10 zalet noszenia sukienek i spódniczek

ANIA MALUJE

10 zalet noszenia sukienek i spódniczek

Jaki tablet na studia? Czy się przydaje?

ANIA MALUJE

Jaki tablet na studia? Czy się przydaje?

Co zrobić, gdy nie czuje się sensu istnienia?

ANIA MALUJE

Co zrobić, gdy nie czuje się sensu istnienia?

Częstym problem z którym zmagają się ludzie jest brak poczucia jakiegokolwiek sensu. Szczególnie widzę tu o osób, które doświadczyły choroby czy czują się "bezużyteczne" bo  np. są długo bezrobotne. Jak radzić sobie z tym bezsensem?Nie sprzedam gotowej recepty, ale mogę opowiedzieć o doświadczeniach swoich i osób, które dobrze znam. Bo jest pewien sposób, który naprawdę działa.Mogę go streścić w jednym zdaniu:Zrób coś dla innych.Krótko mówiąc - mam na myśli wolontariat.Jeśli stukasz się teraz po głowie - trudno, pewnie nie mam szans aby cię przekonać.Bezrobotna KasiaKasia pracowała dwa lata w bibliotece szkolnej. Potem przyszedł niż, kogoś trzeba było zwolnić. Do biblioteki przeszła inna nauczycielka, dla której zabrakło uczniów, a Kasia przeszła na bezrobocie. Początkowo była pełna zapału i nowej energii. W końcu się wyśpi, zacznie się lepiej odżywiać, znajdzie jakąś nową pracę i wszystko się dobrze potoczy. Z czasem okazało się, że nowej pracy dla Kasi za bardzo nie ma, a jej motywacja mocno spadła. Przestała się czesać, bo i po co, skoro nigdzie nie wychodzi. Kok-cebula na czubku głowy, wygodne porozciągane dresy i tak mijał dzień za dniem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że czuła się bezwartościowa, bezużyteczna. Gdy usłyszała ode mnie o wolontariacie, trochę się zdenerwowała. Jak to, ma pracować za darmo, jak ona tu przeżywa teraz dramat?!  Nie ma pracy i zaraz skończą się oszczędności, a i zasiłek zaraz dobiegnie końca. Mówię - Kasia, co Ci szkodzi, przecież i tak całymi dniami siedzisz w domu. Fuknęła i tyle z tego było.Ale okazało się, że rozważyła, przemyślała i zaangażowała się w wolontariat w domu spokojnej starości. Spędzając czas z innymi ludźmi, którzy jej potrzebowali, na nowo poczuła się ważna, zaczęła czuć, że jej życie ma jakiś sens, jakąś wartość. Zaprzyjaźniła się mocno z pewną uroczą babcią (która nie pozwalała mówić o niej "starsza pani"). Wolontariat nie zajmował jej dużo czasu - dwa razy w tygodniu miała wpadać na godzinę. Nagle miała powód by wyjść z domu, a więc i do tego, aby się uczesać i założyć coś innego niż dres. Zaczęła skanować każdy kąt swojego domu w poszukiwaniu przedmiotów, które mogłyby przydać się w domu starości. Zaniosła tam planszę do "Chińczyka" i kilka przypadkowych pionków do gry, stosik książek. Przypadkiem dowiedziała się, że w gminie trwa świąteczna zbiórka książek dla Domu Dziecka. Jako bibliotekarka czuła w sobie wewnętrzny obowiązek włączenia się do działania. Zaczęła dzwonić po okolicznych księgarniach z prośbą o przekazanie zalegających na półkach tytułów, wieszała plakaty...Gdy wpadła do jednej z księgarń by odebrać kilka skromnych darów, wdała się w pogawędkę z właścicielką księgarni która ... z miejsca zatrudniła Kasię.Powiedziała, że od dawna rozgląda się za pracownikiem ale nie chciała przechodzić przez koszmar rekrutacji i przeglądania CV. Twierdziła, że  ma pecha do osób pełnych oczekiwań, które nie chcą dać nic od siebie i myślą, że praca w księgarni to siedzenie w fotelu i przeglądanie najnowszej prasy.Podobnych historii wysłuchałam już bardzo dużo. Starczy powiedzieć, że wszystkie moje koleżanki ze studiów, które w trakcie działały jako wolontariuszki, znalazły zatrudnienie w szkole bezpośrednio po magisterce (a podobno po pedagogice nie ma pracy).Dlaczego uważam, że wolontariat jest lekarstwem na poczucie bezsensu?Dając innym czujesz, że masz. Nie wiem co, ale masz i masz tego tyle, że możesz dać innym. Zaczynasz czuć się bogatszy i doceniasz to, czego normalnie byś nie zauważył. Np. to, że nie masz Zespołu Downa, białaczki, dziurawego dachu albo tylko jednej pary butówZaczynasz czuć się komuś potrzebny, coś znaczysz. Ktoś na ciebie czeka, ktoś chce się z tobą spotkać, jesteś wartościowyUczysz się pokory, wobec życia, swoich umiejętnościZdobywasz cenne doświadczenia, które będą atutem przy poszukiwaniu pracyMasz motywację i powód, aby wyjść z domuZyskujesz mnóstwo powodów do refleksji i namysłem nad sobąPoznajesz innych ludzi, którym się chce, być może wśród nich znajdziesz przyjaciół albo miłość swojego życiaTak wiem, nie masz czasu, to nie dla ciebie. Być może rzeczywiście tak jest, nie chcę wnikać. Możesz szukać powodów by czegoś nie robić, możesz szukać sposobu, aby obejść wszystkie problemy. Twój wybór. Możesz po prostu wiele stracić nie korzystając, ale nie będę zmuszać ani namawiać.Pani JankaJanka to starsza kobieta z fryzurą na "barana". Krótkie włosy ułożone w misterne... loczki? W każdym razie to typowa starsza pani w samodzielnie wydzierganym berecie (nie, nie moherowym), przyciemnianych okularach i baranie na głowie. Spotkałam ją w kolejce na badania krwi, gdzie jak zawsze narzekała na ciężkie życie, na młodzież, na kolejki i polityków. Typowy dzień, typowa sytuacja. Miała za dużo czasu wolnego i rodzinę za daleko, by wypełnić cały dzień jakimś działaniem. Rano można było iść do lekarza albo dyskontu, ewentualnie na cmentarz. Ale od rana do pasma seriali i paradokumentów jest jeszcze kilka godzin do wypełnienia. No i jeśli obejrzała te trudne sprawy wieczorem, to rano nie miała co robić, bo były powtórki. Zapytałam ją, co sprawia jej największą przyjemność w życiu. Powiedziała, że lubi pobyć w kościele, kiedy jest tak pięknie przystrojony. W sumie to nie jestem za bardzo w temacie, bo w kościele nie bywam, ale okazało się, kościół jest ładnie przystrojony na komunie, na majowe i na śluby. Trafiłam przypadkiem na jakiś jeszcze mało zużyty temat, bo pani Janka się trochę ożywiła i zaczęła gadać, że normalnie to przed kościołem brzydko, bo jakieś chwasty a i w gablotce ciągle to samo wisi, że ten proboszcz to nic a nic nie dba. Delikatnie podsunęłam jej pomysł, że pewnie można coś z tym zrobić, ale potem była moja kolej, jak wyszłam to pani Janka już była chyba w gabinecie swojego lekarza i tyle ją widziałam.Mało nie podskoczyłam z przerażenia, gdy kilka miesięcy temu w jednym z bydgoskich lumpeksów ktoś szarpnął mnie za rękę. To była pani z kolejki ;-). Zaczęła mi opowiadać, że ksiądz pozwolił jej działać i że...- Z ambony powiedział, że wzorowa parafianka, wzorowa parafianka powiedział. I wszyscy słyszeli i jeszcze mi teraz Halina pomaga taka sąsiadka, też dobra kobita.Nie wiem co pani Janka robi dla kościoła, ale chyba znalazła w tym jakieś miejsce dla siebie. Ja muszę przyznać, że nie rozpoznałam kobiety z kolejki i po wyjściu z lumpeksu długo zastanawiałam się kto to był :DGdzie warto działać? Zapewne miejsc gdzie warto działać w ramach wolontariatu jest sporo. Ja miałam doświadczenie z przedszkolem - początkowo było fajnie, z czasem okazało się, że miałyśmy wyręczać przedszkolanki w ich pracy. Było to dla mnie o tyle przykre, że namówiłam na ten wolontariat koleżanki, a potem wyszło słabo. To jest przykra sytuacja gdy dyrektorka ma focha, że ktoś odmawia przyjścia we wtorek na rano, bo ma seminarium albo ćwiczenia na studiach. Na takie wolontariaty chciałabym uczulić - jeśli decydujecie się na wolontariat w takim miejscu, podpiszcie umowę o wolontariat, gdzie będzie określony zakres obowiązków i czas trwania. Warto też wybrać takie miejsce, gdzie będzie można się czegoś nauczyć od innych.Później zaczęłam za darmo prowadzić część zajęć z dziećmi, bo uważam, że warto dać im szansę, że na nią zasługują. Zdobywam w ten sposób wiele cennych doświadczeń, ale najcenniejszy jest uśmiech i taka iskierka w oku, gdy dziecko poczuje że coś umie, że coś znaczy. To jest dla mnie bezcenne.Na co chciałabym uczulić?- Wolontariat w takich miejscach jak Dom Dziecka czy szpital, szczególnie onkologia dziecięca... to są często pierwsze myśli przyszłych wolontariuszy, ale nie ma nic gorszego niż się zadeklarować, a potem tego  nie wytrzymać psychicznie i bez słowa odejść z wolontariatu. Tym dzieciom pęka serce. Proponuję osiem raz się zastanowić i przedyskutować wszystko z koordynatorem wolontariatu, nie składać obietnic bez pokrycia. Ja sama się do tego nie nadaję, więc się do takich miejsc nie pcham. Jestem jednak pewna, że każdy znajdzie dla siebie jakieś miejsce.Jest jeszcze "Projektor". Za wiele nie powiem, bo jestem beznadziejną wolontariuszką - zdarzyło mi się zrobić dwa projekty wakacyjne i jedynie kilka systematycznych, ale gorąco zachęcam.Na czym to polega?"Projekt" to zajęcia edukacyjne dla dzieci. Ich tematykę możesz wybrać samodzielnie, np. to mogą być zajęcia z matematyki, ale też angielskiego czy po prostu zabawy. Jak nie masz pomysłu, to ktoś Ci go podsunie, więc nie ma obaw. Projekt realizują przynajmniej dwie osoby, ale może być więcej. Jedziesz z nim do szkoły (miasta do 20 tys.mieszkańców) która jest zrzeszona w Projektorze.Fundacja zwraca koszty materiałów i dojazdu.Istnieją projekty systematyczne - 3 x odwiedzasz szkołę na dwie godziny lekcyjne (w ciągu miesiąca), oraz wakacyjne, gdzie spędzasz na projekcie tydzień, śpiąc w szkole (domu kultury, harcówce itp.), masz zapewnione materiały, dojazd i wyżywienie a w zamian prowadzisz 5x45 minut zajęć każdego dnia. Na tej zasadzie byłam nad morzem i Makowie Podhalańskim (przykładowa relacja tutaj : Gdzie nad morze? Sztutowo!).Oprócz tego Projektor organizuje mnóstwo szkoleń i kursów, np. z kryminalistyki, skręcania balonów i tak dalej. Bezpłatnie, z certyfikatem, świetna sprawa.Projektor działa przy wielu uczelniach, w Bydgoszczy obecnie koordynuje go Magda Błażyńska (polecam, wspaniała osoba!).Fanpage bydgoskiego projektora znajdziecie tutaj (klik), natomiast szóstego i siódmego listopada są bezpłatne szkolenia, może uda się na coś jeszcze załapać (klik). Nie chcę nawet liczyć ile razy wolontariusze dostawali na maila propozycję pracy przy animacjach i innych zadaniach - to są takie oferty, które nie trafiają na normalny rynek ogłoszeń o pracę ;-). Bydgoski projektor wcześniej koordynowała Nina Woderska, również przesympatyczna osoba, wiem, ze obecnie działa w Poznaniu w Creo , więc też podrzucam fanpage (klik).Niedawno odezwała się do mnie Patrycja Zachara, wolontariuszka fundacji z Gdyni, która zajmuje się osobami niewidomymi i niepełnosprawnymi. Nie wiem czy nic nie pokręciłam, ale podrzucam link do wydarzenia (klik).PS. Zdjęcia są jakie są, bo nie miałam czym zilustrować tekstu. Prawdę mówiąc, fotki cyknęłam na samowyzwalaczu by ocenić z dystansem, czy bluzkę lepiej wpuścić w spodnie, czy puścić luzem :PPonieważ i tak padną pytania : Bluzka (klik) , Spodnie pokazywałam niedawno, a buty kupiłam tutaj (klik). A dylemat bluzki wciąż nierozwiązany :))Wiem, że działacie w wielu różnych wolontariatach, np. Szlachetna Paczka, Akademia Przyszłości - jeśli masz jakieś doświadczenia, komentarze są dobrym miejscem do zachęcania :)).Uściski!Bądź na bieżąco!  ❤ INSTAGRAM ❤ FACEBOOK ❤❤ FACEBOOK MONIKI ❤ Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Jak zrobić własną tabliczkę czekolady? Wersja z żelkami

ANIA MALUJE

Jak zrobić własną tabliczkę czekolady? Wersja z żelkami

10 rzeczy, które warto zrobić na studiach (by nie być potem frustratem )

ANIA MALUJE

10 rzeczy, które warto zrobić na studiach (by nie być potem frustratem )

Wielka promocja -50% na kosmetyki w Superpharm

ANIA MALUJE

Wielka promocja -50% na kosmetyki w Superpharm

Halloween czy Wszystkich Świętych - co lepsze?

ANIA MALUJE

Halloween czy Wszystkich Świętych - co lepsze?

Królicze kapcie, Warszawa i jajecznica

ANIA MALUJE

Królicze kapcie, Warszawa i jajecznica

Wspominałam kiedyś, że lubię tworzyć cykl "tygodnik"? Uświadamia mi jak wiele w moim życiu się dzieje, bo to świetny pretekst do przejrzenie kalendarza kilka stron wstecz, rzucenie okiem na zdjęcia zapisane na karcie aparatu, wyciągnięcie wniosków. Fajna sprawa!W tym tygodniu jadłam ciągle jabłka. Ze wszystkich sił staram się szukać pozytywnych stron jesieni. Jabłka są chyba jednym z jej atutów.No właśnie, atuty jesieni - serdecznie dziękuję za ciepłe przyjęcie tekstu :10 pomysłów na to, co warto zrobić jesienią Inne, które ukazały się na blogu to:Mam problem: rodzice konserwy To list czytelniczki i Wasze rady oraz punkt widzenia. To pierwszy tego typu eksperyment na blogu i... nie wiem co myśleć. Okazuje się, że na jedną sprawę można patrzeć w przeróżny sposób. Dla mnie osobiście - bardzo pouczające doświadczenie - mam skłonność do wiary w ludzi i interpretowania zdarzeń na korzyść ich uczestników, wierzę zawsze w dobre intencje, że ktoś nie jest złym człowiekiem, tylko źle postąpił i tak dalej. :DJak szybko zapuścić włosy? Jak ograniczyć ich wypadanie? tekst Moniki, który zmotywował mnie do rozpoczęcia tej walki na nowo. Kiedyś chciałam zapuścić włosy i systematyczne aktualizacje na blogu bardzo mi w tym pomogły. Nie wiedziałam jednak, że wkrótce  przejdę prawdziwą rewolucję i krwawą walkę o swoje zdrowie, która musiała się wiązać z chwilowym ogromnym spadkiem. Dlatego ponieważ i tak było mi to obojętne, zaryzykowałam z czarnymi włosami, a potem z samodzielnie rozjaśnionym blondem...który spalił mi włosy całkowicie :D Teraz mam krótsze włosy, kolor w 95% swój, bo kilka pasm tworzących dwa lata temu grzywkę, wciąż pamięta rozjaśnianie. Myślę, że nadchodzi dobry moment, by zacząć o te włosy jakoś mocniej dbać ;-)Jak zrobić frytki z batatów? Patent na chrupiącePrzykład na to, że warto słuchać czytelników - liczba serduszek na bloglovin była dla mnie sporym zaskoczeniem, przy stosunkowo małej liczbie komentarzy. Ten tekst powstał z powodu pytania jednej z czytelniczek. Przyznam, że sama kiedyś byłam sfrustrowana papkowatą konsystencją pieczonych frytek z batatów - dotkliwie poczułam, że rzeczywiście wiele blogów to...ściema. Ale żeby nawet kulinarne? Bardzo przykra sprawa! Nie zrozumcie mnie źle - lubię smak gumiastych frytek z batatów, ale gdy ktoś mi obiecuje, że będą chrupiące, a takie nie wychodzą - czuję się oszukana. Mam nadzieję, ze sposób zdradzony mi przez koleżankę i u was się sprawdzi ;-).Urocze króliczki (podlinkowane w tekście), zapraszają do przeczytania posta :Ania, jak Ty to robisz, że jesteś taka zmotywowana i pełna energii do działania?Tekst jest dla mnie dość ważny osobiście, bo nie chcę, żeby ten blog wprawiał kogoś w gorsze samopoczucie. Okej, czasem trzeba kimś potrząsnąć i powiedzieć coś dosadnie (bo wyuczona bezradność ssie, a postawa sierotki nie prowadzi do niczego dobrego), ale generalnie chodzi mi tylko o to, żeby było fajniej. Chciałabym skupiać się na rzeczach i treściach, które są dla innych przydatne.A co w tym tygodniu robiłam?Szczerze, to sama nie wierzę, że tak dużo.Obserwowałam zajęcia na drugim roku magisterki. Chciałam spojrzeć na to wszystko pod innym kątem, bo z perspektywy studenta zwraca się uwagę na inne aspekty (czy wykładowca "puści" szybciej, czy połapie się, że nie doczytałam lektury itp.), a ja chciałam spojrzeć jak to ogarnąć, gdy jest się w roli prowadzącego. Cieszę się, że miałam taką możliwość, bo wyłapałam w swoim roboczym planie kilka punktów do dopracowania. Muszę przyznać, że na nowych studiach spotykam na razie samych życzliwych ludzi ♥Nie cierpię pozować do zdjęć (ironiczne w kontekście prowadzenia bloga, co? :D ) dlatego niemal wszystkie powstają jako zdjęcia seryjne, wyżej jakaś idiotyczna mina przy odpinaniu płaszcza, by pokazać bluzkę :))Zamiast jechać na bardzo interesującą konferencję, jeździłam po urzędach. Średnio interesująca sprawa ze szczęśliwym finałem, ale to ogromna strata czasu. Wiem, że administracja jest trudnym kierunkiem studiów i że wiele osób przez to straci pracę ale... szczerze jestem za maksymalnym ograniczeniem biurokracji. Na pocieszenie zjadłam przepyszną jajecznicę. Ponieważ zawsze wygląd maksymalnie nieeapetycznie, zrobiłam sobie drzewko ze szczypiorku i pomidorów :D Miałam też okazję odbyć własne zajęcia. Studia doktoranckie są całkowicie inne od magisterskich, sama idea pięciu godzin wykładów na dziewięciu osób sporo na ten temat mówi. Na razie jestem zadowolona i pełna dobrych myśli. Czuję, że to będzie jednak spore wyzwanie ;-)Zdarzyło mi się też całkowicie zmarnować popołudnie z głową nad muszlą klozetową, a potem leżąc w pozycji embrionalnej targana drgawkami. Nie cierpię tego, ale cóż - takie życie. Mimo to postanowiłam się uprzeć i pojechać na konferencję MeetBeauty do Warszawy. To konferencja dla blogerów, głownie blogerek urodowych. Ponieważ nie jestem bezpośrednim targetem wydarzenia, nie rejestrowałam się na nie w pierwszym rzucie. Dopiero gdy pojawiły się dwa dodatkowe bilety do rozlosowania, kliknęłam :). I udało się.A potem wszystko się na mnie uwzięło :D Najpierw fatalne samopoczucie, potem totalny bad hair day, bad face day, pociąg o 5:30 rano... chciałam się pomalować w toalecie - złamała mi się kredka, złamała szminka, a wsuwki okazały się nie być wsuwkami, tylko harnaklami... :D BywaOmal nie wpadłam do złego tramwaju, przypadkiem spotkałam inną uczestniczkę, która popełniła podobną pomyłkę i dotarłyśmy na miejsce razem.Uff!Gdybym miała podsumować konferencję jednym zdaniem, brzmiałoby ono tak:Nigdy nie widziałam w jednym miejscu tak wiele osób z dobrze zrobionymi brwiami :DNigdy nie wiążcie włosów w pociągu w brzydki prowizoryczny kok, gdy nie macie wsuwek i grzebienia. :D Potem nie ma ratunku!Cieszę się, że miałam okazję spotkać w jednym miejscu sporo znajomych, w końcu poznać inne dziewczyny, zamienić kilka słów z osobami, które na mój blog zaglądają. Nie ze wszystkimi się udało, czasami zakończyło się na wymianie uśmiechów, ale to było fajne doświadczenie ;-)Mogłam też kolejny raz zbadać skórę głowy pod specjalną kamerą i zobaczyć, ze wcale nie jest źle ;-)A dzisiaj siedzę i pracuję, doszlifowuję plan zajęć, które jutro prowadzę, ogarniam papierki... :)Inne:Czasami uda mi się przyzwoicie pomalować :D#jesień

Ania, jak Ty to robisz, że jesteś taka zmotywowana i pełna energii do działania?

ANIA MALUJE

Ania, jak Ty to robisz, że jesteś taka zmotywowana i pełna energii do działania?

10 pomysłów na to, co warto zrobić jesienią

ANIA MALUJE

10 pomysłów na to, co warto zrobić jesienią

Moją ulubioną "porą roku" jest okres od końca kwietnia do września. Potem jest chłodno i jakoś tak nie po mojemu. Mimo to, jesień ma też przeróżne zalety i pozytywne strony. Co robić, gdy za oknem jest coraz częściej szaro, szybko robi się ciemno i zimno? Oto moja subiektywna lista aktywności na tegoroczną jesień ;-) Co warto zrobić jesienią?1. Rozpocząć nawyk porannych ćwiczeńRankiem kołdra jest ciepła i przytulna, a cały świat poza nią wydaje się chłodny i nieprzyjemny. Przynajmniej ja tak mam. Dlatego staram się zaraz po wyjściu z łóżka zrobić przynajmniej kilka przysiadów, skłonów i pajacyków. Myślę, że poszukam sobie jakiegoś sensownego i nie za długiego treningu, by dobrze się rozruszać :)  Możesz też zerknąć na mój tekst o porannych rytuałach (klik)2. Wybrać się na grzyby Nie ma to jak #spacer :) #las #grzyby #walk #forest #mushroomZdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania (@aniamaluje) 3 Paź, 2015 o 7:31 PDTUwielbiam las, a jesień to jedyny moment na zbieranie grzybów. To też dobra okazja aby się wyciszyć, zrelaksować i potrenować uważność - nawet, gdy nie przepadasz za grzybami. Opcjonalnie można wybrać się po jarzębinę, ale bardzo serdecznie polecam las jesienią :)3. Przetestować nowe przepisyMyślę, że jesień to idealna pora na wypróbowanie niezliczonych przepisów z jabłkami czy dynią ;-) Ja oczywiście gorąco zachęcam do włączenia imbiru do jesiennego menu (mój tekst o imbirze [klik] ) a także do przetestowania zup i dobroci kaszy jaglanej ;-).4. Pozbierać kasztanyZbieranie kasztanów czy jesiennych liści może wydawać się dziecinne czy tam infantylne, ale czasami nie zauważamy tych "oczywistych" elementów codzienności, bo nieustannie gdzieś pędzimy. Kasztany są super, całkiem niedawno pisałam o zabawach dla dzieci z kasztanami w roli głównej (klik)Daję słowo, przez ścieżkę rowerową tylko przeszłam w kierunku drzew, byłam na niej kilka sekund ;-))5. Przetestować naturalne sposoby na poprawę odpornościJesień to taka śmieszna pora, gdzie po pierwsze wszyscy wokół smarkają i kaszlą, rozsiewając paskudne zarazki, a po drugie - sami prosimy się o przeziębienie. Rano jest bardzo zimno, więc na tapecie czapka, gruby płaszcz i szal - wychodzimy z pracy/uczelni/szkoły i nagle świeci słońce i jest na zimówkę za gorąco. Tu zmarzniemy, tam się zgrzejemy i problem gotowy. Warto pomyśleć o piciu czystka, herbatce z imbirem, włączeniu do akcji cynamonu, rozgrzewających przypraw, czosnku, kaszy jaglanej, może o kąpielach z olejkami eterycznymi? :)6. Zapisać się na wolontariatAlbo po prostu zacząć robić coś dobrego dla innych, ale tak non-profit. Bo jesień i brak światła kumplują się ze stanami depresyjnymi i ogólnym poczuciem bezsensu. Wolontariat to świetny sposób na to, by poczuć się potrzebnym i mieć powód do wstania z łóżka. Polecam :)7. Skupić się na wiciu przytulnego gniazdkaDrobne naprawy, urocze dekoracje, przemeblowania - bo czemu nie? Gdy jest chłodniej, więcej czasu spędza się we własnych czterech ścianach. Warto zadbać o ich przytulność :) Oczywiście znowu płaczę nad remontem biedronki, bo urocze kubki w sweterkach i zaparzacze z tej oferty (klik) nie trafią niestety w moje łapki :( Za to przytulny kocyk, pled czy świeczki zapachowe wciąż są w moim zasięgu :D8. Nauczyć się czegoś nowegoOglądanie seriali nie jest złe, ale mam wrażenie, że wiele osób nie zna umiaru i spędza tak całe jesienne wieczory... Jakby nie patrzeć, to siedzenie lub leżenie :)) Można spróbować trochę aktywniej, np. nauczyć się jakiegoś układu z zumby, popracować nad znajomością  języka obcego, spróbować swoich sił na jakimś kursie, choćby online - a jest ich cała masa :)9. Czytać więcej książek!Jeśli czytasz ten tekst, to równie dobrze masz czas na przeczytanie kilku stron książki. Internet ma wiele zalet, ale bywa bardzo wciągający - warto wprowadzić wieczory lub poranki z książką, albo zabierać czytnik do torebki i czytać chociaż w autobusie :). Ja bez książki często po prostu bym w nim zasypiała! :D10. Zrobić coś twórczego Np. pokusić się o wydzierganie ciepłego szala albo czapki, zrobienie uroczych latarenek ze starych słoików i tak dalej. W ramach walki z jesiennym poczuciem bezsensu, namawiam do założenia słoika sukcesów (klik).Jesień wcale nie musi być taka zła :D  Moim największe jesienne problemy to :- zmuszenie się do wyjścia z łóżka - jeśli nie zrobię tego odpowiednie szybko i energicznie, to zaczynam prowadzić ze sobą dialogi wewnętrzne i negocjować czy czasem nie da się wyjścia opóźnić. Mam tak ułożony plan tygodnia, że obowiązkowo muszę wstać rano w poniedziałki (prowadzę zajęcia), wtorki (aktywność naukowa, seminarium) i piątki, gdzie sama się uczę na własnych zajęciach. Oprócz tego zajęcia z dziećmi prowadzę jak kończą lekcje, czyli najwcześniej o szesnastej. Bardzo łatwo jest o brzydko rozciągniętą dobę i brak produktywności - lenienie się do późna bardzo kusi :). Niestety kończy się to zarywaniem nocki by zrealizować zlecenia, a to powoduje problem ze wstawaniem następnego dnia :D- olbrzymia pokusa jedzenia słodyczy - a te niestety powodują apetyt na więcej i więcej...  Dlatego staram się jeść bardzo dojrzałe banany czy eksperymentować z wypiekami. Muffinki robią się chwilkę, a lepszy domowy wypiek niż ociekający syropami batonik ;-)W jesieni lubię złote liście i to jak pięknie odbijają słońce. Powyżej widzicie zdjęcia ze spaceru - większość tych ubrań już kiedyś pokazywałam - jestem właśnie na etapie jesiennej selekcji przed wyprzedażą zawartości szafy ;)  Powyższe elementy na 100% zostają, choć nie jestem pewna co do torebki :)Cieplutki i przytulny płaszcz : (klik) - uwielbiam go!Białe spodnie z wysokim stanem - nie pamiętam ich pochodzenia, ale bardzo je lubię :) Podobnie jak wisiorek, który nosiłam przez całe liceum. Niestety zerwałam go tyle razy, że potem zawiesiłam go na rzemieniu. Ten też co chwilę zrywałam i za każdym razem stawał się coraz krótszy :D Muszę kupić jakiś nowy, bo wolę dłuższe dyndadełka :)).Podstawowa dłuższa bluzka - dłuższa, bo lubię mieć ciepło w nerki, a niekoniecznie dobrze czuję się w tunikach ;-) (klik)Torebka (klik) też jest fajna, w środku posiada drugą mniejszą, która ma dłuższy pasek. To fajna sprawa, ale muszę zmniejszyć kolekcję torebek :DBeżowe kozaki za kolano (klik) też wygodneJak się domyślacie - jesienna wyprzedaż MUSI w końcu dojść do skutku i mam wielką nadzieję, że zrobię to w końcu po weekendzie bo chętnie odchudzę szafę i biblioteczkę.Jakie macie obowiązkowe punkty na jesiennej liście to do? Obejrzenie wszystkich filmów z top100 filmwebu? Przeczytanie ulubionej książkowej sagi, a może kilka wieczorów z planszówkami? :DUściski!Hej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Jak szybko zapuścić włosy? Jak ograniczyć ich wypadanie?

ANIA MALUJE

Jak szybko zapuścić włosy? Jak ograniczyć ich wypadanie?

Mam problem: rodzice konserwy

ANIA MALUJE

Mam problem: rodzice konserwy

Krwiożercze pośladki, znikające worki pod oczami i bony do wygrania [tygodnik]

ANIA MALUJE

Krwiożercze pośladki, znikające worki pod oczami i bony do wygrania [tygodnik]

Jeśli chcecie zobaczyć krwiożercze pośladki, wygrać bony na zakupy, zobaczyć co można zrobić by obie półkule zacieśniły współpracę - zostańcie ze mną chwilkę dłużej :)Mam za sobą kolejny tydzień. Czasami cieszę się, że stworzyłam taki luźny cykl jak tygodnik, bo widzę ile działo się w moim życiu i że staram się, aby każdy kolejny dzień nie był kalką poprzedniego. Bardzo nie chciałabym umrzeć za życia i stać się zwyczajnym robotem ;-) W zeszłym tygodniu podczas spotkania rodzinnego usłyszałam, że pewna młoda osóbka powinna uczyć się w tym momencie przypadków, zamiast podjadać paluszki i ciasteczka ;-) Chociaż zajmuję się raczej dziećmi młodszymi (do trzeciej klasy), podjęłam próbę pomocy. Bardzo mnie to irytuje, że tyle dzieciaczków wykłada się na tych przypadkach. To chyba jakaś plaga, bardzo rzadko słyszę o tym, że nauczyciel to fajnie jakoś wyłożył. Nie wiem z czego wynika - dziewczyna której spróbowałam szybko pomóc jest inteligentna, bystra, bardzo chętna do nauki, ale po prostu nie załapała. To bardzo częste i frustrujące - wystarczy tydzień nieobecności w szkole i za dzieckiem ciągną się niepowodzenia.Bardzo się ucieszyłam, jak w te pół godziny udało nam się nadrobić dwa tygodnie kiepskiej nauki i mała dostała czwórkę. Tylko dlaczego tego nie zrobił nauczyciel?! Zawsze myślę wtedy o dzieciach z rodzin w których rodzice nie mają czasu na douczanie w domu bo dużo pracują, albo o dzieciach których rodzice po prostu nie rozumieją zadań domowych. Możecie się śmiać, ale powyżej czwartej klasy podstawówki wielu dorosłych nie umie pomagać już swoim pociechom, bo zwyczajnie nie pamięta i nie rozumie materiału. Piszę serio. Dziecko które nie załapie czegoś na początku roku szkolnego, potem nie załapuje kolejnych partii materiału (bazujących na poprzednim) i zaczyna się pasmo niepowodzeń. Z weselszych rzeczy :Mam za sobą pierwsze samodzielnie prowadzone zajęcia na studiach :) Byłam też na inauguracji, odebrałam indeks i legitymację - zaczyna się.Od wczoraj oficjalnie według prawa - #doktorantka ... ciekawe co przyniesie ta nowa przygoda

Jeden poważny błąd, który czyni cię bardziej złym i agresywnym - czy też go popełniasz?

ANIA MALUJE

Jeden poważny błąd, który czyni cię bardziej złym i agresywnym - czy też go popełniasz?

Rzęsy 1:1 - czy warto? Odpowiedzi na wszystkie pytania + bon na 350 zł do wygrania!

ANIA MALUJE

Rzęsy 1:1 - czy warto? Odpowiedzi na wszystkie pytania + bon na 350 zł do wygrania!

Jak zrobić loki, które będą się trzymać?

ANIA MALUJE

Jak zrobić loki, które będą się trzymać?

Zapraszam na garść inspiracji i porad dotyczących loków :Każdej jesieni loki stają się ekstremalnie modne. Pełna objętości fryzura jest przeciwwagą dla płaskich fryzur spowodowanych noszeniem ciepłych czapek.Sprzedam wam kilka trików :) Bardziej zaawansowani mogą je pominąć, artykuł tworzę z myślą o osobach, które ciągle zasypują mnie pytaniami o podstawy na moim fanpage (klik)1. Trwalsze loki uzyskamy kręcąc włosy od samej nasady.2. Po zakręceniu pasma, nie puszczamy go od razu, tylko chwilę podtrzymujemy, by jeszcze ciepłe się nie rozprostowało. Można pomóc sobie spinając włosy w rulonik za pomocą lekkiej wsuwki.3. Im większa średnica lokówki, tym grubsze loki lub fale. Im mniejsza - tym drobniejsze loczki uzyskujemy4. Luźniejsze loki uzyskasz trzymając lokówkę w pionie (równolegle z włosami), ciaśniejsze - trzymając ją poziomo5. By loki dłużej się trzymały, nie myjemy włosów w dniu ich kręcenia. Ten punkt z pewnością będzie budzić kontrowersje, ale każdy doświadczony fryzur wie, że świeże włosy nie są sprzymierzeńcem trwałych fryzur. 6. Loki można stworzyć bez użycia ciepła. Do wyboru jest wiele sposobów - od mokrych chusteczek nawilżanych, po papiloty z pianki czy z gazety.7. Szybkie fale od ucha w dół uzyskasz za pomocą błyskawicznej sztuczki - zwiąż włosy w kucyk i zakręć tylko włosy, które składają się ogonek fryzury. Zdejmij gumkę i gotowe :)8. Jeśli chcesz stworzyć upięcie z loków lub fryzurę w której grają pierwszy skrzypce, spryskaj dłonie lakierem do włosów. Fryzjerzy mówią na to "sticky hands" :)9.  Jeśli potrzebujesz lokówki typu "wand", czyli takiej bez klipsa - nie musisz się martwić jej brakiem. Z łatwością zamienisz w nią każdą zwykłą lokówkę z klipsem. Wystarczy odkręcić jedną śrubkę, która go mocuje.10. Nie zapomnij na koniec utrwalić fryzury lakierem! Osobiście preferuję żel do włosów z sprayu :)Jeśli masz problem z nauką odpowiedniej techniki trzymania lokówki, przećwicz to podpatrując ruchy innych na youtube. Jaką lokówkę wybrać?Jeśli kręcisz włosy tylko na okazje takie jak wesele - odpuść sobie zakup. Pożycz lokówkę lub skorzystaj z usług fryzjera.Jeśli posiadasz prostownicę - sprawdź czy wielkość i kształt płytek pozwala na uzyskanie odpowiednich loków, być może obejdzie się bez zakupu.Jeśli zamierzasz kręcić włosy często, nie miej złudzeń - każda lokówka niszczy włosy, ponieważ emituje ciepło. Wysoka temperatura doprowadza wodę we włosie do wrzenia. Ważniejszą inwestycją jest bardzo dobra termoochrona. Nigdy nie kręć i nie prostuj włosów bez jej użycia. Drugą bezwzględną zasadą jest zakaz kręcenia lub prostowania na ciepło mokrych włosów. Nie polecam nawet specjalnych urządzeń dla włosów mokrych. Moje typy ; Budżetowo - okrągła szczotka (najlepiej ceramiczna) i suszarka, ewentualnie termoloki. Lokówa jest drogą na skróty i oszczędzającą czas. Do okazjonalnego kręcenia włosów wystarczy zapoznanie się z różnymi sposobami stylizacji włosów bez użycia ciepła. Inną rozsądną opcją są termoloki.Wersja do 50 zł - tani ale porządny sprzęt z obrotowym kablem i powłoką ceramiczną (klik)Większy budżet - większe możliwości - lokówka z wymiennymi końcówkami (klik), podobna (klik) Najlepszy moim zdaniem wybór na ten moment (klik)Zdjęcia : materiały prasowe: Davines, Sasoon, Schwarzkopf, Mary Brunetti lub inne podpisane na zdjęciach.Monika Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Co dziwnego może spotkać brzydulę, zakręcona seniorka i inne tygodnikowe linki

ANIA MALUJE

Co dziwnego może spotkać brzydulę, zakręcona seniorka i inne tygodnikowe linki

"Tygodnik" miał ostatnio długą przerwę. Po prostu o nim zapomniałam, a gdy się dopominaliście, było już trochę za późno ;) No to będzie krótkie podsumowanie ostatnich dwóch tygodni. Pomijając niesamowicie skomplikowaną sytuację osobistą, i tak działo się bardzo dużo.Po pierwsze - chociaż mój rok akademicki jeszcze się nie zaczął, już mam sporo obowiązków. W poniedziałek prowadzę swoje pierwsze zajęcia ze studentami (tydzień temu byłam na spotkaniu organizacyjnym). Z jednej strony to miłe wyróżnienie, że dostałam swoją grupę już na pierwszym roku studiów doktoranckich. Z drugiej - to trudne wyzwanie, bo prowadzony przeze mnie przedmiot to pedeutologia :) Na szczęście mam wymarzoną opiekę naukową oraz bardzo sympatyczne koleżanki :)Powoli na własne oczy przekonuję się czym jest punktoza, grantoza i inne choroby toczące edukację wyższą :)Na blogu ukazały się teksty:Sposób na to by mieć więcej przyjaciół Z kim poszłam do łóżka i czy wywalczyłam sobie tak lepszą pracę?Kasza jaglana - jak i po co jeść?Przekąski na urodziny - co zamiast tortu?10 pomysłów na zabawy edukacyjne z kasztanamiMonika napisała :Modny bob - fryzura z grzywką 2015/2016Jak dłużej utrzymać intensywny rudy kolor włosów?Był też tekst dotyczący mojego wyzwania z dbaniem o cerę. Szczególnie polecam komentarze, padło tak wiele ciekawych porad i historii, że zbierałam szczękę z podłogi. Pod koniec tekstu dopisałam początki maili osób, do których odezwę się wieczorem z prośbą o adres, na który wyślę małe nagrody.Cera lepsza w 3 tygodnie? Wyniki mojego wyzwaniaA mnie jak na ironię ugryzła jakaś muszka czy komar, co niestety rozdrapałam w nocy - mam teraz okrągły strup na środku policzka, brawo ja!Jadłam najpyszniejsze lody w Bydgoszczy - gorąco polecam Wam "Przystań na lody" ;-)Co za paskudny dzień! Od rana bieganie po urzędach, za takimi bzdurami jak np. wypełnienie wniosku o wydanie aktu urodzenia. No tak, od czasu kiedy poprzednio tako pobierałam, zapewne coś się zmieniło i się jednak nie urodziłam

10 pomysłów na zabawy edukacyjne z kasztanami

ANIA MALUJE

10 pomysłów na zabawy edukacyjne z kasztanami

Jak dłużej utrzymać intensywny rudy kolor włosów?

ANIA MALUJE

Jak dłużej utrzymać intensywny rudy kolor włosów?

Rude włosy to hit jesieni. Nieustannie padają o nie trzy pytania. Czy rudy do mnie pasuje? Jaką farbę wybrać? Co zrobić, by kolor utrzymał się dłużej? Na pierwsze pytanie zmuszona jestem odpowiedzieć : to zależy. Nie ma ścisłych reguł. Jedni twierdzą, że rudy pasuje tylko bladym osobom o zielonych oczach, inni sugerują się piegami. Nie brak też zwolenników tezy, że rudy pasuje tylko opalonym. Jak uzyskać rudy kolor?Najlepiej u fryzjera! Bardzo łatwo uzyskać też niesamowicie intensywną rudość przy nieumiejętnym rozjaśnianiu ciemnych włosów do blondu - rudy pigment jest bardzo uparty.Jeśli nie możesz skorzystać z usług fryzjera, pomyśl o rozjaśnieniu włosów przed farbowaniem. To niezbędne, gdy zależy ci na intensywnej marchewce lub ognistym odcieniu. Ten krok pomijają wszystkie blondynki.Rude włosy : farby które polecam :Poza profesjonalnymi, dość udane są odcienie z syossa, joanna nr 120 (klik), garnier 7.40 i 6.46, rude odcienie tej farby revlon (klik), szczególnie numer 45. Niektórzy chwalą też pseudohennę  w tubce firmy Venita (w odcieniu papryka). Ja mam mocne zastrzeżenia do jej składu, który może wywołać reakcję alergiczną, ale oczywiście nie musi.Zapamiętaj : nie sugerujemy się kolorem z opakowania, tylko poziomem i numerem po kropce. Ogromną rolę odgrywają także kolor wyjściowy oraz kondycja włosów!Masz już wymarzony ogień na głowie? Świetnie, ale jak utrzymać rudy kolor na dłużej?W przeciwieństwie od naturalnego pigmentu, który jest bardzo uparty i bywa oporny na dekoloryzację, farbowane na rude włosy błyskawicznie płowieją. Intensywna ruda wiewiórka przekształca się w smętną wyblakłą rudą mysz. Jest kilka sposobów na to, by przedłużyć czas między farbowaniami i wciąż cieszyć się ognistą marchewą.Po pierwsze: Flor Illum Miedź - to płukanka, odpowiednik fioletowej i srebrnej dla blondynek. Jak sama nazwa wskazuje, podbja miedziane tony we włosach. Tania jak barszcz (ok 10 zł za 50 ml) niesamowicie wydajna (raz w tygodniu kilka kropli) i piekielnie trudno dostępna. Szukaj w stacjonarnych i internetowych sklepach fryzjerskich lub na ceneo (klik)Po drugie: odświeżacze koloruMają zazwyczaj formę maseczki z pigmentem. Szczególnie polecam color refresher (klik) lub maseczki w saszetkach Marion. Te są szczególnie skuteczne przy blondach, ponieważ niwelują żółte tony, ale wersja dedykowana włosom rudym i czerwonym jest również przyzwoita.Po trzecie:Odpowiedni szamponWybieraj szampony dedykowane włosom rudym. Szczególnie te z odpowiednim pigmentem. Znajdziesz je w każdym rossmanie pod ich marką własną Isana.Rude włosy są bezlitosne dla spalonych końców - bardzo je podkreślają, dlatego zadbaj szczególnie o pielęgnację kosmyków.Może zainteresuje cię też wybór fryzur poniżej? Kliknij w fotografię, a przeniesie cię do galerii :A w biedronce trwa promocja na sprzęt do stylizacji włosów, jeśli korzystasz sporadycznie, polecam (klik)Jeśli farbujesz włosy na rudo, możesz w komentarzu umieścić ich zdjęcie wraz z numerem farby, pomożesz w ten sposób innym przyszłym rudzielcom.Zdjęcia: materiały prasowe, fryzury pochodzą z kolekcji OscarOscarMonikaHej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Z kim poszłam do łóżka i czy wywalczyłam sobie tak lepszą pracę?

ANIA MALUJE

Z kim poszłam do łóżka i czy wywalczyłam sobie tak lepszą pracę?

Sposób na to by mieć więcej przyjaciół - nie mów innym jak żyć - pokaż jak żyjesz

ANIA MALUJE

Sposób na to by mieć więcej przyjaciół - nie mów innym jak żyć - pokaż jak żyjesz

Gdańsk : gdzie zjeść, jak tanio i dobrze wynająć, co zobaczyć... [tygodnik]

ANIA MALUJE

Gdańsk : gdzie zjeść, jak tanio i dobrze wynająć, co zobaczyć... [tygodnik]

Czy warto odkładać marzenia na później? + nowa fryzura

ANIA MALUJE

Czy warto odkładać marzenia na później? + nowa fryzura

Jeśli chcecie wiedzieć co sądzę o odkładaniu marzeń na później, co i dlaczego zrobiłam z włosami (oraz jak szybko zmieniłam zdanie o swojej fryzurze....) i co jest moim gryzącymi mnie, odkładanym na wieczne "kiedyś" marzeniem, to zostańcie jeszcze chwilę :DTen tekst będzie dziwny, bo napisałam tytuł w czwartek z myślą o tym, że tekst napiszę w piątek. W piątek działo się zbyt wiele i uspokoiłam siebie słowami "w sobotę to już na pewno". Jest niedziela rano, także sorry ;-). Czy ktoś w ogóle przetrwał mój bełkot? Wczoraj przed trzecią wybrałyśmy się nad morze i chyba nie wiem co robię rano przed komputerem :DMoje włosy są cienkie i kapryśne jak jakaś diva. Ale taka wiecie, bez talentu ani zalet, które pozwalałaby przymknąć oko na jej idiotyczne kaprysy. Od głupiego pomysłu brąz-czerń-blond(!)-naturalne, moje włosy praktycznie nigdy mnie nie satysfakcjonowały. Najgorsze było to, że na spalone nic nie pomoże i te dwa lata trzeba odbębnić by zniszczenia odrosły. Cięcie na krótko odpada - gdy moje włosy ocierają się o ramiona czy kołnierz, to prędzej wykruszą się niż przekroczą tę magiczną linię. Nawet gdyby były najzdrowsze i najbardziej odżywione jak się da ;-). A najgorsze już było to, że dwa lata temu miałam grzywkę. Odrastanie włosów przy twarzy trwa w nieskończoność...A i tak zazwyczaj chodziłam w takiej oto fryzurze :Ponczo (narzutka?) klikAle warstwy przy twarzy zdążyły osiągnąć jakąś sensowną długość i podcięłam ponad 10 cm włosów. Docelowo marząc o łatwiej i bezproblemowej fryzurze z tego zdjęcia (numer jeden). Pierwsze chwile po cięciu? Radość, ekscytacja, macanie się po końcówkach i poganianie w myślach byłej grzywki, by szybciej rosła. W końcu to pasma z przodu nadają potem cały kształt fryzurom typu long bob. W zasadzie zapisując sobie szkic tego tekstu, byłam przekonana że to będzie pełen ekscytacji i radości tekst na temat "jak podcięcie włosów poprawiło mi humor". Eeee niestety nie.Spodnie : nie mam pojęcia, koszula (klik), sandałki (klik). Jeśli wytrzymaliście ten mój poranny bełkot, może przejdę do meritum - podcięcie włosów było u mnie odkładane na wieczne kiedyś. Zawsze coś stało na przeszkodzie. Ostatnio chodziło o to, że gdy podetnę połowę piór, moje włosy wciąż będą miały spalone końce (czerń-blond...) i nie będą miały ładnej, zdrowej linii. Czekały na swój moment a teraz już wiem, że go nie doczekają. Ale o tym za chwilę.We wszystkich dziedzinach związanych z poczuciem estetyki i tak zwanym "dobrym gustem", totalnie leżę. Gdy inni oceną z plastyki podciągali sobie średnią, ja w gimnazjum miałam tróję. Mieć tróję z plastyki, to był prawdziwy wyczyn ;-).Niestety z postępami u mnie słabo, a do tego mam jeszcze mocno ciężki gust :D Ubzdurałam sobie jednak, że chcę nauczyć się czegoś specjalnego. Z pozoru - hobby idealne. Siadam wieczorem zrelaksowana na fotelu, coś tam sobie przesuwam, coś przytrzymuję i jeszcze mam jakiś użyteczny efekt. Nigdy więcej nie jestem zależna od ograniczonego wyboru w sklepach, przede mną bieży baranek, nade mną fruwa motylek i takie tam. Idylla.Zapewne wiecie o co chodzi. Średnio co 2-3 miesiące wraca ta oferta (klik) i moje niezrealizowane marzenie przypomina mi się jak niedobry obiad wracający do gardła za późno, by zażyć tabletkę na zgagę albo coś na odtrucie. Niesmak pozostaje.Dlaczego nie uspokoję więc tego głupiego wyrzutu, nie pójdę do sklepu i nie zacznę realizować swoje wymarzonego hobby? Przecież nie wolno odkładać marzeń na później, życie jest jedno i jeszcze mogłabym trzasnąć jakąś banalną sentencję Coelho, ale niestety żadnej nie znam.Otóż nie. Wszystko ma swój czas i ma swoje miejsce, a moje potencjalne hobby nie doczekało jeszcze swojej chwili.Umówmy się - to nie jest wielka inwestycja. Mogłabym sprzęt (klik) po prostu kupić, tym bardziej, że wszyscy chwalą i polecają. Doskonale jednak wiem, że chwilowo wygrywają u mnie inne rzeczy, bo mam trochę odmienne priorytety. Kupiony dzisiaj, stałby smutnie w kącie przypominając mi o moim potencjalnym hobby każdego dnia. To coś jak całoroczny abonament na siłownię, z którego się nie korzysta, a kasa wciąż jest w konta ściągana. Albo jak spłacanie rat za telefon, który został nam skradziony. Nie mając czasu na pełne zaangażowanie się w potencjalnie wciągające hobby, nie zamierzam kompletnie zaczynać ze sobą tego tematu.Bo to wcale nie jest tak, że jak kupię sobie buty do biegania, to na pewno będę biegać, a jak kupię lustrzankę, to nagle cudownie znajdzie mi się czas na robienie zdjęć. Między "chcę" a "pragnę" jest mniej więcej taka sama różnica jak między "chcę" a "potrzebuję", tylko w drugą stronę. Kto ma problem ze wrzucaniem to żółtej torby w ikei pięknych lecz całkowicie zbędnych dodatków, ten wie co mam na myśli.Cóż, czasem warto zdecydować się na półśrodek.Tym razem półśrodek oszczędził mi rozczarowania gdy podrośnie grzywka. Już następnego dnia moje włosy pokazały swoją prawdziwą naturę  - strączkują się i wyginają tam, gdzie kołnierz. Gdy grzywka miała krytyczną długość (do żuchwy), też się wywijały. I chociaż long bob bardzo mi się podoba, to już teraz wiem, że nie jest dla mnie.Chciałam was tylko trochę uprzedzić, że życzeniowe myślenie na zasadzie "jak tylko znajdę faceta, to wszystko mi się ułoży", "jak założę firmę to będę super wolnym finansowo człowiekiem" "jak już kupię sokowirówkę to codziennie będę pić soki i będę taka fit, że wow", często może doprowadzić do masy rozczarowań.I ja wybrałam sobie idealną metodę półśrodka - próbuję namiastki tego, czego "pragnę". Zanim zdecydujemy się na psa, możemy zaoferować znajomym, że zaopiekujemy się nim podczas ich wyjazdu. Zanim kupimy lokówkę, możemy pożyczyć ją od koleżanki i sprawdzić, czy sam zakup magicznie wyczaruje nam kilkanaście dodatkowych minut na pokręcenie włosów o poranku, czy jednak skończy się na codziennym "jutro". Ja nie zadałam sobie trudu, by wybrać się do babci, do której mam dosłownie rzut beretem i poprosić o pokazanie jak to się robi na starym sprzęcie.Wychodzi więc na to, że wcale nie "pragnę", a jedynie "chcę"...W ramach rozwojownika, wyzywam cię! Zapewne masz jedno potencjalne "marzenie", którego z różnych powodów teraz nie możesz zrealizować. Spróbuj wykombinować sposób na posmakowanie go w wersji demo już teraz. Gdybym pożyczyła od koleżanki lustrzankę przed zakupem swojej (a trochę na nią zbierałam), wiedziałabym, że jej posiadanie magicznie nie sprawi, że zacznę więcej i lepiej fotografować. Rodzice mojej koleżanki całe życie marzyli o mieszkaniu w domu jednorodzinnym. Własny ogródek, brak sąsiada za ścianą, dużo miejsca dla biegającego po podwórku psa.Gdy w końcu zebrali fundusze na budowę, wytrzymali w nim rok. Bo dom to skarbonka bez dna i jak coś się zepsuje, to nie dzwonisz do administratora budynku, który wszystkim się zajmie. Odśnieżanie przydomowego chodnika przelało czarę goryczy. Blokersi z krwi i kości z wielką radością sprzedali dom, kupili mieszkanie i ogródek działkowy. Tylko trochę szkoda, że inwestowali w swoje marzenie ponad dwadzieścia lat. W końcu jak będą mieć dom, to wszystko magicznie się ułoży.Ciekawe, czy rozczarowania udałoby się uniknąć, gdyby najpierw zdecydowali się powynajmować jakiś dom przez rok i zasmakować wszystkich plusów i minusów...To jak, wysilisz się i spróbujesz znaleźć sposób by zjeść ciastko i mieć ciastko? ;-)Psssst, od dwóch dni śpię po 3 godziny, więc jeśli gdzieś bredzę, to proszę, przymknijcie oko ;-)).Hej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Projekt Ja - planer do pobrania :)

ANIA MALUJE

Projekt Ja - planer do pobrania :)

Dieta śródziemnomorska - najzdrowsza dieta świata w praktyce

ANIA MALUJE

Dieta śródziemnomorska - najzdrowsza dieta świata w praktyce

Pewnie niektórym z was na widok słów najzdrowsza dieta świata zapaliła się lampka kontrolna - nie dziwię się jeśli ktoś sprawdził, czy jest na właściwym blogu ;-)). Ale tak, chciałam napisać kilka słów o diecie śródziemnomorskiej, która uchodzi za modelową dietę dla zachowania optymalnego zdrowia. Odnoszę się głównie do diety mieszkańców Krety - możecie o niej poczytać w literaturze medycznej wpisując w wyszukiwarkę artykułów takie hasła jak meddiet, Mediterranean Diet lub Cretan Diet*. A w praktyce będzie o tym, co jadłam na wakacjach :)Słowo wstępne - uważam, że nie istnieje coś takiego jak idealna dieta, ponieważ jesteśmy bardzo różni i w zależności od wieku, trybu życia i szerokości geograficznej a także przebytych chorób mamy różne potrzeby. Szerzej pisałam o tym tutaj :Jaka jest najlepsza dieta dla wszystkich?Ok, do rzeczy. Wybierając się na wakacje szukałam miejsca o klimacie, który będzie sprzyjał moim oskrzelom i takiego, które nie zabije mnie dietą. Na wszelki wypadek i tak zabrałam ze sobą imbir, imbir kandyzowany i inne cuda ;-)O założeniach diety śródziemnomorskiej zapewne każdy kiedyś słyszał lub czytał - dużo ryb morskich, oliwa z oliwek, solidne porcje warzyw.Dla pewności zarzucę jednak piramidą żywienia ;)(zdjęcie dzięki uprzejmości oldwayspt.org, na stronie znajdziecie sporo przepisów ;-)).Dlaczego dieta jest taka zdrowa? Moim zdaniem jej najmocniejszym atutem jest dostarczanie kwasów omega-3 i omega-6 w odpowiednich proporcjach, dzięki czemu ich stosunek jest odpowiednio wyważony. Zapewnia to oliwa z oliwek, oliwki, zapewniają też morskie ryby. Podoba mi się bogactwo warzyw czy uwzględnienie czerwonego wina, które w rozsądnych ilościach ma na nas zbawienny wpływ przez rezerwatol ;-). Więcej o nim można poczytać np. tutaj (klik).Starałam się dopytywać mieszkańców Krety jak wygląda ich codzienna dieta - zazwyczaj jest to śniadanie w postaci jakiegoś pełnoziarnistego pieczywa, sałatki z pomidorów, kanapki z wędzonym łososiem. Nie wiem czy tak jest w całej Grecji, ale wszyscy polecali skropienie pieczywa ziołową oliwą zamiast smarowania masłem ;-).Obiad to np. mnóstwo warzyw w towarzystwie makaronu, ryżu lub pieczonych ziemniaków i jakieś owoce morza. Najczęściej jest to po prostu ryba, chociaż czasami są kalmary, ośmiornice i inne morskie stwory ;-). Obiad popijany jest winem. W kwestii mięs - dominował drób oraz baranina. Ku mojemu zaskoczeniu w żadnym ze sklepów nie zauważyłam apetycznej wędliny. Była sama... mortadela. Kolacja wygląda podobnie jak obiad ;-).Przykładowe posiłki : Morska ryba, sałatka grecka (prawdziwa, bez sałaty) i dla mnie do smaku trochę sosu tza-tziki, :).Deser : trochę lodów polanych miodem i  owoców.Warzywa gotowane na parze, ryba morska (znowu bez nazwy) i pieczone ziemniaki... Na deser zazwyczaj wybierałam coś pełnego ziaren, czyli np. prażone migdały i miód, oraz słodki deser. Zazwyczaj była to baklava lub kataifi . Coś podobnego można teraz kupić na tygodniu greckim, polecam :D (klik).Greckie pierogi z fetąCo może budzić kontrowersje? Grecka dieta jest... słona. Feta jest słona, słone są wszystkie napoje, łącznie z herbatą. Myślę, że to może budzić pewne kontrowersje i stawia dietę śródziemnomorską nieco niżej od np. diety DASH, przy której spożywa się pół łyżeczki soli dziennie...No właśnie, co ja z tą dietą DASH? Żyjemy w XXI wieku i różne diety można ocenić według różnych kryteriów. Na pewno nie chciałabym patrzeć na to jednoznacznie, jednak uwadze polecam szczególnie tę stronę (klik). 25 ekspertów do spraw żywienia oceniało diety pod kątem różnych kryteriów. Np. łatwość stosowania takiej diety, jej korzyści zdrowotne i tak dalej. Wygrała dieta DASH. Jesteście ciekawi jakie diety zajęły ostatnie miejsca? Dukan, Paleo, dieta RAW.W tym miejscu kilka moich uwag - na pewno warto zapoznać się z recenzjami diet, przeczytać wypowiedzi ekspertów. Tym bardziej, że na stronie znajdziemy rankingi np. diet wegetariańskich.Jestem jednak pewna, że istnieją osoby, którym dieta Paleo czy RAW przyniosła długo poszukiwane ukojenie, więc daleka byłabym od demonizowania. Problem z dietami jest taki, że zazwyczaj szukamy informacji, które utwierdzają nas w słuszności naszego wyboru, by uniknąć dysonansu. Ludzie, szczególnie w internecie wcale nie chcą poznać innego punktu widzenia, choćby popartego najbardziej logicznymi argumentami - chcą usłyszeć, że mają rację ;-). Szczególnie widać to w dyskusjach między wegetarianami a jedzącymi mięso - każdy interpretuje na swoją stronę ;-).Ja osobiście nie mam żadnego problemu z tym, że ktoś je tak a inny je całkiem odwrotnie. Sama mam takie zalecenia medyczne, by jeść bardzo wysokokalorycznie i gdy zobaczyłam rozpiskę z dietą przy muko, to złapałam się za głowę :D Zabielane zupy, białe pieczywo, białe makarony, ziemniaki polewane tłuszczykiem i kanapki z majonezem? Witaj w moim świecie.Jestem uparta i wcale nie potrafię tego zaakceptować i nawet nie próbuję. Owszem, ma to spore uzasadnienie przy moim zapotrzebowaniu energetycznym, ale staram się szukać różnych diet, czytać o nich i brać to, co najlepsze.Najgorszym eksperymentem było odstawienie glutenu (wciąż nie mam pojęcia dlaczego).Przy diecie śródziemnorskiej tym, co chcę czerpać jest stosunek kwasów omega-3 i omega-6 :). Podoba mi się też wiele pomysłów na wysokokaloryczne, a przy tym całkiem zdrowe desery, gdzie króluje miód i mnóstwo ziaren.Jak widać, musiałam jednak posiłkować się pieczonymi ziemniakami prawie zawsze - inaczej nie byłam w stanie się najeść. Lubię też morskie ryby, smakowały mi przepyszne greckie sery. Zarówno feta jak i np. ser haloumi.Dieta śródziemnorska jest jednak droga. Gdyby bez wysiłku za domem rosły mi figi, awokado, granaty, oliwki, cytrusy i tak dalej, a w morzu pluskały się bardzo zdrowe ryby, na pewno łatwiej byłoby ją praktykować.Zdjęcie "zza płota".Opuszczone suche miejsce a tam rosną sobie granaty (to czerwone). U nas granat kosztuje przynajmniej 5 zł...Dorodne winogrona na wyciągnięcie ręki...Problem ceny diety śródziemnorskiej opisano np. tutaj  i tak, okazało się, że biednym ludziom dużo trudniej jest ją utrzymać :( Mimo wielu cudownych zalet, w diecie śródziemnorskiej brakowało mi też przypraw. Pod tym względem więcej czerpię z diet azjatyckich. Zwykła szalotka czy imbir potrafią zrobić wielką różnicę. (Tu mój tekst o imbirze)  Z drugiej strony jest bogactwo Indii - idealnie skomponowane Curry, Kurkuma, ostre papryczki. To także są przeciwzapalne rzeczy, które zbawiennie na mnie działają i nie wyobrażam sobie z nich rezygnować. Sól wolałabym zastąpić solą himalajską, która jest dla mnie dużo bardziej korzystna. Odczułam też istotny brak rozgrzewających zup. Domyślam się, że ma to związek z klimatem, ale dlaczego ostre zupy nie przeszkadzają mieszkańcom Indii? ;-) Zerknijcie na mój przepis na zdrowotny rosół (klik).  Dorzuciłabym też zieloną herbatę, czosnek, zioła...Chcę wam tylko przekazać, że w każdej diecie jest coś, z czego można czerpać. Ja na tej zasadzie staram się eksplorować różne sposoby żywienia i wybierać dla siebie to, co mi najbardziej służy. Naprawdę nie zamierzam jeść ziemniaków polanych tłuszczem i wszystkiego topić w majonezie. Wierzę, że są inne sposoby na dostarczenie sobie odpowiedniej ilości energii ;-).Dieta śródziemnorska jest bardzo zdrowa, widzę jej ogromne zalety, ale też brakowało mi w niej kilku istotnych elementów. Mam nadzieję, że kiedyś wybiorę się do Azji i podpytam jej mieszkańców o to, jak wygląda ich żywienie w praktyce ;-).Na koniec kilka zdjęć :Czasami trzeba i tak....Sałatka greckaBaklava, KataifiRyba warzywa na parze i...pieczone ziemniaki plus trochę ketchupu. Przyprawy kuchni greckiej są dla mnie zbyt... mdłe.Pieczone pomidory, pieczone ziemniaki, kalmary i brokuły.Ryba morska, pieczone ziemniaki, brokułyNajpyszniejsza pita na świecie i sałatka grecka. Nie wytrzymałam i dodałam do niej sałatę :DNie mam pojęcia co to za rybki, ale to fajna przekąska :).I znowu te desery...Bardzo żałuję, że przepadła mi jedna cała karta ze zdjęciami. Po prostu się przegrzała :(.Co polecam z diety środziemnomorskiej?- Stosowanie porządnej oliwy, najlepiej z pierwszego tłoczenia, ale równie dobrze można bazować na naszym lnie, stosując np. zimnotłoczony olej lniany. Ja koniecznie stosuję także olej kokosowy, który jest bogaty w MTC.- Warto częściej jeść ryby i owoce morza. Ok, są drogie, ale ja mam na to mały lifehack :).  Obecnie np. w lidlu jest promocja na ryby -25% (klik). Gdy widzę w swoim lidlu całą lodówkę łososia z krótkim terminem, wybieram się do sklepu wieczorem - zazwyczaj przeceniają je wtedy o kolejne 25%. Ja staram się łososia* nie smażyć ani nawet nie grillować - piekę go na kamieniu z soli himalajskiej :)  To samo robię z tygodniami tematycznymi - gdy dany tydzień dobiegnie końca, produkty są przeceniane o dodatkowe 16% lub jeszcze więcej. Oczywiście nie wszystko jest w stanie dotrwać do promocji, ale dla mnie (naprawdę dużo jem...) to spore ułatwienie. Szczególnie, że po takim tygodniu azjatyckim przeceniane są produkty o naprawdę długich terminach.*Wiem, że łosoś jest kontorwersyjny, ale raczej spotykam się z interpretacją, że nawet ten hodowlany jest korzystny dla zdrowia, a normy w sklepach są na tyle wyśrubowane, że nie ma ryzyka zatrucia się rtęcią czy ołowiem.Przyznam jednak, że dietę śródziemnorską jest łatwo utrzymać - jedynymi moimi obiektywnie niezdrowymi grzechami była pizza (3 kawałki) i jedna paczka chipsów. Jak na cały tydzień, to bardzo spoko :).Podsumowując - jest to bardzo fajna dieta, ale nie dla mnie. Czerpię z niej wiele elementów, ale brakuje mi w niej sycącej potrawki z kurczakiem, ostrymi przyprawami, imbirem, grzybami shii-take, kurkumą i kaszą jaglaną. Brakuje mi zielonej herbaty, majeranku, rosołu z lubczykiem. Brakuje kapsaicyny i cebuli czy czosnku :).Jestem ciekawa waszych opinii, a może byliście w innych rejonach Grecji i tam żywienie wyglądało inaczej? Ja jestem bardzo ciekawska i interesowało mnie podejście mieszkańców ;-). Jestem też ciekawa na jakich dietach sami jesteście - staram się szukać czegoś pożytecznego w każdej i np. uwielbiam wegańskie ciasta bez pieczenia (team migdały!), czy tego nieszczęsnego kurczaka w cieście z dukana... cóż zrobię, że pyszny :).* Artykułów najprościej szukać tutajHej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Jakby wyglądał świat, gdyby nie było zła?  Dlaczego noszę ogon?

ANIA MALUJE

Jakby wyglądał świat, gdyby nie było zła? Dlaczego noszę ogon?

Różowe buty do rajstop w kropki, przeładowana głowa i włosy jak pióra? Witajcie w moim świecie...Ten tydzień był po prostu zbyt obfity - jesienne kiepskie nastroje udawało się szybko naprawić, ale z pogodą nie ma tak łatwo. Jest niby jeszcze ciepło, ale to już nie moje temperatury. Nadejście jesieni zawsze jest w pewnym sensie... smutne. Mam nadzieję, że w tym roku będzie więcej kolorowych liści i słońca niż brudnych kałuż i niecierpliwych kierowców chlapiących na lewo i prawo :)Najpierw paląca kwestia - rozwiązanie konkursu z Zalando, gdzie można było wygrać bon na 400 zł pojawi się jutro (tj. w środę) w tekście konkursowym, czyli tutaj (klik). Dotarło bardzo wiele zgłoszeń i chciałam to na spokojnie przemyśleć, chociaż i tak zasmucę około czterysta osób - zwycięzca jest tylko jeden. Prosiłabym o cierpliwość, niebawem (we wtorek 29 września) kolejny konkurs ;-).Każdego dnia staram się wychodzić na porządny spacer :D Chodząc krokiem wieczne spóźnionej osoby, w dodatku na obcasach, zaliczam dodatkowy mini trening. Kiedyś olewałam takie podstawowe rzeczy jak spacery - myślałam, że to strata czasu. Bardzo się myliłam!Na sobie miałam :Biały top : ? czarne spodnie : romwe, niedostępne, torebka : klik, szpilki : klik, trencz: klikMoje biedne włosy zaczęły znowu przypominać pióra.  Wczoraj je podcięłam, ale to nie news na ten tydzień :D Czasami ubieram się jak ciotka-klotka, ale bywa, że bez kropek albo zabawnego koloru czuję się jakoś tak...szaro :).Mam wrażenie, że każdy z tych elementów pojawił sie na blogu już kilka razy :Koszula (klik), ulubiona spódnica (klik), rajstopy w kropki, różowe buty "kaczuszki" (klik) - 100 x wygodniejsze niż baleriny. Może i kaczuchy są brzydkie, ale nadają się na kocie łby i inne dziwne nawierzchnie :)Oprócz tego, że dziwnie się ubierałam, to kulinarnie też nie poszalałam. Z innych, albo nowych rzeczy to jadłam najlepsze gotowe ciasto jakie istnieje :D Jabłkową tartę z cynamonem (klik)Jesień to idealna pora na jabłka i cynamon, prawda? Jak moja jabłoń będzie już gotowa do bombardowania, na pewno wypróbuję waszych przepisów :)No i na filmy :DOstatnio oglądałam boską komedię, opisałam ją (wraz z dwoma dziwnymi koszmarami sennymi) tutaj:Spacer wstydu....Ok, ten tydzień był dziwny, bo znowu mam ten stan, gdy :- ilość obowiązków i spraw zaczyna przytłaczać - tutaj coś do napisania, gdzie indziej zajęcia z dziećmi, zaczynają się jakieś sprawy związane z uczelnią, obiecałam dla was kilka tekstów do napisania, ktoś olewa moje ponaglenia a ja nie mogę przez to wysłać książek-nagród pocieszenia (wrrrrr)a z drugiej strony- mam całą głowę pomysłów i niesłabnący apetyt na zmiany. Na głowie, w głowie, na ścianach i w każdej możliwej sferze. No ale jak mówił mój ulubiony antydepresant - "Trzeba mieć w sobie chaos, aby zrodzić tańczącą gwiazdę". Znając siebie, za moment wszystko się unormuję, ja złapię równowagę, złapię swój balans i będę mieć banana na twarzy ;-).Pomalowałam ściany!Nie warto ciągle kurczowo trzymać się swojej strefy komfortu - w ramach otwartości na nowe przemalowałam jedną ścianę. ze względu na łączenia paneli i trzy warstwy farby... to był niezły #trening,czy jak się teraz mówi #workout ☺ #selfie #mirrorselfie #polishgirl #instagirl #instagood #painting #interior #wallpanel #white #whitewalls #pink #romper #ootd #malowanie #remont #kombinezon Psst żeby nie budzić kontrowersji dodam,że ten kombinezon jest za luźny i traktuje go jako strój roboczy :) do mycia okien itp. :) po ostatnich porządkach nie mam już starych t-shirtów i ubrań "po domu" :)Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania (@aniamaluje) 15 Wrz, 2015 o 9:12 PDTZgodnie z waszymi sugestiami. Kawałek możecie podejrzeć niżej :)Dziś miałam humor na #groszki :) czasami tak mam, że #kropki albo ponura mina ;) tej zasadzie podlegają także #frędzle

Idealne życie z instagrama, czyli 7 powodów, dla których to ma sens!

ANIA MALUJE

Idealne życie z instagrama, czyli 7 powodów, dla których to ma sens!

Greece photodiary, czyli pamiętniki z wakacji I

ANIA MALUJE

Greece photodiary, czyli pamiętniki z wakacji I

W końcu odzyskałam zdjęcia z karty, która trochę się przegrzała na greckim słoneczku ;). Wrzucam więc pierwszą część "greckich wspomnień". Wiem, że sporo osób jedynie scrolluje obrazki, więc podopisywałam do nich trochę tekstu :). Starałam się też podpisać wszystkie ubrania i potrawy, dlatego proszę o uważne przyjrzenie się przed zadaniem pytania, na które padła już odpowiedź ;-).Lecieliśmy samolotem linii Small Planet. Niepotrzebnie bawiłam się w ważenie bagażu podręcznego, bo nikt nie sprawdzał ani jego wagi, ani wymiarów :). Pierwsze wrażenie po lądowaniu w Grecji? O jak gorąco! Wszędzie słychać nocne owadzie koncerty, ale ma to swój urok ;-).Po transferze do hotelu pora na szybkie i bezproblemowe zameldowanie, a potem sen. Rano budzę się wściekła, że wcale nie udało mi się uciec od sąsiada i jego kosiarki oraz drugiego, który ciągle (serio, ciągle, ze szczególnym uwzględnieniem wakacji i weekendów) robi remonty. Otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz, a tu nie ma ani żadnej piły, ani żadnej kosiarki... zdezorientowana rozglądam się jak idiotka, a to tylko... świerszcze. Po kilku godzinach człowiek się przyzwyczaja i nawet tego nie słyszy ;-).Okulary : C&A, Bikini : klik W pierwszej chwili wybór owoców mnie rozczarował, ale po posmakowaniu stwierdziłam,że odkryłam smak pomarańczy na nowo.Oprócz tego w Grecji wszystko jest bardzo słone - podobno dlatego, że sól zatrzymuje wodę w organizmie a to na Krecie bardzo potrzebne. Ostatnio czytałam, że dieta Kreteńczyków jest modelową dietą antyrakową (w książce "Antyrak", recenzja niebawem ;-)).Warzyw było więcej, ale zrobiłam zdjęcie za późno ;-). To była najpyszniejsza ryba jaką jadłam, ale nie ma żadnej angielskiej nazwy. Przynajmniej zdaniem kucharza :DW recenzjach hotelu jest pełno narzekania, że nad morze jest daleko. Totalna bzdura, wystarczy zapytać obsługi hotelu - istniały 3 drogi prowadzące nad morze. Wychodzisz z hotelu i masz długą drogę. Pójdziesz w lewo - trafisz. Pójdziesz w prawo - też trafisz. Ale po co chodzić długo, jak można iść krótko? :D Wystarczy przejść przez hotelowy ogród, a potem 8 minut spacerku i jesteś nad morzem.Wzięło mnie na wspomnienia, bo robi się chłodno a ja przy takiej pogodzie mam tendencje do bolącej głowy (całe szczęście, że istnieje Imbir, który nie pozwala bólowi się wykluć :)). Myślałam trochę o swoich ostatnich snach i ogólnie o życiu i chyba wiem co mnie gryzie. Poświęcając np. godzinę jednemu dziecku na pomoc w nauce,wzmocnienie (lub wzbudzenie...) motywacji, zbudowanie wiary w siebie, robię bardzo dużo z punktu widzenia jednego istnienia, ale bardzo mało, gdyby spojrzeć na wszystkie dzieci, które potrzebują takiej pomocy. Chciałabym pozbierać wszystko w całość i stworzyć jakieś materiały, które pomogą innym - coś, co można wydrukować, albo co można sobie ściągnąć na smartfona (np. kilka zabaw na "mamo...nudzi mi się"). Tylko jak zarazić tym ludzi? Chciałabym tak zrobić, aby godzina mojej pracy mogła efektywnie pomóc większej liczbie dzieci. Wiem, że część z Was też pracuje z dziećmi albo chociaż udziela korków czy dorabia jako "niania", są też matki... czuję, że jest sporo do zrobienia. Zamierzam zacząć uczyć się podstaw grafiki komputerowej (chciałabym stworzyć jakieś "karty pracy" i inne materiały), popracować nad swoim rysowaniem i ogólnie wizualnymi aspektami całości.Rozważam też takie opcje jak TOEFL i wolontariat w cieplejszym kraju, gdzie nauczałabym angielskiego albo pracowała w przedszkolu... mam sporo nowych pomysłów i wizji.Dzisiaj dla przypomnienia Grecji jadłam przekąskę z... mrożonki.Te pierożki z fetą i szpinakiem może nie wyglądają na zdjęciu jakoś bosko, ale jadłam takie same w Grecji i były w smaku...identyczne. Nie, w hotelu jedzenie nie było słabe - było w większości pyszne, ale pierożki miały ten sam smak ;-). Od poniedziałku będą na lidlowym tygodniu greckim za 6.99 (klik). W zasadzie, to gdybym nie zobaczyła ulotki w sklepie, pewnie nie dodałabym greckich zdjęć przed grudniem - mam sporo pracy ostatnio! Ale w myśl zasady "work smarter, not harder", nie będę przygotowywała "jednorazowych" materiałów edukacyjnych - wcześniej postępowałam w ten sposób, bo chciałam podchodzić do każdego dziecka maksymalnie indywidualnie. Teraz myślę, że jedno nie przeszkadza drugiemu - będę nadal podchodzić bardzo jednostkowo do ucznia, ale przecież z materiałów mogą skorzystać inni, choćby wybiórczo. Na razie muszę to dobrze przemyśleć :).A myśli się dobrze przy...szarlotce. W sumie to tarta z jabłkiem, cynamonem i kruszonką, na kruchym cieście. Uwielbiam duet jabłko+cynamon. Tylko... nawet nie wiecie jak było mi głupio, gdy niezpowiedziani goście dopytywali o przepis...a ciasto też było z mrożonki. :D  Swoją drogą - polecam, stosunek ceny do jakości boski (klik)... aczkolwiek dla mnie mogłoby być więcej jabłka :). Jeśli znasz jakiś świetny przepis na ciasto z jabłkiem i cynamonem, zarzuć linkiem w komentarzu :)Jeśli macie pytania o hotel, cenę, lokalizację i tak dalej, to napisałam o tym osobny tekst, gdzie odsyłam:"jak wybrac hotel itp."Uściski! :)Hej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Spacer wstydu....

ANIA MALUJE

Spacer wstydu....

Miałam ostatnio kilka dni z zadatkami na bardzo paskudne, ponure i nie wiem jeszcze jakie. Czy można być GENERALNIE szczęśliwym, a chwilowo mieć gorszy czas? Jak to u mnie wygląda i w jaki sposób poradziłam sobie tym razem? Będzie też kilka słów o filmie.Nie zrozumcie mnie proszę źle - lubię siebie, lubię swoje życie. Zaakceptowałam wszystko, czego nie mogę zmienić, zmieniam to, co zmienić mogę. Ale czasami dzieją się rzeczy, na które mamy znikomy wpływ.Dla przykładu - śni się człowiekowi bardzo potworny sen, po którym nie może spojrzeć sobie w lustro.Przykład numer jeden:Jest jakaś ogólnoświatowa dziwna wojna, w której bardzo wielu ludzi z jakiegoś kraju zostało rannych. Nie ma żadnego sposobu by ich uratować, bo konają w wyniku otrzymania kul z jakąś silną trucizną na którą nie ma ratunku. Jednocześnie na innym kontynencie szaleją jakieś zmutowane tygrysy (wtf?!) których nie da się zastrzelić ani pokonać inną bronią - tygrysy te napadają na wioski i zjadają ostatnich zdrowych ludzi. Przesuwają się wgłąb lądu, bo nie ma już żadnej żywności - jednocześnie same roznoszą malarię (wf?!). Aby uratować ostatnich żyjących ludzi Ania wpada na pomysł by.... zrzucić z samolotów konających (w wyniku ran z trucizną) ludzi z poprzedniego kontynentu tygrysom na pożarcie. Muszą być żywi, bo tygrysy nieufne gardzą padliną (jest jakieś skażenie biologiczne...). Tygrysy zjadają ludzi i padają martwe. Ludzie z prymitywnego kontynentu uratowani.Budzę się zlana potem i myślę o sobie :Wiem, że to był, głupi, nielogiczny sen.  Ale budzę się i czuję jakbym była najgorszym z najgorszych potworów.Tak wiem, że katastrofy, konflikty zbrojne i inne sny mogą znaczyć, że mamy za dużo obowiązków albo za dużą odpowiedzialność. Może coś w tym jest - nie ma znaczenia.To jeden z przykładów. Obiektywnie nie mogę mieć powodów do złego humoru, ale chodzę jakaś taka... struta. Nauczyłam się, że nie wolno karmić swoich demonów  i trzeba jak najszybciej rozpocząć proces naprawczy. Zły humor to okropna sprawa, ale staram się postępować z nim jak z plamą - im szybciej wypiorę poplamioną bluzkę, tym większa szansa że plama  puści po pierwszym praniu. Im dłużej plama sobie wsiąka, tym gorzej... a niektórzy jeszcze je zaprasowują i wywieszają afisze "mam największą i najgorszą plamę na świecie".Nie chcę brać udziału w tej licytacji na największego cierpiętnika świata.Szybki plan naprawczy z wczoraj?Sukienka w groszki.Już na instagramie (klik) widać, jak bardzo poprawiła mi humor.Poszłam więc na spacer.Tak, jestem dziewczyną bez fryzury. Najczęściej noszę niedbałe koczki lub kucyki. Słowo niedbałe jest tu kluczowe - z ułożonymi włosami nie czuję się sobą. Wyjątek stanowią loki, które działają na mnie jak frędzle, kropki, szpilki i muzyka Queen. No i rosół z domowym makaronem.Zieleń, ostatnie ciepłe dni, cisza i spokój...jest jakaś ulga. Można wyrzucić z głowy tygrysy, nucąc sobie "It's a kind of magic". ♫♪ Od razu widać, że senny koszmar przypłaciłam wielkimi worami pod oczami. Za to spacer mocno poprawił mi humor.Na sobie miałam:Ramoneska : Lumpeks (H&M) za 20 zł. Podobne tutaj (klik)Sukienka w groszki : (klik) - muszę zrobić wyprzedaż swoich rzeczy, aby kupić inne kolory ❤Pasek - lumpeks, 2 złCzarne czółenka - (klik) - dobrze widzicie, wreszcie znalazłam alternatywę dla balerinek, od których bolą mnie stopy - codzienne "cichobiegi" na niskim obcasie - na kocie łby i typowo "spacerową" nawierzchnię są dużo bardziej praktyczne niż szpilki :)Torebka - więcej o niej pisałam tutaj (klik)PS. Część tych linków to linki afiliacyjne. Zawarłam o tym informację w regulaminie bloga, ale czasami wolałabym przypomnieć o tym osobno. Jeśli chcecie, chętnie wam napiszę jak samemu z takich korzystać i kupować różne rzeczy sporo taniej ;-) Żeby pozbyć się wspomnienia o złym humorze (to coś jak oglądanie bluzki w miejscu spranej plamy i doszukiwanie się jej na siłę pod różnym światłem), otworzyłam swój zeszyt wdzięczności (klik). Nie musiałam doczytywać całej strony, by poczuć się jak najszczęśliwszy człowiek świata. Serio.Piosenka oddająca nastrój? "The Miracle" i trochę "A Winter's tale" ♫♪Ucinasz sobie drzemkę, bo jednak poprzedni koszmar nie bardzo pozwolił się wyspać.I znowu masz durny sen.Kolejna cholerna apokalipsa. Na szczęście tym razem jestem jedynie obserwatorem, którego nie ma na planie wydarzeń. Jakiś pajac użył broni biologicznej - w kierunku kraju zmierza chmura jakiegoś toksycznego, pomarańczowego pyłu. W bloku w którym mieszka główna bohaterka (posiadaczka takiego samego psa jak miałam w dzieciństwie) jest schron przeciwatomowy, o którym mało kto wie. Zbiega tam razem z psem, zapasem fasoli w puszce i zgrzewką wody - chmura pyłu ma być aktywna przez 3 dni i zabić każdą istotę żywą. Nie pytajcie mnie jak zbiegła krokiem rusałki niosąc zgrzewkę wody i reklamówkę pełną fasoli - to był głupi sen.Schron może pomieścić 30 osób - na tyle wystarczy tlenu. Szybko dobijają się do niego kolejne osoby i schron się zapełnia. Jest jeszcze 15 minut do chwili w której chmura znajdzie się nad blokiem. Do schronu zaczynają dobijać się inni ludzie, wśród nich także dzieci. Niewinne, małe dzieci.Każdy w schronie wzdycha z żalem "ale szkoda tych dzieci, są takie niewinne"... Blondynka z psem (moim psem!) syczy do jakiegoś staruszka:- To się z nimi zamień, możesz uratować jedną osobę zamieniając się z nią miejscem. Jest jeszcze 15 minutNikt nie chce się zamienić. Egoizm zwycięża, każdy myśli o sobie.Nagle ktoś mówi- Po co nam tu pies? Zabiera tlen, wyrzucić go.A blondynka rzeczowo odpowiada, że pies pójdzie wybadać teren za trzy dni - jak wróci, to znaczy że chmura przestała być aktywna i ziemia jest bezpieczna. Ludzie dobijają się coraz głośniej i gwałtowniej do włazu schronu. Po chwili milkną.Obudziłam się z takim pomieszaniem złości, smutku i innych brzydkich emocji, że mogłabym zabijać wzrokiem.Tak, mam taką cechę, że chciałabym każdemu pomóc. Pewnie dlatego pracuję z dziećmi i wkładam ogromną energię w to, żeby sobie zaczęły radzić. Szczególnie wtedy, gdy nikt w nie nie wierzy... Czuję się za nie w jakiś sposób odpowiedzialna. To jakby przygarnąć małego, słodkiego kotka - jak się go oswoi i zacznie karmić, to trzeba dbać o niego już do końca.Samoczynnie nuci mi się jedyna piosenka Queen, której nie powinnam nigdy słuchać - "I'm going slightly mad" ♫♪. Próbuję wyrzucić ją z głowy ustawiając playlistę Taylor Swift. Rysuję mandalę*, piję herbatę, zaglądam do zeszytu wdzięczności... dla pewności rzucam się na solidne kardio. Potem szczotka na sucho, prysznic i ... tak, wszystkie brzydkie emocje poszły precz. Ale pod światło widać plamę...*więcej o mandalach pisałam w tekście "3 proste triki na stres".Zakładam inne buty i ruszam znowu przewietrzyć głowę. Mam już wyśmienity humor, bo zdążyłam się wyciszyć, wypocić i znowu wyciszyć.Muzyka na ten moment?Don't stop me now i Killer Queen ♫♪, z Top of the Pops, gdy Freddie miał śmieszną fryzurę.Na sobie miałam to, co wcześniej, ale zmieniłam buty :Sukienka (klik)Torebka (klik)Szpilki (klik)Wracam do domu w dobrym humorze - rzucam na biurko klucze, parzę sobie pyszną karmelową herbatę z Rossmanna i zamierzam poczytać książkę.W tym momencie z okna spada roleta. Roleta, którą montowałam długie chwile. Haczyk pęka w tak idiotycznie głupim miejscu, że cała konstrukcja jest do wyrzucenia. Myślę sobie, że napisze reklamację i roletę odeślę - nie mam cholernego oryginalnego opakowania bo nie pomyślałam, że roleta może się wyłamać i z hukiem runąć na parapet.Wszystkie poprzednie demony się budzą.GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRDawno nie wypociłam z siebie tylu emocji robiąc pajacyki. Serio.A potem stwierdziłam, że obejrzę jakąś komedię, najlepiej głupawą i zabawną.Padło na :Walk of shame (jak można to przetłumaczyć jako "Dzień z życia blondynki"?!!!!)Anyway - komedia załadowana, oglądam :Film rozbawił mnie od początku - idealna na taki humor lekka komedia - byłam już naładowana po treningu, więc większość emocji ze mnie zeszła. Już nawet olałam tę cholerną roletę (jak roleta mogła się złamać?!!!). I nagle nadchodzi ochota na ... pizzę. Albo czekoladę. Albo pizzę i czekoladę.nadmienię, że wcześniej byłam dumna z odparcia pokusy na ulubione chipsy w cenie "żal nie brać..." (klik) , a kupiony na promocji -25% zapas czekolad (klik) miał poczekać na naprawdę kryzysowy moment albo ochotę na pieczenie ciast.I nagle przypomniałam sobie, że mam bataty.Obrałam, pokroiłam w plastry i upiekłam jak chipsy (skropiłam oliwą).Dzień uratowany.Hej! Komentarze są troszkę niżej i obsługuje je Disquss :) Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Nie klikaj, bo jeszcze wygrasz bon na 400 zł do Zalando ;-) [tygodnik]

ANIA MALUJE

Nie klikaj, bo jeszcze wygrasz bon na 400 zł do Zalando ;-) [tygodnik]