Fotografia smartfonowa – test aparatu w Samsung Galaxy A5

ŁUKASZ PODLIŃSKI

Fotografia smartfonowa – test aparatu w Samsung Galaxy A5

Nowe smaki

Ema Mija

Nowe smaki

Kenzo for H&M

Passion 4 Fashion

Kenzo for H&M

Jest pięknie

Kanada: kolacja w najlepszej restauracji w Vancouver

Nasza wycieczka do Kanady dobiega końca. Postanowiliśmy uczcić naszą pierwszą wspólną wyprawę na ten kontynent. Nasz kolega (cześć Hubi!) polecił mi Blue Water Cafe - powiedział, że nie ma lepszego miejsca na ryby i owoce morza. Jak się okazuje, Tripadvisor jest tego samego zdania - Blue Water Cafe jest pierwsza na liście restauracji w Vancouver, regularnie zdobywa też nagrody za swoją ofertę dań z ryb i owoców morza. Najbardziej obawiałam się, że nie mam odpowiedniego stroju - w zasadzie cały czas chodzę tu w dżinsach i bluzie z kapturem, Marek podobnie. Mam jedną poprawną bluzkę, ale dalej musiałabym założyć do niej sportowe obuwie. Ale to jest Vancouver, a nie Warszawa i gdybym nawet przyszła w moim onesie i włóczkowych kapciach, nikt pewnie nie spojrzałby na mnie drugi raz. Jasne, kiedy czekaliśmy przy barze na stolik, było kilka dziewczyn w strojach bardziej koktajlowych, z torebkami zwracającymi uwagę, ale jakoś przeżyłam ten wieczór z plecakiem, a nie torebką i w obuwiu sportowym, a nie w balerinkach. Przejdźmy jednak do konkretów - czyli do kolacji. Nie zdecydowaliśmy się na ryby na gorąco - zamiast tego zamówiłam dla nas zestaw dań rybnych, sashimi i sushi. Do tego butelka białego wina (lokalnego pinot gris), na deser sernik i ciasto czekoladowe, espresso i herbata. Niby tego jedzenia nie było dużo, ale jakość ryb i ich świeżość były nieporównywalne z niczym innym. Jasne, mamy w Polsce restauracje rybne, mamy świeże owoce morza, ale to nie ten poziom. Z jednej strony trochę mi szkoda, bo to znaczy, że moje ulubione sushi w Warszawie zawsze będzie już dla mnie nie tak bardzo dobre, ale z drugiej, będę miała wyjątkowe wspomnienia - i dobry adres do ponownego odwiedzenia. [gallery link="file" ids="12170,12171,12172,12173,12177,12174,12175,12176"] Blue Water Cafe + Raw Bar 1095 Hamilton Street http://www.bluewatercafe.net/The post Kanada: kolacja w najlepszej restauracji w Vancouver appeared first on Jest Pięknie.

11.10.2016 - OOTD / TREND NA JESIEŃ - MILITARNY STYL

mishmashwardrobe

11.10.2016 - OOTD / TREND NA JESIEŃ - MILITARNY STYL

MĘSKA PIELĘGNACJA OKIEM MĘŻCZYZNY I KOBIETY – KONKURS

Fashionable

MĘSKA PIELĘGNACJA OKIEM MĘŻCZYZNY I KOBIETY – KONKURS

Jak uszyć czapkę z uszkami + komin DIY

Odkryte litery

Jak uszyć czapkę z uszkami + komin DIY

11-10-2016

FLASHINGDIAMONDS

11-10-2016

BAKUSIOWO

Ten jeden dzień zmienił moje podejście do macierzyństwa o 180 stopni.

Jeden dzień może zmienić wszystko. A właściwie to kilka intensywnych godzin w gronie osób, z którymi łączy mnie nić porozumienia, spędzonych na słuchaniu specjalistów w kwestii wychowania dzieci. Kilka dni temu uczestniczyliśmy z Maćkiem i kilkoma (zapewne znanymi Ci osobami) w kolejnych warsztatach So Much More organizowanych przez markę JOHNSON’S®. „Nauki macierzyńskie” Razem z Kasią –…

Jest pięknie

Kanada: Vancouver, Granville Island Market

Co lubisz jeść? Mięso, sery, świeże owoce? Może bajgle, a może coś z kuchni hinduskiej? Granville Island Market ma to wszystko. Plus parę rzeczy, o których nawet Ci się nie śniło. Uwielbiam dobre jedzenie. W restauracji, w barze, do przygotowania samodzielnie - jeśli składniki są dobre, to połowa sukcesu. Oczywiście, w Warszawie nie mam dużego problemu z kupieniem tego, co lubię, chociaż zgromadzenie wszystkich składników wymaga często objechania połowy miasta. W Kanadzie nawet w proporcjonalnie mniejszych miastach (Jak London w Ontario) jest farm market, gdzie można kupić wszystko - sezonowane steki, świeże warzywa, cudownie cuchnące sery, oliwę w kilkudziesięciu wariantach i tak dalej. Oczywiście, w Warszawie mamy Halę Mirowską, ale mimo wszystko, zauważam pewną różnicę (mimo że czasem zakupy pod Halą robię, i to z przyjemnością). Dziś byliśmy na Granville Island Market. Poza pokaźnym działem spożywczym, jest tu kilka kawiarni i restauracji, piekarnia, sklepy z rzeczami dla dzieci, sklepy z dodatkami do domu, galerie, no i marina. W zasadzie mogłabym się stąd nie ruszać do wylotu, albo nawet przesunęłabym wylot o kilka dni. Same owoce i warzywa są przepiękne i kuszące, a jeśli dodać do tego świetną kawę i herbatę, kilkanaście restauracji z ciepłymi, sycącymi obiadami i przepiękne widoki, to naprawdę nie mogę narzekać. [gallery link="file" ids="12156,12157,12158,12159,12160,12161,12162,12163,12164,12165,12166,12167"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: Vancouver, Granville Island Market appeared first on Jest Pięknie.

Moje chłopaki, moja krew.

Nieperfekcyjna Pani Domu

Moje chłopaki, moja krew.

zdjęcia - Portretownia Panoramic Eyes            Moja największa miłość, sukces i radość to te dwa urwisy. Nie było to łatwe, bo zdjęcia to "strata czasu" ale udało mi się namówić ich na krótką sesję zdjęciową. Dzięki Monice z Panoramic Eyes powstały zdjęcia, które będą zdobić kalendarz na nowy rok. Zapraszam :).

Czerwony – kolor mocy, namiętności, siły, miłości

charlizemystery

Czerwony – kolor mocy, namiętności, siły, miłości

Co zrobić z ubraniami, których nie nosimy? Oczyszczanie szafy z nadmiaru

KAMERALNA

Co zrobić z ubraniami, których nie nosimy? Oczyszczanie szafy z nadmiaru

Zarost wygrał. Dlaczego broda wkurza?

ŁUKASZ PODLIŃSKI

Zarost wygrał. Dlaczego broda wkurza?

Lady Gugu

Do czego doprowadzi nas nadużywanie antybiotyków?

Ostatnio ktoś mi opowiadał, że w jego przedszkolu panuje epidemia pewnego wirusa, przez co wszystkie dzieci są na antybiotyku. Jeśli nie widzicie w tym zdaniu nic dziwnego, to ten tekst jest zdecydowanie dla was. To jedno proste zdanie zawiera w sobie najgłupsze potoczne wierzenie ostatnich lat, iż antybiotyk poradzi sobie z każdą chorobą, także wirusową. Rodzice myślą, że gdy dziecku nie przechodzi przez kilka dni choroba, to antybiotyk jest kolejnym, naturalnym krokiem. Jest to podstawowy błąd, który może cofnąć całą ludzką populację do początków XX wieku i zdziesiątkować społeczeństwo. Jakim cudem? Otóż jakiś czas temu  Światowa Organizacja Zdrowia wydała raport, który mówi, że niedługo antybiotyki przestaną spełniać swoje zadanie. Podobno już teraz w wyniku oporności bakterii umiera rocznie w samej UE 25 tysięcy osób! (Raport: do 2050 r. przez oporność na antybiotyki może umrzeć 10 mln osób). Przyczyną jest właśnie nadużywanie antybiotyków, przez co bakterie stają się na nie zupełnie niewrażliwe. Sprawa jest poważna, bo według WHO jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, ludzie znowu zaczną umierać na zapalenie płuc i gruźlicę, co było normą w epoce sprzed penicyliny i innych antybiotyków. Bo bakterie to wyjątkowo przebiegłe bestie i bez trudu potrafią mutować, uodparniając się na walczące z nimi antybiotyki. Dlatego pewnie zauważyłyście, że w ostatnich czasach leczenie pewnych chorób wymaga zastosowania dwóch antybiotyków, jeden po drugim, bo bakteria z którą walczymy jest już lekooporna. Co więcej, jeśli organizm uodparnia się na jakiś antybiotyk, to od razu na całą grupę (np. z grupy penicyliny czy na makrolidy). Pośrednio winni są tu lekarze, którzy przez pewien czas stosowali antybiotyki bez umiaru, nie będąc pewnymi, czy pochodzenie infekcji jest wirusowe czy bakteryjna. Badania z krwi, które to stwierdzają (czyli tzw. posiew), trwają od 48 do 72 godzin, dlatego nikt ich nie zleca, najpierw próbując antybiotykoterapii. Winni są także pacjenci, a szczególnie zdenerwowani rodzice, którzy sugerują lub nakazują lekarzowi przepisanie antybiotyku dla jego dziecka, nawet jeśli sprawa dotyczy przedłużającego się kataru czy kaszlu bez objawów infekcji bakteryjnej. Oczywiście większość lekarzy puka się wtedy w czoło, ale niestety nie wszyscy potrafią radzić sobie z agresywnym rodzicem. Efekt? Antybiotyk pod naciskiem pacjenta bywa nawet przepisywany na grypę, która wywoływana jest przez wirusa czy na bolące gardło (bo to może angina), choć w 90% infekcji górnych dróg powodem są wirusy. Co się dzieje, gdy niepotrzebnie łykasz antybiotyk? Oprócz tego, że twój organizm uodporni się na niego i lek nie zadziała następnym razem przy prawdziwej infekcji bakteryjnej, to jeszcze wyjaławia florę bakteryjną ze wszystkich możliwych, pożytecznych bakterii. Odbudowanie flory bakteryjnej nie jest takie proste, a efektem zaburzeń mogą być bóle brzucha, powiększona wątroba, zgaga czy wzdęcia. Poza tym w ostatnich czasach notuje się coraz więcej przypadków grzybic, które często pojawiają się w trakcie czy po antybiotykoterapii; ta przypadłość jest już naprawdę trudna do wyleczenia. Niefrasobliwi pacjenci nie tylko niepotrzebnie łykają antybiotyk, ale także popełniają szereg błędów w ich zażywaniu. Nie przyjmując pełnej kuracji, nie przestrzegając ścisłych pór podawania, łykając antybiotyki, które zostały w domu po poprzedniej kuracji (konkretne leki działają na konkretne bakterie, wywołujące choroby, więc nie jest bez znaczenia, jaki antybiotyk przepisze lekarz!), sprawiamy, że bakterie stają się oporne na antybiotyki. Nie można jednak winą za nadużywanie antybiotyków obarczać wyłącznie chorych ludzi, bo wiele osób ma świadomość, co antybiotykoterapia za sobą niesie. Niemniej winny uodparnianiu się człowieka na antybiotyki jest przemysł spożywczy, a głównie producenci mięsa. Antybiotyki dodawane są na potęgę do pasz dla zwierząt, bo wtedy te nie tylko rzadziej zapadają na różnorakie choroby, ale także szybciej rosną. Myślicie, że wam to nie grozi, bo jesteście eko- i albo nie jecie mięsa albo wyłącznie z tzw. pewnej ręki? Niestety, antybiotyki znajdują się też w glebie, a to za niemiłym pośrednictwem… zwierzęcych odchodów, którymi użyźnia się glebę. Z tej ziemi wyrastają potem roślinki, które również skażone są już antybiotykami. W ten sposób dostarczamy do organizmu antybiotyk i, choć nawet o tym nie wiemy, stajemy się lekooporni. Antybiotykami faszerowane są też ryby, np. tilapia czy panga, o czym pisałam tutaj:  Jakich gatunków ryb unikać, a które są szczególnie cenne? Ostatnio coraz bardziej wzdycham nad tym, jaką cenę płacimy za rozwój cywilizacji. Żyje nam się wygodnie, bezpiecznie, ale nawet nie zdajemy sobie sprawy, że superbakteria, czyli bakteria oporna wszystkim antybiotykom, już czai się za rogiem. Bakteria New Delhi – bakteria oporna na wszystkie antybiotyki, powodująca m.in. sepsę – pojawiła się już w Polsce, a w 2013 roku jej nosicielami było aż 100 osób! Nie chcę wytrącać was ze stanu błogiego szczęścia, ale obecnie koncerny farmaceutyczne nie pracują nad nowymi antybiotykami, a stare leki zaczynają przegrywać walkę z opornymi bakteriami. Firmom nie opłaca się praca nad lekami tego typu, bo jest to przedsięwzięcie, które kosztuje miliard dolarów, a zarobi się na tym o wiele mniej, niż np. na chorobach przewlekłych, kardiologicznych czy onkologicznych. Po co wami wstrząsam? Bo uważam, że antybiotyk to ostateczność. Wiem, że gdy dziecko choruje, do stanu paniki niedaleko. Ale może warto posłuchać zaufanego lekarza i zdać sobie sprawę, że organizm zapamiętuje każdy kontakt z antybiotykiem i nie pozostawia go obojętnym. Dajmy spokój tym lekarzom oraz naszym organizmom; pozwólmy jednym i drugim robić swoją robotę. W zamian dbajmy o odporność i szanujmy zdrowie. Mądrzę się? Moje dziecko ma prawie 5 lat i nigdy nie miało antybiotyku. My już dobre kilka lat temu. Żyjemy, mamy się świetnie. Bez antybiotyków. Post Do czego doprowadzi nas nadużywanie antybiotyków? pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

„MEBLE DO POKOJU DZIECIĘCEGO DIY” – PÓŁKA „CHMURKA”

Lady of the House

„MEBLE DO POKOJU DZIECIĘCEGO DIY” – PÓŁKA „CHMURKA”

MUST HAVE FASHION

Musztardowy płaszczyk i dodatki z frędzlami w jesiennej stylizacji

Zdjęcia jesiennych stylizacje zaczynam od typowo jesiennego koloru czyli musztardowego. Musztardowy płaszcz od Lattore fajnie komponuje się z jeansami oraz czarnymi dodatkami, tworząc miejską stylizację. W zestawie również torba i botki z tak modnym tej jesieni frędzlami. Pierwszy raz w tym roku mam również na sobie… rękawiczki! Musztardowy płaszcz Zacznę od tego, że naprawdę ciężko [...]

Szafeczka blog

7 faktów o nas na 7 rocznicę ślubu

Post rocznicowy, a z tej okazji tyle ciekawostek o nas, ile lat już jesteśmy małżeństwem. Ciekawostki pierwsze jakie przyszły mi do głowy, nie wyszukane i przemyślane na piątą stronę. Te które intuicja podpowiedziała są najbardziej szczere. Ostatnia miała być całkiem inna, ale po tej przygodzie, musiałam ją zmienić. Ale to na końcu! Zaczynamy: 7 ciekawostek o nas.… The post 7 faktów o nas na 7 rocznicę ślubu appeared first on szafeczka.com.

Jest pięknie

Kanada: winnice i Święto Dziękczynienia

Dziś mieliśmy trzy punkty na liście: śniadanie w dinerze, wino i kolację z okazji Święta Dziękczynienia. Jak to, w Kanadzie? Tak, Ale idźmy po kolei. Staram się nigdy nie narzekać, w Kanadzie zresztą trudno byłoby narzekać na cokolwiek. Wolę wyciągać naukę z tego, co widzę. Nauka jest taka, że nie należy sugerować się przy wyborze hotelu śniadaniem w cenie lub jego brakiem, bo jest ono zwykle kompletnie niejadalne, w najlepszym przypadku niesmaczne. Po wycieczce przez Góry Skaliste mam dość tostów z dżemem, placków z syropem klonowym (tym bardziej że zwykle były przesuszone), a płatków z mlekiem nie tykam od czasów dzieciństwa. Dlatego marzyliśmy o dinerze, w którym zjedlibyśmy śniadanie na słono - jajka, może bekon, do tego tyle kawy, ile damy radę wypić. Zwykle i tak jest na tyle lekka, że dwa kubki to niewiele. Z Vancouver wyruszyliśmy w kierunku Langley (tam mieszczą się winnice) i w Cloverdale trafiliśmy na miejsce, o które nam chodziło. Za 30 dolarów z ogonkiem zjedliśmy takie śniadanie, że wystarczyło do kolacji. Nareszcie były jajka nie z proszku, boczek, kiełbasa i monstrualna sterta zapiekanych ziemniaków. Nie przejadłam całości, ale jestem usatysfakcjonowana. Marek też - kowbojskie śniadanie ledwo mieściło mu się na talerzu. Posileni ruszyliśmy do winnicy - wybraliśmy Chamberton. Piliśmy tu kilka lokalnych wariantów pinot gris i zachwyciło nas to, że mają ziołowy, cierpki posmak. Tamte były z okolic Kelowny, więc nie mieliśmy szans ich kupić tutaj, ale czemu nie spróbować czegoś z okolic Vancouver? Spróbowałam go dziś do kolacji - co ciekawe, chociaż to białe wino, ma różowawy kolor dzięki specyficznej obróbce owoców. Nie ma dokładnie tego samego ziołowego posmaku, co inne pinot gris z Kanady, ale jest ciekawie cierpkie. Skoro mowa o kolacji - byliśmy u rodziny mojej rodziny na kolacji z okazji Święta Dziękczynienia. Tak, w Kanadzie też obchodzą to święto, ale to nie to samo święto, co w USA. Nie dotyczy ono tak bardzo osadników i Indian (bardziej poprawną politycznie nazwą jest "pierwsze narody"), raczej wzięło się z chęci wyrażenia wdzięczności wobec Boga za to, co się osiągnęło. Indyk z sosem żurawinowym i ciasto dyniowe pojawiły się dopiero później, bo jakoś trzeba było ograć PRowo. Kolacja u mojego prawie-wuja (nie podejmuję się wyjaśniać, kto z kim jest skoligacony i w jakim stopniu) była wspaniała - świetne jedzenie, świetna atmosfera przy stole, masa ciekawych tematów. Jasne, nasza wycieczka była jednym z nich, ale okazało się, że mamy wszyscy o wiele więcej wspólnego, niż na początku sądziłam. Na koniec kilka widoczków z Kitsilano - dzielnicy Vancouver. Jutro będzie więcej. [gallery link="file" ids="12146,12147,12148,12149,12150"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: winnice i Święto Dziękczynienia appeared first on Jest Pięknie.

Porozmawiajmy o włosach

Ema Mija

Porozmawiajmy o włosach

JOTEM

Kamera samochodowa Navitel MSR900 (test, recenzja, sample)

W dzisiejszym wpisie testuję dla Was kamerę samochodową DVR Navitel MSR900. Jak sprawuje się w praktyce w pełnym słońcu i w nocy? Zapraszam do testu. Navitel MSR900 jest jednym z urządzeń tej marki, które dostałem ostatnio do testów. Wkrótce będziecie mogli przeczytać recenzję również innych kamer samochodowych od Navitela. Navitel MSR900 wygląda jak kompaktowy aparat fotograficzny . W oczy rzuca się 4-calowy wyświetlacz, który w porównaniu do konkurencji jest jednym z największych. Przednia część to wykonana z tworzywa osłona soczewki, która kształtem przypomina obiektyw aparatu. Rejestrator jest dość ciężki, ale to dzięki metalowej obudowie, która wygląda dość solidnie. Na spodzie znalazło się miejsce na kartę pamięci, z kolei górna część to obok mocowania do przyssawki również wejście na zasilanie. Co znajdziemy wewnątrz obudowy?  Matrycę o rozdzielczości 12 megapikseli, która nagrywa w rozdzielczości fullHD (1080p), sześciowarstwową szklaną soczewkę, która pokazuje obraz szeroki na 170 stopni oraz wiele dodatkowych funkcji. Navitel MSR900 Navitel MSR900 – pierwsze wrażenia Navitel zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Wygląda dość solidnie, przyciski umieszczone są w intuicyjnym miejscu i sama nawigacja po menu nie sprawiła mi żadnych problemów. Nieco zaskoczył mnie sposób montażu urządzenia do szyby. Owszem, robi się to za pomocą przyssawki, jednak sam rejestrator należy wkręcić w mocowanie przyssawki. Warto zrobić to przed przyczepieniem przyssawki, bo kamerkę dvr należy dobrze dokręcić. Tak sztywne mocowanie jest dość pewne, ale również bardziej przenosi drgania na sam rejestrator. Spodobał mi się cały zestaw. W pudełku znalazłem ściereczkę do wycierania ekranu, dodatkowe mocowanie oraz roczną licencję na nawigację Navitela. Navitel MSR900 Navitel MSR900 – funkcje Wideorejestrator obsługuje karty pamięci do 256 GB pojemności. To dość dużo, dzięki czemu nawet nagrywając w trybie pętli, możemy zachować nagrania z całej naszej podróży. Spośród dodatkowych funkcji jest również znany z kamer DVR sensor ruchu G-sensor. Zabezpieczenia nagranie przed przypadkowym usunięciem, gdy urządzenie wykryje nagłe przyspieszenie, wstrząs czy hamowanie – innymi słowy kolizję bądź wypadek, ale także stłuczkę na parkingu gdy nie ma nas w aucie. Plusem jest możliwość regulacji czułości, bo w domyślnym trybie kamera zabezpieczała nagrania np. z ulic pokrytych kostką czy dość dziurawych nawierzchni. Warto wspomnieć o możliwości zmiany częstotliwości światła pomiędzy 50 a 60 mhz. Dzięki temu zarejestrowany obraz, a dokładniej światło na nim, nie będzie migało. W razie potrzeby możemy również zrobić zdjęcie rejestratorem, a dzięki niedużej, wbudowanej baterii, również poza naszym autem. Musimy się jednak spieszyć bo to zaledwie 200 mah. Navitel MSR900 Navitel MSR900 – jakość nagrania Najważniejszą rzeczą jest jednak to, jak dana kamera radzi sobie w różnych warunkach. Jak wypada w tym teście Navitel MSR900? Muszę przyznać, że całkiem nieźle. Funkcja WDR, którą testuję w każdej recenzji, spisała się na medal. Obraz jest dość dobrze widoczny, nawet przy ostrym, ale nisko świecącym jesiennym słońcu. Tablice rejestracyjne są czytelne mniej więcej z odległości, z jakiej jest w stanie rozczytać je ludzkie oko, chyba że jedziemy po nierównej drodze. Wtedy „twarde” mocowanie przenosi drgania, co znacznie wpływa na falowanie obrazu i pogorszenie jakości. W nocy jest nieźle, ale nie jest idealnie. Obraz nie traci ostrości ani koloru. Jednak w moim aucie mam seryjnie zamontowane światła ksenonowe i strumień światła jest tak silny, że wszystkie auta przede mną mają niewidoczne numery rejestracyjne. Przetwornik powinien sobie lepiej radzić w takich sytuacjach. Nie ma szans również rozpoznać rejestracji aut jadących z naprzeciwka w nocy. To, co mnie zaskoczyło to dźwięk w Navitel MSR900. Jest wysokiej jakości i zbiera dość dokładnie, aż powiedziałbym, że za bardzo. W trakcie jazdy po nierównościach drgania przenoszone są na mikrofon, co powoduje głośne trzaski zarejestrowane na filmach. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. Navitel MSR900 to kawał porządnego wideorejestratora. Nie jest naszpikowany zbędnymi funkcjami, dzięki czemu otrzymujemy dobre urządzenie o zbalansowanej cenie. Aktualnie jest to jeden z dwóch moich ulubionych rejestratorów. Drugim jest Xblitz P100.     Post Kamera samochodowa Navitel MSR900 (test, recenzja, sample) pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

AGA-KA

Stylizacje: Kamuflaż, czyli spodnie moro w roli głównej

Tegoroczne lato, już nie powiem, że wakacje bo słowo 'wakacje' w moim słowniku zaginęło już jakiś czas temu, minęło niezwykle szybko. Kiedy tak na to patrzę, to mam wrażenie, że żadne lato w moim życiu nie przeminęło tak niespostrzeżenie jak właśnie to. Może to kwestia tego, że nie miałam w tym roku żadnego urlopu i byłam wciągnięta w wir pracy? Może zwyczajnie się starzeję? A może wszystko dlatego, że przez te trzy miesiące moje życie wywróciło się totalnie do góry nogami? Sama nie wiem. Wiem tylko, że te ostatnie miesiące mojego życia były w przełomowe i wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wciąż jestem pełna podziwu jak wiele może się wydarzyć i zmienić w zaledwie parę miesięcy. Zmiany, których doświadczyłam były bardzo różne - zarówno natury osobistej, jak i zawodowej, dlatego też śmiało mogę stwierdzić, że zmianie uległa właściwie każda sfera mojego życia. Z reguły mówi się, że zmiany są dobre i potrzebne i o dziwo, patrząc z perspektywy czasu, muszę się zgodzić z tym twierdzeniem. Oczywiście nie mam zamiaru tutaj udawać, że zmiany są bezbolesne, łatwe i przyjemne, bo bardzo często nie są, jednak czasem, jeśli jesteśmy przekonani, że coś nam wyjdzie na dobre, to warto podjąć ryzyko i przecierpieć ich niemiłe aspekty, żeby docelowo czerpać radość z tego, jak wygląda nasze 'nowe' życie. To co osobiście mogę Wam polecić to odwaga w podejmowaniu ryzyka, walka o to, żeby Wasze życie stawało się lepsze i masa pozytywnego podejścia, które wiele zmienia w naszych umysłach i pomaga przyciągać dobre rzeczy! :) I tak, niespostrzeżenie, po cichutku, nadeszła polska, jakże kapryśna jesień. A ja tu wyskakuję z ostatnim powiewem lata, czyli stylizacją, którą zdążyłam jeszcze uwiecznić bodajże w sierpniu, ale w całym tym zamieszaniu w moim życiu, jeszcze nie doczekała się publikacji. Dlatego też dzisiaj wskakuje na bloga, jako miły akcent kończący to trudne, pełne zmian lato. Zestaw całkowicie w moim stylu, czyli luźno, sportowo, wygodnie. Muszę tutaj napomknąć, że te spodnie z miękkiej dzianiny we wzór moro, to jeden z moich absolutnych hitów wygrzebanych w secod handzie. Kiedy zobaczyłam je na wieszaku, oczy świeciły mi się jak najnowsze miedziaki! W dzisiejszym wydaniu połączyłam je z prostym białym t-shirtem, wygodnymi sportowymi butami od MERG i torbą eko. buty: MERGspodnie: second handt-shirt: second handzegarek: prezenttorba: all bagzdjęcia: MaBaKo ♥

09-10-2016

FLASHINGDIAMONDS

09-10-2016

Gamiss Jacket

STYLLOVE

Gamiss Jacket

Jest pięknie

Kanada: Whistler – Vancouver

Dziś zdjęć mało, bo nie było kiedy fotografować. Wczoraj w Whistler niewiele zwiedziliśmy, bo zaczynało padać. Dziś rano okazało się, że leje jak z cebra. Trudno, obyło się bez spaceru. Ruszyliśmy do Vancouver. Ponieważ spędzimy tu kilka dni, to wybierałam hotel nieco bardziej uważnie. Skutek jest taki, że śpimy przy samym lotnisku, zrobiłam też upgrade pokoju tak, żeby mieć widok na marinę. Dziś co prawda jest raczej szaro i żadne filtry tego nie zmienią, ale jutro ma być lepiej - trzymajcie kciuki. Nareszcie mogę też zamówić coś, co nie jest burgerem, poutine ani sałatą cesarską. Dziś Cobb salad i butelka lokalnego wina. Jutro ruszamy na objazd okolicznych winnic, a wieczorem... no, ale to jutro. Czy masz już obejrzane wszystkie odcinki naszych wideo z podróży? [gallery link="file" columns="2" ids="12140,12141,12142,12143"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: Whistler – Vancouver appeared first on Jest Pięknie.

Sesja z NIREN.

MARYSIA-K

Sesja z NIREN.

Jakiś czas temu, jeszcze przed wakacjami, byłam na sesji zdjęciowej dla marki NIREN. Już kiedyś efekty naszej współpracy mogliście zauważyć w postaci konkursu. Dzisiaj też mam dla Was niespodziankę. Na moim fanpage: <klik> organizujemy wspólnie kolejne losowanie, a tym razem możecie zgarnąć trzy razy bon o wartości 100zł. W marcu z kolei miałam ogromną przyjemność zrobić małą fotorelację w jednym z bytomskich sklepów NIREN. Była to dla mnie ogromna przyjemność i mam nadzieję, że kiedyś znów to powtórzymy. Efekty fotorelacji możecie znaleźć tutaj: <klik>. A teraz trochę o samej marce... NIREN otwiera przed nami cały katalog najnowszych trendów. Ten najnowszy możecie znaleźć tutaj: <klik> oraz w sklepie internetowym: <klik>. Marka oferuje dobrą jakość, ciekawe kroje i jest przeznaczona dla osób ceniących sobie wygodę. Co najważniejsze- jest prawdziwa, a zespół który ją otacza to całe mnóstwo przesympatycznych ludzi, dla których moda jest największą pasja. A poniżej przedstawiam efekty naszej ostatniej sesji:ubrania- niren | buty- Oleksy/ Melissa (butsklep) / Adidas (szch)

JESIEŃ W MINI

charlizemystery

JESIEŃ W MINI

Jest pięknie

Książka na weekend: Katarzyna Bonda, Lampiony

Mogłabym powiedzieć, że czytałam Bondę, zanim to było modne. Bo tak było - Kasię poznałam dzięki Markowi, a on dzięki jakiemuś szkoleniu TV, na którym się znalazł. Bonda pisała już wtedy - zrobiła serię wywiadów z polskimi morderczyniami, współpracowała z jednym z polskich profilerów, Bogdanem Lachem, napisała też kryminał, który dział się na Podlasiu, w miejscach, które doskonale znam, bo wiele razy tam bywałam. Wtedy nikt o niej nie słyszał, wydawnictwo jej nie promowało - ale kilka lat później sytuacja zmieniła się diametralnie. Teraz Katarzyna Bonda to, z braku lepszego porównania, polska Camilla Läckberg. Jej wcześniejsze książki zostały wydane ponownie (kilkanaście dni temu w samolocie do Toronto dziewczyna w rzędzie przede mną czytała "Polskie morderczynie"!), a Bonda napisała serię kryminałów z profilerem Hubertem Meyerem oraz drugą, z profilerką Saszą Załuską. Mam nadzieję, że Kaśka mi wybaczy, kiedy napiszę, że Sasza nie przypadła mi do gustu tak, jak Meyer. I to nie jest kwestia preferowania przeze mnie męskiego bohatera w kryminałach - po prostu Załuska mnie męczyła przez pierwsze dwie książki z cyklu. Rozedrgana, zbyt nerwowa, ciągle zmagająca się ze swoimi demonami, nie była dla mnie dobrym materiałem na bohaterkę kryminału. Poza tym, w pierwszych dwóch książkach za dużo było dla mnie metafizyki, rzeczy nie do końca wyjaśnionych, odbiegających moim zdaniem od kanonu kryminału. Dlatego traktowałam je raczej jako wycinki świata, szczegółowe zapiski, portrety postaci, z dodatkowym wątkiem kryminalnym. "Lampiony" Katarzyny Bondy to jednak pełnokrwisty kryminał. Jest tu kilka wątków, dobrze splecionych, dobrze wrośniętych w historię i mitologię Łodzi, są ciekawie zarysowane postaci (tak, jedna z nich nosi moje nazwisko - to chyba po znajomości), jest wartka narracja i rozwiązanie, które naprawdę zaskakuje. Jest też obowiązkowy chyba w dzisiejszych czasach cliffhanger. Co prawda nadal marzę o tym, że Bonda napisze jeszcze książkę z Meyerem, ale Załuska też już może być. "Lampiony" można kupić na stronie wydawnictwa Muza SA za niecałe 30 zł. Zdjęcie na górze - nieoceniona A. Dziękuję!The post Książka na weekend: Katarzyna Bonda, Lampiony appeared first on Jest Pięknie.

Maszyna do szycia Łucznik Magdalena 2050 – recenzja

Odkryte litery

Maszyna do szycia Łucznik Magdalena 2050 – recenzja

Jest pięknie

Kanada: Kamloops – Whistler

Kiedy planowaliśmy tę trasę przez Góry Skaliste, założyliśmy, że 200-250 km dziennie to wystarczająca odległość do pokonania. Wystarczy, żeby nie spiesząc się przejechać z punktu A do B, zatrzymać się na zdjęcia, potem zameldować się w hotelu, ruszyć na spacer, znaleźć restaurację na wieczór. Tyle tylko, że to nie do końca tak działa. Kanada nie jest szczególnie gęsto zaludniona - 3,91 osoby na km2 (średnia światowa to 49 osób na km2, a w Polsce ten współczynnik wynosi 124). Poza tym, jedziemy przez góry. I nie są to góry typu nasze Tatry, gdzie w godzinę da się przejechać z Polski na Słowację. Od 3go października jedziemy przez Góry Skaliste i nadal w nich jesteśmy. Tutaj 100 km drogi bez jednej chatki, jednej stacji benzynowej czy jednej stacji przekaźnikowej sieci komórkowych to naprawdę nic wielkiego. Dlatego dziś trasa wyniosła około 400 km. Ale było warto. Po pierwsze - widoki. Z doliny, w której leży Kamloops, przejechaliśmy przez pola uprawne, zahaczyliśmy o sklep przy farmie, potem wjechaliśmy na bardzo krętą, górską drogę, żeby wreszcie wylądować w Whistler. Miasto wygląda jak Zakopane, może nawet jak Kaprun. Na uliczkach sklepy z ciuchami sportowymi, ale też oddział Sotheby's Realty (nieduże mieszkanie w Whistler kosztuje jakieś pół miliona CAD, czyli półtora miliona PLN). Znów zaczęło padać, kiedy tylko wyszliśmy, więc jutro chwila spaceru i kolejna trasa. [gallery link="file" ids="12123,12124,12125,12126,12127,12128"] Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.The post Kanada: Kamloops – Whistler appeared first on Jest Pięknie.