Inspiruj się
Ty szczęściaro, znów Ci się udało!
Kochani brak obecności na blogu nie oznacza, że brak mi weny do jego prowadzenia, tworzenia wpisów etc. Wręcz przeciwnie tyle się dzieje, że nie jestem w stanie ogarnąć czasowo niektórych rzeczy, dlatego życie w realu przedłożyłam nad życie w wirtualu. Z resztą maj i czerwiec, nie wiem jak u Was, ale u mnie to najbardziej intensywne miesiące w roku. Prawie żadnego dnia wolnego tak jak np ostatni weekend: w piątek Gala w Warszawie, w sobotę Noc Kultury w Lublinie, a w niedzielę koncert w Przysusze. Wczoraj bawiłam się świetnie z dzieciakami na anielskim festynie Przedszkola "Aniołek" w Łęcznej [możecie zobaczyć migawki na moim fanpage'u], a dziś kolejny wspaniały występ na wielkiej scenie z prawdziwego zdarzenia moich baletnic z Ziarenka. Jest intensywnie i wcale nie zapowiada się, by to się miało zmienić. Tempo zawrotne, ale takie jak lubię;)Dziś chciałabym Wam przedstawić relację ze wspaniałego spotkania Vip Testerek Schwarzkopf, które odbyło się 06.06.2014 w Warszawie. O tym, że dostałam się na galę, wspominałam już wcześniej. Zapraszam w takim razie na relację.fot. SchwarzkopfByłam bardzo zdziwiona kiedy dostałam maila z wiadomością, że zostałam 1 z 25 Vip testerek Schwarzkopf! Przemiłe uczucie i niesamowite zaskoczenie, że zostało się docenionym. Trochę niedowierzania, ale jak tylko dostałam maila potwierdzającego galę i atrakcje, uwierzyłam, że to ja. [Screena macie w poprzednim poście]. Dla Vip Testerek zorganizowany był jeszcze jeden konkurs na najlepszą stylizację: Lato 2014. Miałam szczęście, że znów wygrałam, dzięki tej stylizacji, którą widzicie poniżej. Zainspirowałam się modnym w tej chwili folkiem, mimo że i tak od dawna gra mi w duszy i dzięki temu byłam jedną z trzech laureatek dla których nagrodą był voucher na 1000 zł do zrealizowania w Atelier Łukasza Jemioła. Voucher wymieniłam już na sukienkę, którą zobaczycie niedługo.Top: no nameSpódniczka: Greta - polecam serdecznie niedługo osobna stylizacja!Przepaska: chusta regionalnaButy: CCCTo teraz trochę o szczęściu, a raczej jak niektórzy twierdzą 'farcie'. Celowo wyżej użyłam tego stwierdzenia, że "miałam szczęście", by móc się teraz do niego odnieść. Pod zdjęciem na facebooku było mnóstwo gratulacji i miłych komentarzy. Większość jednak traktowałam moją kolejną "wygraną" jak życiowy fart. Czy nie jest to zastanawiające, że po raz kolejny coś mi się udaje? Wystawy, warsztaty w Rio, Studenckie Noble i inne? Owszem jest. Wszyscy uważają mnie za szczęściarę z prawdziwego zdarzenia, ale wcale tak nie jest. Jestem w czepku urodzona! [ Tak to prawda, ale...] Wszystkie małe i większe sukcesy nie przychodzą sobie same, ot tak za darmo. Nie spadają z nieba, nie puka do mnie listonosz z uśmiechem mówiąc - to pani dzisiaj wygrała - farciaro! Ani nie dostaję telefonów od nieznajomych osób informujących mnie, że nagrodę miesiąca wygrała pani - farciaro! Każdy nawet najmniejszy sukces jest poprzedzony szeregiem działań prowadzących do tego. Trzeba zadać sobie trud, żeby udało się osiągnąć to, co sobie założymy. Czasem wymaga to kreatywnej odpowiedzi na pytanie jak to osiągnąć, czasem trzeba przemyślanego pomysłu na odpowiedź czy jak było w tym przypadku stylizacji, często ogromu pracy włożonej czy na treningach czy jak przy pracy z dzieciakami w ciągu całego roku, by zobaczyć zadowalające efekty.Szczęściarą mogłabym nazwać się gdybym wygrała w lotto czy uniknęła wypadku drogowego. Coś co jest NIEZALEŻNE ode mnie, może być podstawą tego, że sama siebie z pełnym przekonaniem nazwę farciarą, ale nie to, że osobiście zapracowała czymś co było wymagane, by spełnić ten cel, niezależnie czy zadanie należało do tych prostszych czy trudniejszych. Wykonałam pracę, zadałam sobie trud, spełniłam wymagania i wystarczy wtedy czekać. Jeżeli zrobiło się wszystko w tym kierunku, by udało się coś co chcielibyście, żeby się udało to jest więcej niż 70% szans na to, że się uda.Wydaje mi się, że wielu ludzi tłumaczy sobie czyjeś osiągnięcia fartem, jest im z tym wtedy lepiej, bo sami nie podejmują żadnych działań w kierunku, w którym chcieliby uzyskać jakiś rezultat.Zatem apeluję! Cieszcie się razem z innymi, ale sami też DZIAŁAJCIE! To słowo klucz, na nim opierają się wszelkie zwycięstwa!A teraz zapraszam na fotorelację z obiektywów moich i Pauliny z Becoming Beautiful, którą miałam przyjemność bliżej poznać! Sympatyczna i miła duszczyczka. Polecam jej zajawkowo kosmetycznego bloga i mam nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie!Na początek spotkania zdziwił nas wybór miejsca zebrania się wszystkich dziewczyn - Pod Rotundą PKO. Myślałyśmy, że takie wydarzenie odbędzie się w jakimś miejscu zamkniętym. Ale to był dopiero początek... Wymieniłyśmy z dziewczynami imiona i zdawkowe informacje skąd jesteśmy po czym oczy nasze niespodziewanie przykuła zaparkowana nieopodal limuzyna. W duchu chciałyśmy, aby to był nasz środek transportu!I co się okazało? Że nasz napity grafik faktycznie potrzebuje osobistego transportu i jest nim ta przedstawiona wyżej limuzyna! Zatem zasiadłyśmy w środku niczym damy, tyle że bez make-upów...Paulina z Becoming Beautiful towarzyszyła mi cały czas, a ja jej:)Za to zaczęłyśmy świętowanie Vip Testerek już w limuzynie, gdzie na uczczenie naszego spotkania polał się szampan i razem wzniosłyśmy toast za nasz sukces!Nasza limuzyna wywiozła nas do Salonu Fryzjerskiego Akademii Berendowicz&Kublin przy Zlotej, gdzie każda z nas czekała na swoją kolej, by oddać się w ręce stylistów od fryzur i makijażystów od cudów na twarzy ;) Poniżej przed 'metamorfozą'Stylizacja jaką wybrałam na galę to:romantyczna, koronkowa sukienka z Reserved,Szpilki prosto z Bułgarii,i torebka kuferek z PawdecoA tutaj wersja po "przemianie" w gwiazdy jednego dnia;)Z Kasią i PaulinąPo wizycie w salonie, limuzyna zabrała nas do restauracji Papaya na Foksal, by przeprowadzić oficjalną część spotkania. Czekała na nas specjalnie przygotowana sala z zastawionymi stołami jak na wspaniałym raucie. Przystawki na stołach, wina, przekąski i soki. Wszystko czego się chciało. Wspaniała obsługa na bardzo wysokim poziomie, zdecydowany plus tego miejsca. Jedynym minusem jest to, że podawano tam jedzenie azjatyckie, ściślej bodajże tajskie. Niestety należę do niejadków i francuskich piesków, dlatego wybór miejsca ze względu na jedzenie [dla mnie] nietrafiony. Były za to dziewczyny, które się lubowały w takim jedzeniu. Oczywiście spróbowałam wszystko to, co zamówiłam [można było wybrać jedną z dwóch zup, jedno z trzech dań i jeden z trzech deserów], ale niestety dalej nie zostałam przekonana to jedzenia z dalekiego wschodu. Wybrałam opcje najbezpieczniejsze, ale i tak na nic się to zdało;] Zupa z kurczakiem i mlekiem kokosowym [bardzo kwaskowata w smaku], makaron z kurczakiem [specjalny azjatycki ciemny, twardy makaron] i deser - jedyny przypadł mi do gustu. Małe biszkopciki z bardzo słodkim zielonym sosem, które zobaczycie poniżej. Niesłodkie biszkopty świetnie komponowały się z bardzo słodkim musem.Dziewczyny podczas rozmówMój deser Przed zjedzeniem lunchu stylistka znana z wielu metamorfoz, programów telewizyjnych i innych - Mona Kinal zaprosiła "na słówko" trzy osoby, które wygrały konkurs stylizacyjny, by omówić szczegóły warsztatu, który będzie prowadziła, a w którym miałyśmy występować jako modelki. Dobieranie strójów do figur i sylwetek oraz rozmiarów zajęło chwilę, a po powrocie na salę zaczął się pokaz właściwy, czyli prezentacja produktów Schwarzkopf, które będziemy miały okazję testować.Bardzo zaciekawiła mnie prezentacja kosmetyków do farbowania. Nie tyle samych produktów, co wiadomości na temat tego, co się dzieje w naszych włosach, gdy je farbujemy. Co, kiedy przyciemniamy, a co kiedy rozjaśniamy, bo to bardzo istotna kwestia. Teraz już wiem jak należy prawidłowo obchodzić się z taką wiedzą na temat koloryzowania włosów. Polecam wszystkim dziewczynom sięgnąć do wujka google, a dowiecie się dlaczego wasz kolor na włosach nie wyszedł taki jak chciałyście.Bardzo profesjonalnie podeszły do tematu nasze prelegentki opowiadając o seriach blondeULTIME sygnowanej przez Claudię Schiffer oraz essenceULTIME, a także o nowym lakierze do włosów wszystko oczywiście od Schwarzkopf. Wszystkie produkty, o których była mowa dostałyśmy w paczkach ambasadorskich do przetestowania. Takie paczki będziemy dostawać cyklicznie aż do przyszłego roku. Chętnie będę się z Wami dzielić wiedzą co mi się spodobało, a co nie.Po prezentacji produktów przyszedł czas na warsztaty stylu z wymienioną już wyżej Moną Kinal. Występowałam jako modelka w trzech stylizacjach. Sami oceńcie, która Wam się najbardziej podoba, a w której wyglądam źle/dobrze/najlepiej.Odsłona pierwsza: sukienka od Roberta KupiszaOdsłona druga: asymetriaOdsłona trzecia: księżniczkaI która stylizacja się Wam najbardziej podoba :) ?Na koniec oczywiście obowiązkowe foto na ściance ;)Po warsztatach nasza limuzyna znów nas odwiozła w inne miejsce. Tym razem było to atelier znanego, młodego projektanta Łukasza Jemioła. Artysta jakich mało, świetny i skromny chłopak, z pomysłami i ambicjami. Myślałam, że projektanci są zmanierowani i głowy noszą tak wysoko, że spoglądają na wszystkich z góry. A okazało się, że Łukasz jest normalnym, ciepłym, sympatycznym i pracowitym chłopakiem, który zwyczajnie zasłużył na to co ma, bo się nie obijał tylko DZIAŁAŁ, jak wspominałam wyżej. Fotki z limuzyny w drodze do kolejnego punktu ;)Łukasz przywitał nas równie miło jak przedstawicielki Schwarzkopf ;)Opowiedział nam o swojej pracy. O tym jak powstaje kolekcja, o tym, że praca projektanta to nie sielanka, tylko setki godzin dopracowywania szczegółów, pokazów, ubrań itd. Ciężki kawałek chleba, wcale nie jest tak jak nam się wszystkim wydaje, że to świetny zawód, w którym nie trzeba tak dużo robić, żeby zarobić. Guzik prawda, jeżeli jest tak jak mówił Łukasz, to jest to zdecydowanie więcej pracy niż sobie potrafimy wyobrazić.W atelier nadeszła też najmilsza chwila dnia dla mnie i dwóch innych koleżanek. Z rąk Łukasza odebrałyśmy voucher do jego atelier na kwotę 1000zł. Oczywiście od razu wpadłyśmy w szał szukania kreacji dla siebie. Na początku bałam się, że nie będzie mnie stać nawet na apaszkę, jak żartowałyśmy z dziewczynami;p Ale w ostateczności udało mi się przygarnąć sukienkę o wartości 990 zł. Na pewno kiedyś ją Wam pokażę ;)I oczywiście fota z samym projektantem. Zdjęcie z vip testerkami Łukasz zamieścił nawet na swoim Instagramie :)Wizyta u Łukasza była ostatnim punktem naszego programu. Jak widzicie warto brać udział w różnego rodzaju akcjach. Nasz dzień był pełen wrażeń, dużo się działo, dużo pozytywnego. Wróciłam do domu zmęczona, ale szczęśliwa. Poznałam inne, fajne dziewczyny, nie tylko blogerki. Z tego miejsca pozdrawiam Was wszystkie serdecznie. Miło było Was poznać :) Mam nadzieję, że jeszcze wiele takich różnorodnych akcji przed nami! Buziaki!