Czy książki są drogie? Co warto przeczytać i jak czytać tanio

ANIA MALUJE

Czy książki są drogie? Co warto przeczytać i jak czytać tanio

Nie będę czytać, bo książki są drogie. Usłyszałam to zdanie niedawno i poraziło mnie swoją głupotą. Bardzo nie lubię udawanych  powodów, bo ten - z całym szacunkiem - jest śmieszny. Już prościej powiedzieć, że nie lubi się czytać. Żadna zbrodnia :).Czy książki są drogie? To zależy od punktu widzenia. Jeśli naszym odniesieniem jest najniższa krajowa, to sytuacja gdy na książkę zarabia się pół dnia  nie należy do przyjemnych. W tym sensie - rzeczywiście - książka tania nie jest.Jeśli kupujemy książkę specjalistyczną, która pomoże nam poprawić jakąś umiejętność na której zarobimy (np. podszkolić się w fotografii), to książka jest inwestycją, która szybko się zwróci. Z tej perspektywy - książka jest tania, bo koszt inwestycji szybko się zwraca. Nabytej umiejętności nikt nam nie odbierze, a książkę jako fizyczny przedmiot można po prostu odsprzedać.Podzieliłabym czytelników na dwie grupy - jedni traktują książkę jak przedmiot, drudzy - jak treść. Ja nie kupuję książek - kupuję emocje. Jeśli za 30 zł mogę przeczołgać się przez wszystkie najpiękniejsze i najsmutniejsze emocje to zdecydowanie jest to tego warte.W tekście o tym, jak przeczytać moją książkę za darmo ujawniłam, jak bardzo mało z każdej książki ma jej autor. Na cenę książki składa się cała masa innych kosztów, jak np. redakcja,korekta, promocja, wynagrodzenie grafika, skład, łamanie, druk, koszty magazynowania, koszty dystrybucji, podatki. Każdy z nas chce być uczciwie wynagradzany za swoją pracę, ale jednocześnie wielu z nas żąda i oczekuje bardzo tanich produktów. Pisałam kiedyś o pewnym błędzie w tym rozumowaniu :W tekście : Zdrowe odżywianie jest tanie! Konkretne przykłady Wracając jednak do tematu.Jest masa sposobów na to, by książki czytać naprawdę za niewielkie pieniądze, lub nawet za darmo.Oto kilka moich propozycji:Biblioteki. Absolutny banał, ale biblioteki istnieją i część z nich jest naprawdę dobrze zaopatrzona. W dodatku obecnie wiele z nich ma na stronie internetowej zakładkę "zaproponuj książkę" - jeśli danej nowości w bibliotece nie ma, możemy zasugerować uzupełnienie o nią zbiorów placówki. Jeśli Twoja biblioteka nie ma takiej zakładki, to przy następnych odwiedzinach uśmiechnij się szeroko do siedzącej tam pani Irenki i zgłoś potrzebę. Biblioteki uzupełniają zbiory co jakiś czas i jeśli nie wiedzą jakie jest zapotrzebowanie - biorą byle co, aby wyczerpać budżet na to przeznaczony.Książkowe konkursy - wbrew pozorom - szansa na wygraną jest relatywnie duża. Po prostu polub  na facebooku strony swoich ulubionych wydawnictw i śledź rozwój wydarzeń. Koszt druku jest chyba najmniejszy z wszystkich i to jest często bardzo tania forma promocji. Wystarczy trzymać rękę na pulsie. Są tacy, co startują w konkursach nałogowo, a nietrafione książki sprzedają na allegro. Czy to etyczne - nie mnie i nie Wam oceniać."latająca biblioteczka" - mój sposób na czytanie. Mam z grupką znajomych plik w google docs z listą książek, które mamy i możemy sobie pożyczyć. Każdy wpisuje tam co chce i ewentualnie dostawia potem w nawiasie informację, u kogo aktualnie książka się znajduje. To sposób na to, aby mieć ciastko i zjeść ciastko.Sprzedawanie przeczytanych książek - kiedyś kupowałam ideę, że w każdym domu powinna być wielka, dobrze wyposażona biblioteczka. wierzyłam w to do pierwszego większego remontu. Nie chcę nawet myśleć o przeprowadzce. Z czasem przejrzałam na oczy i zrozumiałam, że książka to nie przedmiot, a głównie treść i przekaz. Zostawiam sobie książki bardzo wyjątkowe, takie, do których często wracam. Jeśli sprzedajesz książkę, póki jeszcze jest "gorąca" i modna, możesz odzyskać nawet 70% włożonej w nią kwoty.Nie mogę też pominąć promocji. Godnym uwagi dla cyfrowych czytaczy jest program "czytaj bez limitu", czyli książkowy abonament w legimi . Przez pierwsze 7 dni czytamy za darmo tyle e-booków, ile dusza zapragnie. Potem możemy wykupić sobie abonament i czytać. Najdroższy pakiet, oferujący czytanie ile dusza zapragnie na 4 urządzeniach, kosztuje 32.99 zł.  Możesz przeczytać jedną książkę, ale możesz przeczytać ich też 30. Jak korzystać z Legimi pisałam w tekście "Jak czytać książkowe nowości za darmo?". Prywatnie bardzo lubię i pomysł i usługę :). Znajdziemy tam nowości jak "Gwiazd naszych wina" czy książki Murkamiego.Jeśli zamiast e-bookowej wypożyczalni, wolimy e-booki kupować na własność, ciekawą opcją jest książkowy odpowiednik pudełek-niespodzianek.Np. styczniowy book box kosztuje 13,90 zł. Można wybrać jedną książkę z możliwych, czyli :w tym miesiącu jest bardzo różnorodnie. W book boxie wybierasz jedną z pozycji pokazanych wyżej. W przypadku mojej książki, 13,90 zł nie jest wielką różnicą, ale np, "Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską" za 13,90 zł legalnie, bez piractwa, to naprawdę fajna okazja. Z powyższych - wiele dobrego słyszałam o "Diecie bez pszenicy", aczkolwiek przy moim schorzeniu byłaby to zbrodnia, więc książki nie czytałam. Recenzowałam natomiast pozycję Facet idealny . Reszty zwyczajnie - nie znam.Jeśli już przy promocjach - zawsze warto sprawdzić ceny książek w kilku miejscach. Gdybym była mądra, kupiłabym siostrze "Zniszcz ten dziennik" za 18 zł, zamiast 29.99 :))ZAWSZE sprawdzaj na ceneo lub innej porównywarce. Zrób sobie test już teraz, w trakcie czytania :))Szukaj » var script = document.createElement("link"); script.setAttribute("type", "text/css"); script.setAttribute("href", "http://app.ceneostatic.pl/common/style_ap/searchbox/style.css"); script.setAttribute("charset", "utf-8"); script.setAttribute("rel", "stylesheet"); var head = document.getElementsByTagName("head")[0]; head.appendChild(script); Inne godne uwagi promocje :- Podobno trwa wielka wyprzedaż książek w...Tesco. Nawet do -70% :)- Wydawnictwo Illuminatio ma wyprzedaż 50%- Matras - 25% na wszystko (link do promocji) Plusem jest możliwość odbioru na miejscu- Różne promocje ma Zielona SowaA na Books On znalazłam nawet książkę za jeden grosz :)Mało?Różne e-booki można czytać za darmo na wolnelektury.plW tym miejscu chciałam serdecznie polecić mniej znaną baśn Andersena - Z jednego gniazda. Jest krótka i ma ciekawe przesłanie.Jeśli nie lubimy e-booków, warto odwiedzać antykwariaty i buszować po allegro. Jeśli umiemy czytać po angielsku, to ebay i świat książek za 1$ stoją przed nami otworem :)W tym miejscu pokuszę się o małą dygresję. Ja osobiście czytać lubię. Ale wcale nie uważam, że ludzie, którzy nie czytają, są głupi, albo Ci, którzy czytają są mądrzy. Dla przykładu znam faceta, który czyta bardzo dużo książek. Zna większość odpowiedzi na pytania zadawane w "jeden z dziesięciu" i wymieniłby bez wahania wszystkie rzeki dowolnego kraju. Problem w tym, że kompletnie nie umie wykorzystać zdobytej wiedzy i jest zgorzkniałym, smutnym człowiekiem, który ciągle narzeka. Może zna wiele faktów i danych, ale kompletnie nie potrafi ich wykorzystać ani przetworzyć, nie mówiąc o powiązaniu czy wyciągnięciu wniosków.Zapewne sami znacie osoby, który połykają książki i na połykaniu się kończy. Jakby cierpieli na syndrom złego wchłaniania ;-).  Nie widzę jednak nic złego w traktowaniu książek jak rozrywki. Mam dni, kiedy na tapetę biorę poważne, mądre książki, mam takie, kiedy czytam typowe odmóżdżacze. Polecam tekst "szukanie głębi na siłę"Jakie książki polecam? Kilka książkowych tekstów z moimi polecajkami:Kultura na piątkę z plusem Co przeczytać, jaki film obejrzećFartowny PechCiekawa książka pisana z perspektywy lekarza3 dziwne ksiażki, których pewnie nie znaszCo warto przeczytaćKsiążka, którą każdy powinien przeczytaćlekka ksiązka na trudne chwile Dziwne wyzwanie czytelnicze, kiedy szłam na ilość I jedna jedyna, której szczerze NIE POLECAM Na koniec - jest jeszcze jeden sposób. Raczej łatwy - jeśli dużo czytasz, załóż bloga z recenzjami przeczytanych książek. Uporządkujesz własne myśli a przy okazji będziesz dostawać książki od wydawnictw :). Próg "wejścia" we współprace jest dużo niższy niż na innych blogach, a dla mola książkowego rozliczenie barterowe będzie korzystne ;-) .Jeśli macie inne patenty na tanie czytanie - piszcie śmiało! :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :)

Rozmowy przy kawie

Facetem jestem i o siebie dbam

Rozmowy przy kawie

Dzień Babci/Dzień Dziadka

Lady of the House

Dzień Babci/Dzień Dziadka

Oczyszczanie szafy

nissiax

Oczyszczanie szafy

Co to znaczy być odpowiedzialnym mężczyzną?

Facetem jestem i o siebie dbam

Co to znaczy być odpowiedzialnym mężczyzną?

Rusz się po zdrowie!

Ziołowy zakątek

Rusz się po zdrowie!

A może by tak rzucić palenie?

Ziołowy zakątek

A może by tak rzucić palenie?

Mała zmiana - wielki efekt : trik, który podniesie Twoją efektywność

ANIA MALUJE

Mała zmiana - wielki efekt : trik, który podniesie Twoją efektywność

Przyczajony tygrys, ukryty smok: maść tygrysia.

Ziołowy zakątek

Przyczajony tygrys, ukryty smok: maść tygrysia.

Długi czy krótki naszyjnik?

Gosia Baszak

Długi czy krótki naszyjnik?

TU TERAZ

Ślub cywilny. Tylko, czy aż?

W naszym kraju mówiąc ślub, automatycznie myśli się: ślub w kościele. Ślub w kościele jako to prawdziwe, „pełne”, uroczyste… Post Ślub cywilny. Tylko, czy aż? pojawił się poraz pierwszy w Tu Teraz.

Lifemenagerka

Poniedziałki freelancera – dwa rodzaje stresu

Jednym z powodów, dla których niektórzy decydują się odejść z etatu jest permanentny stres towarzyszący wykonywaniu swoich obowiązków zawodowych. Ale czy to dobry powód, aby podejmować takie radykalne kroki, jakim niewątpliwie jest złożenie wypowiedzenia? Tradycyjnie już – rozwinę ten temat opierając się na własnych doświadczeniach. Na początku należałoby się zastanowić co w naszej pracy najbardziej nas stresuje. Czy jest to wymagający szef, czy zbyt trudne obowiązki czy może jeszcze coś innego? Mnie w mojej ostatniej etatowej pracy najbardziej stresowały projekty spoza mojego obszaru specjalizacji i zainteresowań – czułam, że nie podołam opiece nad nimi, a to oczywiście mogło się przekładać na relacje z klientami i co za tym idzie – z przełożonymi. Nie lubię takich sytuacji, więc na samą myśl o nich się stresowałam. I to nie był stres mobilizujący do działania, bo naprawdę trudno jest w tydzień przeszkolić się z czegoś, o czym ludzie uczą się latami na studiach albo nagle pokochać tematykę, która zupełnie nas nie interesuje. Podobnie może być ze stresem, który wywołuje np. trudny w relacjach przełożony – to nie mobilizuje, to działa wyniszczająco. I niestety – są to rzeczy na które nasz wpływ jest znikomy, często nie możemy zrobić nic poza zmianą pracy na inną (pytanie czy nie wpadniemy z deszczu pod rynnę?). Przyznaję, że w poprzedniej pracy zdarzało mi się popłakać z bezsilności. To właśnie z tym uczuciem wiązał się stres na etacie – czułam się bezsilna, bo niewiele mogłam zrobić aby pozbyć się źródła mojego stresu. Nawet jeśli ktoś pomagał mi w rozwiązywaniu problemów – powodowało to u mnie frustrację, że nie radzę sobie z czymś sama. Przykład – pracując w agencji dostaję do realizacji projekt, w którym mam przygotować program lojalnościowy dla pewnej firmy. Niestety nigdy tego nie robiłam i nie mam o tym pojęcia, dlatego mimo szczerych chęci nie jestem w stanie zrealizować tego projektu sama – muszę prosić o pomoc bardziej doświadczone osoby. To mnie jeszcze bardziej frustruje, bo nienawidzę być niesamodzielna. Ale niestety – mając do wyboru całkowicie zawalić projekt albo pozawracać głowę innym – dla dobra projektu muszę zrobić to drugie. Towarzyszy mi stres i frustracja i nic nie mogę z tym zrobić. Ale czy to oznacza, że życie zawodowe freelancerów (których te problemy nie dotyczą, bo zazwyczaj sami dobierają sobie zlecenia) jest całkowicie bezstresowe? Oczywiście, że nie – my też mamy do czynienia z różnymi problemami, ale są one nieco inne. Ja dostrzegam olbrzymią różnicę pomiędzy stresem „etatowym” a tym aktualnym. Teraz stres mnie bardzo mobilizuje. Czasami zmusza do wyjścia poza swoją strefę komfortu, czasami pobudza kreatywność… W efekcie sprzyja mojemu rozwojowi. Freelance wymaga od człowieka dużej samodzielności w działaniu. Nie możemy liczyć na poradę bardziej doświadczonego pracownika, czy na wsparcie stażysty, który odwali za nas kawał jakiejś brudnej roboty. Jesteśmy zdani na siebie, a jeśli sobie z czymś nie poradzimy, poniesiemy porażkę, możemy nawet stracić klienta. Przykład – na krótko przed ustalonym spotkaniem wystawia mnie gość zaproszony do mojego programu. To bardzo stresująca sytuacja, bo może spowodować opóźnienie całego odcinka… Ale przecież nie usiądę i nie zacznę z tego powodu płakać – jestem zdana wyłącznie na siebie, więc muszę jak najszybciej znaleźć rozwiązanie problemu. Uruchamiam kreatywność i kontakty aby znaleźć alternatywne rozwiązanie. Nie spocznę, dopóki tego nie zrobię, bo przecież nie zaryzykuję porażki mojego ukochanego projektu. Efekt – staję na rzęsach, problem rozwiązuję, stres się ulatnia, pozostaje satysfakcja. Niektórzy freelancerzy (szczególnie na początku) muszą zmagać się też z innym rodzajem stresu – obawą o odpowiednią ilość zleceń i tym samym o przetrwanie. Ale tutaj znowu – taki stres musi motywować do działania… Do rozwoju, do poszukiwania klientów, do poprawiania jakości swojej pracy… Czyli jest to stres, który sami możemy wyeliminować i który pozytywnie wpłynie na nasz rozwój. Podsumowując… Chyba nie istnieje praca, w której można całkowicie uniknąć stresu. Ważne jednak aby przeanalizować jak ten stres na nas działa – czy mobilizuje czy raczej demotywuje i frustruje. Jeśli to pierwsze – nic tylko się cieszyć. Jeśli to drugie – szkoda zdrowia. Ciekawa jestem jak na Was działa stres i czy też dostrzegacie jego dwa rodzaje oraz pewną zależność w związku z etatem lub własną działalnością. Chętnie poznam Wasze opinie.   The post Poniedziałki freelancera – dwa rodzaje stresu appeared first on Life Manager-ka.

Segritta

Czego możesz (a wręcz powinnaś) wymagać od swojej manikiurzystki

Pamiętacie Monię, która robiła mi takie cuda na paznokciach? Otóż dopiero po przeprowadzce na drugi koniec miasta zdałam sobie sprawę, jakim skarbem była Monia – i nie chodzi tylko o to, że miała magisterium i można było naprawdę fajnie z nią pogadać przez te półtorej godziny. Chodzi o taki podstawowy standard higieny i usług, który powinien spełniać każdy gabinet kosmetyczny. Warto wiedzieć, jak profesjonalny zabieg na paznokciach powinien wyglądać, bo niestety wiele „specjalistek” nie ma o tym pojęcia. Mam wrażenie, że po prostu postanowiły się tym zająć z nudów, bo to przecież taka łatwa robota. Tia. Gdyby była łatwa, to nie można by było zrobić w niej tyle fakapów – i to bardzo często nie tylko po prostu brzydkich – ale też takich szkodzących naszemu zdrowiu. Zanim przejdę do konkretów, wspomnę tylko, że w trakcie moich poszukiwań dobrej manikiurzystki trafiałam na takie, które do krwi wycinały mi skórki, niszczyły płytkę głębokimi bruzdami od frezarki, nakładały krzywo lakier lub źle nakładały różne warstwy i w efekcie lakier schodził, kruszył się lub tworzył bąbelki krótko po nałożeniu. Niektóre używane przez nie lakiery były strasznie stare, wyschnięte i nie spełniały już swojej funkcji. Do tego sama obsługa pozostawiała wiele do życzenia: nie jest przyjemnie siedzieć na manicure i słuchać różnych kurw rzucanych w rozmowie między manikiurzystką a jej szwagrem, który akurat wpadł, żeby pogadać. Pedicure to też osobna historia i tu już na pewno nie będę ryzykować żadnej specjalistki bez podstawowego chociaż podologicznego szkolenia. Ostatnia taka wizyta w renomowanym SPA hotelowym w Serocku skończyła się tygodniem bólu i dwoma wrastającymi paznokciami – a dodam tylko, że nigdy wcześniej z wrastającymi paznokciami problemów nie miałam, więc nie byłam jakimś wyjątkowo wrażliwym pacjentem. No to zabieramy się do stworzenia listy obowiązków manikiurzystki, żebyście nie musiały popełniać moich błędów i od razu wiedziały, przed czym się zbuntować i podziękować za usługi. Manikiurzystka powinna pracować w rękawiczkach. Przy tak mocnej ekspozycji kosmetyczki na skórę i krew innych ludzi, naprawdę ważne jest (zarówno dla Ciebie jak i dla niej), by zminimalizować kontakt skóra – skóra. Nie chodzi tu tylko o to, że sama manikiurzystka może mieć jakąś chorobę skóry lub chorobę przenoszoną przez kontakt z krwią (a mikrozranienia to w tym zawodzie normalka), ale też jej klientki mogły coś mieć. Wszystkie narzędzia, które mają styczność z Twoją skórą, powinny być odkażone lub nowe. Dość często przy manikiurze lub pedikiurze dochodzi do zranień. Wyobraź teraz sobie, że któryś z poprzednich klientów miał AIDS. No właśnie. Nie zgadzaj się na to, by Twoje paznokcie lub skórki dotykały nieodkażonych cążków lub używanych, papierowych pilniczków. Nie wspomnę już o tym, że błyskawicznie tak możesz zarazić się od kogoś grzybicą i masą innych chorób. Naskórek jest jedną z naturalnych barier ochronnych, które chronią Cię przed większością chorób – ale u kosmetyczki ten naskórek jest ścierany i wycinany. Do gabinetów kosmetycznych zgłaszają się różni ludzie i lepiej nie ryzykować, dzieląc się z nimi bakteriami, grzybami i wirusami. Uważaj na frezarkę. Frezarka to takie urządzenie elektryczne z szybko wirującą końcówką (coś w rodzaju obrotowego pilniczka), której używają głównie pedikiurzystki. Przy manicure jej stosowanie jest dość kontrowersyjne. Są dwie szkoły: pierwsza mówi, że frezarka jest ok, jeśli wiadomo, jak jej używać. Drugie mówi, że frezarka może bardzo łatwo zniszczyć paznokieć, więc lepiej nie ryzykować. Ja jestem za tą drugą szkołą. A już zdecydowanie jestem przeciwna frezarce jako urządzeniu do usuwania skórek, bo po pierwsze ich krawędź jest wtedy poszarpana (lepiej wycinać lub odsuwać skórki), a po drugie przeważnie dochodzi wtedy do nieregularnego starcia płytki paznokciowej u samej nasady. Jeśli mamy do czynienia z cienkim paznokciem, możemy go w ogóle zniszczyć. Jeśli zaś paznokieć jest gruby i silny – to i tak pojawi się w nim podłużne wgłębienie, które go osłabi i oszpeci. Niezależnie od tego, jakie podejście ma twoja kosmetyczka, to do CIEBIE powinna należeć decyzja, czy chcesz, by użyła na tobie frezarki. To ty decydujesz, co stanie z twoimi skórkami Podobnie jak z frezarką, tu też są dwie szkoły kosmetyczne: skórki można odsuwać lub wycinać, ale to powinna być Twoja decyzja – a nie kosmetyczki. Dlatego powinna zawsze Cię spytać, czego od niej oczekujesz. I powinna też móc wyjaśnić, jakie plusy i minusy niosą za sobą te dwa zabiegi. Co ona właściwie będzie robić? Czyli kolejność zabiegów 1. Pierwszym krokiem jest zawsze zmycie starego lakieru, jeśli miałaś pomalowane paznokcie (nawet jeśli tylko odżywką). Jeśli to był normalny lakier, kosmetyczka zmyje go wacikiem. Jeśli miałaś hybrydę, owinie każdy twój palec folią z wacikiem nasączonym w acetonie – albo potrzymasz paznokcie w miseczce z acetonem. 2. Opiłowanie paznokci do wybranego kształtu. Nie wiem, jak postępuje się z półmetrowymi szponami, ale moich paznokci Monia nigdy nie obcina, zawsze opiłowuje pilniczkiem. Uważajcie, czego sobie życzycie w kwestii kształtu. Wiele manikiurzystek ma jakieś dziwne wyobrażenie o „migdale”, bo zamiast niego robi owal. Poniżej przewodnik po prawidłowych kształtach paznokci: możesz go pokazać w gabinecie kosmetycznym. 1 – migdał, 2 – nigdytegonierób, 3 – kwadrat, 4 – owal, 5 – zaokrąglony kwadrat, 6 – teżowal

Mój ranking kosmetyków do włosów

KAMERALNA

Mój ranking kosmetyków do włosów

DERMEDIC- antybakteryjny żel do mycia twarzy

MARYSIA-K

DERMEDIC- antybakteryjny żel do mycia twarzy

JOTEM

Social media i web 2.0 szansą dla początkujących autorów

Zanim upowszechnił się Internet drugiej generacji (web 2.0) i social media, mogliśmy się tylko biernie przyglądać treściom, które się w nim pojawiały. Technologia była bardzo skomplikowana i niedostępna dla zwykłych ludzi. Istniało niewiele stron, a one same, swoim wyglądem przypominały katalogi, gdzie można było znaleźć najważniejsze, nierozbudowane informacje. Komunikacja na takich witrynach było jednostronna i internauta nie miał możliwości nawet napisać komentarza, co w dzisiejszych czasach jest niemal nie do pomyślenia. Web 2.0 nie jest ani programem, ani nawet specjalną definicją tylko swojego rodzaju trendem. Jest to próba skatalogowania nowych witryn wyposażonych w najnowsze rozwiązania techniczne, które zaczęły pojawiać się na świecie po 2000 roku. W tym również social media. Łukasz Bigo z portalu branżowego idg.pl uważa, że: „Przejście” na Web 2.0 nie polega na rewolucyjnym wprowadzaniu nowej technologii. Web 2.0 jest nazwaniem trendu, którego właśnie w tej chwili jesteśmy świadkami. Proces ten jest w rzeczywistości renesansem, powrotem do klasycznych źródeł pierwotnej WWW oraz oczywiście Internetu. Chodzi o rozpropagowanie idei współodpowiedzialności za zawartość, o dzielenie się wiedzą. Wraz z Web 2.0 skończyła się era „posiadaczy”, teraz każdy ma swoją własną cząsteczkę, poletko, na którym pracuje. Celem samym w sobie nie jest już bycie lepszym niż inni, celem jest bycie lepszymi razem. Awaria jednego komputera nie niszczy w żaden sposób zasobów Web 2.0 – bardzo szybko bowiem można je odtworzyć na podstawie materiałów składowanych na innych maszynach[1] Nagle, każdy internauta w ramach social media mógł w prosty sposób założyć swoją własną stronę, napisać komentarz pod danym artykułem, publikować na forach internetowych oraz dzielić się ze znajomymi zdjęciami, filmami oraz ciekawymi witrynami, które udało mu się znaleźć w sieci. Pojawiło się niejako nowe zjawisko – dialogu na stronach World Wide Web. W pewien sposób odwróciły się i wymieszały role i internauci przestali być biernymi odbiorcami, a sami stali się również nadawcami i autorami. Treści przez nich niejako wyprodukowane stały się coraz bardziej pożądane przez właścicieli wielkich witryn, bo generowały darmowy ruch na stronach. Pod pojęciem Web 2.0 kryje się właśnie określenie technologicznych zmian, które umożliwiły każdemu internaucie stać się sieciowym autorem i artystą. Po kilku latach od tej rewolucji, analizując, można dostrzec pewne plusy oraz minusy. Największym plusem Web 2.0 i social media jest to, że każda osoba otrzymała takie same szanse na zaistnienie w sieci. Istnieje wiele sposobów, w jaki możemy dzielić się twórczością w Internecie. Możemy zamieszczać własne filmy, prezentować swoje zdjęcia, rysunki, wiersze, prowadzić bloga o naszym hobby, czy zbudować specjalną stronę internetową, na której zamieścimy np. swoje CV. Jest to także duża szansa dla początkujących dziennikarzy. Na studiach dziennikarskich wielu wykładowców powtarza, że o etat w redakcji jest bardzo ciężko. Mówi, że trzeba wielokrotnie pokazywać się w redakcji i prezentować swoje umiejętności, a może w pewnym momencie ktoś zechce opublikować nasz materiał. Teraz w łatwy sposób można przyłączyć się do portalu internetowego wielu gazet, czy telewizji i dzielić się tam swoją twórczością. Kiedyś osoby, które marzyły o karierze filmowca, czy chciały wydać książkę, albo nagrać płytę, musiały chodzić do wydawców i niczym akwizytor za wszelką cenę sprzedać swoją twórczość. Teraz bardzo często tzw. łowcy głów wyszukują talenty w Internecie i oferują im kontrakty, zanim zrobi to ktokolwiek inny. Dotyczy to wszystkich branż, nie tylko artystycznych. W 2008 roku, taki łowca głów śledził moją twórczość w social media – wtedy jeszcze na forach internetowych oraz na mojej własnej stronie, którą prowadziłem hobbistycznie. Po niespełna dwóch tygodniach otrzymałem propozycję etatu w Mediach Regionalnych. Na rozmowie kwalifikacyjnej dowiedziałem się, o szczegółach i wytycznych, którymi kierował się taki łowca głów w wyszukiwaniu kandydatów do nowego projektu. W podobny sposób, wiele osób na całym świecie zrobiło wielką karierę. Od Krzysztofa Kononowicza, Gracjana Rostowskiego, Barbary Kwarc (Baśka z klatki b), blogera Kominka, muzyka Cezika, czy bezdomnego Teda Williamsa, który zasłynął radiowym głosem. Antoine Dodson Warto wspomnieć również o Antoine Dodsonie, który stał się wielką sensacją Internetu. 28 lipca 2010 nieznany sprawca włamał się do mieszkania, w który mieszkał Dodson z rodziną. W wywiadzie udzielonym telewizji NBC, która przyjechała na miejsce zdarzenia, Dodson opowiedział slangiem, jak włamywacz chciał zgwałcić jego siostrę. Następnie zaczął mu grozić i zapowiedział, że go odszuka. Sposób, w jaki Antoine opowiadał o tym przyciągnął wielu widzów. Nagranie trafiło do serwisu Youtube, gdzie szybko zaczęło zyskiwać na popularności[2]. Ktoś wpadł na pomysł, aby do słów Dodsona wstawić muzykę i przerobić wywiad na utwór rapowy. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bowiem nagranie w stylu Auto-tune (specjalny pogłos w głosie wokalisty) obejrzało już ponad 10 milionów osób, a Dodson wydał singiel, na którym zarobił już tyle pieniędzy, że kupił sobie nowy dom[3]. Ted Williams Z drugiej jednak strony, gdy w sieci zaczęło przybywać coraz więcej użytkowników, a sam interfejs do tego służący został znacząco uproszczony, pojawiło się także wielu nieodpowiedzialnych internautów. W sieci zaczął tworzyć się cyfrowy śmietnik, składający się z milionów powielonych informacji, zdjęć, nagrań, czy typowego spamu. Coraz ciężej jest znaleźć w wyszukiwarkach wartościową informację, a z kolei coraz łatwiej pirackie treści czy skradzione czyjeś dzieła. Przed podobnym problemem stają współczesne redakcje, bowiem muszą dokładnie sprawdzać treści, które otrzymują od dziennikarzy obywatelskich. Bardzo często zdarza się, że materiał nadesłany przez czytelnika jest dokładną kopią z innej strony, a zamieszczone zdjęcie ma zupełnie innego autora. Redakcja publikując takie materiały może się narazić na problemy prawne, dlatego wszystkie materiały są dokładnie weryfikowane, co znacząco wydłuża sam proces publikacji. Problem łatwości kopiowania i zamieszczania w sieci materiałów dotyka redakcje również w inny sposób. Należy wspomnieć tutaj o zjawisku „pożyczania” materiałów redakcyjnych przez administratorów forów internetowych oraz innych portali. Ci, bez uzyskania potrzebnej zgody i licencji kopiują teksty, zdjęcia oraz filmy i zamieszczają je w całości na swoich stronach. Jest to spory i bardzo aktualny problem, z którym bardzo ciężko walczyć. Mimo, że stosunkowo łatwo znaleźć w Internecie, kto ukradł nasze zdjęcie, czy tekst, to mała liczba wydawców decyduje się na sprawy sądowe oraz nakładanie kar za złamanie licencji. Dodatkowo, bardzo mało redakcji i autorów monitoruje inne strony. Ja na Demotywatorach Problem „pożyczania” w sieci jest bardzo duży i dotyka każdego. W jednym z najbardziej popularnych serwisów w Polsce – demotywatory.pl znalazłem, nawet nie tyle swoje zdjęcie, co fotografię, na której byłem ja z nogą w gipsie. Ktoś korzystając z wyszukiwarki znalazł to zdjęcie na moim profilu w portalu społecznościowym i wykorzystał je do przygotowania nowego wpisu.  Najczęściej, gdy natrafimy na naszą pracę nielegalnie skopiowaną w innych serwisach wystarczy napisać e-maila do administratora z prośbą o podanie pod materiałem źródła, lub usunięcie danego wpisu. Łatwość publikacji i anonimowość w sieci zniechęcają także samych dziennikarzy obywatelskich, którzy publikując swoje amatorskie materiały narażają się na lawinę krytycznych komentarzy. Skutecznie zniechęca ich to przed częstymi publikacjami. Sam regulamin portali i wolność słowa związuje redakcjom ręce i zmuszone są pozostawiać krytyczne, ale niewulgarne komentarze. [1] Bigo Ł., Web 2.0 – ewolucja, rewolucja czy… anarchia?!, http://www.idg.pl/news/85027_2/Web.2.0.ewolucja.rewolucja.czy.anarchia.html, data dostępu: 25.05.2012 [2] Youtube, Bed Intruder, http://www.youtube.com/watch?v=mEAKsaQOCpQ [3] The Internet Today, Antoine Dodson’s “Bed Intruder” Song Earns Him Enough to Leave the Projects, http://theinternettoday.net/news/antoine-dodsons-bed-intruder-song-earns-him-enough-to-leave-the-projects/ Post Social media i web 2.0 szansą dla początkujących autorów pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

Jak zorganizować wyjazd do Mediolanu?? część 3 Moda i jedzenie

Fashionable

Jak zorganizować wyjazd do Mediolanu?? część 3 Moda i jedzenie

Fragrance of beauty

Brafitting? Jestem na tak

Czy to dziwne, że rozmawiam z bliskimi mi kobietami na temat biustu i tego, co jego dotyczy? Myślę, że nie. Dzięki tym rozmowom właśnie, zrozumiałam jak wiele z nas nosi niedopasowany, byle jaki biustonosz, kalecząc przy tym swoje ciało. Do kupna odpowiedniej bielizny namówiłam jakiś czas temu mamę, kuzynkę i parę koleżanek. Wszystkie do tej pory dziękują i zgodnie przyznają, że od kiedy zmieniły swoje podejście do kupowania bielizny, zmienił się również komfort ich życia codziennego.Ja też jestem wdzięczna osobom, które mnie uświadomiły. Dzięki nim pożegnałam notorycznie pojawiający się ból pleców i wylewający się zewsząd biust. Mówiąc w ogromnym skrócie: dobrze dobrana bielizna, to nie połowa, lecz trzy czwarte sukcesu. TO NIE PRAWDA, ŻE WIĘKSZOŚĆ KOBIET NOSI BIUSTONOSZ O MISECZCE 'C'Nie powiem Wam ile razy słyszałam, że większość kobiet nosi biustonosz o tradycyjnej miseczce 'C'. Gryzłam się wtedy w język, żeby nie palnąć czegoś głupiego i nie zrobić nikomu krzywdy, ale szczerze? Boli mnie taka niewiedza. Żyjemy w XXI wieku, mamy dostęp do internetu, książek oraz ludzi, którzy służą pomocą - żeby żyć w ignorancji trzeba tego naprawdę chcieć. Nieprawidłowo dobrany biustonosz można poznać bardzo łatwo. Nie będę o tym pisać, bo wszystko widać na dołączonym zdjęciu. Tak naprawdę, chodzi głównie o to, by obudzić tę część kobiet, która jeszcze smacznie śpi i jest przekonana, że tabela rozmiarów biustonoszy kończy się na D. To nie prawda - D to dopiero początek.Kiedy po raz pierwszy usłyszałam prawidłowy rozmiar swojego biustonosza, pomyślałam, że to niemożliwe. Wtedy brafitting nie był prawie wcale znany w Polsce. Dziś w niemal każdym sklepie z bielizną, możemy liczyć na fachową pomoc brafitterki. PRAWDZIWY ROZMIAR MISECZKI BIUSTONOSZA TO NIE POWÓD DO WSTYDUJeszcze do niedawna, panowało (być może gdzieniegdzie istnieje nadal) przekonanie, że wszystkie rozmiary miseczek powyżej litery D, przypisane są wyłącznie osobom grubszym; że trzeba mieć naprawdę pokaźny biust, żeby szukać biustonosza dla siebie od miseczki E, w górę. Na szczęście, zjawisko powoli zanika, a grono świadomych kobiet jest coraz szersze.GDZIE KUPOWAĆ BIELIZNĘ?Miejsc, w których kupimy odpowiednio dobraną bieliznę, jest sporo. Wbrew pozorom, nie tylko Triumph, Atlantic, Esotiq i Intimissimi oferują piękną bieliznę, w różnych rozmiarach. Ja bardzo często korzystam ze sklepów, które w swoim asortymencie posiadają polską bieliznę. Jej cena często niewiele różni się od tych, które znajdziemy u wyżej wymienionych marek, ale jakość jest zdecydowanie lepsza. Co odradzam? Cóż, nie odbierzcie tego źle, ale ja chyba nigdy nie zrozumiem, jak można kupować biustonosz na bazarze. Zwłaszcza dlatego, że tam (podobnie, jak w znanych sieciówkach) rozmiary kończą się, jak dobrze pójdzie, na 80D.Jestem ciekawa czy znacie swoje prawidłowe rozmiary biustonosza. Co sądzicie o brafittingu? Jak się o nim dowiedziałyście?  Próbowałyście przekonywać znajome kobiety do wizyty u brafitterki?Źródło zdjęcia nr 2: link

[Prasówka] W krainie śliwki: mój artykuł w Claudia Apetyt.

Ziołowy zakątek

[Prasówka] W krainie śliwki: mój artykuł w Claudia Apetyt.

Jak nawilżyć skórę głowy? Trzy genialne sposoby

URODA I WŁOSY

Jak nawilżyć skórę głowy? Trzy genialne sposoby

Rozwojownik - zmień swoje życie w 52 tygodnie  - zadanie drugie

ANIA MALUJE

Rozwojownik - zmień swoje życie w 52 tygodnie - zadanie drugie

Świecący obraz DIY

Lady of the House

Świecący obraz DIY

Co ciekawego w internecie? Jakie filmy, jakie książki?

ANIA MALUJE

Co ciekawego w internecie? Jakie filmy, jakie książki?

Brakowało mi trochę przestrzeni, do dzielenia się ciekawostkami i drobnostkami. Internet przechowuje tyle informacji, że czasami warto zapytać kogoś o drogę. Bardzo lubię zestawienia innych blogerów, więc powracam do tego zwyczaju i siebie.W tym odcinku : zobaczysz piękną aranżację domku w ogrodzie, dwa bardzo dziwne gadżety, dowiesz się, co na śniadania jedzą na całym świecie i poznasz moje typy książkowe i filmowe.Moim kulinarnym hitem tygodnia są ogórki z chilli. Pokazywałam je na instagramie. Jak wiecie, dla moich oskrzeli korzystne jest jedzenie rzeczy ostrych i rozgrzewających. Prawdopodobnie uzależniłam się emocjonalnie od ostrości bo brak tego smaku zbyt długi czas jest jak seks bez orgazmu.Kosmetycznym ulubieńcem jest olejek do kąpieli z Rossmanna. Sama prawdopodobnie nigdy nie wybrałabym wanilii, bo zawsze celuję w energetyczne zapachy, ale ten jest relaksujący i bardzo przyjemny.Moja kocia mordka ma wybrakowany język. Nie wiem czy to normalne :DWyjątkowo urzekł mnie projekt domku w ogrodzie. Cudowne na cieplejsze miesiące, bo zimą...cóż, taki mamy klimat :D Żródło i więcej zdjęć : http://www.designboom.com/architecture/wsd-architecture-writers-shed-uk-city-garden-03-13-2014/A ja coraz częściej myślę poważnie o moim dzikim pomyśle, by mieszkać gdzieś, gdzie jest cieplej i milej. Niesamowicie ciągnie mnie do Azji, szukam miejsca, gdzie koszty życia są niskie (yep, nawet za naszą najniższą krajową można żyć jak król, np. na Filipinach) i warunki w miarę korzystne.Od kiedy moja koleżanka odbyła swoją azjatycką podróż życia, zahaczając przy okazji o Chiny, całkowicie wywróciły się moje przekonania odnośnie tego kraju. Polecam książkę Beaty Pawlikowskiej "Blondynka w Chinach" (PS. lubię wyłącznie Jej podróżnicze książki:)).A to rzeczy, które tylko azjatycki umysł może stworzyć :D Nie wiem jak ten kot na wycieraczce wpływa na widoczność, ani jaki jest sens grania w  golfa w toalecie... ale takie cuda na Aliexpress :)Dzisiaj przez pół dnia wyglądałam jak na skrajnych zdjęciach, a teraz wyglądam jak na środkowym :) Uwielbiam ten golf (klik). Kozaki mam od liceum, mają jakieś sześć lat i chyba niebawem skończą się ich dni. Botki są z lovelyshoes a legginsy z SH.Odświeżam sobie cegłę "Egipcjanin Sinuhe". Moja ulubiona kobieca postać z literatury to Nefernefernefer - miks kapłanki i "escort girl" , jak to się ładnie teraz mówi na ekskluzywne prostytutki. Wspominałam o tej książce w tekście "Dlaczego nie chciałam być księżniczką".Jeśli czytacie książki warte polecenia, tagujcie je na isnta hashtagiem #jakaksiazka (bez polskich znaków :)).Z kolei film, który znów sobie odświeżałam to A.I Sztuczna Inteligencja.  Mój ulubiony film o miłości, chociaż nie odtyczy miłości damsko-męskiej (homoseksualnej też nie ;). Więcej o filmie i innych wzruszających w tekście : 5 wzruszających filmów. I znów prośba o tagowanie filmów na insta tagiem #jakifilm :)Ponadto w oko wpadły mi teksty :Piękny makijaż polskiej blogerki Zdjęcia szalonych kociarzyŚniadania dzieci z całego świataOficjalne kolory Pantone na wiosnę  (przydatne dla designerów, grafików itp.)Jedzeniowe triki (magia!)Życie przed kotem i po przygarnięciu kota A w bonusie odświeżam swój tekst : Zawsze będą mieć "ale". Idź do przodu.Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i uciekam do obowiązków ;-). PS. Ilość rozwojowych tekstów nie uległa zmianie. Tygodniki i inne bajery wchodzą pomiędzy, bo mam taką wewnętrzną potrzebę. Jeśli nie lubisz takich postów - najzwyczajniej w świecie je pomiń ;). Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :)

Czytadła z Polski

nissiax

Czytadła z Polski

Rzecz o kadzidle. Starożytny sposób na pachnący dom

Ziołowy zakątek

Rzecz o kadzidle. Starożytny sposób na pachnący dom

TU TERAZ

Dlaczego warto studiować?

Pamiętacie jak od najmłodszych lat rodzice powtarzali Wam, że musicie się uczyć, żeby mieć dobre oceny, żeby potem pójść… Post Dlaczego warto studiować? pojawił się poraz pierwszy w Tu Teraz.

Jakie prezenty na chrzciny?

Fashionelka

Jakie prezenty na chrzciny?

Jak dotrzymać noworocznych postanowień?

Gosia Baszak

Jak dotrzymać noworocznych postanowień?

Zdrowa dieta bezglutenowa – jadłospis na cały dzień cz. 4

Grochem o garnek

Zdrowa dieta bezglutenowa – jadłospis na cały dzień cz. 4

Moi „zdrowi ulubieńcy” roku 2014

Lifemenagerka

Moi „zdrowi ulubieńcy” roku 2014