10 pomysłów na zabawy edukacyjne z kasztanami

ANIA MALUJE

10 pomysłów na zabawy edukacyjne z kasztanami

Jak rozsądnie kupować ubrania i nie tylko? Moje zakupy w Factory

Fashionable

Jak rozsądnie kupować ubrania i nie tylko? Moje zakupy w Factory

Sentencje na drewnie DIY. Film

Lady of the House

Sentencje na drewnie DIY. Film

Adaptogeny, związki, które pomogą Ci przetrwać jesień i zimę

Facetem jestem i o siebie dbam

Adaptogeny, związki, które pomogą Ci przetrwać jesień i zimę

Osnówka gałki muszkatołowej – kulinarne odkrycie jesieni

Ziołowy zakątek

Osnówka gałki muszkatołowej – kulinarne odkrycie jesieni

Grzaniec z głogiem

Ziołowy zakątek

Grzaniec z głogiem

Kulisy blogowania: Czy do blogowania potrzebna jest pasja?

KAMERALNA

Kulisy blogowania: Czy do blogowania potrzebna jest pasja?

Gdańsk : gdzie zjeść, jak tanio i dobrze wynająć, co zobaczyć... [tygodnik]

ANIA MALUJE

Gdańsk : gdzie zjeść, jak tanio i dobrze wynająć, co zobaczyć... [tygodnik]

Owoce jesieni! [Jesienny cykl]

Ziołowy zakątek

Owoce jesieni! [Jesienny cykl]

Ciekawe pomysły na dzień chłopaka – na ostatnią chwilę!

WIECZNIE MŁODA

Ciekawe pomysły na dzień chłopaka – na ostatnią chwilę!

Francuski szyk dla mężczyzn, odkryj sekrety codziennej elegancji

Facetem jestem i o siebie dbam

Francuski szyk dla mężczyzn, odkryj sekrety codziennej elegancji

Dlaczego mężczyźni boją się lekarza, jak ich zachęcić do badań?

KRÓLICZEK DOŚWIADCZALNY

Dlaczego mężczyźni boją się lekarza, jak ich zachęcić do badań?

7 rzeczy, które każda kobieta powinna wiedzieć o mężczyznach

Facetem jestem i o siebie dbam

7 rzeczy, które każda kobieta powinna wiedzieć o mężczyznach

Pakowanie walizki - jak to zrobić sprawnie i bezboleśnie

Fashionable

Pakowanie walizki - jak to zrobić sprawnie i bezboleśnie

Warsztaty ziołowo – kosmetyczne! (październik)

Ziołowy zakątek

Warsztaty ziołowo – kosmetyczne! (październik)

Pozornie zwykłe miejsca i niezwykli ludzie

Szafeczka blog

Pozornie zwykłe miejsca i niezwykli ludzie

Dieta śródziemnomorska - najzdrowsza dieta świata w praktyce

ANIA MALUJE

Dieta śródziemnomorska - najzdrowsza dieta świata w praktyce

Pewnie niektórym z was na widok słów najzdrowsza dieta świata zapaliła się lampka kontrolna - nie dziwię się jeśli ktoś sprawdził, czy jest na właściwym blogu ;-)). Ale tak, chciałam napisać kilka słów o diecie śródziemnomorskiej, która uchodzi za modelową dietę dla zachowania optymalnego zdrowia. Odnoszę się głównie do diety mieszkańców Krety - możecie o niej poczytać w literaturze medycznej wpisując w wyszukiwarkę artykułów takie hasła jak meddiet, Mediterranean Diet lub Cretan Diet*. A w praktyce będzie o tym, co jadłam na wakacjach :)Słowo wstępne - uważam, że nie istnieje coś takiego jak idealna dieta, ponieważ jesteśmy bardzo różni i w zależności od wieku, trybu życia i szerokości geograficznej a także przebytych chorób mamy różne potrzeby. Szerzej pisałam o tym tutaj :Jaka jest najlepsza dieta dla wszystkich?Ok, do rzeczy. Wybierając się na wakacje szukałam miejsca o klimacie, który będzie sprzyjał moim oskrzelom i takiego, które nie zabije mnie dietą. Na wszelki wypadek i tak zabrałam ze sobą imbir, imbir kandyzowany i inne cuda ;-)O założeniach diety śródziemnomorskiej zapewne każdy kiedyś słyszał lub czytał - dużo ryb morskich, oliwa z oliwek, solidne porcje warzyw.Dla pewności zarzucę jednak piramidą żywienia ;)(zdjęcie dzięki uprzejmości oldwayspt.org, na stronie znajdziecie sporo przepisów ;-)).Dlaczego dieta jest taka zdrowa? Moim zdaniem jej najmocniejszym atutem jest dostarczanie kwasów omega-3 i omega-6 w odpowiednich proporcjach, dzięki czemu ich stosunek jest odpowiednio wyważony. Zapewnia to oliwa z oliwek, oliwki, zapewniają też morskie ryby. Podoba mi się bogactwo warzyw czy uwzględnienie czerwonego wina, które w rozsądnych ilościach ma na nas zbawienny wpływ przez rezerwatol ;-). Więcej o nim można poczytać np. tutaj (klik).Starałam się dopytywać mieszkańców Krety jak wygląda ich codzienna dieta - zazwyczaj jest to śniadanie w postaci jakiegoś pełnoziarnistego pieczywa, sałatki z pomidorów, kanapki z wędzonym łososiem. Nie wiem czy tak jest w całej Grecji, ale wszyscy polecali skropienie pieczywa ziołową oliwą zamiast smarowania masłem ;-).Obiad to np. mnóstwo warzyw w towarzystwie makaronu, ryżu lub pieczonych ziemniaków i jakieś owoce morza. Najczęściej jest to po prostu ryba, chociaż czasami są kalmary, ośmiornice i inne morskie stwory ;-). Obiad popijany jest winem. W kwestii mięs - dominował drób oraz baranina. Ku mojemu zaskoczeniu w żadnym ze sklepów nie zauważyłam apetycznej wędliny. Była sama... mortadela. Kolacja wygląda podobnie jak obiad ;-).Przykładowe posiłki : Morska ryba, sałatka grecka (prawdziwa, bez sałaty) i dla mnie do smaku trochę sosu tza-tziki, :).Deser : trochę lodów polanych miodem i  owoców.Warzywa gotowane na parze, ryba morska (znowu bez nazwy) i pieczone ziemniaki... Na deser zazwyczaj wybierałam coś pełnego ziaren, czyli np. prażone migdały i miód, oraz słodki deser. Zazwyczaj była to baklava lub kataifi . Coś podobnego można teraz kupić na tygodniu greckim, polecam :D (klik).Greckie pierogi z fetąCo może budzić kontrowersje? Grecka dieta jest... słona. Feta jest słona, słone są wszystkie napoje, łącznie z herbatą. Myślę, że to może budzić pewne kontrowersje i stawia dietę śródziemnomorską nieco niżej od np. diety DASH, przy której spożywa się pół łyżeczki soli dziennie...No właśnie, co ja z tą dietą DASH? Żyjemy w XXI wieku i różne diety można ocenić według różnych kryteriów. Na pewno nie chciałabym patrzeć na to jednoznacznie, jednak uwadze polecam szczególnie tę stronę (klik). 25 ekspertów do spraw żywienia oceniało diety pod kątem różnych kryteriów. Np. łatwość stosowania takiej diety, jej korzyści zdrowotne i tak dalej. Wygrała dieta DASH. Jesteście ciekawi jakie diety zajęły ostatnie miejsca? Dukan, Paleo, dieta RAW.W tym miejscu kilka moich uwag - na pewno warto zapoznać się z recenzjami diet, przeczytać wypowiedzi ekspertów. Tym bardziej, że na stronie znajdziemy rankingi np. diet wegetariańskich.Jestem jednak pewna, że istnieją osoby, którym dieta Paleo czy RAW przyniosła długo poszukiwane ukojenie, więc daleka byłabym od demonizowania. Problem z dietami jest taki, że zazwyczaj szukamy informacji, które utwierdzają nas w słuszności naszego wyboru, by uniknąć dysonansu. Ludzie, szczególnie w internecie wcale nie chcą poznać innego punktu widzenia, choćby popartego najbardziej logicznymi argumentami - chcą usłyszeć, że mają rację ;-). Szczególnie widać to w dyskusjach między wegetarianami a jedzącymi mięso - każdy interpretuje na swoją stronę ;-).Ja osobiście nie mam żadnego problemu z tym, że ktoś je tak a inny je całkiem odwrotnie. Sama mam takie zalecenia medyczne, by jeść bardzo wysokokalorycznie i gdy zobaczyłam rozpiskę z dietą przy muko, to złapałam się za głowę :D Zabielane zupy, białe pieczywo, białe makarony, ziemniaki polewane tłuszczykiem i kanapki z majonezem? Witaj w moim świecie.Jestem uparta i wcale nie potrafię tego zaakceptować i nawet nie próbuję. Owszem, ma to spore uzasadnienie przy moim zapotrzebowaniu energetycznym, ale staram się szukać różnych diet, czytać o nich i brać to, co najlepsze.Najgorszym eksperymentem było odstawienie glutenu (wciąż nie mam pojęcia dlaczego).Przy diecie śródziemnorskiej tym, co chcę czerpać jest stosunek kwasów omega-3 i omega-6 :). Podoba mi się też wiele pomysłów na wysokokaloryczne, a przy tym całkiem zdrowe desery, gdzie króluje miód i mnóstwo ziaren.Jak widać, musiałam jednak posiłkować się pieczonymi ziemniakami prawie zawsze - inaczej nie byłam w stanie się najeść. Lubię też morskie ryby, smakowały mi przepyszne greckie sery. Zarówno feta jak i np. ser haloumi.Dieta śródziemnorska jest jednak droga. Gdyby bez wysiłku za domem rosły mi figi, awokado, granaty, oliwki, cytrusy i tak dalej, a w morzu pluskały się bardzo zdrowe ryby, na pewno łatwiej byłoby ją praktykować.Zdjęcie "zza płota".Opuszczone suche miejsce a tam rosną sobie granaty (to czerwone). U nas granat kosztuje przynajmniej 5 zł...Dorodne winogrona na wyciągnięcie ręki...Problem ceny diety śródziemnorskiej opisano np. tutaj  i tak, okazało się, że biednym ludziom dużo trudniej jest ją utrzymać :( Mimo wielu cudownych zalet, w diecie śródziemnorskiej brakowało mi też przypraw. Pod tym względem więcej czerpię z diet azjatyckich. Zwykła szalotka czy imbir potrafią zrobić wielką różnicę. (Tu mój tekst o imbirze)  Z drugiej strony jest bogactwo Indii - idealnie skomponowane Curry, Kurkuma, ostre papryczki. To także są przeciwzapalne rzeczy, które zbawiennie na mnie działają i nie wyobrażam sobie z nich rezygnować. Sól wolałabym zastąpić solą himalajską, która jest dla mnie dużo bardziej korzystna. Odczułam też istotny brak rozgrzewających zup. Domyślam się, że ma to związek z klimatem, ale dlaczego ostre zupy nie przeszkadzają mieszkańcom Indii? ;-) Zerknijcie na mój przepis na zdrowotny rosół (klik).  Dorzuciłabym też zieloną herbatę, czosnek, zioła...Chcę wam tylko przekazać, że w każdej diecie jest coś, z czego można czerpać. Ja na tej zasadzie staram się eksplorować różne sposoby żywienia i wybierać dla siebie to, co mi najbardziej służy. Naprawdę nie zamierzam jeść ziemniaków polanych tłuszczem i wszystkiego topić w majonezie. Wierzę, że są inne sposoby na dostarczenie sobie odpowiedniej ilości energii ;-).Dieta śródziemnorska jest bardzo zdrowa, widzę jej ogromne zalety, ale też brakowało mi w niej kilku istotnych elementów. Mam nadzieję, że kiedyś wybiorę się do Azji i podpytam jej mieszkańców o to, jak wygląda ich żywienie w praktyce ;-).Na koniec kilka zdjęć :Czasami trzeba i tak....Sałatka greckaBaklava, KataifiRyba warzywa na parze i...pieczone ziemniaki plus trochę ketchupu. Przyprawy kuchni greckiej są dla mnie zbyt... mdłe.Pieczone pomidory, pieczone ziemniaki, kalmary i brokuły.Ryba morska, pieczone ziemniaki, brokułyNajpyszniejsza pita na świecie i sałatka grecka. Nie wytrzymałam i dodałam do niej sałatę :DNie mam pojęcia co to za rybki, ale to fajna przekąska :).I znowu te desery...Bardzo żałuję, że przepadła mi jedna cała karta ze zdjęciami. Po prostu się przegrzała :(.Co polecam z diety środziemnomorskiej?- Stosowanie porządnej oliwy, najlepiej z pierwszego tłoczenia, ale równie dobrze można bazować na naszym lnie, stosując np. zimnotłoczony olej lniany. Ja koniecznie stosuję także olej kokosowy, który jest bogaty w MTC.- Warto częściej jeść ryby i owoce morza. Ok, są drogie, ale ja mam na to mały lifehack :).  Obecnie np. w lidlu jest promocja na ryby -25% (klik). Gdy widzę w swoim lidlu całą lodówkę łososia z krótkim terminem, wybieram się do sklepu wieczorem - zazwyczaj przeceniają je wtedy o kolejne 25%. Ja staram się łososia* nie smażyć ani nawet nie grillować - piekę go na kamieniu z soli himalajskiej :)  To samo robię z tygodniami tematycznymi - gdy dany tydzień dobiegnie końca, produkty są przeceniane o dodatkowe 16% lub jeszcze więcej. Oczywiście nie wszystko jest w stanie dotrwać do promocji, ale dla mnie (naprawdę dużo jem...) to spore ułatwienie. Szczególnie, że po takim tygodniu azjatyckim przeceniane są produkty o naprawdę długich terminach.*Wiem, że łosoś jest kontorwersyjny, ale raczej spotykam się z interpretacją, że nawet ten hodowlany jest korzystny dla zdrowia, a normy w sklepach są na tyle wyśrubowane, że nie ma ryzyka zatrucia się rtęcią czy ołowiem.Przyznam jednak, że dietę śródziemnorską jest łatwo utrzymać - jedynymi moimi obiektywnie niezdrowymi grzechami była pizza (3 kawałki) i jedna paczka chipsów. Jak na cały tydzień, to bardzo spoko :).Podsumowując - jest to bardzo fajna dieta, ale nie dla mnie. Czerpię z niej wiele elementów, ale brakuje mi w niej sycącej potrawki z kurczakiem, ostrymi przyprawami, imbirem, grzybami shii-take, kurkumą i kaszą jaglaną. Brakuje mi zielonej herbaty, majeranku, rosołu z lubczykiem. Brakuje kapsaicyny i cebuli czy czosnku :).Jestem ciekawa waszych opinii, a może byliście w innych rejonach Grecji i tam żywienie wyglądało inaczej? Ja jestem bardzo ciekawska i interesowało mnie podejście mieszkańców ;-). Jestem też ciekawa na jakich dietach sami jesteście - staram się szukać czegoś pożytecznego w każdej i np. uwielbiam wegańskie ciasta bez pieczenia (team migdały!), czy tego nieszczęsnego kurczaka w cieście z dukana... cóż zrobię, że pyszny :).* Artykułów najprościej szukać tutajHej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

10 sposobów na przemycenie warzyw i owoców

Szafeczka blog

10 sposobów na przemycenie warzyw i owoców

Temat spożywania pięciu porcji warzyw i owoców dziennie, dotknął chyba każdego rodzica. To zacna i słuszna idea, jednak w praktyce często wymaga od nas rodziców sporej gimnastyki. Sami często mamy problem z przestrzeganiem tej zasady, a co dopiero przekonać dzieci do jedzenia takiej ilości zdrowych rzeczy w ciągu dnia. Jak to wychodzi w praktyce? Różnie ;) Czy wszyscy rodzice przestrzegają tej zasady? Pewnie nie, ale na pewno bardzo się starają :) Co w takim razie zrobić, aby bez płaczu i zgrzytania zębami dostarczyć dzieciom odpowiednią ilość witamin? Podpowiem Wam dziś kilka moich sposobów na to jak przemycić warzywa i owoce w codziennej diecie! 1. Wyciskany sok To chyba najpopularniejsza forma przemycania witamin dziecku. Każdy z nas próbował tej metody i chyba każde dziecko ma chociaż jeden sok, który uwielbia. Prawda? Mój ulubiony to ten ze szpinakiem, a moja córka ze smakiem wypija pomarańczowy ;) 2. Owocowe lody i sorbety Wystarczy zmiksować owoce z jogurtem naturalnym, przełożyć do kolorowych foremek i gotowe! Które dziecko oprze się lodom? Chyba żadne! To idealny przykład na połączenie przyjemności z czymś pożytecznym. 3. Dżem Owoce znajdziemy też w dżemach (szczególnie w tych domowych oraz 100%). Jeśli dżem nie jest tym co nasze dziecko uwielbia, to możemy pokombinować i na przykład zawinąć go w naleśniku! Niby banał, ale jednak jest mnóstwo dzieci, które zjedzą wszystko jeśli tego „nie widać” ;)  (ja robię naleśniki z mąki pełnoziarnistej, aby było jeszcze zdrowiej) 4. Zupy krem To sposób, który stosuję najczęściej ;) Dzięki temu moja córa je prawie wszystkie warzywa, bo w takiej zupie mogę przemycić wszystko! Jedyny warunek, to posypka z parmezanu ;) 5. Foundie  Niewielkie owoce możemy obtoczyć w czekoladzie! Co więcej, możemy poprosić dziecko, aby samo to zrobiło! Genialna zabawa,a przy tym jeszcze przemycamy witaminy! 6. Mus owocowy Chyba każde dziecko próbowało kiedyś deserku ze słoiczka i chyba większość z nich wcinała je tak, że uszy się trzęsły ;) Większemu dziecku oczywiście nie wypada jeść ze słoiczka, ale z tubki czemu nie! Taki mus możemy zabrać zawsze ze sobą. U nas bywa czasem tak, że sporo podróżujemy, a co za tym idzie nie zawsze da się „mądrze” rozplanować jedzenie. Kończy się to jedzeniem „na mieście” lub w trasie. Jak zadbać o porcję witamin, gdy jedzenie zastanie nas w drodze na drugi koniec Polski? Na szczęście restauracje co raz częściej myślą o dostarczaniu wartościowych dań i przekąsek naszym dzieciom. Przykładem na to jest wprowadzenie przez McDonald’s musów owocowych do zestawów Happy Meal ;) 7. Ciasta Wiadomo, że tak przetworzone owoce nie będą mieć tylu witamin i składników odżywczych co świeże owoce. Są jednak dzieci, które nie przepadają za bananem czy marchewką ale mogę się założyć, że ciasto zrobione przy użyciu tych składników będzie jednak bardzo smakować! O tym, że owoce były w cieście możemy powiedzieć naszemu dziecku dopiero po zjedzeniu. A co! ;) 8. Obrazki na kanapkach Proste, ale bardzo skuteczne! Można tworzyć przeróżne buźki, misie, domki itp. Warzywa w takiej formie smakują podobno lepiej… 9. Sos Ja najczęściej przemycam warzywa w sosie bolognese, ale jest też mnóstwo innych do których możemy dodawać warzywa (np. sos koperkowy) 10. Suszone owoce Uwielbiam suszone truskawki i daktyle. Niestety nie udało mi się tą miłością zarazić córki… Cóż jest jeszcze dużo możliwości np. rodzynki, morele… Przecież to takie cukierki ;) Każda mama ma swoje sztuczki i sposoby na przemyt. Można powiedzieć, że po części jesteśmy przemytniczkami ;) Jakie są Twoje sposoby? Koniecznie podziel się nimi! The post 10 sposobów na przemycenie warzyw i owoców appeared first on szafeczka.com.

Podarunek

Szafeczka blog

Podarunek

Jak czytać etykiety? Poradnik świadomego konsumenta.

Lady of the House

Jak czytać etykiety? Poradnik świadomego konsumenta.

Czy internet jest w stanie zastąpić lekarza?

Facetem jestem i o siebie dbam

Czy internet jest w stanie zastąpić lekarza?

Trzydniowe wagary!

Szafeczka blog

Trzydniowe wagary!

Pakuj kredki i ruszaj do Tajemnego Ogrodu!

Ziołowy zakątek

Pakuj kredki i ruszaj do Tajemnego Ogrodu!

Jak przestać gromadzić niepotrzebne rzeczy?

KAMERALNA

Jak przestać gromadzić niepotrzebne rzeczy?

Ebook z jadłospisem bezglutenowym i wegetariańskim (na 7 dni)

Grochem o garnek

Ebook z jadłospisem bezglutenowym i wegetariańskim (na 7 dni)

Cel: komplet wypoczynkowy. Czym się kierować przy wyborze kanapy?

Lady of the House

Cel: komplet wypoczynkowy. Czym się kierować przy wyborze kanapy?

Jest pięknie

Reebok ZPump Fusion – warto?

Na początek małe wyjaśnienie – nie biegam. Kroczę. No dobrze, szybko spaceruję. Bieganie to nie moja bajka. Dlaczego w takim razie polubiłam buty Reebok ZPump Fusion? Od stycznia mam nowe urządzenie do mierzenia aktywności – Fitbit Charge. Staram się codziennie spacerować – nie zawsze zrobię 10000 kroków (czyli ponad 8 kilometrów), ale 5-6 kilometrów jest w zasięgu. Jeśli robię kilka mniejszych spacerów, mogę iść choćby w klapkach, ale dłuższa trasa wymaga sensownego obuwia sportowego. Mam kilka par – zwykle wybieram modele sportowo-lifestylowe, jak to jest określane, czyli nie takie bardzo usportowione. Dobrze wyglądają do dżinsów, do szortów – a przy okazji są raczej wygodne. Zrobiłam po 20k kroków (czyli jakieś 15 km) w ciągu jednego dnia we Wrocławiu, potem w Berlinie i na Rugii – wszystko w wygodnych, porządnych New Balance. Ale pod koniec dnia zawsze znajdowałam jakiś pęcherz gdzieś na stopie – na małym palcu, czasem gdzieś z boku, w zależności od tego, jak ułożyła się skarpetka, jak ułożył się język buta. Kiedy dowiedziałam się, że Reebok przyśle mi model ZPump Fusion, byłam bardzo ciekawa, ale obawiałam się, że będę wyglądać przekomicznie. Ja, w takich butach? Na szczęście dobre duszki z agencji PR wybrały dla mnie bardzo ładny wariant w odcieniach szarości. Od razu zabrałam się za mierzenie. Na początku trochę się zdziwiłam, bo buty są bardzo wąskie i w zasadzie nie ma szansy założyć ich bez łyżki do butów. Wynika to jednak z ich budowy – Reebok ZPump Fusion są jednym kawałkiem. Nie ma tu osobnego języka, sznurowanie też jest tylko dodatkiem. Dzięki temu bardzo ściśle przylegają do stopy, obejmują ją, a pompka pozwala jeszcze bardziej je dopasować. Wszystko po to, żeby lepiej biegać – tutaj opieram się na opiniach innych, bo ja się nie wybieram. Ale marszobieg w tych butach jest prawdziwą przyjemnością. Nieważne, czy idę po chodniku, czy po ścieżce w lesie, jest po prostu idealnie. Nie chcę przez to powiedzieć, że inne buty nie nadają się do długich spacerów, ale te są po prostu do nich stworzone. Aha – jeśli Ty biegasz, to do końca września można poćwiczyć z marką Reebok w Warszawie, w Plażowej. Co czwartek o godzinie 19.00 start. Podejrzewam, że dla biegaczy takie buty są o wiele ważniejsze niż dla mnie. I chociaż nie zamierzam zacząć biegać (choćby z przekory dla panującej mody), regularnie wychodzę z domu na długie spacery. Moda pozwala na zestawienie takich butów z dżinsami i torebką, więc jeśli kiedyś zobaczycie mnie na ulicy, pomachajcie do mnie. Na pewno odpowiem! Cena Reebok ZPump Fusion: 449 zł Do kupienia w salonach Reebok, w pop-up store Reebok@Plażowa w Warszawie oraz w wybranych sklepach sieci GoSport. Uwaga: w Zalando znalazłam Reebok Zpump Fusion za 321,75 zł!   Share and Enjoy Share on Facebook Retweet this The post Reebok ZPump Fusion – warto? appeared first on Jest Pięknie.

AGA-KA

Be beauty: Balea for hair

Tak naprawdę jeśli chodzi o kategorię urodową, czy też włosową, niewiele tego jest na moim blogu. Nigdy nie kryłam tego, że mój blog chcę utrzymywać głównie w tematyce mody, czy też stylizacji, ale myślę, że obok postów z moimi look'ami, czy też relacjami z wyjazdów, zaczną pojawiać się także inne posty tematyczne. Po cichu liczę na to, że takie urozmaicenie Wam się spodoba i będzie tak samo ciekawym elementem bloga jak i stylizacje. :)Moja przygoda z Baleą zaczęła się już jakiś czas temu, kiedy to szperając w sieci i moim zwyczajem oglądając dziesiątki filmików na YouTube, trafiłam na naprawdę dobre recenzje tej marki, szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki do włosów, a także żele pod prysznic, wychwalane pod niebiosa (ale o nich w innym poście!). Wiele z Was może nie kojarzyć marki Balea, z racji tego, że jest niezmiernie słabo dostępna w Polsce, a właściwie można by to ująć tak, że tylko ten kto chce, znajdzie Baleę, ale rzadko kiedy w sklepach stacjonarnych. Balea jest marką niemieckich drogerii DM, których w naszym kraju niestety nie ma. Z powodzeniem można powiedzieć, że Balea to coś w rodzaju Rossmannowej Isany, ale według mnie stoi o półkę wyżej - szczególnie jeśli chodzi o serie profesjonalne, choć te z Isany też sie są złe. Ja w mojej kolekcji posiadam produkty z dwóch tur - część kosmetyków kupiłam na początku maja na Słowacji, część w lipcu w Czechach, więc wydaje mi się, że mogę się już nieco wypowiedzieć na ich temat. Oczywiście to, co służy moim włosom, Waszym nie musi, ale myślę, że warto spróbować. Jeżeli macie możliwość, polecam wybrać się do drogerii DM, najlepiej w Niemczech, bo w innych krajach choć dostępne, kosmetyki są nieco droższe niż w ich rodzimych Niemczech. Aczkolwiek trzeba im przyznać, że swoimi cenami (kwestia paru złotych), biorąc jeszcze pod uwagę naprawdę dobrą jakość, kosmetyki te po prostu powalają! Jeśli jesteście ciekawi i jeszcze zastanawiacie się nad zakupem Balei, zapraszam do czytania! :)Like my blog on FACEBOOK.1. FIOLETOWY SZAMPON I ODŻYWKA Z LINII PROFESJONALNEJ - na gładkie i błyszczące włosyChoć większość dziewczyn, na których blogi czy filmiki trafiłam, poleca zdecydowanie serię czerną z olejkami (którą też muszę wypróbować), ja wybrałam dla siebie serię fioletową, proponującą do trzech razy bardziej gładkie włosy. Zapach tej serii jest prześliczny, z resztą jak wszystkich produktów z Balea. Włosy po szamponie i odżywce są gładkie, sypkie, nie obciążone, ale przyznam że moje nieco się puszą, ale to ich odwieczna cecha, której ciężko się pozbyć. 2. SZAMPON I ODŻYWKA Z FIGĄ I PERŁĄ - na błyszczące włosyNabłyszczająca seria z figą i perłą, po której włosy rzeczywiście stają się śliczne, błyszczące miękkie i nie są obciążone. Produkty nie zawierają sylikonów, więc są przyjazne dla włosów. Konsystencja tej serii (nie wiem jak maski, bo niestety nie posiadam) jest bardzo lekka i delikatna, za co ją bardzo lubię. 3. SZAMPON Z BRZOSKWINIĄ I KOKOSEM - dla włosów suchych i zniszczonych, SZAMPON Z LINII BALEA PROFESSIONAL - dla głębokiego oczyszczenia włosów, SZAMPON Z WIŚNIĄ - na większą objętość włosów Szampon z brzoskwinią i kokosem pięknie pachnie, fajnie oczyszcza, efekt nawilżenia nie jest jakiś spektakularny, ale i tak go lubię, głównie za piękny zapach. Jeśli chodzi o szampon z linii profesjonalnej, to opinie w Internecie są o nim podzielone, ja zaryzykowałam i...kupię go jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz. To mój zdecydowany ulubieniec jak do tej pory. Świetnie oczyszcza włosy, wygładza, sprawia, że są sypkie i świetnie dociążone, co minimalizuje puszenie się ich, którego nie lubię. Ten produkt Balei to po prostu mój faworyt! Z kolei ten z wiśnią faktycznie, delikatnie powiększa objętość, jednak nie jest to push up jak po tapirowaniu, ale nie czarujmy się - żaden szampon tego nie sprawi. 5. ODŻYWKA Z CZERWONĄ POMARAŃCZĄ - dla włosów farbowanych, LEKKA ODŻYWKA BEZ SPŁUKIWANIA Z ALOESEM - dla nawilżenia włosówOdżywka z czerwoną pomarańczą jest pomyłką - omyłkowo trafiła do mnie z półki pod moją nieuwagę, bo ostatnie zakupy w Pradze były dość nerwowe. Przeznaczona jest dla włosów farbowanych, przewidziana do pielęgnacji koloru. Ja włosów nie farbuję, więc nie mogę nic powiedzieć na temat przedłużania trwałości farby, ale odżywkę lubię - sprawia, że włosy są bardzo miękkie. druga rzecz tutaj to mój kolejny faworyt - odżywka bez spłukiwania w postaci bardzo lekkiego, delikatnego mleczka z aloesem i mango. Używam jej na mokre włosy, gdzieś od połowy długości włosów, choć myślę, że i na całe by nie zaszkodziła, bo jest tak lekką formułą. Bardzo ją lubię, jest łatwa w użyciu, fajnie nawilża końcówki i już mam w zapasie kolejne opakowanie.

Trip: Barcelona w jeden dzień

DAAJAA

Trip: Barcelona w jeden dzień

Logistyka zdrowego odżywiania – szybka pasteryzacja obiadów (wekowanie)

Lifemenagerka

Logistyka zdrowego odżywiania – szybka pasteryzacja obiadów (wekowanie)