Świeży szpinak, gruszka, melon, oscypek, żurawina...Lekka sałatka dla każdego.

77Gerda

Świeży szpinak, gruszka, melon, oscypek, żurawina...Lekka sałatka dla każdego.

Wiosna na pazurkach! A może nawet lato? Dwukolorowa hybryda.

77Gerda

Wiosna na pazurkach! A może nawet lato? Dwukolorowa hybryda.

Zakupy kosmetyczne z ostatnich kilku tygodni. Trochę nowości, trochę powrotów...

77Gerda

Zakupy kosmetyczne z ostatnich kilku tygodni. Trochę nowości, trochę powrotów...

Bioderma Sensibio AR BB Cream Clair Light. Dla ofiar zatrzaśnięcia w solarium lub nałogowych zjadaczy marchewki:) Recenzja.

77Gerda

Bioderma Sensibio AR BB Cream Clair Light. Dla ofiar zatrzaśnięcia w solarium lub nałogowych zjadaczy marchewki:) Recenzja.

Wiza turystyczna B2 do USA. Krok trzeci (ostatni) - kontrola imigracyjna.

77Gerda

Wiza turystyczna B2 do USA. Krok trzeci (ostatni) - kontrola imigracyjna.

Wiza w paszporcie wbita. Podróż zaplanowana. Lecimy!Jak pisałam w poście o rozmowie w konsulacie, otrzymanie wizy nie gwarantuje Ci wjechania na teren USA. Musisz przejść na lotnisku w Stanach przez inspekcję imigracyjną. Nic się jednak nie bój. Dasz radę!:)Etapy odprawy imigracyjnej:Formularz wizowy I-94.Deklaracja celna.Rozmowa na lotnisku w USA z urzędnikiem imigracyjnym.Druk I-94.Kiedy ja w kwietniu 2013 roku wylatywałam do Los Angeles przepisy mówiły, iż przed rozmową z urzędnikiem konieczne jest wypełnienie formularza wizowego I-94. Dostawało się w samolocie od stewardessy lub też wcześniej na lotnisku przy odprawie (tak było w moim przypadku) karteczkę do wypełnienia, którą trzeba było oddać na odprawie. Była to absolutna konieczność! Po 30.04.2013 sytuacja została uproszczona. Nie musisz już wypełniać I-94. Możesz to zrobić i z tego co słyszę jeszcze w niektórych liniach lotniczych obsługa samolotu takie kartki rozdaje, ale nie jest to wymóg konieczny.  Nawet jeśli podasz go urzędnikowi na lotnisku w USA, może on go wyrzucić, nie przyjąć, ale też może zabrać dla Twojego świętego spokoju:)W każdym razie I-94 jest aktualnie tworzony automatycznie poprzez skan Waszego paszportu, w czasie przekraczania granicy ze Stanami. Możesz go wygenerować dla własnego użytku (ale nie musisz) na tej stronie >>. Oczywiście już po odprawie.Po wpisaniu imienia i nazwiska, daty urodzenia, kraju pochodzenia i numeru paszportu, zobaczysz swój formularz wizowy. Sprawdzisz też w tym miejscu własną historię pobytów w USA, ale tylko po 30.04.2013. Uwaga! Zrobisz to tylko będąc na terytorium Stanów. Po wyjeździe nie masz dostępu do tych danych.Jest zatem teraz prościej i to się chwali.2. Deklaracja celna.Wypełnić nadal musisz. Z tego co wiem, tu się nic nie zmieniło. To oświadczenia, w którym informujemy, czy zgłaszamy coś do oclenia. Wiadomo, jednak że staramy się nie zabierać nic, co by wymagało jakiś opłat. Nawet jeśli nic nie zgłaszamy na cło, musimy ten druk wypełnić.3. Kontrola imigracyjna.Znowu jakaś rozmowa?Przemaglują nas, co nie?:) Ten poważny Pan, do którego stoisz w kolejce po wyjściu z samolotu zadecyduje, czy Twoja noga stanie na amerykańskiej ziemi czy nie. Naszykuj paszport, miej na wierzchu ewentualnie bilet powrotny (często proszą o okazanie) i czekaj cierpliwie. Wszyscy obywatele krajów, gdzie wymagana jest wiza do USA, muszą przejść przez tzw. primary inspection. Obywatele większości krajów idą sobie zatem luksusowo przez bramki wyjściowe, a Ty stoisz niestety w kolejce, czasem naprawdę dłuuugiej i....po kilkunastu godzinach lotu (u mnie po 17 h), marząc o śnie w normalnym łóżku, jeszcze masz nerwa, czy Cię łaskawie wpuszczą:)W zależności od lotniska stanowisk inspekcyjnych może być kilka lub kilkanaście. Rada? Staraj się wyjść szybko z samolotu i nie wlec na odprawę. Kto pierwszy, ten krócej czeka. W innym przypadku można tam wrosnąć w podłogę, a krzesełek nie ma. Przynajmniej na lotnisku w Los Angeles, gdzie ja lądowałam.W końcu Twoja kolej.Podajesz paszport. Sprawdzana jest Twoja wiza, skanowane są linie papilarne. Umieszczają dane w systemie. Od teraz Wielkie Amerykańskie Imperium ma Cię już na widelcu!Urzędnik będzie Ci się przyglądał. Czasem nawet intensywnie. Nic się tym nie przejmuj. Zada Ci też kilka pytań. Ile, jakie? To zupełna loteria. Zależy od człowieka, miasta, lotniska. Standardowe pytanie na wstępie: Skąd jesteś? Widzi to w paszporcie jak wół, ale pyta chyba zawsze. O co mnie zapytano?- Kraj pochodzenia?- Pierwszy raz w Stanach? - Jaki jest cel wizyty? Koniec. Nie maglowano mnie, nie wypytywano. Chyba wzbudzam zaufanie:) Wszystko poszło sprawnie i szybko. Koleżankę troszkę dłużej przetrzymano. Z tego co opowiadała pytano ją, czym zajmuje się w Polsce, kazano pokazać bilet powrotny i zadano kilka pytań o plan wycieczki.Mogą zatem Cię zapytać w zasadzie o wszystko. Miejsce pobytu w USA? Czy będziesz tu u rodziny, czy w hotelu? Na jak długo chcesz zostać? Z kim lecisz? Twoja praca, zarobki?Warto być konkretnym, zdecydowanym, śmiałym i dość poważnym. W zasadzie pracownikom tego urzędu nie wolno wdawać się w żarty, uśmiechy czy prywatne konwersacje, choć pewnie takie czasem też mają miejsce.Np. przy odprawie mojej bratowej w San Francisco, zaraz po tym jak oznajmiła, że jest z PL, padło pytanie: Przywiozłaś pierogi, kiełbasę, szarlotkę?:) Taaa chcieliby....:) Jak widać naszą kuchnię cenią nawet za Oceanem i mają rację!W zasadzie większość osób bez problemu przechodzi przez primary inspection. Nie znam osobiście przypadku, by było inaczej. Nie ma się czego bać. To rutynowa procedura. Urzędnik wbija Ci w paszport pieczątkę z czasem pobytu, wita Cię w USA i już.Zazwyczaj możesz zostać jednorazowo na wizie turystycznej 6 m-cy. Nawet jeśli masz wykupiony bilet powrotny za kilka tyg., tak jak było to w moim przypadku. Rzadko kiedy dostaniesz na krócej, ale oczywiście taka ewentualność istnieje. W czasie rozmowy do paszportu przypięto mi zszywką drugą część druku I-94, który przy wyjeździe z USA został mi zabrany. Jednak teraz gdy formularza tego nie trzeba już wypełniać, wydaje mi się, że tylko dostaniesz pieczątkę i to wszystko.Teraz naprawdę jesteś wolny! Zabierasz paszport, dbasz o niego pilnie przez cały pobyt, idziesz po odbiór bagażu i zaczynasz w pełni oddychać amerykańskim powietrzem:)Kilka dodatkowych informacji:Nie znam angielskiego lub znam słabo. Jak się dogadam na rozmowie?Nie musisz znać języka kraju, do jakiego się wybierasz. Nie ma takiego obowiązku. Pytania są proste, więc raczej nie powinieneś mieć problemu z ich zrozumieniem, ale urzędnik, jak będzie upierdliwy, może przywołać tłumacza. Czasem zdarza się, że pyta czy ktoś z kolejki stojących może tłumaczyć. Możesz też poprosić o tłumaczenie kogoś z bliskich czy osób z jakimi lecisz. Nie przejmuj się tym wcale. Najczęściej jest tak, że Ci co kompletnie nie znają języka, przechodzą łatwiej. Macha się na takiego ręką i ma z głowy:)Lecę z mężem, narzeczonym, całą rodziną. Czy rozmowa może być wspólna?Najczęściej tak. Zwykle rodziny podchodzą razem do stanowiska odpraw. Wszystko wtedy idzie sprawniej.Mama, chłopak, wujek, mąż koleżanka leci ze mną i ma paszport amerykański lub inny bezwizowy. Czy ja muszę przejść odprawę? Czy mogę iść razem z nim do wyjścia?Możesz iść ale i tak Cię cofną:) W tym przypadku więzy rodzinne nic nie dają. Masz paszport polski? Musisz iść na odprawę. Nie ma bata. Nie ważne, że Twoja rodzina, przyjaciele, ukochany już odebrali bagaż i jedzą hamburgera w barku przy lotnisku. Ty bez odprawy go nie zasmakujesz.Co to jest secondary inspection?Tak jak pisałam wyżej standardowa kontrola to primary inspection. Każdy z wizą jej doświadcza.Jeśli urzędnik ma jakieś wątpliwości, coś mu nie pasuje w dokumentach, w systemie itp.,może odesłać Cię na tzw. secondary inspection. To dokładniejsza kontrola z urzędnikiem wyższej rangi. Idziesz do specjalnego pokoju i tam inne osoby z Tobą rozmawiają. Jesteś poddawany trochę większemu maglowaniu. Ale to są naprawdę rzadkie przypadki. Po 11 września były one dość częste, ale obecnie zdarzają się sporadycznie, jeśli chodzi o nas Polaków. Oczywiście jednak taka ewentualność istnieje.na koniec tego etapu mogą Cię normalnie wpuścić na teren ich kraju lub nie.Istnieje też coś takiego jak deferred inspection. Zezwalają Ci na pobyt, ale warunkowo. Zostaniesz odesłany do opóźnionej inspekcji  w biurze imigracyjnym. Wygląda to tak, że umawiają Cię na spotkanie w określonym dniu i godzinie i musisz się tam stawić. By do tego Cię zmusić, mogą zatrzymać paszport. Tam ostatecznie przesądzą o Twoim losie.Piszę o tym, ale to naprawdę skrajne przypadki. Kogoś kto dorabia sobie w weekendy handlem bronią, żywym towarem, nie jada kolacji z przywódcą organizacji terrorystycznych, nie lata co miesiąc do Arabii Saudyjskiej, a pod nogawką spodni nie ma wszytego tajemniczego pendrive, nie powinno to dotyczyć:)Pamiętaj! To, że masz wizę na 10 lat, nie oznacza, że możesz tam siedzieć tyle czasu. Liczy się, na ile w paszport zostało Ci wbite pozwolenie jednorazowego pobytu. Najczęściej wynosi 6 m-cy. Każdy dzień przekraczający ten termin to pobyt nielegalny. Oczywiście ze Stanów wyjedziesz spokojnie, ale przy ponownym wjeździe możesz mieć na granicy problemy.Czy przy wyjeździe czeka mnie też jakaś procedura?Okazujesz paszport. Następuje jego skan i tyle. Mają udokumentowane, że teren USA opuściłeś.Jeśli zrodziły Wam się jeszcze jakieś pytania, piszcie śmiało.Wszystkim wyjeżdzającym za Ocean, życzę bezpiecznej podróży, udanego pobyty i całej masy wrażeń.Czy warto polecieć? Absolutnie warto! Nie ma nic piękniejszego niż podróże! Tylko błagam nie siedźcie w centrach handlowych, nie róbcie samych zakupów i nie traćcie czasu na wyłączne leżenie na plaży. Zwiedzajcie, miejcie kontakt w ludźmi, zobaczcie jak najwięcej! To jest zawsze bezcenne!Pozdrawiam!

Ulubieńcy kosmetyczni kwietnia'14.

77Gerda

Ulubieńcy kosmetyczni kwietnia'14.

Decubal Face Wash Nawilżająca Pianka do mycia twarzy. Recenzja.

77Gerda

Decubal Face Wash Nawilżająca Pianka do mycia twarzy. Recenzja.

Ranking mascar. Jakie są Wasze ulubione tusze do rzęs? Wyniki małego sondażu.

77Gerda

Ranking mascar. Jakie są Wasze ulubione tusze do rzęs? Wyniki małego sondażu.

Jakiś czas temu na blogu u mnie gościło rozdanie, w którym pytałam o Waszą ulubioną/najlepszą maskarę. Może zainteresują Was wyniki tego mini sondażu? Jakie padły nazwy, marki i czy jakiś tusz do rzęs szczególnie wysunął się na prowadzenie? Zobaczcie sami.W poszczególnych grupach kolejność alfabetyczna. Ilość wszystkich odpowiedzi - 87.Pierwsza trójka maskar:Maybelline The Colossal Volume Express - 13 głosówLovely Pump Up - 7 głosówOriflame Wonder Lash - 5 głosówPo 4 głosy dla każdej:L'Oreal Volume Million Lashes    Max Factor 2000 Calorie Dramatic LookPo 3 głosy dla każdej: Avon Super Shock Maybelline Colossal Volum Express Smoky EyesMaybelline Rocket Volum ExpressPo 2 głosy dla każdej:Astor StimuLash VolumeMaybelline Volume Express One By OneMax Factor Clump DefyMax Factor False Lash Effect Fusion Po 1 głosie dla każdej:Alverde Nothing But VolumeAstor Air MaxAstor Big & Beautiful BOOM! Curved Astor Big & Beautiful BOOM! VolumeAstor Big & Bfly Butterfly Look Astor Big & Beautiful LovelyDollAvon Mega EffectsAvon Super Extend ExtremeAvon Super FullAvon Super Shock MaxBourjois Twist Up The VolumeBourjois Volume Glamour Ultra BlackClinique High Impact MaskaraDior Diorshow IconicEssence ExtremeEssence Multi ActionEveline Mega Max Full Volume & ShockingEveline Volumix Fiberlast Lenght & Curl UpGolden Rose Cat WalkHelena Rubinstein Lash QueenHelena Rubinstein Lash Queen Fatal BlacksLancome Hypnose Doll EyesLancome Hypnose StarL'Oreal Double ExtensionL'Oreal TelescopicMax Factor 2000 Calorie Curved BrushMaybelline The Colossal Volume Cat EyeMaybelline The Colossal Smoky EyesMiss Sporty Fabulous LashMy Secret Smoky EyesNouba Mascara Plus Infinity ExtensionOriflame Wonder Lash DramatizeRimmel Glam` Eyes Day 2 NightRimmel Extra Super LashRimmel Scandaleyes Lycra FlexWibo Growing Lashes StimulatorYSL Effect Faux CilsZdecydowana większość to tusze drogeryjne. Jest kilka pozycji wysokopółkowych, ale czołówka to maskary niedrogie, wręcz tanie. To akurat mnie cieszy. Część z nich miałam, wiele jest mi nieznanych z praktyki. Jedne lubię i polecam, inne się u mnie nie sprawdziły. Jakie należą do jakiej grupy i dlaczego ? O tym napiszę w jednym z kolejnych postów. Jestem ciekawa, czy w tym małym sondażu znalazła miejsce Wasza ukochana maskara do rzęs?Zgadzacie się co do pierwszej trójki? Znacie te tusze, lubicie czy zupełnie nie?

Lawendowo na pazurkach. Estetique Lakier hybrydowy nr 63.

77Gerda

Lawendowo na pazurkach. Estetique Lakier hybrydowy nr 63.

77Gerda

Wiza turystyczna B2 do USA. Krok drugi - rozmowa w konsulacie.

O złożeniu wniosku wizowego, potrzebnych dokumentach, opłatach i umówieniu rozmowy pisałam w poście z 24 listopada'13. Dziś idziemy na rozmowę do konsulatu. Po jej odbyciu dowiesz się, czy wiza została Ci przyznana czy nie.Masz wyznaczony termin - dzień i godzinę. Nic się nie bój. Sam zobaczysz, że to będzie miła wizyta:)W Polsce rozmowy odbywają się w dwóch miastach: Warszawa i Kraków.WarszawaKonsulat mieście się przy Ambasadzie USA - ul. Piękna 12 (na rogu z Al. Ujazdowskimi)KrakówKonsulat Generalny USA - ul. Stolarska 9.Podczas składania wniosku i umawiania wizyty (wszystko online) wybierasz sam miasto w jakim chcesz starać się o wizę.Co koniecznie trzeba zabrać na rozmowę?Aktualny paszport.Wydrukowaną kartę potwierdzenia złożenia wniosku wizowego DS-160 - z dwoma kodami alfanumerycznymi.Wydrukowaną kartę potwierdzenia spotkania.Bez tych dokumentów nie przekroczysz progu konsulatu.O czym warto pamiętać przed wejściem?Będziesz na wejściu poddany kontroli bezpieczeństwa. Nie możesz wejść z:urządzeniami elektronicznymi jak np. laptop, aparat fotograficzny, tablet, dyktafon, mp3 itp.jedzeniem, piciempapierosami, zapałkami, zapalniczkamibronią, materiałami łatwopalnymi czy ostrymi przedmiotami jak nożyczki, pilniki do paznokci, scyzorykizaklejonymi kopertami, paczkami itp.płynami, sprayami, kosmetykami, mi np. kazano u ochrony zostawić na czas rozmowy dezodoranty i krem do rąk jaki miałam w torebcewalizkami, torbami podróżnymi, dużymi plecakami, większymi gabarytowo torebkami.Na stronie ambasady jest informacja, że nie wejdziesz z torebką większą nić A4 i tu akurat chyba jest to indywidualne widzi misie ochrony. Ja miałam zdecydowanie dużo większą torebkę i nikt nawet nie szepnął słowa, że jest coś nie tak. Przy mnie wchodziło wiele osób z miejskimi sporymi plecakami i również zero problemu. W innym terminie  (ok. miesiąc po mnie) moja bratowa idąc na taką samą rozmowę, nie mogła wejść z nawet malutką torebką. Co więcej mi zaproponowano zostawienie niedozwolonych kosmetyków u ochrony i odbiór ich przy wyjściu. Gdy ona chciała to uczynić, kategorycznie odmówiono. Musiała wyjść z konsulatu, "pozbyć" się torebki i wejść ponownie. Z racji, iż była bez samochodu i sama, nie miała gdzie zostawić bagażu. Co robić? Okoliczny mały sklepik/kiosk wychodzi na przeciw Twoim problemom. Za 15 PLN przechowują Ci wszystko, co chcesz. Oczywiście od razu informują, że nie odpowiadają za rzeczy im powierzone. 15 PLN!!! Zgroza. Wszystko oczywiście jest "ukartowane" z ochroną konsulatu, gdyż to oni od razu informują Cię o "życzliwym" sklepiku. Sytuacja dotyczy Warszawy i miała miejsce około 10 m-cy temu. Nie wiem, jak to wygląda teraz. Mnie zupełnie to nie spotkało. Jednak informuje, że może to mieć miejsce, więc lepiej o tym wiedzieć i zawczasu nie brać nic nieodpowiedniego, do czego mogliby się przyczepić.Co z telefonem komórkowym?Na rozmowę nie możesz go zabrać. Przy wejściu ochrona każe telefon całkowicie wyłączyć i oddać do indywidualnego koszyczka. Numer koszyczka dostajesz do ręki (zalakowany kartonik). Na jego podstawie odbierzesz komórkę przy opuszczaniu budynku.Mi w koszyczku bez problemu pozwolono zostawić dezodorant i krem do dłoni, ale jak widać z info powyżej, nie zawsze ochrona się na to godzi.Etapy pobytu w konsulacie:Kontrola bezpieczeństwa.Weryfikacja dokumentów w osobnym punkcie.Wejście na salę rozmów- skanowanie linii papilarnych- sprawdzanie dokumentów i paszportu- przyznanie numeru rozmowyRozmowa z urzędnikiem konsulatu - decyzja o przyznaniu wizy lub nie.Kontrola bezpieczeństwa1. Sporo o niej napisałam już wyżej. (patrz: O czym warto pamiętać przed wejściem?). Jest w zasadzie identyczna jak na lotnisku.2. Przechodzisz przez specjalną bramkę.3. Musisz zdjąć wierzchnie odzienie, czasem mogą poprosić o zdjęcie obuwia (np. kozaki, glany itp). Wszystko to, wraz z ewentualnym dozwolonym bagażem np. torebka, jest skanowane i sprawdzane na monitorze.4. Wyłączony aparat telefoniczny przechowuje Ci ochrona. 5. Tu też sprawdzane jest, czy posiadasz paszport i kartę umówienia spotkania. Nie możesz przyjść w innym dniu niż wyznaczony, nie możesz też nie posiadać tego dokumentu. Zwyczajnie zostaniesz cofnięty. Weryfikacja dokumentów w osobnym punkcieW Warszawie idziesz przez długi hol. Za szklanym drzwiami znajduje się mały punkt (w zasadzie stolik), gdzie pokazujesz ponownie paszport, kartę umówienia spotkania i potwierdzenie złożenia wniosku DS-160.Jeśli wszystko jest ok, schodzisz schodami w dół do sali rozmów.Sala rozmówNa początek podchodzisz do okienka, gdzie skanowane są Twoje linie papilarne (jak podczas wyrabiania paszportu).Czasem do tych okienek może być mała kolejka. Zależy od obłożenia.Paszport, kartę umówienia spotkania i potwierdzenie złożenia wniosku wizowego. Dwa ostatnie dokumenty są Ci zabierane. Paszport otrzymujesz z powrotem.Nie przynosisz innych żadnych papierów. Ani o zarobkach, ani z US, ani z ZUSu, żadnych zdjęć rodzinnych, listów od brata z NY itp. Nikt nawet na to nie spojrzy i nie weźmie tego do ręki. Przede mną jeden pan zabrał całą teczkę. Pani za szybą tylko na niego spojrzała z politowaniem i kazała teczkę zamknąć:)Pracownik konsulatu rejestruje Cię w systemie. Następnie nadaje numer Twojej rozmowie. Drukuje się on elektronicznie. Odrywasz go z czytnika i idziesz dalej.Właściwa rozmowa z urzędnikiem konsulatuZ numerem w dłoni idziesz do poczekalni. To dalsza część sali z fotelami, stolikami, wieszakami na ubrania. Tu spokojnie czekasz na swoją kolej. Okienek do rozmów jest kilka. Podchodzisz do tego, nad jakim wyświetli się Twój numer. Dokładnie identycznie jak w aptece, poczcie czy przychodzi rejonowej:)Możesz czekać na rozmowę 2 minuty, a możesz i godzinę. Wszystko zależy od tego jak długo będą prowadzone "spotkania" z tymi przed Tobą. To, że masz wyznaczoną dokładną godzinę, nie znaczy, że ściśle o tej porze poproszą Cię do okienka.Sala oczekiwań jest przyjemna. Co metr masz dozownik z antybakteryjnym płynem do oczyszczania dłoni. Amerykanie mają na tym punkcie totalnego bzika! Miałam wrażenie, że chcą byśmy przystępując do rozmowy oczyścili się całkowicie z naleciałości komunistycznego reżimu:)Na sali będziesz bombardowany filmikiem z ekranu plazmy, dotyczącym potęgi USA. Co jak co, ale propagandę mają lepszą niż dawne ZSRR:) Przy krzesłach natkniesz się na foldery z atrakcjami Stanów i uwielbieniem dla ich prezydentów, świąt, "dokonań" na rzecz świata.Jak już będziesz wymiotował tym patosem, zobaczysz migający Twój numer, wstajesz i wędrujesz do odpowiedniego stanowiska.Rozmowa nie jest przeprowadzana w żadnym tajemnym pokoju, przy stoliku itp. Stoisz jak w banku lub poczcie. Mówisz do mikrofonu i słuchasz z głośnika.Pani/Pan za szybą siedzi sobie za komputerem i Twój wniosek wizowy z wszelkimi danymi widzi na monitorze. Jak będziesz mówić głośniej, istnieje duża szansa, że cała sala za Tobą dowie się jaki masz stan cywilny, ile zarabiasz i czy masz ciotkę na Florydzie:)Na początku podajesz paszport. Ponownie skanowane są Twoje linie papilarne. Urzędnik konsulatu jest Amerykaninem, ale zna biegle polski. Będzie rozmawiał w Twoim języku, ale jeśli chcesz możesz poprosić byście mówili po angielsku. Nic się nie bój, jeśli nie znasz angielskiego. Nie masz takiego obowiązku.  O co pytają? W zasadzie o to, co już o Tobie wiedzą z wniosku. Zwykle wybierają parę punktów i do nich zadają pytania. Nie ma się czego bać. Bądź pewnym siebie, nie pokazuj strachu, dokładnie odpowiadaj na pytania, a nie katuj ich swoją autbiografią. Tam nikogo to nie interesuje. Nie rozgaduj się, nie udowadniaj że nie jesteś wielbłądem, nie sprzedawaj o sobie więcej informacji niż chcą.Jakie mi postawiono pytania?- Gdzie pracuję?- Kiedy zamierzam lecieć i do jakiego miasta?- Czy sama czy z przyjaciółmi?- Co zamierzam tam zwiedzać?Tyle. Cała rozmowa trwała 3 minuty.Kiedy chciałam powiedzieć coś więcej, np. opowiedzieć plan swojej 5500 km wyprawy:), przerywano mi i zadawano kolejne pytanie. Jak Cię pytają, czy lecisz z kolegą, przyjacielem, bratem. Odpowiadasz z kim i tyle. Nic więcej. Pytają ile zarabiasz? Podajesz kwotę. Koniec. Nie tworzysz opowieści o prowizjach, premiach itp. Będą to chcieli wiedzieć, zapytają. Lecisz do rodziny? Pewnie będę chcieli coś więcej o niej wiedzieć. Odpowiadaj konkretnie. Nie snuj poematów. W oczekiwaniu na rozmowę, nasłuchałam się mimowolnie tylu historii życiowych, że myślałam, że umrę ze śmiechu. Nikt tych ludzi o to nie pytał, ale nie wiem czemu, niektórzy na siłę chcą jak najwięcej opowiedzieć. Myślą, że staną się w ten sposób bardziej wiarogodni. Co jest totalną pomyłką. Nie pytają o rodzinę? Nie zaczynaj o tym. To największy błąd, bo zaraz zaczną się dodatkowe pytania. Fakty są takie, że Ci co za dużo obracali językiem stali na rozmowie 30 minut, a takie osoby jak ja tylko 3. Hitem była para co ze szczegółami opisywała swoje przyszłe wesele (w tym menu), liczbę świń teścia i proces produkcji skórzanych pasków (to chyba ich zawód). Dla Amerykanina to musiało być niezwykłe doświadczenie:) Zaczęli z 20 minut wcześniej ode mnie. Mi przyznano wizę, a oni nadal tam stali:)Błagam też, nie mów: "Ja tam nie zostanę, nie będę pracować na czarno, nie ucieknę, nie jadę tam do roboty itp." To jest upokarzające i działa tylko na niekorzyść.Kiedy decyzja jest na tak, urzędnik życzy Ci miłego pobytu na terenie jego ojczyzny. Paszport zatrzymuje i mówi - Goodbay.U mnie poszło to tak szybko, że byłam zaskoczona. Mówię: "Ale to już? Mam wizę?". Pan ze śmiechem: "Tak, na 10 lat. Udanej podróży":)Jestem prawie pewna, że u Ciebie będzie podobnie. Obecnie w przypadku nieprzyznania wizy, konsulat musi Ci podać powód i musi go uzasadnić. Masz prawo się tego domagać.Ogólnie całe spotkanie jest miłe, bardzo przyjazne. Rodzi we mnie sympatyczne wspomnienia. Cały opis jest dużo dłuższy niż rzeczywisty tam pobyt:)Wychodzisz z sali i idziesz do wyjścia. Odbierasz u ochrony komórkę (na podstawie otrzymanego numerka).Dostałam/em wizę, zabrali mi paszport, co dalej?Wiza nie jest w paszport wbijana na miejscu. Musi on polecieć do USA. Dostaniesz SMSem i mailem informacje, kiedy będziesz mógł go odebrać w wybranym wcześniej przez siebie punkcie TNT. Zgłaszasz się tam koniecznie z dowodem osobistym. Musisz mieć też ze sobą numer UID. Numer ten znajduje się na potwierdzeniu umówienia spotkania z konsulem oraz profilu online. Po zalogowaniu można go znaleźć po prawej stronie tuż obok adresu mailowego i podanym numerem przesyłki. W zalakowanej kopercie otrzymujesz paszport z wbitą wizą.Cieszysz się jak dziecko i szukasz najtańszych biletów do USA:)Oczekiwanie na odbiór paszportu trwa wynosi ok. 7 dni. U mnie trwało 4. Może trwać też 10. Wszystko zależy od tego, czy akurat nie wypada jakieś święto, weekend itp. Zwykle jest to szybciej niż podaje nam konsulat.W tym miejscu możecie śledzić się dzieje się z Waszą przesyłką, na podstawie nr paszportu >>.Paszport w TNT będzie do odbioru przez 9 dni roboczych. Po tym czasie (w przypadku braku odbioru) zostanie przekazany do Ambasady/Konsulatu.Paszport może odebrać też za Ciebie inna osoba, ale wymaga to upoważnienia. Więcej informacji na ten temat na stronie >>.Kiedy ja dostawałam wizę i kiedy pisałam w listopadzie 2013 roku pierwszy post na ten temat, nie było możliwości dostarczenia przez TNT przesyłki z paszportem bezpośrednio do domu. Z tego co teraz widzę na stronie, taka opcja pojawiła się. Możesz zatem zamówić dostawę pod wskazany adres. Koszt tej usługi to 24 PLN. Wymagane jest tak samo okazanie dowodu i numeru UID.Na ile dostanę wizę?W 99,99% na 10 lat. Nie ma co prawda ścisłego przepisu, który mówi, że właśnie na tyle muszą Ci przyznać wizę. W praktyce jednak tak właśnie się dzieje. Nie znam nikogo kto dostałby na mniej. Oczywiście cały czas mówimy tu tylko i wyłącznie o wizie turystycznej.Termin ten nie oznacza, że możesz w USA być bez przerwy 10 lat. Urząd imigracyjny na przejściu granicznym decyduje o wjeździe na teren USA i ile tam możesz przebywać jednorazowo. Zwykle wbija w paszport termin 6 m-cy. Rzadko kiedy inaczej. Jeśli zostaniesz na dłużej, mimo iż wizę masz na 10 lat, Twój pobyt staje się nielegalny.W przypadku odmowy przyznania wizy, kolejny raz możesz o nią ubiegać się po 12 m-cach.Moje dodatkowe radyNie bój się. Nie ma czego. Wiem, że wizyta w konsulacie może budzić niepokój, ale naprawdę nie ma się czym martwić.Pamiętaj, że w ostatnich latach tylko w bardzo szczególnych przypadkach odmówiono przyznania wizy turystycznej w PL. To nie czasy sprzed 20 czy 30 lat.Przyjdź na rozmowę wcześniej. Nie wiem jak jest w Krakowie, ale w Wawie zwykle przed konsulatem na pięknej jest spora kolejka. Czasem można tam nawet stać 2 h. Czasem tylko 2 minuty. Nie trafisz. Nawet jeśli stoisz jeszcze na chodniku, a już jest Twoja godzina rozmowy, nic się nie martw. Na bank dziś odbędziesz spotkanie. Niestety jest tak, że na jedną godzinę umawianych jest zwykle kilka osób na raz.Kiedy w styczniu 2013 szłam na rozmowę był mróz -25 stopni i padał śnieg ogromny. Stałam w kolejce do drzwi 1,20 h. Na szczęście miałam grubą kurtkę, buty na kożuchu i czapkę uszatkę. Każdy z oczekujących wyglądał jak bałwan. Ochrona wpuszcza osoby pojedynczo lub góra 2-3. W sumie to mocno upokarzające. Jak leje, praży słońce +37 stopni czy jest wichura stoisz na zewnątrz jak skazaniec i nic na to to nie poradzisz. Możesz stać nawet z tego co słyszałam czasem 2 h. Auto ciężko zaparkować gdzieś bliżej, bo pod ambasadą jest zakaz, a na Pięknej wiadomo parkingów brak.Za nic nie wiem czemu nie można tam zrobić dla interesantów chociaż daszku lub jakiegoś pomieszczenia oczekiwania? Jak jest super pogoda to ok, ale w innym przypadku wchodzisz na rozmowę albo super mokry albo spalony na heban albo nieźle zakatarzony. Ktoś powie: można zabrać parasol. Można. Ale Cię z nim nie wpuszczą, bo traktowany jest jako ewentualna broń.Mój mały apel zatem do Amerykanów. Zróbcie daszek przy konsulacie lub najlepiej jakieś tam zabudowanie. Stanie na chodniku o szerokości 1 metra (utrudnienie też dla innych przechodniów!) nie należy do przyjemnych w deszczu, śniegu, wietrze lub ostrym słońcu. Za opłatę 160 dolców coś chyba nam się należy? Naprawdę trzeba nas aż tak upokarzać?Co do pracowników konsulatu nie mogę powiedzieć złego zdania. Wszyscy są życzliwi i pomocni. Jeśli czegoś nie wiesz, pytaj. Tam co krok stoi ktoś, kto chętnie udzieli Ci wsparcia i rady. W następnym poście opowiem o odprawie na granicy USA - przez urząd imigracyjny.Obiecuje, że post ukaże się tym razem szybko. Mnie więcej w ciągu tygodnia.    Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, wskazówki, rady, napiszcie koniecznie w komentarzu. Wiele osób skorzysta.

Co planuję kupić? Co polecam, a czego nie?

77Gerda

Co planuję kupić? Co polecam, a czego nie?

O szaleństwie promocyjnym kosmetyków zaczynającym się w tym tygodniu, pewnie wszyscy już wiedzą. Przedstawiam skrót, co gdzie taniej możecie kupić. Być może komuś z Was pozwoli to sprawnie zaplanować zakupy, jeśli się w ogóle na nie wybieracie.Największy rabat spotkamy w Rossmannie. 49% off na makijaż to dużo. Ale nie można było zrobić już równo 50%? Drogeria tym razem zastosowała marketingowy myk. Chcą byśmy przychodzili do sklepu po kilka razy. Promocje bowiem nie obejmują wszystkiego w całości, ale wg ustalonego kalendarza (jak wyżej). Nie łudźmy się, że Rossmann każdego Klienta wielce kocha i dlatego chce Nas widzieć tak często:) Stara prawda mówi: "Im więcej razy wejdziesz do sklepu, tym więcej kupisz". Marketingowcy wiedzą o tym najlepiej!Natura daje nam w prezencie mniejszą zniżkę - 40%. Dotyczy ona jednak całości kolorówki w wybranym czasie. Nasze zapotrzebowanie możemy zatem zaspokoić za jednym podejściem.Hebe nie chcąc być w tyle, kusi nas 30% promocją na wszelkie kosmetyki wyszczuplające. Dodatkowo przez 4 dni miłośnicy marki Max Factor mogą w tej drogerii kupić wszystko z 30% zniżką.W listopadzie ubiegłego roku zamieściłam post z ulubioną kolorówką drogeryjną poszczególnych marek. Zapraszam do zajrzenia. Lista nadal aktualna i może pomoże Wam w wyborze?Jest też na blogu notka z 5 produktami do makijażu, jakich nie lubię.Czy ja na coś czaję się szczególnie?Chętnie kupię masełko w do ust w kredce - Astor Soft Sensation Lipcolor Butter. Mam jeden kolor 009 Burnt Rose (prezentacja w ulubieńcach stycznia'14). Znakomita rzecz. Teraz wybór padnie chyba na czerwień.Zastanawiam się również nad nabyciem osławionego tuszu Lovely Curly Pump Up. Mascar w tej chwili mam dość sporo. Każda oczekuje w kolejce, ale ta z 49% rabatem będzie kosztować w sumie grosze, więc chyba się zdecyduję.W Hebe być może wrzucę do koszyka jakieś serum wyszczuplające z Eveline. Właśnie jedno mam na wykończeniu, a bardzo lubię ich produkty z tym przeznaczeniem. Poza jednym rozgrzewającym (Eveline Termoaktywne Serum Wyszczuplające 3D), który okazał się koszmarem, tragedią, dramatem i....totalnie nie polecam go nawet wrogom:)Z makijażu natomiast totalnie nie polecam tuszu do rzęs - Astor Big & Beautiful 24h Boom. Otrzymałam ją niedawno do testów i niestety ogromne rozczarowanie. Nie robi nic. Ładne opakowanie, duża szczotka (ja takie preferuje), ale efekt żaden. Nie pogrubia, nie wydłuża, nie jest wcale widoczna na rzęsach, choćbyśmy ją nanosili i z 10 razy. Większych planów zakupowych nie mam i raczej nie będę przepychać się łokciami między półkami:) Pogoda poza tym tak cudna, a prognoza jeszcze lepsza, że szkoda czasu na wędrówki sklepowe. Las i park, Starówka...będzie lepszym rozwiązaniem...Chętnie dowiem się co Wy planujecie kupić? Oddacie się szaleństwu czy skromności?:)Uściski!

Nivea Balsam do ciała pod prysznic Cocoa & Milk. Co robi? Nie robi nic. Recenzja.

77Gerda

Nivea Balsam do ciała pod prysznic Cocoa & Milk. Co robi? Nie robi nic. Recenzja.

Ulubieńcy kosmetyczni marca'14.

77Gerda

Ulubieńcy kosmetyczni marca'14.

16 opakowań leży w koszu, czyli zapraszam na denko!

77Gerda

16 opakowań leży w koszu, czyli zapraszam na denko!

1. Baydream Szampon dla dzieci.Kupiłam bardzo dawno. Wiele osób polecało go do mycia włosów dorosłych. U mnie niestety nie sprawdził się pod tym względem totalnie. Niesamowicie plącze kosmyki. Wylewałam ogromny odżywki, a za każdym razem był mega problem. Sprawiał, że moje włosy były "sianowate", matowe, źle się układały, co więcej przesuszał je mocno elektryzował.Zużyłam do mycia pędzli, choć tu akurat też jakiś cudem nie jest. Znalazł także swoje zastosowanie jako płyn do kąpieli. Ponownego kupna nie będzie.2. Yves Rocher Vanilla Lemon Żel pod prysznic.Zakup sprzed ponad roku. Kosztował grosze na jakiejś wyprzedaży posezonowej. Cytrynowa wanilia...mmmm. Piękna woń. Mi ewidentnie kojarzyła się z świeżo upieczoną babką cytrynową. Kosmetyk wydajny, bardzo relaksacyjny, stety lub niestety pobudzający kubki smakowe:) Dobrze mył, miał świetną konsystencję, nie wysuszał. Lubiłam też stosować go jako płyn do kąpieli. Niestety aktualnie nie jest w sprzedaży.3. Biotherm Biosource Tonik do twarzy.Był częścią 4-częściowego zestawu. Wysoka jakość. Bardzo przyjemnie mi się go używało. Dobrze i trwale nawilża. Łagodzi, rozjaśnia. Ma niezwykle orzeźwiający zapach. Nietuzinkowy. Rano rozbudzał błyskawicznie skórę, a mnie motywował do działania. Niestety nie tani, jak na tego typu kosmetyk. Warto polować na niego w promocyjnych zestawach. Nie to, że nie można go zastąpić czymś z tańszej półki. Zdecydowanie można, ale być może za jakiś czas skuszę się na jego pełnowymiarowe duże opakowanie. Baaardzo wydajny.4. Farmona Tutti Frutti Olejek do kąpieli Wiśnia i Porzeczka.Znalazł się w ulubieńcach grudnia'13. Tam go recenzuje. Zakochałam się w tej woni. Sam płyn jest bardzo ok, ale też to nic wyjątkowego, ale kolor, zapach, relaks jaki daje - bajka. Do tego nie drogi i starcza na długo. Mam aktualnie wersję mango i też lubię, ale ta zdecydowanie wygrywa. Wrócę do niego na bank.5. Joanna Naturia Żel do higieny intymnej z ekstraktem z kory dębu.Recenzowałam ten kosmetyk w tym poście >>. Przyjemny żel. Nie mam mu nic do zarzucenia. Bardzo odświeżający i spełniający swoją rolę znakomicie. Fajne małe opakowanie można zabrać w podróż. Jest poręczny i wydajny. Wiele razy myłam nim także twarz i tu również duży plus.6. Mythos Aloe Moisturizing & Cooling Gel Żel łagodząco-chłodzący po opalaniu i na oparzenia słoneczne.Zabrałam go w zeszłym roku w podróż po Kalifornii i jak pisałam w recenzji uratował mi tam życie. Znakomicie działa po kąpielach słonecznych. Resztki zużyłam jako środek po goleniu nóg czy pach i tu także zdał egzamin. Koi, wycisza skórę, nawilża, lekko chłodzi. Starcza na wieki. Wchłania się w sekundy.7. Isana Deo Roll-On Sporenlos.Dla mnie bardzo ok. Nie mam większych problemów z poceniem się i ten kosmetyk zapewnił mi ochronę na dobrym poziomie. Przypuszczam, że latem może nie byłby wystarczający, ale zimą jak najbardziej. Rzeczywiście nie brudzi ubrań, a dla mnie to bardzo ważne. Tani, poręczny, wydajny.8. Soap&Glory Glam Hair Day Daily Super Shampoo.Miniaturka szamponu. Piękny zapach. Sam kosmetyk spełnia swoje zadanie idealnie. Niezwykle wydajny. Dobrze myje. Nie obciąża fryzury. Włosy po nim są puszyste, długo świeże i miłe w dotyku. W połączeniu z odżywką tej marki - znakomity duet. Kupiłabym z chęcią pełnowymiarowe opakowanie, ale aktualnie nie mam dostępu. 9. Oliwka do skórek o zapachu awokado.Totalny bubel. Kupiony za grosze przy okazji dawnych zakupów na Allegro. Niestety marka się starła i już nie jest do odczytania. Nie nawilżała, nie pachniała w ogóle. Nie zmiękczała. Dawała lekkie natłuszczenie i tyle. Pędzelek miał być ułatwieniem, a wcale takim się nie okazał. Zużyłam na całe dłonie na noc. Nie polecam zdecydowanie.10. Wellness&Beauty Duschgel Wanilia i Jabłko.Myślałam, że nigdy tego nie zużyję. Pianka do mycia ciała. Taki w sumie gadżet kupiony latem. Coś innego niż żel, myje ok, ale ogólnie nie polecam. Zapach bardzo sztuczny. Po pewnym czasie mocno męczący. Na początku dozownik działał ok. Potem zaczął się zacinać. Pod koniec wyciskanie produktu to była mordęga. Używałam go od przypadku. Cieszę się, że zalicza właśnie kosz. 11. Naomi Campbell Cat Deluxe At Night Woda toaletowa.Kupiona spontanicznie. Cieszę się, że ją miałam. Za niezbyt wysoką cenę to bardzo trwały zapach. Seksowny, zmysłowy, wyrazisty. Dodaje pewności siebie i sprawia, że człowiek wychodzi z domu z głową podniesioną wysoko do góry. Aktualnie mam kilka butelek innych zapachów i nie planuje w najbliższym czasie kupować nowych, ale nie wykluczone że kiedyś do Naomi wrócę.12. Frotto Chusteczki mokre Pomarańcz.Świetne do torebki, auta. Zużyłam już kilka opakowań. Kosztują grosze, a są godne zainteresowania. 13. Fuss Wohl Chusteczki do odświeżania stóp.Kupiłam je latem. Nic specjalnego. Słabo nasączone, małe, odświeżenie znikome. Takie samo zadanie spełnią każde inne mokre chusteczki. Zakup pod wpływem impulsu i jakiejś promocji. Z czasem rzuciłam je w kąt i dopiero po kilku miesiącach odnalazłam. Rzecz w zasadzie zbyteczna.14. Balea Żel pod prysznic Borówka amerykańska.Lubię żele tej marki, ale ten nie specjalnie trafił w moje gusta. Woń dość chemiczna. Zbyt gęsta konsystencja. Mył ok i był wydajny, ale pod koniec go już męczyłam. Lekko też wysuszał moją skórę przy codziennym używaniu. Malina z tej serii bije go we wszystkim. 15. Nivea Angel Star Kremowy żel pod prysznic.Podobne odczucia jak powyżej. Sam kosmetyk spełnia zadanie, ale do niego nie wrócę. Miał pachnieć malinami, a moim zdaniem to jabłka:) Używałam, odstawiałam. Potem znowu wracałam, ale powrotów do kolejnej butelki nie będzie. Plus za kremową konsystencję i brak uczucia suchości ciała.16. Olej Jojoba ze sklepu www.naturalne-piekno.pl.Używałam do ciała i włosów. Ładnie natłuszcza, świetnie zatrzymuje wodę, zmiękcza, łagodzi stany zapalne, dobrze chroni przed czynnikami zewnętrznymi, regeneruje. Zapach taki sobie. Nie tragiczny, ale dla mnie też żadne cudo. Produkt w porządku, mogę polecić. Moim zdaniem warto choć raz go nabyć. Niekoniecznie oczywiście w tym sklepie.Coś upatrzyliście dla siebie?

Ulubieńcy niekosmetyczni marca'14.

77Gerda

Ulubieńcy niekosmetyczni marca'14.

Argan Oil Body Butter od Cece of Sweden. Idealne masło do ciała! Recenzja.

77Gerda

Argan Oil Body Butter od Cece of Sweden. Idealne masło do ciała! Recenzja.

Co jest modne w modzie, a co mi się nie podoba? Pierwsza piątka.

77Gerda

Co jest modne w modzie, a co mi się nie podoba? Pierwsza piątka.

Torby z filcu. Jedne są koszmarne, inne złe, kolejne takie sobie, ale wszystkie do niczego.Kurtki/płaszcze z rękawami z innej mańki (inny kolor, materiał, tekstura itp.). Czyli tułów sobie, ręce sobie. Jakby pokroili kilkoro ludzi na części i potem próbowali z tego złożyć jednego człowieka. Horror, ale mocno słaby. Zdecydowane NIE!Podkolanówki za kolano. One chyba mają jakąś specjalną nazwę...? Ale ja się nie znam. Nawet Anię Rubki, z jej boskimi nogami, to oszpeca. Biżuteria/zegarki z tzw. różowego złota. Aaaa, aż się wzdrygam:( Bazarek, bazarek i jeszcze raz odpust, nawet jeśli kosztuje to to kilkaset złotych i jest super extra bajer full markowe:)Czaszki...wszędzie czaszki. Czaszka na palcu, przegubie dłoni, bluzie, kurtce, skarpecie, bucie, plecaczku, portfelu, apaszce i kto tam ich wie gdzie jeszcze...?A pod czaszką? A pod czaszką zazwyczaj nic:(Spontaniczny post. Napisał się więc, niech więc już zostanie:)Jak zawsze u mnie pamiętajcie o zmrużeniu oka, dystansie i prawie do subiektywizmu...Działa to oczywiście w obie strony. Inaczej nie mogłoby być.Czego Wy nie lubicie w modzie? A może chłoniecie wszystko bez wyjątku?Trzymajcie się!

Flormar Nail Enamel nr 418

77Gerda

Flormar Nail Enamel nr 418

Mythos Hand & Nail Cream Olive + Green Tea. Recenzja kremu do dłoni.

77Gerda

Mythos Hand & Nail Cream Olive + Green Tea. Recenzja kremu do dłoni.

Wiosna na paznokciach. Różowo-brzoskwiniowa hybryda.

77Gerda

Wiosna na paznokciach. Różowo-brzoskwiniowa hybryda.

Pogoda ostatnio u nas jest bajeczna. Słońce rozwesela każdy dzień, pachnie wiosną i nowym życiem. Uwielbiam taki czas. Nieśmiało też nowa pora roku wkracza na moje paznokcie.Od około 7 dni na pazurkach gości u mnie taki oto odcień. Miałam ogromny problem z oddaniem go na zdjęciach. W rzeczywistości jest bardziej jaskrawy, wręcz w stronę odblasku. Dużo żywszy. W każdym świetle wygląda inaczej i za to go lubię.To lakier hybrydowy marki Gelish. Nie zanotowałam numeru. Postaram się to uczynić przy kolejnej wizycie. Nakładała mi go kosmetyczka.Niby róż, niby brzoskwinia, niby pomarańcz...Rozwesela dłonie i oko także.Lubicie takie kolory?

Zakupy kosmetyczne pielęgnacyjne z ostatnich 3 m-cy.

77Gerda

Zakupy kosmetyczne pielęgnacyjne z ostatnich 3 m-cy.

Ulubieńcy niekosmetyczni lutego'14.

77Gerda

Ulubieńcy niekosmetyczni lutego'14.

I. "W poszukiwaniu straconego czasu. Tom I. W stronę Swanna" Marcel Proust.Pierwszy raz sięgnęłam po tę książkę, kiedy miałam 22-23 lata. Doszłam do 1/4 i nie przebrnęłam dalej. Wiedziałam jednak, że kiedyś do niej wrócę. Muszę jednak dać sobie czas. Pewnie dojrzeć, bardziej poznać siebie i świat dookoła. Chyba właśnie nadszedł ten moment. Czekała w mojej domowej biblioteczce ponad 10 lat. Nie raz skupiałam na niej wzrok i mówiłam: "Jeszcze nie teraz". Chyba się jej bałam. W lutym "przywołała" mnie ponownie. Otworzyłam na pierwszych stronach i...? Zakochałam się.Wymagająca literatura, niełatwa, gęsta, potrzeba na nią wysiłku, ale jak najbardziej ten trud się opłaca. To co zyskujemy, jest nie do przecenienia. Książka nie do czytania w autobusie, chyba że naprawdę nasza zdolność koncentracji i wyłączenia z otoczenia, jest na niezwykle wysokim poziomie. Proust wymaga skupienia, oderwania, wejścia głęboko w siebie. Czyta się go długo, tu nie wolno się spieszyć, czasem na przekór sobie, ale tak to już jest z arcydziełami literatury. Budzą w nas lęk, niemoc, czasem niechęć, ale kiedy dobrniemy do ostatniej strony, czujemy się bogatsi wewnętrznie, możemy zdobyć cały świat i jakby ktoś dodał nam skrzydeł na długi czas. "W poszukiwaniu..." jest znakomicie skonstruowana. Prawdziwe mistrzostwo stylu, kunsztu języka, generowania emocji, wrażliwości na świat. Królem literatury psychologicznej jest dla mnie Dostojewski. Nikt go w tym jeszcze nie pobił, ale Proust pasuje się w moim rankingu tuż za nim.Czy ten tytuł musi przeczytać każdy? Nie. To nie jest coś dla każdego. Dla wielu to od zawsze bełkot. Ala dlaczego nie miałbyś spróbować? Niech będzie cicho, baaaardzo cicho, zapal świeczkę i małą lampkę, usiądź w fotelu i postaraj się przegonić wszelkie troski. Czytaj, chłoń, przeżywaj, wracaj do wielu zdań po kilka razy...Od nadmiaru myśli, emocji, skomplikowanych form wyrazu, może zaboleć Cię głowa. Tylko, że w tym przypadku jest tak, że boli, a chcesz więcej i więcej...Ja zdecydowanie po pierwszym tomie sięgnę po kolejny. 7 tomów to pełna całość i planuję by stała się moim udziałem.II. "Sala samobójców" Jan Komasa.Film miał premierę 3 lata temu. Jestem zatem dość spóźniona z jego obejrzeniem. Dowód na to, że Polacy potrafią robić dobre kino. Świetny obraz. Znakomity pomysł, scenariusz, dojrzała gra aktorska. Mocno stylowy. Pisałam już o tym na Facebook'u. Zobaczyłam napisy końcowe i czułam jakby mój mózg przejechał czołg. Emocje, myśli jeszcze kilka dni kłębiły się we mnie i w koło powracały. Nadal mam je gdzieś z tyłu głowy. Ważny film. Odważny. Potrzebny.O czym? O potrzebie miłości, akceptacji, dojrzewaniu, celach, wewnętrznych przemianach. Również o ogromnym strachu, życiowych priorytetach, pozornie błahych decyzjach, jakie mogę zmienić nasze życie.  Dla mnie to też historia o tym, jak nasze wybory mogą wpływać na bliskich. Sugestywnie namalowany obraz stosunków rodzinnych, relacji między rodzicami, a dziećmi. To nie jednak tylko kino pokazujące dzisiejszą młodzież. Nie wyłącznie. Wirtualny świat może pochłonąć każdego z nas, każdego użytkownika sieci. Jeśli stanie się dla nas rzeczywisty, główny lub co gorsza jedyny, już jesteśmy w niewoli. Nie jest to tylko niebezpieczeństwo dotyczące nastolatków. "Salę..." powinny obejrzeć całe rodziny. Najlepiej wspólnie. Potem o tym dyskutować, rozmawiać. Właśnie rozmowa...Wszystko w zasadzie zależy od niej. Przyjrzyjcie się oglądając, o czym i w jaki sposób rozmawiają bohaterowie filmu. Rodzice z synem, małżonkowie, Dominik z kolegami w szkole. To dość przerażające, a bardzo powszechne.Tak, uważam, że ten film powinien zobaczyć każdy. Nie tylko rodzic czy dziecko. Może się okazać, że zobaczysz tam siebie...Wtedy nie jest jeszcze za późno.Duże uznanie dla aktorów. Roma Gąsiorowska, Agata Kulesza, Jakub Gierszał, Andrzej Pieczyński - duże oklaski.Kiedyś jeszcze wrócę do tego filmu. Wiem to.Teraz będzie już przyziemnie:)III. Better Homes Scanted Wax Cubes Wax Christmas Morning Latte. Wosk do kominków.3 tygodnie temu dzięki koleżance przylatującej ze Stanów, mogłam zdobyć do kolekcji kolejne woski Better Homes. Żałuję, że nie można ich kupić w Polsce. Najlepsze z najlepszych. Te z Yankee Candle są daleko za nimi w tyle. Pierwsze jakie otworzyłam z 4 nowych aromatów to Christmas Morning Latte. Wersja limitowana. Woń obłędna. Nie wiem jak ją opisać...Rozpuszczasz kostkę w kominku i po chwili cały pokój pachnie obłędnie maślaną mleczną kawą, z dodatkiem odrobiny kardamonu, cynamonu, wanilii. Dokładnie tak jak na ilustracji opakowania. Genialnie to uchwycono. Nie ma tu żadnego przekłamania, sztuczności, chemii. Woń nie mdli, nie jest za słodka, nudząca. W miarę palenia nie słabnie. Jeśli zgasimy podgrzewacz, nadal kilka godzin czujemy ten przemiły zapach w powietrzu. Zazwyczaj palę wosk wieczorem w salonie. Po jakimś czasie kominek wygaszam. Zawsze otwieramy okno na całą noc. Idziemy spać do sypialni. Mija kilka godzin, a gdy rano stawiam pierwsze kroki na parkiecie salonu, nadal czuję ten cudny aromat caffe late z dodatkami. Pokój jest wywietrzony na amen, a woń wciąż w nim króluje! Kostki są niezwykle wydajne. Do tego w USA kosztują w zasadzie grosze, nawet przeliczając cenę z $ na PLN. Wybór wersji ogromny. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję je zdobyć, nie wahajcie się.IV. Tao Tao Sos chili z limonką i kolendrą.Kupiłam zupełnie przypadkiem na początku ubiegłego m-ca. W sklepie obok domu był akurat na przecenie. Znam tej marki tradycyjny sos chili i czasem kupuję. Ten jakoś wcześniej nie wpadł w moje ręce.Jest bardzo aromatyczny, pikantny, ale też orzeźwiający. Polubiłam go do mięs, wędlin, ryb, kanapek, sałatek. Ostatnio stale dodaje praktycznie do wszystkiego:) Limonka i kolendra to świetne połączenie, jedno z moich ulubionych w kuchni. Z nutką pikanterii tworzy świetną całość. Sos niestety nie jest wybitnie naturalny. Po zużyciu butelki, będę próbowała zrobić taki sama w domu. To nie powinno być trudne. Ostatnio zamarnowałam w nim pałki kurczaka. Całość następnie upiekłam. Z dodatkiem kilku kawałków jabłka, odrobiny czosnku, soli, pieprzu i rozmarynu - wyszło obłędne danie. Polecam!W lutym ulubieńców nie za dużo. Ale nic na siłę. Poza tym to najkrótszy miesiąc roku.Jest coś co Wy polubiliście szczególnie ostatnio? Napiszcie. Jestem żądna inspiracji:)Zdrowia dla Was. U mnie niestety ono ostatnio szwankuje, ale Wy trzymajcie się dzielnie!

Ulubieńcy kosmetyczni lutego'14.

77Gerda

Ulubieńcy kosmetyczni lutego'14.

Domowa maseczka na włosy, którą stosuje od kilku lat.

77Gerda

Domowa maseczka na włosy, którą stosuje od kilku lat.

O dobrym szamponie i znakomitej masce/odżywce - Argan Oil Bioelixire. Recenzje.

77Gerda

O dobrym szamponie i znakomitej masce/odżywce - Argan Oil Bioelixire. Recenzje.

Argan Oil Slimming Body Cream Bioelixire. Recenzja kremu do ciała.

77Gerda

Argan Oil Slimming Body Cream Bioelixire. Recenzja kremu do ciała.

Wczoraj recenzowałam serum do włosów tej marki. Mam kilka różnych ich kosmetyków. Dziś przyszła kolej na opowiedzenie Wam o kremie do ciała Argan Oil Slimming.Co mówi producent i jaki jest skład produktu?OpakowanieMiękka matowa tuba o pojemności 200 ml. Łatwo otwierany korek, na jakim można produkt postawić, tak by zawartość ściekała ku dołowi. Krem bardzo łatwo się dozuje.Wygląd prosty, troszkę za mało elegancki. Ja bym jednak filet połączyła z pomarańczem, bardziej niż z żółcią, bez białych wstawek, ale to już moje takie osobiste preferencje i czepialstwo:)CenaBez promocji 27-30 PLN/200 ml.Gdzie kupić?W większości drogerii typu Rossmann, Superpharm, Hebe, także w wielu kosmetycznych sklepach internetowych.ZapachElegancka klasyczna woń arganu. Bardzo przyjemna, szczególnie w zimne dni. Całkiem długo utrzymuj się na ciele. Miło otula skórę. Nie czuje w niej żadnej sztuczności, nie jest też nachalna, zbyt słodka czy nudna.KonsystencjaGęsty krem w kolorze mleka połączonego z łyżką kawy. Dla mnie idealna. Gładziutka, nie lejąca się, ale też nie zbita. Rewelacyjnie się rozprowadza i błyskawicznie wchłania. WydajnośćKosmetyk bardzo wydajny. Nie trzeba go dużo by pokryć całe ciało. Używam regularnie od kilku tygodni i  mam go jeszcze połowę. Moja opinia1. Wielki plus za szybkość wchłaniania. Dla mnie to ważny czynnik. Nie lubię czekać zanim balsamy skóra zachce zaadoptować. Tu dzieje się to migusiem. Nie potrzeba nadmiernie skóry nacierać, masować, poświęcać czas. Rozprowadzamy i w mgnieniu oka krem jest niewidoczny. Pod tym względem jeden z najlepszych jakie miałam.2. Nie tłuści skóry, nie roluje się, nie lepi, nie brudzi ubrań, pościeli, szlafroka. Nie zostawia żadnej nieprzyjemnej warstwy. 3. Lubię jego przyjemny zapach, który szczególnie w mrozy wprowadzał mnie wieczorami w stan miłej błogości. Dla mnie spełnia ważną rolę relaksacyjną.4. Bardzo dobrze nawilża i ten efekt utrzymuje się nawet wtedy, gdy przez jakiś czas kosmetyku nie stosujemy. Tu jestem pod dużym wrażeniem. Skóra jest nawodniona, gładziutka, baaardzo miękka i przyjemna w dotyku. Aż miło ją muskać:) Zero ściągnięcia, suchości itp. Świetnie zatrzymuje wodę. Pamiętajcie jednak, że moja skóra jest na ciele normalna. Wg mnie jednak osoby z bardzo suchą też będą usatysfakcjonowane.5. Mimo nieciężkiej konsystencji w nawilżeniu pobija wiele treściwych maseł, a efekt nie jest tylko doraźny.6. Jeśli chodzi o regenerację i odżywienie, to myślę że te czynniki można sprawdzić po zastosowaniu więcej niż jednego opakowania. Przyznaje jednak, że jeśli jesteśmy tylko systematyczne, to ciało naprawdę wygląda po tym kremie ładnie i zdrowo.7. Zauważyłam poprawę elastyczności, choć tutaj jeszcze bym życzyła sobie jej lepszej. Podobnie ze sprężystością. Spodziewałam się większego napięcia skóry głównie na udach i pośladkach. Owszem występuje, ale obietnica nawilżenia jest w tym przypadku spełniona na wyższym poziomie.8. Daje uczucie ukojenia, takiego przyjemnego otulenia skóry jakby miłym kocem. Jednocześnie nie czuje się nieprzyjemnie ciężko, że jestem czymś oblepiona:)9. Zdejmuje w pewnym stopniu z mojej skóry, skłonnej do zaczerwienień, różowy koloryt.10. Stosuje od czasu do czasu na dłonie i stopy i tu również jest bardzo ok.11. Ze względu na szybkie wchłanianie, lubię go używać również rano. Jest zatem uniwersalny. 12. Zawarte w nazwie słowo " Slimming" to oczywiście mały chwyt marketingowy. O odchudzaniu kosmetykiem nie może być mowy, ale to chyba wie każda z nas:)Dla kogo szczególnie? Dla wszystkich kochających prawdziwy zapach arganowy. Dla potrzebujących szybko dobrego nawilżenia skóry. Jeśli cierpicie na ściągnięcie skóry w wyniku zimna czy wody, ten krem może Wam bardzo pomóc.Zdecydowanie dla wiecznie spieszących się i dla tych, co nie przepadają za żmudną czynnością balsamowania się.PodsumowaniePolecam. Dobra jakość. Cena mogłaby być lekko niższa, ale krem warto szukać na promocjach. Jest też wydajny. Balsamowanie to nie jest coś, co bardzo lubię. Przy tym kosmetyku nie unikałam tej czynności. Czasami nie widzę po pewnych tego rodzaju produktach zbyt dużej różnicy "bez" i "z" lub tylko odczuwam efekt przez godzinę "po". Tu jest inaczej. Rezultat jest + mało czasochłonna aplikacja, a to mnie przekonuje do bycia systematyczną. Strona marki: http://www.bioelixire.com/pl Fanpage marki: https://www.facebook.com/ArganOilPolandNapiszcie mi co Wy preferujecie najbardziej w produktach do ciała po kąpieli? Jakie czynniki są priorytetowe? Lubicie w ogóle balsamowanie?Pozdrawiam,

Argan Oil Bioelixire Serum do włosów. Recenzja.

77Gerda

Argan Oil Bioelixire Serum do włosów. Recenzja.

Ulubieńcy kosmetyczni stycznia'14.

77Gerda

Ulubieńcy kosmetyczni stycznia'14.

77Gerda

Wyniki rozdania z Argan Oil Cece of Sweden!

Dziękuję wszystkim za udział w rozdaniu i całej zabawie. Miło było poczytać, z czym kojarzy Wam się ojczyzna olejku araganowego czyli cudne Maroko.Nie wszyscy niestety spełnili warunki rozdania. Było też kilka osób jakie zamiast udzielić konkretnej odpowiedzi, pisali kraj pochodzenia arganu i tyle. Kochani nie o to chodziło, a pytanie moim zdaniem było bardzo jasno sformułowane.Kto wygrywa?Maszyna losująca wybrała 3 osoby:LadyGryfAnita B.Aga KamilGratulacje!Szczęśliwe osoby proszę o przysłanie na mojego maila adresu do wysyłki. Czekam na wiadomość do 5 dni.Zostaną one przekazane sponsorowi nagród dystrybutorowi marki Cece Of Sweden - Beliso Sp. z o.o. To ta firma zajmie się wysyłką zestawów.Już teraz zapraszam na kolejne rozdania i konkursy, jakie jeszcze w lutym pojawią się u mnie na blogu. Każdy ma szansę:)Pozdrawiam ciepło!

Biedronkowa oferta kosmetyczna. Co planuję kupić?

77Gerda

Biedronkowa oferta kosmetyczna. Co planuję kupić?