Lifemenagerka

Z pamiętnika początkującego biegacza: czy da się polubić bieganie?

Czasami rozmawiając z kimś o bieganiu słyszę od tej osoby: „mnie żadna siła nie zmusi do biegania, nie znoszę tego”. Co ciekawe – mówią to najczęściej osoby, które tak naprawdę nigdy nie biegały Przeciętny człowiek, który w dorosłym życiu nie spróbował biegania jako celowej aktywności fizycznej, kojarzy tę czynność z podbieganiem na przystanek aby zdążyć na autobus, albo ewentualnie ze szkolnymi lekcjami W-F i bieganiem dookoła boiska. Ja doskonale rozumiem to negatywne skojarzenie, bo jeszcze rok temu dokładnie tak samo myślałam. Postanowiłam jednak dać tej aktywności szansę i… Cóż. Nie rozstąpiło się niebo, nie zalał mnie żaden oślepiający blask i nie krzyknęłam „TAK! TAK, TO JEST TO, KOCHAM BIEGAĆ!”. Ale przestałam też myśleć o bieganiu jako o czymś nieprzyjemnym. Więc jak to jest – czy da się polubić bieganie, nawet będąc do tej czynności bardzo negatywnie nastawionym? Jak zacząć czyli daj bieganiu szansę Podbiegając do autobusu raczej nie mamy na sobie sportowego stroju i odpowiednich butów. W dodatku – jeśli mamy nie najlepszą kondycję – po tych kilkunastu sekundach „sprintu” czujemy się jakbyśmy mieli za chwilę wypluć płuca. Nic przyjemnego, wiem, nie raz tego doświadczyłam. I tu chyba kryje się odpowiedź na pytanie dlaczego wygodniej było mi mówić „nie lubię biegać” niż się z tym bieganiem zmierzyć. Znając możliwości mojego organizmu czułam, że nie będę w stanie przebiec nawet minuty! Wstydziłam się tego i nie chciałam aby moje przypuszczenia zamieniły się w fakt. Błąd! Rozwiązanie? Trzeba próbować. To żaden obciach, że na początku trudno przebiec nawet minutę. Ale spoko, z każdym treningiem będzie lepiej i Twój organizm jeszcze Cię pozytywnie zaskoczy. A każdy sukces to motywacja do dalszych starań. Dobre przygotowanie Z lekcji W-F pamiętam, że nie znosiłam biegać, bo bolały mnie po tym stopy. Nic dziwnego - po szkole chodziło się w trampkach i w tym samym obuwiu szło się też na salę gimnastyczną czy na szkolne boisko. A buty mają ogromny wpływ na komfort biegania. Akurat to jest sport, który nie wymaga wielkich inwestycji, ale jeśli chodzi o buty – trzeba traktować je jak klucz do sukcesu. Warto kupić buty, które są specjalnie przeznaczone do biegania. Czasami w sklepach typu Lidl można znaleźć takie w całkiem korzystnej cenie (ok. 70 zł). Nie wiem czy są coś warte, ale myślę, że na początek kiedy więcej się maszeruje niż biega, takie buty będą ok. Po tym czasie każdy powinien już wiedzieć czy będzie kontynuować treningi czy nie. Jeśli tak – można zainwestować w lepsze buty. Jeśli nie – żadna strata, te nadadzą się np. na spacery. Cała ta otoczka… Mnie do biegania bardzo zachęca to, że to jest taka chwila tylko dla mnie. Włączam sobie muzykę, nie odbieram w tym czasie telefonu, koncentruję się wyłącznie na tym, co jest „tu i teraz”. Czasami kiedy nawet nie chce mi się wyjść z domu w celach treningowych, myślę sobie o tych pobocznych plusach tej aktywności. I zwyczajnie nabieram na to ochoty :). Grunt to wypracować sobie swój rytuał. Może będzie nim już samo zakładanie sportowego stroju w którym wygląda się fajnie? Może to ten jedyny moment w ciągu dnia, kiedy można głośno posłuchać ulubionej muzyki? A może to chwila, w której przestaje się myśleć o dręczących człowieka problemach, bo jedynym jaki jest w tej chwili ważny to ten, że zaczyna brakować tchu ;). Podsumowując… Niedługo minie rok od kiedy przemogłam się i postanowiłam pójść na jogging czy po tym czasie mogę powiedzieć, że lubię bieganie? Cóż, miłością tego nazwać nie mogę, ale sympatią już jak najbardziej. A na pewno nie mogę już mówić o niechęci, jaka towarzyszyła mi jeszcze rok temu. Dziś wiem, że podstawą jest danie sobie szansy i odpowiednie przygotowanie. Nie możemy mówić, że czegoś nie lubimy, jeśli nawet tego nie próbowaliśmy. To jak, kto tej wiosny spróbuje pokonać niechęć i pójdzie na jogging? P.s. Na blogu jest nowa czcionka, prawdopodobnie rozwiąże ona problem z ładowaniem tekstu na Chrome. Ale ja nie mogę się do niej przekonać, czy Waszym zdaniem nie jest za duża?  The post Z pamiętnika początkującego biegacza: czy da się polubić bieganie? appeared first on Life Manager-ka.

Lifemenagerka

Wyzwanie kwietniowe – wiosennej mobilizacji c.d.

Czas się wyspowiadać z marcowych wyzwań, a konkretnie ich realizacji ;). Przyznam, że wyzwanie marcowe to pół biedy, ale trochę zaniedbałam nawyki wyrobione w lutym. Nienawidzę przeziębień, bo strasznie wybijają one człowieka z rytmu. Zaniedbałam przysiady. Muszę wrócić do ich regularnego wykonywania. A planem na marzec była wiosenna mobilizacja, która obejmowała wiele spraw. I tu na szczęście się ogarnęłam, większość rzeczy udało mi się pozałatwiać, ale nie wszystko doprowadziłam do końca. Największą porażką okazały się sprawy mieszkaniowe. I tu mam świetne usprawiedliwienie, a jest nim… piękna pogoda! Marzec rozpieszczał, prawie wszystkie weekendy były piękne. Żal było poświęcać czas na porządki czy wyprawy do marketów budowlanych choć te też zaliczyłam, ale np. nie znalazłam idealnej tapety i cały zapał do zmian mi nieco opadł ale nadrabiam to. Dlatego plan na kwiecień to… wiosenna mobilizacja ze zdwojoną siłą teraz jest jeszcze trudniej, bo i roboty jest więcej Wyjątkowo wcześnie zaczął się w tym roku sezon balkonowy. Jako że to dla mnie bardzo ważne miejsce, muszę jak najszybciej doprowadzić je do porządku. Znowu – wiosenne porządki i drobne zmiany w mieszkaniu Jest też parę zadań związanych ze zdrowym stylem życia i powrotem do formy po zimie… Bo choć byłam dość aktywna, to jednak teraz mam jeszcze większą potrzebę ruszania się: taniec 2 x w tygodniu (w marcu był 1x) regularne bieganie (do tej pory szłam pobiegać kiedy miałam na to ochotę, co czasami wiązało się z dłuższą przerwą – tak to ja formy nie zbuduję, a przecież chcę w tym roku pobiec w jakimś biegu ulicznym) powrót do przysiadów i Mel B (pośladki) włączenie jakichś ćwiczeń na brzuch – szykuję się do sezonu bikini w kuchni – kiełkowanie. Podjęłam już pierwszą próbę w tym roku, ale tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że nienawidzę kiełkownicy. Wrócę do kiełkowania na wacie i w słoikach sprawy zdrowotne – czeka mnie trochę zmagań z naszą cudowną służbą zdrowia I tu możecie się śmiać, ale ten plan jest dla mnie dość ambitny tym bardziej, że zawodowo też szykuje mi się intensywniejszy czas i mam trochę obaw czy uda mi się odpowiednio wszystko zorganizować… No ale zaraz zaraz, przecież to WYZWANIE, więc nie może być łatwo Dajcie znać czy Was też wiosna mobilizuje i czy udało Wam się w tym miesiącu załatwić jakieś ważne, długo odwlekane sprawy. A jakie macie plany na kwiecień?  The post Wyzwanie kwietniowe – wiosennej mobilizacji c.d. appeared first on Life Manager-ka.

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia 5/03

No i proszę, ostatni marcowy przegląd tygodnia… Zaraz będę musiała podsumować miesiąc i marcowe wyzwanie, a szczerze mówiąc za bardzo nie mam powodów do dumy ale o tym napiszę w nadchodzącym tygodniu. Przyznam, że u mnie prywatnie nadal jest nienajlepszy czas i gdyby nie to, że mamy już prawdziwą wiosnę (która dodaje mi siły), już chyba dawno stoczyłabym się na samo dno jakiejś wielkiej, czarnej dziury ;). Staram się jednak, abyście nie odczuwali tego na blogu…  A właściwie „staram się” to złe określenie, bo tak naprawdę prowadzenie tego miejsca to dla mnie sama przyjemność i miła odskocznia od problemów. Dziękuję, że jesteście bo nie wiem czy bez Was miałabym tyle motywacji dziękuję też za maile i komentarze do ankiety (którą wciąż wypełniacie – to super!). Ogólnie rodzi mi się w głowie taki luźny post z przemyśleniami na temat blogowania, ale to poczekam aż skończy się rodzić i wtedy go dodam Mam ambitny plan, aby przestać zamieszczać tu zdjęcia, które są już na Instagramie. Osobiście nie przepadam za zdjęciowymi podsumowaniami, w których są zdjęcia pokazywane już na Insta i sama też chcę takich unikać.  Ale z drugiej strony, niektóre zrobione na Instagram fotki tak mi się podobają, że mam ochotę je pokazać drugi raz O, np. ta z dzisiejszego spaceru Forsycje, jedne z pierwszych oznak wiosny Rozpoczęłam sezon na śniadania na balkonie, co przeogromnie mnie cieszy. Uwielbiam mój balkon i lubię spędzać na nim czas. Muszę wreszcie doprowadzić go do porządku po zimie na razie jest prowizorka A to mniej zdrowe, potreningowe śniadanie… Omlet jest pełnoziarnisty, gdyby nie ta bita śmietana, nie byłoby tak źle…. Na szczęście nie jest ona z puszki Razem z Luną zaczęłyśmy też sezon na opalanie. Na 10-tym piętrze w pełnym słońcu jest prawdziwy upał, mogę już wyciągnąć bikini i krem z filtrem Wczorajszy dzień spędziłam między innymi na Bemowie, gdzie otwierano nowo powstały plac do street workout’u i pole dance. Nie żebym była jakoś żywo zainteresowana tym tematem, po prostu mój chłopak to trenuje (street workout, nie pole dance ;)) i chciałam zobaczyć jak to wygląda. A muszę przyznać, że to co oni wyczyniają na tych rurach to jakiś kosmos. Ja nawet nie mogę się podciągnąć bez wyskoku Ale tak szczerze mówiąc jeszcze większe wrażenie zrobili na mnie faceci zajmujący się parkourem. Tylko nie mówcie tego mojemu facetowi Po południu musieliśmy zrekompensować „dziecku”czas spędzony samotnie w domu i zabraliśmy je na długi spacer do lasu, a potem na obiad do babci Dziś zaczęłam dzień od wyjścia na bieżnię, ale szczerze mówiąc więcej było pozowania niż biegania. Wyczerpałam na to swoją energię pochodzącą z jednego banana ale wiecie, że nie lubię dodawać wpisów bez zdjęć, a szykuję nowy post o bieganiu Potem był długi spacer A na koniec tego pięknego weekendu zafundowałam sobie samotną wycieczkę rowerową. Niestety odezwało się moje kontuzjowane niegdyś kolano :/ zastanawiam się czego to kwestia, że nie szkodzą mu przysiady czy bieganie, a po rowerze często mnie boli. Chyba popełniam błąd nie robiąc rozgrzewki przed tą aktywnością. Rozgrzewacie się przed jazdą na rowerze? Coś genialnego! Podpatrzone na innym blogu :) kamera internetowa umiejscowiona w ZOO w San Diego, można podpatrywać zamieszkujące tam zwierzęta. Osobiście jestem wielką fanką małp, baaardzo poprawiają mi humor. Polecam zaglądać codziennie, czasami trafia się na gorsze ujęcia, a czasami można się popłakać ze śmiechu Michał Górecki jak zwykle trafia w punkt. Tym razem tłumaczy, dlaczego pisze o markach. I dlaczego nie zawsze kryją się za tym pieniądze.  Autorka bloga Dobry Ruch organizuje swoje zajęcia pilates :). Cena jest bardzo korzystna, lokalizacja (Wola) dla mnie ciut mniej, ale i tak bardzo bym chciała się na nich pojawić. Może ktoś jeszcze będzie miał ochotę spróbować?  12 oznak, że jesteś już dorosły – fajny wpis u Wittaminy Kolejny blog, na który trafiłam przez komentarze u mnie i zdecydowałam się zostać na nim na dłużej Fiu bździu, myślę, że Wam też się spodoba jeśli jeszcze go nie znacie Proste rzeczy, które powinny poprawić nam humor nawet w najbardziej parszywy dzień, a których często nie dostrzegamy. I na koniec coś dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą co zrobić ze swoim 1% podatku. Gorąco namawiam, aby przeznaczyć je na zwierzęta, np. te z tej fundacji. Tradycyjnie – mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie koniecznie zobaczcie orangutany!   The post Przegląd tygodnia 5/03 appeared first on Life Manager-ka.

Lifemenagerka

10 powodów dla których warto pojechać do Grecji

Pisałam już o 10 powodach, dla których warto jechać do Chorwacji, a dziś chciałabym się skupić na innym pięknym kraju Po co jechać do Grecji? Znam minimum 10 powodów 1. Żeby zobaczyć ile odcieni błękitu i turkusu występuje w przyrodzie 2. Żeby zatańczyć Sirtaki/Syrtaki, czyli tradycyjny taniec grecki znany z filmu Grek Zorba. Uwielbiam tę muzykę, taniec też miałam okazję zatańczyć (w wersji damskiej) i świetnie się przy tym bawiłam 3. Aby pokochać grecką muzykę, która idealnie komponuje się z klimatem tego kraju, a potem genialnie przywołuje wspomnienia. Nic tak nie przypomina o wspaniałych wakacjach jak dźwięk bouzouki 4. Jeden powód jest bardzo, bardzo szeroki – widoki ;). 5. Gwarantowana pogoda od czerwca do września. Nie pisałam o tym w przypadku Chorwacji, bo tam latem częściej zdarzają się deszczowe dni. W Grecji (szczególnie na południu) trzeba mieć pecha aby na takie trafić, ale nawet jeśli się to przytrafi – po jednym dniu raczej mamy problem z głowy. 6. Żeby spróbować ouzo i albo je pokochać albo znienawidzić ja pokochałam, ale tylko w połączeniu ze Spritem 7. Greckie tawerny – pyszne jedzenie, domowe wino i niesamowity klimat wspólnego biesiadowania i delektowania się dobrym towarzystwem, ciepłym wieczorem i smacznym posiłkiem. Nie do podrobienia! 8. Aby przez cały swój pobyt w Grecji odżywiać się zgodnie z dietą śródziemnomorską, jedną z najzdrowszych na świecie. 9. Warto pojechać do Grecji aby zakochać się w klimacie i architekturze greckich miasteczek. Często mają one odgórnie narzuconą kolorystykę, co w połączeniu z turkusem pobliskiego morza i piękną kolorystyką roślinności daje naprawdę niesamowity efekt. 10. Żeby zobaczyć jak wygląda i smakuje prawdziwa sałatka grecka – Polacy mają tendencję do nazywania sałatką grecką każdej sałatki zawierającej ser (typu) feta. Otóż ani prawdziwa feta, ani tym bardziej favita sałatki grecką nie czyni a ta oryginalna smakuje naprawdę wyśmienicie pomimo swojej maksymalnej prostoty a swoją drogą – rozczarowałam samą siebie, będąc w Grecji nie zrobiłam żadnego dobrego zdjęcia sałatki greckiej! Kto kocha Grecję równie mocno jak ja? :) Co dorzucilibyście do tej listy? P.s. A jeśli komuś mało greckich widoków to zapraszam na objazdówkę po Zakynthos The post 10 powodów dla których warto pojechać do Grecji appeared first on Life Manager-ka.

Lifetramping

Lifemenagerka

Lifetramping

Chciałabym poruszyć dziś ważny temat, jakim jest odnalezienie swojej życiowej drogi zawodowej. Wiem, że czyta mnie wiele młodszych ode mnie osób, również takich, które wybór tego swojego kierunku mają jeszcze przed sobą. Ale problem ten wcale nie dotyczy tylko nastolatków. Okazuje się, że z pytaniem „co ja właściwie chcę robić w życiu” często muszą zmierzyć się nawet osoby koło 30tki, które teoretycznie swoją ścieżkę kariery powinny mieć już wydeptaną. Kiedy praca przestaje być naszą pasją (lub nigdy nią nie była), w naszej głowie powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. To ważny aspekt naszego życia – zajmujemy się tym przez minimum 8h dziennie, ale nasze myśli wokół tego tematu często krążą znacznie dłużej. Co kiedy już w niedzielę rano stresujemy się, że jutro jest poniedziałek i że znowu musimy robić rzeczy, których nie lubimy? STOP – szkoda na to nie tylko tej każdej niedzieli, ale i naszego życia. Lepiej dążyć do połączenia pracy z pasją. No dobra, to wszyscy wiemy, ale jak to zrobić?  Otóż tu jest problem. Nie napiszę nic nowego, bo zwyczajnie NIE WIEM. Mogę teoretyzować, że można np. umówić się na kilka spotkań z coachem i wspólnie z nim przeanalizować swoją sytuację, można wykonać test predyspozycji zawodowych… Można szukać swojej drogi błądząc po omacku i próbując różnych zawodów… Można też inspirować się innymi, radzić się ich, przyglądać się ich pracy…. I właśnie ten ostatni sposób chciałabym omówić nieco szerzej. Ostatnio dzięki poleceniom kilku blogerów odkryłam serwis lifetramp.com, który został stworzony właśnie z myślą o osobach, które chcą pracować z pasją i które poszukują sposobu na realizację tego celu. Od razu pomyślałam, że to genialna inicjatywa, w dodatku – trzeba to podkreślić – jest to projekt międzynarodowy, ale stworzyli go Polacy. Przybliżając jego definicję: Lifetramping to szansa na eksperymentowanie z swoimi zainteresowaniami, sposób na odnalezienie samego siebie lub ciekawe spędzenie wolnego czasu. Serwis umożliwia zrobienie pierwszego kroku w kierunku tego, o czym zawsze marzyliśmy, czego byliśmy ciekawi ale nie mieliśmy możliwości sprawdzenia, jak to jest wykonywać dany zawód. Jak to wygląda w praktyce? Wybieramy z lifetrampingowej społeczności mentora – osobę, która nas inspiruje, której zawód jest zgodny z naszymi zainteresowaniami i którą chcielibyśmy bliżej poznać (oczywiście nie chodzi mi o relację prywatną, bo do tego są inne serwisy ). Następnie umawiamy się z taką osobą na konkretny dzień, który po prostu spędzamy razem przyglądając się jej pracy. Find what you love – Lifetramp from Lifetramp on Vimeo. Lista mentorów jest coraz dłuższa i mamy do wyboru osoby nie tylko z Polski.  Przyznam, że temat mnie zaintrygował. Do tego stopnia, że zaczęłam rozważać przetestowanie tego na własnej skórze, choć zdecydowanie wiąże się to z wyjściem poza moją strefę komfortu . Postanowiłam ostatecznie, że jeśli zdecyduję się to zrobić to tylko… dla Was ;). Po to, aby opisać Wam jak taki dzień z mentorem wyglądał i czego się nauczyłam. Więc teraz pytanie do Was – czy chcecie, abym przetestowała lifetramping i opisała Wam to doświadczenie? Jeśli tak, koniecznie dajcie mi znać w komentarzach. Jak już wspomniałam – to nie jest dla mnie najprostsze zadanie, dlatego zdecyduję się na ten krok tylko jeśli Waszych głosów „na tak” uzbiera się więcej ;). Możecie też podpowiedzieć mi do jakiego mentora najchętniej byście mnie wysłali ja rozważam Dziennikarkę radiową, Cook Coacha, czy też Fotografa mody (biorę pod uwagę tylko osoby z Warszawy). Ale jako że społeczność mentorów się powiększa, nie wykluczam, że zdecyduję się na jeszcze kogoś innego Dajcie znać co myślicie zarówno o samym projekcie jak i o moim pomyśle The post Lifetramping appeared first on Life Manager-ka.

Zdrowy styl życia – moja historia i przemyślenia

Lifemenagerka

Zdrowy styl życia – moja historia i przemyślenia

Lifemenagerka

Przegląd tygodnia 4/03

Cały czas nie mogę się nadziwić temu, jaka w tym roku była zima i jak szybko i punktualnie przyszła prawdziwa wiosna. Natura wynagradza nam to, co było rok temu? Trochę się obawiam jak to wszystko odbije się na lecie, ale póki co – chwilo trwaj! Ta wiosna jest dla mnie wybawieniem. Zimą zaniedbałam pewne życiowe kwestie i teraz czuję wreszcie przypływ energii i motywacji aby rozprawić się ze swoimi problemami i… hmmm… ułomnościami? Został mi też w zasadzie tylko tydzień marca a ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia w ramach mojej „wiosennej mobilizacji”. Nie ma przebacz, szykuje się intensywny czas Trochę ostatnio eksperymentuję w kuchni, zarówno przy potrawach obiadowych jak i deserach. Cóż, zawsze kochałam słodycze i choć próbowałam całkowicie z nich zrezygnować, nie byłam szczęśliwa odmawiając sobie tych przyjemności. Wybieram mniejsze zło – całkowicie zrezygnowałam ze słodyczy sklepowych, a ratuję się domowymi. Jeśli chodzi o wypieki to te przygotowuję bardzo rzadko, ale jak już coś robię to wybieram zdrowsze przepisy, albo modyfikuję te mniej zdrowe – białą mąkę zamieniam na pełnoziarnistą, a cukier na ksylitol (i dodaję go sporo mniej). To samo zrobiłam w przypadku bohatera dzisiejszego tygodnia, czyli ciasta cytrynowego. Przepis znajdziecie tutaj, bardzo polecam. Ciasto ma tylko jedną wadę – jest za małe Kto znajdzie Pacmana na tym zdjęciu? Aaaa, jeszcze w temacie jedzenia, a raczej picia – ukisiły mi się buraczki :). Odcedziłam sok, buraczki zalałam ponownie wodą… Popijam sobie teraz tak po pół szklaneczki dziennie. Nie powiem aby smakowo był to rarytas, ale dla zdrowia jestem gotowa zrobić wiele ;). Chociaż muszę przyznać, że jak dla mnie posmak czosnku ratuje ten napój kiedyś moja mama poiła mnie nalewką czosnkową, na smak i zapach której wszystkich domowników wykręcało… A ja ją uwielbiałam. Ale jeszcze wracając do buraczków – następną partię ukiszę z przyprawami, aby sprawdzić jak to wpływa na smak. Lasy mają to do siebie, że wczesną wiosną nie są fotogeniczne, bo jako że nie są sprzątane – zalegają w nich jeszcze tony szarych, jesiennych liści… Ale na niektórych krzewach można odnaleźć takie zwiastuny nowej pory roku p.s. jakby ktoś pytał to ostrość jest na tym listku po lewej Wiosna i lato to też czas dłuuugich spacerów z Luną, które po prostu uwielbiam. Jednym z największych źródłem radości w moim życiu jest patrzenie na mojego szczęśliwego psa. To znowu ja i moja ulubiona, zielona bluza zobaczycie ją jeszcze nie raz Złap mnie jeśli potrafisz O, znowu udało mi się zrobić zdjęcie oddające charakterek Luny Patrzenie na inne szczęśliwe psy też poprawia mi humor I jeszcze parę fotek, które były lub miały być dodane na Instagramie Bieganie z Luną? Ubiegłorocznej wiosny i lata, kiedy Luna była szczeniakiem, było to niemożliwe. Teraz jednak – korzystając z faktu, że nie biegam zbyt długo i nie jest upalnie - postanowiłam spróbować. Na pewno jeszcze nie raz to powtórzę Pierwszy wiosenny weekend,  pierwsze siedzenie na trawie Pierwsze w sezonie lody w waflach… I tu info z pamiętnika aparatki – niestety pogryzienie wafelka mnie przerasta :/ -50% przyjemności jedzenia Sezon piknikowo-rowerowo-grillowo-ogniskowy pełną gębą Uwielbiam kiedy przychodzi moje zamówienie z różnymi zdrowymi rzeczami (ze względu na częstotliwość pytań o sklep, w którym składałam zamówienie, linkuję go tutaj) Lunasek zaczęła też sezon opalania na balkonie. Ja jeszcze nie poszłam w jej ślady bo mnie – w przeciwieństwie do niej – przeszkadza ten balkonowy syf Ja pisałam w tym tygodniu o przygotowaniu roweru do sezonu, a Groszkowa o kilku ważnych przepisach dot. jazdy na rowerze. Olga podpowiada natomiast jak uczynić z roweru wygodny środek lokomocji. Krótko mówiąc – na blogach sezon rowerowy też w pełni Kameralna popytała blogerów o ich wskazówki na temat robienia atrakcyjnych zdjęć. Powstał z tego bardzo ciekawy wpis, można się zainspirować Blog, który na Facebooku poleciły dziewczyny z Mamy Sposób – The Byk, czyli mnóstwo świetnych pomysłów na kanapki. Nawet nie wiecie jak ubolewam na tym, że nie mogę z nich teraz skorzystać 35latka – fajny, życiowy blog, taki do poczytania trafiłam na niego dzięki komentarzowi autorki pod jednym z moich wpisów Zbiór zdjęć ciekawych granic między państwami - podpatrzone na facebooku With Love Pomysły na szybką, smaczną i nie-niezdrową przekąskę  sama długo przymierzałam się do takiego wpisu a teraz i tak połowy rzeczy nie mogę jeść przez aparat, więc jednak się wstrzymam Mam nadzieję, że znaleźliście w tym przeglądzie coś dla siebie do przeczytania w przyszłym tygodniu! The post Przegląd tygodnia 4/03 appeared first on Life Manager-ka.