Akademia Makijażu Douglas – perfumeria Douglas Klif w Gdyni

Fashionable

Akademia Makijażu Douglas – perfumeria Douglas Klif w Gdyni

Ty szczęściaro, znów Ci się udało!

Inspiruj się

Ty szczęściaro, znów Ci się udało!

Kochani brak obecności na blogu nie oznacza, że brak mi weny do jego prowadzenia, tworzenia wpisów etc. Wręcz przeciwnie tyle się dzieje, że nie jestem w stanie ogarnąć czasowo niektórych rzeczy, dlatego życie w realu przedłożyłam nad życie w wirtualu. Z resztą maj i czerwiec, nie wiem jak u Was, ale u mnie to najbardziej intensywne miesiące w roku. Prawie żadnego dnia wolnego tak jak np ostatni weekend: w piątek Gala w Warszawie, w sobotę Noc Kultury w Lublinie, a w niedzielę koncert w Przysusze. Wczoraj bawiłam się świetnie z dzieciakami na anielskim festynie Przedszkola "Aniołek" w Łęcznej [możecie zobaczyć migawki na moim fanpage'u], a dziś kolejny wspaniały występ na wielkiej scenie z prawdziwego zdarzenia moich baletnic z Ziarenka. Jest intensywnie i wcale nie zapowiada się, by to się miało zmienić. Tempo zawrotne, ale takie jak lubię;)Dziś chciałabym Wam przedstawić relację ze wspaniałego spotkania Vip Testerek Schwarzkopf, które odbyło się 06.06.2014 w Warszawie. O tym, że dostałam się na galę, wspominałam już wcześniej. Zapraszam w takim razie na relację.fot. SchwarzkopfByłam bardzo zdziwiona kiedy dostałam maila z wiadomością, że zostałam 1 z 25 Vip testerek Schwarzkopf! Przemiłe uczucie i niesamowite zaskoczenie, że zostało się docenionym. Trochę niedowierzania, ale jak tylko dostałam maila potwierdzającego galę i atrakcje, uwierzyłam, że to ja. [Screena macie w poprzednim poście]. Dla Vip Testerek zorganizowany był jeszcze jeden konkurs na najlepszą stylizację: Lato 2014. Miałam szczęście, że znów wygrałam, dzięki tej stylizacji, którą widzicie poniżej.  Zainspirowałam się modnym w tej chwili folkiem, mimo że i tak od dawna gra mi w duszy i dzięki temu byłam jedną z trzech laureatek dla których nagrodą był voucher na 1000 zł do zrealizowania w Atelier Łukasza Jemioła. Voucher wymieniłam już na sukienkę, którą zobaczycie niedługo.Top: no nameSpódniczka: Greta - polecam serdecznie niedługo osobna stylizacja!Przepaska: chusta regionalnaButy: CCCTo teraz trochę o szczęściu, a raczej jak niektórzy twierdzą 'farcie'. Celowo wyżej użyłam tego stwierdzenia, że "miałam szczęście", by móc się teraz do niego odnieść. Pod zdjęciem na facebooku było mnóstwo gratulacji i miłych komentarzy. Większość jednak traktowałam moją kolejną "wygraną" jak życiowy fart. Czy nie jest to zastanawiające, że po raz kolejny coś mi się udaje? Wystawy, warsztaty w Rio, Studenckie Noble i inne? Owszem jest. Wszyscy uważają mnie za szczęściarę z prawdziwego zdarzenia, ale wcale tak nie jest. Jestem w czepku urodzona! [ Tak to prawda, ale...] Wszystkie małe i większe sukcesy nie przychodzą sobie same, ot tak za darmo. Nie spadają z nieba, nie puka do mnie listonosz z uśmiechem mówiąc - to pani dzisiaj wygrała - farciaro! Ani nie dostaję telefonów od nieznajomych osób informujących mnie, że nagrodę miesiąca wygrała pani - farciaro!  Każdy nawet najmniejszy sukces jest poprzedzony szeregiem działań prowadzących do tego. Trzeba zadać sobie trud, żeby udało się osiągnąć to, co sobie założymy. Czasem wymaga to kreatywnej odpowiedzi na pytanie jak to osiągnąć, czasem trzeba przemyślanego pomysłu na odpowiedź czy jak było w tym przypadku stylizacji, często ogromu pracy włożonej czy na treningach czy jak przy pracy z dzieciakami w ciągu całego roku, by zobaczyć zadowalające efekty.Szczęściarą mogłabym nazwać się gdybym wygrała w lotto czy uniknęła wypadku drogowego. Coś co jest NIEZALEŻNE ode mnie, może być podstawą tego, że sama siebie z pełnym przekonaniem nazwę farciarą, ale nie to, że osobiście zapracowała czymś co było wymagane, by spełnić ten cel, niezależnie czy zadanie należało do tych prostszych czy trudniejszych.  Wykonałam pracę, zadałam sobie trud, spełniłam wymagania i wystarczy wtedy czekać. Jeżeli zrobiło się wszystko w tym kierunku, by udało się coś co chcielibyście, żeby się udało to jest więcej niż 70% szans na to, że się uda.Wydaje mi się, że wielu ludzi tłumaczy sobie czyjeś osiągnięcia fartem, jest im z tym wtedy lepiej, bo sami nie podejmują żadnych działań w kierunku, w którym chcieliby uzyskać jakiś rezultat.Zatem apeluję! Cieszcie się razem z innymi, ale sami też DZIAŁAJCIE! To słowo klucz, na nim opierają się wszelkie zwycięstwa!A teraz zapraszam na fotorelację z obiektywów moich i Pauliny z Becoming Beautiful, którą miałam przyjemność bliżej poznać! Sympatyczna i miła duszczyczka. Polecam jej zajawkowo kosmetycznego bloga i mam nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie!Na początek spotkania zdziwił nas wybór miejsca zebrania się wszystkich dziewczyn - Pod Rotundą PKO. Myślałyśmy, że takie wydarzenie odbędzie się w jakimś miejscu zamkniętym. Ale to był dopiero początek... Wymieniłyśmy z dziewczynami imiona i zdawkowe informacje skąd jesteśmy po czym oczy nasze niespodziewanie przykuła zaparkowana nieopodal limuzyna. W duchu chciałyśmy, aby to był nasz środek transportu!I co się okazało? Że nasz napity grafik faktycznie potrzebuje osobistego transportu i jest nim ta przedstawiona wyżej limuzyna! Zatem zasiadłyśmy w środku niczym damy, tyle że bez make-upów...Paulina z Becoming Beautiful towarzyszyła mi cały czas, a ja jej:)Za to zaczęłyśmy świętowanie Vip Testerek już w limuzynie, gdzie na uczczenie naszego spotkania polał się szampan i razem wzniosłyśmy toast za nasz sukces!Nasza limuzyna wywiozła nas do Salonu Fryzjerskiego Akademii Berendowicz&Kublin przy Zlotej, gdzie każda z nas czekała na swoją kolej, by oddać się w ręce stylistów od fryzur i makijażystów od cudów na twarzy ;) Poniżej przed 'metamorfozą'Stylizacja jaką wybrałam na galę to:romantyczna, koronkowa sukienka z Reserved,Szpilki prosto z Bułgarii,i torebka kuferek z PawdecoA tutaj wersja po "przemianie" w gwiazdy jednego dnia;)Z Kasią i PaulinąPo wizycie w salonie, limuzyna zabrała nas do restauracji Papaya na Foksal, by przeprowadzić oficjalną część spotkania. Czekała na nas specjalnie przygotowana sala z zastawionymi stołami jak na wspaniałym raucie. Przystawki na stołach, wina, przekąski i soki. Wszystko czego się chciało. Wspaniała obsługa na bardzo wysokim poziomie, zdecydowany plus tego miejsca. Jedynym minusem jest to, że podawano tam jedzenie azjatyckie, ściślej bodajże tajskie. Niestety należę do niejadków i francuskich piesków, dlatego wybór miejsca ze względu na jedzenie [dla mnie] nietrafiony. Były za to dziewczyny, które się lubowały w takim jedzeniu. Oczywiście spróbowałam wszystko to, co zamówiłam [można było wybrać jedną z dwóch zup, jedno z trzech dań i jeden z trzech deserów], ale niestety dalej nie zostałam przekonana to jedzenia z dalekiego wschodu. Wybrałam opcje najbezpieczniejsze, ale i tak na nic się to zdało;] Zupa z kurczakiem i mlekiem kokosowym [bardzo kwaskowata w smaku], makaron z kurczakiem [specjalny azjatycki ciemny, twardy makaron] i deser - jedyny przypadł mi do gustu. Małe biszkopciki z bardzo słodkim zielonym sosem, które zobaczycie poniżej. Niesłodkie biszkopty świetnie komponowały się z bardzo słodkim musem.Dziewczyny podczas rozmówMój deser Przed zjedzeniem lunchu stylistka znana z wielu metamorfoz, programów telewizyjnych i innych - Mona Kinal zaprosiła "na słówko" trzy osoby, które wygrały konkurs stylizacyjny, by omówić szczegóły warsztatu, który będzie prowadziła, a w którym miałyśmy występować jako modelki. Dobieranie strójów do figur i sylwetek oraz rozmiarów zajęło chwilę, a po powrocie na salę zaczął się pokaz właściwy, czyli prezentacja produktów Schwarzkopf, które będziemy miały okazję testować.Bardzo zaciekawiła mnie prezentacja kosmetyków do farbowania. Nie tyle samych produktów, co wiadomości na temat tego, co się dzieje w naszych włosach, gdy je farbujemy. Co, kiedy przyciemniamy, a co kiedy rozjaśniamy, bo to bardzo istotna kwestia. Teraz już wiem jak należy prawidłowo obchodzić się z taką wiedzą na temat koloryzowania włosów. Polecam wszystkim dziewczynom sięgnąć do wujka google, a dowiecie się dlaczego wasz kolor na włosach nie wyszedł taki jak chciałyście.Bardzo profesjonalnie podeszły do tematu nasze prelegentki opowiadając o seriach blondeULTIME sygnowanej przez Claudię Schiffer oraz essenceULTIME, a także o nowym lakierze do włosów wszystko oczywiście od Schwarzkopf. Wszystkie produkty, o których była mowa dostałyśmy w paczkach ambasadorskich do przetestowania. Takie paczki będziemy dostawać cyklicznie aż do przyszłego roku. Chętnie będę się z Wami dzielić wiedzą co mi się spodobało, a co nie.Po prezentacji produktów przyszedł czas na warsztaty stylu z wymienioną już wyżej Moną Kinal. Występowałam jako modelka w trzech stylizacjach. Sami oceńcie, która Wam się najbardziej podoba, a w której wyglądam źle/dobrze/najlepiej.Odsłona pierwsza: sukienka od Roberta KupiszaOdsłona druga: asymetriaOdsłona trzecia: księżniczkaI która stylizacja się Wam najbardziej podoba :) ?Na koniec oczywiście obowiązkowe foto na ściance ;)Po warsztatach nasza limuzyna znów nas odwiozła w inne miejsce. Tym razem było to atelier znanego, młodego projektanta Łukasza Jemioła. Artysta jakich mało, świetny i skromny chłopak, z pomysłami i ambicjami. Myślałam, że projektanci są zmanierowani i głowy noszą tak wysoko, że spoglądają na wszystkich z góry.  A okazało się, że Łukasz jest normalnym, ciepłym, sympatycznym i pracowitym chłopakiem, który zwyczajnie zasłużył na to co ma, bo się nie obijał tylko DZIAŁAŁ, jak wspominałam wyżej. Fotki z limuzyny w drodze do kolejnego punktu ;)Łukasz przywitał nas równie miło jak przedstawicielki Schwarzkopf ;)Opowiedział nam o swojej pracy. O tym jak powstaje kolekcja, o tym, że praca projektanta to nie sielanka, tylko setki godzin dopracowywania szczegółów, pokazów, ubrań itd. Ciężki kawałek chleba, wcale nie jest tak jak nam się wszystkim wydaje, że to świetny zawód, w którym nie trzeba tak dużo robić, żeby zarobić. Guzik prawda, jeżeli jest tak jak mówił Łukasz, to jest to zdecydowanie więcej pracy niż sobie potrafimy wyobrazić.W atelier nadeszła też najmilsza chwila dnia dla mnie i dwóch innych koleżanek. Z rąk Łukasza odebrałyśmy voucher do jego atelier na kwotę 1000zł. Oczywiście od razu wpadłyśmy w szał szukania kreacji dla siebie. Na początku bałam się, że nie będzie mnie stać nawet na apaszkę, jak żartowałyśmy z dziewczynami;p Ale w ostateczności udało mi się przygarnąć sukienkę o wartości 990 zł. Na pewno kiedyś ją Wam pokażę ;)I oczywiście fota z samym projektantem. Zdjęcie z vip testerkami Łukasz zamieścił nawet na swoim Instagramie :)Wizyta u Łukasza była ostatnim punktem naszego programu. Jak widzicie warto brać udział w różnego rodzaju akcjach. Nasz dzień był pełen wrażeń, dużo się działo, dużo pozytywnego. Wróciłam do domu zmęczona, ale szczęśliwa. Poznałam inne, fajne dziewczyny, nie tylko blogerki. Z tego miejsca pozdrawiam Was wszystkie serdecznie. Miło było Was poznać :) Mam nadzieję, że jeszcze wiele takich różnorodnych akcji przed nami! Buziaki!

Honorata HONEY Skarbek

VIDEO

Cześć Kochani! Właśnie wróciłam z koncertu w Polkowicach, który był świetny!! Więcej napiszę w kolejnej notce, kiedy dostanę zdjęcia ;-) Obecnie walczę z alergią, na którą nie pomagają mi zupełnie żadne tabletki, krople no nosa i do oczu... Dostaję już szału, jak co roku... Nie mogę oddychać, a jedyne krople do nosa, które mi pomagają, totalnie mnie uzależniają i po kilkudniowym stosowaniu nie jestem w stanie przestać zakrapiać sobie nosa przez pół roku każdego dnia co godzinę, czym masakruje sobie śluzówkę... Mam ochotę wyrwać sobie oczy z oczodołów i wyrzucić je przez okno, żeby tyko przestały swędzieć. Nie wspomnie już o drapaniu się, plamach na ciele i kichaniu 40 razy pod rząd zatykając noc (inaczej osmarkałabym wszystko w odległości jednego metra ode mnie) z uczuciem, że zaraz mózg wyleci mi przez uszy. No i uszy- też są zatkane przez zawalone zatoki. Podsumowując, cudownie z uśmiechem na twarzy i we wspaniałej formie przywitałam najcudowniejszy dla mojego organizmu okres wiosenno/letni ;) A jak u Was alergicy? Tak wiem, że pieprzę o tym od 5 lat co roku i że milion razy polecaliście mi odczulanie w okresie jesienno/zimowym, ale jednak nigdy się na nie zdecydowałam z powodu roztrzepania, braku czasu, a raczej obawy przed brakiem systematyczności, którą przy odczulaniu trzeba utrzymywać. Niemniej jednak, proszę Was, abyście napisali mi swoje doświadczenia z odczulaniem i o możliwych sposobach tej terapii, które polecacie.Poniżej mam dla Was dwa nowe backstage'owe filmiki z mojego życia. Pierwszy z nich to backstage z kręcenia teledysku do piosenki "GPS", na którym możecie zobaczyć co działo się poza kamerami i jak wyglądało powstawanie tego klipu:Drugi filmik dotyczy audycji tanecznej, na której wybrałam tancerzy na moje nowe koncerty i już razem ze mną dają czadu na scenie. Zobaczcie jak wyglądało to wydarzenie:Mam nadzieję, że podobają Wam się takie filmiki, bo jeszcze mam ich kilka w zanadrzu, obecnie się montują, a już niedługo będziecie mogli je zobaczyć. Miłego dnia, trzymaajcie się :)Buziaki!!H.

Christine Muraton - fotografie

7 rano

Christine Muraton - fotografie

Flora Borsi - fotografie

7 rano

Flora Borsi - fotografie

Flora Borsi - fotografie

Honorata HONEY Skarbek

Koncerty

Witam Was serdecznie :) Jak się macie? Za mną trzy koncerty z letniej trasy My Name Is Million Tour i przede wszystkim chciałam podziękować wszystkim obecnym na energię i wspólną zabawę. Byliście niesamowici! :) W ciągu 48 godzin byłam w 3 miastach, zrobiłam prawie 1500 km samochodem oraz drogą lotniczą, a przy tym wszystkim spałam może ze trzy godziny. Po powrocie do Warszawy nie mogę pozwolić sobie na zwolnienie tempa, już za mną kilka spotkań, Pytanie na Śniadanie i sprawy związane z budową. Poniżej kilka zdjęć z minionego weekendu, a już niedługo video... Enjoy:1/06/14 LEGIONOWOfot. G. Orłowska, P. Karpińskisukienka- Motel Rocks www.facebook.com/NotForSaleWarszawa1/06/14 GLIWICEfot. Fanka Ula :), A. Rzytki make-up i włosy- www.facebook.com/StudioFryzurBartoszWolak31/05/14 RUMIAfot. G. Orłowska, M. DobrzynieckiPiszcie w komentarzach jak Wasze wrażenia z koncertów. Zapraszam Was od razu na kolejny z nich, który odbędzie się w Zawierciu już 7/06/14, link do wydarzenia, gdzie znajdziecie więcej informacji tu: https://www.facebook.com/events/226879547521875/Do zobaczenia, pozdrawiam.H.

Lifemenagerka

5 powodów dla których warto pojechać do Turcji

Po Chorwacji i Grecji przyszedł czas na Turcję. Kraj, przed którym długo się wzbraniałam… Kojarzył mi się z natrętnymi Turkami, imprezowaniem i mało atrakcyjną, zatłoczoną plażą. To chyba jedyny kierunek wakacyjny, o którym zdarzało mi się słyszeć od znajomych negatywne opinie. Dodatkowo pracowałam kiedyś w tureckiej firmie (będąc w biurze jedyną polskojęzyczną osobą) i trochę już byłam zmęczona turecką mentalnością … Traf jednak chciał, że kiedy jakiś czas temu na gwałt poszukiwałam zorganizowanych wakacji, jedyna sensowna oferta prowadziła mnie do Turcji. I cóż, postanowiłam dać jej szansę. Dzięki temu wiem, że nie powinnam oceniać całego kraju opierając się na kilku (foto)relacjach. Jeśli ktoś z Was również ma takie nienajlepsze skojarzenia, podaję 5 powodów, dla których warto pojechać do Turcji (moim zdaniem oczywiście!): 1. Aby skosztować ich pysznego jedzenia! Nie bez powodu podaję ten powód jako pierwszy – to dla mnie największy atut tego kraju. Turcja to nie tylko kebab i baranina… Szczerze mówiąc jechałam tam napalona na dobry kebab, ale głód ten zaspokoiłam dopiero po powrocie do Warszawy ;). Być może to kwestia rejonu w jakim byłam, ale tamtejszy kebab był… Dziwny. W sumie mój turecki szef powtarzał zawsze, że najlepszy kebab jedli w Warszawie, więc to sporo tłumaczy ;). No ale przecież ja nie o kebabie chciałam… WARZYWA! Wiele pysznych dań na bazie różnych, czasami niespotykanych w Polsce warzyw… Nigdzie nie jadłam tylu pysznych wegetariańskich potraw. Turcja to prawdziwy raj dla roślinożerców. Dodam, że stołowałam się w hotelu, wyjeżdżając do Turcji po raz pierwszy w życiu zdecydowałam się na opcję All Inclusive i potem byłam sobie wdzięczna za tę decyzję. Jedzenie na mieście zdecydowanie nie zachęcało, a to hotelowe było bardzo różnorodne i jak dla mnie przepyszne. Wróciłam z Turcji jakieś 2-3 kg cięższa 2. Aby poznać naprawdę inną kulturę. Nie byłam wcześniej w żadnym kraju muzułmańskim, dlatego dla mnie zderzenie z tą kulturą było sporym szokiem. Fakt, znałam to trochę od strony teoretycznej, obserwowałam jak moje szefostwo np. obchodziło Ramadan, ale jednak dopiero tam na miejscu dotarły do mnie pewne różnice kulturowe. Byłam akurat w miejscowości mało turystycznej, opanowanej głównie przez mieszkańców i wyraźnie dało się tam zauważyć różnicę pomiędzy prawami obu płci i duże podporządkowanie religii. Nie będę wnikać szczegóły aby nie psuć wrażeń tym, którzy podróż do kraju muzułmańskiego mają jeszcze przed sobą P.s. Kto znajdzie na tym zdjęciu jakąś kobietę? 3. Aby zobaczyć jedno z najciekawszych miejsc na świecie – Pamukkale. Ja niestety nie byłam, bo w połowie wakacji się rozchorowałam i dalsze wycieczki nie wchodziły w grę, ale to jest miejsce, z powodu którego muszę do Turcji wrócić  4. Aby przekonać się, że Turcja to nie tylko znana nam z wakacyjnych fotek naszych znajomych Alanya i Antalya. To nie tylko imprezy, zakochani w blondynkach, natarczywi faceci i targi pełne podróbek. Niestety tak mi się ten kraj kojarzył po relacjach i zdjęciach znajomych. Ja na szczęście trafiłam do mało turystycznej miejscowości, tuż obok parku narodowego, w którym piękne, mało uczęszczane plaże przylegały do obfitujących w bujną zieleń terenów.  To dla mnie duży atut Turcji jeśli porównuję ją z nieco wysuszonymi greckimi, południowymi wyspami. Tę różnicę dobrze widać na moim wakacyjnym filmiku – w 1 min. 25 sekundzie w tle widać wysuszoną grecką wyspę Samos, a wcześniej prezentuje nam się wybrzeże tureckie Turcja Lifemanagerka from Life Managerka on Vimeo. 5. Aby dojść do wniosku, że w tej naszej Polsce wcale nie jest tak źle i tu oczywiście nie chodzi mi o to, że Turcja jest zła. Nie jest. Ale jak porównamy te dwa kraje to okazuje się, że jednak nasi kierowcy jakoś lepiej przestrzegają przepisów drogowych…. Że w naszych miastach nie widać tak biedy jak w niektórych tureckich dzielnicach… Że ta nasza religia nie ingeruje tak bardzo w nasze życie i nie musimy kilka razy dziennie słuchać nawoływań do modlitwy… I tak dalej… Przy okazji gorąco polecam Wam blog Rodzynki Sułtańskie, którego autorka bardzo fajnie opisuje życie w Turcji. Napiszcie czym Was urzekła Turcja okazuje się bowiem, że na moje wpisy „x powodów dla których warto pojechać do y” trafia całkiem sporo osób przez Google. Mamy więc niepowtarzalną okazję aby wątpiącym zaprezentować Turcję od najlepszej strony ;). The post 5 powodów dla których warto pojechać do Turcji appeared first on Life Manager-ka.

C-THRU backstage

Honorata HONEY Skarbek

C-THRU backstage

Hindusi w obiektywie JKboy Jatenipat

7 rano

Hindusi w obiektywie JKboy Jatenipat

Hindusi w obiektywie JKboy Jatenipat, podróżnika i fotografa

Superkomórki burzowe.Jest to najniebezpieczniejszy typ komórki...

7 rano

Superkomórki burzowe.Jest to najniebezpieczniejszy typ komórki...

Superkomórki burzowe. Jest to najniebezpieczniejszy typ komórki burzowej. Chmury tego typu są odpowiedzialne za powstawanie większości silnych tornad i opadów gradu o dużych rozmiarach. Powstają najczęściej na terenie Stanów Zjednoczonych w tzn alei tornad. Źródła zdjęć: 1 2 3 4 5 6 7 8

Polska jesień w obiektywie Kacpra Kowalskiego

7 rano

Polska jesień w obiektywie Kacpra Kowalskiego

Polska jesień w obiektywie Kacpra Kowalskiego

Lifemenagerka

O szczęściu

Na pewno spora część z Was wie o co chodzi w „wyzwaniu” 100 szczęśliwych dni, a jeśli ktoś nie wie, to zapraszam tutaj. W skrócie – prosta zasada, codziennie robimy jedno zdjęcie, które pokazuje co nas uszczęśliwia i wrzucamy je na wybrany profil społecznościowy (instagram, facebook, twitter) z hashtagiem #100happydays. Ten nawyk ma nas nauczyć dostrzegania małych rzeczy, które poprawiają nasz nastrój i czynią nas szczęśliwymi choć na chwilę. I wiecie co? Nie planowałam brać udziału w tym wyzwaniu, bo ja w ogóle nie mam problemu z takimi rzeczami. Dla mnie szczęście to właśnie te małe chwile i bez problemu dostrzegam je w każdym dniu. Ale nie zawsze tak było. Stwierdziłam, że przystąpienie do tego projektu to dobra okazja aby napisać tu kilka zdań na temat mojej definicji szczęścia.  Miewałam w życiu okresy, kiedy czułam się bardzo szczęśliwa, dosłownie unosiłam się ponad chodnikami z tego szczęścia. Ale taki stan nie może trwać wiecznie. Nawet jeśli mamy taki okres, że wszystko się pięknie układa to naiwnie jest wierzyć, że to się nigdy nie skończy. I z drugiej strony – nawet kiedy mamy cały czas pod górę, wiatr wieje nam w oczy i jedyne czego pragniemy to usiąść i płakać, to nawet wtedy poczucie szczęścia nie musi być nam obce. Dla mnie szczęście to pyszne śniadanie zjedzone we dwoje. To spotkanie jeża na biegowej ścieżce. To wycieczka rowerowa z bliskimi osobami. To chwila relaksu na wsi, z widokiem na ukwiecony ogródek. Dłuuugi spacer z psem, podczas którego odkrywamy nowe miejsca. Szykowanie się na zajęcia taneczne. Każdy moment, kiedy ktoś nam bliski szczęśliwie wróci z trasy albo odbierze dobre wyniki jakichkolwiek rutynowych badań. To najlepszy na świecie sorbet arbuzowy zjedzony z widokiem na Alpy i jezioro Como. Zachód słońca widziany z żaglówki gdzieś na środku jeziora Mamry… Popołudnie na trójmiejskiej plaży po spotkaniu z klientem, na którym przekazałam koledze projekt, za którym nie przepadałam ;). I poranek na jeszcze skutej lodem plaży tego samego dnia. To ulubione smaki lata. To każda chwila z aparatem w dłoni. To pierwsze w sezonie promienie słońca łapane na balkonie. Powrót w siodło po 10 latach. To kilka godzin spędzonych na basenie lub na plaży w słoneczny dzień. To komentarz od czytelnika, że lubi przebywać na moim blogu lub że do czegoś go zainspirowałam. Szczęściem jest nawet pierwszy upadek na rolkach podczas którego nic poważnego mi się nie stało. Szczęście to pies śpiący mi na kolanach kiedy pracuję. Poranny spacer z Luną, w zimowy, mroźny poranek. To fajna niespodzianka zrobiona przez bliską osobę. Pierwsze truskawki z babcinego krzaczka. To nowa fryzura, której zrobienie zawsze wydawało mi się niewykonalne. Albo nowy lakier na paznokciach. Szczęściem może być dobre jedzenie i babski wieczór przy butelce wina. I wreszcie szczęście to także sprawianie radości najbliższym, nawet jeśli jest to tylko zakup ulubionej zabawki psa Iiiiii długo mogłabym tak wymieniać, ale we wszystkim chodzi o to samo – szczęście to nie tylko zdrowie, super praca, przystojny facet i urocze dziecko. To milion różnych drobnych rzeczy, które spotykają nas na co dzień. I jeśli tylko będziemy je dostrzegać i delektować się nimi, nigdy już nie powiemy o sobie, że jesteśmy nieszczęśliwi. Po prostu – nie możemy uzależniać naszego poczucia szczęścia tylko od „dużych” rzeczy. Gdybym ja tak robiła – jakieś pół roku temu musiałabym pogrążyć się w głębokiej depresji i nie wyszłabym z niej do dziś. Szkoda życia na czekanie aż absolutnie wszystko będzie po naszej myśli. Jako że jednak dołączyłam do projektu „100 happy days”, będę Was teraz zasypywać tego typu zdjęciami. Postaram się aby było na nich coś więcej niż Luna (jakby nie było – mój największy promyczek szczęścia w codziennym życiu) i dobre jedzenie ;). Dodatkowo – jako że będą dni kiedy tych szczęśliwych chwil wartych uwiecznienia może być więcej – będę czasami tagować tak więcej niż 1 zdjęcie dziennie. Fotki na bieżąco będę zamieszczać na Instagramie, a niektóre dodatkowo udostępniać też na Facebooku. Abym miała do nich później łatwiejszy dostęp, będę używać też własnego hashtagu #LMka100happydays. Dajcie znać jeśli również bierzecie udział w tym „wyzwaniu” a jeśli jeszcze się nie zdecydowaliście – zdecydowanie polecam   The post O szczęściu appeared first on Life Manager-ka.

Moje ulubione miejsca w Polsce

Lifemenagerka

Moje ulubione miejsca w Polsce

Jestem prawdziwą patriotką jeśli chodzi o zamiłowanie do walorów przyrodniczych naszego kraju. Uważam, że Polska ma nam bardzo wiele do zaoferowania i jej położenie geograficzne jest po prostu idealne. Przede mną jeszcze wiele do odkrycia, m.in cały zachód, bo jeśli o to chodzi, to najdalej byłam chyba w Koszalinie. Dziś zaprezentuję Wam listę moich ulubionych miejsc w Polsce, do których zawsze chętnie wracam i będę wracać. Które zachwycają mnie swoim klimatem, przyrodą, architekturą… Wszystkim. Tatry To mój absolutny numer 1. Nie ma drugiego miejsca w tym kraju, w którym czuję się tak dobrze. Uwielbiam górskie powietrze, zawsze mam tam niesamowity apetyt, a tatrzańskie krajobrazy stawiam na równi z tymi, które widziałam np. w Grecji. Pobyt w naszych polskich górach ładuje mnie pozytywną energią na długi czas, może zastąpić mi nawet tygodniowy urlop nad ciepłym morzem. 3 lata temu miałam fatalny rok, w którym o wakacjach mogłam tylko pomarzyć. Wyskoczyłam wtedy ze znajomymi do Zakopanego na JEDEN dzień przy okazji wizyty w Krakowie i wierzcie mi lub nie, ale to wystarczyło mi na cały rok. Ja w górach czuję, że mogę wszystko na tym zdjęciu jestem tuż po zwichnięciu nogi, które uziemiło mnie na cały miesiąc, ale jak widać nawet to nie popsuło mi humoru Olsztyn Kiedy pierwszy raz byłam w Olsztynie, powiedziałam „mogłabym się tu przeprowadzić”. A to naprawdę nie lada komplement w ustach totalnie zakochanej w swoim mieście Warszawianki ;). Olsztyn jest pięknie położony, nie brakuje tam miejsc, w których można się zrelaksować na łonie natury. No i jest Restauracja Przystań, w której można zjeść świeżutką, prosto z pobliskiej hodowli rybę barramundi. Miałam raz przyjemność pojechać do Olsztyna tylko na kilka godzin, służbowo, obejrzeć hodowlę ryb a potem zjeść pyszną kolację i taki zachód słońca wtedy upolowałam Kazimierz Dolny Sandomierz Kazimierz Dolny, ma tę przewagę nad Sandomierzem, że jest bliżej i mogę tam wyskoczyć nawet na jeden dzień. Ale Sandomierz wygrywa z dwóch powodów. Po pierwsze – ciekawą atrakcją są tamtejsze miejskie podziemia. Po drugie – pobliskie Góry Pieprzowe, bardzo malownicze miejsce, którego po cichutku mieszkańcom Sandomierza zazdroszczę ;). A tak poza tym Kazimierz i Sandomierz są wg mnie bardzo podobne. Uwielbiam je za ich architekturę, niewielki rozmiar i za pobliskie wąwozy. Wyglądu Gór Pieprzowych za bardzo nie udało mi się uwiecznić, ale uwierzcie mi na słowo (lub na to zdjęcie), że bardzo mi się tam podobało Z pagórków tych mamy widok na Sandomierz (którego na tym zdjęciu nawet nie widać, ha! :D) A to w podziemiach. Konia poję. Góry Świętokrzyskie Tutaj jeden duży plus – górski klimat po ok. 3h jazdy samochodem. Niestety Tatry są dla mnie nieosiągalne jako kierunek na krótki, weekendowy wypad. Ale ostatnio wspinając się na Łysicę stwierdziłam, że czuję się jak w prawdziwych górach i było to dla mnie bardzo budujące szkoda tylko, że widok ze szczytu Łysicy jest taki… Mało atrakcyjny To dla równowagi widok na Łysicę w tle Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie Można mnie tam spotkać co roku. Nad jednym uroczym jeziorem, które uwielbiam za czystą wodę i ładną okolicę. I znowu wychodzi na to, że ciągnie mnie do jezior, ale tak, mieszkańcom Lubelszczyzny też zazdroszczę, że tak blisko mają tyle fajnych terenów. Łeba, a konkretniej Nowęcin k. Łeby Za polskim morzem szczerze mówiąc nie przepadam, kojarzy mi się z brzydką pogodą i brudną, zimną, wodą, ALE uwielbiam polskie plaże! Są naprawdę wyjątkowe. A dlaczego spośród wszystkich nadmorskich miejscowości stawiam akurat na Łebę? Przez bliskość Słowińskiego Parku Narodowego, który (zaraz po Tatrzańskim :)) uznaję za najładniejszy w Polsce. Na Łebę ogólnie wszyscy narzekają, bo w sezonie zamienia się w tętniące życiem i zdecydowanie przeludnione miasteczko. Dlatego ja stawiam na Nowęcin, w którym swego czasu spędzałam wszystkie wakacje. Jest tam kilka stadnin koni, ładne (chociaż brudne) jezioro, morze też mamy niemal na wyciągnięcie ręki. A ja w Łebie ostatnio byłam jeszcze za czasów mojego aparatu nie-cyfrowego i co za tym idzie – nie mam zdjęcia, które nadawałoby się do publikacji tutaj Jest jeszcze jedno miejsce, które uwielbiam, ale jest tak blisko stolicy, że chyba powinno załapać się do innego wpisu – o najciekawszych miejscach w okolicy Warszawy przygotuję go pewnie latem OK, sporo fajnych wspomnień odkopałam przy okazji tego wpisu, a teraz Wasza kolej - jakie są Wasze ulubione miejsca w Polsce? Mam nadzieję, że zainspirujecie mnie do jakiejś podróży The post Moje ulubione miejsca w Polsce appeared first on Life Manager-ka.

Grzyby w obiektywie

7 rano

Grzyby w obiektywie

white mycena by steve axford chlorociboria sp. by steve axford mycena chlorophos by steve axford turbinellus floccosus in redwood, northern california by elaine owen blue leratiomyces, australia, by steve axford mycena lucentipes in brazilian rainforest by taylor f. lockwood mauve splitting waxcap. hygrocybe lewellinae, lake st clair, tasmania, by steve axford oudemansiella mucida by gorastos papatsanis panus lecomtei in australia by steve axford mycena subcana and xeromphalina campanella decomposing on a conifer stum in ashland, oregon by mike potts Grzyby w obiektywie

Today's

Passion 4 Fashion

Today's

Met Gala 2014 - tych kreacji nie dało się przegapić. Dwa dni...

Modny Minotaur

Met Gala 2014 - tych kreacji nie dało się przegapić. Dwa dni...

Boska majówka vol. 2

Boginie przy maszynie

Boska majówka vol. 2

Na straganie w dzień targowy…

Lady of the House

Na straganie w dzień targowy…

Facetem jestem i o siebie dbam

Trendy w modzie męskiej, wiosna-lato 2014

Pisanie o trendach w modzie, to prawdziwa orka na ugorze. Bardzo ciężko jest analizując masę zdjęć wyciągnąć, to co tak naprawdę jest istotne i co stanowi jakiś nurt. Poza tym nie wszystko, co jest lansowane na wybiegach musi się też przyjąć. Istotą tego, że coś jest modne nie jest stwierdzenie, że takie jest, ale fakt, […]

Kolekcja by Gareth Pugh

7 rano

Kolekcja by Gareth Pugh

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia #1/05

W końcu jest. Maj. Pierwszy z trzech moich ulubionych miesięcy w roku. Chociaż w tym roku kwiecień też był przepiękny, bardzo wiosenny a momentami nawet letni. Ekspresowo zazielenił nam otoczenie, pozwolił zaliczyć pierwsze opalanie i wyciągnąć z szafy japonki. Taki kwiecień to ja rozumiem A to jeszcze takie małe podsumowanie ubiegłego miesiąca pierwsze zdjęcie z końcówki marca, drugie było robione w tym tygodniu, czyli pod koniec kwietnia – znajdź różnicę to dokładnie to samo miejsce, tylko pierwsze zdjęcie robiłam obiektywem 50mm i nie mogłam ustawić szerszego kadru. Pierwsza połowa tego tygodnia była ciepła i słoneczna, W KOŃCU wzięłam się za mój mini balkonowy ogródek I za balkon ogólnie – zaczęłam wreszcie ogarniać tę kuwetę, poczyniłam pewne zakupy paletowo – poduchowe i teraz czekam na powrót dobrej pogody aby działać dalej Ale co skorzystałam to moje W tym tygodniu mnie i Lunę odwiedziła Paulina, autorka bloga Dobry Ruch Luna nie ma litości, każdą ciocię wykorzysta do głaskania A to część galerii zwierzaków, które swoje życie zawdzięczają weterynarzowi, do którego chodzimy. Dzięki sąsiadce trafiliśmy na naprawdę wspaniałego lekarza.  Niestety ostatnio jesteśmy u niego częstymi gośćmi Zaczęło się od podejrzenia babeszjozy, przeżyłam wtedy naprawdę trudne chwile w oczekiwaniu na wyniki badań krwi… Nie wiedziałam jednak, że niewiele ponad tydzień później czeka mnie coś gorszego. Dzień przed majówką rano byliśmy u weterynarza z Luny alergią, a po południu wróciliśmy do niego z psem po małym wypadku Luna ma już za sobą pierwszą narkozę i zszywanie, do tego gratis zwichniętą łapkę :(. Mam nadzieję, że to już koniec takich przeżyć :(. A wracając do weterynarza – gdyby ktoś potrzebował to mogę dać na niego namiary. To lekarz z prawdziwym powołaniem, ma świetne podejście do zwierząt, nie naciąga… Z czystym sumieniem mogę go polecić. Luny wypadek niestety uziemił nas na pierwszy, ładny dzień majówki. Starałam się jednak z tego powodu nie załamywać, wykorzystałam ten czas nadrabiając zaległości książkowe na balkonie. Reszta majówki w zasadzie do przemilczenia. Wczoraj byłam z przyjaciółką na kawie (i bezie, ale przyzwoicie, wzięłyśmy jedną na spółkę ;)), po czym ochoczo wyszłyśmy na spacer… I zmroziło nas. Autentycznie w jeden dzień z lata zrobiła się zima. Ale ma to też swoje plusy, w końcu i tak nie możemy teraz chodzić na dłuższe spacery, więc przynajmniej wykorzystałam ten czas aby trochę posprzątać w domu, napisać coś na bloga itp. Kreatywne patenty na ukrycie mało atrakcyjnych wizualnie rzeczy w mieszkaniu.  Jeśli uważacie (tak jak ja), że macie dwie lewe ręce do wszelkiego rodzaju DIY, to zobaczcie TO Z cyklu „muszę zrobić” – warzywny pasztet z kaszą jaglaną. Uwielbiam warzywne pasztety a ten wydaje się bardzo prosty do zrobienia.  Jeszcze a propos weterynarza – nasz polecił nam ten filmik, pewnie znacie, ale i tak polecam, uśmiałam się do łez Bardzo fajny poradnik jaki kupić aparat, nie tylko dla blogerów dla każdego kto chce robić lepsze zdjęcia.  Kolejny blog lifestylowy, który – jeśli jeszcze go nie znacie – może Wam się spodobać. Na koniec jeszcze w temacie palet – moje wylądują na balkonie, ale tutaj macie zbiór inspiracji ile świetnych rzeczy można z nich zrobić Słonecznego tygodnia! The post Przegląd tygodnia #1/05 appeared first on Life Manager-ka.

Silk Drops

Collina dei mandorli

                 

Szafeczka blog

Warkocz na kilka sposobów – film

Był już wpis o warkoczach ze zdjęciami. Dla wielu z Was nie było wszystko do końca jasne i prosiliście o film. „Mówisz i masz” ;) Mam nadzieję, że teraz wszystko stanie się jaśniejsze. Przyznam szczerze, że sama uczę się większości warkoczy, a zadowolona jestem tylko z kłosa. Ćwiczę już miesiąc i uważam, że zrobiłam spory postęp! Jednak nie aż taki, aby Was uczyć, więc poprosiłam o pomoc ciocię Anetę ;) Razem z Anetą mamy jeszcze sporo pomysłów na inne fryzury, również komunijne. Szykujcie się na więcej filmów z fryzurami! ;) The post Warkocz na kilka sposobów – film appeared first on szafeczka.com.

Lady of the House

Czas na warunkach Chłopców!

Wciąż wymyślamy kolejne zajęcia, mające na celu wspierać rozwój intelektualny i kreatywność naszych Pociech. Nie zapomnijmy o jednym! DZIECIŃSTWO to przede wszystkim czas na ZABAWĘ, SPONTANICZNOŚĆ! Czyli zródło przeżyć i radości w najprawdziwszej postaci.   U nas weekend zaczyna się tak: Wiktor otwiera oczy, widzi Tatę, po swojej prawej stronie….uśmiecha się bo to znak, że Tata nie poszedł do pracy, po chwili zaczyna szturchać Braciszka, który smacznie do tej pory spał po Jego lewej stronie….W końcu szepcze: „Borys, Borys nie śpij…dzisiaj jest super dzień, możemy robić co tylko chcemy”…Borys, budzi się uśmiechem, całuje starszego Brata na „dzień dobry”, następnie wchodząc mi na twarz, sięga po swoje ulubione picie.  Po tym rytuale na raz zaczynają skakać po łóżku, wiwatując wesoło: „Hurra! Hurra! Dzisiaj jest weekend! Spędzimy świetnie dzień!”    Bo my – rodzice po całym tygodniu zaplanowanym od A do Z,  w weekendy dajemy Dzieciom wolną rękę. Dosłownie! Pozwalamy Im zadecydować jak upłynie nam najbliższy czas. Są to najciekawsze dni w całym tygodniu!  Spontaniczne i ciekawe, takie które będziemy wspominać latami. Wiadomo, przedstawiamy kilka pomysłów, alternatyw ale głównymi decydentami są Oni: Wiktor & Borys „Chcemy jezdzić na rowerach”, „chcemy do lasu”, „chcemy do parku” „chcemy do Mateusza na urodziny”, „chcemy, zostać w domku i cały dzień układać lego”, „możemy robić co tylko chcemy nie Mamo????” Pewnie Chłopcy!  Bo czas spędzany na Waszych warunkach to dla nas również niezwykle wartościowe doświadczenie i świetna zabawa! Obserwujemy jak radzicie sobie w różnym otoczeniu, zmagacie się z różnymi przeszkodami. TU i TERAZ – bezcenne. W miniony weekend decyzja okazała się niezwykle prosta i oczywista. W końcu doczekaliśmy się otwarcia wielkiego parku rozrywki: WARMIOLANDIA. Miejsca totalnego szaleństwa i różnorodnych form zabawy dla Dzieci w każdym wieku. Wspinaczki, kulki, ślizgawki, tunele, trampoliny…czyli wszystko to, co potrzebne aby świetnie spędzić czas! Zobaczcie sami:                   „To był naprawdę świetny dzień wiesz Mamo”  

Zombie Family! - czyli rodzinny total look by Zombie Dash :D

Boginie przy maszynie

Zombie Family! - czyli rodzinny total look by Zombie Dash :D

OPOWIEDZ MI O SWOJEJ RODZINNEJ MIEJSCOWOŚCI

Fragrance of beauty

OPOWIEDZ MI O SWOJEJ RODZINNEJ MIEJSCOWOŚCI

Marta Ostrowska - fotografie

7 rano

Marta Ostrowska - fotografie

Mobile mix...

Passion 4 Fashion

Mobile mix...

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia 2/04

W ogóle nie czuję nadchodzących świąt. Nie wiem, może to kwestia tego, że nie przygotowuję się do nich jakoś specjalnie. Nie ozdabiam mieszkania, nie planuję żadnego gotowania… Może wyjadę do rodziny na wieś, a może święta spędzę tylko z rodziną otrzymaną gratis do faceta ;). W sumie jest mi to obojętne. Byle pogoda dopisała i zachęcała bardziej do spacerów niż siedzenia za stołem na szczęście lepienie zajączków ze śniegu w tym roku raczej nam nie grozi W tym tygodniu dwa razy gościło u mnie ciasto cytrynowe o którym kiedyś już Wam pisałam nie mogę przestać go chwalić, bo naprawdę szybko i łatwo się je robi, a w smaku jest rewelacyjne. Na swoje rozgrzeszenie mam to, że jednego dnia robiłam je z myślą o gościu, a drugiego dnia ciasto upiekł mój mężczyzna (bo chyba za mało mu zostawiłyśmy i czuł niedosyt ;)). Ja mu trochę ten wypiek zepsułam, ale ciiiii To jeszcze w temacie jedzenia, bo w tym tygodniu bardzo obficie je fotografowałam jaram się tym, że w końcu (!) zaczęłam używać trybu manualnego i że nabyłam parę przydatnych gadżetów. A to jedna z moich ukochanych zup, uwielbiam ją! Przepis był tutaj. Raz zabrałam na spacer aparat, bo przecież tyle pięknych rzeczy nas teraz otacza… Moje najsłodsze na świecie stworzonko, jak patrzę na to zdjęcie to mam ochotę ją schrupać Nowy nabytek na wiosenne spacery Rok temu w tym samym miejscu leżało mnóstwo śniegu. Luna chyba ma lęk wysokości  ;) widzicie tę minę? Nowe atrakcje na osiedlu ścianka wspinaczkowa… Niestety tylko dla dzieci I pomost na stawie, w którym nie ma wody Ja, Lunasek i ciasto cytrynowe czekamy na gościa Kulisy robienia zdjęć kulinarnych Tak, wiem, że prościej byłoby ułożyć wszystko na podłodze, ale… … na podłodze pewnie ktoś zjadłby mi zupę kiedy ja zmieniałabym czas naświetlania Dzisiaj rano od robienia zdjęć śniadania oderwał mnie przebiegający pod moim oknem maraton nawet nie wiedziałam, ze w tym roku tędy  będzie biegła jego trasa. Co roku wkurzam się na sparaliżowane miasto a teraz postanowiłam wyluzować i nie planowałam nic, w czym przeszkodziłaby mi ta impreza. Natomiast widząc przez balkon biegaczy poczułam potrzebę dopingowania ich widziałam Anię z mojego ulubionego bloga o bieganiu :). Zagubiony Spartanin Czy tylko mnie wzruszają takie biegi uliczne? Ale nie mogę tu pominąć scenki, która miała miejsce podczas kibicowania. Jakiś starszy facet, wiek około 60tki, widząc wśród maratończyków jakiegoś swojego rówieśnika zaczął się do niego wydzierać „Biegnij biegnij, prosto do zawału!!!”. Było to wybitnie złośliwe i CHAMSKIE. Ja nie chcę prorokować, ale ten buraczany pan prędzej będzie miał zawał niż ten, który biegł w maratonie. No ale abstrahując od tego, że ta sytuacja podniosła mi ciśnienie, to zrobiło mi się też strasznie smutno. Dlaczego ludzie tacy są? Dlaczego wbijają szpile zamiast dopingować? Tak naprawdę żal mi trochę tego buraczanego pana, bo musi mieć strasznie smutne życie skoro jest takim człowiekiem. No dobra, wracając do pozytywnych rzeczy i nawiązując do jednego z poprzednich wpisów – jest coś, za co lubię Leclerc, choć raczej nie ma w nim dobrych produktów marki własnej. Dokładnie rok temu w dzień czekolady pisałam o deserze creme brulee marki Rians, który pakowany jest w bardzo fajne słoiczki. Tym razem trafiłam w Leclercu na promocję innego produktu tej firmy. Krem czekoladowy (o całkiem przyzwoitym składzie) zapakowany był w małe, ceramiczne kubeczki. Koszt jednego – w promocji 2,99 zł. Warto kupić dla samego tego uroczego naczynka można w nich podawać różne dipy, pasty na kanapki itp., nadają się tez do zapiekania. Ja już żałuję, że kupiłam tylko dwa (bo swoją drogą ten krem czekoladowy też jest pyszny ;)). Kilka dni temu myślałam sobie, że chętnie powiększyłabym listę swoich ulubionych blogów o jakiś fajny, lifestylowy blog kobiety w wieku około trzydziestoletnim nie żebym miała coś przeciwko młodszym blogerkom, ale jednak mnie zdecydowanie bliżej do 30tki niż 20tki, dlatego takie osoby też bardzo chętnie czytam. No i proszę, pod ostatnim moim wpisem odezwała się autorka takiego bloga - Simplicite, to właśnie miejsce, jakiego szukałam polecam, jeśli jeszcze nie znacie :). I kolejny blog, który zatrzymał mnie na trochę dłużej autorka mieszka w Edynburgu, więc na blogu nie brakuje też ciekawostek na temat życia w UK Postanowiłam włączyć ten peeling skóry głowy do mojej pielęgnacji. Na razie robiłam raz i podoba mi się Galeria najpiękniejszych tuneli z drzew – piękne! Linków w tym tygodniu mało, ale mam nadzieję, że zrekompensują Wam to zdjęcia   The post Przegląd tygodnia 2/04 appeared first on Life Manager-ka.

Projekt #Sakura! Nasze zdjęcia.

Ziołowy zakątek

Projekt #Sakura! Nasze zdjęcia.