 klientów, odczułam, że zrobiło się tego za dużo. Ogólnie moja działalność przestała być tak całkiem jednoosobowa i aby móc się rozliczać z podwykonawcami bez konieczności angażowania w to klientów, musiałam założyć firmę. Dlaczego tak późno? Wcześniej mi się to nie opłacało, po prostu. Moje dochody były bardzo nieregularne i niezbyt wysokie, a ZUS i podatki przecież płacić trzeba… Na założenie firmy zdecydowałam się dopiero w momencie, kiedy wyklarowały się moje plany na najbliższe pół roku. Przez ten czas raczej nie będę musiała dokładać do interesu, a potem się zobaczy… Gdyby spełniła się jakaś pesymistyczna wersja to na pewno będę miała większą motywację do poszukiwania zleceń, niż gdybym tej firmy nie posiadała. Czy trudno założyć działalność gospodarczą? Nie, jeśli wcześniej trochę na ten temat poczytamy. Ja sporo googlowałam, a poza tym przerobiłam e-book Andrzeja, w którym cały ten proces jest fajnie opisany. Popytałam też znajomych, którzy mają to już za sobą. Na jedno trzeba się przygotować - słynna „zasada jednego okienka” tylko tak pięknie brzmi, w rzeczywistości trzeba odwiedzić min. 3 miejsca Jak to wygląda i jak długo to trwa? W moim przypadku na zakładanie własnej działalności gospodarczej złożyło się aż 7 kroków: wypełnienie wniosku przez Internet – zajmuje to około 30 minut wizyta w Urzędzie Dzielnicy/Miasta – moja trwała 5 minut spotkanie z księgową – załatwiłam to w 30 minut wizyta w ZUS – trafiłam na brak kolejki, przy stanowisku spędziłam max 5 minut wizyta w US – trafiłam na niewielka kolejkę, 15 minut czekania, 2 minuty przy stanowisku zaktualizowanie danych w Urzędzie Miasta – musiałam dołożyć konto firmowe i biuro rachunkowe. Mnie ta druga wizyta zajęła już więcej czasu, bo trafiłam na kolejkę. Ale i tak było to nie więcej jak 20 minut. założenie konta firmowego – u mnie to trwało najdłużej, bo godzinę. Zakładałam konto w ostatniej chwili, dzień przed wystawianiem faktur klientom, dlatego chciałam to załatwić od ręki i udałam się do oddziału wybranego banku. Tam poinformowano mnie, że proces ten potrwa ok. 2h. Na szczęście jako że miałam już wcześniej „nawiązaną relację” z tym bankiem, czas ten skrócił się do 1h. Podsumowując – czas spędzony na formalnościach związanych z zakładaniem firmy to w moim przypadku były niecałe 3 godziny, z czego 1h to bank.  Na upartego pewnie można część tych kroków wykonać w jeden dzień, ale ja z racji swojego przeziębienia rozbiłam to sobie na tydzień – tyle mamy czasu na załatwienie większości spraw po złożeniu wniosku w urzędzie. Dodatkowo niektóre z tych kroków mogą Was nie dotyczyć, jeśli np. macie profil zaufany/podpis elektroniczny albo nie zakładacie konta firmowego. Ile to kosztuje? Aktualnie NIC. Jeszcze do niedawna chcąc zostać płatnikiem Vat trzeba było uiścić w urzędzie skarbowym opłatę w wysokości 170 zł. Od stycznia 2015 nasze państwo postanowiło ułatwić życie początkującym przedsiębiorcom i teraz opłata ta nie jest konieczna (chyba, że chcemy mieć na piśmie potwierdzenie, że jesteśmy płatnikami Vat – ale równie dobrze może ono nam się nigdy nie przydać). Co dalej? Teraz trzeba pracować, pracować i pracować ;). A tak serio to choć założenie DG było dla mnie formalnością (to żaden nowy początek, przecież frilansuję się już 1,5 roku), to jednak odczuwam teraz natłok spraw do załatwienia. Zakup domeny, przemyślenie czy chcę robić stronę internetową, założenie firmowego konta reklamowego na FB, wybór programu do fakturowania, zaprojektowanie i wyrobienie wizytówek, zakup wielu rzeczy, których potrzebuję od jakiegoś czasu, a z którymi zwlekałam do założenia firmy aby wrzucić je w koszty… Jednocześnie cały czas pracuję, jest początek miesiąca więc tej pracy jest mnóstwo i trochę czuję się już zmęczona. I jeszcze kilka „wskazówek” zakładanie konta firmowego teoretycznie nie jest obowiązkowe, ale jeśli chcecie korzystać z prywatnego – sprawdźcie regulamin swojego banku. Większość tych instytucji zawiera w regulaminie punkt, że konto prywatne nie może być wykorzystywane do celu prowadzenia działalności gospodarczej. Teoretycznie więc bank po zorientowaniu się, że co miesiąc płacicie składki do ZUS, może wypowiedzieć Wam umowę. Wątpię aby jakiś bank to zrobił, ale warto o tym pamiętać :). ja porównując oferty banków i przeglądając rankingi rachunków firmowych zdecydowałam się na konto w Deutsche Banku – jest darmowe i nie ma tam haczyka jak np. w mBanku, że po roku konto przekształca się w takie, które kosztuje 25 zł/mc. Te 25 zł to niewiele, ale po co płacić za coś, co można mieć za darmo dane Waszej firmy po rejestracji stają się publiczne, dlatego mnóstwo firm w poszukiwaniu klientów zasypie was spamem. Radzę nie podawać maila w formularzu CEIDG. Numer telefonu podobno nie jest publikowany – pani w urzędzie kazała mi go podać i nie obawiać się o natłok telefonów z ofertami. Tak zrobiłam i póki co cisza. Uważajcie też na oszustów – prawdopodobnie dostaniecie listy z jakimś wezwaniem do zapłaty za umieszczenie Was w rejestrze przedsiębiorców - pamiętajcie, że za ten oficjalny rejestr płacić nie musicie! Wszystkie takie listy potraktujcie jak makulaturę i w żadnym wypadku nie płaćcie tym oszustom. późniejsze zmiany we wniosku CEIDG są bezpłatne. W każdej chwili można dodać np. jakiś numer PKD. W tym celu trzeba wypełnić ten sam wniosek co podczas rejestracji, z tym że nie trzeba wypełniać w nim wszystkich danych – jedynie te podstawowe i te, które aktualizujecie. jeśli nie wiecie czy zostać płatnikiem Vat – zastanówcie się czy są nimi wasi klienci. Jeśli tak to warto, dla nich to duży plus jeśli mogą sobie odliczyć zapłacony Wam podatek Vat. Ufff, to chyba tyle… Jeśli coś jeszcze mi się przypomni, będę to tutaj sukcesywnie dopisywać. A może ktoś z Was dorzuci coś od siebie?  The post Poniedziałek freelancera – zakładanie działalności gospodarczej appeared first on Life Manager-ka.

Przegląd tygodnia #1/02

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #1/02

Tak naprawdę ten tytuł to ściema, to będzie przegląd weekendu a nie tygodnia. Ten tydzień totalnie zdominowały sprawy związane z firmą. Cały ten proces zakładania DG nie jest skomplikowany, ale jednak nieco zajmujący. Kiedy dołożymy do tego gorący okres końca miesiąca i publikację kolejnego odcinka ZdrowoManii to… To był naprawdę ciężki tydzień, a następny wcale nie zapowiada się lżej. Pierwszy miesiąc tego roku zleciał mi błyskawicznie i serio – czuję, że wiosna jest tuż za rogiem. Nawet nie pod względem meteorologicznym tylko czasowo – nie zdążę się obejrzeć i ona zaraz tu będzie. A z nadejściem wiosny spodziewam się nowej energii, choć trudno mi uwierzyć, że mogę mieć jej więcej niż teraz – początek roku dał mi solidnego kopa, na którym frunę do dziś. Ale to tak psychicznie, bo fizycznie jestem już trochę zmęczona… I choć mnie jako zimowej domatorce się to nie zdarza – zaczynam myśleć o jakimś weekendowym wyjeździe aby trochę się zregenerować. Może uda mi się w lutym wyskoczyć chociaż na jakiś weekend albo jedną sobotę do rodziny na wieś. Trochę mi ostatnio brakowało problemów, więc podczas PMSu wyłam z powodu mojej szczęki. W zasadzie to jest ona dla mnie sporym problemem… Dylemat z ostatniego pamiętnika aparatki cały czas na tapecie… Jedno jest pewne – obecnego stanu nie (za)akceptuję, a usuwać zębów nie chcę, bo bardzo się boję skutków ubocznych. I serio spędza mi to sen z powiek, choć powinnam poczekać z tym stresem do wizyty u ortodonty – może się okazać, że po odstawieniu wyciągów zęby faktycznie mocno się wysunęły i usuwanie to już nie jest mój wybór, tylko konieczność… Cholera, co mi po tym równym uśmiechu za kilkanaście tysi, jeśli jest on osadzony na paskudnie rozrośniętej i wysuniętej szczęce. Po raz pierwszy mam taki kryzys, że trochę żałuję założenia aparatu. Na chwilę obecną zapowiada się, że po jego zdjęciu dalej będę miała kompleksy, a nie po to zainwestowałam w cały ten interes… Nie wiem po co w ogóle nosiłam aparat na dole, skoro nie ruszył on szczęki ani o milimetr a chyba miał ją dostosować do góry. Jestem załamana i wściekła. Jeszcze może wyjaśnię – uśmiech na tym zdjęciu jest w miarę ok, ale weźcie pod uwagę, że dolna warga zatrzymuje mi się na aparacie. Jak go zdejmę, podczas szerokiego uśmiechu górne zęby będą mocno wystawać ponad dolną wargę. Dobra, dość tych frustracji… Chociaż zaraz, jest coś jeszcze co mnie frustruje… Pogoda. Pseudo śnieg, 3 raz w tym sezonie 1cm warstwa „śniegu” która pewnie znowu zniknie po 1 dniu. Jak patrzę na dzieci które rozpaczliwie próbują ulepić bałwana, który w większości składa się z ukrytego pod „śniegiem” syfu, to aż mi przykro… Tym bardziej, kiedy wiem co się pod tym „śniegiem” kryje… Ja sprzątam po psie, ale 3/4 osiedla ma na to wywalone. Od kilku lat najlepsze zimowe (a raczej całoroczne) buty na świecie. Ja marzę o TAKIEJ zimie. Też chcę zrobić takie piękne, zimowe zdjęcia! Ale szczerze mówiąc wątpię aby w tym roku mi się to udało. Luna dała się wczoraj namówić na dłuższy spacer i nawet trochę pobiegała za patykiem, wow. Dzisiejszy poranek był idealny – wyszło dawno nie widziane słońce, zrobiłam pyszne śniadanie, dokończyłam czytać książkę, na którą brakowało mi ostatnio czasu. Potem poranny rozruch… A to krajobraz po treningu… Nie wiem czemu ten pies się łudzi, że jak nie reaguję na jednego misia, to na pewno przyniesienie kolejnej zabawki sprawi, że będę chętna do zabawy. Później w poszukiwaniu zimy pojechaliśmy na skraj miasta… Ale i tam szału nie ma. Cóż, jaka zima, taki bałwan. Lunie nie podobał się ten spacer… Fanką zimy to ona nie jest. Za każdym razem kiedy widzi słońce, myśli że przyszła wiosna męczy aby wypuścić ją na balkon, ale kiedy to robię – po chwili wraca rozczarowana. 5 sposobów na domowy chleb na zakwasie. Jeszcze nie testowałam, ale mam taki zamiar Dużo ciekawych sposobów na ćwiczenie mówienia w języku obcym. I na koniec kolejny fajny blog do kolekcji Życzę Wam udanego pierwszego tygodnia lutego. U mnie zapowiada się cudownie, bo zaczynam go od wizyty u dentysty dobrze, że już mnie to nie rusza tak jak kiedyś. The post Przegląd tygodnia #1/02 appeared first on Life Manager-ka.

Fragrance of beauty

POWIEDZ, CZEGO SŁUCHASZ, A WTEDY JA POWIEM CI KIM JESTEŚ

Nie da się ukryć, że muzyka odgrywa w moim życiu bardzo dużą rolę. Nie chciałabym, aby brzmiało to zbyt wzniośle i przypominało Wam początki pisanych w szkole średniej esejów, ale tak właśnie jest. Muzyka towarzyszy mi od dawna i nie wyobrażam sobie, by kiedykolwiek miało jej w nim zabraknąć. W ciągu ostatnich lat, mój gust muzyczny zmieniał się niczym szkiełka w kalejdoskopie. Przechodziłam etapami przez ciężkie brzmienia, muzykę klasyczną (którą notabene uwielbiam do tej pory), rap i cały szereg innych, mniej lub bardziej powiązanych ze sobą gatunków. Dziś jestem raczej dojrzała muzycznie, choć czasem zastanawiam się, czy takie pojęcie może mnie dotyczyć, skoro nie przypisuję się do żadnej grupy fanów. Słucham tego, czego moje wnętrze aktualnie się domaga. Jednego dnia jest to coś do bólu lirycznego, innego - melodie brzdąkane na instrumentach smyczkowych, jeszcze kolejnego - Enej, Lemon , Shakira i wszystko to, co aktualnie usłyszycie po włączeniu jakiejkolwiek stacji radiowej (no może poza jedną). Serio, wiem, że według niektórych, jestem niepoważna, ale ja naprawdę nie widzę nic złego w łączeniu popowych, komercyjnych utworów z tymi bardziej wyszukanymi. Szczerze mówiąc, boli mnie, że coraz częściej słuchanie muzyki staje się modą, a nie potrzebą. POWIEDZ, CZEGO SŁUCHASZ, A WTEDY JA POWIEM CI KIM JESTEŚ.To oczywiście żart. Nie oceniam ludzi przez pryzmat tego, czego słuchają. Wiem jednak, że istnieją i tacy. Mam wrażenie, że dziś rzadko kto potrafi się przyznać do tego, że zdarza mu się włączyć radio lub bawić przy disco polo (choć większość z tych utworów woła o pomstę do nieba). Ja sama coraz częściej mam z tym problem, bo ludzie utożsamiają mnie z tym, co nucę pod nosem lub włączę w drodze do pracy.NIE ZNASZ TEGO WYKONAWCY? JESTEŚ MUZYCZNYM IGNORANTEM!Zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku muzycznym, istnieje tysiące wokalistów. Co chwilę przybywa ktoś, kto swoją twórczością próbuje coś zmienić. Jednak to nie ci najbardziej rozreklamowani stoją na szczycie. Tak naprawdę, im mniej znany wokalista, im bardziej charakterystyczny, tym lepiej. Czasem, rozmawiając na temat muzyki z kimś, kto również w swoim stylu jest wyróżniający się, mam mętlik w głowie. "No jak to? Naprawdę nie znasz tego utworu/zespołu? Niemożliwe! To czego Ty słuchasz?". Właśnie w ten sposób poznałam między innymi Guano Apes. Moda na słuchanie i szukanie "innych" utworów, staje się coraz bardziej dotkliwa i frustrująca. Przyznam szczerze, że czasem wydaje mi się, że to wszystko na pokaz, coby zrobić z siebie kogoś kim się nie jest.SŁUCHANIE MUZYKI POWINNO BYĆ, JAK PICIE DOBREJ KAWYPo prostu, przyjemne. Nie ma nic gorszego dla uszu, niż za głośna, nieodpowiadająca nam muzyka. Nie ma nic obrzydliwszego dla podniebienia, niż tania kawa. Kiedy włączam YouTube w szukaniu inspiracji, moim oczom bardzo często ukazują się artyści, których nie znam, a którzy czymś przyciągają moją uwagę. Są ciekawi, ale nie dlatego, że śpiewają i prezentują się inaczej. Są po prostu wyjątkowi, bo ich głos mi pasuje. Słuchanie czegoś tylko dlatego, że to może wyglądać fajnie, fajne nie jest. Właśnie dlatego nie ekscytuję się i nie wspieram niszowych zespołów, bo wypada, bo to jest teraz na topie, bo trzy czwarte moich znajomych udostępniło link na facebooku. Przykro mi to mówić, ale nie przekona mnie do siebie zespół/artysta, którego utwory nie mają nic wspólnego z twórczością, a głos wokalisty wymaga interwencji foniatry.Bardzo chętnie poznam Wasze muzyczne typy. Czego słuchacie, co lubicie podśpiewywać? Jak ważna jest muzyka w Waszym życiu? Śpiewacie pod prysznicem?:) 

ZE SZCZĘŚCIEM MI DO TWARZY

Przeszłość, przez którą czasem nie mogę oddychać

Za każdym razem staram się Was jakoś wprowadzić w rozmowę z moim „chlebożercą”. Tym razem jednak nie wiem, co napisać. Cokolwiek bym nie napisała i tak byłoby za mało. Natalia ma 21 lat, mieszka w UK od 2, jest mamą i uczy się, jak być szczęśliwą. Mira: Poprosiłam Cię o wywiad, mimo że spotkałam Cię zaledwie kilka razy. […]

Marta pisze

Co NAPRAWDĘ chcesz robić w życiu? Czy musisz iść na studia?

Dzisiaj polecę klasyką, chociaż nigdy tego nie robię: "Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. Co lubisz robić? A potem zacznij to robić". Dziś o tym, że warto czasami postawić na swoim, mimo, że wszyscy mówią inaczej i o tym, że studia to naprawdę nie najważniejsza rzecz, jaką musisz zrobić w życiu. Pierwszy raz się tak rozgadałam, ale ostatnio wszyscy mówili, że moje filmy są za krótkie, więc macie i cierpcie. :) Gościnny występ zaliczyła też Nitka, a ja po raz pierwszy nie tnę filmu tak bardzo - wreszcie zaczynam łapać płynny styl mówienia i już nie odchodzę tematem w kosmos.Dziękuję za Wasze wsparcie, widzę, że odłączenie kanału i bloga będzie możliwe nieco szybciej, niż się spodziewałam (dzięki za wszystkie miłe komentarze i sugestie!).I tylko przypominam, że najlepiej zasubskrybować kanał, żeby być na bieżąco, o TU.I że warto sobie przeczytać poprzedni wpis, bo polecam bardzo fajną, motywującą książkę - TU.I że TU możecie zgłaszać swoje sugestie dotyczące bloga i wideo też. I że jestem na FACEBOOKU.I że Was bardzo, bardzo kocham. Miłej soboty!

Sesja, 100  tysięcy, jak zrobić lakier do paznokci i lektury w USA :) - Tygodnik

ANIA MALUJE

Sesja, 100 tysięcy, jak zrobić lakier do paznokci i lektury w USA :) - Tygodnik

Hej ho! W dzisiejszym odcinku kilka słów o sesji, a także :- Jak zdobyłam prawie 100 tysięcy- Jak zrobić wypasiony lakier do paznokci- Jakie lektury szkolne obowiązują w USA- Moje ulubione przekąskii kilka innych kąsków + moje drobne zakupy ;-)Trwa sesja (u mnie zaczęła się przed sesją) i trochę mało śpię. Tak to jest, jak składowym elementem niemal każdej oceny jest ...portfolio z zajęć. Nie muszę chyba mówić, że u mnie etap jego produkcji rozpoczyna się dzień przed terminem oddania? ;-) Moje życie to ciągłe szukanie sposobu na to, by zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie chcę nawet liczyć ile razy odpuściłam sobie seminarium magisterskie w tym roku :P Ale świetnie działam pod presją czasu i jeden dzień w bibliotece zagwarantował mi wpis. Ku mojemu zdziwieniu na razie mam...same piątki o.O Zostały mi tylko dwa najcięższe egzaminy (tak, dwa portfolia również...:)). I'm a man with a one track mindSo much to do in one lifetime (people do you hear me)Not a man for compromise and where's and why's and living liesSo I'm living it all, yes I'm living it allAnd I'm giving it all, and I'm giving it allOooh oh yeah yeah - ha ha ha ha haYeah yeah yeah yeaaahI want it allKto nie czytał jak wygląda mój typowy dzień w trakcie sesji niech zerknie w tekst oszukać przeznaczenie: ) W każdym razie - kupiona przypadkiem na targowisku opaska z żabką pomaga mi zasnąć w dzień, bo potrzebuję drzemek. Dług snu się sam nie ureguluje, a nie mam ochoty aby do mojej wątroby, serca lub oskrzeli zapukał zdrowotny komornik ;-)Mała rzecz - wielki efekt. Jeśli denerwują Cię diody i inne świecidełka od ładującego się laptopa - opaska jest czymś wartym uwagi.W czasie sesji nieustannie muszę się nagradzać i dopingować do działania. Zawsze przeznaczam sobie jakiś budżet na "nagrody". W ten sposób mam ochotę traktować sesję bez spiny, trochę jak zabawę...i trochę jak hazard, bo nauka na ostatnią chwilę jest jednak stawianiem wszystkiego na jedną kartę. To byłoby nierealne, gdybym nie pracowała cały rok. A do samej nauki  motywuje mnie dobre żarełko :D przepyszna czekolada z miodem i migdałami *.*całkiem dobra herbata karmelowa, ale moim hitem i tak jest rumianek :)Mix żurawina+orzechy nerkowca. Dobre połączenie :)) więcej o tym, co jeść aby się mniej stresować tutaj:http://www.aniamaluje.com/2015/01/co-jesc-aby-mniej-sie-stresowac.htmlPikantne migdały... lubię ostre rzeczy, ale to nie mój smak ;-)O, a tak wyglądałam wczoraj:PARKA : klik, GOLF : klik , JEANSY (M): klik , SZARE KOZAKI ZA KOLANO: klikNigdy nie kupiłabym kozaków przez internet, ale kupiłam je za punkty na zasadzie ryzyk-fizyk. Nigdzie stacjonarnie nie mogłam kupić szarych kozaków za kolano, w dodatku na obcasie. Ale jestem bardzo zadowolona. Są trochę śmieszne, bo nie mają zamka i wkłada się je jak skarpetki, ale je uwielbiam! Podobno w primarku kosztowały tylko 19 funtów. Czemu u nas nie ma Primarka? Od dzisiaj choruję na coś takiego. Piękne *.* Do kupienia tutaj a z kodem NPH10 jest 10% taniej. Czy coś takiego można kupić stacjonarnie? Bo przesyłka z tego sklepu idzie bardzo długo, a ja zdążyłam zapałać miłością do tego cudeńka ;-))Porcja kreatywnych opakowań :Słodkie ;-)Genialne, prawda? Wszystkie miniaturowe masełka i dżemy powinny być tak pakowane :)Parmezan w ołówku. Mistrzostwo świata! Odpaliłam dzisiaj statystyki bloga i prawie spadłam z krzesła :Nie ma nic piękniejszego dla autora, niż bycie czytanym. Serio :) Uwielbiam Was!Spotkanie na szczycie. Moja jest środkowa - hawajska. Pan w pizzeri zrobił nam psikusa (psikus?) i ukrył dodatki pod serem :D A już miałam dzwonić z reklamacją :PPonieważ moje dni wypełniała ostatnio nauka, musiałam się często nagradzać drobnostkami. Motywacja wewnętrzna : level zero. Ale drobnostki fajnie mnie stymulowały :-) Kupiłam wreszcie czapkę :A nawet dwie. Zgubiłam moją szarą smerfetkę - świeć panie nad jej duszą :(  Nigdzie nie mogłam dorwać szarej, więc upolowałam białą i czarną. Gdybym miała kupon, oszczędziłabym jeszcze 2,50 na czekoladę :P (tutaj : jak kupować w h&m zawsze 25 % taniej)Wychodząc od dentysty kupiłam bransoletkę  w kolorze brudnego złota (7 zł)a w lumpie upolowałam : Sukienkę jakiej zawsze szukałam (tak w lewym dolnym rogu jest mój włos, lecą jak szalone zawsze, kiedy jestem osłabiona. Cóż, wolę odrastające płuca + wypadające włosy niż dziurawe płuca + przytwierdzone włosy :D Czemu nie mogę mieć ciastka i zjeść ciastka?Hej ty, który mieszkasz w niebie, Proszę pożycz mi swój grzebień! Sukienka jest z New Looka (rozmiar 8) w stanie idealnym, a spódniczka ołówkowa to XS z River Island. Było 60 zł za kilogram więc zapłaciłam za obie rzeczy niecałe 20 zł ;-)) Fryzjer powiedział, że bob to słaby pomysł, bo mam cienkie włosy i mam przetrzymać w warkoczach, bo boba musiałabym codziennie stylizować ;(. Na pocieszenie kupiłam szamponetkę do zrównania końcówek z górą, bo znowu się wypłukały. Plus polecaną przez wszystkich maskę. Teraz tylko znaleźć czas na farbowanie!Czy w Waszych biedrach są te akrylowe pojemniki? (Link do całej gazetki) w mojej jeszcze ich nie wyłożyli, a nie będę przecież cały dzień czekała na ułożenie towaru. Ja za każdym razem rano robię "rozpierduchę" i chciałam kupić ten drugi od lewej (pod linkiem są jeszcze inne wzory). Ale mam dzisiaj słowotok! :D Z ogłoszeń parafialnych : do niedzieli komentarze mogą nie śmigać jak należy, bo próbuję przejść na disqus. Oby się udało, bo mam dość walki ze spamem ;-) W tym tygodniu ukazały  się dwa ciekawe (moim zdaniem :P ) teksty :3 rzeczy, których długo się uczyłamWyzwij siebie na pojedynekOprócz tego polecam :Przepiękny blog o paznokciach  - estetyczny, przejrzysty, cieszy oko. Autorkę długo podglądam na instagramie i za każdym razem jestem oczarowana. Ostatnio napisała instrukcję jak stworzyć własny lakier do paznokci :)Niesamowicie wymowny, choć krótki tekst o krytykowaniu. "Gniot" wyraża wszystko, co chciałabym przekazać. Wbrew pozorom krytyka jest bardzo trudna, a ja znam bardzo mało osób, które potrafią krytykować. Za to tych, co nie potrafią jest na pęczki ;-))Prawdopodobnie najlepszy kanał urodowy na polskim Youtube - bardzo sympatyczna dziewczyna, przyjemnie się słucha i ogląda ;-)Całkiem ładny kanał zagraniczny Zaskakujące DIY na kwiatki z drucików i lakieru do paznokciJakie lektury czyta się w amerykańskim liceum? - Iza jak zawsze ciekawie i na temat :)A więcej zdjęć z tygodnia na moim instagramie Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :)

Wyzwij siebie na pojedynek - Rozwojownik

ANIA MALUJE

Wyzwij siebie na pojedynek - Rozwojownik

Hej! Dzisiaj kolejne zadanie w ramach cyklu "rozwojownik" , gdzie zmieniamy swoje życie w 52 tygodnie.Oprócz tego mam dwa ważne ogłoszenia. Jedno dotyczy przyszłości tego bloga, drugie - świetnej promocji na sprzęt do ćwiczeń ;-)Czytając różne badania dotyczące szczęścia, natknęłam się kilka razy na wzmiankę o tym, że ludzie stają się nieszczęśliwi wtedy, gdy ich dni wyglądają tak samo. Poczucie stagnacji i marazmu znacznie obniżało satysfakcję z życia. Zatem jeśli Twoje dni są bezbarwne i poza datą - ciężko znaleźć coś, co je wyróżnia - ćwiczenie będzie w sam raz dla Ciebie.A jeśli masz urozmaicone, ciekawe życie - potraktuj je jako okazję do poszerzenia swoich horyzontów i nabycia nowej perspektywy. O co chodzi?Tłumaczę na arkuszu :Aby go pobrać, klikasz prawym przyciskiem myszy ->otwórz w nowej karcie -> zapisz jako.  Wersja .pdf znajduje się na chomikuj.Jeśli korzystasz z zeszytu, sam wybierasz sobie formę zapisu - mój arkusz to tylko luźna propozycja :)).Zadanie tego tygodnia polega na podjęciu jakiegoś wyzwania.Aby wyzwanie było rozwijające, powinno mieć odpowiedni stopień trudności. Najlepiej, aby było ulokowane poza strefą komfortu, ale nie w strefie paniki (więcej o strefach tutaj).Postaraj się wybrać coś, co wydaje Ci się dziwne, trudne albo intrygujące. Ustal zasady i staraj się codziennie notować swoje spostrzeżenia w polu "relacja". Możesz zacząć od środka (dzisiaj jest czwartek), data i tak wszystko dokładnie opisze.Po całym wyzwaniu postaraj się zanotować swoje relfeksje.Co Cię zaskoczyło?Czy Twoje wcześniejsze przypuszczenia się potwierdziły?Czy warto wcielić elementy wyzwania do codzienności?Nie masz pomysłu na wyzwanie? Może zainspirują Cię moje wyzwania, których podjęłam się 2-3 lata temu :)Tydzień na obcasachTydzień bez słodyczyTydzień bez kupowaniaTydzień słuchania rad innychTydzień bez wiadomości  wnioskiWyzwanie - uporządkowana skrzynka e-mail100 dni bez spodni (można zamienić na 7 dni w sukienkach)Można też zdecydować się na tydzień jakiejś diety, np. 7 dni na diecie wegańskiej nikogo raczej nie zabije, a może nauczyć czegoś nowego. A może tydzień z regularnymi treningami?Jeśli masz ochotę, wrzuć arkusz z nazwą wyzwania na instagram i otaguj go #rozwojownik, oraz oznacz mnie @aniamaluje, abym zobaczyła co wykombinowałeś. To punkt dla chętnych, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że rozwojownik jest dla wielu z was osobistym narzędziem i nie mogę tego wymagać.A teraz ważne ogłoszenia :Od dzisiaj eksperymentalnie przechodzę na system Disqus. Pod tym tekstem komentarze są wyłączone, wszystko powinno wrócić do normy za maks. 48 h. Jeśli masz pytania związane z tym odcinkiem - zadaj je w wydarzeniu "rozwojownik" na faceboku.Ogłoszenie numer dwa :Przepraszam, że  w tym tekście - ale promocja kończy się za 3 dni - jeśli nie masz przeciwwskazań, E.Leclerc ma promocję na składane hula-hoop z masażerem. (link do gazetki)Mój tekst o efektach Hula Hoop :Hula hoop - efekty po 2 latachczy warto kręcić hula -hoop Może to pomysł na wyzwanie?ściskam i powodzenia!  jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :)

Hej, Ty. Do Ciebie mówię

Marta pisze

Hej, Ty. Do Ciebie mówię