Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #5 – kilka przemyśleń na temat jogi

Dzisiejszy post będzie takim małym przerywnikiem od tych wpisów z podstawami zdrowego stylu życia. Raz, że nie chcę Was nimi zanudzić, a dwa, że akurat wróciłam do szkoły jogi po dwumiesięcznej przerwie i mam w związku z tym pewne przemyślenia, którymi chcę się podzielić tak na gorąco.  Przez ostatnie dwa miesiące nie kupowałam karnetu OK system i zadowalałam się ćwiczeniami w domu. I chociaż lubię ćwiczyć w domu, to jednak przy jodze zdecydowanie bardziej podchodzą mi zajęcia w szkole jogi. Dlaczego? Wbrew pozorom nie tylko dlatego, że lepiej jest ćwiczyć pod okiem wykwalifikowanego nauczyciela. To oczywiście też jest istotne, ale ja znajduję znacznie więcej plusów ćwiczenia jogi w zorganizowanej grupie.  P.s. Nie wołałam psa do tego zdjęcia. Włączyłam samowyzwalacz, zaczęłam ustawiać się w pozycji a Luna sama przyszła podrzucić mi piłkę i tym samym idealnie zobrazowała to, o czym piszę w jednym z poniższych akapitów Lepsze i szybsze efekty Nie będę ściemniać. Z jakiegoś powodu po sesji jogi w szkole następnego dnia czuję niemal każdy mięsień swojego ciała, a po ćwiczeniach w domu nie mam żadnych zakwasów… W szkole po prostu daję z siebie 100%, a w domu… Najwyraźniej niekoniecznie ;). Co więcej – w domu unikam też asan, które są dla mnie trudne i niewygodne… W szkole natomiast robię to co wszyscy, nawet jeśli z powodu pewnych ograniczeń w ciele daleka jestem od idealnego odtworzenia asany. Bywa trudno, ale szybko pojawia się nagroda – z każdą kolejną praktyką zauważam, że jakiś ruch się pogłębia, nogi bardziej prostują… Po ćwiczeniach w domu też to widzę, ale jednak dzieje się to wolniej.  Być może nie bez znaczenia jest fakt, że jednak nie ćwiczę z zamkniętymi oczami, mimowolnie widzę na jakim etapie są pozostali i dzięki temu jestem jeszcze bardziej świadoma ile pracy przede mną. Czuję się też dodatkowo zmotywowana aby tę pracę wykonywać i robić postępy.  Joga wymaga specjalnej oprawy Jak wiadomo – joga to nie tylko ćwiczenia. Jednak cały ten duchowy aspekt jogi jeszcze nie do końca jest dla mnie zrozumiały, dlatego w tym poście nie chcę się na ten temat rozwodzić. Wiele jeszcze muszę przeczytać (i przemyśleć ;)) zanim zdecyduję się napisać na ten temat coś więcej. Bardziej w tej chwili chodzi mi o to, że joga wymaga specjalnej oprawy. Nie da się jej ćwiczyć byle gdzie, przy obojętne jakiej muzyce, w przerwie między jednym a drugim telefonem do klienta. Mnie nie najlepiej ćwiczy się w domu ze względu na psa, który albo nabiera wtedy ochoty na zabawę, albo co chwilę mi przeszkadza szczekając na jakieś szmery na korytarzu… W szkole jogi wspaniałe jest to, że odpowiednią oprawę dla naszej praktyki mamy już zapewnioną. Często jest to np. ściszona, klimatyczna muzyka, w powietrzu unosi się zapach kadzideł, do relaksu rozdawane są oczne poduszeczki pachnące lawendą… Dookoła panuje cisza i spokój. Wszyscy przychodzimy tam w konkretnym celu i ta godzina jest zarezerwowana wyłącznie na jego realizację. Nie zadzwoni domofon, nikt nie zapuka do drzwi, pies nie rzuci mi miśka na twarz. Praktyka poprzedzona jest ćwiczeniami oddechowymi, zakończona relaksacją… Jest naprawdę super i po takiej godzinie czuję się niesamowicie zrelaksowana. W domu nie zapewniam sobie całej tej otoczki, która ma duży wpływ na odczucia związane z praktyką. Jak wybrać szkołę do jogi? Tu pewnie większość osób się ze mną zgodzi, że najlepiej aby była to właśnie szkoła specjalizująca się w jodze a nie siłownia, szkoła tańca czy fitness club oferujące zajęcia o nazwie „joga”. Miałabym wątpliwości, czy instruktor w takim klubie na pewno jest odpowiednio przeszkolony, czy raczej w rzeczywistości jest instruktorem zumby, który zrobił jakiś szybki kurs jogi żeby dostosować się do zapotrzebowania rynku… Byłam kiedyś na pilatesie prowadzonym przez tancerkę, w biografii której o kursie pilates nie ma ani słowa… Dodatkowo ja patrzyłabym też na całą tę otoczkę, czy w danym miejscu czuć tę charakterystyczną dla jogi wschodnią atmosferę… Byłam w dwóch szkołach jogi – podczas nagrań do ZdrowoManii w Shakti, a prywatnie chodzę do Samadhi i w obu nie brakowało indyjskich akcentów, które moim zdaniem uprzyjemniają praktykę i nadają wyjątkową atmosferę miejscu. Ale to moje subiektywne odczucia, nie dla każdego musi to mieć znaczenie.  Poza tym, już tak podsumowując ten post, moja fascynacja jogą (jako wspaniałym narzędziem do troski o moje ciało) z każdym dniem rośnie. Czuję, że w tym roku wkręcę się w to jeszcze bardziej i że aktywność ta ma szansę zostać ze mną na dłuuuugie lata dla kogo z Was rok 2016 również będzie rokiem jogi?  The post Miesiąc dla zdrowia #5 – kilka przemyśleń na temat jogi appeared first on Life Manager-ka.

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #4 – moje postanowienia noworoczne

Zanim przejdę do tegorocznych postanowień, wypadałoby się rozliczyć z zeszłorocznych. Pisałam o nich na blogu tutaj, ale w zasadzie tylko dwa z tych postanowień faktycznie były moimi postanowieniami… Pozostałe funkcjonowały u mnie już wcześniej, a w poście pojawiły się jako inspiracja dla innych. Tymi „nowościami” była rezygnacja z dezodorantów z aluminium w składzie (udało mi się to) oraz wyłączanie wi-fi na noc (i tu poniosłam sromotną klęskę). Czyli bilans to 50/50 czego nie uważam za godny pochwały wynik ;). W tym roku znowu mam dla Was 7 inspiracji co zrobić dla zdrowia w 2016, ale tym razem tylko jedna funkcjonuje u mnie od dawna, a pozostałe wdrażam od początku roku.  Kto oglądał wczorajszą ZdrowoManię ten może odpuścić sobie ten post, bo poniżej spisałam to, o czym mówię w odcinku: Tak więc moje postanowienia to: Medytacja. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie i w końcu zaczęłam to realizować. Dodatkowo leci do mnie wygrana w konkursie książka na temat medytacji i jak tylko oswoję się z tym wszystkim i wyrobię sobie jakieś zdanie na ten temat, na pewno pojawi się o tym wpis. Może jeszcze w ramach tego cyklu na razie jestem tym podekscytowana, bo uwielbiam testować nowe rzeczy, które „robią mi dobrze”. Na ciało i na psychikę.  Więcej korzennych przypraw dobrej jakości! Kupiłam cejloński cynamon i kłącze kurkumy. Zrobiłam pastę z kurkumy i codziennie piję złote mleko (czy to dzięki niemu udało mi się powstrzymać rozwój ostatniej infekcji gardła? bardzo możliwe). To będzie rok kurkumy, muszę sobie wreszcie odbić te 2 lata z aparatem na zębach.  Picie ziół. Nie przepadam za ziołami do picia… Ale tak samo kiedyś nie przepadałam za wieloma innymi rzeczami, a w końcu je polubiłam. Kupiłam sobie kilka ziół, które podobno dobrze wpływają na cerę i planuję je regularnie pić. Myślę, że realizacja tego postanowienia będzie dla mnie najtrudniejsza.  Zrobienie zaległych badań. U mnie jest ich kilka, ale takim największym „zgniłym jajem” jest dla mnie badanie poziomu witaminy D. Przeszłam samą siebie w wymyślaniu wymówek, z których wynikało, że absolutnie żadna pora roku nie jest dobra na badanie poziomu witaminy D. Potem zaczęłam suplementować witaminę D i byłam na siebie zła, że nie zrobiłam badania „przed”. No cóż, teraz pozostanie mi tylko zrobienie badania po kilku miesiącach łykania suplementacji. Jestem strasznie ciekawa jaki będzie wynik…  Troska o kręgosłup. Nie wiem czy nauczę się wreszcie dobrze siadać przy komputerze (tzn. wiem jak powinnam siedzieć, ale jest mi niewygodnie, więc się do tego nie stosuję), ale staram się wyrobić sobie nawyk krótkiej gimnastyki w czasie pracy. Bardzo bym chciała aby weszło mi to w krew, bo czasami kręgosłup naprawdę mocno daje mi w kość. Na szczęście trochę ratuje mnie joga.  Ograniczenie chemii w otoczeniu. Na ten temat nie będę się rozgadywać, bo niedługo w ramach tego cyklu będzie na ten temat osobny post.  Czytanie składów kupowanych produktów, to jest ten punkt który funkcjonuje u mnie od dawna, więc dodałam to postanowienie jako inspirację dla innych.  Dajcie znać jakie postanowienia noworoczne dla zdrowia Wy poczyniliście. A może należycie do grupy osób, które nie robią postanowień?    The post Miesiąc dla zdrowia #4 – moje postanowienia noworoczne appeared first on Life Manager-ka.

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #3 – o otaczaniu się właściwymi ludźmi

Dzisiaj nieco zmienimy temat, bo chciałabym aby w tym cyklu obok postów o zdrowym stylu życia pojawiały się też wpisy na temat dobrego samopoczucia psychicznego i szczęścia. Wszystko to też ma duży wpływ na nasze zdrowie. I szczerze mówiąc ten post siedzi w szkicach mojego WordPressa od dobrych kilku miesięcy… Myślę, że to odpowiedni moment aby go dokończyć i opublikować. Jak już wspominałam w przeglądzie roku 2015, w ubiegłym roku zrobiłam trochę życiowych porządków, m.in. ograniczyłam pewne relacje. Dodatkowo fala nienawiści, która w ciągu ostatnich kilku miesięcy zalewała mojego Facebooka, pomogła mi zrobić porządki w mediach społecznościowych. Mówiąc wprost – wywaliłam ze znajomych wszystkich ludzi, którzy szerzyli rasistowskie, pełne nienawiści treści. Zastanowiłam się nad swoją przeszłością, przeanalizowałam jaki wpływ na nią mieli otaczający mnie ludzie… I powiedziałam „dość”. Nie będę tolerować w swoim otoczeniu osób, które nie wpływają na mnie pozytywnie. Kiedy byłam dzieckiem, nie miałam wpływu na otaczających mnie ludzi… Ale teraz to ja decyduję z kim współpracuję, z kim się przyjaźnię i z kim utrzymuję jakikolwiek kontakt. I muszę przyznać, że po tych zeszłorocznych porządkach o wiele przyjemniej korzysta mi się z prywatnego Facebooka, lepiej współpracuje z aktualnymi podwykonawcami i ogólnie… Jest lepiej.  Opowiem Wam historię, która zobrazuje to, jaki wpływ na nasze życie mają otaczający nas ludzie. Ostrzegam tylko, że to będzie osobista historia i że opisując ją tutaj miałam okazję poczuć się znowu jak na fotelu u psychologa… Tak tak, to tam kiedyś ten temat wypłynął i była to dla mnie jedna z najtrudniejszych sesji podczas całej terapii. No ale do rzeczy, zacznijmy od tego, że bardzo źle wspominam szkołę podstawową. Szczerze mówiąc to najgorsze lata mojego życia. Nigdy nie byłam przebojowa, raczej wręcz przeciwnie… W podstawówce miałam jedną przyjaciółkę, z którą dobrze się czułam i w zasadzie nie potrzebowałam do szczęścia nikogo więcej. Zresztą i tak innym z jakiegoś powodu przeszkadzałam. Oczywiście nie wszystkim, tylko „grupie trzymającej władzę”. Byłam za spokojna, za cicha, za niska, za biedna…? Do dziś nie wiem co właściwie było ze mną nie tak. Uczyłam się wtedy bardzo dobrze, ale wśród moich klasowych hejterek też były prymuski, więc chyba nie o to chodziło. W 3 klasie zaliczyłam krótką, tzn. półroczną przeprowadzkę na drugą stronę Wisły i wtedy doznałam szoku. Spodziewałam się totalnej masakry jako „nowa” w klasie, a tymczasem… Nigdzie, w żadnym środowisku nigdy w życiu nie zostałam tak dobrze przyjęta jak tam. Teraz po latach mam swoją teorię dlaczego tak się stało, mogło to wynikać z tego, że w tamtym południowo-praskim, nieco biedniejszym wówczas środowisku nie było „gwiazd”, które prowokowałyby takie sytuacje… A może po prostu miałam szczęście i trafiłam na dobrych ludzi, tzn. dobre, dobrze wychowane dzieci. Niestety po pół roku wróciłam na stare śmieci i wtedy zaczął się koszmar. Byłam gnębiona za to, że śmiałam wrócić (jakby to wtedy zależało od 9-latki, LOL). Nie chcę sobie nawet przypominać epitetów jakie leciały pod moim adresem… Nie trwało to długo bo „koleżanki” po jakimś czasie znalazły sobie inną ofiarę… Ale można powiedzieć, że i ja wpadłam z deszczu pod rynnę. Przeszłam do drugiej szkoły gdzie były starsze klasy i tam trafiłam na „koleżanki” mojego starszego brata. Ten prowadził wówczas bujne życie towarzyskie, zdaje się, że złamał kilka damskich serc i oczywiście na kim to się odbiło? Na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, dlaczego obce dziewczyny podstawiają mi nogi, popychają mnie, wyzywają… Nie sposób mi się nie rozkleić teraz jak o tym wszystkim piszę, bo ilość nienawiści jakiej wtedy doświadczyłam spowodowała ranę, którą zdaje się właśnie odświeżam. Nigdy nie zapomnę sytuacji kiedy szłam sobie przez osiedle z przyjaciółką i nagle uświadomiłyśmy sobie, że biegnie za nami jakaś grupa dziewczyn. Zatrzymały nas, zaczęły mnie popychać, wyzywać, drzeć się na całe osiedle. Znałam je z widzenia, chodziły do równoległej klasy, nigdy z żadną z nich nie rozmawiałam… Ale kumplowały się z jakąś znajomą mojego brata. Czułam się wtedy jakby ktoś publicznie wylał na mnie wiadro pomyj, opluł i bardzo dotkliwie pobił, choć znacznie więcej w tym było agresji słownej. Bałam się potem chodzić po osiedlu, przemykałam jakimiś bocznymi uliczkami. Czułam się stłamszona i zastraszona. Nie powiedziałam o tym nikomu, bo po pierwsze było mi wstyd. Wstydziłam się tej sytuacji jakbym to ja zrobiła coś złego. Poza tym oczywiście bałam się, że jak ktoś zareaguje, to będzie jeszcze gorzej. Dziś wydaje mi się, że zryło mi to wtedy psychikę, stałam się bardziej konfliktowa, sama szukałam w swoim otoczeniu słabszych, aby zapomnieć o tym, jak zostałam potraktowana. Potwornie zraziłam się wtedy do kobiet. Choć chłopcy nie byli wcale lepsi, poza kilkoma wyjątkami, którzy byli świetnymi kumplami, niektórzy wyzywali mnie od krasnali, inni od pryszczatych ryjów… Jak pewnie się domyślacie – miało to ogromny wpływ na moje poczucie własnej wartości i powodowało problemy z samoakceptacją. I przyszło liceum. Zupełnie nowa rzeczywistość, do której oczywiście początkowo podeszłam nieufnie. Szybko jednak okazało się, że w moim otoczeniu jest kilka naprawdę wspaniałych osób. Życzliwych, nie patrzących na stan konta moich rodziców, pomocnych. Liceum dla odmiany wspominam wspaniale. To tam poznałam mojego partnera i najlepszą przyjaciółkę. Tam nabrałam pewności siebie i przede wszystkim odzyskałam wiarę w siebie jako wartościową osobę, która niczym nie zasłużyła sobie na traktowanie, którego doświadczała w podstawówce. Myślę, że gdyby nie ludzie na których trafiłam w liceum, dziś byłabym zupełnie innym człowiekiem… Zakompleksionym, sfrustrowanym… Bardzo niepewnym siebie i źle nastawionym do świata. Czy tego chcemy czy nie – otaczający nas ludzie w jakiś sposób nasz kształtują.  Wtedy w szkole nie miałam wpływu na to jakimi ludźmi się otaczałam. W jednej klasie miałam szczęście trafić na świetnych ludzi, w innej traktowano mnie jak człowieka gorszej kategorii. Dzieci potrafią być niesamowicie okrutne i z tego co obserwuję w mediach (głównie społecznościowych) – niestety jest tak do dziś. Okres szkolny rządzi się swoimi prawami, ale w dorosłym życiu mamy do czynienia z tymi samymi schematami. Może nie ma już wyzwisk i gnębienia innych, ale wciąż w naszym otoczeniu pojawiają się osoby, które mają destrukcyjny wpływ na nasze życie i samopoczucie. Nie możemy pozwalać, aby ktoś się na nas wyżywał, dowartościowywał się naszym kosztem lub aby blokował nasz rozwój. Nasze życie będzie dobre tylko wtedy, jeśli będziemy otaczać się ludźmi, którzy nas akceptują i wspierają. I cóż… Podsumowując – gorąco zachęcam do życiowych porządków w relacjach międzyludzkich. A może już takie porządki zrobiliście? Czujecie różnicę?  The post Miesiąc dla zdrowia #3 – o otaczaniu się właściwymi ludźmi appeared first on Life Manager-ka.

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #2 – gdzie szukać inspiracji (i kto mnie inspiruje)

Motywacja, o której pisałam ostatnio, to nie wszystko. Dobrze jest otaczać się ludźmi, którzy inspirują nas do robienia dobrych rzeczy. I dziś to jest niesamowicie proste – jeśli brakuje nam takich osób w codziennym życiu, spokojnie możemy znaleźć je w internecie. Osobiście jestem bardzo podatna na inspiracje płynące z zewnątrz. Potrafię na przykład chwilę po wygodnym umoszczeniu tyłka na kanapie wstać z niej i iść biegać, bo na facebooku zobaczyłam, że ktoś pochwalił się jakimś swoim sportowym osiągnięciem. Jednak uważam, że aby być podatnym na tego typu inspiracje i robić coś pod ich wpływem, trzeba posiadać tę wewnętrzną motywację, o której pisałam ostatnio.  Gdzie szukać inspiracji? Powiem Wam gdzie ja je znajduję i kto mnie najbardziej inspiruje Pinterest i Instagram Pomysły na kulinarne eksperymenty często czerpię z serwisu Pinterest. Czasami wystarczy, że zobaczę jakieś zdjęcie i w mojej głowie od razu rodzi się pomysł jak coś takiego odtworzyć przy pomocy zdrowych składników. Nie przeglądam całego serwisu, ale słowem kluczowym, które najczęściej wpisuję w wyszukiwarkę jest słowo „healthy” a do tego w zależności od potrzeb dodaję „snacks”, „lunch”, „breakfast” itp.  Na podobnej zasadzie działa dla mnie Instagram, gdzie wyszukuję interesujące mnie rzeczy po hashtagach. Dodatkowo obserwuję na nich osoby prowadzące blogi o zdrowym stylu życia, z nadzieją, że wrzucą czasem jakieś inspirujące rzeczy.  Książki kulinarne i o zdrowym stylu życia Np. książki Beaty Sadowskiej czy Agnieszki Maciąg… Czasami nie odtwarzam przepisów w 100% a traktuję je jedynie jako inspirację i dostosowuję je do tego, co mam w danym momencie w domu. Recenzje różnych tego typu książek znajdziecie na moim blogu tutaj. Fanpages Chętnie lajkuję na Facebooku fanpages o tematyce zdrowego stylu życia. Sama też kilka takich prowadzę, ale nie chcę ich linkować, bo nie chcę mieszać bloga z moimi projektami zawodowymi. Muszę tutaj jednak podkreślić, że ogrom inspiracji znajduję właśnie podczas pracy nad tymi profilami. Cieszę się, że moja praca tak dobrze łączy się z moimi prywatnymi zainteresowaniami.  Przykładowe fanpages, które podrzucają czasami jakieś fajne ciekawostki na temat zdrowego stylu życia to: Fanpage dietetyczki Szkoły na Widelcu, czyli Uli Somow (mogliście ją poznać w odcinku ZdrowoManii o nawadnianiu organizmu) Czytamy etykiety Wiem co jem Women’s Health Zastanawiam się, czy fanpage’a ZdrowoManii nie wzbogacić o tego typu publikacje… Pojawiałyby się na nim nie tylko informacje o odcinkach, ale też krótkie wskazówki i inspiracje dot. zdrowego stylu życia. Zastanawiam się nad tym póki co możecie dać znać co o tym myślicie.  Ogólnie lajkowanie tego typu stron jest fajne, bo ułatwiamy sobie w ten sposób dostęp do różnych informacji. Ja często przeglądam tablicę FB np. w poczekalni u lekarza lub podczas jazdy metrem i wtedy mam czas aby wejść w interesujące mnie linki.  Blogi / Vlogi Do tego, że blogi potrafią być niezwykle inspirujące na pewno nie muszę nikogo przekonywać. Powiem więc o konkretnych osobach, które są dla mnie największymi inspiracjami. Takim absolutnym numerem jeden jest Mimi Ikonn. Raczej nigdy nie będę prowadzić takiego trybu życia jak ona, ale Mimi ogólnie jest według mnie wspaniałą osobą, z której warto brać przykład. Oceniam to oczywiście na podstawie tego co pokazuje w sieci, ale szczerze mówiąc ewentualne ciemniejsze strony jej życia i osobowości mnie nie interesują. Najważniejsze, że patrząc na nią widzę szczęśliwą, zadbaną i spełnioną kobietę, która dba o swój związek i relacje z ludźmi, kocha zwierzęta i po prostu – jest dobrym człowiekiem. Jej filmy to nie tylko spora dawka pięknych obrazków, ale też wiele mądrych słów i niestandardowego podejścia do życia. Mimi i jej mąż Alex naprawdę wiele już widzieli, a mimo to nadal zachwycają się każdym zachodem słońca, spotkanym na ulicy kotem czy odwiedzaną plażą.  Inspirującą osobą jest dla mnie również Nissiax83. Agnieszka jest kopalnią wiedzy jeśli chodzi o pielęgnację skóry, a także źródłem wielu inspiracji dotyczących zdrowego stylu życia. To mądra i piękna kobieta, której zarówno przyjemnie się słucha jak i na nią patrzy. To samo mogę powiedzieć o Agacie z bloga Poczuj się lepiej, od której dodatkowo bije takie ciepło i spokój, jakiego nie znajduję nigdzie indziej w Internecie :).  To takie moje podium osób, których styl życia przekonuje mnie niemal w całości i u których zawsze znajdę coś inspirującego. Cechuje je również to, że treści które wrzucają do internetu są dobrze przemyślane. Mam pewność, że poświęcając im kilka (czy nawet więcej) minut swojego życia, na pewno wyniosę z tego coś wartościowego, a nie tylko uczucie konsternacji towarzyszące oglądaniu kogoś w bardzo prywatnych sytuacjach np. sprzeczki z partnerem na temat wyższości sera żółtego nad białym. Ale to oczywiście nie są jedyne osoby, które mnie inspirują. Alina sprawia, że dzięki niej mam ochotę ogarnąć swoją przestrzeń i lepiej się zorganizować. Kasia inspiruje (i motywuje) mnie do tworzenia lepszych treści video. Dzięki Agnieszce mam ochotę uporządkować swoje freelancerskie życie, papiery i narzędzia pracy. Ale takich pozytywnie wpływających na moje życie internetowych twórców jest oczywiście więcej… Z tym że są to raczej blogerzy, a nie np. polskie top trenerki, które swoimi codziennymi treningami bardziej wpędzały mnie w kompleksy niż motywowały ;).  W obserwowaniu takich inspirujących osób nie chodzi oczywiście o to, aby kopiować czyjeś życie 1 do 1. Nie chodzi też o to, aby dana osoba była naszą główną motywacją… Bo co jak przestanie prowadzić bloga lub kanał na YouTube? Znowu zmierzam w kierunku pisaniny o motywacji wewnętrznej, więc może na tym skończę, aby już się nie powtarzać :).  Czekam oczywiście na Wasze typy kto lub co Was inspiruje. Może przy okazji sama poznam kogoś nowego   The post Miesiąc dla zdrowia #2 – gdzie szukać inspiracji (i kto mnie inspiruje) appeared first on Life Manager-ka.

Miesiąc dla zdrowia #1 – skąd czerpać motywację do zdrowego stylu życia

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia #1 – skąd czerpać motywację do zdrowego stylu życia

Przegląd tygodnia #1/01

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #1/01

Miesiąc dla zdrowia – wstęp

Lifemenagerka

Miesiąc dla zdrowia – wstęp

Przegląd roku 2015

Lifemenagerka

Przegląd roku 2015

Grzaniec bezalkoholowy – dwie inspiracje

Lifemenagerka

Grzaniec bezalkoholowy – dwie inspiracje

Słodkie i zdrowe – recenzja książki Moniki Mrozowskiej + przepis na krem na chandrę

Lifemenagerka

Słodkie i zdrowe – recenzja książki Moniki Mrozowskiej + przepis na krem na chandrę

Poświąteczny przegląd tygodnia

Lifemenagerka

Poświąteczny przegląd tygodnia

Przegląd tygodnia #2/12

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #2/12

Barszcz czerwony z mlekiem kokosowym – przepis Moniki Mrozowskiej [+KONKURS]

Lifemenagerka

Barszcz czerwony z mlekiem kokosowym – przepis Moniki Mrozowskiej [+KONKURS]

Joga w domu – z kim ćwiczyć? [polskie kanały na YouTube]

Lifemenagerka

Joga w domu – z kim ćwiczyć? [polskie kanały na YouTube]

Przegląd tygodnia #1/12

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #1/12

Zrób to sam – świąteczny wieniec z szyszek

Lifemenagerka

Zrób to sam – świąteczny wieniec z szyszek

Lifemenagerka

ZdrowoMania odc. 43 – jak dbać o oczy, taniec

Trafiłam w tym odcinku na dobrych rozmówców, dlatego nie zmieścili się w jednym filmie ;). Pierwszy wywiad na który Was zapraszam to ciekawa rozmowa z okulistą na temat naszego wzroku i tego, jak dbać o oczy. Gorąco polecam ten wywiad, bo został on bardzo pozytywnie przyjęty przez widzów. Ja sama z zaciekawieniem wysłuchałam wszystkiego o czym opowiedział zaproszony okulista i… czuję niedosyt. Jeśli okaże się, że Wy również, stanę na rzęsach aby doktor Fryczkowski dał się zaprosić do programu jeszcze raz i wtedy zadam mu Wasze pytania.  Wreszcie przyszedł też czas na moją ukochaną aktywność… Do rozmowy o tańcu zaprosiłam Kayę Sadowską czyli YouTubową So Kaykę. Bardzo lubię jej kanał, dlatego trudno było mi wyobrazić sobie innego gościa do tego odcinka (choć mojego instruktora też bardzo lubię, to jednak o tańcu wolałam porozmawiać z kobietą :)).  Miłego oglądania The post ZdrowoMania odc. 43 – jak dbać o oczy, taniec appeared first on Life Manager-ka.

Poniedziałek freelancera – moje narzędzia pracy

Lifemenagerka

Poniedziałek freelancera – moje narzędzia pracy

Przegląd tygodnia, który nie jest przeglądem tygodnia

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia, który nie jest przeglądem tygodnia

Pomysły na spersonalizowane prezenty „zrób to sam”

Lifemenagerka

Pomysły na spersonalizowane prezenty „zrób to sam”

Przegląd tygodnia #4/11

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #4/11

Podsumowanie leczenia ortodontycznego – czas, efekty, koszty

Lifemenagerka

Podsumowanie leczenia ortodontycznego – czas, efekty, koszty

Lifemenagerka

ZdrowoMania odc. 41 – najzdrowsze przyprawy, crossfit

Jako że zdjęłam dziś dolny aparat i mogę wreszcie bez ograniczeń przyprawiać jedzenie kurkumą, z tej okazji mam dla Was odcinek o najzdrowszych przyprawach. Jak się domyślacie – kurkuma niewątpliwie jest jedną z nich. Ale z wywiadu dowiecie się też innych ciekawych rzeczy, m.in. jaki cynamon kupować albo czy sproszkowane przyprawy mają takie same właściwości jak świeże.  Jeśli chodzi o moje odczucia co do crossfitu… Obejrzyjcie bloopersy na końcu odcinka, powiedzą więcej niż 1000 napisanych tutaj słów ;).  Dajcie znać, czy dowiedzieliście się czegoś nowego :). The post ZdrowoMania odc. 41 – najzdrowsze przyprawy, crossfit appeared first on Life Manager-ka.

Przegląd tygodnia #3/11

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #3/11

ZdrowoMania odc. 40 – analiza składu ciała, kettlebells

Lifemenagerka

ZdrowoMania odc. 40 – analiza składu ciała, kettlebells

Daktylowe ciasteczka owsiane

Lifemenagerka

Daktylowe ciasteczka owsiane

Szybki obiad z kaszy jaglanej

Lifemenagerka

Szybki obiad z kaszy jaglanej

Wszyscy jesteśmy szczęściarzami, czyli praktykowanie wdzięczności

Lifemenagerka

Wszyscy jesteśmy szczęściarzami, czyli praktykowanie wdzięczności

Przegląd tygodnia #2/11

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #2/11

Rozgrzewające śniadanie – jabłkowa komosanka z bakaliami

Lifemenagerka

Rozgrzewające śniadanie – jabłkowa komosanka z bakaliami