Tego Ci już nie wypada, od kiedy zostałaś mamą!

Tego Ci już nie wypada, od kiedy zostałaś mamą!

Pamiętasz Twoje dwie kreski na teście ciążowym? Ja pamiętam. Płakałam ze szczęścia i niedowierzania. Szczęście razy milion. Ale po wytarciu ostatniego gluta szczęścia dotarło do mnie jeszcze jedno. TERAZ TO SIĘ WSZYSTKO ZMIENI. No i rzeczywiście, zmieniło się. Ale właściwie to na plus. Plusy uzupełniają braki i jakoś to idzie do przodu. Najpierw szkoła przetrwania w ciąży, później szkoła przeżycia w okresie noworodkowym, następnie powolny powrót do normalności. Nowej normalności. I wydaje Ci się, że już się w to wszystko wkręciłaś, że już czujesz o co chodzi, że odnajdujesz się w tej nowej rzeczywistości wyśmienicie i nawet powoli zaczynasz znajdować czas na to, czego przez ostatnich kilka lat Ci brakowało, aż tu nagle ktoś Ci rzuca w twarz z przekąsem: „Ale myślisz, że TOBIE to wypada?” Nosz kuźwa TOBIE WPADA, czujesz to? Bo nagle TOBIE stało się inne niż TOBIE przed ciążą. Bo nagle jesteś jak Papież, pod obstrzałem badawczych spojrzeń, które niczym flesze paparazzi szukają Twoich niedoskonałości… Heloooł! Świecie! Nie zagalopowałeś się trochę? 

Fajki, szlugi, kiepy, pety…

Znasz palące mamy? Takie wiesz, co sobie lubią zadymić za garażem dla relaksu zamiast brać kąpiel z bąbelkami? Ja znam. I nie mam nic do takich mam. Bo w końcu matka też człowiek! Kwestie zdrowotne może odłóżmy na bok, bo każdy jest dorosły i wie co robi, ale moim zdaniem to, że matka pali, nie oznacza, że jest matką gorszego sortu. Owszem, podnoszą mi ciśnienie głupie cizie pchające po chodniku wózek i ciumkające peta w gębie, ale nie boli mnie sam papieros. Boli mnie to, że tego papierosa pali nad głową dziecka. Jeśli robi to samotnie, albo w towarzystwie kogoś, kto nie jest dzieckiem – your life, your choice. Nie rozumiem ludzi, którzy na widok znajomej, palącej matki komentują to głośno, albo za plecami: „Ale matka! Jara szlugi!”. A co Cię to?! Czy stanie się matką, oznacza, że całe moje życie ma być zaprogramowane pod kątem dziecka? W pewnym sensie jest, ale nie odbierajmy matkom prawa do ich małych przyjemności. Jeśli jest nią papieros – nic Ci do tego. Jeśli jest nią lampka wina wieczorem… czy to zbrodnia?

Matka – Alkoholiczka!

Najczęstszymi oceniającymi są bezdzietne, albo ukryte matki-psychopatki. Wieeeesz, takie co z chęcią by się w tym Twoim winie wykąpały, ale nie zrobią tego bo CO LUDZIE POWIEDZĄ? O zgrozo! Najważniejsze to to, co powiedzą ludzie. Gdybym się patrzyła na to, co mówią o mnie ludzie, już dawno zamknęłabym blog i przędła na kołowrotku. Matka, przez pierwsze lata swojego macierzyństwa przeżywa burzę i hormonalną i emocjonalną i egzystencjalną. Dajże tej biednej matce strzelić sobie kieliszek wina przed snem. Jej to jest potrzebne bardziej niż Tobie, po pięciu dniach pracy. Ty w sobotę zdychasz na kacu, bo musiałeś odreagować kolejny taki sam tydzień w Twoim korpo. Tydzień matki jest zawsze inny od poprzedniego, a nie zalewa pały przy piątku… może i by chciała, ale jest odpowiedzialna. Ale błagam Cię, nie oceniaj matki, która wyszła z koleżankami do restauracji poplotkować przy winku. Jej też się coś należy od życia.

Wstydu nie ma!

Pamiętam jak kiedyś sprzeczałam się z moją mamą o jej strój. Jakiś taki miała czas, że kupowała sobie same spódnice w pół łydki. No jak dla starego babola jakiegoś. A nóżki moja mama ma jak sarenka. Do tej pory. I ja się Baby Iwąki pytam, dlaczego nie kupi sobie jakieś fajnej, obcisłej spódniczki, albo chociaż takiej przed kolano, przecież takie nogi zgrabne. A moja mama na to: „Ja wiem, że mi jest w takich najlepiej, ale mi już nie wypaaaaada. No córka kilkanaście lat, a ja będę w spódnicy przed kolano paradowała?”. A dlaczego nie?! Nie musisz zaraz zakładać do niej białych kozaczków i wkładać do uszu kolczyków-piórek zwisających do połowy szyi. To jest obciachowe niezależnie od wieku. Ale dlaczego kawałek kolana jest zbrodnią dla matki a dla bezdzietnej w tym samym wieku już nie? Gdzie tu logika? Helooooł?

Zapomina o dziecku!

A na koniec podsumowanie wszystkiego właściwie. I jeszcze więcej. Bo w dzisiejszych czasach nie wypada matce troszczyć się o siebie. Wysłała dziecko do przedszkola a sama „siedzi w domu? Co to za matka!”. Nikt nie wpadnie na pomysł, że jest zmęczona po kilku latach zajmowania się tylko dzieckiem? Że czuje potrzebę zrobienia czegoś dla siebie a pośrednio właściwie i dla dziecka? Powiedzenie „szczęśliwa matka – szczęśliwe dziecko” to wcale nie frazes! To szczera prawda i wiem to po sobie. Wiesz ile mi dał wypad z przyjaciółkami nad morze we wrześniu tego roku? Już dawno tak nie wypoczęłam! Noooo nie licząc naszych wakacji z Maćkiem rok temu. W tym roku też wybieramy się tylko we dwójkę. Bo potrzebujemy po roku gonitwy czasu TYLKO dla siebie. I nie czuję, żebyśmy byli rodzicami gorszego sortu. Powiem więcej – uważam, że jesteśmy nadzwyczaj świadomymi rodzicami, którzy wiedzą, że w tym wieku ich dziecko doskonale spędzi czas z dziadkami, a chwila przerwy zrobi dobrze nam wszystkim.

Wiesz co Ci powiem? Nie dość, że matce wcale nie wypada mniej niż nie-matce, to jeszcze należy się od życia zdecydowanie więcej. Bo co by nie było, wychowujemy właśnie naszych przyszłych „emeryturodawców”. A wtedy nie będzie podziału na dzieciatych i niedzieciatych. O ile te emerytury w ogóle będą ;)