fbpx

2 książki, 2 podejścia do minimalizmu plus moje przemyślenia

by Dorota Zalepa
39 komentarzy

Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach mamy niemal nieograniczony dostęp do wszelkiego rodzaju dóbr. Ograniczają nas co prawda nasze możliwości finansowe, ale w dobie szybkich pożyczek, kredytów, debetów, szybkiej mody i tanich bibelotów produkowanych w Chinach znacznie łatwiej o nadmiar. Nadmiar dodatków, książek, ubrań, edukacji, a nawet doświadczeń. Czujemy się nienasyceni i ciągle ścigamy się ze sobą bojąc się, że czegoś nie zdążymy, lub coś bezpowrotnie stracimy. Efekt FoMO – Fear of Missing Out, czyli strach przed utraconymi szansami dopada nas bardziej, niż kiedykolwiek. Stąd wzięła się potrzeba minimalizmu, jako czegoś zupełnie przeciwnego, przywracającego równowagę w świecie pełnym okazji, czyhających na nas promocji, konsumpcjonizmu, szybkiej mody i życia.

 

Nie jestem minimalistką, choć pewne postulaty minimalizmu chętnie wprowadzam w swoje życie. Mam swoje priorytety, które stały się dla mnie osią mojego życia, dbam o sprawy ważne, a tym mniej istotnym poświęcam mniej czasu. Chętnie też ograniczam moją przestrzeń mieszkalną oraz szafę ze zbędnych rzeczy. Uważam że lepiej posiadać mniej rzeczy, lepszej jakości, które posłużą nam dłużej, aniżeli dużo, ale za to słabej jakości. Minimalizm to jednak nie tylko oczyszczanie swojej szafy i mieszkania. To pewna postawa wobec życia, w którym uważnie przysłuchujemy się swoim potrzebom oraz potrzebom naszych bliskich, przedkładamy być ponad mieć i stawiamy w centrum wartości, którym chcemy być wierni. To także dyscyplina, samodoskonalenie, kontrola wydatków i narzucanie sobie pewnych ograniczeń.

 

Minimalizm, a raczej upodobanie do prostoty i ascetycznego życia ma swoje korzenie także w kulturze chrześcijańskiej. To św. Franciszek z Asyżu upodobał sobie życie w ascezie, by jak najbardziej rozwinąć się duchowo. Papież Franciszek niejednokrotnie swoją postawą daje wyraz upodobaniu prostoty, pokory i skromności. Jako chrześcijanie powinniśmy niezmiennie czerpać z jednego wzoru, jakim jest dla nas Jezus Chrystus. Czy Jezus był minimalistą? Myślę że nie. Pragnął dla człowieka więcej, niż ten mógłby chcieć. Bóg nie stawia ograniczeń, chce byśmy mieli życie w obfitości, jednak chce być także centrum naszego życia. Nie da się jednak być przykładnym chrześcijaninem, który stawia na pierwszym miejscu swoje dobro, a także konsumpcjonizm i bogacenie się. To wszystko musi być gdzieś obok naszych priorytetów.

 

Zagrożenia minimalizmu

 

Nie ma jakiejś sztywnej definicji minimalizmu, dla mnie jest to ograniczenie posiadania do niezbędnego do życia minimum, ale obecnie postawa minimalistów jest tak różna, jak różni są ludzie, którzy o nim piszą. Czytając książki i blogi na temat minimalizmu zaczęłam dostrzegać pewne zagrożenia z nim związane. Pisałam o tym trochę na blogu we wpisie o pułapkach minimalizmu. Stał się obecnie tak popularnym zjawiskiem, że bywa traktowany niczym religia, filozofia i przybiera wymiar niemal duchowy. Zaczynamy czerpać nie z korzeni chrześcijaństwa, ale filozofii wschodu, buddyzmu, kultury japońskiej. Minimalizm staje się celem samym w sobie, a nie środkiem do tego, by odnaleźć umiar, cieszyć się drobnymi rzeczami, być obecnym „tu i teraz”, znajdować czas na priorytety. Nadmiar rozprasza i powoduje, że jesteśmy ciągle zajęci. Prostota pozwala skupić się na istocie życia, którą z pewnością nie są rzeczy. Dla mnie jest nią wiara oraz relacje z bliskimi.

Ograniczanie posiadania do 100 rzeczy może być dobrym ćwiczeniem, by sprawdzić, jak niewiele potrzebujemy do tego, by szczęśliwie żyć, ale na dłuższą metę staje się ograniczeniem i bezsensowną regułą, której podporządkowujemy nasze życie. Dlaczego nie 101 albo 99?

Kolejnym zagrożeniem współczesnego minimalizmu jest minimalizm luksusowy. Ograniczamy nasze życie z nadmiaru, ale to co kupujemy, kosztuje często małą fortunę. Otaczamy się rzeczami nie tyle świetnej jakości, co snobistycznymi, dostępnymi dla najbogatszych, manifestując tym samym swój status materialny i społeczny. Absolutnie jestem za tym, by kupować rzeczy dobrej jakości, takie, które posłużą nam przez wiele lat, a nawet będą służyły kolejnym pokoleniom. Ale można być w posiadaniu dobrej jakości torebki od rodzimego producenta za kilkaset złotych, lub też torebki Hermes Birkin, która kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. Można pozbyć się większości bibelotów i pozostawić jedynie kolekcjonerskie dzieła sztuki. Oczywiście ja nie mam nic przeciwko drogim i pięknym rzeczom (pisałam na początku, że nie jestem minimalistką), choć popularność torebki od Hermesa jest dla mnie zagadką, nie widzę tutaj nic z minimalizmu, którego istotą jest unikanie nadmiaru i życie w prostocie.

Obserwuję też, że minimalizm staje się dla ludzi, którzy zmagają się z codziennością, nie odnajdują szczęścia w rzeczach materialnych, są zabiegani i zestresowani, nawet zagubieni, formą ucieczki od przyjrzenia się istocie problemu. Dlaczego jesteśmy nieszczęśliwi? I czy aby na pewno jest to związane z bałaganem, wypełnioną po brzegi szafą, brakiem czasu, szybkim tempem życia? Minimalizm nie jest drogą do szczęścia, jest środkiem, który może pomóc nam odnaleźć je w sobie i w wartościach, które są dla nas ważne.

 

Dwie książki o minimalizmie

 

szutka-prostoty

W ostatnim czasie przeczytałam dwie różne książki podejmujące temat minimalizmu. Sztukę prostoty Dominique Loreau i Minimalizm po polsku Anny Mularczyk-Meyer. Pewnie wielu z Was je czytało, albo natknęło się na recenzje tych książek w sieci. Swojego czasu były dość popularne.

 

Sztuka prostoty Dominique Loreau jest pochwałą minimalizmu luksusowego, autorka otwarcie pisze, że „minimalizm drogo kosztuje” i zachęca do tego, by mieć „niewiele rzeczy, ale najlepszych ze wszystkich”. W swojej książce nawiązuje do filozofii wschodu, widać ogromny wpływ także kultury japońskiej. Pisze o energii czi, która może zostać zaburzona poprzez niewłaściwe wybory. Dla mnie jako osoby wierzącej szukanie szczęścia w filozofii wschodu (feng shui, joga, buddyzm, mantry) niesie za sobą wiele zagrożeń duchowych i wystrzegam się wszelkich ćwiczeń i medytacji, które odwołują się do jakiejś energii. W sumie nie wiadomo o jaką energię chodzi.

Wiele postulatów autorki jest tak absurdalnych i zupełnie nie znajdujących zastosowania w naszych realiach. Dominique Loerau namawia, by mieć tyle rzeczy, by w każdej chwili być gotowym do śmierci;  pozbyć się wszystkich przedmiotów, które są takie sobie, na rzecz tych najlepszych i luksusowych;  sprzedać rzeczy, które są duże, ciężkie, a na ich miejsce kupić lekkie i kompaktowe; dążyć do perfekcjonizmu w domu i pracy. Minimalizm przedstawiony przez autorkę pozbawia nas spontaniczności i nie daje pola na popełnianie błędów. Zresztą czy rzeczywiście posiadanie ciężkich mebli, możemy nazwać błędem? To zabawa w perfekcyjne życie, pozbawione niedoskonałości, a nawet człowieczeństwa. Ja w tych niedoskonałościach widzę swoją siłę. Nie jesteśmy idealni, a dążenie do doskonałości, czyni nasze życie trudniejszym i niesatysfakcjonującym, sprawia że wciąż dostrzegamy jego braki, nigdy nie jesteśmy zadowoleni z efektów naszej pracy i mamy niskie poczucie własnej wartości. Brak akceptacji jest główną przyczyną frustracji i niezadowolenia, to pogoń za czymś nieosiągalnym.

minimalizm-po-polsku

Minimalizm w książce Anny Mularczyk-Meyer „Minimalizm po polsku” jest już bardziej ugładzony i dostosowany do realiów polskiego społeczeństwa. Podoba mi się podejście autorki, która nie narzuca nam określonych zasad, daje możliwość wyboru i dostosowania środków prowadzących do prostszego i pełniejszego życia. Dla jednych będzie to życie na wsi, pozbycie się telewizora, czerpanie siły z bliskości z drugim człowiekiem,  natury oraz wiary, dla drugiego – życie w mieście, realizację pasji, rozwijanie talentów, podróże. Autorka podpowiada jak walczyć z nadmiarem, zachęca do bardziej ekologicznej postawy wobec posiadanych przedmiotów – zużywania, kupowania nowych dopiero wtedy, gdy się zniszczą, naprawiania, pożyczania, czy oddawania. Jesteśmy odpowiedzialni za rzeczy, które wyrzucamy i najpierw powinniśmy dokonać wszelkich starań, by znaleźć im nowych właścicieli lub je naprawić (Dominique Loreau nie wspomina o tym fakcie w swojej książce, według niej wszystko co nie jest najlepsze, najpiękniejsze powinno wylądować w koszu).

Pochwała oszczędności i rozsądnego gospodarowania własnymi środkami może być środkiem do wolności finansowej i większej ilości czasu na zajęcia niezwiązane z pracą zawodową. Autorka zachęca do tego, by zwolnić, a nawet zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad własnymi pragnieniami, przepracować je i zdyscyplinować się na tyle by okiełznać niekończącą się żądzę posiadania.

Anna Mularczyk-Meyer poświęciła także jeden rozdział wierze, co bardzo mi się spodobało, bo tak rzadko wspomina się o niej w kontekście życia slow, a jednak dla wielu ludzi, w tym dla mnie jest ona kluczową wartością, bez której nie da się osiągnąć szczęścia i radości. Utożsamiam się z podejściem dominikanina Krzysztofa Pałysa, który „zachęca by brać wszystko takim jakie jest, odczuwać wdzięczność za to co się ma, i znajdować radość w drobiazgach, bo wielkie rzeczy są wypadkową małych”. Te słowa są mi najbliższe i trafiają w stu procentach w to, jak ja odbieram minimalizm.

Jest jednak jeden zgrzyt, który zauważyłam podczas lektury książki. Autorka pisze, że jest osobą głęboko wierzącą, ale jednocześnie odrzuca Kościół. Obie postawy są bardzo sprzeczne względem siebie, chyba że wiara nie dotyczy religii chrześcijańskiej, która jest jednak oparta o Kościół stworzony ponad 2 tysiące lat temu przez Jezusa Chrystusa. Opis Kościoła jako instytucji przepełnionej przepychem, księży jeżdżących luksusowymi limuzynami, którzy stawiają się wyżej od innych oraz wiernych, którzy chodzą na coniedzielną mszę tylko po to by się pokazać, jest bardzo zafałszowany i krzywdzący dla ludzi, dla których wiara jest ważna. Jest stereotypem lekkomyślnie powielanym przez osoby, które odrzuciły Kościół i przestały szukać w nim Boga. To jak ocenianie książki po pierwszym rozdziale. Napisałam na ten temat dosyć obszerny post – Nadaj życiu głębszą treść, wartość i znaczenie.

 

 

Jeśli chodzi o pojęcie minimalizmu, nie stawiałabym tutaj równości pomiędzy minimalizmem, a prostotą i umiarem. Choć wiele postulatów jednych i drugich jest ze sobą zbieżnych, to jednak pozostają elementy zaczerpnięte z filozofii wschodu – ograniczenia, brak swobody, spontaniczności i błędów. Dochodzi także minimalizm luksusowy, który nie cieszy się dobrą sławą wśród osób ceniących życie pozbawione nadmiaru. Niektóre moje poglądy są oczywiście zbieżne, jak chociażby ograniczanie nadmiaru w wielu dziedzinach, które mogą prowadzić do zniewoleń i uzależnień (zastanawiam się, czy możliwy jest nadmiar minimalizmu?), odpowiedzialność za kupowanie i ekologiczny aspekt zarządzania własnością. Nie szukam szczęścia w rzeczach, one nigdy nie zastąpią mi wiary i relacji z drugim człowiekiem, choć przyznaje, są bardzo kuszące. Z drugiej jednak strony cieszę się tym co mam, czerpię radość z udanych zakupów, nawet jeśli dana rzecz nie jest mi potrzebna, daję sobie prawo do błędów i niedoskonałości, nie czynię z minimalizmu religii.

 

Być może moje pojęcie minimalizmu jest błędne, jednak wraz z ilością przeczytanych książek i postów na blogach tak polskich jak i zagranicznych, nie zmienia się. Nadal coś mi tutaj zgrzyta. Jednak pewnie każdy z nas odbiera minimalizm na swój sposób. Zdecydowanie wolę określać swoje podejście do życia jako uważne i prostsze, czerpanie radości z każdego dnia i slow life, niż jako minimalistyczne. A czym jest dla Was minimalizm? Czy kierujecie się zasadami minimalizmu w swoim życiu, czy widzicie w nim też pewne zagrożenia? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania.

 

Zapisz się na Kameralny Newsletter, odbierz darmowy e-book – Jak pozycjonować bloga i zyskaj dostęp do dodatkowych materiałów i treści :)

 

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




Podobne wpisy

39 komentarzy

Sławomira 18 kwietnia 2016 - 19:08

Wolę slow life od minimalizmu, choć zastanawiam się/zamierzam wprowadzić pewne elementy minimalizmu. Minimalizm luksusowy zaś wydaje się przyjemny, jeśli kogoś stać. Choć faktycznie minimalizm jest nieco drętwy :) No i nie lubię tej estetyki biało-czarnej, wolałabym w tej małej ilości przedmiotów mieć trochę kolorów (nie udało mi się zorientować, czy to przypadek, czy może jednak minimalizm potrzebuje ograniczenia barw).

Teraz mi dałaś zagwozdkę, w co wierzy autorka ,,Minimalizmu po polsku”. Jeśli:
– jest głęboko wierząca (i nie wiem, czy użyła tego słowa tak potocznie, gdy oznacza to jedynie wiarę w jedno jedyne bóstwo, ale zakładam, że tak)
– odrzuca kościół i inne instytucje religijne
to możliwości są zdaje się trzy. Deizm, panteizm i panenteizm. Jeśli monoteizm + odrzucenie jedynie kościoła, a nie innych instytucji religijnych = judaizm, islam, zaratusztrianizm, bardziej monoteistyczne odłamy hinduizmu, sikhizm. Najwięcej szans ma judaizm, bo jest najpopularniejszy z tych religii w Polsce. Jak nie monoteizm, to specjalne pozdrowienia dla autorki :)

Odpowiedz
Kasia z CzasNaZiemi.pl 18 kwietnia 2016 - 22:05

Ja też nie rozumiem co autorka „Minimalizmu po polsku” w tym aspekcie. Rzeczywiście napisała, że jest głęboko wierząca, ale odrzuca kościół.

Odpowiedz
Kama 20 kwietnia 2016 - 11:19

A dla mnie to oczywiste – wierzy w Boga, ale nie uznaje instytucji Kościoła, kleru, kłuje ją w oczy przepych, dwulicowość, fałsz i obłuda tej instytucji, więc odcina się od niej, nie odcinając się jednocześnie od Boga.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 20 kwietnia 2016 - 12:34

Kama Kościół nie jest idealny, to wspólnota ludzi takich jak ja i Ty, ma prawo nas kłuć w oczy to czy tamto, ja nie oceniam innych ludzi, bo wiem, że sama nie jestem idealna. Nie można wszystkich księży wrzucać do jednego worka, chyba nie myślisz, że wszystkie Kościoły w Polsce są obłudne, dwulicowe i fałszywe? Jestem katoliczką od zawsze i przyznaję, że nie spotkałam jeszcze tej obłudy i dwulicowości w Kościele, a byłam w wielu. Za to spotkałam wielu wspaniałych księży, którzy z oddaniem pełnią swoją służbę, spotkałam w Kościele żywego Boga, który objawia się w Eucharystii. Poza tym wiara to praktyka i nie można jej oddzielać od Sakramentów Świętych i Komunii Świętej. Odrzucając Kościół a co za tym idzie Najświętszy Sakrament, w którym jest obecny Jezus Chrystus, odrzucamy Boga.

Odpowiedz
Kasia Nowa 25 kwietnia 2016 - 14:50

Matko! Jak ja dziękuję Bogu za takich ludzi jak Ty:) Za takich Katolików przez duże „K” :)))

Odpowiedz
Sławomira 20 kwietnia 2016 - 15:07

Bóg pisany zawsze wielką literą to bóstwo chrześcijan, które wymaga bycia w Kościele i odrzuca się od razu oba naraz (Dorota to lepiej wyjaśniła). Jeśli odrzuca kościół i wierzy, to w boga. Wtedy nie ma trochę sensu pisać, że odrzuca Kościół, bo wiara w boga (ta mała litera jest ważna) jest sprzeczna z Kościołem – brzmi to mniej więcej tak: jestem Polakiem, odrzucam bycie Francuzem. Ja nie chcę mieć nic wspólnego z Kościołem, ale nie wierzę w Boga, więc u mnie nie ma sprzeczności.

Chyba zajrzę do tej książki, by sprawdzić, jakimi literami pisze tego boga/Boga.

Odpowiedz
Anna 7 sierpnia 2016 - 00:20

Nie ma to jak przekonać się na własnej skórze ;)

Odpowiedz
Aga 23 kwietnia 2016 - 09:51

A ja rozumiem Kamę. Też wierzę w Boga, ale nie w religię katolicką. Zbyt daleko odeszła ona od chrześcijaństwa, które założył Chrystus. Dogmaty wymyślone przez ludzi, takie jak celibat, do niczego dobrego nie prowadzą /Ap.Paweł 1 Tymoteusza 3:1-7, Biblia Tysiąclecia/. W jednym z ostatnich wywiadów ksiądz Jan Kaczkowski powiedział:”/…/Już się nie boję i otwarcie mówię, że nie lubię instytucji Kościoła. Uważam ją za obłudną i przemocową. Gdyby nie choroba, pewnie przestałbym być księdzem /…/. /Twój Styl 04.2016/. Myślę, że Bóg i Jezus patrząc z nieba na to co się dzieje, też są rozczarowani…

Odpowiedz
Zuzia 26 kwietnia 2016 - 12:07

A może autorka po prostu… jest prawosławna lub jest protestantką? :)

Odpowiedz
Dorotka 18 kwietnia 2016 - 19:17

Bardzo fajny wpis, zgadzam się z Twoim pojmowaniem minimalizmu w bardziej 'zbalansowanej’ formie. Sztywne zasady, typu posiadanie tylko 100 rzeczy, widzę już raczej jako właśnie nadmiar minimalizmu (super sformuowanie) jeśli ktoś 'stosuje’ minimalizm jako środek sam w sobie a nie środek ku czemuś.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 19 kwietnia 2016 - 12:06

Dziękuję! :) Tak, myślę że zachowanie pewnego umiaru jest najlepszym rozwiązaniem, a skrajności w żadną ze stron nie są dobre.

Odpowiedz
Agnieszka 18 kwietnia 2016 - 19:20

Trafne spostrzeżenia w tekście, tylko pogratulować umiejętności obserwacji. Wierzyć i się nie zagubić w gąszczu porad jak przeżyć szczęśliwie życie. Każdy jest w stanie znaleźć swój unikalny sposób. A idąc za Jezusem Chrystusem jest to możliwe od zaraz.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 18 kwietnia 2016 - 19:30

To prawda! :)

Odpowiedz
Aleksandra - Lekcje Sukcesu 18 kwietnia 2016 - 20:26

Dopadła nas moda na minimalizm. Czasem nawet jestem przerażona gdy widzę ludzi, którzy rezygnują absolutnie ze wszystkiego w imię minimalizmu. Sama nie lubię otaczać się zbyt dużą ilością rzeczy. Lubię proste formy i skromne wnętrza. Jednak nie wyobrażam sobie wyrzucić wszystkiego, bo „ktoś mądry powiedział, że tak jest dobrze”. Najważniejsze to znaleźć w życiu balans, swoistą równowagę pomiędzy konsumpcjonizmem, a życiem w całkowitej ascezie. Nie ma sensu się zamartwiać tym, że posiadamy o dwa kubki za dużo. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Kasia z CzasNaZiemi.pl 18 kwietnia 2016 - 22:01

Co za mądry wpis ! W końcu też ktoś nie boi się napisać o zagrożeniach związanych z medytacją, modną jogą i zwracaniem się do energii.Ja też czytałam obie książki i mam podobne spostrzeżenia. Z minimalizmu można czerpać w niektórych aspektach, ale robienie z tego filozofii czy religii to już-jak dla mnie- działanie ponad miarę. Jeszcze śmieszniejszy w minimaliźmie jest fakt, że przechodzą na niego ludzie uzależni od zakupów a później zaczynają nałogowo pozbywać się rzeczy. To jest popadanie ze skrajności w skrajność. Ja nie zgadzam się z jedną podstawowym aspektem minimalizmu, który mówi o tym, iż powinniśmy zrywać relacje z nie odpowiadającymi nam ludźmi. Według mnie to już jest gloryfikowanie siebie ponad miarę i egoizm.Liczę się ja a to, że ktoś ma gorsze dni/miesiące i potrzebuje abym go wysłuchała, nie ma znaczenia.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 19 kwietnia 2016 - 12:12

Uznałam, że przy okazji tego tematu warto wspomnieć właśnie o zagrożeniach duchowych związanych z praktykowaniem różnych filozofii wschodu. Tym bardziej, że sporo o tym było w książce „Sztuka prostoty”. Niestety często zupełnie nieświadomie sięgamy do różnych filozofii wschodu, zaczynamy nosić talizmany na szczęście, chodzimy do wróżek, wprowadzamy zasady feng-shui nie zdając sobie sprawy, że to może przynieść odwrotny skutek. Warto o tym poczytać, polecam na przykład książki ks. Michała Olszewskiego.

Odpowiedz
Zorganizowani 18 kwietnia 2016 - 22:41

Ja mam za sobą „sztukę minimalizmu w codziennym życiu” Dominique Loreau. Sam zakup tej książki był
wręcz zaprzeczeniem ideologii – kupiłem ją ze względu na przyciągające wzrok, piękne wydanie…
Co do samego minimalizmu – mi również przeszkadza łączenie go z filozofiami i religiami wschodu. Czasem zdaje się to być robione, wręcz na siłę. A w życiu staram się raczej kierować zdrowym rozsądkiem niż minimalizmem. Ograniczam ilość przedmiotów, choćby ze względów funkcjonalnych – gdzieś trzeba je
trzymać, poświęcać czas na ich porządkowanie, kupowanie i wyrzucanie. Wolę ten czas wykorzystać inaczej. :)
Zgodzę się jednak, że minimalizm kosztuje. Jeśli mamy niewiele przedmiotów czy ubrań, muszą nam się one podobać, być funkcjonalne i niezawodne.
Pozdrawiam!
Dawid

Odpowiedz
Dorota Zalepa 19 kwietnia 2016 - 12:15

Ja sięgnęłam po książkę Dominique Loreau, bo sporo osób ją polecało. Chciałam też „dokształcić” się w minimalizmie, poznać to, czym obecnie zachłysnął się świat i dowiedzieć się, czemu budzi u mnie niepokój. Następnej części już nie kupię, poglądy autorki są zupełnie rozbieżne z moimi. Natomiast lekturę „Minimalizmu po polsku” jak najbardziej polecam.

Odpowiedz
Zorganizowani 19 kwietnia 2016 - 20:19

Dopisze do swojej listy książek wartych przeczytania :) Dzięki za polecenie!
Dawid

Odpowiedz
Ewa | Day with Coffee 18 kwietnia 2016 - 23:37

Czytając „Minimalizm po Polsku” zwróciłam właśnie uwagę na rozdział poświęcony religii i Kościołowi. Nie spodobał mi się, w przeciwieństwie do reszty książki. Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, podoba mi się Twoje podejście:)

Odpowiedz
Olcha Sosnowa 19 kwietnia 2016 - 10:48

Myślę, że Chrystus w dzisiejszym znaczeniu słowa minimalista, odmienianym przez wszystkie przypadki, taką filozofię reprezentował (choćby przez podkreślanie, że zebranych dóbr nie zabierzemy na tamten świat). Natomiast, jeśli chodzi o zdobywanie cnót duchowych, jak najbardziej się z Tobą zgadzam – minimalistą nie był :)
Tam, gdzie jest duchowa pustka, zawsze będzie potrzeba jej wypełnienia. I rzeczywiście minimalzm też się do tego nadaje. Medytacja minimalizmu :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 19 kwietnia 2016 - 12:19

To prawda, przesadne przywiązanie do rzeczy nie jest dobre, one nie dają szczęścia, ale posiadanie samo w sobie też nie jest złe. Mamy prawo mieć różne pragnienia, marzenia i cieszyć się nowymi przedmiotami, ładnym mieszkaniem, elegancką garderobą, to wszystko jest dla ludzi. Problem pojawia się wtedy, gdy rzeczy przysłaniają nam wartości, które są dla nas najistotniejsze.

Odpowiedz
Ilka 19 kwietnia 2016 - 19:49

Świetny wpis, w punkt. :)

Odpowiedz
Mimama 19 kwietnia 2016 - 21:05

zakupiłam oby dwie książki. Jestem w trakcie czytania „Minimalizmu…” i jak na razie podoba mi się ta lektura. Natomiast „Sztuka prostoty” jest tak absurdalna w niektórych momentach i napisana w taki egzaltowany sposób, że nie byłam w stanie jej dokończyć, co zdarza mi się bardzo rzadko. Zdecydowanie stwierdziłam, że jednak szkoda mojego czasu na katusze, jakie przeżywałam podczas jej czytania.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 20 kwietnia 2016 - 12:37

Ja też nie byłam w stanie jej czytać i chętnie bym przerwała, bo nic dobrego nie wnosiła do mojego życia, ale chciałam o niej napisać, więc siłą rzeczy musiałam dotrwać do końca. Minimalizm po polsku jest zupełnie inną historią, przyjemnie się czytało, nie czułam także, by autorka narzucała mi pewne ściśle określone zasady, ale podpowiadała, co możemy zrobić, by żyć uważniej.

Odpowiedz
Make it blonde! 19 kwietnia 2016 - 21:58

Minimalizm jest dla mnie niedoścignionym ideałem. Niestety sama wciąż jestem gromadziuchem, kitraczem pudełkowym, okazjonalnie zdobywającym, wiecznie spragnionym. Utrapienie! O pozycji „sztuka prostoty” słyszałam wiele negatywnych opinii, kiedy byłam już bliska po nią sięgnąć- zaczęłam czytać opinie, które skutecznie mnie od tego pomysłu odwiodły.

Odpowiedz
Matylda Stępień 19 kwietnia 2016 - 22:35

Sztukę prostoty czytałam – może inczej.. czytać zaczęłam :) ale jakoś nie potrafiłam dobrnąć do końca. chyba dlatego, że minimalizm jest mi jednak dość daleki .

Odpowiedz
Karola (pinchofsalt) 20 kwietnia 2016 - 09:27

Trochę się z Tobą zgadzam (nie podobała mi się żadna z tych książek), ale jako zatwardziała nihilistka i ateistka nie boję się energii i wyznawania minimalizmu, bo w nie nie wierzę (nie wierzę w nic tak właściwie więc nie postrzegam takich rzeczy jako zagrożenia ;-)). Ludzie robią sobie bogów ze wszystkiego – pieniędzy, tego, co mówi im ksiądz czy właśnie garderoby kapsułkowej. Po prosty teraz nastała nowa moda, minie, jak wszystko inne, tak myślę.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 20 kwietnia 2016 - 12:42

Ta moda wynika z wewnętrznej potrzeby uroszczenia życia. Tęsknimy za dawnymi czasami, mimo że przecież nie były różowe. Ale nie było tej technologii, która oddziela nas od życia w realu, był dostęp do zdrowej żywności, powietrze było inne, ludzie częściej spędzali czas ze sobą. Żeby kogoś spotkać, trzeba było wyjść z domu. Dziś już nie musimy, wystarczy otworzyć Facebooka. Stąd moda na minimalizm i pewne jego założenia są dla mnie wartościowe, aczkolwiek jak we wszystkim można zatracić się także w minimalizmie. Umiar i ustalenie priorytetów są chyba najlepszym rozwiązaniem. Bo wszystko jest dla ludzi, warto tylko odpowiedzialnie z tego korzystać.

Odpowiedz
Część Mnie 20 kwietnia 2016 - 20:32

Kurcze, a ja z kolei nie przepadam za słowem „minimalizm” i wszystkimi jego odmianami. Po tak długim czasie wałkowania tego, jak i podobnych tematów niestety można mieć dosyć… Ktoś z wcześniejszych komentujących trafnie zaznaczył, że dopadła nas moda na „minimalizm”, więc zdecydowanie wolę łagodniejsze formy uważnego stylu życia, np. slow life. Mam podobne zdanie do Twojego – preferuję spokój i wcześniej wspomnianą uważność :)

Odpowiedz
Żurnalistka 21 kwietnia 2016 - 09:55

Niedawno zaczęłam interesować się ideą minimalizmu, ale na czytaniu na razie się kończy. Mam naturę zbieracza, do tego lubię kupować. Cierpi na tym moja prywatna przestrzeń, bo szybko zapełnia się czymś, co szybko okazuje się niepotrzebne. Dlatego muszę regularnie robić porządki i pozbywać się rzeczy, których nie używam co najmniej rok. Najgorzej jest z kosmetykami, ubraniami i dodatkami do domu, które lubię zmieniać. Chyba czas kupić jedną z tych książek i wcielić w życie ;)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 21 kwietnia 2016 - 10:12

Sięgnij po Minimalizm po polsku, zdecydowanie lepsza. :-)

Odpowiedz
Olga Komorowska 23 kwietnia 2016 - 03:42

Nie znałam pojęcia efekt FoMo. ?. Minimalizm to jest według mnie odpowiedź na zalew informacji które do nas docierają i na nacisk który jest na nas wywierany – kupuj kupuj na pewno tego potrzebujesz. Ale we wszystkim trzeba mieć umiar. Masz rację że głupotą jest ograniczanie rzeczy do 100. Moim zdaniem pojęcie minimalizm zostało wypaczone. Tak samo jak bezstresowe wychowanie dzieci. Przecież nie wiąże się to z tym że pozwalamy dziecku na wszystko i może nam po głowie skakać.

Odpowiedz
Pani Komoda 1 maja 2016 - 10:49

Koniecznie muszę zajrzeć do tych książek – świeże spojrzenie bardzo mi się podoba :)
Ps boli mnie tylko serce jak książka tak leży :( Czuję jak cierpi! napisz do mnie to zrobię Ci zakładkę :)

Odpowiedz
Kasia simplygoodlife.pl 5 maja 2016 - 18:09

A ja uwielbiam minimalizm! Staram się ograniczać liczbę posiadanych przedmiotów od kilku lat i jakość mojego życia znacząco się poprawiła. Zgadzam się z Tobą, że minimalizm nie jest żadną religią. To po prostu sposób myślenia i nastawienia do życia zupełnie tak, jak jest z nurtem „slow life”. W moim przypadku te dwa podejscia się przeplatają. Jestem w kilku grupach poświęconych minimalizmowi na FB i niemal każdego dnia toczą się tam dyskusje, czym minimalizm jest, a czym nie jest. I już dawno wiadomo, że przysłowiowe 100 przedmiotów to mit nagłośniony przez mainstreamowe media, bo to jest chwytliwy temat. A to było po prostu wyzwanie jednego z amerykańskich blogerów minimalistow.

Nie zgadzam się, że minimalizm jest sprzeczny z religią chrześcijańską. Nie wiem również skąd przekonanie, że minimalizm to popadanie w pustkę emocjonalną oraz mentalną. Wydaje mi się, że jest dokładnie odwrotnie. Mając na uwadze, że nasza doba ma tylko 24h stajesz się bardziej selektywna. Podejmujesz decyzje czemu powiesz „tak”, a czemu powiesz „nie”. I nie ma to nic wspólnego ani z lenistwem, ani z brakiem swobody.To raczej świadomy wybór.

Rozumiem Cię, że takie podejście do życia może budzić nieufność. Narosło wiele mitów i nieporozumień względem minimalizmu. Co więcej, jestem pewna że podchodząc świadomie do wiary katolickiej, minimalizm nie jest Ci do niczego potrzebny! W bibli jest wiele fragmentów o życiu pozbawionym zbytku. I nie dziwię się, że odnajdujesz w wierze spokój. Sama jednak pewnie zmagasz się z poczuciem niezrozumienia Twojego podejścia do życia.

Ja jestem daleka od narzucania innym jak żyć. I tego nie robię! A z minimalizmem jest mi po drodze.

Odpowiedz
Piotr Emocjonalny 5 maja 2016 - 22:07

A z tą wiarą to też mam swoją opinię, raczej bym się skłaniał ku negacji Kościoła.

Dobrze jest się zastanowić nad minimalizmem, moja praca nad kasowaniem zbędnych rzeczy trwa i jest bardzo trudna. Nie wiem, może są jakieś łatwiejsze sposoby, niż jeżdżenie do PCK z coraz to lepszymi ciuchami, których nie używam.

O właśnie – konkretna sprawa – wiesz jak się ich „pozbyć” chociażby za odrobinę kasy? Nadmienię, że ani gumtree, ani grupy na fejsie ani allegro nie podziałało.

Odpowiedz
Anna Debny 5 sierpnia 2016 - 23:17

Dziekuję za tego bloga, za ten wpis. Powiem wam, że właśnie miedzy innymi poprzez poznanie minimalizmu, wróciłam do swojej wiary – do bycia chrześcijaninem. Dla mnie minimalizm to przede wszystkim docenianie tego co już się ma, doświadczyło. Ale też nie spoczywanie na laurach ale życie do przodu. Zgadzam się, że minimalizm może być 'niebezpieczny’, bo mozna wpaść w jakiś wir wyrzucania rzeczy,nawet tych przydatnych, oszczędzanie na wszystkim, urywanie i kasowanie kontaktów. Trzeba trzymać głowę na karku, nie dać się zwariować. Pooozdrawiam! ;)

Odpowiedz
calvus 7 kwietnia 2017 - 21:05

Czy Jezus z Nazaretu byl minimalista ?

Odpowiedz
Gosia 14 grudnia 2018 - 23:17

Można tak założyć, że był minimalistą, w końcu wędrując raczej nie nosił ze sobą nie wiadomo jak dużego dobytku.

Z tą wiarą i odrzuceniem kościoła chyba rozumiem autorke.
Jezus nie założył kościoła – wskazywał kierunek. Kościół został stworzony wiele lat później odrzucając wiele nauk Chrystusa, a wybierając tylko te które były dla kościoła wygodniejsze i pozwalały manipulować ludźmi. Dlatego część osób odrzuca instytucję kościoła. Jednocześnie wierząc w nauki Jezusa.

Odpowiedz

Zostaw komentarz