Segritta
Dlaczego matka powinna być egoistką
Odkąd pojawiło się na świecie Twoje dziecko, wszyscy tłumaczą ci, że to ono jest najważniejsze. Zaczyna już personel medyczny w szpitalu, który nierzadko traktuje kobietę jak żywy pojemnik na człowieka, jak statystę przy porodzie i kompletnie się tą mamą nie interesuje. W prezentach od najbliższych dostajesz już tylko zabawki i ubranka dla dziecka. Nawet na Twoje urodziny dostajesz coś de facto nie dla Ciebie, tylko dla niego. Internet, poradniki, sąsiedzi, oni też skupiają się na dziecku, wywierając na Tobie presję, byś cały czas zajmowała się dzieckiem. I Ty tej presji ulegasz, bo jest ona dla Ciebie czymś naturalnym. Kochasz, czujesz potrzebę opiekowania się potomstwem, rezygnujesz z samej siebie dla dobra dziecka. Nie kończysz toksycznego związku, bo dziecko potrzebuje tatusia. Nie pozwalasz ojcu zająć się chorym dzieckiem, bo sama zrobisz to lepiej. Nie jedziesz na upragnione wakacje, nie podejmujesz znowu pracy, nie wychodzisz na imprezy, bo chcesz każdą chwilę dać dziecku. Wszędzie czytasz, że powinnaś się z nim bawić, spać z nim, czytać mu, wozić na zajęcia. Stajesz się jego opiekunką, sprzątaczką, kucharką, kierowcą, managerem, psychologiem i sponsorem. W pewnym momencie zaczynasz zbierać pieniądze już nie na swoje marzenia – ale na marzenia dziecka. Wybaczasz mu wszystko, odejmujesz sobie od ust, płaczesz nad jego porażkami i cieszysz się z jego sukcesów. Jego życie staje się Twoim projektem a Ty jesteś osobą odpowiedzialną za jego sukces lub porażkę, więc obwiniasz się za wszelkie niepowodzenia i pilnujesz na każdym kroku, by nie popełniać żadnych błędów.
A potem dziecko dorasta, idzie na studia, do pracy, kupuje sobie mieszkanie, zakłada rodzinę i żyje własnym życiem, a Ty siadasz sama przy kubku herbaty i nagle okazuje się, że masz 50 lat, żadnych oszczędności, brak sił i właściwie już nie pamiętasz, że jako dwudziestolatka marzyłaś o podróży do Australii, zdobyciu Pulitzera i sportowym samochodzie. Teraz marzysz już tylko o tym, żeby Twoje dziecko czasem do Ciebie przyjechało i zjadło wspólny obiad. Ale to trudne, bo Twoje dziecko ma już swoje dzieci i w związku z tym kompletnie nie ma czasu dla Ciebie, bo jego całym światem są te dzieci i ich szczęście.
Jest też inny scenariusz. Pani Marzena ma 36 letniego syna Stanisława, który mieszka z nią i jej mężem. Syn pani Marzeny ma dwójkę dzieci z poprzedniego związku, nową żonę i nowe dziecko z tą żoną. We trójkę mieszkają u pani Marzeny. Na dom zarabia ona i jej mąż. Staszek pracuje. Czasem. Tak przez miesiąc, póki go nie zwolnią. To, co przez ten miesiąc zarobi, wydaje na swoje przyjemności. Żona Stasia nie pracuje, bo skoro on nie pracuje, to ona też nie będzie, a co! Od pani Marzeny, która zapieprza 12 godzin dziennie w pracy, ciągnie kasę na życie, na paliwo, na leki dla dziecka. Jeżdżą jej samochodem. Nie chcą się wyprowadzić, bo nie stać ich na własne mieszkanie. A, byłabym zapomniała. Tę dwójkę dzieci z poprzedniego związku też utrzymuje pani Marzena, bo jego nie stać na alimenty. Staś w domu nie pomaga, bo nie umie. Mama nigdy nie nauczyła go gotować lub sprzątać. Robi to sama, po tych 12 godzinach pracy dziennie. Historia prawdziwa.
Gdy pytam pani Marzeny o marzenia, mówi, że chciałaby uciec. Ale jakoś od lat nie umie tego zrobić. Bo oni sobie bez niej nie poradzą.
Droga matko, chciałabym Ci coś powiedzieć. To Ty jesteś najważniejsza.
Tak. Ty. Nie Twoje dziecko, nie dziecka Twojego dziecka, nie Twój mąż. Ty jesteś dla siebie samej najważniejsza, niezależnie od tego, co świat próbuje Ci wcisnąć. Masz pod opieką człowieka, którego szczęście zależy tylko od Ciebie i to jesteś Ty sama.
Ty jesteś odpowiedzialna za siebie samą i masz obowiązek o siebie zadbać, bo nikt inny tego nie zrobi. Co więcej: jeśli chcesz wychować swoje dziecko na samodzielnego człowieka, który umie o siebie zadbać, to możesz to zrobić tylko w jeden sposób – pokazać mu dobry wzorzec na własnym przykładzie. Musisz mu pokazać, że mama dba o siebie, realizuje się, spełnia swoje marzenia i że jej opieka nad dzieckiem nie odbywa się kosztem jej samej. Poświęcając się dla dziecka, robisz krzywdę nie tylko sobie – ale też samemu dziecku. Więc obudź w sobie egoizm, przypomnij sobie o własnych marzeniach i potrzebach, a potem zacznij je realizować.
Masz cholerne szczęście, że urodziłaś się w cywilizowanym kraju, nie musisz walczyć z głodem i brakiem dachu nad głową. Więc naprawdę nie musisz się poświęcać.
Jak to zrobić?
Jeśli masz małe dziecko, umów się z partnerem, żeby dwie godziny dziennie zajmował się dzieckiem. W tym czasie nie sprzątaj, nie pierz, nie gotuj. Weź kąpiel, umów się na manicure, poczytaj książkę lub spotkaj się w kawiarni z przyjaciółką.
Od samego początku, gdy tylko dziecko będzie w stanie wam pomagać w domu, dziel się z nim obowiązkami. Naucz je, żeby samo odkładało rzeczy do prania, ubierało się, robiło sobie jedzenie, zmywało po sobie, zamiatało podłogę lub czyściło łazienkę. Na początku będzie mu to wszystko wychodziło topornie i może się okazać, że tylko dołoży Wam pracy, zamiast jej odjąć. Ale to jest naturalny proces uczenia się i gwarantuję, że jeśli się nie poddasz, w końcu będzie wykonywało 10% domowych obowiązków – a potem wręcz jedną trzecią, czyli tyle, ile powinien wynosić wkład domownika trzyosobowej rodziny w utrzymanie porządku w domu. Nastolatek jest fizycznie i psychicznie w stanie to robić. Wymagaj tego od niego. Nie ucz go życia w domu ze służbą i nie czyń z faceta kaleki, który nie umie zamieść podłogi i zrobić sobie obiadu. Umie.
Nie bierz na siebie obowiązków dziecka. Niech samo odrabia pracę domową, niech samo pilnuje swoich treningów sportowych, niech samo się ubiera, niech samo dba o porządek w swoim pokoju i niech samo wyprowadza psa, który jest jego psem i o którego obiecał dbać, gdy się wreszcie zgodziłaś na zwierzę w domu.
Raz w roku zostaw dziecko na tydzień lub dwa z dziadkami i pojedź na wymarzone wakacje. Jeśli dziecko jest starsze, wyślij je w tym czasie na obóz sportowy i nie trać tych dwóch tygodni na generalne porządki. Jedź na wakacje do jasnej cholery. Albo i dalej.
Jeśli nie pracujesz, tylko „siedzisz w domu z dzieckiem”, to wiedz, że to też jest praca. Praca sprzątaczki, niani i kucharki, od której też należy ci się wolne i urlop. Twój mąż wraca z pracy o 16 i chce mieć święty spokój? Powiedz mu, że ty też o 16 chcesz już mieć święty spokój. Podzielcie pozostałe w dniu godziny na pół i podczas gdy trwa jego połowa, Ty zajmij się sobą.
Za każdym razem, gdy kupujesz nową zabawkę lub ciuch dziecku, kup też coś sobie. Robiąc zakupy spożywcze, nie kupuj tylko ulubionych produktów męża i dzieci. Kup też swoje ulubione oliwki, których nikt inny w domu nie lubi lub Colę, której dziecko nie może pić. Ty możesz i lubisz. Nie odmawiaj sobie czegoś tylko dlatego, że dziecko jest na diecie lub tego nie lubi. Jesteś dorosłym człowiekiem, na litość Buzka, i możesz sobie już kupować to, co chcesz. Nie czekaj z tym do emerytury.
Żadne dziecko nie powinno być obarczone ciężarem odpowiedzialności za szczęście swojego rodzica.
Nie powinno nigdy poczuć, że to przez nie mama nie zrobiła kariery, nie spełniła marzeń i przestała o siebie dbać. Nie powinno nigdy poczuć, że jej szczęście lub nieszczęście zależy tylko od niego i od tego, czy ono jest grzeczne / czy dobrze się uczy / czy osiąga sukcesy. To naprawdę ogromna presja, która sprawia, że dziecko zaczyna uczyć się oraz osiągać sukcesy dla mamy – a nie dla siebie. To właśnie pierwszy etap nauki, jak nie myśleć o sobie. Nie ucz tego.
Jest różnica pomiędzy empatią a niezdrowym uzależnieniem.
Empatia sprawia, że jest Ci przykro, gdy dziecko dostanie jedynkę w szkole, że przytulisz je, wskażesz drogę ku poprawie ocen – niezdrowe uzależnienie jest wtedy, gdy nagle koncentrujesz całą swoją uwagę na niepowodzeniu dziecka, chodzisz struta, rozczarowana i nieszczęśliwa z powodu tej jedynki. Empatia ułatwia dziecku samodzielne rozwiązanie problemu. Niezdrowe uzależnienie emocjonalne sprawia, że dziecko chce tylko, byś poczuła się lepiej i zdobywa oceny dla Ciebie lub zataja złe oceny, żebyś tylko nie czuła się źle.
To samo dotyczy „grzecznego zachowania”, którego dziecko uczy się nie po to, by Cię uszczęśliwić, tylko po to, żeby mieć dobre relacje z przyjaciółmi, przyszłym partnerem i współpracownikami. Nie psuj sobie humoru tym, że dziecko coś rozlało, zepsuło, zgubiło. Niech sprzątnie. Niech naprawi. Niech dołoży się z kieszonkowego, by coś sobie odkupić.
Dziecko nie uczy się, słuchając Twoich rad i wytycznych. Dziecko uczy się, obserwując i naśladując Ciebie.
Nieważne, ile będziesz mu powtarzać, że trzeba się uczyć, czytać i kształcić. Ono nie będzie tego robić, jeśli nie będzie widziało, że Ty się uczysz, czytasz i kształcisz. Nie nauczy się odwagi, nie widząc jej u Ciebie. Nie nauczy się kultury i uprzejmości, nie obserwując ich u Ciebie. Nie nauczy się realizować marzeń, jeśli nie zobaczy, że Ty realizujesz swoje marzenia. Nie nauczy się walczyć, jeśli nie zobaczy, że Ty walczysz o swoje cele. Dziecko nauczy się, jak być szczęśliwym, jeśli nie zobaczy, jak Ty się uszczęśliwiasz.
Odnajdź równowagę pomiędzy pomaganiem swoim najbliższym a dbaniem o samą siebie.
Jada Pinkett Smith, amerykańska aktorka i wokalistka, żona Willa Smitha i mama dwójki dzieci, opowiada o tym, co jest najtrudniejsze w byciu matką. Obejrzyjcie sobie to wideo.
Zwróćcie uwagę, jak ona pięknie mówi, z jaką klasą, bo przecież mówi o swoim egoizmie, a jednocześnie cały czas upewnia swoją córkę, jak bardzo ją kocha i jak bardzo jej na niej zależy. W tym filmie spostrzegłam też inną rzecz – z jaką uwagą i zrozumieniem słucha jej córka. Przywykłam do innego widoku na spacerach i imprezach, na których obserwuję mamy z dziećmi. Cholernie trudno im skupić uwagę dziecka na tym, co się do niego mówi. Dzieci, mówiąc kolokwialnie, mają to w dupie. Chcą już wrócić do zabawy, dostać to, czego chcą lub po prostu nie interesuje ich trajkotanie mam. Jednym z powodów może być sposób mówienia i poruszany temat, bo sami doskonale pamiętamy z własnego dzieciństwa, że dorośli często mędzą o tym samym, bywają nudni i upierdliwi – albo po prostu nie umieją się wysławiać równie ładnie co Jada. Ale myślę też, że wiele zależy od zwykłego szacunku dziecka do dorosłego. Szacunku, który wypracowuje się latami i do którego kluczem jest właśnie …szacunek do samej siebie.
Nie zmuszaj dziecka do słuchania Twoich rad.
Jeśli dziecko obserwuje cały czas matkę, która biega wokół dziecka, usługuje mu i nie daje sobie prawa do własnych potrzeb, to nic dziwnego, że taką matkę się zlewa. Wiem, że to brzmi okrutnie, ale to jest, wbrew pozorom, bardzo naturalny mechanizm. Dzieci lekceważą ludzi, których inni dorośli lekceważą i którzy sami się nie szanują. Czy słuchałbyś z uwagą upierdliwej sąsiadki, która co chwilę daje Ci dobre rady, chce ingerować w Twoje życie i mówić ci, co robić a czego nie robić? I czy sam wymagałbyś uwagi od kogoś, kto po prostu nie chce Cię słuchać? A może po prostu olałbyś człowieka, który nie słucha Cię uważnie i ewidentnie jest zainteresowany czymś innym? Tak? To dlaczego zmuszasz do tego własne dziecko? Zostaw je. Olej. Nie chce Cię słuchać, niech nie słucha. Udowodnij mu, że szanujesz się na tyle, by nie rzucać grochem o ścianę. Nie chce rady, niech się sparzy. Niech za to przyjdzie do Ciebie i spyta o radę, kiedy będzie gotowe jej wysłuchać. Niech wie, że z Twoich ust płyną ważne słowa, że Twoje doświadczenia są dla niego cenne, że może się z nich uczyć i korzystać.
I, przede wszystkim, szanuj się.
Nie pozwól na siebie krzyczeć, nie rozmawiaj z dzieckiem, które Cię obraża. Nie znoś z pokorą jego wybuchów. Odejdź od dziecka, które Cię uderzyło. Nie zmuszaj się do zabaw, na które nie masz ochoty. Nie odmawiaj sobie przyjemności. Nie biczuj się za błędy – przepraszaj za nie. W ten sposób nauczysz dziecko przepraszać. Też jesteś czyimś dzieckiem, jesteś dorosłym człowiekiem, masz swoje prawa, masz swoje słabości, nie ma nic złego w robieniu czegoś tylko dla siebie i w odnajdowaniu szczęścia poza byciem matką. Dziel się obowiązkami z dziećmi. Dziel się dziećmi z partnerem. Ustal granice, których nikt nie może przekroczyć. Kochaj dzieci, ale kochaj też męża i kochaj samą siebie. Spraw, że Twoja córka będzie umiała zostać szczęśliwą żoną i matką. Spraw, że Twój syn wybierze sobie za partnerkę szczęśliwą żonę i matkę. Bądź egoistką. Bo dopiero – gdy Ty będziesz szczęśliwa – będziesz umiała zadbać o szczęście Twoich dzieci.