Mam nadzieję, że mój syn nie będzie w przyszłości wykorzystywał tego wpisu jako zwolnienia u wychowawcy :) Paradoksalnie właśnie takie wagary mają się przyczynić do tego, że moje dziecko będzie lepszym człowiekiem. Z resztą, wagary, o których zaraz Ci napiszę mają pewien haczyk…
Znasz to?
Milion spraw na głowie, świat się wali. Kładąc się spać nie zastanawiasz się nad tym ile udało Ci się w ciągu dnia zrobić tylko zapisujesz w pamięci listę „do zrobienia”, która wydaje się nie mieć końca. Fasolka po bretońsku, zawekowana na czarną godzinę, znika z półki słoik po słoiku tak samo szybko jak mija dzień za dniem. Nie zdążysz uporać się z jednym a wyskakuje kolejne „COŚ”. W tym biegu obiecujecie sobie całą rodziną, że w weekend nadrobicie stracony czas, ale w piątek standardowo okazuje się, że: padła turbina w samochodzie, wyłączyli Ci prąd bo zapomniałaś opłacić trzeciego z kolei rachunku a na niedzielny obiad nieoczekiwanie postanowiła przyjechać teściowa. Szach mat. Nici z rodzinnego weekendu. Odkładamy w czasie, dla dobra sprawy, na… bliżej nieokreśloną przyszłość…
Nieszczęścia nie chodzą parami
Nieszczęścia chodzą kopami! (tak się u nas na wsi mówi, podobno to 60 sztuk) :) Zauważyłaś to? Jak się wali na głowę to wszystko. A na koniec zawsze musi się jeszcze pojawić jakaś niespodzianka finansowa (oczywiście na minus nie na plus) która zabija w Tobie resztki optymizmu. W domu wszyscy napięci, wspólne posiłki (jeśli w ogóle są) z wesela zamieniają się w stypę. Jeszcze nie daj Bóg niech Ci wypadnie wtedy PMS… koniec świata. A w tym wszystkim biedne dziecko, które pomimo Twoich sztucznych uśmiechów wyczuwa doskonale panujący klimat. Żal ściska serce…
STOP
To jest ten moment, w którym mówimy sobie zdecydowane STOP. Wyskakujemy z tego rozpędzonego pociągu ze świadomością, że rodzina dodaje skrzydeł i jeśli wyskoczymy razem, na pewno lądowanie będzie miękkie. Wiesz gdzie wtedy lądujemy? W lesie. Na polanie. Na łące. Z dala od supermarketów, komputerów, telefonów, pędu życia. Matiemu robimy wagary od przedszkola, sobie wagary od pracy i problemów i spędzamy jeden magiczny dzień tylko ze sobą. Zawsze działa. Zawsze.
Całą negatywną energię gubimy gdzieś po drodze skacząc, śpiewając piosenki po „anglońsku”, śmiejąc się w głos, zajadając pysznościami… Ja robię sobie wagary od diety, Mati dostaje podwojony przydział słodkości w ciągu dnia (o ile nie zje nam wszystkiego po drodze Maciek, który nawet przed tą sesją wtrąbił mi „rekwizyty”). Podobno męża szuka się na podobieństwo ojca. Zawsze zaprzeczałam tej teorii, ale jedno ich łączy – miłość do pianek Ptasie Mleczko®. Chowam je zawsze na specjalną okazję a Maćkowy nos zawsze je wywęszy. Jak on to robi? :) Na początku walczyliśmy o nie we troje. Teraz na polu bitwy zostałam sama bo Mati przerzucił się na Czekotubki (Karmellove akurat podjadam mu sama, ale w tubce nie jest w stanie się doliczyć sztuk więc jestem kryta) :)
Tylko rodzic zrozumie ten akapit
Chciałam zatytułować ten akapit jakimś tekstem w stylu „siła bycia razem” albo „szczęście tkwi w drobiazgach”, ale te hasła są już tak wyświechtane, tak zużyte, że nasza świadomość się po prostu po nich ślizga. Nie trafiają do nas. No chyba, że zostaniemy rodzicami. Rodzicami, którzy przechodzili trudne chwile, miewali gorsze dni, ale czas wspólnie spędzony z dzieckiem na małych, prozaicznych czynnościach dodawał im trzy palety energii. Świat, w który wprowadza nas dziecko pozwala odpocząć naszemu umysłowi od „dorosłych trosk”. Przyjemność ze skakania po drewnianym płotku, radość z jedzenia słodyczy pośrodku lasu, pośrodku tygodnia, pośrodku wszystkiego co nas otacza… tylko rodzic to zrozumie.
To dla kogo właściwie te wagary?
Dla nas – dorosłych. Dziecko jest wielkim darem dla nas. I to nie jest oklepany tekst. Spróbuj go poczuć. Wiem, że czujesz… Gdyby nie dziecko nasze życie pozbawione byłoby połowy sensu, trzech czwartych spontaniczności i 90% radości z tego, co błahe. Bo to właśnie dziecko otwiera nam oczy, które pośrodku tego wyścigu szczurów zamknęliśmy, żeby nie widzieć całego tego okropieństwa świata dorosłych. Niestety… zamykając oczy nie widzimy NIC. A mając dziecko, chcemy czy nie, oczy musimy mieć szeroko otwarte. Żeby pokazać, nauczyć, wywołać uśmiech na tej pyzatej twarzyczce. Dla dziecka. Ale i dla nas.
Takich wagarów nigdy nie potępię. Takie wagary są wskazane. Trzeba się nauczyć wyrywać życiu czas na naładowanie akumulatorów, na cieszenie się z małych przyjemności. Dla dziecka. Dla nas…
Malwina: Sukienka TUTAJ | Buty TUTAJ | Okulary TUTAJ | Torebka TUTAJ | Zegarek TUTAJ
Mati: Top TUTAJ | Spodenki TUTAJ | Buty TUTAJ | Kapelusz TUTAJ |
Wpis powstał na specjalne zamówienie naszej ulubionej czeko-marki – E.Wedel. Marki, którą darzę szczególnym sentymentem. Ptasie Mleczko® od zawsze było w naszym domu obowiązkowym punktem spotkań rodzinnych, wieczornych posiadówek przy MEGA HICIE na Polsacie :) We wpisie pojawiły się produkty stworzone specjalnie z myślą o najmłodszych. Super mleczne Ptasie Mleczko® w specjalnych opakowaniach, które umożliwiają nam kontrolę nad ilością spożywanych słodyczy i Czekotubka, którą możemy zabrać ze sobą wszędzie i użyć na milion sposobów. E.Wedel – I LOVE YOU <3