Poznajcie Secret Ewy Chodakowskiej :)

I CAN BE FIT

Poznajcie Secret Ewy Chodakowskiej :)

ŻYJ ŻYCIEM, KTÓRE ZAPAMIĘTASZ!

DAAJAA

ŻYJ ŻYCIEM, KTÓRE ZAPAMIĘTASZ!

Jak zrobić brodzie dobrze?

Facetem jestem i o siebie dbam

Jak zrobić brodzie dobrze?

Czekoladowy syrop z bzu czarnego. Obłędnie pyszny sposób na przeziębienie.

Ziołowy zakątek

Czekoladowy syrop z bzu czarnego. Obłędnie pyszny sposób na przeziębienie.

FIT - Jak osiągnąć wymarzoną wagę?

mishmashwardrobe

FIT - Jak osiągnąć wymarzoną wagę?

Jak dogodzić kobiecie?

Facetem jestem i o siebie dbam

Jak dogodzić kobiecie?

Akcesoria do treningu siłowego w domu

Facetem jestem i o siebie dbam

Akcesoria do treningu siłowego w domu

32 powody by ćwiczyć - motywacja!

I CAN BE FIT

32 powody by ćwiczyć - motywacja!

Pomysły na prezenty świąteczne dla mężczyzny

Facetem jestem i o siebie dbam

Pomysły na prezenty świąteczne dla mężczyzny

Imbir: naturalnie na przeziębienie. Zrób to dobrze!

Ziołowy zakątek

Imbir: naturalnie na przeziębienie. Zrób to dobrze!

Zrób sobie prezent! Moja książka do wygrania:)

Ziołowy zakątek

Zrób sobie prezent! Moja książka do wygrania:)

Zawsze jest pora na dobrą kawę

Facetem jestem i o siebie dbam

Zawsze jest pora na dobrą kawę

Czystek – Citsus incanus. Hit czy kit?

Ziołowy zakątek

Czystek – Citsus incanus. Hit czy kit?

Segritta

To nie z dziećmi jest coś nie w porządku – tylko z WF-em!

30% polskich dzieci nie chodzi na WF. To rzeczywiście sporo, a z obserwacji znajomych wynika, że z roku na rok jest coraz gorzej. I teraz warto się zastanowić, skąd się to zjawisko bierze, bo przecież to nie fenomen ostatnich lat tylko nasilająca się od dawna tendencja. Sama miałam zwolnienie z WFu, choć byłam zupełnie zdrowym dzieckiem i teoretycznie powinnam była ćwiczyć, bo to zdrowe, bo to wyrabia sportowe nawyki, bo to przedłuża życie bla bla. Dlaczego więc dzieci nie chodzą na WF? Już odpowiadam. Bo nie muszą. Bo mają fajnych rodziców, którzy mają znajomych lekarzy i z miłości do dziecka dają mu zwolnienie z W-Fu. Bo W-F w szkole to jakaś pomyłka edukacyjna. I nie mam na myśli samego istnienia wychowania fizycznego, ale raczej jego formy. Po pierwsze – ocenianie dzieci pod względem ich osiągów fizycznych jest cholernie niesprawiedliwe i demotywujące. Wiadomo, że wielki Paweł rzuci piłką lekarską dalej niż mały Piotruś. Wiadomo, że świetna w bieganiu Patrycja zawsze będzie szybsza i lepsza w biegu na 100m. niż Michaś, który po prostu sobie z bieganiem nie radzi i nie lubi tego. Każde dziecko ma inną budowę ciała, inne (przede wszystkim genetyczne) predyspozycje do różnych sportów i samego siebie nie przeskoczy. A potem dostają wszyscy oceny z tych różnych dyscyplin i te oceny liczą się do oceny końcowej z WFu, a ta ocena liczy się do średniej ze wszystkich przedmiotów. Na mnie to działało strasznie. I na wielu moich znajomych podobnie. Bo oceny nie były nam obojętne. Oceny w jakimś stopniu określały, jak dobrymi jesteśmy uczniami, czy się przykładamy, czy staramy. I jeśli dostawałam niską ocenę z rzutu piłką lekarską, to było mi wstyd brać udział w zajęciach i z niechęcią myślałam o kolejnej lekcji WFu. Do dziś pamiętam momenty, gdy było zaliczenie z jakiejś dyscypliny, która mi nie szła – i pani wywoływała mnie na środek sali, ze wszystkimi obserwującymi wokół. To ocenianie, porównywanie, zmuszanie do dyscyplin nielubianych przez uczniów, to jakiś absurd, który tylko upokarza dzieci i sprawia, że boją się tych zajęć. Dlatego w ogóle wykluczyłabym oceny z zajęć wychowania fizycznego i do zaliczenia brała pod uwagę tylko i wyłącznie obecność na lekcjach. Dzieciaki, które chciałyby się bardziej sportowo rozwijać, zawsze mogłyby razem z trenerem/nauczycielem liczyć sobie czasy i wyniki, bo przecież tak się de facto sport ocenia. Nie ocenami 1 – 6. Po drugie – Wuefiści często mają jakiś kompleks wobec innych nauczycieli. Chcą być traktowani na równi z polonistami i matematykami. Chcą, żeby dzieci tak samo się przykładały do WFu jak do innych przedmiotów, i żeby na radach pedagogicznych nie traktowano ich po macoszemu. A traktuje się ich w ten sposób, bo WF nie jest i nigdy do cholery nie będzie takim samym przedmiotem, jak inne. No nie i już. WF w szkole nie jest po to, żeby przygotować ucznia do matury i studiów. Nie jest po to, żeby wykształcić pracowników w danym pokoleniu i przygotować ich do życia w społeczeństwie i pracowania na dobro Narodu. Jest po to, by ukształtować w dzieciach dobre nawyki zdrowotne. Po to, by dbały o swoją kondycję, ruszały się, uprawiały sporty, bo to jest zdrowe. Ale żeby ten cel osiągnąć, dzieci muszą LUBIĆ się ruszać, lubić uprawiać sporty i dbać o kondycję fizyczną. Wuefiści muszą wreszcie zrozumieć, że tylko bardzo nieliczni uczniowie marzą, żeby po szkole iść na AWF, więc naprawdę nie ma sensu zmuszać ich do sportu, ćwiczyć w każdej akademickiej dyscyplinie, oceniać i poddawać musztrze. Głównym zadaniem wuefisty jest sprawić, żeby dziecko polubiło sport i miało nawyk regularnego uprawiania tego sportu. Powinno się więc podchodzić do zajęć wychowania fizycznego jak do zabawy, pozwalać dzieciom wybierać aktywności ruchowe, które lubią i rezygnować z tych, których nie lubią. Zielak do dziś boi się białych piłek, bo w szkole zmuszali ją do grania w siatkówkę. No kaman! WF miał więc zupełnie odwrotny skutek na jej wychowaniu i zniechęcił ją do sportu. Po trzecie – no właśnie, dyscypliny. Dlaczego jeśli pan wuefista sobie wymyśli, że tego dnia wszyscy grają w siatkówkę, to wszyscy muszą grać w siatkówkę? Dlaczego Zosia, która się boi piłek, nie lubi siatkówki, nie może np. skakać na skakance, biegać, ćwiczyć na drążku – albo wręcz zapisać się poza szkołą na inne zajęcia sportowe i przynosić do szkoły zaświadczenie, że regularnie, ileśtam godzin w tygodniu uprawia pod okiem trenera swój ulubiony sport…? Ja nigdy nie lubiłam sportów zespołowych. Nie lubię i nie umiem (to pewnie powiązane jest ;)) działać w grupie. Tak już mam. Dlatego piłka nożna, siatkówka, koszykówka, hokej itp. były moimi znienawidzonymi sportami. Uwielbiałam za to drążek, bieganie, kajakarstwo, jazdę konną, pływanie czy taniec. Po prostu zawsze lubiłam odpowiadać za siebie i pokonywać własne granice. Tylko własne. Ale mimo że regularnie, kilka razy w tygodniu jeździłam konno, nie mogłam sobie tego „zaliczyć” jako WFu. Nawet na lekcjach nie mogłam wybierać tego, co lubię. „Dziś gramy w piłkę”, padało hasło i nie było zmiłuj. Czasem można było wybrać, czy w nogę z chłopakami czy w siatkę z dziewczynami i tyle. Nie wiem, kto ustalał reguły i „program” wychowania fizycznego, ale wiem, że jest do dupy i trzeba go zmienić. Dzieci powinny mieć większy wybór, JAK chcą się ruszać i JAKIE sporty uprawiać. I nawet jeśli zrobienie alternatywnych zajęć na basenie dwa razy w tygodniu byłoby zbyt kosztowne, to niech przynajmniej w obrębie szkoły uczeń ma wybór, czy biega, czy gra w piłkę, czy ćwiczy gimnastykę artystyczną. No to już nic nie kosztuje. Zamiast wprowadzać ostre reguły dotyczące zwolnień z WFu, zamiast edukować rodziców, że „to zdrowe dla dziecka, jeśli chodzi na WF”, zmieńmy same lekcje WFu, bo to naprawdę nienormalne, żeby ruchliwe, pełne energii dziecko NIE CHCIAŁO chodzić na takie zajęcia. To znaczy, że z tymi zajęciami jest problem, a nie z dzieckiem lub z rodzicem. Amen.

Fashionelka

Schizofrenia – historia Elyn Saks

Jestem świeżo po przeczytaniu książki „Schizofrenia. Moja droga przez szaleństwo” i szczerze powiem, że dawno żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Prawie 20 lat walki z chorobą. Chorobą, która według większości stawia chorego na pozycji straconej. „Schizofrenicy” wydają się odmienni, niebezpieczni, obłąkani, ale nie różnią się od ludzi zdrowych aż tak, jak nam się wydaje. Terapie i regularnie przyjmowane lekarstwa mogą wygłuszyć demony w głowie chorego. Taka osoba może normalnie żyć i spełniać się zarówno na arenie zawodowej, jak i w życiu osobistym. Świetnym tego przykładem jest autorka książki Elyn Saks, której historię zaraz Wam opowiem. Abraham Lincoln oraz Vincent van Gogh cierpieli na chorobliwe zaburzenia nastroju Wiecie, że 1 na 100 osób choruje na schizofrenię? Choroba zwykle uaktywnia się pomiędzy 20 a 25 rokiem życia, ale nie ma na to reguły. Elyn właśnie wtedy zaczęła widzieć dziwne rzeczy. Szła ulicą i mówiły do niej domy. Mówiły i nakłaniały ją do robienia bardzo złych rzeczy. Elyn była pewna, że to działanie marihuany – zapaliła ją na sobotniej imprezie i zbagatelizowała sprawę. Były to jednak zalążki choroby. Zaczęły się psychozy, koszmary senne. Dziewczyna czuła obecność obcych istot w swoim pokoju, bała się ich. Jedne były bezszelestne, a drugie do niej mówiły. Oskarżały ją o robienie złych rzeczy, krzyczały, że powinna umrzeć, zabraniały jej jeść (na jedzenie trzeba zasłużyć, a ona jest zła). Psychozy uniemożliwiały jej normalne funkcjonowanie, a Elyn miała mnóstwo planów na przyszłość. Interesowała się filozofią, dostała się nawet na studia do Oxfordu, choroba nie mogła pokrzyżować jej planów. Zupełnie nowe miejsce, nowi ludzie i studia przerażały Elyn. Wiedziała, że sama sobie nie poradzi, wiedziała, że musi chodzić na terapię. Psychozy były jednak tak silne i tak częste, że Elyn kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością. Przestała się myć, jeść, dbać o siebie. Nie mogła też skupić się na nauce. Czytała, ale nie mogła nic zrozumieć. Rozmowy z nią nie miały większego sensu, ciągle miała urojenia. To zapis rozmowy Elyn z psychiatrą: Pani próbuje mnie zabić. Wiem o tych bombach. Sama też mogę zrobić bombę. Jest Pani demonem i chce mnie zgładzić. Jestem zła. Uśmierciłam dzisiaj panią trzy razy i mogę to zrobić znowu To właśnie w Oxfordzie pierwszy raz trafiła do szpitala psychiatrycznego. Nie chciała przyjmować żadnych tabletek, a jej stan się pogarszał. W Wielkiej Brytanii nie podawano leków na siłę (dożylnie) ani nie wiązano pacjentów w pasy. Koszmar zaczął się, gdy Elyn wróciła do Ameryki. Warto tutaj dodać, że dobrze dobrane leki pomogły Elyn skończyć studia i obronić tytuł magistra. Oczywiście miała gorsze epizody, ale psychoanaliza i silne środki psychotropowe pozwoliły jej przetrwać. Elyn wróciła do Stanów, dostała się na prawo (Yale) i chciała zacząć kolejny etap w swoim życiu. Wciąż walczyła z psychozami, ale odpowiednia dawka leków umożliwiała walkę z demonami siedzącymi w jej głowie. Wszystko było w porządku, dopóki Elyn nie zaczęła zmniejszać zaleconych dawek. Myślała, że jeśli stopniowo będzie je ograniczać, to w końcu uda jej się od nich całkowicie uwolnić. Wtedy jeszcze do niej nie docierało, że leki będzie musiała brać do końca życia. Po zmniejszeniu dawki odezwały się złe głosy w jej głowie. Głosy komentujące, czyli omamy głosowe komentujące w trzeciej osobie działania chorego Elyn zaczęła mieć urojenia i omamy. Brała też na siebie winy różnych morderców. Usłyszała w TV o jakiejś masakrze i momentalnie obarczała się za to winą. Myślała, że to ona dokonała jakiejś zbrodni, że to wszystko jej wina. Dziewczyna trafiła do szpitala psychiatrycznego. Tam nikt nie pytał jej o zdanie. Wychodzono z założenia, że pacjent psychotyczny po prostu nie może sam o sobie decydować. Elyn była więc krępowana pasami, pilnowana (nie mogła nawet sama wziąć prysznica), a kiedy nie chciała zażywać leków, podawano je dożylnie. Jak sama wspomina, to był najgorszy okres w jej życiu. Nękające ją psychozy, krępowanie pasami, nadmierna kontrola pielęgniarek i lekarzy oraz zero nadziei na lepsze jutro. Lepsze jutro jednak nadeszło. Dziś Elyn Sacs wykłada prawo na Uniwersytecie Południowej Kalifornii oraz psychiatrię na wydziale medycznym Uniwersytetu Kalifornijskiego. Dzięki lekom, psychoanalizie i odpowiedniemu wsparciu wiedzie twórcze życie, nawiązała przyjaźnie i znalazła miłość swojego życia. Jeśli interesują Was te zagadnienia – sięgnijcie po tę książkę. To, jaką drogę przeszła autorka, jak dzielnie walczyła z chorobą i jak wiele przeszkód pokonała, jest godne podziwu. Kiedy będziecie czytać o napadach psychozy, o majaczeniu i urojeniach, poczujecie ciary na plecach. Gwarantuję.

Chyba nadeszła pora, żeby nauczyć się gotować

Facetem jestem i o siebie dbam

Chyba nadeszła pora, żeby nauczyć się gotować

FIT - Ćwiczenia na mięśnie brzucha, które wykonuje

mishmashwardrobe

FIT - Ćwiczenia na mięśnie brzucha, które wykonuje

Zbadaj swoje DNA

Segritta

Zbadaj swoje DNA

Budujemy nowy dom! Nowe oblicze bloga:)

Ziołowy zakątek

Budujemy nowy dom! Nowe oblicze bloga:)

Jak zostać rannym ptaszkiem

nissiax

Jak zostać rannym ptaszkiem

Uwaga! Prace remontowe!

Ziołowy zakątek

Uwaga! Prace remontowe!

Alterra emulsja oczyszczająca - Granat

nissiax

Alterra emulsja oczyszczająca - Granat

Filozofia środkowego palca

nissiax

Filozofia środkowego palca

Rolki o każdej porze roku

Nieperfekcyjna Pani Domu

Rolki o każdej porze roku

Kosmetyki w lodówce ?

nissiax

Kosmetyki w lodówce ?

Ziaja Liście Manuka - pasta głeboko oczyszczająca oraz krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc

nissiax

Ziaja Liście Manuka - pasta głeboko oczyszczająca oraz krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc

Jaki wybrać hosting dla bloga i dlaczego Zenbox?

Facetem jestem i o siebie dbam

Jaki wybrać hosting dla bloga i dlaczego Zenbox?

Jak się ubierać do danego typu sylwetki?

Facetem jestem i o siebie dbam

Jak się ubierać do danego typu sylwetki?

10 produktów spożywczych, które zamieniłam na zdrowsze zamienniki

Lifemenagerka

10 produktów spożywczych, które zamieniłam na zdrowsze zamienniki

W razie kosmetycznego wypadku

nissiax

W razie kosmetycznego wypadku

Poniżej zestaw produktów, które ratują moją skórę w sytuacjach kryzysowych. Wszystkie cztery, goszczą w moje kosmetyczce od dłuższego czasu i gdy tylko widzę, że opakowanie się kończy, biegnę po kolejne. To moja osobista apteczka kosmetyczna.Główne utrapienie mojej skóry to skłonność do trądziku. Z tym problemem walczę inaczej, ale od czasu do czasu, moja skóra buntuje się też w inny sposób - przesuszenie, podrażnienie i nadmierna wrażliwość.Zacznijmy od oleju tamanu. Na zdjęciu widzicie moją drugą buteleczkę. Olej jest bardzo wydajny. Buteleczka ma 15 ml, mam ją już ponad rok i spokojnie będzie mi służyć jeszcze kolejnych 9 miesięcy. Olej tamanu działa przeciwzapalnie i ma niesamowite właściwości gojące. Jest idealny na wszelkiego rodzaju uszkodzenia skóry. W widoczny sposób przyspiesza gojenie ranek i ran. Dodatkowo, ma silne właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybiczne. Jest idealny w walce z opryszczką. Więcej na temat tego małego cudu, możecie się dowiedzieć z tego filmiku klik. Buteleczka 15 ml kosztuje 10.80 PLN . Swój zapas robię na stronie Biochemia Urody klik.Kolejny uwielbiany przeze mnie kosmetyk to krem regenerujący Avene Cicalfate. Ten kosmetyk też doczekał się swojego filmiku z recenzją klik. Cicalfate jest niezastąpiony przy kojeniu skóry po zabiegach dermatologicznych typu silne kwasy, dermapen, laserowa depilacja itp. Działa jak opatrunek. Krem "gasi" podrażnioną skórę. Wspaniale sprawdza się też jako krem na dzień w okresie jesienno - zimowym.Za 100 ml kremu zapłacimy ok 35-38 PLN. Dostępny w aptekach.Kapsułki w formie rybek Dermogal, czyli moje rybki - śmierdziuszki. Pisałam o nich w tym poście klik. Produkt dla osób, które walczą z trądzikiem, łojotokiem, ale też przesuszeniem i nadmiernym łuszczeniem się skóry. Zapach specyficzny, według mnie jak mokry pies :) ale liczy się działanie. Dermogal ląduje na mojej twarzy w okresie zwiększonej ilości zmian trądzikowych, ale też często po różnego rodzaju maseczkach oraz peelingach enzymatycznych.Opakowanie zawiera 48 sztuk i kosztuje ok 10 PLN. Rybki możecie dostać w aptekach lub na allegro.Maść ochronna z witaminą A. Kosmetyk najtańszy z całej gromadki. Zapłacimy za niego 2,5 - 4 PLN, w zależności od firmy i apteki. Maść pomoże przy nadmiernym rogowaceniu naskóra, przesuszeniu, oparzeniach i odmożeniach. Znacznie przyspieszy gojenie się ran. Idealna na suche skórki, suche dłonie i stopy, zmaltretowany katarem nos. Walczy z przesuszonymi ustami, opryszczką i zajadami. Po co sięgacie w skórnych, sytuacjach awaryjnych ?nissiax83