TU TERAZ

Nie mam pomysłu na prezent. I co teraz?

Ile razy znaleźliście się w sytuacji, kiedy zbliżały się urodziny bliskiej osoby, a Wam nie przychodził do głowy absolutnie… Post Nie mam pomysłu na prezent. I co teraz? pojawił się poraz pierwszy w Tu Teraz.

Wypadanie włosów u mężczyzn + test Vichy Dercos Neogenic

Facetem jestem i o siebie dbam

Wypadanie włosów u mężczyzn + test Vichy Dercos Neogenic

Terrarium Roślinne

Lady of the House

Terrarium Roślinne

Jak mądrze kompletować swoją szafę i być z niej zadowolonym

Fashionable

Jak mądrze kompletować swoją szafę i być z niej zadowolonym

Oczyszczanie męskiej twarzy 2.0

Facetem jestem i o siebie dbam

Oczyszczanie męskiej twarzy 2.0

[Brzozowy alert]. Przygotuj się na sok z brzozy

Ziołowy zakątek

[Brzozowy alert]. Przygotuj się na sok z brzozy

Dlaczego nie warto patrzeć na konwenanse?

ANIA MALUJE

Dlaczego nie warto patrzeć na konwenanse?

Horyzonty

Szafeczka blog

Horyzonty

Lifemenagerka

Poniedziałek freelancera – networking dla nieśmiałych

… i introwertyków. Ośmielę się stwierdzić, że networking, czyli budowanie sieci kontaktów, jest podstawą pracy freelancera i to w każdej lub w prawie każdej branży. Niestety trudno zaprzeczyć faktowi, że najprościej otrzymać zlecenia „po znajomości”. Czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie, ja sama szukając podwykonawców najpierw rozglądam się po swoich znajomych albo proszę przyjaciół aby mi kogoś polecili. Współpracując z ludźmi których znam, albo z takimi z polecenia, jestem spokojniejsza o jakość. Dlatego sama nie mam żalu, że tak ten system funkcjonuje. Z drugiej strony na początku było to moją sporą bolączką. Pracując w domu rzadko poznaję nowych ludzi z mojej branży, a prywatnie też spotykam się głównie z najbliższymi znajomymi. Ogólnie – nawiązywanie nowych kontaktów nie jest moją najmocniejszą stroną, taka moja natura i nie będę się bić w piersi z tego powodu. Nie zmienia to jednak faktu, że na początku swojego freelancingu zmierzyłam się ze sporym problemem – skąd brać zlecenia? Zaczęłam ich szukać na własną rękę, ale jak już kiedyś pisałam – to była demotywująca, syzyfowa praca. Szczerze? Tak całkiem od zera zdobyłam tylko jednego klienta. Tak. JEDNEGO. Reszta przyszła sama. I chyba nadszedł moment kiedy mogę opisać jak ten „oszałamiający” networking wyglądał w moim przypadku.  Zasada nr 1 – nie palić za sobą mostów Część moich dotychczasowych klientów to po prostu byli pracodawcy i współpracownicy. W swojej karierze zawodowej zawsze trzymałam się jednej głównej zasady – byłam zaangażowana w moją pracę, starałam się wykonywać ją jak najlepiej, to zawsze skutkowało szybkimi awansami. Być może dlatego pozostawiłam po sobie pozytywne wrażenie i moi byli pracodawcy chcą dalej ze mną współpracować.  Zasada nr 2 – opowiadać o tym co się robi przy każdej możliwej okazji Każdy napotkany na naszej drodze człowiek może mieć znaczenie. Jeśli np. jesteś psiarzem i poznajesz na spacerach nowych ludzi – nie krępuj się i przy okazji jakiejś rozmowy wspomnij czym się zajmujesz. Być może za tydzień ta osoba będzie poszukiwać do pracy kogoś o Twoich kwalifikacjach. Nie wstydźcie się swoich specjalizacji, chwalcie się nią w mediach społecznościowych i podczas poznawania nowych ludzi.  Zasada nr 3 – nie narzekać na pracę Wyobraźcie sobie, że poszukujecie np. grafika i akurat poznajecie na imprezie u znajomych osobę o takiej specjalizacji. Czar jednak szybko pryska, gdyż ów grafik ciągle narzeka jaki to jest zarobiony, jakich ma beznadziejnych klientów i jak to mu się nie chce użerać z tą upierdliwą robotą. Zaproponujecie mu współpracę? Ja bym tego nie zrobiła. Wydaje mi się, że freelancerzy raczej lubią swoją pracę i rzadko na nią narzekają, ale jeśli ktoś już musi – niech stara się nie robić tego zbyt często i wśród obcych ludzi. To słabe i raczej nie sprzyja zdobywaniu nowych klientów.  Zasada nr 4 – poznawanie nowych ludzi w swoim tempie Dla odważnych są różnego rodzaju konferencje i spotkania branżowe – świetna okazja do nawiązywania relacji, ale raczej nie sprawdza się to u osób bardziej zamkniętych w sobie. Ja na początku się stresowałam, że coś mnie przez to omija, ale w końcu doszłam do wniosku, że nie tylko na spotkaniach branżowych mogę poznawać nowych klientów. Tak naprawdę zdarzyło mi się dostać propozycje współpracy też od osób poznanych dzięki blogowi – niby to zupełnie nie związane, a jednak. Tak jak napisałam w punkcie drugim – nawet ktoś poznany na spacerze z psem może zostać Twoim klientem.  Zasada nr 5 – bycie najlepszą reklamą samej siebie To łączy się z każdą z poprzednich zasad… Pracując z zaangażowaniem, terminowo i najlepiej jak potrafimy sprawiamy, że ludzie postrzegają nas jako profesjonalistów i zwyczajnie polecają nas dalej. Mogą to robić nasi byli lub aktualni klienci, może to robić rodzina lub znajomi. Jeśli w czymś się sprawdzamy – na pewno prędzej czy później ktoś nas komuś poleci. Budowanie swojego profesjonalnego wizerunku to proces długofalowy, ale to zawsze zaprocentuje. Ja zawsze zapamiętuję takich ludzi i bywa że nawet po latach ich komuś polecam albo proponuję udział w moich projektach.  Tak to wyglądało i dalej wygląda u mnie. Sposobów na poszerzanie swoich sieci kontaktów jest bardzo wiele, do różnych konferencji branżowych można tu dopisać korzystanie z biur coworkingowych, gdzie też można poznać ciekawe osoby. Ale wiem, że nie jest to rozwiązanie dla każdego. Ja kiedyś byłam na jakimś spotkaniu mającym na celu m.in. networking, ale nie wyniosłam z niego żadnej cennej znajomości. Gdybym poszła do takiego biura, pewnie też nie nawiązałabym żadnej relacji, bo nie leży to w mojej naturze. Nie uważam jednak aby słowa „networking dla nieśmiałych” brzmiały jak oksymoron – dla każdego jest nadzieja Ciekawi mnie jak to wyglądało u innych freelancerów – łatwo nawiązujecie kontakty, czy też na początku było Wam ciężko?  The post Poniedziałek freelancera – networking dla nieśmiałych appeared first on Life Manager-ka.

Segritta

Dlaczego warto mówić domownikom, dokąd wychodzisz

Wiem, że jesteś dorosły i wiem, że nie musisz nikomu z niczego się spowiadać, ale ten akurat zwyczaj polecam Ci niezależnie od wieku. Nauczyła mnie go moja liberalna mama, która właściwie nigdy, nawet za czasów mojego dzieciństwa, nie zabraniała mi nigdzie wychodzić, nocować u przyjaciół i wyjeżdżać na wybrane przeze mnie wakacje – o ile znała dokładnie szczegóły tych wyjazdów. To było jedyne, na co nalegała bardzo wyraźnie i skutecznie, co było swoistym warunkiem mojej wolności. Nie twierdzę, że to powinien być jedyny warunek wypuszczania dziecka z domu. W moim przypadku się sprawdził, ale ja byłam dość rozsądnym człowiekiem… :) Niemniej uważam, że niezależnie od tego, na jakiego rodzaju wyjścia dziecku pozwalamy, powinniśmy je nauczyć, że bardzo ważne jest poinformowanie nas o trzech podstawowych rzeczach: z kim, dokąd i na jak długo wychodzi. Nie tylko dziecka zresztą. Zwyczaj tak wszedł mi w krew, że nawet gdy mieszkałam w akademiku w Paryżu, mówiłam mojej współlokatorce, z kim się umówiłam, dokąd idziemy i kiedy zamierzam wrócić. Jeśli impreza przedłużała się i wiedziałam, że wbrew planom wrócę nad ranem, pisałam jej sms z taką informacją. Teraz wymagam tego samego od partnera. A niech wychodzi, bawi się, pije i tańczy na mieście. Niech nawet do rana imprezuje. Ale jeśli mówi mi, że wróci koło 2, to ja chcę go najpóźniej o 3 (godzina amortyzacji jednak przy pijackich wyjściach jest potrzebna :)) w domu widzieć – albo spodziewam się smsa z informacją „bejbe, będę jednak o 6″. Bo inaczej się denerwuję, że coś się mogło stać, wypadek, napaść, porwanie, ufo, pigułka gwałtu, śmierć w wenecji, cholerawieco… A mam bogatą wyobraźnię, więc nie jest mi trudno wyobrazić sobie najgorszy scenariusz. Nie ma co się oszukiwać, że żyjemy w bajkowym świecie bez przemocy i nieszczęśliwych wypadków. Miałam w życiu szczęście, że nic naprawdę złego mi się nie przytrafiło, ale wystarczy mieć trochę oleju w głowie, by dopuścić możliwość, że tak się jednak może stać. Człowiek może zasłabnąć, może go samochód potrącić, może zostać napadnięty i pobity albo uprowadzony. I wtedy fajnie by było, gdyby ktoś jednak się zorientował w naszym nieszczęściu na czas i wiedział, gdzie nas szukać. O ile łatwiej byłoby szukać wszelkich zaginionych osób, gdyby zawsze informowały domowników (rodzica, współlokatora, partnera) o swoich wyjściach. 1. mów, kiedy wrócisz. To będzie taka godzina lub data, do której nikt się nie będzie denerwował, ale po której w razie czego ktoś zacznie się o Ciebie martwić i w końcu Cię szukać. Jeśli nauczysz otoczenie, że wychodzisz z domu bez słowa i możesz nawet po tygodniu wrócić, to nie zdziw się potem, że znalezione zwłoki miały miesiąc i nikt nie zgłosił zaginięcia. 2. Mów, z kim wychodzisz. Jeśli mieszkasz z rodzicami, zostaw im na lodówce telefony do najbliższych przyjaciół, żeby w razie czego mogli dowiedzieć się od Piotrka lub Basi, że rozładował Ci się telefon i tylko dlatego nie odbierasz – a nie dlatego, że leżysz gdzieś w rowie. Jeśli wychodzisz z kimś nowym, kogo dopiero poznałeś/poznałaś, opisz tę osobę jak najlepiej potrafisz. Np. że poznaliście się na ściance wspinaczkowej, jest przystojnym młodym studentem filozofii i że macie wspólną znajomą w postaci Kingi. Albo że ma na imię Zdzisław, poznałaś go przez internet, ma dziwny wschodni akcent i mówi, że jest producentem filmowym. No dobra, na to drugie spotkanie lepiej po prostu nie idź. 3. Powiedz, dokąd wychodzisz. Wiem, że nocne wyprawy potrafią potoczyć się niespodziewanie i zmienia się często miejsce zabawy, ale w razie najgorszego, będzie można wypytać obsługę i gości tego pierwszego lokalu, co się wydarzyło, z kim byłeś i w jakim stanie, gdy wychodziłeś z knajpy. Te trzy informacje mogą Ci kiedyś uratować życie.

Być dla Nich…

Lady of the House

Być dla Nich…

Jak malować usta intensywnymi kolorami – różowa pomadka

Fashionable

Jak malować usta intensywnymi kolorami – różowa pomadka

Organic People Naturalna rosyjska pasta do zębów Bezpieczne wybielanie. Recenzja.

77Gerda

Organic People Naturalna rosyjska pasta do zębów Bezpieczne wybielanie. Recenzja.

Moja pierwsza pasta naturalna. Do tej pory zawsze skupiała się na typowych drogeryjnych produktach myjących zęby lub tych, jakie można kupić w gabinetach stomatologicznych.   Postanowiłam sięgnąć po pastę rosyjską o dobrym składzie z czystej ciekawości i zachęcona wieloma wpisami na blogach. Wybrałam Organic People Bezpieczne Wybielanie. Tubka w 99,33% zawiera składniki naturalne. Nie posiada SLS, SLES, antybiotyków, sztucznych barwników, chlorohexydyny.Skład: Glycerin*, Aqua, Silica,  Xylitol, Sodium Coco-Sulfate, Citric Acid, Xanthan Gum, Potassium Hydroxide, Citrus Medica Limonum Peel Oil*), Zinc Citrate, Papain, Kaolin, Organic Mentha Piperita Essential Flower-Leaf-Stem Oil*, Menthol, Aroma, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, CI 77891, Sodium Citrate, Limonene**.* Składniki organiczneWięcej słów od producenta przeczytacie na poniższej etykiecie. Pasta ma pojemność 100 ml. Tubka jest matowa, miękka, bardzo elastyczna. Pozwala z łatwością wyciskać zawartość do ostatniej kropli. Całość umieszczona jest w kartoniku. Plus za zamknięcie. Nie ma odkręcanego korka, ale praktyczne clic-clac. Z łatwością też można ją postawić na półce czy umywalce otworem do dołu.Jak na pastę bez SLS całkiem dobrze się pieni. Myje skutecznie i bardzo przyjemnie. Ma dość silny zapach i smak. Trochę ziołowy, trochę miętowy. Ciężki do sprecyzowania. Dla mnie w porządku. Na długi czas pozostawia w buzi przyjemne orzeźwienie i uczucie czystości. Ja zdecydowanie preferuje mocne pasty i mi to bardzo odpowiada.Jednocześnie jest delikatna. Zero szczypania, mrowienia, zaczerwienienia dziąseł itp. Nie podrażnia zębów i nie powoduje ich nadwrażliwości. Nic takiego nie zanotowałam.Jak z wybieleniem? Tu niestety wielkich efektów nie zauważyłam. Wg mnie lekko rozjaśnia, odświeża, ale o wybieleniu nie może być mowy. Używałam ją od ponad 3 miesięcy czasem raz (na zmianę z inną pastą), czasem dwa razy dziennie. Wczoraj wykończyłam całkowicie. Skłamałabym mówiąc, że mam aktualnie rewelacyjnie wybielone zęby. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że pastą nie uzyskamy efektu jak w gabinecie dentystycznym, ale jednak znam pasty, po których efekt wybielenia jest widoczny. Nie mogę jednak powiedzieć, że pasta jest zła. Lubiłam ją. Znakomita do codziennego używania. Myślę, że sprawdzi się super u wrażliwców podatnych na krwawienia dziąseł i inne problemy w jamie ustanej. Duży plus za wydajność i skład. Świadomość, że aplikujemy na zęby coś naturalnego, a nie czystą chemię, daje poczucie komfortu. Szczerze to odczuwałam. Myślę, że jeszcze sięgnę po pasty naturalne, choć nie wiem czy przerzucę się tylko na nie. Na tą chwilę mam plan by stosować je zamiennie z pastami drogeryjnymi. Tę pastę jak i inne rodzaje past naturalnych kupicie online w sklepie Kalina. Obecnie produkt kosztuje 16 PLN/100 ml.  Nie mam jak jest porównać z innymi pastami tego typu. To mój debiut w tej kwestii, ale z całą pewnością sięgnę po inne rodzaje.Co myślicie o naturalnych pastach? Polecacie jakieś szczególnie? 

Marta pisze

Jak się uczyłam do matury? Moje sposoby

Przez długi czas wiele osób prosiło mnie o wskazówki dotyczące tego, jak się przygotować do matury. Nie uważam się za osobę, która ma najlepszy na świecie system uczenia się, ale też nie mogę zaprzeczyć, że dla mnie mój sposób na maturę był niezwykle skuteczny i pozwolił uzyskać zadowalające wyniki. Maturzyści, usiądźcie sobie, zróbcie herbatę i posłuchajcie, jak wkuwałam w bólach i cierpieniu zapomniane daty i odpowiednich polityków.Mój system może wydawać się skomplikowany, czasochłonny albo przesadzony (ewentualnie mocno trącący Hermioną Granger), ale przeznaczony jest właśnie dla osób, które jednak chcą na tym całym egzaminie dojrzałości osiągnąć z rozszerzeń dość wysoki wynik.UWAGA! Jeśli jesteś starszym czytelnikiem i też masz jakieś fajne rady do sprzedania - nie krępuj się i komentuj. Możemy tu zrobić mini-poradnik dla zdesperowanych i zestresowanych maturzystów.Informacji jest sporo, więc oprócz filmu zostawiam Wam skrótową notkę, żeby łatwiej było wszystko ogarnąć. Mam nadzieję, że Wam się przyda.OD CZEGO ZACZĄĆ?1. Odwiedź stronę CKE i zorientuj się, co musisz umieć. Ściągnij arkusze (jeśli tam dalej są), a jeśli nie - poszperaj w internecie i znajdź. Ściągnij do swojego nowego, świeżutkiego folderu o ambitnej nazwie MATURA.2. Zorientuj się, czy podręczniki szkolne ci wystarczą do zdania rozszerzeń. Jeśli nie - zaopatrz się w dodatkowe, najlepiej używane (szkoda pieniędzy na nowe).3. Przydałyby się też zbiory ćwiczeń - nie tylko z przedmiotów ścisłych, ja zdawałam rozszerzenie z historii, wosu, angielskiego i polskiego i też z nich korzystałam.4. Nakupuj sobie kolorowych długopisów, słodkich kartek i innych małych drobiazgów, które motywują i sprawiają, że chcesz pisać ładnie i starannie, a przez jeden dzień nawet czujesz zapał do nauki.Możecie zasubskrybować mój kanał tu: KLIK5.  Pamiętaj o zrobieniu kalendarzy, o których mówię w filmie. Rozpisz tematy i wybierz dni, w które się uczysz.6. Rozwiązuj arkusze maturalne! To daje czasami więcej, niż sama nauka.7. NIE PRZEJMUJ SIĘ TAK. Nauczysz się, zdasz. To naprawdę nie jest takie straszne jak się wydaje.8. Zapomniałam o tym w filmie - spróbuj zmodyfikować system pod siebie. Kombinuj z układem, z liczbą dni, z kalendarzem, ze sposobami. Tak, żeby tobie pasowało.I PAMIĘTAJ. To są MOJE sposoby. Jeśli oglądasz to i uważasz, że jest tego za dużo - nie przejmuj się, serio. Niektórzy potrzebują więcej rysunków, map myśli, inni - notatek. Jedni będą uczyli się kilka razy w tygodniu, drudzy - jak im się przypomni. Każdy sposób jest dobry, a i tak najważniejsza zasada to:PO PROSTU ZACZĄĆ COŚ ROBIĆ W TYM KIERUNKU.A potem to już z górki..tlo { background-image: url('http://4.bp.blogspot.com/-XHvV2LQQkP4/VN-j3yMWZ-I/AAAAAAAAMl4/o0UBmAQdIkM/s1600/GLOWNE.png') }

Ona i On

Lady of the House

Ona i On

Sprawiedliwości staje się zadość (sprawa Whitetime)

Facetem jestem i o siebie dbam

Sprawiedliwości staje się zadość (sprawa Whitetime)

Zadbaj o siebie - rozwojownik

ANIA MALUJE

Zadbaj o siebie - rozwojownik

Smoky Eyes – krok po kroku

Lady of the House

Smoky Eyes – krok po kroku

Proste sposoby na dekoracje koktajli i napojów – walentynkowy pomysł na prezent

Fashionable

Proste sposoby na dekoracje koktajli i napojów – walentynkowy pomysł na prezent

Najlepsze olejki aromaterapeutyczne: co to jest dobra jakość?

Ziołowy zakątek

Najlepsze olejki aromaterapeutyczne: co to jest dobra jakość?

Menu dla dwojga

Lady of the House

Menu dla dwojga

50 twarzy G(r)eja

Facetem jestem i o siebie dbam

50 twarzy G(r)eja

Fit - Jak znaleźć motywację do aktywności fizycznej

mishmashwardrobe

Fit - Jak znaleźć motywację do aktywności fizycznej

Pomysł na walentynki

charlizemystery

Pomysł na walentynki

Propozycja prezentów na walentynki

DAAJAA

Propozycja prezentów na walentynki

Youtube – pierwsze kroki (podejście nr 2)

Facetem jestem i o siebie dbam

Youtube – pierwsze kroki (podejście nr 2)

Jak zostać copywriterem, jak dorobić na pisaniu?

KRÓLICZEK DOŚWIADCZALNY

Jak zostać copywriterem, jak dorobić na pisaniu?

ŁUKASZ PODLIŃSKI

5 trików, które pozwoli Ci oszczędzać na zakupach

Czyli jak rozsądnie wydawać pieniądze na zakupach i uniknąć rozczarowania.   1. Wyprzedaże Pod koniec każdego sezonu marki odzieżowe chcą pozbyć się towaru, który im pozostał i zrobić miejsce na nową kolekcję. Początkowo udzielane rabaty są dużo mniejsze od tych końcowych, zazwyczaj rozpoczynają się od 20% i wzrastają nawet do -80%. Niestety proporcjonalnie do zwiększających się upustów spada zatowarowanie sklepu i ciężko znaleźć cokolwiek dla siebie. Najbardziej chodliwe rozmiary szybko znikają z półek, więc wybór jest ograniczony. Nie zmienia to jednak faktu, że takie zakupy są dużo korzystniejsze. Przy odrobinie szczęścia i wyższym progu cierpliwości w „polowaniu na perełki” można zakupić towar, nawet za 20% jego regularnej ceny. Przestrzegam jednak przed nieprzemyślanym kupowaniem. W wyprzedażowym szaleństwie łatwo jest o kupowanie rzeczy, które w ogóle nie są nam potrzebne. Przed wyjściem na zakupy polecam przejrzeć swoją garderobę, sprawdzić listę rzeczy, które facet powinien mieć w swojej szafie i wypić melisę na uspokojenie. My – mężczyźni zazwyczaj źle znosimy zakupy, szczególnie te, które długo trwają. Nie ma jednak wyboru – jeśli chce się zaoszczędzić – trzeba poświęcić na to trochę więcej czasu. Wielu z nas wymięka już w pierwszym sklepie :) 2. Outlety Towar, który nie zostanie sprzedany na wyprzedaży zazwyczaj ląduje w outletach. Stacjonarnych, lub internetowych sklepach, gdzie nie znajdziecie najnowszej kolekcji, lecz towar z kilku poprzednich – w atrakcyjniejszych cenach. Ceny te wahają się od -30 do -70 procent procent pierwszej kwoty. Wartym zwrócenia uwagi jest zakup jeansów w takich outletach. Nie sądzę, żeby wiele osób rozpoznało, że spodnie są z poprzednich sezonów, czy nawet lat. Dla nas, konsumentów może to oznaczać kolejne zaoszczędzone pieniądze. Polecam Factory Outlet, czyli większe obiekty, w których znajdują się wyłącznie outlety. Możecie je odwiedzić w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Drugą część tego wpisu i resztę tricków znajdziecie w moim artykule gościnnym na blogu Poradnik Inwestowania – klikając w ten link. Wpis powstał w wyniku współpracy.

Dietetyk w zespole Grochem o Garnek – Poznajcie Anię!

Grochem o garnek

Dietetyk w zespole Grochem o Garnek – Poznajcie Anię!

Dlaczego warto być pozytywnym człowiekiem? Wyzwanie 30-dniowe: bądź pozytywny!

Marta pisze

Dlaczego warto być pozytywnym człowiekiem? Wyzwanie 30-dniowe: bądź pozytywny!

Żyjąc pośród jęczących, marudzących i niemiłych ludzi łatwo od nich załapać nawyki. Ale wiecie co? Warto być pozytywnym - dzięki temu można uwierzyć w siebie, mieć nieustanną motywację i podchodzić do życia w lepszy sposób. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z wyzwaniem, które jest dla mnie niesamowicie bliskie: będziemy pozytywni przez następne 30 dni!Wiem, że bycie pozytywnym to teraz pusty frazes, którego używa sporo ludzi. "Bądź pozytywnym" - słyszycie i... nie idzie za tym nic więcej. Lubię pozytywnych ludzi i chciałabym, żeby było nas więcej - po prostu wtedy życie jest o wiele przyjemniejsze i milsze. :)Dlatego wymyśliłam sobie, że zaangażuję Was i zorganizuję wyzwanie, które pomoże osobom niepewnym, smutnym, może sceptycznym załapać trochę optymizmu i uśmiech na twarzy. Bycie pozytywnym to nie tylko głupie hasełko - to rzecz, które może Wam pomóc zmotywować się każdego dnia, ale też pozwoli uwierzyć w siebie i poczuć się pewniej. Poza tym, warto docenić to, co się ma - i my to będziemy robić już od jutra. :)Do wyzwania można dołączyć na facebooku, o tu - KLIK. Codziennie rano wrzucę jakieś zadanie, które w jakiś sposób będzie próbowało Was zachęcić do zmiany sposobu patrzenia na życie :) Nawet, jeśli jesteście pozytywni, warto w nim wziąć udział - dla uśmiechu, kolejnej motywacji i po to, by jeszcze raz podziękować sobie samemu (!) za to, co udało nam się zrobić :)Możecie zasubskrybować mój kanał tu: KLIKJeśli macie blogi albo strony, poprosiłam Patryka o zrobienie drugiego oficjalnego baneru, specjalnie dla Was. Można go gdzieś wrzucić, można podlinkować do wyzwania albo i nie - w każdym razie, jeśli ktoś będzie go potrzebował, to proszę bardzo, oto on:Tutaj możecie go ściągnąć: KLIKPS Bardzo Wam dziękuję za miłe głosy i wsparcie pod ostatnim wpisem. Wasz doping i pomoc jest niesamowita - martapisze na tą godzinę jest na 7. miejscu! Udało nam się dostać do pierwszej 10! Nie mam aspiracji wygranej, chciałabym tylko utrzymać się w pierwszej dziesiątce. :)Jeżeli nie widzieliście jeszcze wczorajszego nocnego filmu na facebooku, zobaczcie go tutaj, bo dziękuję Wam tam z całego serca: KLIK (nie trzeba mieć konta na fejsie, żeby obejrzeć).tlo { background-image: url('http://i59.tinypic.com/2q8axjr.jpg') }