Jak pozbyłam się kompleksu krzywych nóg

ANIA MALUJE

Jak pozbyłam się kompleksu krzywych nóg

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #5 – kilka przemyśleń na temat jogi

Dzisiejszy post będzie takim małym przerywnikiem od tych wpisów z podstawami zdrowego stylu życia. Raz, że nie chcę Was nimi zanudzić, a dwa, że akurat wróciłam do szkoły jogi po dwumiesięcznej przerwie i mam w związku z tym pewne przemyślenia, którymi chcę się podzielić tak na gorąco.  Przez ostatnie dwa miesiące nie kupowałam karnetu OK system i zadowalałam się ćwiczeniami w domu. I chociaż lubię ćwiczyć w domu, to jednak przy jodze zdecydowanie bardziej podchodzą mi zajęcia w szkole jogi. Dlaczego? Wbrew pozorom nie tylko dlatego, że lepiej jest ćwiczyć pod okiem wykwalifikowanego nauczyciela. To oczywiście też jest istotne, ale ja znajduję znacznie więcej plusów ćwiczenia jogi w zorganizowanej grupie.  P.s. Nie wołałam psa do tego zdjęcia. Włączyłam samowyzwalacz, zaczęłam ustawiać się w pozycji a Luna sama przyszła podrzucić mi piłkę i tym samym idealnie zobrazowała to, o czym piszę w jednym z poniższych akapitów Lepsze i szybsze efekty Nie będę ściemniać. Z jakiegoś powodu po sesji jogi w szkole następnego dnia czuję niemal każdy mięsień swojego ciała, a po ćwiczeniach w domu nie mam żadnych zakwasów… W szkole po prostu daję z siebie 100%, a w domu… Najwyraźniej niekoniecznie ;). Co więcej – w domu unikam też asan, które są dla mnie trudne i niewygodne… W szkole natomiast robię to co wszyscy, nawet jeśli z powodu pewnych ograniczeń w ciele daleka jestem od idealnego odtworzenia asany. Bywa trudno, ale szybko pojawia się nagroda – z każdą kolejną praktyką zauważam, że jakiś ruch się pogłębia, nogi bardziej prostują… Po ćwiczeniach w domu też to widzę, ale jednak dzieje się to wolniej.  Być może nie bez znaczenia jest fakt, że jednak nie ćwiczę z zamkniętymi oczami, mimowolnie widzę na jakim etapie są pozostali i dzięki temu jestem jeszcze bardziej świadoma ile pracy przede mną. Czuję się też dodatkowo zmotywowana aby tę pracę wykonywać i robić postępy.  Joga wymaga specjalnej oprawy Jak wiadomo – joga to nie tylko ćwiczenia. Jednak cały ten duchowy aspekt jogi jeszcze nie do końca jest dla mnie zrozumiały, dlatego w tym poście nie chcę się na ten temat rozwodzić. Wiele jeszcze muszę przeczytać (i przemyśleć ;)) zanim zdecyduję się napisać na ten temat coś więcej. Bardziej w tej chwili chodzi mi o to, że joga wymaga specjalnej oprawy. Nie da się jej ćwiczyć byle gdzie, przy obojętne jakiej muzyce, w przerwie między jednym a drugim telefonem do klienta. Mnie nie najlepiej ćwiczy się w domu ze względu na psa, który albo nabiera wtedy ochoty na zabawę, albo co chwilę mi przeszkadza szczekając na jakieś szmery na korytarzu… W szkole jogi wspaniałe jest to, że odpowiednią oprawę dla naszej praktyki mamy już zapewnioną. Często jest to np. ściszona, klimatyczna muzyka, w powietrzu unosi się zapach kadzideł, do relaksu rozdawane są oczne poduszeczki pachnące lawendą… Dookoła panuje cisza i spokój. Wszyscy przychodzimy tam w konkretnym celu i ta godzina jest zarezerwowana wyłącznie na jego realizację. Nie zadzwoni domofon, nikt nie zapuka do drzwi, pies nie rzuci mi miśka na twarz. Praktyka poprzedzona jest ćwiczeniami oddechowymi, zakończona relaksacją… Jest naprawdę super i po takiej godzinie czuję się niesamowicie zrelaksowana. W domu nie zapewniam sobie całej tej otoczki, która ma duży wpływ na odczucia związane z praktyką. Jak wybrać szkołę do jogi? Tu pewnie większość osób się ze mną zgodzi, że najlepiej aby była to właśnie szkoła specjalizująca się w jodze a nie siłownia, szkoła tańca czy fitness club oferujące zajęcia o nazwie „joga”. Miałabym wątpliwości, czy instruktor w takim klubie na pewno jest odpowiednio przeszkolony, czy raczej w rzeczywistości jest instruktorem zumby, który zrobił jakiś szybki kurs jogi żeby dostosować się do zapotrzebowania rynku… Byłam kiedyś na pilatesie prowadzonym przez tancerkę, w biografii której o kursie pilates nie ma ani słowa… Dodatkowo ja patrzyłabym też na całą tę otoczkę, czy w danym miejscu czuć tę charakterystyczną dla jogi wschodnią atmosferę… Byłam w dwóch szkołach jogi – podczas nagrań do ZdrowoManii w Shakti, a prywatnie chodzę do Samadhi i w obu nie brakowało indyjskich akcentów, które moim zdaniem uprzyjemniają praktykę i nadają wyjątkową atmosferę miejscu. Ale to moje subiektywne odczucia, nie dla każdego musi to mieć znaczenie.  Poza tym, już tak podsumowując ten post, moja fascynacja jogą (jako wspaniałym narzędziem do troski o moje ciało) z każdym dniem rośnie. Czuję, że w tym roku wkręcę się w to jeszcze bardziej i że aktywność ta ma szansę zostać ze mną na dłuuuugie lata dla kogo z Was rok 2016 również będzie rokiem jogi?  The post Miesiąc dla zdrowia #5 – kilka przemyśleń na temat jogi appeared first on Life Manager-ka.

Jest pięknie

Oglądaj firmy z Netflix po angielsku!

Wczoraj Netflix wszedł do Polski (i do kilkudziesięciu innych krajów). Zobaczyłam wpis o tym u znajomego i od razu poszłam się zalogować i zapłacić. 8 euro miesięcznie (po pierwszym miesiącu za darmo) to niewiele za portfolio filmów i seriali. Nie wszyscy jednak podzielają mój entuzjazm. Nie znalazłam co prawda głosów, że to za drogo, ale niejeden człowiek wyrażał dezaprobatę, bo filmów z polskimi napisami jest mało. Tylko czekać, aż ktoś zacznie jęczeć, że nie ma filmów z lektorem, granda! Faktycznie, podejrzewam, że tylko jakieś 10% oferty ma polskie napisy. Ale myślę, że 100% oferty ma napisy angielskie. O ile znasz angielski na poziomie umożliwiającym przeczytanie kilku linijek prostego (tzn. nie specjalistycznego) tekstu, to poradzisz sobie z czytaniem napisów po angielsku. Jasne, na początku nie będzie łatwo, ale z czasem się nauczysz. Kolejna korzyść jest taka, że Twój angielski się naprawdę poprawi. Uprzedzając pytania: oglądam filmy bez napisów. Nie siedziałam 10 lat w UK (ani w szkole językowej, ani na zmywaku w fish&chips), ba, nie byłam w UK ani razu. Ale jako paroletnie dziecko powiedziałam, że chcę się nauczyć angielskiego. Mój tata zapisał mnie na lekcje chyba w pierwszej czy drugiej klasie podstawówki i ofiarnie zawoził mnie na zajęcia, gdzie poznawałam angielskie zwroty na podstawie piosenek Paula Anki. Potem były lekcje w mniejszej, 3-5 osobowej grupie, do końca podstawówki. W liceum mama kupiła mi prenumeratę Time’a. Snobowałam się na intelektualistkę, więc zawsze miałam go w plecaku i czytałam na każdej przerwie, czasem też w drodze do domu. Jakieś 10 lat temu mój angielski oceniałam już dość dobrze, powiedzmy na poziom B2. Ale nadal uważałam, że o ile artykuł przeczytam, to już śledzenie narracji literackiej po angielsku jest poza moim zasięgiem. Mimo to spróbowałam. Nie pamiętam, jaka była pierwsza książka, jaką przeczytałam, ale od tego czasu zaczęłam czytać po angielsku wszystko (jak dobrze, że jest Amazon!) i w tej chwili czytam po angielsku tak samo, jak po polsku. Nie pozbędę się nigdy akcentu, bo nie mam ucha do dźwięków i zwyczajnie nie umiem imitować ani akcentu brytyjskiego, ani amerykańskiego. Ale to mi nie przeszkadza, bo – uwaga! – nie przeszkadza nikomu, z kim rozmawiam po angielsku, nawet jeśli jest rodowitym Brytyjczykiem. Dlaczego? Bo najważniejsze jest to, żeby umieć wyrazić myśl. Może być z polskim akcentem, może być średnio gramatycznie, może być przy pomocy omówienia, jeśli zabraknie słowa. Wracając do Netfliksa – kontrargument jest taki, że w Polsce ma być po polsku. Owszem, w Polsce może – ale określenie „globalna wioska” jest już chyba wszystkim znane. W internecie nie ma granic państw, mamy dostęp do zasobów z całego świata. Angielski ułatwia życie, a znajomość drugiego języka (i jego regularne używanie) to doskonała gimnastyka dla mózgu. Nie pozbawiaj się tego, szukając polskich napisów. Share and Enjoy Share on Facebook Retweet this The post Oglądaj firmy z Netflix po angielsku! appeared first on Jest Pięknie.

Najtańsza szczoteczka do twarzy - czy warto? Szczoteczka do twarzy z For Your Beauty

URODA I WŁOSY

Najtańsza szczoteczka do twarzy - czy warto? Szczoteczka do twarzy z For Your Beauty

Podsumowanie 2015 roku na zdjęciach

BlondHairCare

Podsumowanie 2015 roku na zdjęciach

Gdy pod koniec 2014 roku pisałam jego podsumowanie (KLIK), myślami byłam przy końcówce kolejnego, 2015 roku. Bardzo mi wtedy zależało, żeby właśnie ten wpis zaczynał się słowami "to był bardzo dobry rok" i z pełną odpowiedzialnością mogę tak napisać! :) Rok 2014 i 2015 to rok spełniania marzeń, ale wszystko zaczęło się już w roku 2013, kiedy postanowiłam przestać słuchać wszelkich rad i porównywać się do innych, a poszłam w swoją stronę. Podjęłam wtedy ważne dla siebie decyzje, a także postawiłam na szeroko rozumiany rozwój osobisty. Choć o wszystkim nie mogę pisać na blogu, dziś podzielę się z Wami wybranymi momentami z 2015 roku. :)1. Zaręczyny. :)))2. Koncert Bryana Adamsa w Gdańsku. Czekam z niecierpliwością na kolejny... :)3. Zmarznięta na molo w Sopocie.4. Pamiątka z gali Blog Roku 2014, w której miałam przyjemność uczestniczyć dzięki Waszym głosom. Maja Sablewska nominowała mój blog do pierwszej trójki, ale nie udało mi się wygrać. :)5. Włosy ułożone w atelier Leszka Czajki podczas Dni Pięknych Włosów Kerastase. Tutaj możecie przejrzeć pełną relację z wizyty: KLIK.6. Narodziny kotków, dzieci przygarniętej ciężarnej kotki (dwa trafiły w dobre ręce, do czytelniczek bloga, z którymi mam stały kontakt <3, dwa zostały z moimi rodzicami).1. Wiosna w pełni.2. Pierwszy wiosenny kocing w Parku Sołackim.3. Poznańskie Umultowo.4. Przygarnięty piesek. :))) Prawdopodobnie nietrafiony prezent gwiazdkowy - został wypuszczony w naszej okolicy tuż po świętach 2014 i w styczniu był już nasz.5. Czerwcowe noce: lampiony, ognisko i gitara - uwielbiam. :)6. Ulubiony lakier 2015 roku, Essie Muchi Muchi (KLIK).1. Odbicie kici w starym lustrze, czyli zdjęcie roku, które udało mi się pstryknąć przypadkiem, w ciągu sekundy.2. 80-te urodziny babci i lipcowe upały.3. Czy tylko ja nie potrafię zbierać jagód? Wszystko trafia do buzi zamiast do słoika. ;)4. Sierpniowe włosy, rekord długości w historii mojego włosomaniactwa.5. Spontaniczny wypad na Hel. Byłam pierwszy raz i na pewno wrócę. :)6. Opalanie się w cieniu nad jeziorem. :) 1. Jedna z ciekawszych akcji na blogu, kręcenie filmików i warsztaty z Rowentą. Całość możecie przeczytać tutaj: KLIK.2. Misiunia.3. Wzmianka o mnie i blogu w Wysokich Obcasach. :)4. Sesja na polu makowym na jednym z osiedli w Poznaniu :)5. Jesienny Wielkopolski Park Narodowy.6. Włosy po zabiegu Pro Fiber (KLIK), po którym miałam niesamowicie jedwabiste i maksymalnie wygładzone włosy (niestety nie udało się uchwycić tego efektu na zdjęciach).1. Listopadowa Warta.2. Gadam z kotem. ;)3. Włosy na grubej lokówce.4. Weekend w przepięknym Krakowie. <35. Najlepsza czekolada pod słońcem, którą mogłabym pić litrami. ;)6. W 2015 roku pobiłam swój rekord jeśli chodzi o wyjazdy do Warszawy. ;)1. W 2015 roku spełniłam największe marzenie ostatnich lat: w końcu opuściłam kawalerkę i przeprowadziłam się do własnego domu. Trochę musieliśmy się namęczyć (nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że wykańczanie domu to taka droga przez mękę), ale jesteśmy na półmetku. :) Na zdjęciu pierwsze skończone pomieszczenie, kuchnia. Idealnie odzwierciedla mój gust i jestem w niej zakochana. ;)2. Świąteczny Stary Rynek w Poznaniu.3. Wigilijne włosy.4. Choinka i Gwiazdor. ;)5. Święta spędziłam bardzo aktywnie i rodzinnie. Byłam aż na 4 wigiliach, a odwiedziny zakończyliśmy dopiero 27 grudnia wieczorem. :)6. Z okazji Sylwestra postanowiłam sprawdzić, jak działa cienka lokówka. Ku mojemu zdziwieniu, loki wychodziły bardzo szerokie. :)Na żadnym ze zdjęć nie uwieczniłam tego, że ukończyłam studia podyplomowe z 5 na dyplomie. :) Podyplomówka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że studia/szkoły są niewiele warte i wszystkiego najlepiej nauczę się sama. Mimo że nie poszłam tam dla papierka (do dziś nie odebrałam dyplomu...), za te pieniądze mogłabym kupić masę wartościowych książek, z których dowiedziałabym się o wiele więcej i pojechać na dobrą wycieczkę. Jedynym pozytywnym aspektem są poznani ludzie. :)W 2015 nie udało mi się zrealizować dwóch projektów, na których bardzo mi zależało. Jednym z nich jest nowy szablon bloga. Projekt leży od wielu miesięcy na dysku, ale najpierw nie mogłam znaleźć wykonawcy, a gdy już znalazłam, czekam wieki na jego wdrożenie. Mam nadzieję, że w 2016 się uda!Właśnie zdałam sobie sprawę, że podsumowanie mojego roku jest nudne na tle większości blogów, które obserwuję. ;)) Nie mogę pochwalić się egzotycznymi podróżami, ale i tak jestem szczęśliwa. No cóż, wiele mi do szczęścia nie potrzeba. :)) Mimo wszystko mam nadzieję, że w tym roku w końcu uda mi się wyruszyć gdzieś dalej. :)Podsumowanie 2015 roku podzieliłam na kilka części, kolejna pojawi się niebawem. :)A jak Wam minął 2015 rok? Mam nadzieję, że był bardzo dobry, a 2016 będzie jeszcze lepszy! :)

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #4 – moje postanowienia noworoczne

Zanim przejdę do tegorocznych postanowień, wypadałoby się rozliczyć z zeszłorocznych. Pisałam o nich na blogu tutaj, ale w zasadzie tylko dwa z tych postanowień faktycznie były moimi postanowieniami… Pozostałe funkcjonowały u mnie już wcześniej, a w poście pojawiły się jako inspiracja dla innych. Tymi „nowościami” była rezygnacja z dezodorantów z aluminium w składzie (udało mi się to) oraz wyłączanie wi-fi na noc (i tu poniosłam sromotną klęskę). Czyli bilans to 50/50 czego nie uważam za godny pochwały wynik ;). W tym roku znowu mam dla Was 7 inspiracji co zrobić dla zdrowia w 2016, ale tym razem tylko jedna funkcjonuje u mnie od dawna, a pozostałe wdrażam od początku roku.  Kto oglądał wczorajszą ZdrowoManię ten może odpuścić sobie ten post, bo poniżej spisałam to, o czym mówię w odcinku: Tak więc moje postanowienia to: Medytacja. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie i w końcu zaczęłam to realizować. Dodatkowo leci do mnie wygrana w konkursie książka na temat medytacji i jak tylko oswoję się z tym wszystkim i wyrobię sobie jakieś zdanie na ten temat, na pewno pojawi się o tym wpis. Może jeszcze w ramach tego cyklu na razie jestem tym podekscytowana, bo uwielbiam testować nowe rzeczy, które „robią mi dobrze”. Na ciało i na psychikę.  Więcej korzennych przypraw dobrej jakości! Kupiłam cejloński cynamon i kłącze kurkumy. Zrobiłam pastę z kurkumy i codziennie piję złote mleko (czy to dzięki niemu udało mi się powstrzymać rozwój ostatniej infekcji gardła? bardzo możliwe). To będzie rok kurkumy, muszę sobie wreszcie odbić te 2 lata z aparatem na zębach.  Picie ziół. Nie przepadam za ziołami do picia… Ale tak samo kiedyś nie przepadałam za wieloma innymi rzeczami, a w końcu je polubiłam. Kupiłam sobie kilka ziół, które podobno dobrze wpływają na cerę i planuję je regularnie pić. Myślę, że realizacja tego postanowienia będzie dla mnie najtrudniejsza.  Zrobienie zaległych badań. U mnie jest ich kilka, ale takim największym „zgniłym jajem” jest dla mnie badanie poziomu witaminy D. Przeszłam samą siebie w wymyślaniu wymówek, z których wynikało, że absolutnie żadna pora roku nie jest dobra na badanie poziomu witaminy D. Potem zaczęłam suplementować witaminę D i byłam na siebie zła, że nie zrobiłam badania „przed”. No cóż, teraz pozostanie mi tylko zrobienie badania po kilku miesiącach łykania suplementacji. Jestem strasznie ciekawa jaki będzie wynik…  Troska o kręgosłup. Nie wiem czy nauczę się wreszcie dobrze siadać przy komputerze (tzn. wiem jak powinnam siedzieć, ale jest mi niewygodnie, więc się do tego nie stosuję), ale staram się wyrobić sobie nawyk krótkiej gimnastyki w czasie pracy. Bardzo bym chciała aby weszło mi to w krew, bo czasami kręgosłup naprawdę mocno daje mi w kość. Na szczęście trochę ratuje mnie joga.  Ograniczenie chemii w otoczeniu. Na ten temat nie będę się rozgadywać, bo niedługo w ramach tego cyklu będzie na ten temat osobny post.  Czytanie składów kupowanych produktów, to jest ten punkt który funkcjonuje u mnie od dawna, więc dodałam to postanowienie jako inspirację dla innych.  Dajcie znać jakie postanowienia noworoczne dla zdrowia Wy poczyniliście. A może należycie do grupy osób, które nie robią postanowień?    The post Miesiąc dla zdrowia #4 – moje postanowienia noworoczne appeared first on Life Manager-ka.

Przepis na domowy sernik z masą kajmakową

ANIA MALUJE

Przepis na domowy sernik z masą kajmakową

Zabieram Cię na neapolitański targ!

Ziołowy zakątek

Zabieram Cię na neapolitański targ!

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #3 – o otaczaniu się właściwymi ludźmi

Dzisiaj nieco zmienimy temat, bo chciałabym aby w tym cyklu obok postów o zdrowym stylu życia pojawiały się też wpisy na temat dobrego samopoczucia psychicznego i szczęścia. Wszystko to też ma duży wpływ na nasze zdrowie. I szczerze mówiąc ten post siedzi w szkicach mojego WordPressa od dobrych kilku miesięcy… Myślę, że to odpowiedni moment aby go dokończyć i opublikować. Jak już wspominałam w przeglądzie roku 2015, w ubiegłym roku zrobiłam trochę życiowych porządków, m.in. ograniczyłam pewne relacje. Dodatkowo fala nienawiści, która w ciągu ostatnich kilku miesięcy zalewała mojego Facebooka, pomogła mi zrobić porządki w mediach społecznościowych. Mówiąc wprost – wywaliłam ze znajomych wszystkich ludzi, którzy szerzyli rasistowskie, pełne nienawiści treści. Zastanowiłam się nad swoją przeszłością, przeanalizowałam jaki wpływ na nią mieli otaczający mnie ludzie… I powiedziałam „dość”. Nie będę tolerować w swoim otoczeniu osób, które nie wpływają na mnie pozytywnie. Kiedy byłam dzieckiem, nie miałam wpływu na otaczających mnie ludzi… Ale teraz to ja decyduję z kim współpracuję, z kim się przyjaźnię i z kim utrzymuję jakikolwiek kontakt. I muszę przyznać, że po tych zeszłorocznych porządkach o wiele przyjemniej korzysta mi się z prywatnego Facebooka, lepiej współpracuje z aktualnymi podwykonawcami i ogólnie… Jest lepiej.  Opowiem Wam historię, która zobrazuje to, jaki wpływ na nasze życie mają otaczający nas ludzie. Ostrzegam tylko, że to będzie osobista historia i że opisując ją tutaj miałam okazję poczuć się znowu jak na fotelu u psychologa… Tak tak, to tam kiedyś ten temat wypłynął i była to dla mnie jedna z najtrudniejszych sesji podczas całej terapii. No ale do rzeczy, zacznijmy od tego, że bardzo źle wspominam szkołę podstawową. Szczerze mówiąc to najgorsze lata mojego życia. Nigdy nie byłam przebojowa, raczej wręcz przeciwnie… W podstawówce miałam jedną przyjaciółkę, z którą dobrze się czułam i w zasadzie nie potrzebowałam do szczęścia nikogo więcej. Zresztą i tak innym z jakiegoś powodu przeszkadzałam. Oczywiście nie wszystkim, tylko „grupie trzymającej władzę”. Byłam za spokojna, za cicha, za niska, za biedna…? Do dziś nie wiem co właściwie było ze mną nie tak. Uczyłam się wtedy bardzo dobrze, ale wśród moich klasowych hejterek też były prymuski, więc chyba nie o to chodziło. W 3 klasie zaliczyłam krótką, tzn. półroczną przeprowadzkę na drugą stronę Wisły i wtedy doznałam szoku. Spodziewałam się totalnej masakry jako „nowa” w klasie, a tymczasem… Nigdzie, w żadnym środowisku nigdy w życiu nie zostałam tak dobrze przyjęta jak tam. Teraz po latach mam swoją teorię dlaczego tak się stało, mogło to wynikać z tego, że w tamtym południowo-praskim, nieco biedniejszym wówczas środowisku nie było „gwiazd”, które prowokowałyby takie sytuacje… A może po prostu miałam szczęście i trafiłam na dobrych ludzi, tzn. dobre, dobrze wychowane dzieci. Niestety po pół roku wróciłam na stare śmieci i wtedy zaczął się koszmar. Byłam gnębiona za to, że śmiałam wrócić (jakby to wtedy zależało od 9-latki, LOL). Nie chcę sobie nawet przypominać epitetów jakie leciały pod moim adresem… Nie trwało to długo bo „koleżanki” po jakimś czasie znalazły sobie inną ofiarę… Ale można powiedzieć, że i ja wpadłam z deszczu pod rynnę. Przeszłam do drugiej szkoły gdzie były starsze klasy i tam trafiłam na „koleżanki” mojego starszego brata. Ten prowadził wówczas bujne życie towarzyskie, zdaje się, że złamał kilka damskich serc i oczywiście na kim to się odbiło? Na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, dlaczego obce dziewczyny podstawiają mi nogi, popychają mnie, wyzywają… Nie sposób mi się nie rozkleić teraz jak o tym wszystkim piszę, bo ilość nienawiści jakiej wtedy doświadczyłam spowodowała ranę, którą zdaje się właśnie odświeżam. Nigdy nie zapomnę sytuacji kiedy szłam sobie przez osiedle z przyjaciółką i nagle uświadomiłyśmy sobie, że biegnie za nami jakaś grupa dziewczyn. Zatrzymały nas, zaczęły mnie popychać, wyzywać, drzeć się na całe osiedle. Znałam je z widzenia, chodziły do równoległej klasy, nigdy z żadną z nich nie rozmawiałam… Ale kumplowały się z jakąś znajomą mojego brata. Czułam się wtedy jakby ktoś publicznie wylał na mnie wiadro pomyj, opluł i bardzo dotkliwie pobił, choć znacznie więcej w tym było agresji słownej. Bałam się potem chodzić po osiedlu, przemykałam jakimiś bocznymi uliczkami. Czułam się stłamszona i zastraszona. Nie powiedziałam o tym nikomu, bo po pierwsze było mi wstyd. Wstydziłam się tej sytuacji jakbym to ja zrobiła coś złego. Poza tym oczywiście bałam się, że jak ktoś zareaguje, to będzie jeszcze gorzej. Dziś wydaje mi się, że zryło mi to wtedy psychikę, stałam się bardziej konfliktowa, sama szukałam w swoim otoczeniu słabszych, aby zapomnieć o tym, jak zostałam potraktowana. Potwornie zraziłam się wtedy do kobiet. Choć chłopcy nie byli wcale lepsi, poza kilkoma wyjątkami, którzy byli świetnymi kumplami, niektórzy wyzywali mnie od krasnali, inni od pryszczatych ryjów… Jak pewnie się domyślacie – miało to ogromny wpływ na moje poczucie własnej wartości i powodowało problemy z samoakceptacją. I przyszło liceum. Zupełnie nowa rzeczywistość, do której oczywiście początkowo podeszłam nieufnie. Szybko jednak okazało się, że w moim otoczeniu jest kilka naprawdę wspaniałych osób. Życzliwych, nie patrzących na stan konta moich rodziców, pomocnych. Liceum dla odmiany wspominam wspaniale. To tam poznałam mojego partnera i najlepszą przyjaciółkę. Tam nabrałam pewności siebie i przede wszystkim odzyskałam wiarę w siebie jako wartościową osobę, która niczym nie zasłużyła sobie na traktowanie, którego doświadczała w podstawówce. Myślę, że gdyby nie ludzie na których trafiłam w liceum, dziś byłabym zupełnie innym człowiekiem… Zakompleksionym, sfrustrowanym… Bardzo niepewnym siebie i źle nastawionym do świata. Czy tego chcemy czy nie – otaczający nas ludzie w jakiś sposób nasz kształtują.  Wtedy w szkole nie miałam wpływu na to jakimi ludźmi się otaczałam. W jednej klasie miałam szczęście trafić na świetnych ludzi, w innej traktowano mnie jak człowieka gorszej kategorii. Dzieci potrafią być niesamowicie okrutne i z tego co obserwuję w mediach (głównie społecznościowych) – niestety jest tak do dziś. Okres szkolny rządzi się swoimi prawami, ale w dorosłym życiu mamy do czynienia z tymi samymi schematami. Może nie ma już wyzwisk i gnębienia innych, ale wciąż w naszym otoczeniu pojawiają się osoby, które mają destrukcyjny wpływ na nasze życie i samopoczucie. Nie możemy pozwalać, aby ktoś się na nas wyżywał, dowartościowywał się naszym kosztem lub aby blokował nasz rozwój. Nasze życie będzie dobre tylko wtedy, jeśli będziemy otaczać się ludźmi, którzy nas akceptują i wspierają. I cóż… Podsumowując – gorąco zachęcam do życiowych porządków w relacjach międzyludzkich. A może już takie porządki zrobiliście? Czujecie różnicę?  The post Miesiąc dla zdrowia #3 – o otaczaniu się właściwymi ludźmi appeared first on Life Manager-ka.

CODZIENNA STYLIZACJA Z CEKINAMI

charlizemystery

CODZIENNA STYLIZACJA Z CEKINAMI

7 ulubieńców kosmetycznych - styczeń 2015

ANIA MALUJE

7 ulubieńców kosmetycznych - styczeń 2015

Bardzo dawno nie przygotowywałam takiego zestawienia, a znalazłam kilka perełek :) Pomyślałam, że raz na jakiś czas warto wrzucić tutaj coś luźniejszego. Oto moje ulubione kosmetyki tej zimy:Odżywczy eliksir do ciała Mokosh dla beGlossy - olejek o zapachu żurawiny. 100 ml obłędnie i słodko pachnącego olejku, który z miejsca pokochałam. Wcieram go w dłonie albo w ciało po kąpieli. Jest gęsty, ciężki i bardzo wydajny - błyskawicznie odżywia skórę. Skład również bardzo fajny. Jedynym minusem jest dostępność, bo olejek został zrobiony na potrzeby grudniowego pudełeczka beGlossy. Już teraz zdradzę, że dwa produkty do włosów okazały się moimi hitami. Jeśli ktoś planuje zakup większej ilości pudełek, to na moim instagramie jest rabat (klik).Peeling do twarzy marki  phenome - bardzo dobry kosmetyk o naturalnym składzie. Skóra jest po nim bardzo gładka i mięciutka - zawsze na czole miałam sporo suchych skórek, z którymi walczyłam szczoteczką do twarzy, ale ten peeling położył mi kres. Jest przy tym niesamowicie wydajny i starczy mi chyba na wieki ;) Uwierzycie, że robi go polska marka? Skład można znaleźć tutaj (klik).Zimowy żel pod prysznic o zapachu wanilii i karmelu  - dowód, że czasami perełkę można zgarnąć za grosze. Teoretycznie to kolejny podstawowy żel pod prysznic marki własnej rossmanna - ot, kolejny z tych po trzy złote. Ale zapach jest  przepiękny i pozwala zatrzymać świątecznę atmosferę na dłużej :)Paletka cieni Lovely nude make up kit. Wykonana z bardzo słabego plastiku, rysuje się, jak widać - ma za sobą upadek, ale cienie mają podstawowe, klasyczne kolory i nawet ja nie potrafię się nimi skrzywdzić. Pigmentacja nie powala, ale w moim przypadku - to zdecydowanie plus :).Wstyd przyznać, ale ten róż do policzków kupiłam... z nudów? Nie wiem jak to określić, nie robię zakupów w ten sposób ale wrzuciłam go do koszyka ot, bez powodu. Na jakimś czeskim blogu znalazłam swatche (klik) - delikatny, ciepły róż o dobrej pigmentacji, czego chcieć więcej?Słynny cień w kremie - maybelline color tattoo w odcieniu permanent taupe. Czasami stosuję do brwi i jest to najlepsze co kiedykolwiek stosowałam dla ich podkreślenia. Kupiony dzięki recenzjom na blogach i vlogach :)Ta mgiełka leżała i leżała, aż w końcu w ramach denkowania produktów, zaczęłam jej używać. Nie lubię mgiełek, ale moja cera bardzo polubiła ten mały rytuał :) Niczego jej nie brak, jest bardzo ok :).To by było na tyle, poza cieniem color tattoo - który jest najlepszą rzeczą jaką miałam do brwi ever - kolejność od najbardziej do najmniej lubianego produktu.Bądź na bieżąco!  ❤ INSTAGRAM ❤ FACEBOOK ❤❤ FACEBOOK MONIKI ❤ Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Domowy sposób na przebarwienia - maseczka z kurkumy

URODA I WŁOSY

Domowy sposób na przebarwienia - maseczka z kurkumy

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #2 – gdzie szukać inspiracji (i kto mnie inspiruje)

Motywacja, o której pisałam ostatnio, to nie wszystko. Dobrze jest otaczać się ludźmi, którzy inspirują nas do robienia dobrych rzeczy. I dziś to jest niesamowicie proste – jeśli brakuje nam takich osób w codziennym życiu, spokojnie możemy znaleźć je w internecie. Osobiście jestem bardzo podatna na inspiracje płynące z zewnątrz. Potrafię na przykład chwilę po wygodnym umoszczeniu tyłka na kanapie wstać z niej i iść biegać, bo na facebooku zobaczyłam, że ktoś pochwalił się jakimś swoim sportowym osiągnięciem. Jednak uważam, że aby być podatnym na tego typu inspiracje i robić coś pod ich wpływem, trzeba posiadać tę wewnętrzną motywację, o której pisałam ostatnio.  Gdzie szukać inspiracji? Powiem Wam gdzie ja je znajduję i kto mnie najbardziej inspiruje Pinterest i Instagram Pomysły na kulinarne eksperymenty często czerpię z serwisu Pinterest. Czasami wystarczy, że zobaczę jakieś zdjęcie i w mojej głowie od razu rodzi się pomysł jak coś takiego odtworzyć przy pomocy zdrowych składników. Nie przeglądam całego serwisu, ale słowem kluczowym, które najczęściej wpisuję w wyszukiwarkę jest słowo „healthy” a do tego w zależności od potrzeb dodaję „snacks”, „lunch”, „breakfast” itp.  Na podobnej zasadzie działa dla mnie Instagram, gdzie wyszukuję interesujące mnie rzeczy po hashtagach. Dodatkowo obserwuję na nich osoby prowadzące blogi o zdrowym stylu życia, z nadzieją, że wrzucą czasem jakieś inspirujące rzeczy.  Książki kulinarne i o zdrowym stylu życia Np. książki Beaty Sadowskiej czy Agnieszki Maciąg… Czasami nie odtwarzam przepisów w 100% a traktuję je jedynie jako inspirację i dostosowuję je do tego, co mam w danym momencie w domu. Recenzje różnych tego typu książek znajdziecie na moim blogu tutaj. Fanpages Chętnie lajkuję na Facebooku fanpages o tematyce zdrowego stylu życia. Sama też kilka takich prowadzę, ale nie chcę ich linkować, bo nie chcę mieszać bloga z moimi projektami zawodowymi. Muszę tutaj jednak podkreślić, że ogrom inspiracji znajduję właśnie podczas pracy nad tymi profilami. Cieszę się, że moja praca tak dobrze łączy się z moimi prywatnymi zainteresowaniami.  Przykładowe fanpages, które podrzucają czasami jakieś fajne ciekawostki na temat zdrowego stylu życia to: Fanpage dietetyczki Szkoły na Widelcu, czyli Uli Somow (mogliście ją poznać w odcinku ZdrowoManii o nawadnianiu organizmu) Czytamy etykiety Wiem co jem Women’s Health Zastanawiam się, czy fanpage’a ZdrowoManii nie wzbogacić o tego typu publikacje… Pojawiałyby się na nim nie tylko informacje o odcinkach, ale też krótkie wskazówki i inspiracje dot. zdrowego stylu życia. Zastanawiam się nad tym póki co możecie dać znać co o tym myślicie.  Ogólnie lajkowanie tego typu stron jest fajne, bo ułatwiamy sobie w ten sposób dostęp do różnych informacji. Ja często przeglądam tablicę FB np. w poczekalni u lekarza lub podczas jazdy metrem i wtedy mam czas aby wejść w interesujące mnie linki.  Blogi / Vlogi Do tego, że blogi potrafią być niezwykle inspirujące na pewno nie muszę nikogo przekonywać. Powiem więc o konkretnych osobach, które są dla mnie największymi inspiracjami. Takim absolutnym numerem jeden jest Mimi Ikonn. Raczej nigdy nie będę prowadzić takiego trybu życia jak ona, ale Mimi ogólnie jest według mnie wspaniałą osobą, z której warto brać przykład. Oceniam to oczywiście na podstawie tego co pokazuje w sieci, ale szczerze mówiąc ewentualne ciemniejsze strony jej życia i osobowości mnie nie interesują. Najważniejsze, że patrząc na nią widzę szczęśliwą, zadbaną i spełnioną kobietę, która dba o swój związek i relacje z ludźmi, kocha zwierzęta i po prostu – jest dobrym człowiekiem. Jej filmy to nie tylko spora dawka pięknych obrazków, ale też wiele mądrych słów i niestandardowego podejścia do życia. Mimi i jej mąż Alex naprawdę wiele już widzieli, a mimo to nadal zachwycają się każdym zachodem słońca, spotkanym na ulicy kotem czy odwiedzaną plażą.  Inspirującą osobą jest dla mnie również Nissiax83. Agnieszka jest kopalnią wiedzy jeśli chodzi o pielęgnację skóry, a także źródłem wielu inspiracji dotyczących zdrowego stylu życia. To mądra i piękna kobieta, której zarówno przyjemnie się słucha jak i na nią patrzy. To samo mogę powiedzieć o Agacie z bloga Poczuj się lepiej, od której dodatkowo bije takie ciepło i spokój, jakiego nie znajduję nigdzie indziej w Internecie :).  To takie moje podium osób, których styl życia przekonuje mnie niemal w całości i u których zawsze znajdę coś inspirującego. Cechuje je również to, że treści które wrzucają do internetu są dobrze przemyślane. Mam pewność, że poświęcając im kilka (czy nawet więcej) minut swojego życia, na pewno wyniosę z tego coś wartościowego, a nie tylko uczucie konsternacji towarzyszące oglądaniu kogoś w bardzo prywatnych sytuacjach np. sprzeczki z partnerem na temat wyższości sera żółtego nad białym. Ale to oczywiście nie są jedyne osoby, które mnie inspirują. Alina sprawia, że dzięki niej mam ochotę ogarnąć swoją przestrzeń i lepiej się zorganizować. Kasia inspiruje (i motywuje) mnie do tworzenia lepszych treści video. Dzięki Agnieszce mam ochotę uporządkować swoje freelancerskie życie, papiery i narzędzia pracy. Ale takich pozytywnie wpływających na moje życie internetowych twórców jest oczywiście więcej… Z tym że są to raczej blogerzy, a nie np. polskie top trenerki, które swoimi codziennymi treningami bardziej wpędzały mnie w kompleksy niż motywowały ;).  W obserwowaniu takich inspirujących osób nie chodzi oczywiście o to, aby kopiować czyjeś życie 1 do 1. Nie chodzi też o to, aby dana osoba była naszą główną motywacją… Bo co jak przestanie prowadzić bloga lub kanał na YouTube? Znowu zmierzam w kierunku pisaniny o motywacji wewnętrznej, więc może na tym skończę, aby już się nie powtarzać :).  Czekam oczywiście na Wasze typy kto lub co Was inspiruje. Może przy okazji sama poznam kogoś nowego   The post Miesiąc dla zdrowia #2 – gdzie szukać inspiracji (i kto mnie inspiruje) appeared first on Life Manager-ka.

Piramida pielęgnacji włosów - grudzień 2015

BlondHairCare

Piramida pielęgnacji włosów - grudzień 2015

Kudzu Root – działanie, opinie, cena – heyah banana papierosie!

WIECZNIE MŁODA

Kudzu Root – działanie, opinie, cena – heyah banana papierosie!

Miesiąc dla zdrowia #1 – skąd czerpać motywację do zdrowego stylu życia

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #1 – skąd czerpać motywację do zdrowego stylu życia

BIAŁE SPODNIE W ZIMOWEJ STYLIZACJI

charlizemystery

BIAŁE SPODNIE W ZIMOWEJ STYLIZACJI

Nowa toaletka,głupie fakty i uczone małpy [tygodnik]

ANIA MALUJE

Nowa toaletka,głupie fakty i uczone małpy [tygodnik]

Pierwszy tygodnik w nowym roku... miło was tu widzieć ;) Będzie trochę o nowej toaletce, własnych ograniczeniach i moich dziwactwach. To jak, zaczynamy? Ten tydzień był leniwy. Postanowiłam że wolne będę traktować jak wolne, choćby nie wiem co. Podczas czasu wolnego od uczelni ustaliłam sobie w które dni pracuję i... zajęłam się masą papierkowej roboty. Zadania związane z pracą naukową są daleko w polu ale w sumie mam to gdzieś. Priorytet mają zadania, które mogą wnieść coś pozytywnego do mojego życia, lub życia innych :) Mój długi, bo ciągnący się od listopada kryzys zdrowotny zdaje się przycichł - mam ogromny apetyt i ciągle bym coś wsuwała. Np. te czekoladki:Typowe czekoladki "owoce morza", wersja z Rossmanna. Uwielbiam je, rozpływają się w ustach i smakują jak kawałek nieba. Macie jakieś totalnie dziwne wspomnienia z dzieciństwa, gdzie pamiętacie totalną głupotę, np. kolor swetra przypadkowej osoby, a nie pamiętacie kluczowych zdarzeń i rzeczy? Ja np. pamiętam, że opychałam się takimi czekoladkami czytając trzecią część serii Harry Potter :D Nie wiem czemu utkwiło mi to w pamięci, być może jedzenie stosunkowo miękkich czekoladek było trudno pogodzić z przewracaniem kartek ;-).Jeśli już zahaczyłam o książki, to mam interesujący tekst do podlinkowania - Kasia napisała kiedyś post : Dlaczego warto czytać chłam?  (klik) i zachęcam do lektury :) Ja też kiedyś napisałam coś w temacie - mój tekstu Szukanie głębi na siłę (klik), wywołał swego czasu gorącą dyskusję. Przyznam szczerze, że z dziką przyjemnością przeczytałabym coś tak totalnie beztrosko odmóżdżającego jak Saga o Ludziach Lodu. Prawdopodobnie mój przymusowy relaks w styczniu będzie wiązał się z wizytami w bibliotece po dwie inne sagi autorki... ;-).Dojechała  w końcu moja nowa toaletka. Co ja gadam - moja pierwsza w życiu toaletka :). Bardzo spoko, praktyczna, zajmuje mało miejsca i łatwo utrzymać ją w czystości. Koniecznie chciałam model bez szuflad, bo szuflady sprzyjają gromadzeniu, a ja chcę zużyć nadmiar i mieć w sam raz. Toaletkę kupiłam tutaj (klik) i jest moim prezentem ode mnie dla mnie. Polecam buszować, już wiele razy widziałam boskie i unikatowe mebelki ;-).Na zdjęciu wydało się, że jestem nieuleczalną butoholiczką. Uwielbiam buty, chociaż błyskawicznie je niszczę. Aż ciężko mi uwierzyć, że kiedyś nosiłam glany!Tym razem uzupełniłam swoje zbiory o rude kozaki za kolano :)Idealne cichobiegi na niewysokim obcasie. Kupione tutaj (klik). Niestety od kiedy nie ma Polsce Centro, moja miłość do butów coraz częściej jest platoniczna - przy niewymiarowej, wąskiej stopie zakup butów jest koszmarem. Z tego sklepu wszystko mi pasuje i będę płakać jak mi go zamkną :DCo na blogu? W sumie niewiele:Nowy rok, nowa ja? Najlepsze teksty na blogu -2015i przegląd Moniki:Modne fryzury 2016 - 10 największych trendów rokuJa natomiast mam ochotę na zakup jakiejś sukienki w tym stylu, tylko dłuższej. Czy gdzieś stacjonarnie obecnie można takie dostać? Tak by mi się marzyła na "już". Podrzucam garść inspirujących linków z sieci :)Kilka rad dla 16-letniej mnie (klik) - bardzo dobry tekst ŻelikowskiejTrik z korektorem pod oczy (klik)Na jednej z moich ulubionych stron świetne filmiki mówiące o tym, czym jest dobre życie według filozofów (klik). Tak mogłabym się uczyć do egzaminów!O związku między "fochami" a chorobami autoimmuno (klik). Można się nie zgadzać, ale jako osoba z chorobą oddechową sama umiem odgadnąć że ktoś ma astmę zanim mi powie - zawsze widziałam pewne cechy wspólne, np. maskowany złośliwością brak pewności siebie, stłamszenie, jakby zduszenie w sobie - a potem okazało się, że badania naukowe to potwierdzają ;-) (Oczywiście nie każdy z astmą tak ma!)Bardzo inspirujący artykuł o przyciągnięciu wygranej w Project Runway (klik)Nie byłoby nauki bez teologii (klik) - jak to idealnie ujął Tuwim : czciciele radia i fizyki,Uczone małpy, ścisłowiedy, Co oglądacie świat przez lupę I wszystko wiecie: co, jak, kiedy, - nie bagatelizujcie ogromnej roli literatury, sztuki, filozofii (!). Nauki ścisłe i humanistyczne razem tworzą coś fajnego, ciągłe gloryfikowanie jednych kosztem wyśmiania innych jest totalnie do dupy. Coexist!Pomaganie organizacjom "przy okazji" w FaniMani (klik)Na dziś tyle, pa! ;)Pozdrawiam w króliczej bluzie  i płaczę na myśl o tym, że jutro poniedziałek i pora brać się za pracę ;-) No i za to co muszę zrobić na uczelnię.Bądź na bieżąco!  ❤ INSTAGRAM ❤ FACEBOOK ❤❤ FACEBOOK MONIKI ❤ Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Przegląd tygodnia #1/01

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #1/01

Ulubieńcy ostatnich tygodni - tania i dobra odżywka do rzęs, pielęgnacja bardzo suchej cery, makijaż, perfumy i inne

URODA I WŁOSY

Ulubieńcy ostatnich tygodni - tania i dobra odżywka do rzęs, pielęgnacja bardzo suchej cery, makijaż, perfumy i inne

Alva Rhassoul Mineral Waschcreme Mineralny Krem Myjący. Precz zaskórnikom! Oczyszczające super naturalne cudo do skóry tłustej i trądzikowej. Recenzja.

77Gerda

Alva Rhassoul Mineral Waschcreme Mineralny Krem Myjący. Precz zaskórnikom! Oczyszczające super naturalne cudo do skóry tłustej i trądzikowej. Recenzja.

Najlepsze teksty na blogu -2015

ANIA MALUJE

Najlepsze teksty na blogu -2015

Moje włosy - grudzień 2015

BlondHairCare

Moje włosy - grudzień 2015

2015 in pictures

My Point My Style

2015 in pictures

Rozdanie z Colgate Expert White. Zostań Ambasadorem Colgate! Wygraj 2 pudełka dla siebie i kogoś z Twoich bliskich!

77Gerda

Rozdanie z Colgate Expert White. Zostań Ambasadorem Colgate! Wygraj 2 pudełka dla siebie i kogoś z Twoich bliskich!

Jest pięknie

7 dni na 1 Fazie diety South Beach

Były święta – ryby, makowce, mięsa, więcej makowca i trochę sernika od sąsiadki. Potem sylwestrowe przyjęcie – małe kanapeczki, pyszne sałatki, domowe słodycze, kolorowe drinki. Kto wyjechał, ten pewnie korzystał z dobrodziejstw szwedzkiego stołu w hotelowej restauracji, poznawał nowe smaki. A teraz dobrze byłoby coś z tym zrobić. Poniżej moja propozycja menu na 7 dni na 1 Fazie diety South Beach. Dlaczego tylko 7, skoro w książce zaplanowane jest 14? Po pierwsze dlatego, że 7 dni to liczba łatwiejsza do zaplanowania – także w zakresie zakupów (a do każdego z przepisów masz listę zakupów). Po drugie – nie wszyscy potrzebują aż 14 dni. To liczba graniczna dla tych, którzy muszą na dobre zerwać ze swoimi przyzwyczajeniami żywieniowymi. Dla tych, którzy chcą tylko dać organizmowi odpocząć, 7 dni będzie w sam raz. Zrób zakupy w sobotę i do dzieła! Dzień 0: zakupy Zanim pojedziesz na zakupy, sprawdź, czy w lodówce nie czai się pasztet, indyk czy cokolwiek innego ze świąt. Jeśli tak, spakuj resztki do pudełek albo torebek, opisz i schowaj do zamrażarki. Teraz to żadna przyjemność, ale za kilka tygodni będą w sam raz. Przejrzyj też zapasy: czy masz w domu przyprawy, oliwę, ocet balsamiczny? Jeśli nie, umieść je na liście. Zasady: 1 faza diety South Beach to unikanie węglowodanów. Czyli nie jemy owoców, pieczywa, makaronu, ryżu, kaszy, nie pijemy soków owocowych ani alkoholu. Nie pijemy też słodzonych napojów, ciepłych ani zimnych. Więcej zasad tutaj. Dieta South Beach zakłada też desery i przekąski, ale rozumiem, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na tydzień tylko dla gotowania i pilnowania, co i kiedy się je. Jeśli dopada Cię głód, zjedz garść (garść, nie torbę!) orzechów i wypij szklankę wody. Dzień 1: śniadanie: twarożek, wędlina, warzywa Proporcje na 2 porcje 120 g sera białego półtłustego 1 czubata łyżka jogurtu greckiego garść rzodkiewek łyżeczka pokrojonego szczypiorku (możesz kupić cały pęczek, posiekać, a potem zamrozić w pudełku) 2-3 plastry szynki garść pomidorów koktajlowych Posiekaj rzodkiewkę i szczypiorek, ugnieć widelcem biały ser, dodaj warzywa, jogurt, wymieszaj, dopraw według uznania. Podaj z szynką i pomidorami. obiad: chili con carne, przepis tu. kolacja: sałata z łososiem, przepis tu. Dzień 2: śniadanie: omlet z kozim serem i rukolą, przepis tu. obiad: chili con carne, przepis tu. kolacja: sałata z sosem balsamicznym, przepis tu. Dzień 3: śniadanie:  wrapy z wędliną Proporcje na 2 porcje 2 liście sałaty masłowej lub lollo 4 plastry dobrej szynki albo wędliny drobiowej (nie formowanej! wybierz taką z jednego kawałka) 2 łyżki serka do smarowania (przepis tu) garść pomidorów koktajlowych Na sałacie rozsmarować serek, ułożyć wędlinę, zrolować. obiad:  kurczak jak pizza, przepis tu. kolacja:  sałata z grillowanymi warzywami, przepis tu. Dzień 4: śniadanie: wrapy z tuńczykiem (w wersji z sałatą, nie tortillą), przepis tu. obiad:  kurczak jak pizza, przepis tu. kolacja: sałata z kurczakiem, przepis tu. Dzień 5: śniadanie: jajecznica z boczkiem (albo szynką, albo inną wędliną, jaką lubisz – proponuję 3-4 jajka na 2 osoby) obiad: zupa tajska, przepis tu. kolacja:  sałata z tuńczykiem i fasolą, przepis tu. Dzień 6: śniadanie: twarożek, wędlina, warzywa Proporcje na 2 porcje 120 g sera białego półtłustego 1 czubata łyżka jogurtu greckiego garść rzodkiewek łyżeczka pokrojonego szczypiorku (możesz kupić cały pęczek, posiekać, a potem zamrozić w pudełku) 2-3 plastry szynki garść pomidorów koktajlowych Posiekaj rzodkiewkę i szczypiorek, ugnieć widelcem biały ser, dodaj warzywa, jogurt, wymieszaj, dopraw według uznania. Podaj z szynką i pomidorami. obiad: zupa tajska, przepis tu. kolacja: sałata z sosem balsamicznym, przepis tu. Dzień 7: śniadanie: wrapy z wędliną Proporcje na 2 porcje 2 liście sałaty masłowej lub lollo 4 plastry dobrej szynki albo wędliny drobiowej (nie formowanej! wybierz taką z jednego kawałka) 2 łyżki serka do smarowania (przepis tu) garść pomidorów koktajlowych listonic_type='fooddrink';listonic_theme='addToShoppingList1';listonic_content='120 g sera białego półtłustego1 czubata łyżka jogurtu greckiegogarść rzodkiewekłyżeczka pokrojonego szczypiorku (możesz kupić cały pęczek, posiekać, a potem zamrozić w pudełku)2-3 plastry szynkigarść pomidorów koktajlowych2 liście sałaty masłowej lub lollo4 plastry dobrej szynki albo wędliny drobiowej (nie formowanej! wybierz taką z jednego kawałka)2 łyżki serka do smarowania (przepis tu)garść pomidorów koktajlowych120 g sera białego półtłustego1 czubata łyżka jogurtu greckiegogarść rzodkiewekłyżeczka pokrojonego szczypiorku (możesz kupić cały pęczek, posiekać, a potem zamrozić w pudełku)2-3 plastry szynkigarść pomidorów koktajlowych2 liście sałaty masłowej lub lollo4 plastry dobrej szynki albo wędliny drobiowej (nie formowanej! wybierz taką z jednego kawałka)2 łyżki serka do smarowania (przepis tu)garść pomidorów koktajlowych'; document.write(" "); Na sałacie rozsmarować serek, ułożyć wędlinę, zrolować. obiad: indyjski kurczak, przepis tu. kolacja:  sałata z grillowanymi warzywami, przepis tu. Share and Enjoy Share on Facebook Retweet this The post 7 dni na 1 Fazie diety South Beach appeared first on Jest Pięknie.

Modne fryzury 2016 - 10 największych trendów roku

ANIA MALUJE

Modne fryzury 2016 - 10 największych trendów roku

Miesiąc dla zdrowia – wstęp

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia – wstęp

Neapol. Kochaj albo rzuć.

Ziołowy zakątek

Neapol. Kochaj albo rzuć.

Włosy w 2015 roku i włosowe postanowienia na następny rok

URODA I WŁOSY

Włosy w 2015 roku i włosowe postanowienia na następny rok