Salon
Kolejna odsłona mojego mieszkania. Dzisiaj zapraszam Was do serca mojego domu – do salonu. Tu mamy jadalnię i oglądamy rodzinnie TV. Salon to także moje biuro, pracownia, a czasami też warsztat. Wcześniej było to pomieszczenie z dwudziestoparoletnimi tapetami, okropną wykładziną i starymi oknami. Jednak to, co było ta najlepsze, to widok z okna. Blok stoi na skarpie, a my widzimy dolinę i zakole Wisły plus gąszcz zieleni. Między innymi dla tego widoku kupiliśmy to mieszkanie.
Taki był stan mieszkania po zakupie. Obraz nędzy i rozpaczy. Chociaż z drugiej strony o to mi chodziło: kupić tanio mieszkanie do całkowitego remontu i zrobić wszystko po swojemu.
Stare okna, kaloryfery, okropne rury, tapeta, wykładzina… To wszystko musiało zniknąć.
Dopiero po zerwaniu wszystkiego ze ścian, wymianie grzejnika i okien oraz po nowej wylewce na podłodze można było budować od nowa.
Po pierwsze, chciałam otworzyć przestrzeń, dlatego poszerzyliśmy drzwi na korytarz. Po drugie, zaplanowałam dwie wnęki na biblioteczki.
Inny plan był taki, aby podwiesić sufit, ponieważ przez jego środek przechodziło pęknięcie płyt. Znam ten problem i wiem, że jakkolwiek byśmy zabezpieczali sufit, po jakimś czasie znów coś by tam pękło. Postanowiliśmy więc mniej więcej połowę sufitu podwiesić i wykonać kilkanaście punktów świetlnych. Rozbudowałam sobie ten plan w głowie i umownie podzieliliśmy salon na dwie części: wypoczynkowo-telewizyjną oraz jadalnię. Nigdy nie zapomnę, jak trzymałam na głowie płytę regipsową, a Mariusz montował ją do stelaża na suficie… Daliśmy radę!
W rogu pokoju biegły rury ogrzewania. Okropne stare rury. Długo myślałam o tym, jak je zasłonić, bo od razu wiedziałam, że żadne firanki i zasłonki nie wchodzą w grę. W końcu wymyśliłam, że je zabudujemy i powstaną dwie oświetlone wnęki na dekoracje.
Niewielka ścianka miała ładnie zakryć meble i TV na ścianie. Przy okazji to ona wyznaczyła granicę podwieszanego sufitu. Stworzyła też wnękę, którą Mariusz wykleił kamieniem dekoracyjnym.
Przy tak wielkim remoncie zaplanowałam schowanie wszystkich kabli i gniazdek. W ścianie, na której miał zawisnąć telewizor, została wykuta dziura, a w nią wklejony komin do kabli. Sprytne.
Już widać jakieś efekty naszej pracy. We wnękach na biblioteczki zawiesiliśmy półki Lack z IKEA. Standardowo były ciut za długie, ale Mariusz pojechał do stolarza i przyciął je dokładnie co do milimetra.
Na koniec przykleiliśmy tapetę i położyliśmy panele. To już była łatwizna.
Tak pokój wygląda dzisiaj.
Jadalnię kupiłam w Meblach Bydgoskich i jestem z tych mebli bardzo nich zadowolona. Wysokiej jakości materiały po pięciu latach wciąż wyglądają jak nowe. Stół jest bardzo duży – po rozłożeniu swobodnie usiądzie przy nim 14 osób.
Jadalnia jest dla nas bardzo ważna. To tu codziennie razem jemy obiad i rozmawiamy, śmiejemy się, opowiadamy sobie, co kto robił w ciągu dnia. Lubimy wspólne posiłki. To nasza tradycja.
Pokój ma 25 m² i jest bardzo ustawny. Ważne dla mnie było oświetlenie. Zaplanowałam cztery różne źródła światła i sprawdza się to świetnie. Poza tym pokój jest od południa, więc słońca mamy pod dostatkiem.
W naszej ocenie kącik telewizyjny bardzo nam się udał. Kamień dobrze sprawdza się na ścianie – jedynie dość dziwnie zżółkł i chyba przy najbliższej okazji zostanie pomalowany na biało.
Dzięki temu, że pokój jest spory, mam miejsce na różne dekoracje, które sama zrobię. Lubię ten kącik.
Biblioteczki to był dobry ruch. Dobrze wkomponowały się we wnętrze i dzięki temu nie widać natłoku książek na półkach.
Brąz w pokoju postanowiłam złamać intensywną czerwienią. Dobrze się czuję w tych kolorach.
Salon kosztował nas dużo pracy, ale bardzo dobrze nam się w nim mieszka. Po 5 latach trochę mnie już korci, żeby coś pozmieniać w kolorystyce czy poprzestawiać meble, ale to już nie będzie to samo, gdy możesz usiąść na betonowej podłodze wśród gołych ścianach i wyobrazić sobie wszystko po kolei, od nowa, a potem zakasać rękawy i marzenia wprowadzić w życie.
Zobacz wpisy z tego cyklu: