Makijaż na porodówce, kupony, długi i ciasteczka [TYGODNIK]

ANIA MALUJE

Makijaż na porodówce, kupony, długi i ciasteczka [TYGODNIK]

Maść ichtiolowa, czyli zniszcz ten pryszcz!

ANIA MALUJE

Maść ichtiolowa, czyli zniszcz ten pryszcz!

Chyba każda kobieta to zna - wszystko jest ok, a przed okresem albo z innego powodu pod skórą zaczyna pojawiać się "coś". Bolesna, ropna krostka. Już wiesz, że nie masz z nią szans i prędzej czy później się wykluje, tylko dlaczego teraz?! Przecież masz randkę/imprezę/rozmowę kwalifikacyjną (niepotrzebne skreślić). Jest na szczęście zawodnik, który pomoże ci pozbyć się tego paskudztwa w jedną noc.Czytaj dalej »

MODNE FRYZURY WIOSNA/LATO 2016

ANIA MALUJE

MODNE FRYZURY WIOSNA/LATO 2016

Kolekcja fryzur na sezon wiosna/lato 2016. W odróżnieniu od większości fryzjerskich kolekcji, modelki po wyjściu z planu sesji zdjęciowej mogłyby wyjść w takich fryzurach na ulicę. Dominuje złoto (inspiracją było słońce) miękkie formy i subtelność. Galeria poniżej :)Czytaj dalej »

FAQ! Najczęściej zadawane pytania

ANIA MALUJE

FAQ! Najczęściej zadawane pytania

Ania maluje, gotuje i wariuje [TYGODNIK]

ANIA MALUJE

Ania maluje, gotuje i wariuje [TYGODNIK]

Kto jest największym wrogiem kobiety?

ANIA MALUJE

Kto jest największym wrogiem kobiety?

Moje ulubione aplikacje - czyli co mam na smartfonie

ANIA MALUJE

Moje ulubione aplikacje - czyli co mam na smartfonie

Lekomania i taniec na rurze [TYGODNIK]

ANIA MALUJE

Lekomania i taniec na rurze [TYGODNIK]

5 sposobów na rozwój w codziennym życiu + KONKURS

ANIA MALUJE

5 sposobów na rozwój w codziennym życiu + KONKURS

Olejek z drzewa herbacianego - mały, ale wariat! Jak i po co stosować?

ANIA MALUJE

Olejek z drzewa herbacianego - mały, ale wariat! Jak i po co stosować?

Olejek z drzewa herbacianego to jedna z moich ulubionych "tajnych broni" w kosmetyczce. Nie wyobrażam sobie bez niego życia! Na co i po co go stosuję?Czytaj dalej »

Dwója, konferencja, słaby film i wyprzedaż książek [TYGODNIK]

ANIA MALUJE

Dwója, konferencja, słaby film i wyprzedaż książek [TYGODNIK]

Czy choroba to dobra wymówka... przed życiem?

ANIA MALUJE

Czy choroba to dobra wymówka... przed życiem?

1000 nowych rzeczy - moje wyzwanie

ANIA MALUJE

1000 nowych rzeczy - moje wyzwanie

Kino, płody i dziwne przedmioty [TYGODNIK]

ANIA MALUJE

Kino, płody i dziwne przedmioty [TYGODNIK]

Ten tygodnik będzie trochę śmieszny, trochę fajny. Będą martwe zwierzęta i płody w esencji do włosów, ale też kilka słów o byciu "mądralą", i tym, że czasami pieszo jest szybciej niż tramwajem. Zapraszam!Czytaj dalej »

Esencja Andrea na porost włosów - efekty [5 cm w miesiąc!]

ANIA MALUJE

Esencja Andrea na porost włosów - efekty [5 cm w miesiąc!]

Wow! - to mój jedyny, jakże elokwentny komentarz po zrobieniu zdjęć do tego tekstu. Konsekwentnie wstrzymywałam się ze zmierzeniem przyrostu aż minie pełny miesiąc od rozpoczęcia "kuracji", ale cały czas czułam i wręcz gołym okiem widziałam, że Andrea działa. Nie sądziłam jednak, że aż tak!Czytaj dalej »

Dzień pielęgnacji - kolejny krok w rozwoju

ANIA MALUJE

Dzień pielęgnacji - kolejny krok w rozwoju

Walentynki, co sądzę o feministkach i dziunie - [tygodnik]

ANIA MALUJE

Walentynki, co sądzę o feministkach i dziunie - [tygodnik]

Jak stosować wcierki do włosów? - Najlepszy sposób

ANIA MALUJE

Jak stosować wcierki do włosów? - Najlepszy sposób

Książki, które zmieniły moje życie

ANIA MALUJE

Książki, które zmieniły moje życie

Nie te najlepsze, nie najciekawsze, nie najlżejsze, ale te, które zapoczątkowały rzeczywiste zmiany w moim życiu.Czytaj dalej »

Pizza, ten jedyny ❤ i świńska grypa [tygodnik]

ANIA MALUJE

Pizza, ten jedyny ❤ i świńska grypa [tygodnik]

Moje ulubione gadżety [2]

ANIA MALUJE

Moje ulubione gadżety [2]

Drugi odcinek cyklu gadżetach powstawał dość długo. Gromadziłam potrzebne elementy od lipca :). I tak jak wtedy było bardziej kulinarnie, tak teraz tematem przewodnim jest uroda. Będzie o rewelacyjnym sprzęcie do usuwania włosów, magicznym korektorze do makijażu, butach za cztery złote (sic!) i organizerze do torebki. Zapraszam! Czytaj dalej »

Słowa, które psują relacje [lepiej przestać je wypowiadać]

ANIA MALUJE

Słowa, które psują relacje [lepiej przestać je wypowiadać]

Pozytywne ćwiczenie rozwojowe :)

ANIA MALUJE

Pozytywne ćwiczenie rozwojowe :)

Jak spowiadać się z seksu i 4 miasta w siedem dni [tygodnik]

ANIA MALUJE

Jak spowiadać się z seksu i 4 miasta w siedem dni [tygodnik]

To był intensywny tydzień -  7 dni, cztery miasta (w tym jedno za granicą), jeden event, dziesiątki spraw i zadań. Padam! Ale to takie radosne zmęczenie.W poniedziałek bardzo chciałam zamknąć semestr zajęć prowadzonych ze studentami, ale mimo przełożenia dyżuru by bardziej im pasował, muszę bujnąć się do Bydgoszczy jeszcze we wtorek. Może w ten sposób znalazłam sobie powód, by zaliczyć festiwal pizzy? Uwielbiam pracę zdalną, wstawanie o piątej rano by ogarnąć połowę spraw i wolne kluczowe godziny, kiedy świeci słońce, urzędy są wciąż otwarte a u dentysty są happy hours :D Natomiast większość moich znajomych pracuje mimo wszystko 9-17 i czasami ciężko zgrać terminy. Ciężko mi zatem uwierzyć, jak wiele rzeczy upchnęłam w tym krótkim tygodniu!W poniedziałek w mojej rodzinie przydarzyła się śmierć. Pisałam o swoich odczuciach w tekście: Nasienie koziorożca i peruwiańskie telenowele. Myślę, że dobrze się stało, bo gdy ktoś umarł za życia a potem odczuwa jedynie fizyczne cierpienie, to jaki sens jest w męczeniu się dalej?Gdy moje ciało było dla mnie samej bardziej ograniczające niż jest dzisiaj, żałowałam że mogę mało się przemieszczać gdzieś daleko - zwyczajnie bałam się o swój oddech. Tajlandię, Filipiny, Indie i Chiny i tak odkładam na moment w którym poczuję, że kontakt z nowymi bakteriami mnie nie zabije, ale generalnie - nie widzę już dużych przeszkód w przemieszczaniu się w przestrzeni.Tyle, że to nie ma już dla mnie znaczenia. Większość ludzi spędza życie na przemieszczaniu się wyłącznie w czasie i przestrzeni. Zmieniają się dekoracje,narzędzia, otoczenie, dorabiamy sobie coraz to nowsze filozofie dla usprawiedliwiania naszych wyborów, ale generalnie - nie ma to najmniejszego sensu, gdy brakuje wzrastania. Dla mnie to kluczowa kategoria, bez której nic innego nie ma sensu. Lubię wzrastać, tam w środku, czuć że się rozwijam, że coś zmieniam, że nie przesuwam się jedynie w miejscu i czasie, ale też przesuwam się wyżej w jakiś niewypowiedziany sposób. Świadomość, że wszystkie tytuły, pieniądze, nagrody, zobaczone miejsca i przeżyte lata nie mają specjalnego znaczenia w obliczu wzrastania, była dla mnie bardzo oczyszczająca i kojąca. Być może dzięki temu jestem osobą, która nie przejmuje się większością rzeczy, którą według innych - przejmować się powinnam.Jaki to wszystko miałoby sens, gdybyśmy na nowo w miliardach wariantów odgrywali tę samą sztukę, której pierwszym aktem są narodziny, a ostatnim śmierć? There must be more to life than thisWe wtorek wieczorem obrałam kierunek Londyn. W locie zaliczyłam Gdańsk i wybrałam się na bardzo długi spacer w deszczu. Fajna sprawa, tak na jeden dzień całkowicie zmienić środowisko, spojrzeć na wszystko z innej strony. Tylko tego oczekuję od takich wyjazdów :)Nasyciłam się zielenią, co było mi bardzo potrzebne, bo zima  w Polsce kojarzy mi się głównie ze śmiercią. Mam nadzieję, że tak poprowadzę swoje życie, by zimowe miesiące spędzać w cieplejszym miejscu planety. Opcjonalnie mogą być krótkie wakacje w środku zimy :)O moim ekspresowym wypadzie do Londynu pisałam tutaj: Londyn w jeden dzień - w tekście znajdziecie też zniżki na Airbnb i Ubera, a czy ja odwiedzę Londyn ponownie? Hmm, być może tylko w celach zakupowych - by rozsmakować się w kulinarnej namiastce całego świata zgromadzonej w Camden, odwiedzić knajpkę Jamiego Olivera i pobuszować po sklepach (głównie myślę o przyprawach).Powrót do rzeczywistości, to nadrabianie zaległości związanych z pracą - nawet jednodniowy wyjazd może powodować nawarstwienie się mnóstwa spraw. Często pytacie, czemu wciąż pracuję, skoro prowadzę dość poczytnego bloga. Cóż... nie ma nic złego w utrzymywaniu się z bloga, to nawet całkiem fajne. Teoretycznie nawet mocno możliwe, ale prawdę mówiąc - oferty współpracy rzadko są na tyle ciekawe, bym mogła to robić czując się ze sobą fair i nie stając się niewolnikiem reklamodawców. Zawsze staram się, by z każdej współpracy płynęły korzyści także dla czytelników, stąd konkursy, zniżki, kupony :). Poza tym - lubię to co robię, chcę poczuć wartość pracy :). Traktuję to jako jedne wielkie zdobywanie doświadczeń i umiejętności, muszę nasycić się światem! :). W sobotę uczestniczyłam w przesympatycznym wydarzeniu o nazwie BlogUp, gdzie miałam przyjemność przedstawić swoją prezentację i mini-warsztat o tym, jak znaleźć złoty środek między oczekiwaniami czytelników, a własną niezależnością. Krótko mówiąc - jak słuchać cennych informacji zwrotnych i uczyć się od swoich odbiorców, ale nie pozwolić im wleźć na głowę i nie stać się ich niewolnikiem.Pamiętam, że gdy otwierałam zakładkę "rozwój", część czytelników była mocno na nie. Ale serce mówiło mi, że chcę o tym pisać - po czasie to rozwojowe czwartki były czymś, co wyróżniało mój blog. Gdy otwierałam zakładkę "zdrowie", bo bardzo chciałam podzielić się swoimi sposobami na anemię czy przeziębienie - większość czytelników też krzyczała, że nie, że "nie taki blog subskrybowałam". A potem przyszły pierwsze maile od osób, którym te teksty bardzo pomogły i wiedziałam, że czasami warto robić swoje, jeśli wiemy że to dobre i tak mówi nam serce. Że jestem gotowa zjeść gorzką pigułkę krytyki i stać się obiektem nienawiści dla zamkniętej grupie lekarzy na fejsie, jeśli dzięki temu ktoś kto przeczytał mój tekst podniósł jakość swojego życia i zdrowia. Ostatecznie mój tekst o gronkowcu uratował np. tego psa, [KLIK: ZDJĘCIE!] bezskutecznie leczonego latami u weterynarzy.  Psa, który był na skraju wyczerpania.Natura rozwiązała problem w kilka dni. Czy warto? Dla mnie zdecydowanie! Jednocześnie moi czytelnicy są dla mnie bardzo ważni - bez was to miejsce nie miałoby przecież racji bytu! Dlatego warto słuchać uważnie, co mówią, jak reagują na różne treści.Golden ratio by napiszani featuring green jewelryGdy pisałam nieco ponad rok temu o tym, że nie mam stylu, miałam poczucie wylądowania przed ślepą uliczką. Z jednej strony coraz częściej potrzebowałam formalnego stroju - z drugiej - nie cierpię poczucia sztywności, skrępowania jakimiś zasadami, białych koszul zapiętych na ostatni guzik (nie są kompatybilne z czymkolwiek powyżej miseczki B!), eleganckich pantofli na niskim obcasie i jednego dobrze skrojonego żakietu nienagannej jakości. Czytając takie porady czuję się jakbym miała w ręku książkę z lat 60-tych, dla dobrze ułożonych i potwornie nudnych panienek z dobrych domów. Byłam minimalistką, kiedy ta kategoria jeszcze nie istniała w internecie - mniej więcej od gimnazjum do 20-22 roku życia kupowałam jedynie książki. Resztę po całkowitym zużyciu (bo ciągle chciałam nowych książek) wymieniałam na nową. Przez te lata miałam pewnie na stopach mniej par butów niż dzisiaj przez miesiąc. Większość ludzi ma pewnie odwrotnie, ale dla mnie to minimalizm był ograniczający - ja po prostu lubię przedmioty ;-). Dzięki nim usprawniam swoje życie, oszczędzam czas, żyję wygodniej.Powyżej wrzuciłam kolaż przedstawiający elementy, które miałam na sobie podczas wystąpienia na toruńskim spotkaniu. Długo szukałam sukienki,która będzie maksymalnie uniwersalna - ta chyba jest ok :).Wstawiłam kolaż za pomocą polyvore - nie bawiłam się w tym serwisie od czasów photobloga (a więc dość długo :)), więc mam nadzieję, że elementy są wciąż klikalne. Kiedyś polyvore podpowiadało alternatywne, podobne ubrania, mam nadzieję, że ta opcja nadal działa. Jeśli nie - na wszelki wypadek podrzucam: linki: sukienka, kozaki, wisiorek. Gdy nie linkuję do swoich ubrań, krzyczycie w komentarzach, ale coraz rzadziej takie linkowanie ma sens, bo w ciągu kilku godzin ubrania są wyprzedane :D Nigdy nie sądziłam, że ktoś kupi jakieś ubranie z mojego polecenia :DZdjęcie z organizatorami, bez których spotkanie nigdy by się nie odbyło! :) Więcej w albumie na fejsie (klik).Muszę bardzo pochwalić całą inicjatywę, bo po pierwsze - nie trzeba mieć bloga, by się zjawić, po drugie - to spotkanie naprawdę służy wymianie myśli - poznałam wiele interesujących osób :)).Po trzecie - nie ma giftów! Uff!Byłam kiedyś na jednym spotkaniu bydgoskiej blogosfery, zorganizowanym przez kilka dziewczyn, z których połowa miała dobre intencje (Agata, Patrycja - cieszę się, że was poznałam!), a druga część już niekoniecznie... na tym spotkaniu dostałam tyle giftów, że mogłabym otworzyć małą drogerię... rozdawałam to innym przez kilka miesięcy, ponieważ mnie ten świat nie kręci. Ostatnio robiłam też na gwiazdkę prezenty biedniejszym dziewczynom. Nigdy więcej nie wybrałam się na takie spotkanie - gifty sprawiają, że po otrzymaniu magicznej torebki z kremem czy innym smarowidłem, nagle ktoś pędzi na autobus, pociąg i orientujesz się, że na sali było sporo osób, a nie udało się z prawie nikim zamienić słowa, bo motywacją były właśnie prezenty... Unikam takich spotkań jak ognia. Piszę o tym, bo strona do monitorowania mediów wypluła mi kiedyś komentarz z bloga dziewczyny, która wymieniła mnie wśród osób nastawionych "tylko na współpracę". Popłakałam się ze śmiechu widząc podręcznikowy przykład hipokryzji, gdy post wyżej była relacja z e sporego prezentobrania (spotkania dla blogerek urodowych z giftami), a reszta tekstów to barterowe recenzje :D. I żeby nie było - nie widzę w tym nic złego, ale na Boga - wypadałoby mieć jakąś spójność poglądów.Także podsumowując - toruński BlogUp jest super, mam całą listę blogów, które po tym spotkaniu będę odwiedzać :)).A żeby pośmiać się trochę z własnego środowiska, zamieszczam zabawny filmik:Jakie to prawdziwe :DW tematach urodowych... trafiłam przypadkiem na prawdziwą perełkę, dzięki której oszczędzam i podkład, i czas!To ptak! To samolot! Nie, to super szczoteczka do makijażu z Aliexpress! :)Wklejam skróconą recenzję, którą wrzuciłam na grupę (nie lubię zawalać takimi drobiazgami bloga, ale zostałam poproszona więc... :))Szczoteczka do podkładu - widziałam na instagramie, zdecydowałam się kliknąć. 1.30 usd , doszła w 12 dni, ale recenzję wstawiam dopiero teraz, po dokładnych testach na różne sposoby.Link : http://s.click.aliexpress.com/e/yZ76uZVFySzczoteczka jest mała, włosie zbite,gęste, nie zgubiła jeszcze ani jednego włoska. Jest malutka, ale świetnie nadaje się do rozprowadzenia podkładu, korektora, roztarcia produktowow z kremowej palety do konturowania. Przelałam sobie do butelki z atomizerem wodę i pryskam na szczoteczkę. Na twarz palcem nanoszę kilka kropli podkładu lub kremu bb (kilka kropli =jedna pompka) i rozprowadzam szczoteczką. U mnie w ten sposób sprawdza się najlepiej. Mam wrażenie, że krycie w porównaniu do gąbeczki jest lepsze, podkład lepiej stapia się ze skórą. Nie maluję się jakoś często, ale czasami po chorobie mam mega since pod oczami i czerwony nos - nigdy w życiu nic tak ładnie nie stopilo mi korektora ze skórą ♡ potrafi pięknie rozprowadzić nawet tępy dermacol ♡ tym samym szczoteczka zdeklasowala u mnie beauty blender i flat top, zużywa tez bardzo mało produktu.Moje spostrzeżenia o lepszym kryciu potwierdza test pomarańczy z tego filmiku (od 35 s.)Minusy: trzonek szczoteczki jest dość cienki,mam wrażenie, że kiedyś pęknie :) rozmiar bardzo wygodny, szczególnie jeśli manewruje się w okolicy nosa ♡ kupię większą wersję jak Chińczycy skończą świętować.Wiem, że kilka dni temu pojawiły się te szczoteczki w Polsce. Dlaczego nie kupiłam "polskiej"?1. Gdy kupowałam, nikt nie miał ich jeszcze w ofercie2. Lubię tutoriale z youtuba, lubię kanał, ale nie mam pewności czy produkty zostały wyprodukowane w Polsce, czy płacę gigantyczną marżę3. Pędzel w Polsce jest 10x droższy (sic!), a jak twierdzą dziewczyny z grupy - prawdopodobnie też wyprodukowano go w Chinach.Filmik z instagrama, który mnie przekonał:

Londyn w jeden dzień - jak tanio zorganizować wycieczkę do Londynu

ANIA MALUJE

Londyn w jeden dzień - jak tanio zorganizować wycieczkę do Londynu

Nasienie koziorożca i peruwiańskie telenowele [tygodnik]

ANIA MALUJE

Nasienie koziorożca i peruwiańskie telenowele [tygodnik]

Co ty sobą reprezentujesz pusta kobieto...

ANIA MALUJE

Co ty sobą reprezentujesz pusta kobieto...

W pewnym gimnazjum dziewczyna była nieustannie głębiona przez nauczycieli (w szczególności dyrektorkę) za farbowanie włosów. Nie uczyła się źle - po prostu przeciętnie. Nie paliła, nie piła, nie imprezowała - ot, miała dość krzykliwy styl. Ale to wystarczyło, by usłyszała, że nic sobą nie reprezentuje.Tylko dlatego, że lubiła pastelowy róż i blady niebieski, a na szyi nosiła łańcuszek z imieniem wykonanym z cyrkonii, zamiast zasuniętej szczelnie polarowej bluzy z literką na piersi. Jeśli nie wiecie o jakich mówię, przejrzyjcie zdjęcia klasowe z dowolnego gimnazjum lub liceum z lat 2004-2006 :) Wszyscy takie nosili.Mijały lata - do farbowanych włosów doszły jeszcze paznokcie z brokatem, w kształcie modnych wtedy kwadratów - samodzielnie zdobione i przedłużane. W szkole (a ostatecznie było to liceum, a nie technikum fryzjerskie) oceny były wciąż przeciętne, ale chemia i biologia zawsze na poziomie. Do dziewczyny przylgnęła niesłuszna łatka "pustaka, który nic sobą nie reprezentuje", a przecież ona zamiast na grube wixy chodziła po szkole z kuferkiem wykonywać paznokcie lub keratynowe prostowanie w domach pierwszych klientek.Gdy pod koniec liceum na godzinie wychowawczej padło pytanie o to, kto gdzie wybiera się na studia, dziewczyna powiedziała że idzie do policealnej szkoły kosmetycznej, albo wybierze jakieś studium. Dziewczyny które "sobą coś reprezentowały" reagowały głupimi minami.Mamy 2016 rok - Pantone ogłosiło połączenie różu i błękitu najmodniejszym kolorem roku, dziewczyna oprócz studium zrobiła  zaocznie magisterkę z kosmetologii na uniwersytecie medycznym (w przyspieszonym trybie dzięki ITS). I nie - nie jest głupią "tipsiarą" - ma sporą wiedzę o chorobach skóry i zapewne dużo innej, bo uniwersytet medyczny to nie wyższa szkoła robienia hałasu. W międzyczasie porobiła kursy na przedłużanie rzęs i mnóstwo innych rzeczy, które nic nie mi nie mówią - wszystko za własne pieniądze, zarobione na ciężkiej (tak, ciężkiej!) pracy przy stylizacji paznokci - najpierw w domach klientek, potem we własnym mieszkaniu, a dzisiaj w najlepszym salonie w swoim mieście, którego jest...współwłaścicielką.Nie znam tej dziewczyny - moja koleżanka chodziła z nią do klasy. Rozmawiałyśmy o życiowych wyborach i ścieżkach zawodowych. To gorący temat, bo większość znanych nam osób z z rocznika '91 wchodzi na rynek pracy dopiero w tym roku - po obronie pracy magisterskiej. Jakie to ironiczne, że dziewczyna która "nic sobą nie reprezentuje" ogarnęła się w życiu najbardziej z całej tamtej klasy. Ale nie to w tej historii jest dla mnie najważniejsze - bardziej boli mnie pewien rodzaj poczucia wyższości i pogardy dla innych osób. Jakby ktoś, kto zajmuje się czymś związanym z dbaniem o urodę od razu z automatu musiał stawać się pustakiem. Nie znam się na sprawach związanych z estetyką i dbaniem o urodę. Wcale nie wydaje mi się to puste albo błahe - nie mam oka do połączeń kolorystycznych, nie znam się na reakcjach chemicznych by wiedzieć jak dany składnik lakieru reaguje na z innym, nie jestem zbyt precyzyjna. Znalezienie idealnej czerwonej spódnicy midi w której będę dobrze się czuła, zajęło mi ponad rok. W każdej poprzedniej coś mi nie grało (spokojnie, z tej polecą cyrkonie na motylkach). Daleka jestem od nazywania jakiejś pracy "pustą". Po prostu każdy wypełnia jakąś niszę i przestrzeń na rynku. Dziewczyna która zajmuje się paznokciami też robi coś ważnego. Może nie wynajduje leku na jakąś odmianę raka, ale swoją pracą sprawia, że ktoś czuje się bardziej atrakcyjny, pewny siebie. To też jest ważne.Czasami pozory sprawiają, że szufladkujemy inne osoby na podstawie tego, co widzimy. Być może znacie jakąś Grażynkę lat 50 plus, która jest inteligentną, mądrą kobietą, świetną w swojej profesji, szanowaną w środowisku. A na na fejsie "robi wstyd" swoim dzieciom, wklejając imieninowe kartki z serduszkami, bijąc rekord polubień dla Jana Pawła II i myśląc, że Mark Zuckerberg naprawdę płaci po 5 zł za każde udostępnienie zdjęcia chorego pieska. Ciekawe co niej myślą o takiej Grażynie osoby, które nie poznały jej od tej profesjonalnej strony. Ilu wydaje w myślach osąd, że to "pustak, który nic sobą nie reprezentuje"?Czy trzeba interesować się literaturą rosyjską XIX wieku albo być biotechnologiem, aby  "coś sobą reprezentować"? Nie sądzę.Nasz stosunek i szacunek do innych osób wiele mówi o nas samych. Czy wiemy wszystko o osobach, które osądzamy na podstawie tego, co widzimy? Albo widzieć chcemy, bo pasuje do naszego wstępnego osądu? Poczciwy budowlaniec, któremu nie bardzo idzie ortografia może być naprawdę bystrym człowiekiem. A jeśli nie bystrym i rzutkim umysłowo, to może po prostu dobrym i życzliwym. Pani z mopem, którą mijasz czasami na korytarzu w pracy, może mieć dużo bogatsze życie wewnętrzne niż ty. I nie mówię tu wcale o mikroflorze jelit.To się wydaje oczywiste - wszyscy dla wszystkich i takie tam. Każdy ma jakieś swoje miejsce, zaspokaja jakąś potrzebę rynku i za to pobiera wynagrodzenie. W życiu prywatnym może być całkiem innym człowiekiem - czy wiesz o nim wszystko? Może ta twoja erudycja i znajomość zasad fleksji, gramatyki i staro-cerkiewno-słowiańskiego na polu pełnym ziemniaków jest całkowicie nieprzydatna? Czy chciałbyś być traktowany z taką samą pogardą, jaką darzysz "pustaki"?No właśnie. Tutaj zazwyczaj dochodzę do porozumienia z innymi - zaakceptowanie, że każdemu należy się szacunek przychodzi dużo łatwiej, gdy mówimy o spawaczu, sprzątaczce czy pracownicy zakładów drobiarskich. Ale jeśli mówimy o długowłosej blondynce zajmującej się zdobieniem paznokci, to robi się jakoś ciężej. Ostatnio usłyszałam, jak pewna księgowa gardzi w ten sposób pustą celebrytką, reklamującą coś na ściance. Zapomniała tylko o tym, że gdyby ten pustak nie napędził sprzedaży, to nie miałaby czego księgować...Bądź na bieżąco!  ❤ INSTAGRAM ❤ FACEBOOK ❤❤ FACEBOOK MONIKI ❤ Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") - jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin :) A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem :) Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Dobre bakterie - Robynn Chutkan - książka, która nieźle namieszała mi w głowie

ANIA MALUJE

Dobre bakterie - Robynn Chutkan - książka, która nieźle namieszała mi w głowie

Włosowa aktualizacja, chiński sposób na to by wyłysieć i bohaterka z MPK [tygodnik]

ANIA MALUJE

Włosowa aktualizacja, chiński sposób na to by wyłysieć i bohaterka z MPK [tygodnik]

Jak kupować na Aliexpress i nie dać się oszukać [bezpieczne zakupy krok po kroku]

ANIA MALUJE

Jak kupować na Aliexpress i nie dać się oszukać [bezpieczne zakupy krok po kroku]