Marta pisze

Jak być dobrym hejterem? Praktyczny poradnik

Wbrew pozorom, bycie hejterem to prawdziwa sztuka – to nie jest coś, co potrafi każdy przeciętny pan Zdzisiek.  Do tego trzeba mieć odpowiednie umiejętności, duży tupet i pewien rodzaj talentu. Bo widzicie, trzeba wiedzieć, jak to robić, żeby krytykować tak, aby zabolało i jeszcze twierdzić, że to po prostu zwykła szczerość. Prawda jest taka, że to hejterzy są najbardziej poszkodowaną grupą – to o nich mówi się, że są chamami, zupełnie nie widząc, że to ludzie pełni poczucia misji i powołania: chcą przecież po prostu być szczerzy. Do bólu. Nie mówiąc już o tym, że to przecież nie hejt, a konstruktywna krytyka, prawda? To tak naprawdę prawdziwi bohaterowie -mesjasze szczerości . Dobra, to jak zostać porządnym hejterem? JAK BYĆ DOBRYM HEJTEREM? PRAKTYCZNY PORADNIK Pamiętaj, o podstawach: nigdy nie pisz pod swoim imieniem (bo jeszcze fani zaczną cię nagabywać) i pamiętaj o tym, żeby nie zostawiać po sobie śladu — żadnych adresów mailowych i broń Boże, adresów do twoich miejsc w sieci – wtedy to będzie zbrodnia doskonała. Zawsze miej pod ręką pakiet standardowych tekstów Jeżeli wstajesz rano i czujesz, że zamiast kawy wolisz kogoś zhejtować, ale nie do końca jesteś pewny za co – skorzystaj z gotowych szablonów, dzięki którym każdy hejterski komentarz będzie tak łatwy, jak posmarowanie kanapki masłem. Pamiętaj, to nic złego – nie zawsze jesteśmy na tyle kreatywni, żeby wymyślić odpowiednio ciekawy hejt, warto więc korzystać ze standardów, które sprawdzają się w każdej okazji. Pamiętaj, że możesz je dowolnie miksować i mieszać, a jeśli chcesz komuś konkretnie dowalić – podaj wszystkie, najlepiej w komentarzu długim na trzy strony. Dzięki temu będziesz miał pewność, że chociaż jeden z tekstów go zaboli. Przykładowe hejterskie teksty – do wykorzystania w 3 sekundy! „ Kiedyś pisałeś lepiej/śpiewałeś lepiej/grałeś lepiej/robiłeś coś lepiej. Teraz widać, że się skończyłeś. Może i kiedyś miałeś talent, ale teraz to dno” „ Sprzedałeś się!” <– HIT! „Kiedyś to byłaś szczupła/ładna, ale teraz to już nikt cię nawet kijem nie dotknie” „Wyglądasz jak koń” <– HIT! „Kiedyś lubiłam cię czytać/słuchać/oglądać, ale teraz jesteś do dupy” „Ludzie nie mają co jeść, a ty kupujesz X? Fajnie tak, chwalić się forsą, kiedy dzieci głodują? <– HIT! „Gdyby nie Y, nigdy byś się nie wybił. Jesteś nikim” „Powinnaś schudnąć, bo jesteś gruba jak wieprz” „Powinnaś przytyć, bo wyglądasz jak kościotrup. Facet nie pies, na kości nie poleci” „Przydałoby ci się trochę poćwiczyć” „Twoja stara” <– HIT! TOP! Pamiętaj, żeby być kulturalnym hejterem, nie wieśniakiem Kulturalny hejter wie, że jest różnica pomiędzy „jesteś brzydka” a „nie chcę cię obrazić, ani nic, ale jesteś brzydka”. To przecież konstruktywna krytyka, której nie można nazwać hejtem! Pamiętaj więc, żeby przed każdym swoim tekstem pisać „nie chcę być niemiły, ale” , „nie chcę krytykować, ale”, „nie hejtuję cię, ale… ”. To sprawi, że przecież nie będzie można cię w żaden sposób oskarżyć, bo ty się tylko troszczysz o drugą osobę i chcesz być szczery. I absolutnie, ale to absolutnie, nikogo nie hejtujesz. Krzycz, kiedy kasują Ktoś skasował twój komentarz? Zrób raban, napisz o tym na innych stronach, zadzwoń na policję i krzycz o tym, że ta osoba kasuje komentarze i nie może przełknąć słowa krytyki! Przecież w normalnym świecie każdy powinien przyjmować obelgi na klatę i jeszcze za nie dziękować. Poza tym: napisałeś przecież, że nie chcesz być niemiły, więc nie mogło się temu komuś zrobić przykro (patrz punkt 2)  – po prostu jest zadufany w sobie i kasuje komentarze, żeby mieć same pochwały. Zakochany w sobie cwaniak! PS jak już się przestaniesz oburzać, koniecznie zostaw kolejny hejterski komentarz. NIECH MA ZA SWOJE. Przypominaj, że nie potrafi przyjąć krytyki Ktoś, kogo konstruktywnie krytykowałeś ci odpisał i na dodatek, nie przyznał ci racji? Powiedz mu najszczerszą i jedyną prawdę: że nie umie przyjąć krytyki. Po prostu. Na pewno chce, żeby go chwalono na prawo i lewo, a jak zjawiłeś się ty – mesjasz prawdy i osoba, która ma jedyne słuszne zdanie, to zaraz ci odpyskowuje albo kasuje twoją wypowiedź, zachowując się jak tchórz. Typowe dla rozpieszczonych gwiazdeczek, prawda? Dobrze, że jesteś ponadto i odpiszesz mu z podwójnym jadem. Nie do wiary, że ludzie nie mają tak dystansu do siebie i naprawdę nie potrafią zrozumieć, że zdanie „nie chcę być niemiła, ale masz twarz jak połączenie konia i jeżozwierza” to po prostu szczera, demokratyczna wypowiedź, a nie jakieś tam hejtowanie. Znajdź pierdołę, którą możesz hejtować Nie wiesz dokładnie, do czego się przyczepić? Skorzystaj z szablonów z punktu pierwszego, albo po prostu znajdź powód, dla której dana osoba jest głupia. Zarabia więcej od ciebie? Zjedź ją i uświadom, jaka jest rozpieszczona. Ma więcej pieniędzy? Napisz, że na pewno ukradła. Dba o wygląd? Uświadom ją, że jest po prostu pustą lalką, która patrzy godzinami na swoje odbicie w lustrze. A jak już nic nie możesz znaleźć, doczep się do wyglądu – w końcu każdy ma jakąś wadę i dobrze by było uświadomić twoją ofiarę, co konkretnie ma w sobie brzydkiego. Na pewno nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma za duży nos, przerzedzone włosy albo brzydką bliznę – kto by tam miał w tych czasach lustro w domu! No i popatrz, jakim jesteś dobrym człowiekiem, że  zechcesz jej łaskawie to uświadomić – dziwię się, że jeszcze nie zrobili cię świętym. Zadaj pozornie miłe pytanie To najlepszy możliwy sposób hejtu, bo jest niemal nie do wykrycia. Pod przykrywką pytania możesz przecież wbić wielką szpilę, która w odpowiedni sposób zaboli tam, gdzie trzeba.  Poza tym, pozornie miłe pytania są banalnie proste: pod zdjęciem z ukochanym pisz: „a kiedy dziecko?”, pod fotką z bikini „czy ty czasami nie przytyłaś?”, a pod informacją o studiach: „wiesz, że po tym nie ma pracy?„. Przecież takie pytania to nie hejt. Ty po prostu się martwisz. Kłóć się do upadłego. Przecież wiadomo, że TY masz rację, a skoro ją masz – walcz o nią jak kot o żarcie. Przecież musisz temu głupkowi wytłumaczyć, że ty wcale nie hejtujesz, tylko po prostu mówisz prawdę, a skoro się z nią nie zgadza, to na pewno po pierwsze, nie umie przyjąć krytyki (patrz punkt 3), a po drugie –  prawda go w oczy kole. I już. To przecież wszystko tylko szczerość i konstruktywna krytyka.

Marta pisze

Dzień dobry, poproszę reset

Ostatnio podeszłam do lustra i wreszcie spojrzałam sobie prosto w oczy. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam głośno: – Kochana, ty to jednak chyba trochę przesadzasz z tą pracą, wiesz? – Wiem – odpowiedziało moje odbicie, robiąc strasznie winną minę – wiem, ale chcę robić tyle rzeczy, że nie mogę inaczej! I widzicie, to był właśnie moment, w którym coś ważnego zrozumiałam – w trybie natychmiastowym muszę udać się na wakacje, bo gadanie do własnego odbicia w lustrze nigdy dobrze o człowieku nie świadczy. Dlatego właśnie siedzę teraz w kapeluszu w pociągu intercity, jadąc na pierwsze moje wakacje od czasów drugiej liceum. DRUGIEJ LICEUM. Wiecie, ile mam lat, prawda? DWADZIEŚCIA JEDEN. A to oznacza, że od czasów mojego ostatniego obozu sportowego nad morzem nie byłam na żadnych prawdziwych wakacjach. Żadnych. Zero gór, zero morza, zero łąk, zero jezior. W wakacje po maturze – praca w redakcji. W wakacje po pierwszym roku – praca w redakcji. W wakacje po drugim roku – rozkręcanie i praca w Brandburgerze. W wakacje po trzecim roku (czyli właśnie te teraz) – praca i blogi. I teraz, pierwszy raz, jadę na prawdziwy urlop i to w dodatku nad nasze polskie morze. Jestem podekscytowana jak nastolatka na koncercie Violetty – to dla mnie coś nowego. Naprawdę. Wierzę, że sobie odpocznę, posiedzę z blogowymi znajomymi (przy okazji wpadam też na See Bloggers) i zresetuję mózg. Bo tego mi trzeba – wyjechać gdzieś, gdzie nie muszę sprzątać, gdzie ktoś mi robi śniadanie i gdzie maile dochodzą z opóźnieniem albo nie dochodzą w ogóle, bo wyłączę sobie internet na jakiś czas. Albo po prostu będę zbyt zajęta odpoczywaniem, żeby się gdziekolwiek zalogować. To tak cudowna wizja, że ciągle chodzę z przylepionym uśmiechem na twarzy, bo radość się ze mnie wylewa uszami. Czuję się jak dzieciak, który pierwszy raz wyjeżdża poza swoje miasto. Czekam na przygodę, piasek, mewy i ten ukochany zapach morza, który ostatni raz wdychałam na morderczych rozbieganiach na sportowym obozie. Wzięłam też strój do ćwiczeń, chciałabym jutro rano zrobić sobie trening na plaży! Cieszę się – po prostu. I chyba tym cieszeniem się chciałam się podzielić, więc możecie cieszyć się ze mną. ROZUMIECIE, LUDZIE? JADĘ NA WAKACJE! <3 Miłego dnia!

5 rzeczy, których już nigdy nie chcę robić

Marta pisze

5 rzeczy, których już nigdy nie chcę robić

Marta pisze

Czy lubisz Marta Pisze?

Piszę dla was od ponad trzech lat. Na blogu jest już ponad 550 postów. Czas się wreszcie poznać! Cześć, dzisiaj przychodzę z małą prośbą. Chciałabym, żebyście wypełnili ankietę – jest krótka   Bardzo Was proszę o wypełnienie, chciałabym się dowiedzieć, kto tu przychodzi do mojego domku Mam nadzieję, że te koty Was zachęcą. Ładowanie…

No przyjmij ten komplement!

Marta pisze

No przyjmij ten komplement!

#30 Piątek z Martą: wydanie specjalne, dużo zdjęć

Marta pisze

#30 Piątek z Martą: wydanie specjalne, dużo zdjęć

Dlaczego warto fantazjować?

Marta pisze

Dlaczego warto fantazjować?

Kto mnie inspiruje #1: kobieta, w której się zakochałam

Marta pisze

Kto mnie inspiruje #1: kobieta, w której się zakochałam

Każdy z nas ma jakąś inspirację. Jedni inspirują się Billem Gatesem, drugich podrywa z kanap Chodakowska, inni z kolei uważnie śledzą top modelki, znanych pisarzy albo wielkich biznesmenów. A ja? A mnie inspiruje zwykła dziewczyna, która większości kojarzy się tylko z serialami Disneya. Lubię Demi Lovato od czasów gimnazjum. Do tej pory namiętnie słucham jej płyt, znając wszystkie teksty na pamięć. Jest jedyną gwiazdą, której poczynania śledzę i to dość intensywnie – obserwuję ją na każdym możliwym portalu i nic nigdy nie umknie mojej uwadze. Przy tym wszystkim za każdym razem, kiedy widzę jej wpis, zdjęcie albo wideo, czuję jakiegoś kopa do działania, bo nikt, naprawdę nikt, nie inspiruje mnie tak, jak ta dziewczyna. CZEMU? Z kilku różnych powodów. Po pierwsze i najważniejsze, Demi jest sama z siebie niesamowicie inspirującą osobą: robi kilkanaście projektów na raz, angażuje się w fajne akcje, ma pozytywne podejście do życia i co chwila się śmieje tak sympatycznym śmiechem, że nie da rady samemu nie wyszczerzyć zębów, kiedy się to widzi. Jest piękną kobietą, która ma naprawdę fajny styl, a jej podejście do własnego ciała (działające na zasadzie: kocham siebie i swoją sylwetkę) sprawia, że odzyskuję wiarę w to, że kiedyś kult body positive, który chętnie sama promuję będzie czymś normalnym, a ludzie przestaną uprawiać intensywny body shaming i ocenianie innych wyłącznie na podstawie wyglądu.   Ale jest jedna najważniejsza rzecz, dla której Demi jest dla mnie osobą, która jest godna podziwu: pokonała w wielkim stylu swoje zaburzenia odżywiania i z kompletnego dołka weszła na sam szczyt. SIŁA Jakiekolwiek możecie mieć zdanie o Disneyu i jego produkcjach, praca na planie od dzieciństwa i dorastanie wśród kamer i paparazzi na pewno nie jest czymś, co pomaga dziecku w jakikolwiek sposób. Wieczne ocenianie, głównie na podstawie wyglądu może spowodować utratę pewności siebie i kompleksy nawet u pewnej siebie osoby. Demi sobie z tym wszystkim nie radziła. W ogóle. I chociaż mając piętnaście lat, nagrała piosenkę, w której śpiewa, że się nie zmieni mimo tej całej presji wokół, to nie do końca tak to wyglądało. W końcu prasa wyłapała cięte rany na wewnętrznej stronie nadgarstków, później zaczęła zauważać że Demi na zmianę tyje, chudnie, tyje i chudnie. Dziewczyna ucinała wszelkie spekulacje i nie wypowiadała się na temat. Do czasu, kiedy byłam w liceum. Demi Lovato z dnia na dzień wylądowała w ośrodku – ten pobyt często portale plotkarskie nazywają „odwykiem” (bo Demi zaczęła mieć też problemy z alkoholem i narkotykami), ale tak naprawdę największym problemem były zaburzenia odżywiania, a właściwie bulimia, cięcie się oraz choroba dwubiegunowa. Po wyjściu z ośrodka Demi otwarcie opowiadała już o swoich problemach i udzieliła obszernego wywiadu, w którym przyznała,, że od lat choruje na zaburzenia odżywiania, a blizny na jej nadgarstkach rzeczywiście były wynikiem samookaleczania. Po „odwyku” Demi znacznie przytyła, przez co spotkała się z wielką falą hejtu (do tej pory pod jakimiś jej materiałami potrafią znaleźć się niewybredne komentarze w stylu „fat slut”, „fat pig” i tak dalej). Mimo tego udało jej się z sukcesem zwalczyć chęć powrotu do bulimii i obecnie stara się jeść zdrowo, ćwiczy i wygląda cudownie.   URODA To, jak ta dziewczyna potrafi sobie dobrać fryzurę i jak wygląda bez makijażu… To przez nią pofarbowałam kilka razy końcówki włosów na różowo Moja wielka inspiracja, nie wszystkie jej stylizacje mi się podobają, ale te, które lubię, zapisuję na dysku i inspiruję się nimi w trakcie własnego dobierania ubrań. Podoba mi się, że Demi eksponuje swoje wdzięki i nawołuje do pozytywnego patrzenia na swoje ciało. #NMN #nomakeupmonday www.devonnebydemi.com Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Demi Lovato (@ddlovato) 29 Cze, 2015 o 2:21 PDT   Blue hurr, don’t curr..   Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Demi Lovato (@ddlovato) 24 Paź, 2013 o 8:47 PDT   xx Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Demi Lovato (@ddlovato) 4 Maj, 2015 o 12:12 PDT TALENT Możecie sobie wszystko mówić, ale na pewno nie to, że Demi nie potrafi śpiewać. Kilka moich ulubionych występów na żywo: SPOSÓB BYCIA Kocham to, że jest taka pozytywna i uśmiechnięta. Kocham jej nagrania z sucharami (bo krzepi mnie myśl, że nie tylko mnie śmieszą naprawdę nieudane żarty) i to, że tak aktywnie promuje zdrowy tryb życia i pozytywne myślenie o własnym ciele. Jeżeli miałabym wybierać idolkę dla mojej córki, wybrałabym kogoś, kto właśnie w taki sposób podchodzi do życia, jak robi to Demi. Na pewno byłaby dobrym wzorem. Zresztą, zobaczcie, co ze mnie wyrosło   Oh and by the way guys…… I’M ENGAGED!!!!!!!!!!!!!!!!! ❤️❤️❤️ thank you to my future husband Grant… #CUTESTEVER #demiworldtour Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Demi Lovato (@ddlovato) 11 Paź, 2014 o 9:41 PDT A Wy macie jakąś sławną osobę, która Was inspiruje? Dlaczego?

6 rzeczy, które ludzie odnoszący sukcesy robią inaczej

Marta pisze

6 rzeczy, które ludzie odnoszący sukcesy robią inaczej

Jak mieć wspaniałe i tanie wakacje?

Marta pisze

Jak mieć wspaniałe i tanie wakacje?

Życie jest za krótkie, żeby płakać za ludźmi, którzy cię nie lubią

Marta pisze

Życie jest za krótkie, żeby płakać za ludźmi, którzy cię nie lubią

Marta pisze

#29 Piątek z Martą: ludzie, kocham wakacje!

Czy ja już mówiłam, że wakacje są SUPER? To się wreszcie stało – mam wolne! To znaczy, wiadomo, nie do końca, dalej pracuję, ale mam wolne od uczelni, dziwnych zaliczeń i stresów związanych z głupią papierologią. Czuję się strasznie szczęśliwa, codziennie budzę się z wielkim uśmiechem na twarzy i chce mi się robić milion rzeczy na raz! Byłam odwiedzić moich rodziców i oczywiście jak zwykle nie szczędziliśmy sobie z Maćkiem czułości <3  Ten kot jest zwierzęciem, z którym mam jakąś niesamowitą więź, wychowywaliśmy się razem (trafił do mnie jako pięciomiesięczny kociak, ja byłam w II klasie podstawówki) i to niesamowite, jak bardzo się cieszy na mój widok! Biegnie w moją stronę, miauczy i wskakuje mi na ręce (co jest dość dużym wyzwaniem, bo waży 7 kilogramów). Śpimy razem (układa się na mojej głowie) i lubi się ze mną strasznie przytulać. Chętnie wzięłabym go do Wrocławia, ale rodzice nie chcą go oddać (mówią, że się zestresuje, ale jak dla mnie – chcą go mieć dla siebie!) Ten moment kiedy chcesz coś zrobić ze swoim życiem, ale niw możesz, bo kot na tobie leży. Dobra, mogę też przecież poprzeglądać głupie rzeczy w necie. #królMaciosław #Maciek #MaciekWałęsa #WąsyMaćka #ija Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Marta (@martapisze) 27 Cze, 2015 o 8:12 PDT Byłam też u mojej siostry – jeżdżę tam rowerem przez wiejską drogę i zawsze jak widzę zwierzęta, to się autentycznie podniecam (Boże, to źle brzmi. Chodzi mi o to, że się cieszę!). I tak widziałam małą krowę, która piła mleko od mamy <3 Powiedziałam ‚hejka’ i teraz się gapią. #noweprzyjaciolki #hejka #krowy Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Marta (@martapisze) 28 Cze, 2015 o 3:05 PDT I wypieściłam siostrzane małe kotki (mają jakieś 1,5 miesiąca): BOŻE, TAK BARDZO SIĘ ZAKOCHAŁAM <3 #Martakociara Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Marta (@martapisze) 28 Cze, 2015 o 4:23 PDT A pod koniec maja byłam w Tyliczu, więc dawno i nieprawda, ale wcześniej nie było okazji… a podoba mi się to zdjęcie <3 Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Marta (@martapisze) 1 Lip, 2015 o 3:51 PDT Na moim kanale na yt próbuję codziennie w lipcu wrzucać chociaż jeden filmik. To moje małe wakacyjne wyzwanie i na razie muszę powiedzieć, że strasznie mi się podoba! (Więcej o moich planach na wakacje tu: klik) A wcześniej nagrałam jeszcze film ,w którym mówię o tym, że jestem grającą dziewczyną (i jak mnie wkurzają oświadczający mi się mężczyźni): No i oczywiście jeden z pierwszych filmów po przerwie – jak zmienić swoje życie? Który cieszył się sporą popularnością, co mnie bardzo uszczęśliwiło. Jeśli Wam też się podoba, śmiało udostępniajcie, spróbuję robić ich więcej: CIEKAWE LINKI Zrób sobie urlop, czyli przepisy Nadine na udane wakacje -KLIK Musicie to zobaczyć. „Wyglądasz obrzydliwie”: Jak zwykle śliczna tapeta OneLittleSmile. Tym razem na lipiec: KLIK Pozytywne życie – zrób to sam! – KLIK Metoda na styl – przejęcie stylu - KLIK 20 prostych rzeczy, które powinieneś zrobić teraz, by twoje życie było lepsze za 5 lat [ENG] – KLIK Wiecie co, mam wrażenie, że na blogach jest jakaś susza… wydaje mi się? NA MOIM BLOGU: Jak to jest być potworem? Dlaczego nie masz motywacji? Zagadka rozwiązana! Jak dobrze wykorzystać wakacje? Moje plany na lato 10 nieznanych faktów o mnie… w memach „Tak jakoś wyszło”, czyli jak to jest nie wierzyć w siebie Jak zmienić swoje życie? Konkretna motywacja Jak nie zmarnować wakacji? Jeżeli chcesz, żeby Twój blog się tutaj znalazł – wyślij mi maila na kontakt@martapisze.pl z adresem bloga, w tytule wpisz #PiątekzMartą. Opisz jednym zdaniem swój blog i napisz, dlaczego jest warty polecenia. Wiem, jak ciężko zdobyć pierwszych czytelników, więc bardzo chętnie polecę Wasze blogi.

Marta pisze

Jak to jest być potworem?

Moja mama czasami mówi, że istnieją ludzie i parapety, ale żeby się klamką urodzić, to dopiero sztuka. Ale klamka to pikuś. Gorzej urodzić się potworem. Opowiem wam pewną historię. Był sobie czternastoletni chłopiec, który miał problemy w szkole. Te problemy polegały na tym, że dzieci z innych klas się z niego śmiały. Dość intensywnie. Że nosi rurki, czesze sobie fryzurkę i ogólnie, że niezły z niego pedał. Dzieci śmiały się dzień w dzień, a chłopiec to przeżywał, bo chociaż skarżył się nauczycielom, ci udawali, że problemu nie ma. Bo przecież z każdego czasami się śmieją, nie? No hej, każdy z nas to przecież przeżył, to tylko szkoła, prawda? No nie. Problem jednak był, bo pewnego dnia chłopiec się powiesił. Na sznurówce. A w liście pożegnalnym napisał, że jest zerem. „DZIECI SĄ OKRUTNE” Mówią, że dzieci są okrutne. No są. Walą prosto z mostu, często nie liczą się z czyimiś uczuciami i do końca nie rozumieją, co tak naprawdę robią i jakie mogą być tego konsekwencje. Nie wiem, czy czternastolatków i trzynastolatków też można w ten sposób usprawiedliwiać (bo jak Boga kocham, mi w takim wieku nigdy do głowy nie przyszło gnojenie kogoś), ale jestem w stanie jakoś zrozumieć, że może te dzieciaki mają naprawdę burzę hormonów w swoim organizmie i któryś z nich trochę zaciemnił ich ocenę sytuacji. O reakcji – a właściwie jej braku – nauczycieli nawet nie chce mi się gadać. Nie ma to jak bagatelizować problemów uczniów, a potem się dziwić, że dziecko się zabiło. To niesamowite, jak czasami bardzo nieodpowiedni ludzie zajmują się robotą, która kompletnie nie jest dla nich. Ale pomińmy ten aspekt. To nie pierwszy raz, kiedy dzieje się coś w tym stylu. Pamiętacie sytuację Ani, która została upokorzona i zgwałcona (bo inaczej się tego nie da nazwać) w klasie pod nieobecność nauczyciela? To teraz wyobraźcie sobie, że w historii tego chłopca działo się coś jeszcze. NIE DADZĄ MU SPOKOJU NAWET PO ŚMIERCI Ktoś po jego śmierci założył fanpage pod tytułem „Imię nazwisko chłopca, dobrze, że zdechł”.  Czy Wy to rozumiecie? Powtórzę: DOBRZE, ŻE ZDECHŁ. A na fanpage – przerobione zdjęcia tak, żeby ośmieszyć chłopaka, który ODEBRAŁ SOBIE ŻYCIE Z POWODU DRWIN. To nie są dzieci. To są małe potwory. Wiecie, kiedy można powiedzieć „och, to tylko dziecko”, albo „no, dzieci są okrutne”? Kiedy jedno drugiemu zabierze zabawkę i kopnie jeszcze w goleń. Albo kiedy kilkoro dzieciaków powie innemu, że nie chce się z nim bawić i że nie należy od dzisiaj do ich paczki. Rany boskie, dobra, można powiedzieć, że dzieci są okrutne, kiedy jedno drugiemu krzyknie, że jest grube. Zdarza się. Może odcisnąć piętno na tym wyzywanym dziecku, ale da się to podciągnąć pod głupotę młodego wieku. Gimnazjum i koniec podstawówki to naprawdę durny okres. Wtedy dzieci są okrutne. Wtedy można powiedzieć „no, to sprawa rodziców, powinni powiedzieć dziecku, co można i czego nie można, TO NIE JEST WINA DZIECKA”. W przypadku oprawców chłopca (i prawdopodobnie administratorów strony – to znaczy, to moje przypuszczenie, nie chcę nikogo oskarżać) to nie funkcjonuje. Przepraszam bardzo, ale tego się nie da skwitować tylko „no, to wina rodziców, powinni im wytłumaczyć”, bo to już nie jest tylko wina rodziców. Ktoś, kto gnoi tak drugiego człowieka i nawet po jego śmierci nie ma cienia refleksji, dla mnie jest tylko potworem. To nie jest siedmiolatek czy pięciolatek – to już nastolatki, które mają swój rozum i podejmują świadome decyzje. Najpierw wyzywały kolegę, potem widocznie miały gdzieś jego śmierć, a teraz jeszcze ich to strasznie bawi, że chłopak się przez nich powiesił. Nie brzmi dla was jak opis potwora? Bo dla mnie tak. Okrucieństwa nie wolno tłumaczyć.

Marta pisze

Dlaczego nie masz motywacji? Zagadka rozwiązana!

Czasami wydaje ci się, że cały ten świat jest na jakichś narkotykach, których ty, dziwnym trafem, nie możesz dostać. Obserwujesz, jak ludzie zaczynają ćwiczyć, brać udział w konkursach, rozwijać własne firmy oraz podbijać biegun północny i zastanawiasz się, co z tobą jest nie tak, że tobie… po prostu się nie chce. „Nie mam motywacji” – myślisz sobie, kiedy kolejny wieczór z rzędu spędzasz na odświeżaniu tablicy na fejsie.  „Ja też tak zrobię” – przechodzi ci przez głowę, kiedy patrzysz na zdjęcia znajomej (minus piętnaście kilo). „Od jutra zaczynam!” – mówisz sam do siebie pod nosem każdej nocy przed spaniem. A potem nic się nie dzieje. Głównie dlatego, że chyba każdy twój dzień wygląda tak samo. Że oczekujesz, że coś się zmieni, że obudzisz się rano z niesamowitą energią i zapałem do pracy, a tu dzień jak co dzień. Tak jak zwykle nie chce ci się wstać, tak jak zwykle wizja biegania o świcie nie jest jakoś szczególnie atrakcyjna, tak jak każdego dnia myślisz, że powinieneś zrobić sobie listę zadań, a potem masz to w dupie, bo nie chce ci się nawet spisać tych trzech rzeczy, które masz dzisiaj wykonać. I każdego dnia obiecujesz sobie, że to już ostatni raz. Wiesz, na czym polega twój problem? Nie na tym, że nie masz „motywacji”. Nie na tym, że masz gorszą sytuację. Nawet nie na tym, że jesteś leniem i sama myśl o ruszeniu się do kuchni sprawia, że już czujesz się zmęczony. Problem polega na tym, że jesteś święcie przekonany, że coś się nagle stanie. Że nadejdą fanfary, fajerwerki, że nagle jakiś niski głos z niebios, dziwnym trafem przypominający głos Morgana Freemana powie ci, co masz robić. No nie. Takich rzeczy to nie ma nawet w Erze. NICNIEROBIENIE = WIĘKSZE NICNIEROBIENIE Sprawa jest bardzo prosta i wygląda następująco: jeżeli nic nie robisz, to nic się nie zmieni, dopóki ty nic nie zmienisz. Tadadam! Zagadka motywacji i wszechświata rozwiązana. Bo widzisz: im częściej nic nie robisz, tym dłużej będziesz nic nie robił. To trochę jak z dietą, na przykład. Jeżeli trzymasz się diety, to trzymasz się diety. Jeżeli robisz jeden dzień przerwy, to jest spoko. Ale jeżeli zrobisz dwa albo trzy, to bardzo prawdopodobne, że potem będzie jeszcze czwarty dzień i piąty, aż w końcu zanim się obejrzysz, na śniadanie, obiad i kolację będziesz zajadał się czekoladą, bo wypadniesz z rytmu. Po prostu tak to działa.  Popatrz sobie na francuskich żołnierzy w trakcie II wojny światowej – nie mieli zbyt dużo do roboty w okopach: „Nie da się spędzać całego czasu na graniu w karty, piciu i pisaniu listów do żony – napisał jeden z francuskich żołnierzy. – Wylegujemy się na sianie i ziewamy, i nawet zaczynamy gustować w takim lenistwie. Myjemy się coraz rzadziej, już nie przejmujemy się goleniem i nie potrafimy się zmusić do pozamiatania albo posprzątania stołu po jedzeniu. Wraz z nudą w bazie zapanował brud.” – II wojna światowa, Antony Beevor. Im dłużej nic nie robisz, tym bardziej nic się nie będzie chciało. Tyle. To ta wielka tajemnica „motywacji” i zmotywowanych ludzi. Nie chodzi o to, że Ewka Chodakowska bierze coś w łazience po kryjomu. Chodzi o to, że ciągle coś robi, więc ciągle czuje zapał i chęć do pracy. Im dłuższą miałaby przerwę, tym trudniej byłoby jej zacząć znowu. Więc tak naprawdę, jaka jest ta wyczekiwana przez wszystkich odpowiedź na pytanie „jak znaleźć motywację?”. Bardzo prosta. Rusz dupę.

Marta pisze

Jak dobrze wykorzystać wakacje? Moje plany na lato

Naprawdę z całego serca kocham lato. Chociaż pogoda nie ma na mnie jakiegoś niesamowitego wpływu, to jednak zawsze czuję, że w wakacje mogę dużo więcej, niż zwykle. Wstaję wcześniej, robię dużo i nie mam żadnych problemów z motywacją. Dlatego, jak co roku, sezon letni mam zamiar wycisnąć prawie tak bezlitośnie, jak zwykle wyciskam cytrynę. Tak naprawdę mimo wszystko czuję, że jeszcze nie mam wolnego – pewnie tak naprawdę będę miała wrażenie wolności po godzinie 12 siódmego lipca, kiedy obronię się i będę pewna, że to definitywny koniec. Mimo to już zaczęłam planować to, co będę robić przez następne trzy miesiące – głównie dlatego, że nie mogę się już doczekać! WAKACJE 2015 – STAWIAM NA ROZWÓJ … i to  w różnych dziedzinach. Chociaż pracuję cały czas, chcę spróbować podkręcić moją produktywność i skrócić czas ślęczenia nad mailami na rzecz skupienia się na moich blogach i kanale. GŁÓWNE PLANY: Ten blog: ostatnio szukam tego „czegoś”. Widzę jednak, że mój blog  sam sobie obiera jakąś ścieżkę i chyba po prostu nią pójdę (dopóki mi się nie znudzi). Chcę, żeby to było pozytywne, motywujące (ale nie rozwojowe) miejsce i chyba na razie wszystko zmierza w dobrą stronę. Chciałabym też zostać przy moich wpisach dotyczących związków czy zachowań ludzi – nie przeżyłabym, gdybym miała pozbawić się przyjemności komentowania świata. Teoretycznie więc tematyka nie będzie się znacznie zmieniała, ale chcę poświęcić na to miejsce więcej czasu. Reaktywować newsletter (do którego zapisało się w międzyczasie 500 ludzi :O), częściej udzielać się na profilach (facebook, instagram, ask.fm) i może wrócić do Wtorków z Martą, jeśli czytelnicy wyrażą taką chęć (dla nieuświadomionych: wtorki z Martą polegały na tym, że siedziałam w określonych godzinach na skypie i można było do mnie pisać i dzwonić). Codziennie Fit: tutaj pracuję nad swoją regularnością i chcę wprowadzić kilka fajnych nowości. Będzie się dużo działo Kanał na youtube: i… mam pewien ambitny plan, który mam zamiar wprowadzić w życie 1 lipca. Przez cały lipiec chcę codziennie wrzucać vlogi – zobaczymy, jak mi to wyjdzie Jestem tym bardzo podekscytowana i mam w sobie dużo zapału! Mam nadzieję, że będzie się wam podobać. Te wakacje chcę poświęcić na moje internetowe miejsca, które kocham – głównie dlatego, że muszę się o czymś przekonać zanim zacznę studiować na AWFie. POMNIEJSZE: Kolejna gałąź Brandburgera: cholera, nie mogę powiedzieć nic więcej, ale jestem strasznie podekscytowana, a efekty prawdopodobnie zobaczycie niebawem. Na mnie. I może na sobie też, jeśli będziecie mieli ochotę. Treningi: mam teraz więcej wolnego czasu, więc spokojnie mogę wrócić do ćwiczenia 6 razy w tygodniu. Więcej o tym na pewno przeczytacie na CF. Książki: dalej aktualne jest moje wyzwanie „przeczytaj tyle, ile masz wzrostu”. To, co czytam, można śledzić na moim profilu na lubimyczytać (a ja go muszę uaktualnić). Gry: ostatnio w moim vlogu opowiadałam o grach, a na wakacje mam zamiar dać nowym produkcjom kolejną szansę. Marzę sobie o wieczorach spędzonych na graniu i chyba tak to się skończy. <3 Wyjazdy: zaplanowany mam tylko na razie jeden – spędzę kilka dni nad morzem, wpadnę też na See Bloggers i już się nie mogę tego doczekać, bo edycja zimowa była świetna Myślę, że jeszcze może uda mi się gdzieś pojechać, a jak nie – na pewno chcę posiedzieć trochę w rodzinnym domu, a zwłaszcza u mojej siostry na wsi, gdzie są takie cudowne koty jak ten: BOŻE, TAK BARDZO SIĘ ZAKOCHAŁAM <3 #Martakociara Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Marta (@martapisze) 28 Cze, 2015 o 4:23 PDT Rozwój: ponieważ prawdopodobnie od października będę studiować na nowym kierunku, po obronie chcę zaopatrzyć się w książki i już na własną rękę zacząć naukę. Nie mogę się doczekać, aż będę miała uprawnienia i będę mogła trenować innych ludzi! <3 Coraz częściej myślę, że to jedna z rzeczy, które naprawdę mocno chcę robić w życiu (oprócz pisania). Poza tym, muszę trochę posiedzieć nad angielskim, bo mam coraz większą przerwę  i już mnie to zaczyna niepokoić. Prawdopodobnie będę się go uczyć czytając książki w tym języku, oglądając filmy i próbując pisać coś/mówić po angielsku. Książka. Siedzi mi w głowie już od dawna, w poprzednie wakacje nawet zaczęłam pisać, ale to nie było TO. Nie wiem, czy jestem w stanie w tym momencie swojego życia usiąść na dupie i napisać to, co mam w głowie, ale pociesza mnie myśl, że mam już wszystko – bohaterów, fabułę, napisany prolog i tak naprawdę cała historię. Pozostała najtrudniejsza część – spisanie tego. To taki plan na wakacje, który jest moim „może to zrobię”. Na pewno nie chcę sobie robić żadnej presji, bo to kompletnie bezsensowne. Mam nadzieję, że cieszycie się, że będzie mnie w sieci sporo. Ja już się nie mogę tego doczekać i naprawdę jestem szczęśliwa, że będę miała więcej czasu dla czytelników – będzie nam łatwiej utrzymywać kontakt I… to chyba wszystko. Jakie Wy macie plany na te wakacje? fot. Patrycja Kastelik

10 nieznanych faktów o mnie… w memach

Marta pisze

10 nieznanych faktów o mnie… w memach

„Tak jakoś wyszło”, czyli jak to jest nie wierzyć w siebie

Marta pisze

„Tak jakoś wyszło”, czyli jak to jest nie wierzyć w siebie

Marta pisze

Jak zmienić swoje życie? Konkretna motywacja

Jeśli zastanawiasz się, jak wreszcie zmienić swoje życie i zrobić coś, o czym od dawna marzyłeś? Czy myślisz czasami o tym, jak zacząć spełniać swoje marzenia i robić to, co chcesz robić, a nie to, czego świat od ciebie oczekuje? Wbrew pozorom, to wcale nie jest takie skomplikowane, jak się wydaje. Wystarczy tylko uświadomić sobie jedną, prostą rzecz. Już od dawna bardzo chciałam zrobić ten filmik i… udało się! Miłego oglądania – i dajcie znać w komentarzach, czy Wam się podoba. Zasubskrybuj mój kanał: KLIK Fanpage kanału Jestem Marta: KLIK Instagram: KLIK Ask.fm (można mnie spytać PRAWIE o wszystko) : KLIK

Jak nie zmarnować wakacji?

Marta pisze

Jak nie zmarnować wakacji?

A co ludzie powiedzą? Jak przestać się przejmować opinią innych

Marta pisze

A co ludzie powiedzą? Jak przestać się przejmować opinią innych

Jak nie rozmawiać z mężczyznami?

Marta pisze

Jak nie rozmawiać z mężczyznami?

Marta pisze

Jak mieć życie, o którym marzysz?

Podobno życie marzeniami jest dla wybranych. Dla gwiazd z programów śniadaniowych, Angeliny Jolie i reszty za oceanem, albo geniuszy-milionerów, którzy wpadli na pomysł z Facebookiem, albo innym Microsoftem. Lubimy sobie tłumaczyć, że ktoś po prostu ma farta, pieniądze albo znajomości i właśnie dlatego żyje sobie na jakiejś plaży, codziennie rano spijając mleczko z kokosa. Tyle, że to wcale tak nie wygląda. TYLKO DLA WYBRANYCH Daliśmy sobie naiwnie wmówić, że tego wszystkiego nie da się mieć. Albo inaczej: że takie rzeczy to mogą sobie posiadać nieliczni. Wybrańcy, którym po prostu „się udało”, „poszczęściło”, albo „jakoś im to wyszło”. Tłumaczymy sobie ciągle, że może i da się marzenia spełniać, ale trzeba mieć do tego odpowiednich znajomych, fundusze i szczęście. A jeśli tego nie masz, to cóż – musisz zadowolić się tym, co jest. I, ewentualnie, narzekać sobie na to, jaki ten świat jest beznadziejny. Zresztą, tak jest łatwiej: powiedzieć sobie, że ktoś coś osiągnął, bo miał kontakty albo kasę i tłumaczyć sobie, że tylko dlatego nie stoisz właśnie w swoim wymarzonym Nowym Jorku,  bo po prostu nie masz warunków. Problem tylko polega na tym, że to tak nie działa. I że istnieje tylko jedna rzecz, która różni cię od tych wszystkich, którzy mają twoją wymarzoną pracę, twój wyśniony dom z basenem albo mieszkają w miejscu z twoich snów. Oni pewnego dnia podjęli ryzyko. TO JA SIĘ JUŻ WYCOFAM Z jakiegoś powodu nie lubimy ryzykować. Czasami szansa pcha nam się przed nos, krzycząc „weź mnie!” i „ej, ślepy, tu jestem!”, ale my udajemy, że jej nie widzimy, mówiąc, że spróbujemy później. Że teraz jeszcze nie, bo nie jesteśmy gotowi albo nie umiemy zbyt wiele. Że może kiedyś, jak będzie lepsza okazja. A potem się dziwimy, że inni rozwijają kariery, zarabiają miliony, podróżują dookoła świata albo żyją naszym marzeniem, podczas gdy my siedzimy w domu i oglądamy powtórkę „Dlaczego ja?”, bo nic innego w telewizji nie leci. Tylko jak cokolwiek ma się dziać, skoro ciągle odmawiasz każdej okazji? Bo nie dam sobie rady. Tak się boimy potencjalnych porażek, że dochodzimy do momentu, w którym nawet nie próbujemy. Jak ma ci się cokolwiek udać, skoro ciągle odrzucasz wszystkie szanse? Jakim cudem masz spełniać swoje cele czy marzenia, skoro ciągle boisz się spróbować? Zawsze jest odkładanie na później (bo z jakiegoś powodu „później” to dla ciebie zawsze „lepiej”), zawsze jest wahanie i mówienie, że nie teraz. A potem budzimy się z ręką w nocniku i orientujemy się, że nasze życie było jednym pasmem nieustannego odmawiania wszelkim okazjom. Bo jeszcze nie teraz. Kiedyś. Nigdy. Kto nie ryzykuje, ten potem nie pije szampana. CZYM SIĘ RÓŻNISZ OD SZCZĘŚCIARZY? Wiesz, czym się charakteryzują ci wszyscy ludzie, którym się udało?  Nauczyli się mówić „tak” i „dobra, spróbuję”. Mieli na tyle odwagi, by rzucać się na główkę na nieznany basen, i mimo tego, że większość osób uważa to za szaleństwo, oni podjęli ryzyko. Tyle. Tyle i AŻ tyle. Nie ma tu jakiegoś losu, niesamowitego farta, albo czegoś, co ich wybrało. Czy oni mają na czole specjalny znaczek, który upoważnia ich do spełniania marzeń? Nie. Oni mają po prostu w sobie chociaż gram odwagi, który pozwolił im powiedzieć TAK, kiedy była okazja. I to wszystko. Czy pomogły im znajomości? Może pomogły. Czy mieli łatwiej, bo posiadali finanse? Może mieli. Ale główną rzeczą, która sprawiła, że są tam gdzie są i robią to, co lubią robić jest to, że kiedyś podjęli jakąś decyzję i przestali się bać. W życiu dostajesz milion szans, które zazwyczaj przegapiasz, bo odmawiasz, myśląc, że nie dasz sobie rady. Albo masz tysiące pomysłów, których nie realizujesz, bo są przecież za odważne. Nie są. Wystarczy zagryźć zęby i iść do przodu. I nauczyć się wstawać, kiedy się potkniesz. Przestań wreszcie tłumaczyć sukcesy innych ludzi tym, że im się udało, bo coś tam. Tobie też by się mogło udać, gdybyś w końcu zaczął mówić TAK. Gdybyś schował wszystkie obawy do kieszeni i chociaż raz w życiu przestał odkładać rzeczy na później, jak będzie lepiej. Bo może lepiej nie będzie, a może to była już ostatnia szansa i właśnie głupio przegrałeś życie.  Nawet, jeśli ci się nie uda, to przecież zawsze możesz spróbować jeszcze raz. Życie nie jest jak Mario, w którym masz 3 próby, a potem GAME OVER. Szans jest mnóstwo i możesz próbować do skutku, ale żeby to zrobić, sam musisz tego chcieć. A jak nie chcesz i się boisz, to przestań zwalać winę na innych.

Marta pisze

Teledyski, które zniszczyły moje dzieciństwo

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze na świecie nie było facebooka, a ludzie w Ameryce nie byli aż tak grubi, MTV i Viva chlubnie puszczały na swoich kanałach dobrą muzykę. Oprawiono ją teledyskami, które nie miały zbyt wiele pań kręcących tyłkiem na plaży, za to z pewnością były produkowane przez kogoś, kto zbyt dużo czasu spędził w otoczeniu grzybów. Psychodeliczne obrazy z tych wideoklipów utrwaliły się w mojej dziecięcej pamięci i sprawiły, że do tej pory boję się maszynek do mielenia mięsa i dziwnych pryszniców z zasłonką… o dzieciach pomalowanych na złoto nie wspominając. NOC, GARŚĆ POPCORNU I TROCHĘ TAŃCZĄCYCH ZOMBIE Czyli Michael Jackson w swoim najlepszym stylu.  Thriller to teledysk, który przeżyje królową Elżbietę i będzie odtwarzany nawet po splajtowaniu youtube’a. O ile teraz wydaje się być tylko ciekawym filmikiem do obejrzenia z dobrą oprawą muzyczną, o ile kiedy miałam siedem lat był dla mnie horrorem wszechczasów. Przerażające zombie, które wyłażą z mogił i krypt i tańczą lepiej, niż uczestnicy każdej z wielokrotnych edycji Tańca z Gwiazdami, a potem gonią Michaela i jego dziewoję (swoją drogą jak to jest, że zombie, które przecież nie potrafi biegać, zawsze dogoni uciekającego?) sprawiały, że wychodziłam z pokoju za każdym razem, gdy emitowali go w telewizji. Swoją drogą, żywych umarłych boję się dalej, i oglądając The Walking Dead zawsze mam przy sobie kota – Maćka. Z jego żarłocznością umarlaki nie mają szans – on zje je szybciej, niż one jego, więc… nie mam w sumie o co się obawiać. SMACZNA MIELONKA Z DZIWACZNYCH DZIECI Muszę tłumaczyć, dlaczego te dziwne dzieci z mechanicznymi ruchami wpadające prosto w wielką maszynkę do mielenia mięsa mnie przerażały? Poza tym, śpiewając chórkiem refren wyglądają rodem jak  kuzynostwo rodziny Adamsów, co na pewno nie przysparza im ani atrakcyjności, ani ilości lajków pod ich zdjęciami na fejsie – to znaczy, gdyby takowego mieli. Do tej pory oglądając ten teledysk czuję się co najmniej nieswojo i gdyby odbyło się głosowanie dotyczące rzeczy, które wywołują u mnie gęsią skórkę, piosenka Pink Floyd znalazłaby się w pierwszej piętnastce. Tuż za ćmami. KREW Z PRYSZNICA I PODEJRZANY LISTONOSZ Zaczynało się niewinnie: czarny pan szorujący się pod prysznicem, piesek przechadzający się po domu, wszystko świetnie, a tu nagle jakaś twarz w lustrze, które z pewnością nie jest lusterkiem z Królewny Śnieżki, jakiś nagrobek z golasem u boku, ogólnie rzecz ujmując- sytuacja robi się nieciekawa. Szczególnie zaś wtedy, kiedy czarnego pana goni nagle pies w masce (co jest z wami, reżyserami nie tak?!), a po włączeniu prysznica okazuje się, że owszem, coś z niego leci, ale to z pewnością nie jest woda, ani też oranżada. Obrazu całkowicie niesielankowego dopełnia naprawdę dziwny (powinien dostać Najbardziej Creepy Twarz Ever Award) listonosz, który przynosi list i MY JUŻ WIEMY, że coś jest z nim nie tak, ale Rockwell nie zdaje sobie z tego sprawy… i na tym się tak naprawdę kończy. Jak można tak kończyć teledysk?! CO SIĘ STAŁO DALEJ?! KRZYŻ I DZIECI W CIERNIOWEJ KORONIE Niemo krzyczące ośmiolatki pomalowane srebrzysto-złotą farbą przeplatające się ze scenami walk to na pewno nienajlepszy widok dla kilkuletniego dziecka, którym byłam. Rozumiejąc tylko słowo zombie, powtarzane częściej niż słowo Smoleńsk każdego dziesiątego kwietnia i widząc te niepokojące obrazy nie sposób było się nie przestraszyć, zwłaszcza mając osiem lat.  W kategorii teledysków, przez które chowałam się pod stół, ten zajmował zaszczytne drugie miejsce. Co śmieszne, pierwszego nawet nie pamiętam. A Wy znacie jakieś dziwne, pokręcone teledyski? I nie, „jak dobrze jabłko” się nie liczy.

„Rany, mam tyle do zrobienia!” – co robić, kiedy masz dużo na głowie?

Marta pisze

„Rany, mam tyle do zrobienia!” – co robić, kiedy masz dużo na głowie?

Miasto, które kocham i nienawidzę jednocześnie

Marta pisze

Miasto, które kocham i nienawidzę jednocześnie

Marta pisze

#27 Piątek z Martą: śpiewający Hitler, mamy na wykrywaczu kłamstw i dobry humor

Jeżeli w jednym tygodniu prawie tracisz palca, robisz wreszcie duży krok na przód, spijasz się winem z ludźmi, których dopiero poznałaś oraz śpiewasz Whitney Houston to znaczy, że jesteś Martą. Standardowo nie mogę uwierzyć, że już jest kolejny miesiąc, ale ponieważ co trzydzieści dni dziwię się tak samo mocno, to przestało już być takie niezwykłe. Czas szybko leci, zwłaszcza, że mam teraz grafik wypchany niesamowicie. Jutro wsiadam w polskiego busa i jadę znowu do Warszawy. W międzyczasie muszę pozdawać te nieszczęsne studia, ale już cieszy mnie myśl, że jestem na mecie i już niedługo będę mogła wyrzucić niewidzialną czapkę w powietrze i powiedzieć: NARA, NIGDY TU NIE WRÓCĘ. Jeżeli ktoś nie wie, skąd taka radość z powodu kończenia licencjatu, zapraszam do tego wpisu: KLIK. Ta myśl jest dokładnie jak ta tęcza – piękna: A gdzie garnek ze złotem na końcu? #MojaKroplaBeskidu Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Marta (@martapisze) 31 Maj, 2015 o 4:21 PDT Mam też dobry humor, bo zapowiedziano grę, na którą czekałam bardzo długo – Fallout 4. W sieci jest mnóstwo sprzecznych zdań na temat teasera, ale ja jak zwykle czekam z niecierpliwością i najwyżej czeka mnie rozczarowanie, trudno. Przeżyję to jakoś. W międzyczasie prawie straciłam palca (serio). I wreszcie zamknęłam pewien rozdział, a właściwie nawet to trzy, o czym możecie więcej usłyszeć na szybkim vlogu kręconym w nocy: Ogólnie chyba czuć z tego wpisu, że mam niesamowicie dobry humor i czuję się świetnie. Mogę wam przekazywać swoją energię teraz i dalej będę miała nadmiar! CIEKAWE LINKI Mój ask.fm – możecie śmiało pisać i zadawać pytania – KLIK Blog, który autorka przesłała mi w ramach polecenia czytelników w #PiątkachzMartą, a który ja postanowiłam wyróżnić miejscem w „normalnych” linkach, bo uważam, że ma niesamowity potencjał – KLIK Adolf Hitler śpiewający „Sex bomb” – KLIK Czy twoja praca będzie kiedyś wykonywana przez maszyny albo roboty? Można sobie sprawdzić – KLIK Coś, co mnie strasznie rozśmieszyło przy oglądaniu Family Guy – KLIK Matki podłączone do wykrywacza kłamstw. Nigdy nie pytajcie swoich mam, czy paliły trawkę i miały trójkącik, bo uwierzcie mi, NIE CHCECIE WIEDZIEĆ. – KLIK Szybki quiz rozpoznawania kolorów  (wciągające) – KLIK Świetna gra w przeglądarce – trochę jak pacman, tylko robisz się coraz większy, a inni użytkownicy online mogą cię zjeść - KLIK I uroczy gif: NA MOIM BLOGU: Kilka rzeczy, za które masz u mnie minusa Skończ już z tym sklepem dla biednych 6 najlepszych filmów dla kobiet Jak być sierotą życiową? Praktyczny poradnik Bożenka Pytający Poniedziałek: czy żałujesz swoich decyzji? BLOGI CZYTELNIKÓW: Jeżeli chcesz, żeby Twój blog się tutaj znalazł – wyślij mi maila na kontakt@martapisze.pl z adresem bloga, w tytule wpisz #PiątekzMartą. Opisz jednym zdaniem swój blog i napisz, dlaczego jest warty polecenia. Wiem, jak ciężko zdobyć pierwszych czytelników, więc bardzo chętnie polecę Wasze blogi. ThatAlexa -  lifestylowy blog, na którym możecie przeczytać o życiu autorki w Norwegii, rozwoju osobistym, jedzeniu, urodzie i przemyśleniach na różne tematy. Świat według Neo - styl życia, podróże, góry i opowieści Adres wyobraźnia – jak pisze autorka: „Chciałabym, żeby było to miejsce, gdzie wyobraźnia może znaleźć inspirację. A gdzie ją najłatwiej znaleźć? Oczywiście w nieskończonym świecie książek. Lubię czytać, więc dzielę się tym z innymi. ” Zamiast burzy - Są różne terapie. Muzykoterapia. Felinoterapia. Akupunktura. I terapia polegająca na pisaniu bloga. I to jest chyba to. Inkubator piękna - Jak pisze autorka: „pokazuję w nim jak w codzienności odnaleźć piękno życia.” DO POSŁUCHANIA: Martwię się, że niedługo zepsuję przycisk „odtwórz ponownie” jak ta piosenka dalej będzie mi się aż tak podobać. DO OGLĄDANIA: O tym, jakie filmy dla kobiet warto obejrzeć, pisałam tu. Zapoznajcie się też z propozycjami w komentarzach! Miłego weekendu!

Marta pisze

Kilka rzeczy, za które masz u mnie minusa

Zazwyczaj kocham ludzi. Naprawdę. Przysięgam. Uwielbiam poznawać nowe osoby, spotykać się z tymi, których już znam i spędzać razem czas. Ale są pewne zachowania, które sprawiają, że niebezpiecznie szybko rośnie mi ciśnienie. I ktoś zaczyna mnie wkurzać. Na pewno macie jakieś rzeczy, które was w innych ludziach irytują. Jedni nie lubią, jak ktoś obgryza przy nich paznokcie, inni nie mogą znieść jakiegoś zwrotu, a ja mam całą listę rzeczy, które sprawiają, że po pierwsze, podnosi mi się ciśnienie, a po drugie, zaczynam wychodzić na aspołeczną. I nic na to nie mogę poradzić. Co mnie denerwuje w ludziach? JĘCZENIE Jeżeli dopiero kogoś poznaję i ten ktoś marudzi na wszystko, co widzi, czasami mam ochotę palnąć go lekko w głowę i powiedzieć, żeby się ogarnął. Wszystko dla niego jest nie tak: buty za ciasne, słońce za bardzo grzeje, jedzenie zbyt tłuste, alkohol nie ten, co trzeba, gra nieciekawa, filmu nie chce mu się oglądać, a tak naprawdę, to w sumie nie do końca wie, po co przyszedł, bo tak mu się chce spać, że zaraz zaśnie na amen. Często można spotkać ten typ na domówkach albo spotkaniach z dużą grupą znajomych: siedzi w kącie i jęczy za każdym razem, kiedy ktoś rzuci jakąś propozycję spędzania czasu. Film? On nie lubi horrorów. Gra w kinecta? E, wstydzi się. Gadanie? Czuje się wykluczony, bo to nie jego temat. Nic mu się nie podoba, niczego nie chce robić i jedyne, co potrafi, to marudzenie na swoje i czyjeś życie. A ja czuję, że jeszcze chwilę i ciśnieniomierz mi pęknie, autentycznie. ZAŚLEPIENIE To wychodzi najczęściej w jakiejś dyskusji. Wystarczy, że poruszy się jakiś chodliwy temat i już znajduje się osoba, która potrafi cię zwyzywać, bo nie masz tego samego zdania. Co więcej, kiedy próbujesz jej uargumentować swoje racje i spróbować podyskutować, mówi coś, z czym nie da się dyskutować: BO TAK. Często w takich sytuacjach cała atmosfera się kisi i psuje, bo w powietrzu czuć napięcie. Jednym z podtypów takich zachowań jest cudowna, bardzo popularna zasada „nie znam się, ale się wypowiem, bo przecież mam rację”. Czasami zdarza mi się rozmawiać z osobami, które kompletnie nie orientują się w temacie, ale kiedyś kuzyn wuja, którego stryj zna sąsiadkę, która ma przyjaciela, który coś o tym wie, powiedział im coś konkretnego i tego się trzymają. I nie da się ich przekonać, bo przecież kuzyn wuja, którego stryj zna sąsiadkę, która ma przyjaciela, który zna się na tym powiedział, że coś tam. DOTYKANIE Nie znamy się – nie dotykaj mnie. Proste. Brzmi bardzo chamsko, ale bardzo niekomfortowo się czuję, kiedy jakaś obca osoba nagle mnie przytula, głaszcze po włosach, łapie za rękę, obejmuje ramieniem i tak dalej. Skracanie dystansu jest w porządku, o ile chcą tego obie strony. Ja najczęściej muszę kogoś poznać, żeby się móc z nim obściskiwać. Są jednak wyjątki, kiedy między mną i nowo poznaną osobą tak zaskoczy, że wydaje mi się, że znamy się sto lat… i wtedy można mnie tulić i nie mam nic przeciwko WYWYŻSZANIE SIĘ Znacie te momenty z filmów, kiedy jakieś ładne dziewczyny z paczki wywyższają się nad innych? Czasami spotykam ludzi, do których podchodzę z uśmiechem, przedstawiam się i czuję tak wyraźną niechęć, że dziwię się, że się od niej nie przewracam do tyłu. Tacy ludzie patrzą na wszystko z góry i mają cię gdzieś, dopóki nagle nie powiesz czegoś, co im zaimponuje – wtedy nagle lepią się do ciebie jak pszczoły do miodu, bo uznają, że jesteś na ich poziomie. Jak wiecie, uważam takie zachowanie za strasznie słabe, ale co zrobisz – nic nie zrobisz. MÓWIENIE, ŻE COŚ JEST GŁUPIE To jest coś, za co w błyskawicznym tempie można zgarnąć minusa – wystarczy, że ktoś podejdzie, posłucha przez chwilę dyskusji i wypali: „a ja sądzę, że gry/bieganie/książki/ten film/sushi jest głupie”. Zresztą, pisałam o tym tutaj – przecież sushi jest ohydne! A za co u Was można zgarnąć minusa?

Skończ już z tym sklepem dla biednych

Marta pisze

Skończ już z tym sklepem dla biednych

Marta pisze

5 najlepszych filmów dla kobiet

Mam tajemny sekret o którym, oczywiście, wiedzą wszyscy: kocham filmy dla kobiet. Uwielbiam siedzieć pod kocem z laptopem na kolanach i puścić sobie kolejny (czasami bardzo sztampowy) film, który sprawi, że znów zacznę marzyć o pocałunkach w deszczu i randek na których leci soundtrack z popularnymi piosenkami. Ja naprawdę lubię takie filmy. I właśnie dlatego mam swoją najlepszą, topową piątkę. To pozycje, które po pierwsze, naprawdę polecam, a po drugie, oglądałam tyle razy, że połowę znam na pamięć. Idealne na samotny wieczór z herbatą, kocem i czymś słodkim do chrupania. PS Nie odpowiadam za potencjalne możliwe skrzywienie swoich wyobrażeń o miłości po obejrzeniu tych produkcji. Zresztą, możecie zerknąć jak mi filmy miłosne zniszczyły życie. Kolejność przypadkowa. JUNO Gdybym była ważną osobą i mogła przydzielać ordery, nagrody i statuetki, ten film zgarnąłby wszystkie. Pierwszy raz obejrzałam go jak miałam 16 lat i od tamtej pory nie ma roku, bym nie obejrzała go ponownie. Serio. Kocham Juno. Juno to film o dziewczynie o tym samym imieniu, która uczy się w liceum i to jest jedyna normalna rzecz, jaką można o niej powiedzieć. Juno jest specyficzna: ma swój humor, słucha alternatywnej muzyki i uwielbia oglądać horrory, w których ludziom wywalają flaki. Ach i byłabym zapomniała – zachodzi w ciażę. Cholera. Ze swoim przyjacielem. Cholera x2. Nie zamierza jednak zatrzymać dziecka i szuka dla niego rodziców, a gdy w końcu ich znajduje, wszystko się komplikuje i… więcej nie mogę zdradzić, bo to trzeba po prostu obejrzeć. Najlepszy. Film. Na. Świecie. GWIAZD NASZYCH WINA Przyznam się szczerze, chociaż wiem, że ludzie mnie zbiczują. Nie czytałam książki – jeszcze! Ale po filmie totalnie mam zamiar. Przy tym filmie zaopatrzcie się w chusteczki, bo będziecie płakać bardziej, niż na Królu Lwie w momencie, kiedy ginie tata Simby. Serio. „Gwiazd naszych wina” to opowieść o nastoletnich przyjaciół, których połączyło coś nietypowego – rak. Główna bohaterka (Hazel) jest fanką pewnej książki, a jej największym marzeniem jest spotkanie jej autora. Oczywiście poza przyjaźnią rozwija się tu coś jeszcze, więc Gus próbuje jej pomóc spełnić ten cel i staje na głowie, żeby udało się pojechać do miasta, w którym żyje pisarz. A potem robi się smutno, i romantycznie, i znów smutno, i znów romantycznie. PRETTY WOMAN To jest klasyk, którego trzeba znać – powiedziała Marta, który pierwszy raz Pretty Woman zobaczyła rok temu. W każdym razie: to jest współczesna wersja Kopciuszka, w której to Kopciuszek zamiast służącą, jest prostytutką, a książę nie jest księciem, tylko bogaczem. Ma być tylko panią na jedną noc, ale jak to bywa w filmach, wszystko obraca się do góry nogami i nagle okazuje się, że miłość jak z bajki chyba może być prawdziwa. BRIDGET JONES Mam teorię, że Bridget to tak naprawdę zlepek wszystkich cech kobiet połączonych w jedno. Niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która: nigdy nie mówiła, że zaczyna dietę od jutra, a potem wszystko trafiał szlag, nie upiła się winem w samotności nie śpiewała bardzo głośno swoich ulubionych piosenek, nie zakochała się nie w tym facecie co trzeba, nie powiedziała czegoś głupiego przy mężczyźnie, który jej się podoba, nie wywróciła się na oczach innych, nie robiła typowych, kobiecych głupot To jest film, który puszczam w złe dni. Jakoś tak mi lepiej, kiedy widzę, że nie jestem ostatnią sierotą na tym świecie i że mogło być o wiele gorzej. SŁUŻĄCE „Służące” to nietypowy film. O dziwo, nie jest o miłości. Stany, lata 60. Ludzie o czarnym kolorze skórzy traktowani są gorzej niż gorzej. Czarnoskóre służące mają osobne toalety (bo to przecież obrzydliwe, żeby załatwiały się tam, gdzie wielmożni właściciele!), są upokarzane, źle traktowane i kiedy oglądasz ten film, masz ochotę wstać i przyłożyć „białym” za to, że są takimi wrednymi, chamskimi bulwami. Ale potem dajesz sobie spokój, bo przychodzi …. … Jest początkującą dziennikarką, która została wychowana przez czarnoskórą nianię, którą bardzo kochała. Postanawia napisać książkę o kulisach pracy służących… i nagle robi się bałagan. Potężny. Bo okazuje się, że czarnoskóre służące mszczą się w tajemnicy i robią to w niesamowicie zabawny sposób. Love, Rosie Jak dla mnie – to nie jest wesoły film. To film o ludziach, którzy ciągle się mijają, o pocałunku, do którego nie doszło (a gdyby doszło, to byłoby zupełnie inaczej!) i o tym, co by było „gdyby”. To jest moja absolutnie topowa piątka – filmy, które polecam wszystkim i przy każdej okazji z czystym sumieniem. Kocham je oglądać i przez ten wpis nabrałam ochoty na zakopanie się pod kocem i włączenie sobie któregoś z nich. Jeśli macie jakieś warte polecenia filmy dla kobiet, to chętnie przygarnę.

Jak być sierotą życiową? Praktyczny poradnik

Marta pisze

Jak być sierotą życiową? Praktyczny poradnik