Olejek lawendowy – olejek na rany i poparzenia, który powinien być w Twojej apteczce

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Dzisiaj zajmiemy się jednym z najsłynniejszych olejków eterycznych świata, czyli olejkiem lawendowym. Jest to olejek na rany i poparzenia, który zdecydowanie każda Mama oraz Tato/Babcia etc. powinna mieć w swojej apteczce.

Przekonałam się o tym podczas podróży do Gruzji. Wtedy nie miałam jeszcze firmy z olejkami eterycznymi, ale byłam na etapie wybierania najlepszego olejku lawendowego do mojego sklepu, więc miałam sporo próbek laboratoryjnych. Tego dnia samolot wylatywał dość późno, więc przygotowałam gulasz w garnku żeliwnym, abyśmy nie byli głodni.

Niezbyt często piekę w piekarniku mojej Mamy i łatwo zapominam, że górna grzałka jest lekko wysunięta. Wystarczyła chwila nieuwagi, aby przypalić sobie skórę. Na początku niczego nie czułam, jednak szybko się okazało, że dłoń jest mocno poparzona. Jedyną rzeczą, jaką byłam w stanie zabrać szybko ze sobą była właśnie buteleczka olejku lawendowego.

Przez dalszą część podróży dokumentowałam proces gojenia (tak, wiem, ach, Ci blogerzy!), ale mogę zaświadczyć, że olejek lawendowy rzeczywiście działa na poparzenia* i jest to działanie szeroko udokumentowane.

*Tak, wiem, gdybym uruchomiła swojego wewnętrznego naukowca, to powinnam była zrobić sobie drugą ranę, która będzie się goić bez olejku, ale powiedzmy sobie, że nawet moja ciekawość ma swoje granice. ;)

 

W tym poście pokażę Ci trzy udowodnione przypadki działania olejku lawendowego na rany i poparzenia.

Oczywiście polecam swój lawendowy olejek eteryczny, za który ręczę, ale jakikolwiek, dobrej jakości olejek wybierzesz oczywiście, także będzie przydatny! :-)

Tutaj uwaga: ten post nie należy do najprzyjemniejszych, w tym sensie, że oprócz zdjęć lawendy zobaczysz zdjęcia prawdziwego oparzenia.

PS. Pamiętaj, proszę, że zgodnie z ziołowym BHP, ten post ma charakter informacyjny i hobbystyczny, nie jest poradą lekarską.

 

Olejek na rany i poparzenia – olejek lawendowy

Ojciec aromaterapii i olejek lawendowy

Bez olejku lawendowego nie byłoby nowoczesnej aromaterapii. Na początku XX wieku, jak niesie wieść, René-Maurice Gattefossé, chemik i perfumiarz poparzył sobie rękę w swoim laboratorium. Odruchowo włożył ją do pojemnika z olejkiem lawendowym. Poparzenia zaczęły się bardzo ładnie goić i zafascynowany René w metodyczny, naukowy sposób rozpoczął badania nad właściwościami olejków eterycznych.

To, czy ręka chemika wylądowała w otwartym pojemniku z olejkiem lawendowym, jest kwestią sporną (kto w laboratorium trzyma kilka litrów otwartej lawendy!), wiadomo jednak na pewno, że Gattefossé smarował oparzenie olejkiem lawendowym i był zafascynowany postępami. 

Do tego stopnia, że zaczął badać olejki eteryczne i ich wykorzystanie praktyczne na froncie I wojny Światowej. To nie było laboratorium, to nie były szalki Petriego z koloniami bakterii, ale front wojenny, czyli bardzo ciężkie przypadki oraz warunki wybitnie polowe.

Skuteczność olejków eterycznych w leczeniu żołnierzy, w tym lawendy (ale wtedy pracował już nad wieloma innymi) zachęciły go do dalszej pracy naukowej (wcześniej raczej znano anegdotyczne przypadki, że olejki pomagają, ale nikt nie badał dokładnie jak i dlaczego) i dzięki temu, mamy obecnie nowoczesną aromaterapię.

Oraz wiemy, że lawendowy olejek na rany i oparzenia działa!

olejek lawendowy

 

Przypadek Ciarana Kelly

Znany przypadek dwuletniego chłopczyka, który doznał poważnych poparzeń. Nie było to „tylko” skaleczenie, ale poparzenie, które spowodowało hospitalizację dziecka. Przypadek został po raz pierwszy opisany w International Journal of Aromatherapy i do tej pory jest to klasyczny „case”, który przywołuje się w podręcznikach dla pielęgniarek uczących się jak używać olejków eterycznych.

Jeśli interesuje Cię ten temat, tutaj znajdziesz ciekawy artykuł przeglądowy — Aromatherapy pratice in nursing.

Mama Ciarana, podczas kiedy chłopczyk leżał na intensywnej terapii, smarowała jego oparzenia głównie olejkiem lawendowym. Miała szczęście, ponieważ trafiła na bardzo otwartego chirurga, który zezwolił jej na użycie ziół w sali szpitalnej. Wszystko działo się ponad 20 lat temu w Szkocji, ale mam dziwne wrażenie, że dziś niejedna Mama zostałaby wyproszona z sali!

Smith, R. H. (1993). Lavender helps burned boy. International Journal of Aromatherapy, 5 (4), 6-9.

IJA-cairan

 

O dziwo rany chłopca zaczęły się goić zaskakująco szybko, tak szybko, że nawet lekarze byli zdziwieni. Dziś jest nastolatkiem, a na jego buzi prawie wcale nie widać poparzeń. Tutaj oddajmy mamie sprawiedliwość, ze względu na powagę poparzeń, lawenda była używana przez kilka lat. Skutkiem ubocznym „terapii” jest to, że Ciaran do tej pory nie znosi tego zapachu, bo automatycznie kojarzy się mu z poparzeniem. Mama chłopca po całym wydarzeniu była tak wstrząśnięta, że została pielęgniarką.

Przypadek Ciarana Kelly należy już do klasyki. Jeśli ma z niego płynąć jakiś dobry wniosek, to naprawdę byłoby fantastycznie, gdyby w Polsce do oficjalnej opieki medycznej mogła być włączona także aromaterapia! Jest to bardzo dobry przykład połączenia szpitalnej opieki konwencjonalnej oraz użycia ziół. Które, przypomnijmy, dawniej były używane w szpitalach!

 

Olejek lawendowy — moje doświadczenie

Pamiętasz historię z początku postu, kiedy powiedziałam Ci o poparzeniu, które „zrobiłam sobie” dosłownie kilka godzin przed wylotem do Gruzji?

Jak się okazało, rana, która na początku wydawała się być całkiem niegroźna, po kilku dniach zaczęła się robić głębsza i głębsza. Sprawę komplikował fakt, że ciągnęłam ze sobą dość pokaźną walizkę. Ze względu na pracę „ręką”, rana co jakiś czas się otwierała.

Używałam olejku lawendowego kilka razy dziennie, w formie nierozcieńczonej (tak samo zresztą jak robiono to w przypadkach klinicznych) i muszę powiedzieć, że pomimo dość trudnych warunków, także sanitarnych (częste przemieszczanie się, podróże, brak opatrunku itp.) wszystko zagoiło się bardzo ładnie.

 

Tak wyglądało to na początku. Przyznam, że zrobiłam coś w stylu: „Pfff, to nic takiego…”

(tak, wiem, normalny człowiek nie robi sobie zdjęć poparzeń, ale ja jestem blogerką z ciekawością poznawczą…)

poparzenie skóry

 

Dwa dni później przestałam zgrywać odważną…
Rana okazała się głębsza, niż sądziłam, jednak goiła się całkiem ładnie.

rana po oparzeniu skóry

 

Do momentu, w którym znów się nie otworzyła (ciągnęłam ciężką walizkę po nierównym bruku).

Co ciekawe, pod spodem nie było ani śladu ropy, co jest bardzo dobrym znakiem.

strupek po oparzeniu

Po ośmiu dniach i po powrocie z Gruzji już prawie całkiem zagojona.

strupek
zagojona rana

 

Rana po 3 tygodniach. Skąd wiem, że po 3 tygodniach? Byłam wtedy na konferencji blogerskiej :-).

Po bliźnie możesz ocenić, jak głębokie było poparzenie (jest praktycznie wklęsła).

blizna po oparzeniu

 

Jedyna rzecz, której żałuję (odnośnie lawendy oczywiście, bo jest kilka innych rzeczy, których żałuję w życiu :-)), to taka, że po 10 dniach, kiedy rana się zagoiła, przestałam smarować olejkiem lawendowym i została mi mała blizna. Teraz wiem, że to był błąd i na etapie bliznowacenia powinnam była smarować lawendą ewentualnie na przemian z rumiankiem rzymskim. Już nawet niekoniecznie stężoną, wystarczyłaby oliwa z lawendą.

 

Ranę powinnam smarować także w okresie tworzenia się bliznowacenia.

Miałam inne sprawy na głowie (między innymi opiekę nad moją Babcią). Używałam olejku głównie przeciw odleżynom/otarciom i po prostu nie dopilnowałam siebie samej i dlatego mam nadal małą bliznę.

Moje ręce jednak wyglądają całkiem „normalnie”, co można zobaczyć na dowolnym filmie na YouTube :-).

Zresztą, pogodziłam się, że nie będę miała dłoni modelki. Moja praca „blogerska” jest połączona z pracą fizyczną: często pracuję z gorącymi olejami, parą wodną i bardzo gorącymi garnkami (kiedy destyluję) czy żrącymi substancjami (kiedy robię mydła). Kaleczę się, zbierając czernice albo chodząc po chaszczach.

No, wyżaliłam się! :)

 

Jak używać lawendowego olejku na rany i poparzenia?

Klasyczny sposób użycia tego olejku to użycie nierozcieńczonego na skórę. To jeden z niewielu olejków (obok różanego, rumianku rzymskiego i moim zdaniem, nie jest to poparte literaturą, olejku z kadzidłowca), który można stosować w ten sposób.

Na dalszych etapach bliznowacenia można używać już rozcieńczonego (1-2%, ja preferuję olej ze słodkich migdałów).

Olejek lawendowy zawsze mam w pobliżu, ponieważ jest bardzo wygodny w stosowaniu.

Tutaj od razu odpowiem na pytanie.

Olejek lawendowy to nie to samo co kwiaty lawendy zanurzone w oliwie z oliwek.

Ma dużo, dużo większą moc: do wykonania 5 ml olejku potrzeba kilku kilogramów lawendy.

 

Jaki olejek lawendowy wybrać?

Najlepszym i najbardziej uznanym olejkiem do celów aromaterapeutycznych jest olejek z lawendy lekarskiej z dużą ilością linalolu, zaś małą zawartością kamfory. Na rynku są dostępne też inne olejki (najczęściej lawandynowy) bądź też z innych lawend, które też mają swoje zastosowania. Jednak jeśli chcesz mieć „klasykę”, celuj w lawendę lekarską.

Olejek lawendowy bardzo rzadko uczula, jednak oczywiście, może się to zdarzyć (według mojej najlepszej wiedzy, w literaturze jest około 5 potwierdzonych przypadków uczulenia na olejek z lawendy lekarskiej. Tak, mówimy o skali globalnej). Źle przechowywany olejek lawendowy może natomiast podrażnić skórę przy długotrwałym stosowaniu, dlatego ja zawsze polecam porządnie zakręcać buteleczkę i na wszelki wypadek przechowywać ją w lodówce.

Jeszcze łagodniejszym olejkiem od lawendy jest niezwykle cenny i rzadko spotykany olejek z rumianku rzymskiego (nie myl z olejkiem z rumianku pospolitego!), który nie powoduje uczuleń.

Teoretycznie jest to zbędne, jednak jak to mówią: „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”.

Olejek lawendowy, w zależności od „szkoły” aromaterapii, poleca się dzieciom od 1 roku do 2 lat wzwyż. Chociaż powiem Ci szczerze, że jakby moje dziecko miało 11 miesięcy i potrzebę wykorzystania, to bym się nie wahała.

Lawenda przydaje się też do wielu innych rzeczy, takich jak „zarządzanie” stresem, ukąszenia komarów, zaczerwienienia, ułatwianie zasypiania, ale to jest już zupełnie inna historia.

 

lawenda worek lawendy

Podobał Ci się ten post? Podaj dalej!