Jak zaprosić magię do swojego życia?

ANIA MALUJE

Jak zaprosić magię do swojego życia?

Darmowy projekt zaproszenia ślubnego do druku

Fragrance of beauty

Darmowy projekt zaproszenia ślubnego do druku

Jak mieć wspaniałe i tanie wakacje?

Marta pisze

Jak mieć wspaniałe i tanie wakacje?

Kalafior – właściwości + 3 przepisy (akcja „Nic nowego – polskie superjedzenie”)

Lifemenagerka

Kalafior – właściwości + 3 przepisy (akcja „Nic nowego – polskie superjedzenie”)

Keratynowe prostowanie włosów – wszystko co powinnaś wiedzieć

Szafeczka blog

Keratynowe prostowanie włosów – wszystko co powinnaś wiedzieć

Nalewka z ziela owsa: na przemęczenie i stres

Ziołowy zakątek

Nalewka z ziela owsa: na przemęczenie i stres

Sposób na przyprawy w domu DIY

Lady of the House

Sposób na przyprawy w domu DIY

Esencja polskiej natury – konkurs

Facetem jestem i o siebie dbam

Esencja polskiej natury – konkurs

Zbieramy dziurawiec!

Ziołowy zakątek

Zbieramy dziurawiec!

Jak oszczędzać? 7 prostych sposobów

ANIA MALUJE

Jak oszczędzać? 7 prostych sposobów

What to pack on vacation

Marry and Blue

What to pack on vacation

Jak nauczyć się dużej partii materiału? Plus choatyczne refleksje z pięciu lat studiów :)

ANIA MALUJE

Jak nauczyć się dużej partii materiału? Plus choatyczne refleksje z pięciu lat studiów :)

 Trochę o moich motywach podjęcia studiów, co zamierzam dalej, czy pedagogika jest dla głupich osób, które nie wiedzą co dalej no i obiecany krótki "poradnik" dotyczący skutecznego przyswajania dużej partii materiału :).Tak, obiecuję opisać jakie są moje metody na efektywną naukę, gdy goni czas a materiału jest bardzo dużo. Nie kryję jednak, że jest to taki trochę "wabik" mający skłonić do przeczytania dłuższego tekstu z masą "smaczków", np. moich pierwszych tekstów i najlepszych oraz najgorszych momentów z czasów studiów. Gdyby jednak ktoś nie chciał czytać tego wszystkiego, to może przewinąć na dół... :).Nigdy tego nie pisałam, ale do studiowania pedagogiki skłonił mnie Krzysiu. Krzysiu to chłopiec, który nawet nie wie o moim istnieniu. Ale może od początku.Moja babcia była macochą dla dwóch chłopców, którzy uczyli się w klasach specjalnych. Potomstwo jednego z nich kontynuuwało tradycję, oblewając lata lub trafiając do klas "S". Jak nietrudno zgadnąć - noszę to samo nazwisko.I mieszkam w małym miasteczku.Zarówno w podstawówce jak i przy każdej zmianie szkoły słyszałam - a, Kęska, to jakaś rodzina X-a?? Nic z ciebie nie będzie. Też będziesz tak wagarować?! Na starcie otrzymywałam łatkę tępej i głupiej osoby. Teoria etykietowania, podstawowy błąd atrybucji i te sprawy. Było to na tyle silne, że mimo świetnych ocen i wygrywanych konkursów, pod koniec szóstej klasy oszukano mnie i zmieniono mi kilka ocen na niższe. Szóstka z przyrody zmieniła się w piątkę, jakaś piątka w czwórkę. Przy czwórce z wychowania fizycznego i plastyki ułożyło się to tak, że z paska z ładnym hakiem spadłam na 4.72.No tak, Kęska nie może być wzorowa, a te wszystkie konkursy to się jej pewniej udały. Pytania przypasowały. Inni dobrzy uczniowie się nie zjawili. Wiadomo.Po co za wszelką cenę obniżali mi oceny? :D Och z bardzo prostego powodu - w gimnazjum uczniów segregowano na podstawie średniej.  Drugi powód jest taki, że gdy  w tej samej szkole żona dyrektora uderzyła drewnianym piórnikiem mojego brata w głowę, moja mama zgłosiła sprawę do kuratorium i na policję. Zemsta musi być :DNie pochodzę z bogatej rodziny, ale moi rodzice zawsze stawiali na edukację. Mama mogła mieć jedną sukienkę, tata mógł do pracy jeździć rowerem (nawet zimą!), ale w domu często pojawiały się nowe książki. Chodziłam też na prywatny angielski i chociaż miałam długopisy marki tesco korzystny zakup, to nigdy nie brakowało tego, co najistotniejsze.W tym momencie dochodzimy do czegoś, co w mojej ocenie, niewiele różni się od segregacji rasowej - klasy były dzielone według "mądrości" uczniów. Oprócz klasy E - elitarnej, dla najlepszych uczniów, była też klasa sportowa (A). Cała reszta odzwierciedlała podział od najlepszych do najgorszych, chociaż dla niepoznaki dorzucano kilku innych uczniów, żeby już tego bardziej nie uwypuklać.Gdzie mogła trafić Kęska?Trafiła do pierwszej gie.A, b, c, d, e, f, g ... aby oddać sprawiedliwość - była jeszcze klasa h.Niby ten podział nie był oczywisty, ale głupi by zauważył, gdzie trafiło najwięcej osób powtarzających klasę. Po pierwszym semestrze średnie klas potwierdziły moje obserwacje. "g" to klasa spisana na straty.Byłam w klasie specyficznej - pamiętam zakaz wstępu dla mojej klasy do biblioteki, bo ktoś z "g" wykręcił i ukradł dysk twardy z komputera. Pamiętam policję przeszukującą nam plecaki, bo ktoś ukradł dziennik, zatrzaśnięcie nauczycielki od biologii w toalecie i doprowadzenie jej do załamania nerwowego i odejścia ze szkoły. Pamiętam petardy hukowe wybuchające na lekcjach i wychowawczynię krzyczącą, że ona ze zwierzętami na żadną wycieczkę nigdy nie pojedzie. Zwierzętami byliśmy my.Ale nauczyło mnie to bardzo wiele. Byłam w klasie, w której spora część uczniów miała obiady z "pajacyka", a słabe oceny nie zawsze były ich winą. Ciężko jest mieć dobre oceny, gdy przez pierwsze dwa miesiące dostajesz jedynki za brak podręcznika, którego nikt ci nie kupił, a na każdej godzinie wychowawczej nauczycielka publicznie ci wytyka, że twoi rodzice nie wpłacili jeszcze pięciu złotych "klasowego". Te wszystkie wybryki były pewnie jakąś formą zyskania atencji, której w domu nie było.  Z drugiej strony widziałam sporo zaradności i umiejętności adaptacyjnych u moich rówieśników. Widziałam osoby, które potrafią się nauczyć, a jak pokażesz im jak obliczyć zadanie z matematyki, to załapią. Pokazywałam. Przez 3 lata gimnazjum "zaczęłam" dla innych setki wypracowań, gdy widziałam, że  ktoś siedział nad kartką i po prostu nie wiedział jakie pierwsze słowo postawić. Zaskakujące jest to, że właśnie ta "patologia" pamięta jak się wymawia słowo "cześć", gdy mija mnie na ulicy, a poukładane dzieci dobrych rodziców już nie zawsze.Najgorszy moment w gimnazjum? Gdy w trakcie lekcji ktoś zapukał do drzwi i powiedział "Kęska jest wzywana do pedagoga". Przestraszona poszłam i dowiedziałam się, że mam podpisać odbiór nagrody, bo moje opowiadanie wyróżniono w ogólnopolskim konkursie. Żadnego gratuluję, miło nam. "Kęska jest wzywana do pedagoga". Nie oczekuję fanfarów i confetti, ale cała otoczka tej sytuacji była tak paskudna, że odbierając nagrodę czułam się, jakbym podpisywała dokument o skreśleniu mnie  z listy uczniów. Tymczasem za jakieś piąte miejsce w biegach przełajowych, w których startowało siedmiu uczniów, dyplomy wręczano na apelach.Mimo, że miałam etykietkę tłuka, na którą silnie pracowało wcześniej moje kuzynostwo, skończyłam gimnazjum ze średnią 5.29 i pięknym wynikiem z testu gimnazjalnego. I wtedy podjęłam przekorną decyzję, by iść do liceum w moim miasteczku i nie zmieniać środowiska na jedno z tych pięknych, dobrych liceów w Bydgoszczy.Liceum wspominam bardzo dobrze. Miałam świetnych nauczycieli od polskiego, chemii, matematyki, angielskiego, historii.... Nie chciało mi się jednak już uczyć dla ocen i postawiłam na poszerzanie swoich zainteresowań. Niektórzy nauczyciele pewnie mieli ze mną krzyż pański, gdy przeliczałam szybko punkty i odpowiadałam na sprawdzianie na pytania zapewniające mi bezpieczną trójkę, oddawałam kartkę i wyciągałam jakaś książkę, którą miałam ochotę poczytać. Wystartowałam też w rekrutacji na warsztaty dziennikarskie dla zdolnej młodzieży, które prowadził w Bydgoszczy redaktor Mirosław Twaróg. Z tego co widzę, w tym roku też jest na nie nabór, więc jeśli się uczycie, koniecznie skorzystajcie z tej szansy. Nauczyłam się na nich wielu ciekawych rzeczy, wtedy też założyłam pierwszego bloga. Patrząc na swoje state teksty dostrzegam, że tematy związane z edukacją zawsze były mi bliskie. Poniżej dwa śmieszne artykuły z moich początków :). W kwestii edukacji nie ze wszystkim się dzisiaj zgadzam, ale śmiesznie tak powspominać :Artykuły można powiększyć, klikając prawym przyciskiem myszy → otwórz w nowej karcie:). Dzisiaj ze swoich wniosków edukacyjnych chce mi się śmiać :). Wszystkie dzieci są zdolne!Liceum skończyłam z przyzwoitymi ocenami, kilkoma nagrodami za konkursy na szczeblu wojewódzkim i ogólnopolskim, całkiem popularnym blogiem, który wkrótce skasowałam, bo przestraszyła mnie jego popularność. Gdy odbierałam wyniki matur (a były świetne), wszystko było w porządku aż do momentu, gdy wychowawca z dyrektorką zapytali co dalej. Gdy powiedziałam, że pedagogika, atmosfera zmieniła się o 180 stopni :). Najgorszy możliwy kierunek, fabryka bezrobotnych, stać cię na więcej.Nie jestem głupia, wiem jakie stereotypy dotyczą zawodu nauczyciela i studentów pedagogiki. Motywacje dla których studenci decydują się na ten kierunek są często nieprzemyślane (bardzo ciekawie opisała to Hejnicka - Bezwińska w Pedagogice ogólnej, polecam ;)).  U mnie wszystko zaczęło się od wspomnianego wcześniej Krzysia.Krzyś chodził sobie do zerówki, z której często odbierałam młodszą siostrę. Zerówka ta miała swoje lepsze i gorsze strony, było kilka bardzo rozsądnych nauczycielek, jak i kilka takich niezbyt. Gdy ogłoszono konkurs na najładniejsze szlaczki, jedna z tych niezbyt wrzeszczała na dziecko, by przyznało się, że rysowała mu je mama. Po długim wyzywaniu dziecka, że jest kłamcą, dziecko się przyznało, bo miało dość. Przyznało się do czegoś, czego nie zrobiło. A szlaczki narysowało samodzielnie. Wiem, bo przy tym byłam...Wracając do Krzysia, to pod koniec zerówki okazało się, że Krzyś "zostaje". Powtarza zerówkę!Pamiętam jak zastanowiło mnie wtedy "co te głupie baby zrobią przez kolejny rok, czego nie mogły zrobić  obecnym?!" Nie znałam tego Krzysia, ale pamiętałam jak jego matka zawsze pytała go, czego się dzisiaj nauczył. Zawsze się interesowała. Nigdy nikt nie skierował jej do poradni psychologiczno-pedagogicznej, nie alarmował. Wkurzyło mnie to, bo jest tyle rzeczy, które można zrobić dla dziecka w trakcie roku, że głowa mała. Dlaczego nikt ich nie zrobił?! Najprościej jest ucznia zostawić na drugi rok.Byłam wtedy na początku liceum, ale sytuacja mocno mną wstrząsnęła. Gdy szłam na studia, przyświecał mi cel - nauczyć się tak dużo, jak to tylko możliwe. Nauczyć się po to,  by zrobić maksymalnie wszystko co w mojej mocy, aby takich Krzysiów było jak najmniej.Zdjęcie z warsztatów dziennikarskich, 2009 rok (miałam 18 lat).Część swoich wrażeń odnośnie studiowania pedagogiki opisałam w tekście : czy warto studiować pedagogikę? . Jestem już po obronie, więc mogę zdobyć się na kilka słów komentarza. Jestem świadoma stereotypów o studentach (a głównie studentkach) pedagogiki. Część uczciwie pracuje nad ich utrwalaniem. Jeśli mam być szczera - przy odrobinie szczęścia da się te studia przejść na ściągach i imprezowaniu. Studentki pedagogiki bywają też często złośliwe i nieżyczliwe, zazdroszczą innym i są zawistne. Sytuacja z wczoraj - jedna z dziewczyn, które broniły się w tym samym terminie co ja, miała problem z widocznością pracy w systemie APD. Umieściła ją prawidłowo, ale system bywa uparty. Inna dziewczyna ją nastraszyła, że pani promotor nie widzi pracy w systemie i przez to na pewno się nie obroni, bo nie można wystawić jej recenzji.Co więcej - potem trajkotała, że koleżanka sama jest sobie winna, bo pewnie wrzuciła pracę zamiast w pliku .pdf to w pliku z worda, mogła wcześniej sprawdzić i dobrze jej tak, bo zasłużyła.Jak słucham takich pełnych żółci ludzi, to nie mam ochoty brać w tym udziału i przesiadam się w inne miejsce, wolne od plotek.Nie muszę chyba dodawać, że koleżanka umieściła prawidłowo plik .pdf a wszystko szczęśliwie udało się odkręcić i recenzję wpisać ręcznie?Takich historii na pedagogice są setki. Możesz być pewien, że ktoś bez pytania o zdanie grupy przełoży zajęcia albo zaliczenie, nie przekaże informacji o tym, że trzeba coś przynieść na kolejne zajęcia... potem ci ludzie pracują w szkołach i pewnie są równie nieżyczliwi...Ale fakt, że studia da się przebimbać i przejść na skróty nie oznacza, że tak trzeba, albo, że ja tak robię.Zawsze starałam dawać się z siebie 100%. Czasami kończyło się na staraniach, bo są momenty, gdy walka o moje zdrowie jest dużo ważniejsza :) Mimo to - robię zawsze, co mogęCzytałam dodatkowe teksty, na własną rękę poszerzam wiedzę, chociaż nikt mnie z tego nie rozliczałNa każdych praktykach prosiłam zawsze o przydzielenie mi nauczyciela, od którego nauczę się najwięcej. Gdy koleżanki załatwiały sobie lajtowe praktyki,albo same papierki, ja naprawdę się przykładałam. I nie ma znaczenia, że mamy takie same oceny, bo uczyłam się dla siebie :).Angażowałam się poza uczelniąZ powodu zdrowia nie zawsze mogłam być na wszystkich wykładach, ale i tak uczyłam się tego, co przegapiłamŚledziłam z zainteresowaniem najnowsze badania i dokonania w interesującej mnie dziedzinie.Co szło mi gorzej? Och, nauka pamięciowa.Wyobraźmy sobie jabłko. Iksiński napisze o jabłku, że : może być żółte, zielone, czerwone albo mieszane. Cechami jabłka według igrekowskiego będą smaki : słodki, kwaśny, cierpki, winny, a Kowalski napisze, że jabłka dzielimy na te z grubą skórką, cienką skórką i szorstką skórką.I ja to wszystko wiem, ale nie lubię się takich rzeczy uczyć na pamięć i zawsze na tym się przejeżdżam :DNie miałam na studiach żadnej poprawki, chociaż bywały trudne momenty. Nigdy żadnemu wykładowcy nie mówiłam o swojej chorobie, bo nie chciałam żadnej taryfy ulgowej. Ale siłą rzeczy jakoś działa ona na każdą sferę mojego życia. Trudne były dla mnie zajęcia muzyczno-ruchowe. Już odbiegając od tego, że musiałam nauczyć się nut i grania na flecie czy klawesach, było sporo muzycznych przedstawień. Miałam z tych zajęć czwórkę i gdy przy wystawianiu ocen prowadząca zapytała kto wymyślał scenariusz, bo chciałaby tej osobie podwyższyć ocenę o oczko to wyszło dziwnie :D Gdy pani O. dowiedziała się, że to ja, to porzuciła pomysł :D.Zawsze było miło, gdy ktoś chwalił mój esej albo pracę, uznał moje refleksje za ciekawe. Pamiętam jak na kolokwium z ćwiczeń z historii myśli pedagogicznej trzeba było przeczytać dziesięć grubych książek typu "Życie codzienne w Anglii elżbietańskiej" (332 str.). Osoby, które skupiły się na streszczaniu sobie tych książek wyszły na tym gorzej, ja skupiłam się na przeczytaniu przynajmniej po rozdziale (całość nie była możliwa czasowo, od ogłoszenia listy lektur do kolokwium było za mało czasu i inne zaliczenia), ale ze zrozumieniem. Opłaciło się, bo teksty trzeba było poddać krytycznej analizie, znajdując w nich jeden punkt wspólny, który był osią wypowiedzi.Miło mi było w poprzednim semestrze, gdy pani profesor od pedeutologii zasugerowała mi objęcie mnie opieką naukową na studiach doktoranckich. Czułam, że odczarowałam swoje nazwisko.No, prawie :)sukienka: klik W internecie trochę kontrowersji wywołała moja sukienka na obronę, konkretnie jej długość :). Cóż, sukienka była dłuższa niż do połowy uda, a wiele dziewczyn miało krótkie na obronie. Obiektywnie - zgadzam się, jest krótka. Subiektywnie? Złożony problem :).  Kto mnie zna ten wie, że nie jestem typem umalowanej dziewczyny z makijażem, ani włosami od linijki w wyprasowanej garsonce. Lubię zabawne ubrania, nie podchodzę do życia sztywno i w 100% na serio. Koszule rozpinają mi się w biuście, co byłoby na obronie sporym nietaktem ;)).  Ołówkowe i proste kroje podciągają mi się w trakcie chodzenia, tracąc na długości, za to tworząc w okolicy talii coś na kształt pampersa :). Nie miałam żadnego formalnego ubrania o innej długości, a kupowanie specjalnie na obronę czegoś, czego nigdy więcej nie założę? Hell no :D. Poza tym elementarna wiedza z zakresu psychologii - ubranie wpływa na nasz nastrój. Gdybym założyła coś formalnego (nie cierpię!), czułabym się sztywno, niekomfortowo i tylko bym się zestresowała :). Lubię tandetę, nie wstydzę się tego. Maryli Rodowicz też nikt nie ubierze w garsonkę, bo przestanie być Marylą :).Egzamin zdaje się na siedząco, więc dla mnie żaden problem. Przyznam, że pracując z dziećmi nabrałam sporego dystansu do stroju, a dzieciaki uwielbiają to, że gdy z nimi pracuję - czują się swobodnie, po partnersku, bo nie połykam kija ;-).  Sporną sukienkę można kupić i obejrzeć tutajMniej serio - sukienka to klątwa mojego nazwiska ;-)9Napis na niebiesko i wszystko jasne :D  (źródło: klik).Egzamin zdaję ja i moja wiedza, nie sukienka, zatem temat uważam za zamknięty i proszę o komentarze dotyczące innych elementów tego tekstu :DA egzamin poszedł mi całkiem dobrze :(function(d, s, id) { var js, fjs = d.getElementsByTagName(s)[0]; if (d.getElementById(id)) return; js = d.createElement(s); js.id = id; js.src = "//connect.facebook.net/pl_PL/sdk.js#xfbml=1&version=v2.3"; fjs.parentNode.insertBefore(js, fjs);}(document, 'script', 'facebook-jssdk'));Od dzisiaj pani magister z piątką na dyplomie, komisja kazała mi iść na doktorat, mówię, że już po rekrutacji a oni, że przedłużą :-) jupi!!Posted by Aniamaluje on 29 czerwca 2015Usłyszałam, że komisja jest pod wrażeniem poziomu mojej wypowiedzi, dojrzałości w sądach i uogólnieniach dotyczących wniosków z badań oraz umiejętności wnioskowania. Zrobiło mi się bardzo miło, tym bardziej, że do studiów doktoranckich zachęcano mnie szczerze (mam nadzieję ;-)). Może jednak te kilka lat dawania z siebie 100%, chociaż taki sam efekt (w postaci oceny) osiągnęłabym dając procent 60, miał jakiś sens? :).Czekają mnie poważne przemyślenia. Obecnie jestem bardzo zadowolona z tego co robię - realizuję się pisząc przeróżne teksty, jestem w stanie się z tego utrzymać. W ramach hobby i głównie za darmo, pomagam dzieciom w nauce (nie śmiem używać bardziej doniosłych słów). Sprawia mi to wielką przyjemność, bo widzę efekty swoich działań. A skoro potrafię się uczyć i potrafię pomóc innym w nauce, to może przyda się komuś mój sposób na naukę do egzaminu dyplomowego.Ostatnia prosta :-) #egzamin #egzamindyplomowy gorszy niż #sesja - #notatki #nauka i próba zapamiętania przynajmniej skrótu skrótu skrótu :-) #cornellmethod #visualnotes #notes #studying #pedagogika #doodlesZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 28 Cze, 2015 o 2:51 PDTKilka słów wstępu:Moja dewiza to "work smarter, not harder". Często obserwuję ludzi, którzy poświęcają dużo czasu na całkowicie nieefektywne działania i pozorną naukę. Niby się uczę, ale nic nie wchodzi do głowy :)."Różnica między pracą wydajną, a ciężką, jest zasadnicza. Możesz malować cały pokój małym, szkolnym pędzelkiem, albo dużym wałkiem malarskim. W tym pierwszym przypadku ostro się namachasz, w tym drugim - będzie zdecydowanie lżej i szybciej. Skutek prawdopodobnie będzie ten sam - pomalowany pokój. Jeśli malowałeś go dla siebie, pól biedy, ale jeśli ktoś Ci za to płacił, to nie zdziw się, jak nie doceni Twojego wysiłku i zapłaci Ci tylko za efekt." cały tekst znajdziecie tutaj: PO CO SIĘ UCZYĆ?Zagadnienia na mój egzamin obejmowały tak naprawdę cały tok studiów :)). Początkowo byłam przerażona, ale potem zdałam sobie sprawę z kluczowej rzeczy - przecież ja przez te studia wcale nie spałam, tylko ciężko pracowałam. Chyba coś z tych studiów pamiętam, więc nie ma sensu wkuwanie wszystkiego na nowo. Lepiej skupić się na zrozumieniu.Opracowałam sobie wersję zawierającą krótkie opracowanie każdego z zagadnień. Wyszło mi 110 stron, co mnie nie satysfakcjonowało. To jest właśnie krok pierwszy - zbierasz materiał w oparciu o literaturę, czytasz, opracowujesz podstawową wersję. Zapisujesz plik jako kopię :).Następnie poddałam całość obróbce - po pierwsze - zmiana czcionki na Verdanę 11 pt. Jest maksymalnie prosta i przejrzysta dla oka, dla mnie najwygodniejsza :). Interlinia niewielka, za to duży margines z prawej strony i na dole - po 3.5 cm. Góra i lewa strona minimalna, byle tylko się wydrukowało :). To moja wariacja na temat metody CornellaKolejny krok to streszczenie opracowania. Najpierw wyrzuciłam wszystkie ozdobniki np. paradygmat jest to zespół... → paradygmat - zespół... Zdaniem Zaleśkiwicza ryzyko dzielimy na instrumentalne i stymulujące → Zaleśkiewicz : ryzyko styumulujące i instrumentalne. Już na takiej obróbce tekstu uzyskamy kilka stron mniej.Kolejnym krokiem jest znalezienie słów, które można skrócić. Zdjęłam przynajmniej ze dwie strony objętości tekstu, na samej podmianie nauczyciel → n-el lub nel. Zastanów się, jakie kategorie najczęściej pojawiają się w Twoich notatkach i ustal sobie skrót. Możesz korzystać też z obrazkowych fontów oraz tablicy znaków - przykładowe symbole, których używam:§→♥♯▲♀♂ - prawne, wpływa na, emocje, proces, funkcje, kobieta, mężczyznamożna też korzystać np. z fontu Wingdings, który ma różne symbole (np. książkę, klepsydrę, kopertę). Przypisujemy im jakieś znaczenie o optycznie odchudzamy notatki.wskazówka : skopiowane  tablicy znaków i innych fontów symbole, najlepiej mieć w osobnym pliku, otwartym na czas naszej edycji :)."Każdą notatkę da się streścić do formatu A4" - przyznam, nie dałam rady z kilkoma, bo były bardzo obszerne, ale generalnie staram się trzymać tej zasady. Streszczam swoją notatkę tak długo, aż zostanie z niej sama esencja. Czasami jest to bardzo trudne, czasami nie. Jeśli uważam, że bardziej już się nie da , to odstawiam notatki na jakiś czas, a potem bez patrzenia na nie wypisuję sobie najważniejsze rzeczy na zasadzie haseł. Odrywam się od tekstu i widzę, co zapamiętałam.Po obróbce tekstu - podczas której nauczyłam się bardzo dużo, bo aktywnie przetwarzałam informacje - drukuję swoje notatki i spinam je klipsem do papieru. Moja obróbka odchudziła 110 stron do 32.Wyciągam kredki bambino (wygodniej mi niż zakreślaczami) i zaznaczam różnymi kolorami ważne rzeczy. Kolory pomagają zapamiętać informacje, ale też podzielić notatki na jakieś kategorie pojęciowe. Trzeba ustalić sobie swój klucz.Przypomnę zdjęcie z mojego instagrama :Ostatnia prosta :-) #egzamin #egzamindyplomowy gorszy niż #sesja - #notatki #nauka i próba zapamiętania przynajmniej skrótu skrótu skrótu :-) #cornellmethod #visualnotes #notes #studying #pedagogika #doodlesZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 28 Cze, 2015 o 2:51 PDTDalsza obróbka notatek polega na:rysowaniu symboli, które pomogą mi wzrokowo skojarzyć treść notatki i zapamiętać najważniejsze rzeczyzapisaniu podsumowania na dole - po to mi dolny margines. Na zasadzie - gdybym musiał streścić zagadnienie w kilku zdaniach, co byłoby w takim streszczeniu?stosowaniu akronimów i akrostychów i innych zabaw z literami - u mnie było HISF , jako pierwsze litery paradygmatów.Patrząc na to z boku widzę, że mogłam obrobić notatki bardziej - słowo paradygmat, które powtórzyłam aż 4 x, mogłam wyrzucić, pisząc:  paradygmaty: humanistyczny blablabla, interpretatywny bla bla bla i tak dalej. Na takich przeoczeniach mogłabym zgubić kolejną stronę.Po co to wszystko? Nie prościej po prostu czytać? No właśnie nie. :) Moje 32 strony zawierały dokładnie to, co poprzednie 110. Podczas obróbki materiału, aktywnie się go uczyłam, przetwarzałam informacje. Dwukrotne przeczytanie całego dużego pliku na koniec załatwia sprawę.Dzięki temu, że na obronie znałam esencję, wypowiadałam się bardziej płynnie, szczegółowo. Znałam główne kategorie pojęciowe (w końcu zapamiętać 32 strony to żaden wyczyn!) i odnosiłam je do innych oraz literatury.Każde notatki można odchudzić :)). Gorąco polecam!Chciałam wam tylko powiedzieć, że możecie mieć niewłaściwe nazwisko, niewłaściwą twarz, stan zdrowia  i portfel, ale jeśli będziecie chcieć, to pokonacie każdą przeszkodę. Czasami to będzie trudne, ale się da. Tym sposobem, zamiast pójść spać, pisałam ten tekst do szóstej rano :). Pozostaje mi wyłączyć komputer i się położyć :). I jeszcze jedna sprawa - wyrzucamy ze swojego słownika zwrot "udało mi się". Nie udało się, zapracowałeś na to.Uściski! :) _____Szczegóły rekrutacji na warsztaty dziennikarskie Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Wszystko co musisz wiedzieć o letnich herbatkach ziołowych!

Ziołowy zakątek

Wszystko co musisz wiedzieć o letnich herbatkach ziołowych!

Jak napisać dobre CV? Porady headhunterki

KAMERALNA

Jak napisać dobre CV? Porady headhunterki

Lifemenagerka

O czym musisz wiedzieć, zanim zostaniesz freelancerem?

Kto się martwił, że poniedziałki freelancera całkiem znikną? Nie ma takiej opcji, za bardzo lubię tę tematykę i ten cykl.  Tak jak pisałam w poście z wakacyjnym rozkładem jazdy – mało co mnie już w mojej pracy zaskakuje, więc pewnie nie będę już zbyt często pisać o problemach z jakimi się spotkałam i o tym, jak je rozwiązuję… Ale po 2 latach freelancingu (z czego pierwszy rok fatalny, a drugi bardzo udany) nabrałam już sporo doświadczenia i od czasu do czasu pewnie będę jeszcze się nim dzielić. Dziś właśnie czas na jeden z takich postów… Zaczynamy od podstaw, czyli jak zostać freelancerem i o czym trzeba wiedzieć zanim zdecyduje się na ten krok. Uznałam też, że na YouTube nie może zabraknąć tak ważnej części mojego bloga i nagrałam małą pogadankę na ten temat. Przy okazji wpadłam na pomysł kolejnego wpisu – jak widać jest jeszcze nadzieja dla tego cyklu ;).  Zapraszam na film, a dla preferujących słowo pisane przygotowałam też normalny post. Moim zdaniem post i film trochę się uzupełniają.  Nie każdy może być freelancerem Decyduje o tym rodzaj wykonywanej pracy, a także pewne cechy charakteru i kwalifikacje… Ten temat rozwijam w filmie, ale dodałabym do tego co powiedziałam jeszcze umiejętność zarządzania własnym budżetem.  Będzie ciężko Oczywiście wszystko zależy od sytuacji, jednak w większości z nich naprawdę nie będzie łatwo. Możecie na przykład przejść na freelance stopniowo, początkowo łącząc go z pracą na etacie. To oznacza, że przez jakiś czas będziecie mieli duuuużo pracy. Osobiście nie polecam takiego rozwiązania, a na pewno nie na dłuższą metę. Jeśli natomiast rzucicie etat i zaczniecie freelance całkiem od zera, musicie się nastawić na ciężkie czasy pod względem finansowym.  Więcej na temat moich trudnych początków. Oszczędności będą topnieć Najpierw jednak trzeba te oszczędności sobie zorganizować (ile – podpowiadam w filmie). Jeśli wcześniej byliście oszczędni i odkładaliście jakieś pieniądze to macie problem z głowy, w ramach przygotowań do przejścia na freelance nie musicie zaciskać pasa przez jakiś czas. Musicie jednak nastawić się na to, że te oszczędności szybko mogą zacząć topnieć… Zanim pojawią się pierwsze sensowne zlecenia i regularne przelewy, może minąć trochę czasu. I przez ten czas trzeba umieć zarządzać tą kasą aby wystarczyła na cały ten okres (klient płacący na czas to skarb i niemal wygrana na loterii ;)). Więcej na temat kwestii finansowych.  Organizacja pracy nie jest taka prosta Ja zanim przeszłam na freelance pracowałam na etacie, ale w domu. Nikt nade mną nie stał, nie kontrolował mnie, mój szef żartował, że jestem tak samodzielna i samowystarczalna, że w ogóle zapomina o moim istnieniu. Mimo to po przejściu na freelance miałam duży problem z zorganizowaniem sobie pracy. Dni dziwnie przelatywały mi przez palce, zachłysnęłam się wolnością, musiałam pracować wieczorami (czego nie lubię). Dość szybko sobie z tym poradziłam, ale jeśli ktoś ma problem z samodyscypliną, szybko może zatęsknić za etatem i narzuconą pracą „od-do”. Więcej o organizacji pracy. Szukanie klientów to żmudna praca Moim zdaniem w kwestii pozyskiwania nowych klientów najskuteczniejszy jest networking i najlepiej jemu w dużej mierze się poświęcić i czekać, aż klienci sami przyjdą. To jednak nie jest takie proste i nie u każdego się sprawdzi. Większość freelancerów musi zacząć samodzielnie pukać do różnych drzwi (czyli skrzynek mailowych) i wierzcie mi – potrafi to odebrać radość z pracy na swoim, to praca, za którą nikt nam nie płaci Poza tym kiedy nasze maile pozostają bez odpowiedzi szybko stajemy się sfrustrowani i naprawdę łatwo się podłamać. Więcej na temat networkingu Freelancer musi być samodzielny, bywa też samotny Nie ma szefa albo starszej stażem koleżanki, których można poprosić o pomoc. Freelancerem nie powinno zostawać się na początku swojej drogi w jakimś zawodzie, trzeba mieć już jakieś doświadczenie i umieć sobie radzić samodzielnie. Freelance to też brak praktykanta, który odwali jakąś czarną, żmudną robotę, to również brak firmowego informatyka. Często nie ma też z kim wypić porannej kawy i poplotkować. Dla wielu osób może to być minus, ale dla mnie to plus – lubię czas pracy wykorzystywać w 100% i dzięki temu mieć potem więcej czasu dla siebie.  Otoczenie może nie rozumieć Waszej pracy O tym jak czasami rodzina i znajomi reagują na freelance opowiadam w filmie. W skrócie – musicie się przygotować na opinie, że praca w domu to nie jest praca, a także na pytania czy nie trzeba Wam pożyczyć „do pierwszego”. Moja mama pyta mnie o to do dziś Przyznajcie się kto z Was rozważa lub planuje przejście na freelance. Jakie macie obawy? The post O czym musisz wiedzieć, zanim zostaniesz freelancerem? appeared first on Life Manager-ka.

Projekt na lato: zrób sobie wodę kwiatową!

Ziołowy zakątek

Projekt na lato: zrób sobie wodę kwiatową!

Jak zacząć sprzedawać swoje produkty?

KAMERALNA

Jak zacząć sprzedawać swoje produkty?

Wznieś się ponad swój gniew...

ANIA MALUJE

Wznieś się ponad swój gniew...

Oranżada z kwiatów bzu wg. Pani Zosi. Naturalnie gazowana

Ziołowy zakątek

Oranżada z kwiatów bzu wg. Pani Zosi. Naturalnie gazowana

Łupież suchy i tłusty, jak z nim walczyć?

Facetem jestem i o siebie dbam

Łupież suchy i tłusty, jak z nim walczyć?

Jak uprościć swoje życie?

'DARIAA

Jak uprościć swoje życie?

Usuwanie blizn potrądzikowych

MARYSIA-K

Usuwanie blizn potrądzikowych

Cześć dziewczyny (i mężczyźni)!Każda z nas ma swoje cele. Zazwyczaj różne pomysły wpadają nam do głowy przed zbliżającym się latem, gdyż chcemy dobrze wyglądać na plaży. Niektóre z Was się odchudzają, inne rzeźbią sylwetkę, niektóre zaczynają nabywać nawyku dbania o skórę. Nasza cera jest naszą "wizytówką" i na pewno każda z nas marzy o nieskazitelnej buźce. Moim postanowieniem jest własnie skupienie się na mojej twarzy. Teraz nie mam poważnych problemów z trądzikiem, ale pozostałości bo młodzieńczym "buncie" skóry niestety pozostały. Wiele osób zmaga się ze szpecącymi bliznami potrądzikowymi. Zazwyczaj trądzik dotyka większość z nas w różnym stopniu w okresie dojrzewania i jest to spowodowanie "burzą" hormonów. Problem ten dotyka kobiet jak i mężczyzn, ale to oni mają się gorzej, gdyż nie zakryją swojej buzi makijażem, dlatego ten post piszę również dla nich, a nawet i szczególnie dla nich. Na początku powitałam więc Was obu. Borykam się z bliznami przez wiele lat i chętnie opowiem Wam o mojej przygodzie w poszukiwaniu sposobu na pozbycie się dręczącego, dokuczliwego i szpecącego problemu. Moje blizny najczęściej są zanikowe, choć ostatnio nawet pojawiła mi się przerostowa, która strasznie boli. Częstym problemem jest również wystawianie skóry do słońca. Co prawda daje to efekt, ale krótkotrwały. Często na wiosnę, kiedy częściej mamy do czynienia ze słońcem kondycja naszej skóry się poprawia. Na jesień problem nawraca z podwójną siłą. W dodatku jest złe na blizny, gdyż nie leczy ich, a nawet wzmacnia. Słońce jest dobre, ale nie w dużych ilościach i oczywiście wraz ze stosowaniem kremu przeciwsłonecznego, kremu BB z filtrem lub podkładu, najlepiej ze SPF 50. Uwierzcie mi, że mimo wszystko buźka nawet wtedy może się opalić.Czym jest blizna?Blizna jest zmianą skórną (ubytkiem) powstałą na skutek uszkodzenia skóry właściwej i zastąpieniem jej tkanką łączną włóknistą.Na wygląd blizny potrądzikowej wpływa:-uwarunkowanie genetyczne;-wiek;-rasa człowieka;-miejsce powstania;-przebieg gojenia.Rodzaje blizn potrądzikowych:-zanikowe- najczęściej występują po trądziku. Są zagłębieniami w skórze. Mogą mieć różne głębokości i kształty.-przerostowe- powstają w miejscach zapalnych podczas przebiegu trądziku. Mają wygląd rosnących guzków, które mogą czasami osiągnąć znaczne rozmiary. Podczas rozwijania się charakteryzują się czerwonym zabarwieniem. Pozbywanie się blizn potrądzikowychDotychczas stosowano wiele metod, które wygładzają powierzchnie naszej skóry (peelingi, antybiotyki, hormony,lasery, preparaty, kremy wybielające, inne, domowe sposoby). Moja skóra kilka razy została złuszczana i wpychałam w siebie wiele leków, niestety nic skutecznie nie pomogło. Delikatnie tylko wygładziłam i rozjaśniłam skórę. Problem niestety wracał. Ponieważ preparaty kosmetyczne i zabiegi, mimo regularnego i długotrwałego stosowania, nie przyniosły oczekiwanego efektu postanowiłam poszukać czegoś więcej. Słyszałam, że nowym, skutecznym pozbywaniem się blizn jest zastosowanie laserów frakcynych. Więcej o nich możecie przeczytać na stronie tourmedica: <klik>. Jego efektem jest pobudzenie komórek do wytwarzania kolagenu, dzięki czemu blizna staje się tkanką zdrową. Podczas zabiegu robi się na danym obszarze skóry tysiące mikroskopijnych, niewidocznych gołym okiem nakłuć, uszkadza się skórę. Każdą z nich otacza prawidłowa tkanka. Powoduje to pobudzenie procesu tworzenia nowej tkanki. Efekty zauważalne są już po pierwszym zabiegu.Blizny są do pokonania!Macie podobne problemy? Stosowałyście podobne zabiegi? Pomogły Wam?Całuję.Marysia

Przepis na ślub - pomysły na wieczór panieński

Fashionable

Przepis na ślub - pomysły na wieczór panieński

Jak nie zmarnować wakacji?

Marta pisze

Jak nie zmarnować wakacji?

Tłusta grzywka zaraz po umyciu – są sposoby!

WIECZNIE MŁODA

Tłusta grzywka zaraz po umyciu – są sposoby!

Jakie sprzęty kuchenne kupić na start?

ANIA MALUJE

Jakie sprzęty kuchenne kupić na start?

Peeling truskawkowo-jaśminowy!

Ziołowy zakątek

Peeling truskawkowo-jaśminowy!

Jak nie rozmawiać z mężczyznami?

Marta pisze

Jak nie rozmawiać z mężczyznami?

Moje publikacje w czerwcu

Ziołowy zakątek

Moje publikacje w czerwcu

Work-Life balast

Lady of the House

Work-Life balast