Jak zbudować dom z butelek,idealna ramoneska i konkurs dla Was :)

ANIA MALUJE

Jak zbudować dom z butelek,idealna ramoneska i konkurs dla Was :)

Kolejny tygodnik :) Znowu mam dla Was konkurs, masę ciekawych informacji i duuuuuużo zdjęć ;-).Zaczynając od początku... próbowałam spojrzeć na swoje życie z nieco innej perspektywy. Patrząc wstecz zauważyłam, że od dawna moje życie toczy się dużo wolniej. Bardzo to sobie cenię. Mniej gonitwy, więcej wartościowych zajęć i osób. Niestety z wielu aktywności z różnych powodów musiałam zrezygnować.Od jakiegoś czasu mam nawrót mojego problemu z dzieciństwa, kiedy to lekach uszkodził mi się ośrodek równowagi. Coraz częściej mam subiektywne doznanie "przechylającej się" podłogi i mam wrażenie, że "lecę" w bok lub w dół. Bardzo niefajne, bo zaliczyłam już w ten sposób kilka upadków. Jak mawiają - "jak nie urok to..." ..czeka mnie kolejne wyzwanie i na wszelki wypadek - badania :)). Mimo tej drobnej niedogodności cieszę się świetnym samopoczuciem oddycha mi się dobrze jak nigdy. Spędzam dużo czasu na powietrzu i sprawia mi to wielką frajdę!No bo hej...budzi się wiosna, życie!Zamknęłam wreszcie sprawę PIT-ów i zachęcam Was do jak najszybszego złożenia zeznania rocznego - im szybciej złożycie, tym szybciej macie z głowy :)). Szczerze mówiąc - jestem w szoku ile się tego nazbierało, szczególnie takiej "drobnicy". Dopiero z perspektywy czasu widzę, że mogłam podnieść swój cennik na zlecenia i robić mniej za te same pieniądze. Np. podnosząc stawkę o 20% pewnie ze 2 na 10 klientów zrezygnowałoby z tekstów, ale ostatecznie za takie same pieniądze narobiłabym się mniej ;-). Niestety niektóre rzeczy człowiek widzi dopiero z perspektywy czasu :)).RAMONESKA : klik , BIAŁY T-SHIRT - H&M*, JEANSY : klik, TRAMPKI - 8,90 LOKALNY SKLEPIK ;)Wracając ze spaceru (uwielbiam las!) powstały te zdjęcia ;-). Jak widać - lekko skróciłam włosy Jeszcze trochę i będę miała tylko naturalne. Nie mogę się doczekać!Jestem bardzo zadowolona  z tej ramoneski - poprzednia z H&M którą pokazywałam tutaj  była krótsza i gorzej dopasowana. Ta jest idealna i spełnia moje wszystkie kryteria *pod tym linkiem dowiecie się, jak zawsze kupować w H&M 25 % taniej :).Podobają mi się też ramoneski :Jeden, dwa, trzy Co jeszcze u mnie słychać? ;-) Uczelnia jak uczelnia, szkoda nawet na nią słów :DRossman podesłał mi drobiazg z okazji dnia kobiet - koniecznie spróbujcie tej czekolady o smaku szarlotki, jest niesamowita! :)Drobny upominek od #rossman z okazji dnia kobiet :) *** Praepraszam za chwilową ciszę na blogu, ale z różnych powodów ostatnie dni spędziłam głównie offline i potrzebuję jeszcze trochę czasu. First things first, jak mówią :)) #niespodzianka #paczka #prezent #gift #darylosu #blog #red #choco #cholocateZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 9 Mar, 2015 o 12:40 PDTJa trochę bawiłam się kulinarnie, np. piekłam ulubioną marchewkę *.*Uwielbiam pieczoną marchewkę :) #marchew #marchewka #carrot #veghies #baked #vegetables #vegetarian #vegan #yum #yummy #pycha #omnomnom #healthyfood #healthyZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 9 Mar, 2015 o 6:13 PDTAle były też kopytka czy łosoś :) Na Łososia obecnie jest promocja (klik) :D oraz wielki rabat -20% na wszystkie czekolady *.* (klik)Pierwszy raz byłam zadowolona jak ułożyły mi się włosy na bardziej oficjalne wyjście ;-).Lubię prostotę i nie mam pojęcia jak ludziom udaje się zrobić takie fryzury (klik) :D Moje umiejętności kończą się na tym, co widzicie :DW ramach bonu wybrałam sobie taki oto naszyjnik (klik)Oraz bluzę z pandą (klik) Gdy ją wybierałam,miałam PMS. Mimo licznych komplementów na instagramie , bluzę dałam mojej siostrze ;-). Kupiłam w końcu butelkę z filtrem! Koszt - chyba 15 zł i tyle samo za dwa dodatkowe filtry. Butelka ma 650 ml i można ją napełnić 230 razy wodą z kranu. Świetnie, bo wreszcie przestanę produkować tyle butelkowych śmieci jak jestem poza domem. Na marginesie - pokażę Wam dzisiaj, że można te śmieci zamienić w coś niesamowitego :)).Wychodząc ze sklepu zgarnęłam za grosik magazyn :Możecie go przeczytać online tutaj lub kupić za gorsz jeśli macię kartę club card :)Ja zawsze zgarniam takie rzeczy jak jestem w sklepie, bo uwielbiam czytać w autobusie a nie zawsze mam ochotę na książkę. Tesco magazyn zaskoczył mnie przepięknymi przepisami...podobnie jak książka Lidla :Moja

Na co trwonisz swój czas i energię? – lekcja Reginy Brett

KAMERALNA

Na co trwonisz swój czas i energię? – lekcja Reginy Brett

Kilka faktów o mnie - instagram & snapchat

DAAJAA

Kilka faktów o mnie - instagram & snapchat

Głupota, której nie rozumiem

Marta pisze

Głupota, której nie rozumiem

Londyn Instagram Mix

Fashionable

Londyn Instagram Mix

TU TERAZ

Podsumowanie tygodnia

Wracam z dawno (nie) zapomnianym podsumowaniem tygodnia! Ostatnio było trochę mniej czasu na podsumowania, ale nie ma powodu, dla… Post Podsumowanie tygodnia #18 pojawił się poraz pierwszy w Tu Teraz.

Jak pojechać do Paryża za 165 zł? + konkurs, do wygrania sukienka

ANIA MALUJE

Jak pojechać do Paryża za 165 zł? + konkurs, do wygrania sukienka

Postanowiłam szczegółowo opisać, jakim cudem pojechałam do Paryża za 200 zł...i jak Ty możesz pojechać za 165 zł. Oferta,którą opiszę wzbudza naprawdę dużo kontrowersji i wiele pytań. W zasadzie, to kiedy sama jechałam (w czerwcu 2014 roku), miałam trochę obaw, bo w internecie nie było nic ciekawego na ten temat. Postanowiłam wypełnić lukę ;-)Cały kruczek polega na tym, że to nie jest wycieczka. To wyjazd na konferencję dotyczącą praw człowieka. Konferencja odbywa się w Paryżu. Wieczorem wyjeżdża się z Polski, by rano znaleźć się na konferencji. Trwa ona cały dzień (nie musisz nawet jej słuchać, wystarczy być na miejscu). Po konferencji jedzie się do hotelu. Spanie, śniadanie i z hotelu wprost pod słynną wieżę, gdzie masz cały dzień na zwiedzanie. Wieczorem powrót do Polski. Koszt? Przejazd, udział w konferencji i wyżywienie w jej trakcie, hotel i śniadanie - wszystko funduje organizator. Ty płacisz jedynie 40 euro ubezpieczenia (w zeszłym roku płaciłam 50).Brzmi zbyt pięknie, by było prawdziwe?Ale jest :).Może zacznę od końca - wiecie jak wygląda obecnie sytuacja w Iranie? Nie ma tam wolności. Na długo przed konferencją, mój kolega-autostopowicz zahaczył także o ten kraj. I zwiał najszybciej jak potrafił - kobiety nie mają tam żadnych praw, bankomaty i karty płatnicze są dla europejczyków do niczego niezdatne, bo bankowość jest zamknięta wewnątrz kraju. Osoby walczące o demokrację trafiają do więzień i są skazywane na śmierć a na oczach mojego kolegi skatowano (a być może zabito) jakiegoś chłopaka. Nie wiadomo za co, ale zrobiły to służby i nikt nawet nie spojrzał.Mamy XXI wiek a na świecie dzieją się takie rzeczy. Jest to bardzo przykre i budzi mój wielki sprzeciw.Wiecie co jeszcze budzi mój sprzeciw? Mieszanie religii (jakiejkolwiek!) do państwa. Jestem za państwami świeckimi. Nie mam nic do wolności religijnej - niech każdy wierzy w co tylko chce, ale niech religia nie będzie ponad prawem.A są na świecie miejsca, gdzie niestety jest. Pozdrawiam każdego księdza-pedofila, którego chroni kościół! :/ Ale są gorsze rzeczy.Islam zabrania związków pozamałżeńskich, dlatego sprytnie wymyślono sobie związki "tymczasowe", np. na godzinę. I nie byłaby to moja sprawa, ale takie związki legalne są nawet z niemowlętami. Budzi to moją wielką odrazę. Oczywiście niemowlęcia "nie można" zgwałcić, ale jeśli dziecko ma 9 lat - to można już zrobić z nim wszystko. Jedynie jak stary obleśny dziad rozerwie dziewczynce pochwę, to ma obowiązek utrzymywać ją do końca życia. Pięknie, prawda? Ale może być jeszcze "piękniej". Z niemowlęciem można uprawiać każdy inny rodzaj seksu, poza penetracją.Z niemowlęciem.Nie mam słów by to opisać. Żadnych.Ajatollach Chomeini - już nie żyje , ale był duchowym przywódcą Iranu przez długi czas.Proszę, zaklinam i błagam - wysłuchajcie tej opowieści.Są napisy po polsku.Nawet Arabowie opowiadają o tym z odrazą.Wyobraźcie sobie kraj, gdzie takie rzeczy nikogo nie dziwią. Kraj, gdzie kobieta warta jest mniej niż gówno. Gdzie każdy, kto się sprzeciwi - zostaje skazany. Nie mówiąc o prawie kobiet do edukacji czy rozporządzania własnym ciałem. Podstawowe prawa człowieka nie istnieją, tak jak demokracja.Mnie to boli i budzi mój opór.Wielki.Kiedyś wywiad z Chomeinim przeprowadziła wielka dziennikarka, Oriana Fallaci (niesamowita kobieta!). Musiała przyjść z owiniętą głową, odziana od stóp po oczy. Ale podczas wywiadu zrzuciła z siebie ten strój i go zdeptała krzycząc, że właśnie to należy zrobić z tą średniowieczną szmatą.Chomeini wyszedł. Ale potem wrócił i dokończył wywiad.Dlaczego my, kobiety (i mężczyźni szanujący kobiety) nie robimy nic dla tych, którzy nie mają prawa decydować o sobie? Dla kobiet, które są sprzedawane obleśnym dziadom jak bydło (swoją drogą, seks ze zwierzęciem też jest tam legalny...). Dla kobiet, które nie wiedzą co to przyjemność z seksu, bo ktoś rozerwał im wszystko od środka zanim dostały pierwszą miesiączkę. Przy poklasku społeczności. Za zgodą ich ojców (sic!)Wkurwia  (tak, wkurwia!) mnie każdy Polak, który nie docenia demokracji i szans (powtarzam, szans!) na godne życie, jakie ma. Widzi tylko ograniczenia i przeszkody, rzekome kłody pod nogami. Dlaczego piszę o Iranie?Konferencja na którą organizowany jest wyjazd dotyczy praw człowieka i wolności. A także zaprowadzenia demokracji w Iranie. Nie musisz nic podpisywać, nic płacić, nic robić. Po prostu masz wysłuchać.Dlaczego Paryż? Bo to miejsce, gdzie ściera się mnóstwo różnych kultur. Na konferencji są przedstawiciele prawicy i lewicy, kobiety, mężczyźni, osoby zajmujące ważne stanowiska w Unii Europejskiej (nie wiem jak nazwać jednym słowem te wszystkie Komisje praw człowieka itp.). Nie ważne są twoje poglądy polityczne, bo wszyscy obecni jednoczą się w imię jednej sprawy - demokracji.Od razu zaznaczam - w żaden sposób nie jestem związana z organizatorami, a to co piszę dotyczy zeszłorocznej konferencji. Nie wiem jak będzie na tegorocznej.To teraz o wyjeździe. Pogrubione to moje dopowiedzenia.Opis oferty :Wyjazd na Konferencję dotyczącą OBRONY PRAW CZŁOWIEKAPrzeczytaj wszystko poniżej zanim zadasz pytanie.CENA: 40 euroTERMIN: 12– 15 czerwca 2015Temat: Coroczny 4-dniowy wyjazd do Paryża połączony z uczestnictwem w zgromadzeniu na rzecz poparcia obrony praw człowieka w IranieWyjazd j12.06.2015 Poniżej opis jak wygląda każda opcja.Plan wyjazdu :12.06.2015 Wyjazd z Polski WOLSZTYN, ZIELONA GÓRA, POZNAŃ, KRAKÓW SOCHACZEW, BYDGOSZCZ, TRÓJMIASTO ŁÓDŹ w zeszłym roku była opcja innych miast, o ile zbierzesz grupę, która wypełni cały autokar i zgodzisz się być koordynatorem.13.06.2015 Przyjazd prosto na Konferencję, uczestnictwo w pokojowym zgromadzeniu na rzecz praw człowieka. OBECNOŚĆ JEST OBOWIĄZKOWA. Na miejscu serwowane będą posiłki i napoje. Po konferencji wieczorem, kokoło 21.00 kiedy zakończy się konferencja, przejazd do hotelu.14.06.2015 Przyjazd do Paryża do centrum. Autokar wysadza Was w centrum. Zwiedzanie na "własną rękę". Na zwiedzanie cały dzień do późnego wieczora. Wieczorem autokar odbiera Was z centrum i wyruszacie do Polski.15.06.2015 - Przyjazd do Polski w godzinach południowychWyjazd obejmuje:· Przejazd komfortowym autokarem do Paryża i z powrotem + transfery na miejscu· Udział w pokojowym zgromadzeniu w formie przemówień i prezentacji medialnych w zadaszonej hali· Posiłki i napoje podczas zgromadzenia w Paryżu· nocleg ze śniadaniem w wybranych hotelach klasy turystycznej ( pokoje różne 2,3, 4 osobowe, nie ma rezerwacji pokoje są przydzielane po przyjeździe do hotelu) adres hotelu znamy dzień przed wyjazdem w przypadku opcji PIERWSZEJ lub po konferencji w przypadku opcji DRUGIEJ· Całodzienny pobyt w Paryżu – zwiedzanie i czas do własnej dyspozycji· Ubezpieczenie podróżne KL: 40 tyś zł, NNW 10 tyś złUWAGI: warunkiem uczestnictwa jest udział w zgromadzeniu w dniu 13.06.2015.ZASADY WYJAZDU:Nie jest to wyjazd all inclusive, ani wycieczka.Jedziemy wspierać ważną sprawę dotyczącą praw człowieka, czyli tak naprawdę całego świata, a przy okazji zobaczyć kawałek Paryża.Zasady obowiązujące na Konferencji, podczas podróży oraz w hotelu.Zasady te nie wykraczają poza zasady dobrego wychowania.Niektóre regulacje są podyktowane względami bezpieczeństwa i organizacji.Informacje o Konferencji:1) Każdy uczestnik posiada miejsce siedzące2) Każdy uczestnik otrzyma do dyspozycji słuchawki z tłumaczeniem na żywo międzynarodowych wystąpień podczas Konferencji3) Podczas Konferencji przemawiają znane i szanowane osobistości z całego świata, m.in. ministrowie. Wypada zachowywać się tak podczas ich wystąpienia, by nie przeszkadzać innym w słuchaniu i odbiorze.4) Punkty Medyczne to odpowiednio zaopatrzone i oznaczone miejsca.5) Następujące przedmioty są zabronione i będą skonfiskowane przez ochronę przy próbie wejścia z nimi:- Ostre przedmioty (takie jak: noże, nożyczki i cążki)- Spreje, dezodoranty, perfumy ponad 100 ml- Kamery z dużymi obiektywami i wymiennymi obiektywami ( małe aparaty cyfrowe będą dozwolone)- Opakowania z aluminium- Urządzenia elektryczne- Radia i urządzenia rejestrujące- Przedmioty wykonane ze szkła(wszelkie inne potrzebne sprzęty należy zgłosić koordynatorowi grupy przed wyjazdem, by móc uzgodnić ich możliwość wniesienia na Konferencję, jak np. inhalator, laktator, wózek inwalidzki, kule, itp.)Zasady przejazdu:1) Miejsce i godzinę wyjazdu określa koordynator grupy2) Koordynator grupy to osoba koordynująca, nie opiekująca się. Nie jest też ani przewodnikiem, ani organizatorem. Koordynuje wyjazd, jest wyznaczoną osoba do kontaktu z organizatorem, nie odpowiada za ewentualne niedogodności, ale pomaga je rozwiązać.3) Podczas przejazdu obowiązuje regulamin przewozu charakterystyczny dla przewozów krajowych i zagranicznych. Zawiera on takie punkty jak:- zakaz poruszania - przemieszczania po autokarze podczas jazdy- zakaz spożywania posiłków w czasie przejazdu- zabrania się klęczenia na fotelach oraz obracania się tyłem do kierunku jazdy- zabrania się niszczenia sprzętu oraz wyposażenia znajdującego się w autokarze- za zniszczenia w autokarze odpowiada sprawca szkody- należy zachować czystość w autokarze- opiekun/koordynator grupy powinien mieć listę uczestnikówTo by było na tyle z regulaminów.To teraz moje wrażenia.Rok temu zdecydowałam się na ten wyjazd bardzo spontanicznie. Mignęło mi na facebooku, że jest taka oferta. Przeczytałam i kliknęłam, że się zapisuję. Powiedziałam o konferencji koleżance ze studiów, która zawsze marzyła o wyjeździe do Paryża, ale był poza jej zasięgiem finansowym. Było to jej wielkie marzenie i w pewnym sensie pojechałam też z myślą o niej. W pewnym momencie siadło mi zdrowie i chciałam się wycofać, ale koleżanka bała się jechać sama. Ostatecznie sama namówiła jeszcze inną swoją koleżankę, ja też próbowałam zachęcić kilka osób ;-) Ze sobą bezpośrednio zabrałam dwie osoby, ale jechała też sympatyczna Hania, która czyta mojego bloga. zobaczyła, że zapisałam się na wydarzenie i sama dołączyła ;-). Na miejscu okazało się, że jedzie z nami jeszcze znajoma z dziennikarstwa i kilka innych osób. Wyjechaliśmy z Poznania. jak pisałam, była informacja, że można zorganizować też wyjazd z innych miast, ale musi uzbierać sie cały autokar (albo chociaż 3/4).Po wpłacie 50 euro (obecnie jest to 40 euro, czyli ok 165 zł) dostałam  maila z formularzem. Tam podaje się dane do ubezpieczenia, ustala się z kim chce się być w autokarze, nazywa się jakoś swoją grupę. Jest kontakt telefoniczny do koordynatora autokaru.W Poznaniu niestety okazało się, że jechał o jeden autokar więcej i nie było nas na żadnej liście. Po chwili pojawiła się kolejna kartka i wszystko się zgadzało. Tyle, że był inny koordynator niż miał być. No nic, zapisałam sobie jego numer telefonu i tyle.Autokar jak to autokar - niby nie można pić, ale hmmm....jechali z nami Polacy. Oczywiście na każdej stacji benzynowej kupowali wódkę. Dla mnie osobiście to żenada i dziecinada, pijaństwo Polaków jest dla mnie czymś niezrozumiałym i głupim. Ale co kto lubi. W każdym razie - sugeruję zabrać opaskę na oczy i zatyczki do uszu. W innych autokarach podobno było lepiej. W naszym było do dupy, bo koordynator sam ostro dawał w palnik. Ale kierowcy byli trzeźwi.Warto mieć też poduszkę i kocyk. Wyjazd był chyba po 18:00. Po kilku postojach ok 10:00, może 11:00 byliśmy na terenie wielkiej hali na której odbywa się konferencja. I znowu zamieszanie, bo nasz koordynator miał kaca i co chwilę dawał sprzeczne informacje. A to takie, że nie można wnieść nic poza telefonem. Po chwili, że nawet telefonu nie można brać. Potem w końcu się ogarnął i przeczytał listę rzeczy niedozwolonych (taka jak w opisie wyżej). Żadnego picia i jedzenia, bo wszystko jest na miejscu.Hala w której odbywała się konferencja to wielka hala na obrzeżach. Daleko od centrum. Cały ogromny parking wypełniony był autokarami. Ludzie z Polski, Rosji, Niemiec, Francji... biali, czarni, muzułmanie.Ktoś przed wejściem rozdawał flagi Iranu. Bagaże zostały w autokarze, każdy wziął swoją torebkę (czy co tam miał) u mnie był to tablet, telefon i chusteczki + portfel. Możliwe,że miałam coś jeszcze, ale nie pamiętam. Ludzi było wiele tysięcy. Grupami ("zawartością" autokaru) podchodziło się kontroli - jak na lotnisku. Wszystko kładło się na tackę i sprawdzano, czy się nie piszczy. Po przejściu kontroli dostawało się kupon na dwa posiłki. Następnie poza bramkami znowu czekało się na koordynatora, który wracał z listą na której miał numer sektora w którym siedzimy.Numer przydzielono, każdy dostał miejsce siedzące. Sala była ogromna!Na każdym krześle były słuchawki - ustawiało się język w którym chcemy słuchać konferencji. Były też bezpłatne żółte kamizelki, dostęp do wi-fi, mnóstwo butelek z wodą mineralną i ulotki oraz broszury o całej konferencji.Jeśli chodzi o samą konferencję - praktycznie każdy przemawiający mówił to samo.- że chce wolności-równości-praw dla kobiet- uwolnienia więźniów politycznychCzasami opowiadano historie straconych, wymieniano osoby działające na rzecz demokracji w Iranie. Byli mówcy, którzy przemawiali bardzo ciekawie, byli też tacy, którym wychodziło to gorzej.Większość Polaków na konferencji spała, siedziała pod ścianami i nie interesowała się całą konferencją. Nikt za to głowy nie urywał. Można było chodzić po terenie całej hali (ogromnej). Na powietrzu były toalety (toi-toi, dixi) oraz krany z wodą. Wszystko bezpłatne. Podładowanie telefonu - raczej mało możliwe.Moim zdaniem organizatorom chodziło pewnie o to, by pokazać (były kamery) jak wiele osób interesuje się wolnym Iranem i wolnością na świecie. Ludzi było naprawdę dużo. Namawiano, by wrzucić na twittera hashtagi promujące wydarzenie i zrobić wokół tego duży szum. Rozdawano nawet specjalne kołatki do klaskania, by na transmisji oklaski były bardziej głośne :).Czy się udało? Nie wiem.Jak wyglądał posiłek? Kanapka z kurczakiem, sosem curry i warzywami :) Dwa razy za okazaniem kuponu.Woda - bez limitu.(dużo osób wynosiło całe zgrzewki o.O )Można było dokupić sobie coś ciepłego, np. zapiekankę czy frytki. Moim zdaniem obrzydliwe w smaku :(Najdroższe #frytki w życiu #francja wcale nie #elegancja #omnomnom #pycha #naszybko bo czasu nie ma :)Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 27 Cze, 2014 o 7:15 PDTZ konferencji nie da się wyjść! To znaczy można, ale wtedy nie dostaniesz kuponu na hotel i powrót do autokaru. Wyjście z konferencji oznacza rezygnację z wyjazdu.Wieczorem, pod koniec konferencji rozdawane są kupony na wyjście.Znowu jest kontrola (bramki). Wraca się do swoich autokarów.Dopiero wtedy (ok 20-21) jedzie się do hotelu. Wcześniej koordynator nie zna nawet hotelu ;). Potem dostaje sms z jego nazwą. Na miejscu dzwoni do kogoś i dostaje hasło.Na to hasło kupony są wymieniane na nocleg. Nasz hotel (typu bed and breakfast) miał mieć pokoje 2 i 3 osobowe, a na miejscu okazało się że są chyba tylko dwie dwójki (jedna dla kierowców). Wszyscy byli dobrani w "grupki" i sprawa się skomplikowała. Ja miałam ze sobą dwie osoby, ale większy pokój nie stanowił problemu, bo dołączyła do nas Hania, czyli dziewczyna, która czyta mojego bloga ;-)).Nic nie widać, ale samojebka musi być :) #paris #france #francja #weekend #trip nie #travelZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 27 Cze, 2014 o 1:39 PDTNiektórzy zdecydowali się na własną rękę pojechać z przystanku i zwiedzać Paryż by wrócić ostatnim metrem a potem autobusem.Rano było śniadanie - 7:30, mieliśmy szybko zjeść i jechać zwiedzać.#śniadanie #breakfast #parisZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 27 Cze, 2014 o 10:40 PDTOczywiście większość (z koordynatorem na czele) nie wstała na czas, jakieś idiotki postanowiły rano myć i suszyć włosy i nolens-volens - wyjechaliśmy ok. 10tej. Brawo.Nasi kierowcy okazali się być leniwi i tak jak wszystkie autokary jechały pod wieżę Eiffla , tak nasi wysadzili nas przy końcowej stacji piątej linii metra - Bobigny - Pablo Picasso.Trzeba było kupić bilet i metrem jechać tam, gdzie każdy chciał. Tutaj wszyscy się rozdzielili. Ustaliliśmy tylko godzinkę i miejsce zbiórki - 18:00 plac Concorde. Każdy dostał mapkę.Jak widać - czasu było dużo mniej niż miało być. Inni mieli dużo lepiej, kwestia koordynatora i kierowców.Swoje wrażenie z samego Paryża opisałam w tekstach :Co zakoczyło mnie w Paryżu? http://www.aniamaluje.com/2014/07/7-rzeczy-ktore-zaskoczyy-mnie-w-paryzu.htmloraz7 plusów Paryża :http://www.aniamaluje.com/2014/07/7-plusow-paryza.html Powrót : wieczorem z wyznaczonego miejsca (tutaj znowu boski koordynator chciał zmienić miejsce, bo było mu za daleko, ale się zbuntowaliśmy).Koniec historii.Jeszcze pytania od czytelniczki Malwiny, która chce jechać w tym roku :Cześć Aniu Wklejam wszystkie pytania jakie wpadły mi do głowy :1. Ile płaciłaś za wycieczkę? 50 euro. 2. Droga : autokar – czy obwoził całą wycieczkę jeden i ten sam, było miejsce na bagaże,kierowca ogarnięty? wszystko jak pisałam wyżej, autokarów z samego Poznania było chyba pięć.3. Konferencja –Czy były miejsca siedzące?Ile trwała, czy było jedzenie i picie, czy można było mieć swoje, Jak zachowywali się ludzie?Daleko od centrum? jak wyżej :)). Żadnych niebezpiecznych sytuacji. Hala nazywała się VillePinte4. Hotel-Gdzie, jak wygladały pokoje, czy zadbany, Czy dużo ludzi z Polski było w tym samym hotelu?Czy było zapewnione śniadanie?O której trzeba było się wymeldować, jak z łazienkami? Ogólnie czy czysto i zadbanie.  Każdy autokar miał inny hotel, w pokojach były łazienki. Wymeldować mieliśmy się po śniadaniu, ale była nieogarnięta grupa. Dużo ludzi z Polski, czysto, zadbanie. Śniadanie - każdy brał co chciał :)Czy daleko było do centrum ? tak, do samej końcowej stacji metra jechaliśmy ok 40 minut. 5. Inne- W jakie mniej więcej miejsce zawiózł was autokar w dniu zwiedzani?. Czy koordynator uprzedzał o jakiś ważnych rzeczach? Czy też było wydarzenie na fb? było wydarzenie, koordynator był chyba z przypadku :( Inne osoby miały lepszych koordynatorów, w razie wątpliwości proponuję napisać maila albo zadzwonić do swojego koordynatora. My mieliśmy mieć bardziej ogarniętą osobę (Kacper Z.) ale niestety pod koniec zaszła zmiana. 6. Co udało Ci się zwiedzić? jak w linkach które zamieściłam ;-)). Jeszcze jedna informacja - gdy zapisałam się na konferencję (publiczne wydarzenie na facebooku) dostałam kilka wiadomości prywatnych od znajomych, żeby nie jechała, bo akcję organizują terroryści ;-). Bardzo dokładnie to sprawdziłam i osoby finansujące konferencję (sympatycy wolnego Iranu głównie z Niemiec) nie figurują na żadnej liście terrorystów. Żadna organizacja nie uważa ich za terrorystów...poza organizacjami z Iranu. To trochę tak, jakby rząd komunistyczny uważał działaczy Solidarności lat 80. za terrorystów.Dlaczego ktoś opłaca całe autokary? Bo Ci ludzie mają pieniądze, mają czas, ale...nie mają atencji ogólnoświatowych mediów. Jeśli kilkadziesiąt tysięcy ludzi pojawi się na konferencji, to jakieś media to pokażą. Proste.Przypominam filmik który wrzuciłam i opis sytuacji w Iranie. Jasne, na konferencji są pewnie ludzie dobrze i ludzie źli. Sami prelegenci są z różnych państw - ministrowie, szefowie komisji ludzie prawicy i lewicy. Na ten moment raczej nie są istotne poglądy osób, które chcą demokracji, tylko sam fakt jej wprowadzenia w Iranie.Serio, przypomnijcie sobie o spaniu z niemowlętami. Tak wyglądała konferencja w zeszłym roku ;Link do wydarzenia : https://www.facebook.com/events/917624794956385/wszystkich informacji udzielają koordynatorzy i to z nimi proszę się kontaktować :).Jeśli natomiast chcesz wybrać się do Paryża w celach tylko turystycznych (chociaż ja i tak zwiedziłam wszystko co chciałam :)) , poszukaj lepiej taniego lotu, np :Aby mieć zniżkę klubową, trzeba być jego członkiem. Kosztuje to 139 zł, ale można mieć za darmo, korzystając z tej oferty (przy założeniu karty :)).Chyba sama ją założę ;-))...Hej, mam jeszcze jedną sprawę. Bardzo napracowałam się przy tym tekście. Takich informacji nie było w wyszukiwarce i liczę na to,że jeśli pomógł Ci ten wpis, pukniesz "lubię to", podeślesz koleżance która myśli o tej konferencji, dasz +1 w google albo chociaż zostaniesz czytelnikiem mojego bloga ;-). Albo chociaż wystartuj w konkursie niżej!:)Obiecałam Wam konkurs, więc jeszcze coś pokażę. Wybrałam sobie dwie sukienki, bo miałam towarzyszyć komuś na pewnej gali :) Chyba zapeszyliśmy, bo ostatecznie nagrodę zgarnął ktoś inny :D Ale to bez znaczenia.Sukienki zostały :Link do sukienki : http://goo.gl/1XEe5MWzięłam "M", bo nie było już "S". Niestety druga kiecka też jest "M" :(Bardzo doceniam to, że urodziłam się w Polsce i jedyną karą za wyjście w ładnej sukience jest złośliwe spojrzenie jakiejś zakompleksionej baby. Nikt nie ucina mi głowy, nikt mnie nie zabija.Link do sukienki : http://goo.gl/wDyxnuTą  z cekinami już raz na sobie miałam, więc pewnie drugi raz jej nie założę bo nie szykuje mi się żadna oficjalna impreza a na wesele jest chyba za ponura :) Myślę, że obie odsprzedam, tylko nie wiem jeszcze jaką cenę ustawić ;-).Zachęcam do oglądania tych sukienek na stronie - dzięki Waszemu zainteresowaniu raz na jakiś czas mogę przeprowadzić dla Was konkurs! :-)Np. dzisiaj mam dla Was do wygrania sukienkę (niestety nie miałam wpływu na jej wybór :)).Do wygrania jest ta sukienka : http://www.romwe.com/Sequined-Bodycon-Green-Dress-p-97787-cat-664.htmlrozmiar : dowolnyZasady :Zapisz się na stronie Romwe : http://www.romwe.com/login_register.phpPolub ich fanpage : https://www.facebook.com/Romwe.official)Polub mój fanpage https://www.facebook.com/AniamalujeNapisz dowolny komentarz zawierający Twój adres e-mail (może być jedno słowo).Adres e-mail musi być ten sam, co przy rejestracji na romwe.Po siedmiu dniach - czyli w sobotę 21.03.2015 o 23:34 kończą się zgłoszenia przedstawiciel Romwe a zarazem organizator wybierze jedną osobę, która wygra sukienkę.Jak będziecie się zgłaszać, to w przyszłości będą lepsze konkursy ;-).Aha, na koniec jeszcze kilka haseł dla wyszukiwarki :Jak pojechać na Konferencję do Paryża/Berlina - Wolny Iran 2015, CzerwiecKonferencja Wolny Iran, czy jest bezpiecznieKonferencja Paryż, Prawa Człowieka, Wolny Iran - kto był? 

Segritta

Co takiego złego powiedziała Maryla Rodowicz o molestowaniu?

Molestowanie polega na seksualnych awansach, propozycjach i uwagach wobec osoby, która sobie tego nie życzy. Po prostu nie wyraża zgody. Ale nie każde zachowanie seksualne, nie każda propozycja, dotyk i uwaga jest molestowaniem. Różnica polega właśnie na przyzwoleniu obu stron, bo w definicji molestowania seksualnego jest naruszenie czyjejś godności. Jeśli seksualne uwagi, kontakt fizyczny i propozycje są przez kogoś odbierane jako komplement, nie przeszkadzają w żadnym stopniu lub wręcz są mile widziane – to godności nie naruszają. Tu oczywiście znajduje się wiele pułapek, na które strona „molestująca” musi uważać, bo niektórym najwyraźniej trudno wyczuć granicę między przyzwoleniem na pewne zachowanie – a lękiem związanym z odmową i sprzeciwem. Są takie osoby, które po prostu wstydzą się lub boją (w obawie np. o utratę pracy lub przywilejów) zwrócić uwagę na pewne zachowania seksualne. I dlatego, drodzy „molestujący”, jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, lepiej w ogóle powstrzymać się od wszelkich seksualnych lub płciowych uwag, żartów i propozycji w relacjach zawodowych. Definicja pozostaje jednak nienaruszona. O molestowaniu seksualnym mówimy wtedy, gdy druga strona sobie tego nie życzy. Jeśli czyjeś seksualne awanse sprawiają komuś przyjemność, stanowią komplement i nie powodują żadnych psychicznych urazów, traumy, lęku, wrażenia bycia zmuszanym lub szantażowanym – to nie mamy do czynienia z molestowaniem, tylko ze zwyczajną próbą uwiedzenia lub flirtem. A to już jest zachowanie, do którego mamy prawo. I będę tego prawa bronić jak lwica, bo stanowi ono nie tylko podstawę prawa naturalnego każdego zwierzęcia chodzącego po tej planecie – ale też jedną z największych frajd w życiu. Żeby nie zostać źle zrozumianą, jeszcze raz podkreślę (ale to już będzie ostatni raz, obiecuję): nasze prawo do uwodzenia i flirtowania kończy się w momencie, gdy narusza czyjąś wolność i godność, a więc kiedy dostajemy sygnał, że ktoś sobie tego nie życzy. To może być jasne „nie życzę sobie” lub „proszę przestać” – ale też może to być fizyczne odsunięcie się, chłód w zachowaniu lub konsekwentne ignorowanie pewnych uwag i wracanie do tematu związanego z pracą. W takim przypadku flirt lub uwodzenie należy przerwać i już nigdy do tych prób nie wracać. Jasne? No to super. A teraz pozwólcie, że przedstawię Wam sprawę Maryli, czyli burzę, jaką wywołały jej słowa z tego wywiadu (o molestowaniu od minuty 3:34). W skrócie: na pytanie dziennikarki, czy artystka doświadczyła w swojej karierze molestowania seksualnego, Maryla odpowiada, że owszem, zdarzały się takie sytuacje. Były niemoralne propozycje lub trzymanie za kolano, ale żadnej z tych sytuacji nie wspomina ona źle. Jako młoda artystka miała wiele kompleksów i męska atencja była dla niej komplementem. Schlebiało jej, że się komuś podoba na tyle, by stać się obiektem uwodzenia, więc męskie próby „wykorzystania jej” odbierała raczej pozytywnie. W sumie tyle powiedziała. Otóż zdaniem niektórych moich koleżanek po fachu słowa Maryli są oburzające. Przeczytałam między innymi, że Maryla próbuje umniejszyć skalę zjawiska, oskarżając osoby molestowane o jakieś robienie z igły wideł, o histeryzowanie. Albo że Maryla twierdzi, że molestowanie seksualne jest w istocie komplementem i że powinno być odbierane pozytywnie. Że „jak można się podobać, jeśli nikt nie maca”. Są to dla mnie oskarżenia nie tylko nieprawdziwe, przekręcające słowa Maryli – ale też krzywdzące, bo piętnujące pewne emocje, do których szczerze się ona w wywiadzie przyznała. A pamiętajmy, że są to emocje młodej dziewczyny, która ma prawo – podobnie jak wiele innych dziewczyn – odbierać próby uwodzenia jako komplement. Możemy się spierać, czy to zdrowe czy nie, naturalne czy nie. I możemy próbować wychować nasze córki tak, żeby nie szukały potwierdzenia swojej wartości w oczach mężczyzn. Ale nie możemy szydzić z tych młodych kobiet, które nie mają luksusu naturalnej pewności siebie i poczucia własnej wartości. Poza tym nie lubię, gdy w moje usta wsadza się słowa, których nie wypowiedziałam, więc stanę też w obronie Maryli, która padła ofiarą podobnej manipulacji. Otóż przesłuchałam dokładnie jej wypowiedź i nie ma tam ani jednego zdania mówiącego o tym, jak powinny lub nie powinny czuć się ofiary molestowania – ani o tym, jak je powinny odbierać. Maryla nawet nie zająknęła się, że ktoś w tej sprawie „histeryzuje” lub przesadza. Maryla opowiedziała jedynie o sobie i o własnym doświadczeniu oraz o tym, jakie uczucia to w niej wywołało. Jeśli już miałabym się czegoś czepiać (a i tak uznaję to za małostkowość), to tylko definicji słowa „molestowanie”, jakiej użyła Maryla. Bo w jej przypadku po prostu nie doszło do molestowania seksualnego, a do zwyczajnych prób uwiedzenia artystki. Jej godność nie została w żaden sposób naruszona, nie sprawiło jej to przykrości, nie groziło też jej nic, jeśli by się sprzeciwiła. No dla mnie to jest oczywiste uwodzenie, na które mogła wyrazić zgodę – co też zrobiła. Skąd to oburzenie po słowach Maryli? Nie wiem. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakich słów oczekiwałyby po artystce osoby, które ją teraz krytykują. Czy miała skłamać i powiedzieć, że wydarzenie, którego źle nie wspomina – było dla niej traumą? Czy w imię osób, które zostały skrzywdzone poprzez molestowanie – sama ma się przyznać do bycia ofiarą molestowania, choć nią nie była? No właśnie: mam wrażenie, że niektórzy próbują na siłę zrobić z niej ofiarę, choć ona wcale się ofiarą nie czuje. To niebezpieczna droga, bo prowadzi do świata, w którym jakiś Wielki Brat będzie nam mówił, jak się mamy czuć i jakie emocje wolno nam mieć. W tym świecie nie będziemy mogli sami decydować o tym, czego chcemy. Nie idźmy w tamtą stronę.

Znowu?

Marry and Blue

Znowu?

Jak się zmotywować do pracy i nauki?

Marta pisze

Jak się zmotywować do pracy i nauki?

Jak stać się bardziej lubianym, otwartym i pozytywnym? - Naukowo udowodniony sposób

ANIA MALUJE

Jak stać się bardziej lubianym, otwartym i pozytywnym? - Naukowo udowodniony sposób

Najwspanialsze miejsce na ziemi – dom !

Fashionable

Najwspanialsze miejsce na ziemi – dom !

Jak przestać się przejmować opinią innych

Lifemenagerka

Jak przestać się przejmować opinią innych

Marta pisze

Miłość jest dla szaleńców

Kiedy wpatrywała się przez okno, w jednej ręce paląc papierosa, a drugą głaszcząc potężnego, mruczącego kocura siedzącego na parapecie, pomyślała, że miłość, w gruncie rzeczy, wcale nie jest czymś skomplikowanym lub trudnym.Po prostu czasami tylko boli, jakby ktoś ci żywcem wyrwał serce.Miłość to rozrywka szaleńców. Bo gdy tylko zaczynasz czuć rumieńce na policzkach, kiedy wasze spojrzenia przypadkiem się krzyżują, a twoje tętno zaczyna rosnąć szybciej, niż podczas biegu na tramwaj, który właśnie odjeżdża, tak naprawdę nie tylko się zakochujesz, ale po prostu tracisz rozum.Ludzie mają różne miłosne problemy.Jedni kochają całe życie bez wzajemności. Drudzy są razem, ale kłócą się dzień w dzień niczym dwa wściekłe koty, które najeżone walczą pod śmietnikiem w nocy. Jeszcze inni nie do końca potrafią postawić granicę i z hukiem pakują się w związki bardziej toksyczne niż radioaktywne odpady.Ale największy problem jest wtedy, kiedy zakochujesz się w kimś, w kim nie powinieneś był się nigdy zakochać.MIŁOŚĆ W CZASACH ZAGŁADYZgasiła papierosa o drewniany parapet, bez ceregieli, kompletnie nie przejmując się tym, że nie wygląda przy tym jak dama. Zasłoniła firanki, kiedy kątem oka zobaczyła na ulicy jakiś ruch – głupotą byłoby niepotrzebne wystawianie się na pokaz. Kot miauknął niezadowolony, kiedy przestała go głaskać. Gramofon z trzaskiem grał w głębi pokoju. Wyciągnęła kolejnego papierosa i łokciami oparła się o parapet, jednocześnie głową cofając się w czasie do tamtego dnia.~*~Wystarczyło, że na nią spojrzał. Gdzieś pod tymi wszystkimi warstwami, pod ozdobną broszką, bluzeczką, halką i skórą, ruszyło się coś, co przecież nie miało prawa już drgnąć dla żadnego mężczyzny. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że znów bije jej serce. I robi to całkiem mocno.Pamiętała szczegóły: miękkość jego ust na wierzchu jej dłoni, wymianę uśmiechów i standardowych grzeczności, aż wreszcie to samo powietrze, którym oddychali wręcz równocześnie, trzymając twarze blisko siebie, w odległości kilku centymetrów. Centymetrów, które najchętniej by pokonała jak najszybciej, żeby tylko ustami dotknąć ust i posłuchać serca walącego teraz jak dzwon w kościele przed mszą. Miłość uderzyła im do głowy jak tani, ale mocny alkohol - szybko i skutecznie.Kiedy wyjechał na chwilę, czekała. Miał przecież wrócić. Ich historia zapowiadała się pięknie, rodem z jakiegoś romansu i nic, dosłownie nic, nie stało na przeszkodzie, żeby kolejna wielka miłość wybuchła niczym fajerwerki na nowy rok. A przynajmniej tak się wydawało.Dopóki nie zaczął się koszmar, zwany wojną.W okresie, kiedy o internecie i komórkach nikt nawet nie myślał, jedyne, na co mogła liczyć, to list idący przy dobrych wiatrach tylko miesiąc.Jak kochać kogoś, skoro nawet nie wiadomo, czy jeszcze żyje?Jak mieć w pamięci, skoro jedyne, na czym skupiasz swoje myśli to nieznośne burczenie w brzuchu i strach przed łapanką za każdym razem, kiedy wychodzisz z domu?I najważniejsze: jak kochać kogoś, kogo rodacy zagarniają twój kraj?NA PRZEKÓR LOSOWIZałożę się, że takie myśli miała Zuzanna, kiedy Joachim znów wyjechał. Założę się, że przy każdym liście łzy skraplały kartkę, którą tak bardzo chciała zachować. W czasach, w których nie wiesz czy dożyjesz do kolejnego dnia, nie do końca myśli się w kategoriach miłości.Raczej używasz znaczników - żywy i martwy.Joachim był żywy.I miał nadzieję, że Zuzanna też utrzymuje ten status. Mimo dzielących ich kilometrów, wojny oraz faktu, że jako Niemiec nie był raczej najmilej widzianą osobą w okupowanej Polsce, ciągle podsyca swoją miłość do - jak to mówi - Zuzulki. I kiedy wydawałoby się, że koszmar się kończy i będzie już po wszystkim, zdarzają się jeszcze dwie istotne rzeczy.Po pierwsze, zakończenie wojny nie jest kolorowe, a szare, przesiąknięte krwią, gruzami, brudem i kolejnymi zmarłymi.Po drugie, pojawia się ktoś jeszcze.I wtedy okazuje się, że naprawdę trzeba być szalonym człowiekiem, żeby kochać i znosić cały ten ból bez jednego słowa skargi.BĄDŹ PRZY MNIEJeżeli szukacie książki, która doskonale pokazuje, jak wygląda miłość, musicie to przeczytać.Jeżeli szukacie książki, która wciągnie was lepiej niż najdroższy odkurzacz i sprawi, że na chwilę wskoczycie do machiny czasu, musicie to przeczytać.Jeżeli szukacie książki, która bezlitośnie wyciśnie z was łzy, musicie to przeczytać.A jeżeli chcecie przeczytać tę książkę, to mam dobrą wiadomość - możecie ją wygrać odpowiadając w komentarzu na proste pytanie:Co byś był w stanie zrobić dla swojej miłości?Do rozdania mam 5 kompletów książek, składających się z dwóch powieści Bogny Ziembickiej: "Tylko dzięki miłości" i "Bądź przy mnie". Konkurs trwa do środy (18.11) do północy.Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Otwarte..tlo { background-image: url('http://4.bp.blogspot.com/-kzywNyl2Ayk/VQB5DAsPUHI/AAAAAAAAM1w/dvZ8TrcMoWY/s1600/glowne1.png') }

Magister z Power Pointa, czyli dlaczego nie lubię swoich studiów

Marta pisze

Magister z Power Pointa, czyli dlaczego nie lubię swoich studiów

Journalistka

Bohema czyli we play we game

mieliśmy być  bohemą, pamiętasz? jakiś czas temu rozpadł się umysł w łazience. może kilka się rozpadło, nie pamiętam. siedzieliśmy w tym wielkim oknie, paliliśmy czarne cienkie mocne obrzydliwe malboro,  sąsiadka z filharmonii grała na skrzypcach (właściwie na czym ona nie grała wtedy), my ryzykowaliśmy trochę życiem, siedząc właśnie w tym wielkim małym oknie, oknie życia naszego Read More

Segritta

Moralność dłużnika czyli jak stracić przyjaciela

Jeśli pożyczyłeś przyjacielowi 500 zł i ten przyjaciel się potem przestał się do Ciebie odzywać, to znaczy, że bardzo dobrze zainwestowałeś 500 zł. Głęboko zgadzam się z tą regułą i walczę o swoją kasę właściwie wyłącznie w przypadku, gdy wisi mi ją pracodawca lub klient. Jeśli przyjaciel znika z mojego życia tylko dlatego, że nie może (lub nie na rękę mu) oddać mi kasę, to znaczy, że na chuj mi taki przyjaciel i w sumie dobrze się stało, że się sam z mojego życia wycofał. Ale samo zjawisko znikania po pożyczeniu jest na tyle powszechne i ciekawe, że wzięłyśmy je na tapetę z MR i przedyskutowałyśmy dziś przy kawie. Okazuje się bowiem, że każda z nas ma kilka takich przypadków na koncie – a w dodatku co chwila słyszymy o tym od znajomych i jestem przekonana, że Wy też się z tym zetknęliście. Typowy scenariusz 1. Najpierw jest jakaś podbramkowa sytuacja, rozwód, utrata pracy, zepsuty samochód, zaniedbane podatki i gorąca, acz nieśmiała prośba o pożyczkę. 2. Potem jest megawdzięczność, życiemiratujesz, jesteś najlepszy, oddam jutro, albo za miesiąc, właściwie chodzi tylko o to, że w poniedziałek dostanę przelew i od razu ci oddaję. Przypadek osobisty: przyjaciel chciał kupić okazyjnie samochód dla kogoś bliskiego i ten bliski ktoś przelał mu kasę na konto, ale kasa na konto miała dojść następnego dnia – a on dziś już musiał facetowi od auta dać 2 tysie, żeby móc tym autem odjechać i przywieźć je bliskiej osobie. A więc zadzwonił do mnie i poprosił o wpłatę wpłatomatem na jego konto 2 tysie, “tylko do jutra, kiedy dojdzie ten dzisiejszy przelew. Wtedy od razu Ci oddaję”. Pojechałam, wypłaciłam, wpłaciłam. Wszystko super. To było jakieś 2, może 3 lata temu. Do dziś nie oddał. ;) 3. A potem jest nagle cisza. Mija ustalony termin oddania kasy, może nawet raz przyjaciel zadzwoni – albo odbierze telefon. Wytłumaczy, że sprawa się skomplikowała i jeszcze nie ma tej kasy, ale zaraz będzie miał. I że robi wszystko co w jego mocy i jeszcze raz dziękuje i przeprasza. Ale potem cisza. I już nie dzwoni. I nie odbiera telefonów. Tak się kończą przyjaźnie. Dlaczego? Głównie przez wyrzuty sumienia. Bo dość często ludzie pożyczający kasę – surprise surprise – nie radzą sobie finansowo w życiu. Na jednych kłopotach się nie kończy, na jednym długu też się nie kończy, no po prostu nie ma z czego oddawać. I wtedy pojawiają się wyrzuty sumienia, które z jednej strony są zjawiskiem zdrowym, świadczącym o istniejącej moralności dłużnika (“wiem, że to źle, że nie oddałem kasy na czas”) a z drugiej strony są elementem budzącym lęk (“skoro mu nie oddałem, to on może być na mnie zły”), a lęk prowadzi ludzi na manowce. Zwłaszcza słabych ludzi. Odwaga cywilna To taki szczególny rodzaj odwagi, która poleca na umiejętności wzięcia odpowiedzialności za swoje słowa i czyny, umiejętności przyznania się do błędu i zadośćuczynienia szkód. Odwaga cywilna jest towarem deficytowym w dzisiejszych czasach, bo mam wrażenie, że wielu ludzi pozbawionych jest również honoru, który z tą odwagą ma wiele wspólnego. Innym przejawem braku odwagi cywilnej jest też niepodpisywanie się pod swoimi wypowiedziami w sieci, dlatego w ogóle nie lubię rozmawiać z ludźmi, którzy piszą tylko pod pseudonimem. Uznaję ich za tchórzy. Żeby mieć odwagę cywilną, nie wystarczy tylko honor. Trzeba mieć jeszcze inną cechę, nad którą pracują psychoterapeuci w gabinetach na całym świecie. Tą cechą jest samoakceptacja. Bo żeby odważnie przyznać się do błędu i starać się go naprawić – trzeba najpierw dostrzec fakt, że się ten błąd popełniło. Trzeba więc dać sobie prawo do popełnienia błędu. Tak, przeliczyłem, się. Wydawało mi się, że dam radę oddać tę kasę w niedzielę, ale nie wyszło. Nie przewidziałem tego. Muszę za to przeprosić, umówić się na inny termin (tym razem taki realny) i upewnić się, że tym razem będę miał całą kwotę do oddania. albo… Tak, skłamałem, mówiąc, że oddam w niedzielę. To dlatego, że nie radzę sobie w życiu, bałem się, że mi inaczej nie pożyczy a bardzo potrzebuję tych pieniędzy. Ale zrobiłem źle, wiem o tym i skoro doszło do tego, że oszukuję i wykorzystuję przyjaciół, to znaczy, że sam sobie z moim problemem nie radzę i potrzebuję pomocy. Powiem mu szczerze, że nie mam jak oddać tych pieniędzy, że bardzo przepraszam, zgłosiłem się już o pomoc do odpowiednich ludzi / ośrodka i gdy tylko stanę na nogi, zrobię wszystko, żeby oddać dług. Usprawiedliwianie się. Problemem jest zwykle nie to, że ludzie boją się wypowiedzieć takie słowa, ale to, że sami przed sobą nie potrafią się przyznać do błędu. Ba, to idzie dalej. W myśl zasady “zwykliśmy nienawidzić tych, których skrzywdziliśmy”. Łatwiej jest wisieć kasę chujowi i nie odzywać się do chuja niż wisieć kasę świetnemu człowiekowi i nie odzywać się do przyjaciela. Dlatego często dłużnicy zaczynają szukać różnych wad u ludzi, którym wiszą kasę a w końcu nawet ich pomawiać i rozsiewać brzydkie plotki w towarzystwie. To ich moralnie usprawiedliwia przed samymi sobą, czemu zachowali się wobec tych osób nieuczciwie. Bo na to zasłużyli! (patrz przykład grafika komputerowego z tego tekstu: O ludziach, którzy winią świat za swoje niepowodzenia). Co robić, jeśli pożyczasz? 1. Przede wszystkim umów się na realny termin oddania pieniędzy. Jeśli nie jesteś pewien, czy pieniądze będziesz miał w połowie tego miesiąca, to umów się na środek kolejnego miesiąca. Lepiej umówić się na późniejszy termin i oddać wcześniej – niż umówić się na wcześniejszy i oddać później. Powtarzam: REALNY TERMIN. Taki, w którym wiesz, że NA PEWNO (czyli na 100%. Nie wiem, jak to łopatologiczniej wyjaśnić, ale staram się nie pozostawić żadnych wątpliwości ;)). Osoba, od której pożyczasz pieniądze, ma prawo zdecydować, czy stać ją na ten termin, bo przecież ona też może potrzebować kasy na swoje sprawy i nie Tobie decydować, czy te sprawy są wystarczająco ważne. Poza tym: jeśli raz pożyczysz i oddasz w terminie, to rośnie prawdopodobieństwo, że i kolejnym razem, gdy będziesz w potrzebie, dostaniesz od tej osoby pomoc. 2. Oddaj kasę w terminie. 3. Poinformuj o tym, że oddałeś kasę. 4. Weź potwierdzenie zwrotu. Jeśli robisz to przelewem, zatytułuj odpowiednio przelew. Jeśli oddajesz w gotówce, weź pokwitowanie. To nic złego. Ludzie mają słabą pamięć i masz prawo nawet od przyjaciela żądać podpisu, że oddałeś mu dług. 5. Jeśli jakimś cudem nie zrozumiałeś, co oznacza “realny termin”, “na pewno” i “100%” albo jakimś niespodziewanym zdarzeniem losowym typu trzęsienie ziemi, wypadek samochodowy lub atak kosmitów nie udało Ci się dotrzymać terminu spłaty długu, od razu poinformuj o tym i ustal drugi termin. Nie umawiajcie się na “jak tylko będę miał”, tylko na konkretny termin. To ci pomoże dotrzymać obietnicy. Dodatkowo przeproś, zaproponuj jakieś zadośćuczynienie no i pozostań w kontakcie. Przyjmij też na klatę opierdol, jeśli się pojawi. 6. Dotrzymaj drugiego terminu gaddemit. 7. Jeśli umarłeś, a więc stała się jedyna rzecz, która może człowiekowi uniemożliwić dotrzymania drugiego terminu spłaty długu wobec przyjaciela – świeć, panie, nad Twoją duszą. Czego nie robić, jeśli pożyczyłeś? 1. Nie mów źle o osobie, której wisisz kasę. Nawet jeśli faktycznie jest zła. Nawet jeśli morduje małe kotki. Nawet jeśli sama mówi źle o Tobie. Miejże na tyle honoru, żeby nie pożyczać kasy od kogoś, o kim masz złe zdanie – a skoro już komuś kasę wisisz, to ta osoba ma mieć u Ciebie immunitet. Jest aniołem, wcieleniem dobroci i szczodrości. 2. Nie jedź na wakacje w gorące kraje, nie kupuj nowego samochodu, nie chlej na mieście i nie udostępniaj potem zdjęć z imprez na Fb. Przymierałeś głodem, pożyczyłeś kasę, czyli NIE MASZ funduszy na wakacje, samochody i imprezy. Bo gdybyś miał, to byś pożyczać nie musiał. Najpierw się spłaca długi, potem się bawi. To chyba tyle z rad na dziś. Szerujcie z tego wszyscy i te błogosławione rady w świat puszczajcie, albowiem kultury pożyczania nauczać trzeba!

Ślubne horrory, część I

Fragrance of beauty

Ślubne horrory, część I

Choróbsko...

Honorata HONEY Skarbek

Choróbsko...

Lifemenagerka

Poniedziałek freelancera – z pamiętnika początkującego przedsiębiorcy

Tytuł tego wpisu możecie potraktować bardzo dosłownie – to nie jest post z poradami czy wskazówkami, a raczej z moimi odczuciami po tych pierwszych tygodniach od założenia działalności gospodarczej. Pisałam niedawno we wpisie o zakładaniu DG, że u mnie to przejście ze zwykłego freelancingu na „posiadanie firmy” nie będzie zbyt odczuwalne, bo przecież cały czas zawodowo będę robić to samo. Cóż… Nieco się przeliczyłam nie sądziłam, że przybędzie mi tyle obowiązków.  Zderzenie z rzeczywistością Wydawało mi się, że tych comiesięcznych formalności nie będzie zbyt dużo – zamiast wystawiania umów o dzieło/zleceń miałam po prostu wystawiać faktury… No i samodzielnie płacić ZUS, a raz na kwartał podatki. Spoko, żaden problem. Tylko jednego nie przewidziałam – moja działalność nie jest całkiem jednoosobowa. Mam podwykonawców, których muszę co miesiąc rozliczać – pechowo żaden z nich nie ma DG, więc trzeba im wystawić umowy. I tu teoretycznie wszystkim powinno zająć się biuro rachunkowe, ale…  Problemy z księgowością Moja księgowa już w pierwszej bardzo prostej umowie dla podwykonawcy zrobiła 3 (!!!) błędy! Na szczęście mam nawyk sprawdzania wszystkiego i je wyłapałam… Ale jedna taka sytuacja wystarczyła, abym uznała, że wolę wziąć te umowy na siebie (co jest nieco upierdliwe i zajmuje czas). Na tym jednak problemy z księgowością się nie skończyły… Raz podczas mojej rozmowy z przyjaciółką w mojej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza – zaraz zaraz, kiedy płaci się podatek podwykonawców – razem z moim kwartalnie, czy może jednak co miesiąc? Moja księgowa wiedziała, że mam podwykonawców, ale nie dała mi żadnych wytycznych. I tu nie chcę się bardziej rozpisywać, ale ogólnie problem jest taki, że muszę z mojej księgowej wyciągać wszystkie informacje i samodzielnie myśleć o wszystkim co być może powinnam w tym miesiącu zapłacić/zrobić i gdzie. Jest to bardzo uciążliwe i obciąża mnie psychicznie, dlatego podjęłam decyzję o zmianie biura rachunkowego.  Papierkologia Mój segregator z napisem „firma” zapełnia się w zastraszającym tempie. Kiedy wydaje mi się, że mam już komplet dokumentów za poprzedni miesiąc, przypominam sobie, że muszę wydrukować jeszcze fakturę za telefon… Po chwili doznaję olśnienia, że przecież na mailu mam jeszcze FV za wynajem sprzętu. Wrzucam wszystko do folderu „do druku” i już chcę się zabrać za normalną pracę, kiedy nagle czuję uderzenie gorąca – kilometrówka. Analiza wszystkich przejazdów służbowych – gdzie, kiedy, po co, ile kilometrów… Czyli kolejne pół godziny z głowy i kolejna kartka do folderu „do druku”. No właśnie, co do drukowania…  Wydatki Do tej pory nigdy nie czułam potrzeby posiadania drukarki, ale teraz stała się ona dla mnie przedmiotem pierwszej potrzeby. Ogarnianie papierków już samo w sobie jest absorbujące i wkurzające, a jak sobie pomyślę, że trzeba jeszcze chodzić i gdzieś to wszystko ciągle drukować to… Sprawa jest prosta – mój czas kosztuje i lepiej zainwestować w drukarkę. W związku ze swoim rozwojem i potrzebą np. montowania filmów i ogólnie uporządkowania swojej pracy, zdecydowałam się zmienić też komputer. Gdybym wcześniej nie miała tabletu, to właśnie teraz stałby się on dla mnie niezbędny. Ogólnie chcę przez to powiedzieć, że zakładając firmę trzeba się liczyć ze zwiększeniem swoich potrzeb, a co za tym idzie z pewnymi inwestycjami. I tu pojawia się kolejny problem.  Finanse Wraz z założeniem firmy weszłam na kolejny poziom zarządzania finansami. Nawet mi się to podoba, ale momentami dostaję już kociokwiku. Generalnie od początku trzymam się prostej zasady – moje konto firmowe podzielone jest na dwa konta – bieżące i oszczędnościowe. Na to drugie przelewam pieniądze na podatki, które rozliczam kwartalnie. Wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą, ale przez te braki informacji ze strony księgowości wszystko mi się nieco pomieszało. Dodatkowym problemem jest płynność finansowa. Ogólnie mam umowę z podwykonawcami, że płacę im po otrzymaniu pieniędzy od klienta (mam zasadę, że bardziej złożone, wymagające podwykonawców projekty realizuję wyłącznie dla klientów płacących terminowo). I to się sprawdza, ale czasami zdarzają mi się wydatki dodatkowe, które muszę ponieść zanim dostanę wpłatę od klienta, np. zakup książek na konkurs. To wszystko sprawia, że o płynności finansowej muszę myśleć dwutorowo – biorąc pod uwagę moje potrzeby prywatne i firmowe.  W kwestii finansów warto też wspomnieć, że różnica pomiędzy kwotą netto z faktury a tą, którą faktycznie zarabiam jest dość spora i co za tym idzie przykra ale nie chciałam w związku z założeniem DG podnosić kosztów współpracy moim klientom. Nowym będę przygotowywać wyceny według nowego klucza.  Nowe narzędzia Posiadanie firmy obudziło we mnie potrzebę stworzenia nowych „narzędzi”, np. pliku w Excelu do przeliczania kosztów, przychodów, podatku dochodowego itp. Teraz już wiem, że muszę przygotować i wydrukować sobie listę rzeczy do zrobienia co miesiąc wraz z terminami, np. zapłacenie ZUS do 10tego, zapłacenie podatku dochodowego podwykonawców do 20tego, uporządkowanie faktur (lista e-faktur które muszę skądś pobrać/wydrukować), rozliczenie kilometrówki itp. Boję się, że któregoś miesiąca obudzę się z ręką w nocniku po jakimś ważnym terminie, dlatego taka lista to moje „must have”.  Podsumowując Tych około-firmowych rzeczy o których trzeba pamiętać jest całkiem sporo. Wiele zależy od rodzaju wykonywanej działalności, ale wydaje mi się, że każdy na początku odczuje, że przybyło mu obowiązków. Wszystko to trzeba łączyć jeszcze ze swoją normalną pracą zarobkową. Idealnie, kiedy mamy wsparcie kogoś bliskiego kto podskoczy czasem na pocztę czy przy okazji podrzuci papiery do księgowości.  To warto czy nie? Ten wpis może mieć dość negatywny wydźwięk, ale nie chciałabym zostać źle zrozumiana, dlatego dopisuję ten bardzo ważny punkt. Póki co ja absolutnie nie żałuję swojej decyzji. Fakt, jestem trochę bardziej zajęta, mam więcej rzeczy na głowie, ale jednocześnie mam też dużą satysfakcję, że moja działalność została tak sformalizowana i dzięki temu jest bardziej profesjonalna. Sama też najchętniej współpracowałabym tylko z podwykonawcami, którzy mają firmy, bo to o wiele prostsze.  Poza tym podkreślam, że piszę tu o początkach. To co teraz jest dla mnie upierdliwe i jest jakąś przeszkodą, wkrótce wejdzie mi w krew i będę te rzeczy wykonywać automatycznie. Chcę być z Wami szczera tak jak wtedy, kiedy opisywałam trudne początki. Opisywane wówczas problemy na chwilę obecną mnie nie dotyczą i myślę, że za jakiś czas ten post też częściowo się zdezaktualizuje.  The post Poniedziałek freelancera – z pamiętnika początkującego przedsiębiorcy appeared first on Life Manager-ka.

Jaki kolor mają Twoje emocje? Czy warto być naturalnym? -40% na perfumy i 10 najlepszych...

ANIA MALUJE

Jaki kolor mają Twoje emocje? Czy warto być naturalnym? -40% na perfumy i 10 najlepszych...

Dzisiaj dużo ciekawostek - o barwach emocji, promocji -40% na perfumy, naturalności i 10 najlepszych/największych...sami zobaczycie :)).Przyznam szczerze, że mocno ostatnio zaniedbałam bloga - z różnych przyczyn jestem zdecydowanie bardziej offline niż online. W zasadzie to od dawna komputer odpalam tylko wtedy, kiedy mam zlecenie na jakiś tekst. Maile i inne pilne (ale krótkie) do zrobienia rzeczy załatwiam mobilnie. Nigdy nie siedziałam przed komputerem jakoś wybitnie długo i nie potrafię zrozumieć osób, które rozmowy i życie towarzyskie prowadzą na forach czy przez facebooka :D No ale tak się złożyło, że duża część mojej działalności związana jest z internetem i czasami trzeba włączyć komputer :).  Z powodu zaległości w blogowych mailach i wiadomościach chciałabym Was mocno przeprosić. Nie wspominam nawet o komentarzach. Gdzieś przy montowaniu disqussa umknął mi regulamin - postaram się niebawem napisać nowy i zamieścić go gdzieś w widocznym miejscu ;-)). Tak sobie myślę, że miejsc dla narzekaczy i osób przesiąkniętych defetyzmem jest cała masa, a ten blog zwyczajnie nie jest dla nich i przydadzą się tutaj zasady :)). Zależy mi na tym, aby blog "aniamaluje" był miejscem, gdzie można naładować baterie, a nie pisać, że się nie da.Jeśli chodzi o ciekawe reklamy - absolutnie nic nie zwróciło mojej uwagi. Wciąż interesują mnie kreatywne kreacje reklamowe, pomysłowe gadżety i inspirujące opakowania, ale jakoś tak...nudno w temacie. Wrzucam nieśmiertelny już pomysł "nogi czy parówki?" ;-) Za ładną realizację.Btw. o tym dlaczego nie polecam parówek, pisałam w tekście "zdrowe odżywianie jest tanie". Przy okazji zdam krótkie sprawozdanie w moich obecnych kulinarnych miłości :DOstatnio ciągle wałkuję zestaw : pieczone warzywa, łosoś, kuskus, kurczak. Występuje to w różnych konfiguracjach, np. czasami zalewam kuskus wrzątkiem i wrzucam trochę warzyw do piekarnika, czasami upiekę też kawałek łososia, innym razem pierś z kurczaka. Szybka szamka dla głodnego. Jeśli jestem leniwa, wrzucam miks warzyw na patelnię, w 5 minut robię kuskus a potem do jednej miseczki i gotowe. Chyba najzdrowsza wersja błyskawicznego dania. Niestety jak zawsze - u mnie nie wygląda to apetycznie, bo wszystko jest w przyprawach :D Z grzechów to zaliczyłam wielką pizzę. Tutaj ciekawostka - chciałam się wybrać na festiwal pizzy i na szczęście przegapiłam termin ;-). Jakimś dziwnym trafem ostatnio zadowalam się jednym kawałkiem o.OZa to chińskie pierożki w polskim kształcie - bardzo spoko :DByły też zdrowsze rzeczy :Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 2 Mar, 2015 o 3:17 PSTwybitny rosół :)Pyszna zupa pomidorowa :Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 3 Mar, 2015 o 5:53 PSTObecnie z rana lubię zjeść trochę pyłku pszczelego (pycha) i mam fioła na punkcie posypywania wszystkiego czarnuszką ;-).Osoby, które nie rozumieją pizzy w tym zestawieniu odsyłam do tekstu "czy istnieje dieta idealna?" Z wielką niecierpliwością wyczekuję wiosny. Dłuższy dzień i śpiew ptaków jest piękną zapowiedzią tego, co powoli nadchodzi. Jestem istotą raczej ciepłolubną i nie mogę się doczekać dni, kiedy rajstopy przestaną być potrzebne ;-). Np. ostatnio wpadła mi w oko ta spódnica (klik).  Mam zaskakująco dużo sukienek, które wyglądają fatalnie z grubszymi rajstopami i nie mogę się doczekać, aż będę w nich śmigać ;-). Tym bardziej, że z wyzwania 100 dni bez spodni  miałam bardzo pozytywne wrażenia ;) Jeśli już zahaczyłam o temperaturę - wciąż interesuje mnie wszystko, co z nią związane. Osttanio natknęłam się na bardzo ciekawe badania.Oto "kolory" naszych emocji :Bardzo ciekawy artykuł o wpływie odczuwania różnych emocji na nasz układ nerwowy (klik). Podoba mi się to, że nauka sprawdza te wszystkie "błahostki" jak powiedzenia : "gotuje się we mnie" czy "motyle w brzuchu". Rozmieszczenie ciepła w naszym ciele i ta mapa bardzo mnie zaintrygowały :).Mnie szczególnie interesuje jednak wpływ emocji i przekonań na różne choroby. Wiele z nich wywołujemy sami, przez naszą głupotę, zawiść, zazdrość, pielęgnowanie gniewu i innych emocji blokujących odporność :).O, właśnie...dostałam ostatnio kilka zdjęć przedstawiających wyniki eksperymentu z ryżem (z mojej książki). Bardzo fajne uczucie, kiedy sprawdzacie siłę emocji na własnej skórze. Znaczy się..własnym ryżu :).Mam z uczelni : 10 minut na pks, 15 na busa i 25 na pociąg. Dziwnym trafem te 25 wydają mi się potwornie długim dystansem i czasami czekam godzinę na autobus. Czy to ma jakikolwiek sens?Od kiedy jeżdżą ładne pociągi, częściej zmieniam swoje przyzwyczajenia. Pociąg jest cichy i luźny, a jazda nim to w porównaniu z pksem - przyjemność.Pora na garść ciekawych linków :)Ostatnio wybrałam się na piwo z dawno niewidzianymi znajomymi - koleżanką i kolegą. Kiedyś bardziej się trzymaliśmy, a teraz kontakt się rozluźnił. Po drodze kolega głośno wyraził swoją aprobatę dla wyglądu idącej przed nami dziewczyny :- Ale ma ładne włosy!Ku mojemu zaskoczeniu, nasza wspólna koleżanka wysyczała przez zęby :- Doczepiane!Na co kolega ze stoickim spokojem odparł, że to nie zmienia tego, że ładne i pięknie wyglądają.Nie mam pojęcia co się stało Kamili, ale jak armata zaczęła rzucać tekstami "jak może ci się podobać coś sztucznego?!" itp.Dlaczego niby sztuczność ma być zła? Jeśli ktoś lubi i ma ochotę - totalnie JEGO sprawa. Kilka dni temu wpadłam przypadkiem na artykuł "Badź naturalna! Chrzań się!" i zachęcam do jego lektury ;-).Oprócz tego :Ciekawa strona "the most 10' znajdziemy tam 10 najbardziej kreatywnych opakowań, 10 najprostszych ćwiczeń fizycznych, 10 najczęściej używanych hot spotów w USA , 10 najdziwniejszych sposób na oszczędzanie... Masa ciekawych "dziesiątek" na jednej stronie :).Urzekł mnie też ten zaparzacz (aliexpress)Batoniki kinder country mini :)) (klik))Artykuł w "Skarbie" (kliknięcie na zdjęcie otworzy całość). Btw. wspominałam już, że Skarb to gazeta całkiem na poziomie? ;)Jeśli już kosmetycznie-drogeryjnie - trwa promocja -40% na zapachy (klik), można tez upolować drugi produkt do ust 50% taniej (klik)  -40% na cały asortyment Max Factor i -25% na produkty Bourjois (klik). Chciałam kupić wypiekany róż do policzków, ale były same brzydkie odcienie :/Róże są jedyną rzeczą z kolorówki, którą naprawdę lubię :)).Co nie zmienia faktu, że w ciągu tygodnia nie wygospodarowałam nawet chwili, aby zmyć lakier z paznokci. Brawo ja!Zachwyciłam się za to pięknym blogiem modowym (klik)Akcją licealistów (!) o nazwie homeless nie znaczy hopeless: (klik) Pięknym obrusem w wesołe kropeczki, który mam nadzieję upolować :) (klik)). Rzeczy do kuchni są moją ulubioną kategorią jeśli chodzi o zakupy. Kosmetyki, ubrania - bez znaczenia. Telefony i inne gadżety -również bez emocji.Ale kiedy na rynek wychodzi jakaś nowinka jeśli chodzi o patelnie - nie oprę się na 100%. Na szczęście nie kupują osobnego urządzenia do gotowania ryżu, jajek i pieczenia muffinek bo to spokojnie da się zrobić "normalnie", ale wszystkie te garnki z podwójnym dnem, nieprzywieralną strukturą, patelnie z powłoką przypominającą plaster miodu, grillowe.... cóż, mam na tym punkcie bzika. Bardzo lubię jeść i samo przygotowywanie potraw sprawia mi nieziemską przyjemność. Nie mniej jednak - mam tego dużo za dużo :)).Znalazłam chwilkę na nowy sezon Rancza.O ile poprzednie serie były całkiem udane i to jeden z nielicznych seriali pokazujących prawdziwą Polskę, o tyle pierwszy odcinek kompletnie mnie rozczarował ;( O, i ostatnia rzecz, która bardzo mi się spodobała - bardzo ciekawy artykuł "Dlaczego już nie ćwiczę ashtanga jogi?". Linkuję go nie dlatego, że znam się na tej jodze (bo się nie znam), a dlatego, że przedstawia bardzo lubiany przeze mnie sposób myślenia.Autor zaczyna tak : "W 2002 r. założyłem pierwszą w Polsce szkołę ashtanga jogi. Przez kolejne 6 lat uczyłem tej metody praktyki i zrobiłem wiele, aby wypromować ją w naszym kraju. Na początku byłem kompletnie zafascynowany i oczarowany ashtangą, uważałem, że to jest najlepsze, co mogę dla siebie zrobić i chciałem, aby każdy mógł jej spróbować. Jednak im dłużej uczyłem, tym więcej miałem wątpliwości, coraz więcej rzeczy w tym systemie było w sprzeczności z moją powiększającą się wiedzą o funkcjonowaniu ludzkiego ciała. "To jest mniej więcej to, o czym pisałam w tekście "na którym levelu jesteś?" Na początku jesteśmy czymś zafascynowani i nasycamy się tym bardzo mocno. POMAGA nam i jest super. Im więcej o tym wiemy i bardziej jesteśmy "w środku" tematu, tym więcej wątpliwości. Tzn. wtedy, kiedy jesteśmy istotami myślącymi, bo większość ludzi jednak idzie w kierunku przypominającym dewotyzm. Zresztą - za największy żart świata uważam dogmat o nieomylności papieża :DW każdym razie - bardzo spodobał mi się artykuł i płynące z niego wnioski :"Czasu, który poświęciłem na praktykę ashtanga jogi, nie uważam za całkowicie stracony. Nauczyłem się bardzo wiele na błędach, które wówczas popełniłem. "Artykuł wygrzebałam na fejsie jednego z moich ulubionych blogów o ćwiczeniach - Poczuj się lepiej :).Więcej zdjęć, klasycznie : na instagramie : klik Uściski! Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :)

Jest pięknie

Wielkanoc 2015 w Zakopanem

Wielkanoc 2015 już za miesiąc. Może spędzisz ten czas w Zakopanem? Zakopane wiosną jest wyjątkowo piękne – wysoko w górach leży jeszcze śnieg, a w dolinach kwitną już krokusy. Można pojeździć na nartach na Kasprowym, wjechać na Gubałówkę i zrobić sobie spacer z powrotem do Zakopanego, rozkoszować się widokami, pogodą i mniejszą niż w czasie ferii ilością turystów. Aries Hotel&Spa Zakopane zaprasza na wyjątkową Wielkanoc 2015. Na gości czekać będzie 3-daniowa kolacja w świąteczną sobotę ze specjalnym menu Szefa Kuchni Restauracji Halka. Niedzielę rozpocznie śniadanie z regionalnymi specjałami. Przewidziany jest również słodki podwieczorek w niedzielne popołudnie, a także świąteczne gry i zabawy dla maluchów z animatorem, szalony śmigus-dyngus na basenie dla najmłodszych oraz bezpłatny dostęp do strefy wellness. Cena już od 1900 zł za pokój dwuosobowy Premier. Oferta dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat dostępna w cenie 560 zł. Oferta obowiązuje jedynie na Wielkanoc 2015, w terminie 4-6 kwietnia 2015 www.hotelaries.pl Share and Enjoy Share on Facebook Retweet this The post Wielkanoc 2015 w Zakopanem appeared first on Jest Pięknie.

BAKUSIOWO

Jak nie planować babskiego wieczoru czyli seria wpadek by Buuba & Bakusiowo

Plan wydawał się doskonały. Plan wydawał się idealny. Plan miał tylko jedną wadę...

Ludzie, którym nigdy się nie chce

Marta pisze

Ludzie, którym nigdy się nie chce

Segritta

8 damskich spraw, które musi załatwić każda matka, by wychować córkę na kretynkę

Najpierw myślałam, że to żart. Że autorka wyśmiewa się ze stereotypów albo z jakiegoś szowinistycznego tekstu, który napisał inny bloger. Potem jednak dotarłam do takiej części artykułu, która ewidentnie prześmiewcza nie jest. I wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że ten artykuł napisany jest najzupełniej na poważnie. Tak serio serio. Bez kpiny i krzywego zwierciadła. Mowa o “18 damskich spraw, które musi załatwić matka każdej dziewczynki” Małgorzaty Ohme. To tekst, który jest odpowiedzią na artykuł z tej samej platformy blogowej: “16 męskich spraw, które musi załatwić ojciec każdego chłopca” Dawida Bartosika. Ten “męski” tekst jest generalnie bardzo dobrym poradnikiem – pod warunkiem, że odniesiemy go ogólnie do relacji rodzić – dziecko. Nie widzę bowiem powodu, dla którego dziewczynka nie miałaby nauczyć się silnego uścisku dłoni, odkręcania śrub, sportu, mycia zębów, bezpiecznej jazdy samochodem, dotrzymywania słowa, unikania cwaniactwa, gotowania, angielskiego, czytania, posiadania własnego zdania, wyrażania miłości, rozpalania ogniska – a nawet tych stopni policyjnych (lub wojskowych) czy rąbania drewna, choć bez tych dwóch ostatnich, wydaje mi się, da się żyć. Nie widzę też powodu, dla którego tych samych rzeczy nie mogłaby uczyć matka. Tak więc tekst Dawida Bartosika jest po prostu dość wąsko stargetowany, być może dla uzyskania lepszego odbioru (internety lubią, gdy jakiś artykuł lub film celuje w dość konkretną grupę odbiorców, nawet jeśli zawarte w nim treści są dość uniwersalne), ale poza tym jest całkiem sensownym tekstem. Na tym by stanęło, gdyby Małgorzata Ohme nie postanowiła napisać swojej, “damskiej” wersji listy. I tu właśnie zaczyna się jazda… Czego, zdaniem autorki, każda dziewczynka powinna się nauczyć od mamy? 1. Robić rosół. Nie ogółem gotować, bo nie każda ma do tego: talent, chęć, czas, ale ugotować porządny rosół na wołowym z kością- koniecznie! Po co? Bo to niezbędne, by wytrzymać z chorującym chłopem. Bo jedynym powodem, dla którego warto gotować, to karmienie mężczyzny (który przecież gotować nie umie, bo nie jest dziewczynką, która mogłaby się tego nauczyć od mamy). 2. Przyszyć guzik. (…) dlatego, że a) przeciętny mężczyzna tego nie zrobi (nie było tego nawet na liście Bartosika), b) dziecko też nie (a może je zechcieć mieć), c) same nosimy koszule, a łatwiej przyszyć niż kupić nową. Mężczyźni nie umieją przyszywać guzików nie tylko dlatego, że nie było tego na liście Bartosika, ale też dlatego, że są do tego fizycznie niezdolni. Po prostu nie mają palców. Właśnie dlatego do przyszywania guzików i innych robótek ręcznych służą im kobiety. 3. Pleść warkocza. Kobieca, wygodna fryzura, ale im mniej precyzji, tym lepiej (warkocz francuski ok, ale niekoniecznie baranek przeplatanka czy kłos w koszyczku). Podobno ponad 80% mężczyzn uważa warkocze za słodkie i atrakcyjne (nie wiem, czy córka będzie chciała być słodka, ale gdyby…). Uwaga: Robić warkocza nie równa się robić warkocze. Warto wyedukować, że po 50-tce warkocze odbierane są ŹLE. To bardzo ważne, żeby nauczać małą dziewczynkę od samego początku jej pięknego życia, że głównym celem jej istnienia jest podobanie się mężczyznom. Ma być urocza, słodka, atrakcyjna, ale tylko do pewnego wieku. Potem już nie może, bo to się mężczyznom nie podoba. 4. Malować się (ładnie), prowadząc (dobrze) auto. Czyli trzy w jednym: po pierwsze zrobić makijaż, po drugie być dobrym kierowcą, po trzecie umieć to łączyć w tym samym czasie (jednocześnie prowadząc absorbującą rozmowę telefoniczną, ale na słuchawkach!). Przy okazji warto, żeby się nauczyła pisać sms-y, przewijać lalkę i malować sobie paznokcie u stóp podczas prowadzenia auta. Ta umiejętność przyda jej się w dorosłym życiu, gdy będzie musiała być jednocześnie businesswoman, pełnoetatową matką i wykwalifikowaną kochanką. Jeśli podczas takiego malowania się w aucie doprowadzi do wypadku (i nie zginie), to patrz punkt 6. 5. Zmieniać oponę bez ubrudzenia rąk. Jednym słowem: albo zakupić dobre rękawiczki i zaopatrzyć się w mokre chusteczki (ale po co?), albo nauczyć się machać z gracją (nieubrudzoną) ręką, licząc na pomoc życzliwego kierowcy. Kobieta broń borze nie może umieć zmieniać koła (bo chyba o to chodziło autorce. Opony to Ci na drodze nawet przypadkowo jadący obok MacGyver nie zmieni), bo to fizyka kwantowa jest, a więc zajęcie zbyt trudne dla małego mózgu i białych rączek niewiasty. Ale jeśli już ma się za to zabrać, to nie powinna dotykać niczego gołymi rękami, bo smar jest taki niekobiecy. 6. Rozmawiać z policjantami. Prawdopodobieństwo złapania mandatu za: a) rozmawianie przez telefon, b) wyprzedzanie na ciągłej lub c) jazdę pod prąd jest nieco (ale tylko odrobinkę) wyższe niż w przypadku panów. Warto więc nauczyć córkę (najlepiej własnym przykładem) skutecznej rozmowy, tak by przekonać miłych panów policjantów, że to było „niechcący“, „ostatni raz“, „serio tu był znak?“, „dzieci w domu płaczą, bo są głodne“, „wie Pan, jak to z tym facetami, mój wraca późno w nocy, wszystko na mojej głowie“, „auto nie moje, pensja licha, mandat???“. Uwaga: Nie przesadzać z egzaltacją, bo łatwo o efekt odwrotny. Oczywiście, że prawdopodobieństwo zatrzymania przez policję jest wyższe w przypadku kobiet, bo to one głównie rozmawiają przez telefon, gdy prowadzą auto i generalnie łamią więcej przepisów niż mężczyźni. Wynika to oczywiście z głupoty. Warto więc nauczyć dziewczynkę, że jeśli nie umie prowadzić auta i stanowi niebezpieczeństwo na drodze, powinna użyć kobiecych wdzięków i robić z siebie jeszcze większą idiotkę, w celu obłaskawienia stróżów prawa. 7. Podnosić jedną brew czyli znać podstawy flirtu. Jeśli chodzi o podnoszenie brwi, sama przetestowałam: można nauczyć się przez trzy tygodnie regularnych ćwiczeń. Do tego: mrużenie oczu, przygryzanie dolnej wargi, rozszerzanie źrenic. Efekt doskonały, bo uderzamy w podświadomość. Do listy dodajmy jeszcze oblizywanie warg, noszenie za krótkich spódniczek i dekoltów do pępka oraz mówienie „o, jaki wielki!” na wszystko, co jest dłuższe niż 5 cm. 8. Nie jeść do ostatniego okruszka. Im prędzej to zrozumie, tym lepiej. Prawdopodobnie będzie na diecie przez większość swojego życia (jeśli nie przez całe), więc jedzenie z umiarem to umiejętność bazowa dla fit przyszłości. Pomaga dialog sokratejski czyli monolog wewnętrzny: „Czy na pewno mam ochotę na tego ziemniaczka?“, „Czy na pewno?!“, „Czy?!!!“. Możemy też profilaktycznie kazać jej wyrzucać bez żalu pieczywo do śmietnika albo nakładać sobie porcję lodów, po czym siedzieć i patrzeć, jak zjada je pies. Albo jak się rozpuszczają. Powoli. To nauczy dziewczynkę silnej woli niezbędnej do odmawiania sobie przyjemności w życiu. Bo przecież w życiu nie chodzi o to, żeby być szczęśliwym – tylko o to, żeby być szczupłym i atrakcyjnym dla mężczyzn! 9. Badać piersi. Regularnie. Po prostu. I nie bać się iść do lekarza, gdy wyczuje zgrubienie. Rozumieć słowo „PROFILAKTYKA“. Dziwny ten punkt. Aż nie wiem, jak skomentować (tak, to był właśnie moment, gdy zaczęłam wątpić w prześmiewczy charakter tekstu). Kolejne punkty są też zastanawiająco mądre i prawdziwe. Zarzuciłabym im tylko to, że – poza fragmentem o stanikach ofkorz – powinny dotyczyć każdego dziecka a ich nauczycielem wcale nie musi być jeno matka. Dziwię się, że ten artykuł wyszedł spod pióra psychologa. A może to kolejny trolling platformy Mamadu, która ostatnio daje czadu w mediach społecznościowych i budzi kontrowersje dziwnymi, szowinistycznymi tekstami…? Ma to jedną niezaprzeczalną zaletę – dość łatwo się pisze polemikę z takimi artykułami, no i nieźle się przy tym można pośmiać :)

Pięć dowodów na to, że bez baby nie da rady

ZE SZCZĘŚCIEM MI DO TWARZY

Pięć dowodów na to, że bez baby nie da rady

Ulubieńcy lutego

'DARIAA

Ulubieńcy lutego

Rozwojownik - zrób sobie przerwę

ANIA MALUJE

Rozwojownik - zrób sobie przerwę

Welcome to Helfy

Nieperfekcyjna Pani Domu

Welcome to Helfy

helfysklep stacjonarny ul. Św. Mikołaja 40 Wrocławzdjęcia - Edyta Cygan      Tak jak obiecałam wcześniej, dzisiaj ponownie zapraszam do skarbnicy naturalnych kosmetyków jaką jest drogeria Helfy. Znajdziecie w niej nie tylko kosmetyki i perfumy ale również ekologiczne produkty spożywcze a nawet oryginalną biżuterię. Sama nie mogłam oderwać wzroku od półek uginających się od tych różności i nie mogłam wyjść  ze sklepu z pustymi rękami...    W najbliższym czasie będę testować hennę khadi do włosów i jestem bardzo ciekawa rezultatów. Trzymajcie kciuki, żebym z Ani z Zielonego Wzgórza nie zamieniła się w zielone cudo :).     "Olejujecie" włosy? Ja od dawna stosują tą metodę pielęgnacji i jestem z niej bardzo zadowolona. Z czystym sumieniem polecam olej kokosowy, oprócz włosów stosuję go na całe ciało, a czasami wykorzystuję w kuchni. 

Pigułka dzień po kontra sumienie farmaceuty – odpowiedź…

WIECZNIE MŁODA

Pigułka dzień po kontra sumienie farmaceuty – odpowiedź…